Ilustracja: Shvets Production

Na górze róże, na dole... na górze... Nie mogę się skupić, chodźmy się (III) Ruchać

20 września 2021

1 godz 5 min

Część trzecia.

Słowniczek na końcu, forma nijaka celowo, informacja zwrotna w postaci oceny i/lub komentarza (ech, już wiem, co czują youtuberzy) zawsze mile widziana. (;

Miał to być koniec zakładanego "jednostrzałowca" erotycznego, ale postacie zaczęły do mnie mówić, więc teoretyczne będzie ciąg dalszy. Kiedy? Tego nie wiem. Im bardziej zagłębiam się w tę historię tym więcej roi się fabuły. Zdecydowanie zbyt rozbudowanej jak na czystego erotyka. Dlatego kolejne partie będą pewnie bardziej w typie części pierwszej. Jeśli w ogóle uda mi się to ogarnąć i sensownie poukładać.

Miłej lektury.

Chwilę trwały tak, głęboko wpatrując się w siebie.

Jordan dość szybko pojęła znaczenie wydanego oświadczenia. Nir dała jej do zrozumienia, że otworzyła się na nią całkowicie. Wampirzyca była niemal pewna, że mogłaby bez problemu wejść teraz do jej umysłu i przeszukać go wzdłuż, wszerz, w górę i w dół i we wszystkie inne możliwe sposoby. Wiedziała jednak również, co by tam znalazła. Wiedziała, bo schwytana przez nią istota emanowała tym na wszystkie strony. I nie liczyło się już nic innego.

 

Kocham cię.

 

I nie; bynajmniej nie było to jakieś dozgonne, miłosne wyznanie. Ani bezmyślne zauroczenie. Nie.

To była decyzja. Decyzja, którą dziewczyna świadomie podjęła.

Zdecydowała się, że zaakceptuje Jordan taką, jaka była. I zdecydowała, że samodzielnie też pokaże jej się taką, jaką jest.

Oddała jej się. W pełni.

 

Może to właśnie dlatego dziki uśmiech wpełzający na twarz wampirzycy nie przestraszył unieruchomionej postaci.

„Posiądę i pożrę twoją Duszę” pomyślała kobieta z nieokiełznanym zadowoleniem i wpiła się ustami w jej usta. Całowała szybko i mocno. Wszelako oderwała się od niej po chwili i wniebowzięta skierowała się ku jej tylnym partiom.

~~

Ha ha. Już ją masz, Jordan. Stałaś się właśnie jej częścią. Nici z podjadania.

~~

Cała ta sytuacja była dość urocza, ale nieco zbyt patetyczna. Toteż Jordan postanowiła przekierować wydarzenia na nieco inny tor, a wpatrywanie się w wypięty i zaorany podchodzącymi krwią pręgami tyłek mocno sprawę ułatwiało. Zdecydowanie przeważało szalę na korzyść seksu, miast duchowego połączenia i wzniosłych stanów nirwany.

Ciemnowłosa przygryzła wargę i sięgnęła po rzucony na łóżko szklany korek. Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem i wpadła na słodki pomysł przetestowania bezwstydności Słońca.

Rozpromieniona, jeszcze raz znalazła się przed zanurzoną we włosach twarzą. Coraz bardziej rudych (bo schnących). Z czułością niemal odgarnęła niesforne kosmyki, po czym kiwnęła porozumiewawczo.

Widziała, że Nir załapała kontekst. Jej wzrok poważniał z każdym przerzuceniem ze szkła, na trzymającą je właścicielkę.

— Otwórz — powiedziała, zachwycona reakcją.

Młoda wahała się chwilę. Lekko poruszała ustami, zupełnie, jak gdyby chciała zaprotestować.

— Już? — niewinnie zdziwiła się Jordan. — A przed momentem tak mnie zapewniałaś o swoim oddaniu — wypomniała. — Och, wzięcie do buzi szklanego pluga z pewnością  j e s t  w twojej mocy — przedrzeźniała ją.

Na to dziewczyna nie wytrzymała i zaśmiała się. Z rozbawieniem i niedowierzaniem pokręciła głową. Przygryzła dolną wargę i znów spojrzała kobiecie w oczy.

— No już, otwieraj, bo chcę ci to wsadzić w inne miejsca — ponagliła. — Trzeba zadbać, by było czyste.

