Pustka

18 listopada 2015

22 min

Długo wyczekiwana część następna po "Namiętnym tygodniu"! Co kryje się za tajemniczym zniknięciem Kate? Czy wróci?

Część następna po "Namiętnym tygodniu"

Kiedy się obudziłam, Kate nie było obok. Nie słyszałam, by się krzątała, robiła coś. Chciałam myśleć, że poszła na zakupy, ale wiedziałam, że prawda była inna. Kate wyjechała. Ona to naprawdę zrobiła, ona wyjechała... Jezu, ile? Pół roku? Zaczęłam panikować.

Co ja zrobiłam? Pozwoliłam wyjechać na pół roku dziewczynie mojego życia? Kurwa mać!

- Kate? - zapytałam. Odpowiedzią była cisza. - Proszę cię, wróć...

Po chwili wstałam i ubrałam się, nie wiedziałam, co ze sobą robić. Z Kate na pewno byśmy pojechały gdzieś na grilla lub ognisko. Na śniadanie zrobiłam jajecznicę i wykręciłam numer do ukochanej. Poczta głosowa. Najbardziej byłam wkurwiona na siebie. Wczoraj po podróży byłam zmęczona i nie wyciągnęłam od niej dostatecznej ilości informacji. Nagły wyjazd, na pół roku, beze mnie, z wyłączonym telefonem? A teraz żadnego kontaktu z nią. Nawet nie wiedziałam, gdzie się wybrała. Nic się nie trzymało kupy. Jednak jedno słowo wpadło mi do głowy i zaczęło krążyć po umyśle, jak upierdliwa mucha.

Uciekła.

Kate uciekła.

Ale dokąd? Dlaczego? Ode mnie? Najpierw mi się oświadczyła, a później uciekła? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. To nie w jej stylu...

Jak bardzo ją znam, by tak stwierdzić? Dwa lata. Marne dwa lata.

Jedząc w ciszy śniadanie miałam pustkę w głowie, nie myślałam o niczym, wyłączyłam się. Ponowiłam próbę dodzwonienia się do ukochanej – bez rezultatu. Sprzątnęłam naczynia do zlewu.

Umyję później, pomyślałam. Przejdę się do pizzerii, do jej szefa, może on mi coś powie... Przy okazji zrobię zakupy. Wychodząc z bloku zauważyłam, że nie wzięła samochodu. Wyjechała bez auta? To było naprawdę dziwne, tym bardziej, że to był jej samochód. Poszłam prosto do pizzerii. Wróciły wspomnienia z Tamtej nocy...

Lokal niewiele się zmienił, było trochę ludzi. Podeszłam do lady prosząc niską szatynkę o to, by przysłała do mnie szefa. Odeszła, wracając po chwili z panem około pięćdziesiątki. Na mój widok uśmiechnął się, znaliśmy się dzięki ukochanej.

- Witam, jak się długo nie widzieliśmy! – Podaliśmy sobie ręce z uśmiechem. – Opowiadaj, co u ciebie? Co cię do mnie sprowadza?

- Chodzi o Kate. – Spoważniał. Dla niej ten człowiek był jak ojciec.

- Coś się z nią stało?

- Mówiła może, że musi wziąć urlop na dłużej? Wyjechać? Wie pan coś o tym? – Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.

- Kate? Ona tu już nie pracuje ze dwa miesiące... Zwolniła się, nic ci nie powiedziała? – Zaskoczenie z jego twarzy przeszło na moją.

- Nie... niech pan mi powie, ona miała jakieś kłopoty? Mówiła panu coś?

- Nie, nic.

Wychodząc z lokalu ponownie spróbowałam się do niej dodzwonić, tym razem nieźle wkurwiona. Poczta głosowa. W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne sceny, wytłumaczenia, dlaczego tak się zachowała.

Kate w objęciach długonogiej blondyny.

Kate całującą jakąś kobietę.

Kate z dzieckiem. (?)

Kate wyłudzająca pieniądze.

Kate ćpająca.

Kate z bronią w ręku.

Kate mówiąca, że byłam tylko zabawką.