W zaskoczeniu nagłą zmianą tonu i podejścia, Słońce uniosło brwi najwyżej jak mogło.

— Nawilżać nie musisz. Ścieka z ciebie wystarczająco z drugiej strony.

Rudzielec aż się zapowietrzył. I mimowolnie, w szoku, rozdziawił gębę, co Jordan od razu wykorzystała i wpakowała tam zabawkę. Nir chciała cofnąć głowę, ale druga ręka wampirzycy twardo blokowała jej potylicę.

— A, a, a. Najpierw dokładnie to wyliż. Dopiero potem będziemy wyciągać.

Wyczuliła słuch, dzięki czemu była w pełni świadoma nagle przyspieszającego serca uległej. W następstwie zaczął pojawiać się maślany wzrok i lekki rumieniec.

— O. Widzisz. Już coraz lepiej reagujesz — pochwaliła.  — Ciekawe… Zawsze tak na ciebie działa smak własnego tyłka?

Młoda zamarła na chwilę. Jordan niebezpiecznie docierała do granicy jej psychicznego komfortu. Uważne i nieco zaalarmowane spojrzenie było dokładnie tym, czego jej pani chciała.

— No proszę. A przed chwilą byłaś taka bezwstydna — zauważyła lekko. — A teraz nawet potrafisz się rumienić. Hokus pokus czary mary: naprawione – skwitowała i celowo wcisnęła szkło nieco głębiej. Dziewczyna, spodziewanie, chciała się zaśmiać, ale przez to tylko się zakrztusiła.

Jordan pokręciła głową i cmoknęła z udawaną dezaprobatą. Ale wyciągnęła przedmiot z jej ust.

Kucnęła przy łóżku i ułożyła twarz na jego brzegu. Delikatnie ujęła policzek Nir i uśmiechnęła się czule.

— Nie martw się. Przekroczymy granicę tej twojej pewności ponownie. Zakopiemy tę dosadną samoświadomość głęboko, głęboooko pod warstwą zmieszania i niepewności. Kontrolę nad twoim ciałem i umysłem będę sprawować ja, nie ty. A twoje oddanie mi, nie będzie podlegało najmniejszej dyskusji. Będziesz moja nie dlatego, że się na to zgodziłaś, ale dlatego, że ja tak postanowiłam.

Szeroko rozwarte, szczenięce oczy wróciły. Rozmarzony i skołowany wzrok jasno dawał do zrozumienia, że Jordan po raz kolejny trafiła w sedno.

Zachwycała się momencik efektem swoich działań, po czym wstała, śledzona wlepionym w nią zauroczonym spojrzeniem.

— No. Komu w drogę, temu… w dupę? — dokończyła porozumiewawczo, rzucając okiem na wciąż wilgotny, spoczywający w dłoni korek. Drugą ręką kolejny już raz chwyciła Słońce pod brodę. — Nie będę cię już kneblować. Jest jeszcze duuużo rzeczy, które dziś weźmiesz dla mnie do buzi — oświadczyła, przesuwając kciukiem po dolnej wardze. Rumieniec się zwiększył. Tego oczekiwała.

— Ale zasada wciąż obowiązuje — przypomniała twardo. — Jak mi się świadomie odezwiesz nieproszona, to cię zostawię. — Celowo dodała wstawkę o świadomych odzywkach. Nie chciała blokować jej niekontrolowanych instynktów, bo gdyby dziewczyna nie wytrzymała, później to ona musiałaby dotrzymać słowa i zrezygnować z zabawy. — Wyjdę na polowanie i przelecę pierwszego lepszego człowieka. A ty będziesz się tu kisić, związana — pogroziła dla lepszego efektu.

Dziewczyna posmutniała nieco. Przełknęła nerwowo. Jordan schyliła się i pocałowała ją w czoło.

— Więc się pilnuj — wyszeptała we włosy. Prostując się, puściła jej oczko i cmoknęła psotnie.

~~

Facepalm* za facepalmem. Niby. Niby to wszystko takie kiczowate… A czuję, jak mi ścieka po nogach. Bożu! Ona to wszystko widzi przecież… Kryję twarz w pościeli. Czuję, jak buzuje mi krew. Jak napływa do głowy. Dobrze, że już poszła, bo pewnie jestem czerwone jak burak.