Nie miałam już sił. Niesamowite, jak człowiek potrafi szybko się zmęczyć. Drugi raz w życiu zapragnęłam się upić do nieprzytomności i uciszyć myśli. W sklepie kupiłam coś do jedzenia, colę i pół litra. Poczułam ulgę przekraczając próg mieszkania. Odruchowo chciałam powiedzieć „jestem, kocie”, ale do kogo? Rozpakowując zakupy w kuchni ustalałam fakty. Ustaliłam tylko jeden – Kate nie powiedziała mi, że się zwolniła. To było naprawdę zastanawiające... tym bardziej, że mówiłyśmy sobie o wszystkim. Zrobiłam kilka kanapek i powędrowałam z talerzem, colą i wódką do pokoju. Rozsiadłam się wygodnie i włączyłam TV, przełączyłam na jakieś wiadomości dowiedzieć się, jaki jest kurs walut. Pojadę do jej domu rodzinnego. Nie pojadę. Nie znam adresu. Chciałam wstać po kieliszek, ale po co będę się rozdrabniać, skoro piję w samotności? Wzięłam łyk słuchając o rozbitym gangu narkotykowym.

- ...Rano, na lotnisku we Wrocławiu udało się zatrzymać pięciu członków grupy należącej do gangu „Rycerze”... - słyszałam o nich, to podobno największa sieć narkotykowa na Dolnym Śląsku. Jezu, nienawidziłam takich ludzi. - ...Prawdopodobnie chcieli uciec z kraju po tym, jak rozesłano ich zdjęcia.

Pokazywali kolejno zdjęcia jakichś ludzi.

NA KOŃCU BYŁA KATE.

Ja pierdolę...

Nie, to nie mogła być Kate.

Osoba na zdjęciu miała tak bardzo znane mi rysy twarzy, kształt ust, spojrzenie i zarys żuchwy... To nie mogła być moja Kate. Gdzie ja miałam oczy? Momentalnie się rozpłakałam. Nie, nie płakałam. Łzy mi same płynęły. Ta wiadomość była dla mnie ciosem w serce. To się nie mogło dziać naprawdę, to jakiś chory sen... Po chwili ktoś do mnie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz, była to mama. Odebrałam, ale nic nie mówiłam. Płakałam.

- A więc już wiesz... - powiedziała smutna. – Skąd mogliśmy wiedzieć...

- Nikt nie wiedział. – Przerwałam jej i się rozłączyłam.

Zalała mnie fala wspomnień. Nieźle grała, skoro nikt nic nie zauważył. Piłam i płakałam na zmianę. Moja Kate była dilerem. Mój ideał miał skazę... Pierwszy raz poczułam, jak to jest kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić.

Następnego dnia obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Ból rozsadzał mi głowę. Czułam się fatalnie, byłam niewyspana, choć było kilka minut przed godziną jedenastą. Owinęłam się w szlafrok i poszłam otworzyć ledwo przytomna. W drzwiach stało dwóch rosłych typków ubranych na czarno, na szyi mieli odznakę. Przedstawili się, wpuściłam ich i poprowadziłam do salonu.

- Wie pani, co nas tu sprowadza?

- Domyślam się. – Drugi gościu zaczął powierzchownie przeszukiwać mieszkanie.

- Chodzi o pani... Współlokatorkę. Musimy przeszukać mieszkanie i panią przesłuchać.

Zadawali pytania, odpowiadałam zgodnie z prawdą, przy każdej odpowiedzi dodawałam, że nic nie wiedziałam o jej handlu. Na końcu dałam podpis pod zeznaniem i poprosili, bym się stawiła jutro w prokuraturze we Wrocławiu. Dotarło do mnie, że więzienie wcale nie jest końcem świata... A może już traciłam rozum.

Jedyne pytanie, jakie krążyło mi po głowie, to w jakim stopniu Kate była ze mną szczera. Czy jej uczucia były prawdziwe. Musiałam się z nią zobaczyć. Niesamowite, jak człowiek szybko potrafi się stęsknić za drugą osobą. Sprzątnęłam pustą butelkę po wódce i postanowiłam być ogarnięta, myśleć logicznie. Chciałam być silna, ale nie potrafiłam. Nie bez niej. We dwoje stanowiłyśmy jedność, a na samą myśl, że musiałyśmy się rozstać na trochę, byłyśmy chore. Ciekawe, czy przy zaręczynach udawała. Coś nie dawało mi spokoju.