O co chodzi z ta nagłą zmianą? Przecież…

— Czeka nas bardzo długa noc, Słoneczko — słyszę zza pleców. — Masz całkiem sporo kar jeszcze do odebrania – i zaraz po tych słowach bezceremonialnie wciska mi coś w cipkę. Obstawiam tego pluga. Wierci nim chwilę, czym sprawia mi zdecydowanie więcej przyjemności, niż mi się wydawało, że może. Ale wyciąga go szybko.

Dzięki bogom. Ale byłby przypał z takim orgazmem natychmiastowym…

Zaraz jednak czuję na sobie jej palce. Otwartą dłonią wykonuje ten sam gest, co poprzednio już. Przesuwa z przodu na tył. Tylko tym razem z mocniejszym naciskiem. Dochodzi do mnie, ze ślizga się tam bez najmniejszych problemów, chociaż wcześniej nie dotykała mnie zbyt wiele.

Ruch i tym razem kończy się na odbycie. Nic nowego. Zaraz po tym czuję napór szkła. Nie uciekam już, bo i nie mam jak. No trudno. Rób co chcesz. I tak koniec końców zrobisz ze mną co zechcesz.

Ponownie robi kilka podejść. Lecz jej cierpliwość znacznie się zmniejszyła. Za trzecim razem już wciska zabawkę do końca. Staram się nie spinać, ale ciało samo reaguje. Nic to jednakowoż nie zmienia.

Po chwili czuję lekką ulgę, kiedy najszersza część znika we mnie i już nie rozciąga tak zwieraczy. Dziwne uczucie. Ale całkiem… przyjemne? Neutralne chyba. Jeśli o samo odczucie chodzi. Bo to, co dodatkowo wywołuje w mojej głowie to już inna sprawa.

To w sumie dość upokarzające. Cała ta sytuacja ogólnie. Ale fakt, że właśnie wcisnęła mi coś w tyłek… A niby nie mam dumy, ech.

— To teraz przejdziemy jeszcze do kary za ubiegłą noc — słyszę, jak staje przy rogu łózka. Kątem oka dostrzegam, że w ręce trzyma już nie palcat, a ciemny, skórzany pasek.

Skąd ona wyciąga te wszystkie rzeczy?

Kolejne ciosy spadające na i tak już bolące pośladki, po raz kolejny wyzwalają we mnie te dziwne odczucia. Znów kotłuje mi się w podbrzuszu. Tylko tym razem, kiedy się spinam, czuję jeszcze opór w dupie. Dziwne. Bardzo dziwne.

Z każdym następnym świstem i klapnięciem zapadam się coraz bardziej i bardziej w ten osobliwy, wręcz hipnotyczny stan. Przestaje istnieć moja praca, moja rodzina, moi znajomi… Znika moje mieszkanie, zwierzęta, problemy… Myśli powoli zaczynają przepełniać cielesne odczucia. Ucisk w nadgarstkach. Zapadam się. Wżynające się w kostki liny. Odpływam. Pulsowanie i mrowienie w pośladkach. Dryfuję.

Czuję ból. Ale wiem, że ona tam jest. A to daje mi niebywałą przyjemność. Czuję. Tak dużo czuję.

Można by powiedzieć, że przestaję istnieć. Ale to nie prawda. Ja zaczynam istnieć. Tu i teraz. Tylko.

Tylko dla niej.

Jordan wypełnia cały mój umysł. Przenika przez całe moje ciało.

Więcej.

Tak bardzo pragnę jej więcej…

~~

Widok skupiającej się na przetrwaniu dziewczyny upajał. Jordan chłonęła zmianę w jej zachowaniu z każdym westchnięciem. Bo nawet sposób, w który karana wstrzymywała powietrze stawał się inny z każdym nowym ciosem. Jej ręce zaciskały się mimowolnie na pościeli. Ciało wiło się, napinało i rozluźniało. Oddech stawał się coraz stabilniej niestabilny. Szybki, głęboki, płytki, wstrzymywany, wypuszczany…

Nie jęczała zbytnio. Czasem tylko, kiedy Jordan niespodziewanie silnie wycelowała w mocno obite lub wrażliwe miejsce. Wtedy wypuszczała powietrze z charakterystycznym, głośnym spięciem brzucha.

Jordan ogromnie chciała jej dotknąć. Chciała ją posiąść. Całą. Taką bezbronną i skupioną, jak teraz. Czując, jak wilgotno ma między nogami, po raz pierwszy w swoim długim życiu żałowała, że nie posiada prawdziwego penisa. Takiego, który byłby w pełni jej częścią, którym mogłaby wypełnić dziewczynę i sprawić niczym niezakłóconą przyjemność im obu. Teraz pojęła, jak niepowtarzalne mogłoby to być. I zrozumiała, a przynajmniej zakładała, że zrozumiała, czemu mężczyźni tak się tym szczycą i cieszą.

Lecz istniały na to też inne sposoby.

Najpierw jednakowoż planowała rozgrzać dziewczynę go granic możliwości. Siebie również.

Przeszła więc za niewolnicę i skierowała uderzenia na jej plecy. Z rozkoszą przyglądała się, jak młoda znosi coraz to mocniejsze razy. I jak jej dłonie wciąż nie zaciskają się w symbol bezpieczeństwa. Fakt, że była w stanie wytrzymać tak liczebną i tak silną dawkę przemocy przyprawiał Jordan o dodatkową satysfakcją. I gdyby kobieta nie była wciąż lekko głodna, najpewniej sprawdziłaby, czy Nir zniesie całą jej siłę. Czy tak, jak się bezsłownie zarzekała, udźwignie całe jej jestestwo i nie wymięknie.

Miała wrażenie, że tak. Wiedziała jednak, że wiązałoby się to z krwawymi ranami, a nawet teraz, czując czerwieniące się ciało, ciężko było utrzymać zęby na wodzy.

Po raz kolejny zawrzało jej między nogami na samą myśl, że nie musiałaby się przy Nir powstrzymywać. Że mogłaby być całkowicie sobą i… dziewczyna byłaby w stanie nie tylko to przetrwać, ale jeszcze się tym cieszyć.

Nie mogła dłużej czekać. Przylgnęła biodrami do jej bioder. Nachyliła się i całą sobą przywarła do jej rozgrzanego ciała. Jedną dłonią błądziła po nim, chwytała za piersi. Mocno, pożądliwie. Drugą, zarzuciła na jej szyję pętlę z pasa, którym przed chwilą bezlitośnie chłostała jej plecy.

Oddech dziewczyny był głośny. Usta lekko rozchylone, co chwila przygryzana dolna warga. Kiedy ścisnęła lekko jej sutek, wyrwało się z nich ciche jęknięcie.

Z satysfakcją wyprostowała się, trzymając za końcówkę pasa. Pociągnęła lekko, czym zacisnęła pętlę. Ciało zdominowanego podrostka falowało pod nią zniecierpliwione. Ręce i nogi co rusz napinały węzły, starając się wydostać, szukając dotyku.

Z lubieżną czułością wsunęła dwa palce w jej wnętrze. Ciasno. Niemal dziewiczo wręcz. Na tę myśl rozmarzyła się i zaczęła powoli, leniwie nimi poruszać. Kciuk przeniosła między pośladki i co chwila trącała wystającą z pomiędzy nich szklaną końcówką.  Biodra dziewczyny rwały się do kontaktu. Pragnęły jej. Więcej.

Oddech stał się jeszcze głośniejszy. Spragniony.

Połączyła więc ruch palców ze swoimi biodrami. Pociągnęła mocniej za pasek, czym zmusiła małolatę do odchylenia głowy. Nir, wyrwana z własnego świata na chwilę otworzyła oczy. W amoku spojrzała w tył, a jej zamglony wzrok podziałał na Jordan mocniej, niż cokolwiek innego. Wciąż ospale poruszając wciśniętą miedzy ich ciała dłonią, nachyliła się lekko. Pragnęła być bliżej. Pragnęła, by młoda dokładnie wiedziała, do kogo należy. Kto jest sprawcą tego wszystkiego, co czuła.

Puściła pasek, a zamiast tego przełożyła rękę pod jej ramieniem i chwyciła za gardło. Co rusz w losowych miejscach styku ich ciał Jordan odczuwała energetyczne impulsy. Jakby się elektryzowały. Ale przyjemnie, ciepło. Cieszyła się, że wcześniej rozpięła koszulę. Mogła teraz pełniej obcować ze Słońcem. Zanurzyła nos we włosach na karku, podgryzała i całowała.