Pieprzyć to wszystko, pomyślałam i wstałam, ruszyłam w stronę drzwi. To była MOJA Kate. Poszłam w stronę niszczejącego przystanku PKS- u bez niczego. A raczej z chęcią walki. Prawie byłam gotowa zabić tego, kto mi teraz przeszkodzi.

Na busa nie musiałam długo czekać, tylko jakieś piętnaście minut. Wrocław był stosunkowo niedaleko, półtorej godziny jazdy stąd. Półtorej godziny do Kate.

Po przyjeździe od razu kupiłam sobie mapę szczegółową Wrocławia. Po tym dotarło do mnie, że nie mogę tak po prostu tam wejść i poprosić o widzenie, potrzebna jest zgoda prokuratora albo sądu. Przeklęłam w myślach. Resztę dnia spędziłam na szukaniu noclegu w dobrej cenie.

Tej nocy źle spałam, byłam jakaś zdenerwowana i jednocześnie się bałam. Nie wiem czego, ale się bałam. Podczas spożywania śniadania na mieście, myślałam, co powiem na zeznaniu. To było straszne uczucie, ale dla dobra Kate musiałam wszystko powiedzieć. Jakie wszystko? Nic nie wiedziałam o jej handlu. Ruszyłam powoli w stronę Prokuratury uważnie studiując mapę. Była trzy ulice dalej od restauracji. Weszłam niepewnie, jakbym to ja miała coś na sumieniu.

„Gdyby coś się stało, pamiętaj, że cię kocham nad życie”, przypomniały mi się słowa Kate. Wtedy chyba nie udawała... Tak bardzo chciałam ją zobaczyć, ale jednocześnie bałam się, że wtedy chęci walki mnie opuszczą i się rozkleję i załamię. Czy coś w tym stylu.

- Przepraszam, pani do kogo? – Zatrzymał mnie jakiś facet, chyba ochroniarz, ubrany w czarny sweter i czarne spodnie, miał plakietkę z imieniem „Marcin”. – Pomóc w czymś?

Tak, załatw mi widzenie z Kate.

- Szukam prokuratora zajmującego się sprawą z ostatnio rozbitym gangiem. – Zmarszczył lekko brwi, myślał nad czymś intensywnie.

- Na drugim piętrze, gabinet pani Rybczak.

- Dziękuję. – Więc poszłam po schodach do góry na drugie piętro, szukając nazwiska na drzwiach. Kiedy na końcu korytarza je znalazłam, niepewnie zapukałam i weszłam. Przy biurku siedziała młoda kobieta, miała na sobie damską marynarkę i białą bluzkę. Odgarniając kasztanowe włosy za ucho spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, mówiąc:

- Zapraszam. Sekretarka za chwilę przyjdzie.

Usiadłam, kobieta coś uzupełniała w papierach. Spojrzałam na uchylone okno, wrosło za nim jakieś drzewo. Po chwili do gabinetu weszła druga kobieta z kubkiem zapewne wypełnionym gorącą kawą. Napiłabym się. Na oko dałabym jej jakieś czterdzieści pięć lat. Ubrana podobnie z tą różnicą, że miała kremową marynarkę i golf. Przywitałyśmy się, po czym zasiadła na swoim miejscu, czyli metr obok pani Rybczak, która odłożyła w tym momencie papierkową robotę na bok i zaczęła przesłuchanie.

- Przyszła pani w sprawie...

- Kate. – Przerwałam jej. Wzięłam głęboki oddech – Przepraszam, nerwy...

- Spokojnie, potrzebuje pani chwilę? – Zapytała z uśmiechem.

- Nie, kontynuujmy. Chcę już mieć to za sobą. – Nastąpiła chwila ciszy, którą przerywało ciche stukanie w klawiaturę sekretarki.

- Dobrze, rozumiem. Też przez to przechodziłam. Więc... co pani wie o handlowaniu przez Kate narkotykami? Skąd się pani o tym dowiedziała? Proszę mi wszystko dokładnie opowiedzieć. Oczywiście zgodnie z prawdą. – Spojrzała na mnie, jej wzrok sięgał mi prawie do samej duszy.