Przyspieszyła ruch palców i bioder. Przesunęła usta bliżej ucha.

— Jesteś moja — powiedziała władczo i szarpnęła zębami jej małżowinę.

Z ust dziewczyny wyrwał się cichy skowyt przyjemności.

Nie musiała już więcej przyspieszać. Wystarczyło kilka ruchów, a zwijające się pod nią ciało zadrżało. Spinało się w spazmach rozkoszy i kotłowało, nie potrafiąc nad sobą zapanować.

Widok i zapach tak głębokiego spełnienia poruszył i Jordan. Z trudem opanowała wysuwające się kły. Zamiast wbijać się po krew, jedynie mocno przygryzła jej skórę nad obojczykiem. I doszła. Od samego patrzenia. Od samej świadomości, że to ona jest sprawcą tego widoku. Wystarczył jedynie ruch bioder i rozchodzące się po jej ciele impulsy światła. Bo takie miała wrażenie. Jakby to światło ją zasilało.

Nie wychodziła z dziewczyny. Zamiast tego lekko naciskała na ścianki jej wnętrza, czym przedłużała zalewającą ją błogość. Swoją również. Chciała, żeby to trwało wiecznie.

Miewała już orgazmy czyste, bezdotykowe, ale ten był zupełnie inny. Kurczące się na jej palcach mięśnie z każdym ściśnięciem wpompowywały w jej ciało czystą ekstazę. A tańczące między skórą iskierki rozprowadzały upojenie po całym organizmie.

Chciała, by pierwszy tej nocy orgazm Nir był jej. Tylko jej. By mogła go doświadczyć całkowicie i by sprawiła go całkiem sama. Udało się.

 

Chwilę jeszcze łapały oddech. Aczkolwiek póki Jordan trzymała w niej palce, smarkula nie była w stanie opanować drżenia. Co chwila wstrząsały nią gwałtowne skurcze.

Jej pani delektowała się tym widokiem, ale w końcu wysunęła rękę spomiędzy jej ud. Uśmiechnęła się frywolnie i pocałowała uległą w policzek.

— No proszę. Wystarczyło kilka ruchów. Mówiłaś, że chciałaś zapewnić, jak bardzo mnie pragniesz, tak? — zagadnęła drwiąco. — No dobrze. Już wiem. Ale następnym razem, mam nadzieję, na nieco dłuższą zabawę — rzuciła. Chwytając za żuchwę rozbawionej twarzy przekrzywiła ją i pocałowała namiętnie. Odstępując, mruknęła z zadowoleniem, ale zaraz klepnęła rudzielca w policzek.

— Ten jeden raz ci daruję. Ale nie waż mi się więcej dochodzić bez pozwolenia. Bo się zezłoszczę — pogroziła palcem, na co młoda, roześmiana, ale i lekko zawstydzona, schowała głowę w pościel.

— Jakbym miała na to jakikolwiek wpływ… — bąknęła w materac.

— Co tam znowu mamroczesz? — chwyciła ją za włosy i szarpnęła w tył.

— Nic, pani. Po prostu wątpię, bym umiała się powstrzymać, kiedy mnie tak dotykasz…

~~

Co? Czy ja to tak na głos? Bożuuu… Teraz, jakbyś się przydał, to cię nie ma, wstydzie! Dlaczego u licha pozwalasz mi mówić takie rzeczy?!

~~

Jordan nigdy nie wątpiła w swoje umiejętności, ale bądźmy szczerzy, pochwał nigdy nie było jej za wiele. Rumieniec, jaki pojawił się na twarzy podlotka zaraz po tych słowach, tylko spotęgował uczucie rozanielenia.

— No cóż — zmusiła się do utrzymania poważnego tonu — będziemy próbować. W końcu się nauczysz — sięgnęła po strap-ona z niewielkim, sztucznym prąciem i założyła na siebie. Weszła kolanami na łóżko i podsunęła dziewczynie pod usta. — A teraz masz. Zamiast ze mną dyskutować, zajmij się czymś pożytecznym.

I nakierowała głowę małolaty na sterczącego członka.