- Wróciłyśmy do domu od mojej ciotki, mówiła, że musi wyjechać na parę miesięcy... A prawdę się dowiedziałam z telewizji.

- Nie podawała szczegółów?

- Po podróży byłam zmęczona i chciałam tylko spać... nie wyciągnęłam od niej większej ilości informacji. Kate to dobry człowiek, nigdy bym jej o takie coś nie podejrzewała... Musiała działać naprawdę dyskretnie, skoro nic nie zauważyłam, a byłyśmy, to znaczy jesteśmy blisko ze sobą.

- Jak bardzo? - To pytanie wydało mi się nadprogramowe.

- W związku. – Nie wydała się zaskoczona, uśmiechnęła się lekko.

- Wie pani coś o jej rodzinie?

- Z matką nie utrzymuje kontaktu, ojciec odszedł wiele lat temu z inną. Ile może za to dostać?

- Do dwunastu lat. Jeśli wcześniej nie była karana, może dostać w zawieszeniu. – Kamień spadł mi z serca. Jeśli jednak by trafiła do więzienia, byłaby to dla nas niezła próba. O ile nie kłamała w kwestii miłości...

Reszta przesłuchania przebiegła spokojniej, mniej się też denerwowałam. Pod koniec zagadałam o widzeniu, powiedziała, że przyjdzie pocztą za kilka dni. Stamtąd poszłam od razu na PKS i przed wieczorem byłam z powrotem w domu. Pozostało mi tylko czekać.

Przez kilka następnych dni sprawdzałam skrzynkę na listy po pięć razy dziennie. Aż siedząc w oknie zauważyłam tak długo wyczekiwanego człowieka w niebieskim stroju, który zmierzał do mojego bloku. Natychmiast zbiegłam.

- Ma pan coś dla mnie? - Zapytałam, podając nazwisko. Listonosz wyglądał na przestraszonego.

- Akurat miałem wrzucać do skrzynki. - Podał mi kopertę. Podziękowałam i wróciłam do mieszkania. Ostrożnie rozcięłam kopertę i zaczęłam czytać. Widzenie pojutrze o jedenastej. Cholera, znowu czekać. Tak długo bez Kate... Wariowałam już bez niej.

Minuta zmieniała się w godzinę, godzina trwała dobę. Głównie piłam, ale dla zabicia czasu i polepszenia humoru. Kate by tego nie pochwalała. Chciałam gdzieś wyjść, oderwać się, ale po chwili traciłam siły. Najgorsze miało dopiero nadejść.

Nastał tak bardzo wyczekiwany przeze mnie dzień odwiedzin Kate. Już o dziesiątej byłam we Wrocławiu. Litościwy strażnik wpuścił mnie o 10.45. Poprowadził korytarzem do sali widzeń, zabrał mi moją kartkę z pismem od prokuratury, mówiąc, bym się po nią zgłosiła, jak będę wychodzić, po czym wskazał mi miejsce przy szybie, obok której wisiała słuchawka. Poszedł do strażnika siedzącego w jednej wielkiej przezroczystej klatce, ten coś powiedział do mikrofonu. Czekałam na Kate, ale tutaj czas się wlókł w nieskończoność. Wpatrywałam się w drewniany blat, podpierając opuszczoną głowę i skubałam jego brzeg paznokciem, dopóki kątem oka nie zauważyłam ruchu za szybą. Spojrzałam - moja ukochana Kate! Wyglądała tak marnie... Podkrążone oczy, nadzwyczaj blada, zmęczony wyraz twarzy... Nic, tylko tulić z żalu. Jak to dobrze, że dzieliła nas szyba, bo zapewne już bym się od niej nie odkleiła. Nawet się nie uśmiechnęła na mój widok. Usiadła naprzeciw mnie. Chwyciłyśmy słuchawki, ja zaczęłam.

- Co ty sobie w ogóle myślałaś? Pieprzony oszust z ciebie. Po co ci to było?! No po cholerę! Jesteś z siebie zadowolona?!

Widząc ją w takim stanie, smutną, dodatkowo nic nie mówiła, tylko słuchała. Co ja zrobiłam... Dobijam ją dodatkowo.

- Przepraszam... - Powiedziałam. - Jak się czujesz? Nie sądzę, żebyś tu dobrze jadła...

- To nie jest twoja sprawa. Nie mieszaj się w to.

- Kate... Zrobię dla ciebie...

- Nie interesuj się moją sprawą. - Powiedziała twardym tonem.

- Zrobię wszystko, żebyś miała jak najmniejszy wyrok. Możesz mieć nawet w zawiasach.

- Oni cię dopadną... Cała reszta. Nie. Mieszaj. Się. W. To.

- Nie mogę patrzeć jak tu się marnujesz. Jesteś wspaniałą osobą, obie o tym wiemy.

- Przestań.

- Spójrz na mnie. - Podniosła pochyloną głowę i spojrzała na mnie swoimi zielonymi tęczówkami. - Kocham cię.

- Wiem. Idź już.

- Kate...

- Zapomnij o mnie... - Wstała.

- Powiedziałam coś źle?

Na to pytanie już nie usłyszałam od niej odpowiedzi. Podszedł strażnik i odprowadził ją, a ja trawiłam ten obraz. Trawiłam wszystko, co powiedziała. Dobra, nie trawiłam, zrobiło mi się słabo. Ledwo wstałam.

Dotarłam jakoś na PKS, może bardziej z konieczności. Zapomnij o mnie? Co to miało być? No i te jej słowa, gdy mówiła, bym o niej zapomniała. Jak, skoro ją kochałam?

Półtora miesiąca później dostałam list z wezwaniem na rozprawę sądową. Byłam nastawiona bojowo, chciałam ją chronić. Poszłam pod podany w wezwaniu numer sali i czekałam na korytarzu. Po chwili zza rogu wyszli dwaj policjanci prowadząc moją ukochaną zakutą w kajdanki. Nawet na mnie nie spojrzała. Usiadła na wyznaczonym dla oskarżonego miejscu, rozpięli jej kajdanki i tyle ją widziałam, zamknęli drzwi. Zostałam na korytarzu i czekałam, aż mnie poproszą do środka. Chwile ciągnęły się w nieskończoność, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana. Wszyscy mnie pocieszali, wspierali, ale najbardziej mama, która teraz siedziała na sali. Ona była ze mną prawie cały czas.

Gdy nadeszła moja kolej, by zeznawać przed sądem, powiedziałam to samo, co w prokuraturze. Sędzia skazał ją na pół roku więzienia. Pół roku! Pół roku bez ukochanej. Bez mojej osobistej heroiny. Byłam załamana, a Kate ani razu na mnie nie spojrzała. Z tego, co zrozumiałam na sali, ona handlowała... By żyło mi się lepiej. Podobno zaciągnęła się na dwa miesiące przez aresztowaniem.

Gdy szłam na przystanek, zatrzymała mnie mama.

- Wrócisz z nami?

Wiedziałam, że się o mnie martwi i że twierdzi, że nie powinnam być teraz sama. Poszłam z nią bez słowa, trawiąc najbliższą przyszłość bez Kate. W sumie, to nie wiedziałam już, co do niej czuję, miałam kompletny mętlik w głowie. Przecież chyba wiedziała, że za takie coś pójdzie siedzieć, zostawiając mnie samą. Chciałam, by to był zły, choć długi sen.

Pierwsze dni po wyroku były najgorsze, jakby na nowo musiałam przyzwyczaić się do życia bez Kate. Chciałam załatwić widzenie, ale okazało się, że ona nie wyraziła zgody na żadne odwiedziny, bez względu na osobę. W tamtym momencie naprawdę sądziłam, że się mną tylko zabawiała, a to trochę zabolało. Może nawet wpadłam w małą depresję. Mama poradziła mi, bym znalazła sobie kogoś nowego. Posłuchałam jej, choć serce nie popierało tej decyzji. Mimo wszelkich starań, ogłoszeń matrymonialnych na Internecie, nie znalazłam żadnej odpowiedniej dla mnie kobiety. Bo żadna z nich nie była Kate. Żadna z nich jej nie dorównywała. Byłam skazana na życie w samotności, czekając, aż odsiedzi swoje pół roku.