 

Po chwili zabaw oralnych Jordan po raz kolejny stanęła za swoją niewolnicą i zaczęła bawić się jej tyłkiem. Chwilę wkładała i wyciągała szklany korek, rozluźniając anus przed wciśnięciem tam świeżo założonego fallusa.

Ruda nie oponowała już tak, jak wcześniej, lecz gdy jej pani zaczęła ją ostro posuwać, minę miała nietęgą. Jordan natomiast rozpływała się z zadowolenia. A najbardziej z faktu, że pozwalała sobie na co raz więcej, a Nir wciąż dzielnie sobie radziła. Mimo, że przy ostatnich pchnięciach nieco się zapomniała i wykonała je zdecydowanie szybciej, niż człowiek byłby w stanie, to rudzielec nawet nie pomyślał o wykonaniu stopującego gestu.

Rżnęła ją więc coraz mocniej i szybciej. I tak, jak dziewczyna zatracała się w swojej roli uległej, tak Jordan coraz więcej czerpała z roli dominującej. Mechanicznie już spoglądała na dłonie posuwanej bez opamiętania ofiary. Chciała więcej. Szybciej i mocniej. Pragnęła ją posiąść całą. Na wszelkie możliwe sposoby.

Zaalarmowało ją charakterystycznie skręcające się ciało małolaty. Była blisko. Jej kołyszące się biodra jasno dawały do zrozumienia, co zaraz się wydarzy. Wampirzyca zwolniła więc.

— Ani mi się waż dochodzić — ostrzegła i wyszła z niej całkiem. Rozchyliła jej pośladki i z uśmiechem przyglądała się pulsującej i zaczerwienionej dziurce.

— A tak się wcześniej wzbraniałaś… — mówiła, po raz kolejny nakierowując tam sztucznego członka. Co rusz wchodząc w nią głęboko i wychodząc całkowicie. — A tu proszę. Niemal szczytowałaś przez sam anal — dla podkreślenie wlepiła jej mocnego klapsa.

Niewiarygodnie podobało jej się z tym młokosem. To, na ile mogła sobie pozwolić już przy ich pierwszym spotkaniu zapowiadało całkiem ciekawą przyszłość.

Po chwili leniwego nabijania uległej na zabawkę odstąpiła, by przejść do dalszych punktów programu. A miała ich coraz więcej. Po każdym jęknięciu, po przekroczeniu kolejnej granicy, po posunięciu się (i młodej, heh) dalej… Mnożyły się w jej głowie, wyskakując jak grzyby po deszczu.

 

Pieprzyły się jeszcze na wiele sposobów, a i w wielu pozycjach, bo Jordan w końcu zapragnęła widzieć twarz dziewczyny. I chciała, żeby ona widziała ją.

Dlatego też po zmianie fallusa na większego i oralnym przygotowaniu na niego, ciemnowłosa w kilku sekund odwiązała kończyny Nir, po czym podniosła ją i rzuciła na plecy. Władczym gestem rozsunęła jej złączone uda i zawisła nad nią, unieruchamiając ręce nad głową. Jedną dłonią trzymała jej wciąż obwiązane nadgarstki, a drugą nakierowała strap-ona na jej spragnione wnętrze.

Czując wsuwającego się w nią sztucznego penisa młoda westchnęła głośno i odwróciła głowę w bok. Zamknęła oczy i mocno przygryzła wargę. Szybki i nieregularny oddech palił jej skórę na ramieniu, za którym starała się ukryć twarz.

Jordan uśmiechnęła się, ale nie mogła na to pozwolić. Przesuwając dłoń z krocza ku górze szczypnęła jej sutki.

— Patrz na mnie — rozkazała cichym, ale stanowczym głosem.

Brak reakcji poskutkował mocniejszym pociągnięciem za sutek, a w końcu i mechanicznym odwróceniem jej głowy.

W oczach Nir kobieta mogła dostrzec zdezorientowanie. Młoda najwyraźniej nie rozumiała, czemu jej się oberwało. Była na tak głębokich wodach uległości, że najpewniej nie usłyszała polecenia.

— Mówiłam, żebyś na mnie patrzyła — powtórzyła Jordan.

To było zrozumiałe. To usłyszała. Wlepiła więc w nią te swoje maślane, szczenięce oczy. I patrzyła, zauroczona.