Był koniec marca, niezbyt ładna pogoda. Siedziałam w swoim mieszkaniu i kończyłam obiad. Z myśli o tym, jak spędzę następny dzień, wyrwało mnie czyjeś wołanie za oknem, ktoś wykrzykiwał moje imię. Zerknęłam z ciekawości, może to jednak do sąsiadki z parteru, miała tak samo na imię. Wszystko byłoby w porządku... Ale to była Kate. Uczucia wróciły z podwójną siłą, wspomnienia również. Wróciła w wielkim stylu siedząc w dorożce, którą ciągnęły dwa piękne białe konie, za woźnicą. Ona sama była ubrana elegancko, nawet miała kapelusz. Cała Kate... Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Zdałam sobie sprawę, jak cholernie za nią tęskniłam. Pomachała mi, więc otworzyłam okno.

- Co ty tu robisz?!

- Zejdź, proszę, pogadajmy... Jesteś miłością mojego życia i nic tego nie zmieni, nawet upływ czasu!

Tym mnie przekonała. Zeszłam... nie, zbiegłam modląc się w duchu, by nie znikła, by to nie był sen.

Siedziała i czekała na mnie z uśmiechem. Nie myśląc wiele, usiadłam obok niej i dorożka ruszyła.

- Kochanie... Mam ci tak wiele do powiedzenia, że nawet nie wiem, od czego zacząć. – Zaczęła.

- Może po prostu powiedz mi prawdę...? Zabawiałaś się mną? Byłam dla ciebie tylko...

- Nie! – Przerwała mi. – Nigdy. Wszystko, co robiłam, robiłam z myślą o tobie, o naszej lepszej wspólnej przyszłości... Za zwykłą pracę w pizzerii niewiele bym dostała. Gdyby nas wtedy nie złapali... Myślałabyś, że jestem gdzieś indziej, zapewne byś się nie domyśliła, co robiłam i kim byłam.

- A jeśli znalazłam sobie kogoś? Myślisz, że tyle czasu nie zmieniło mnie i twoich uczuć do mnie?

- Nie. – I miała rację. Chwyciła mnie za dłoń – Wtedy nie miałabyś na palcu pierścionka zaręczynowego. – Dobra, wygrała. Akurat o tym nie myślałam.

- I sądzisz, że te wszystkie zakazy odwiedzin... Co to, kurwa, miało być? – Westchnęła.

- Ten gang... Zastraszali mnie. Mówili, że cię dopadną. Musiałam cię jakoś chronić, nie mogli wiedzieć, jak wyglądasz. Nie mogli nic o tobie wiedzieć. Twierdzili, że wpadli przeze mnie i ukarzą mnie robiąc ci krzywdę, to wszystko.

- Kate... to dla mnie trudne.

- Po prostu wróć do mnie...

- Przecież nie odeszłam. – Uśmiechnęłam się, ona po chwili też. Tak cholernie mi brakowało jej uśmiechu.

- Jeśli jednak nie czujesz się gotowa., poczekam. Ale niezmiernie się cieszę, że cię widzę, że cię mogę dotknąć. To przynajmniej nie jest sen, jesteś prawdziwa. – Dotknęła mojego policzka. Już prawie zapomniałam, jak potrafi czarować. – Nie oczekuję, że niemal od razu mnie wpuścisz do swojego mieszkania i będziemy żyć jakby nic się nie stało. Rozumiem ciebie, twoje obawy, ale postaram się już ciebie nie ranić. Masz moje słowo. O ile ono jeszcze coś dla ciebie znaczy.

- To jest nasze mieszkanie. Nie MOJE. Gdybyś nawet przyszła w środku nocy, nie wygoniłabym cię, dobrze o tym wiesz. I twoje słowo wiele dla mnie znaczy... Ale odpowiedz mi na jedno pytanie.

- Tak?

- Skąd wytrzasnęłaś dorożkę i ten strój? – Zaśmiała się.

- Chciałam przykuć twoją uwagę. Byś chociaż na chwilę na mnie spojrzała. A, no i wiem, że lubisz konie...

- Tęskniłam, wiesz?

- Wiem, ja też.

Nie miałam sił by walczyć ze sobą i mówić nieprawdę, oddałam stery uczuciom, za bardzo kochałam Kate. Oparłam się o jej ramię, poczułam jakąś ulgę, gdy mnie objęła ręką. Tak, nareszcie czułam się kompletna. Jadąc dorożką przez miasto, obejmowana przez ukochaną, mogłam nareszcie pozwolić sobie na uśmiech. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzeba. Moje szczęście siedziało przy mnie.

17,718
9.66/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.66/10 (18 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (12)

MarySue · 18 listopada 2015

0
0
plim plum plam, tada diiii- słysze sentymentalne skrzypeczki w tle. Słodko, że się przykleić można 🙂 naiwnie, i w ogóle, ale mimo wszystko... lubię happy endy....

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

paty_128 · Autor · 18 listopada 2015

0
0
Ty poczekaj na noc poślubną 😀

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MarySue · 18 listopada 2015

0
0
Weź mnie dziecko nie strasz, moje stare serce może takiej dawki cukru nie wytrzymac i będziesz miała Ciotkę Mary na sumieniu... Chociaz mnie też sie zdarzyło popełnic Happy End...
Ale staram się za często tego nie robić 😛

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

bezimienny · 18 listopada 2015

0
0
No i kolejna seria opowiadań Patrycjo. Tylko tak dalej. Tutaj cukier lukier, ale wiem co szykujesz dalej

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

paty_128 · Autor · 18 listopada 2015

0
0
Tam nie będzie cukru

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

paty_128 · Autor · 18 listopada 2015

0
0
Skąd wiesz?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

nobody · 18 listopada 2015

0
0
W koncu *.* Tylko czekać na więcej

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tina · 18 listopada 2015

0
0
Super podobalo mi się w 100% gratuluje

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Vron · 2 grudnia 2015

0
-2
.... -nie może pisać, rzyga tęczą-
No, dobra. Przebrnąłem. -wyciera usta rękawem- To teraz uwagi:
1. Czy we Wrocławskim więzieniu widzenie serio jest przez szybę? Z tego co wiem w większości więzień jest sala, w której osoby się spotykają. No chyba, że Kate była tak niesłychanie groźnym przestępcą? (Nie bijcie, mogę się mylić, to tylko takie pytanie.)
2. Psychika postaci minimalnie bardziej bardziej rozwinięta, ale to wciąż za mało.
3.

Chciałam, by to był zły, choć długi sen.


Co? Rozumiem, że chciałaś powiedzieć, że wolałaby, żeby to był sen. Długi koszmar, ale wciąż tylko sen, tak? "Choć" jako spójnik tutaj nie pasuje w takim przypadku.

Tyle.
p.s. Jeżeli na punkt pierwszy chciałabyś odpowiedzieć tekstem "to tylko opowiadanie, ale nie opis więzienia Wrocławskiego" to lepiej tego nie rób, bo MarySue gotowa nam tu wykitować od kolejnego takiego stwierdzenia, a chyba nie chcielibyśmy mieć jej na sumieniu, prawda? 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MarySue · 2 grudnia 2015

0
0
@Vren dziękuję za wzruszającą troskę 🙂 Dla mnie nie ma "tylko opowiadań", do znudzenia powtarzam, że jeśli coś robimy, to róbmy to dobrze. Nikt nie rodzi się doskonały, a wrodzone zdolności można i należy udoskonalać. Ale Paty mnie nie słucha...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

paty_128 · Autor · 3 grudnia 2015

0
0
na serio będziemy się spierać o szybę?
nic dziś nie zedytuję, matka ma cholerne ciśnienie na mnie z laptopem. Odwala jej i tyle, więc starczy mi czasu tylko na taki komentarz

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Vron · 6 grudnia 2015

0
0
Ależ ja nie chcę się o nic spierać. Tylko wyraziłem swoje zaciekawienie tym faktem. Napisałem przecież, że mogę się mylić.
Ale generalnie chodzi o to, że jak już podajesz konkretne nazwy i umieszczasz historię w konkretnym punkcie czy czasie z naszego świata, to czytelnik oczekuje (a przynajmniej ja), że wszystko będzie na swoim miejscu.
Z książek można się wiele dowiedzieć o rzeczach, o których tak naprawdę wcale nie opowiadają. O konstrukcji katapulty, bądź trebusza na przykład. Jakby opisy temu podobne były błędne, zapewne niewiele osób zdałoby sobie z tego sprawę, ale znawca byłby zażenowany.
Dobry tekst nie powinien mieć takich błędów.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Opowiadania o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.