A Jordan posuwała ją jeszcze długo. Łapiąca za gardło, za włosy, okładając jej ciało to dłonią, to palcatem. Całując po szyi i ze wszystkich sił powstrzymując się, by nie wbić w nią kłów. A dziewczyna oddawała się chętnie. Mimo, że w każdym chyba możliwym miejscu jej skóra nabrała już soczyście różowych kolorów. Mimo, że więzy z pewnością wpijały się w nią nieprzyjemnie. Jordan widziała obtarcia przy kostkach i przy kościach biodrowych. Lecz rudej zdawało się to nie przeszkadzać. Z lubością przyjmowała każdy kolejny dotyk. I odpływała. Coraz dalej i dalej, całkowicie podporządkowując się woli swej pani.

Nie uśmiechała się już. Nie wywracała oczami. Nie protestowała. Z jej twarzy nie schodził natomiast ten wyczekujący i oczarowany wyraz. Wyraz, który stawiał Jordan na najwyższym możliwym miejscu. Na piedestale, z którego mogła robić wszystko, co jej się tylko zachciało.

Wampirzyca nie była w stanie dłużej się powstrzymywać. Obnażyła kły.

— Chcę cię jeszcze raz skosztować — powiedziała i odczekała chwilę, dając jej czas na sprzeciw. Nie nastąpił, więc nie zwalniając ruchów bioder przyssała się do jej szyi. Wgryzła się prosto w arterię i pociągnęła, tak smakowity i wyczekany nektar życia. Obiecała sobie tylko kilka łyków, by nie przeciążyć swojej ofiary, przez co teraz wyklinała się wściekle.

Każde pociągnięcie przepełniało jej organizm czystym światłem. Miała wrażenie, jakby podłączyła się do jakiejś magicznej aparatury życia. Delektowała się nawet pojedynczymi kroplami, nie chcąc uronić ani jednej, z tak wspaniałego źródła. 

Podekscytowana nie zauważyła, kiedy jej ruchy przyspieszyły. Kiedy zaczęła pieprzyć dziewczynę używając swoich mocy, miast wyłącznie ludzkiej siły.

Brana postać znów poczęła wić się w ten zwiastujący spełnienie sposób. Oddech znów przyspieszył, skóra tańczyła i drżała w rytm spinanych mięśni.

— Ani mi się waż — warknęła Jordan odrywając się od jej szyi, przechodząc ku gorącym, lekko rozchylonych oddechem wargom. — Jeszcze nie — mruknęła, wodząc palcami po linii żuchwy. Drocząc się z nią.

Zwolniła trochę. Uspokoiła się, bo dziewczyna zaczęła się skręcać i wyginać. Uciekać od jej dotyku.

Jordan wpiła się w końcu w jej usta. Całując, wolno kręciła biodrami, prowadząc dziewczynę na skraj szaleństwa. Po chwili upojnych, spragnionych pocałunków, kobieta wyprostowała się, nonszalancko zarzucając włosami. Chwyciła nogi Nir i uniosła je do góry. Założyła sobie na ramiona i przycisnęła ją do łóżka swoim ciężarem. Wbijała się coraz głębiej i mocniej. Znów przyspieszyła. Chwyciła za końcówkę pasa, którego nigdy młodej nie zdjęła. Pociągnęła, zaciskając mocno. Drugą ręką ściskała na zmianę jej młodzieńcze piersi.

— Teraz już możesz — pozwoliła, po czym przyspieszyła nie tylko ruch przód tył, ale jeszcze okrężny.

Na chwilę wyszła z niej całkiem by zaraz wbić się z pełnym impetem. W głowie szumiała jej krew dziewczyny. Miała wrażenie, jakby się lekko upiła. Kiedy na nią spoglądała, tak braną, związaną, bezbronną i oddaną, czuła się niesamowicie dobrze. A kiedy ujrzała, jak pod wpływem jej ruchów dochodzi po raz kolejny, upijała się jeszcze bardziej.

I nie przestawała. Nie zwalniała. Zamiast tego ponownie schyliła się, by pocałować czerwoną od podduszenia postać. Poluzowała chwyt paska i od razu przylgnęła do łapczywie chwytających powietrze ust.

Kiedy kolejne wstrząsy przedłużającego się spełnienia przechodziły ciało małolaty, między pocałunkami dyszała Jordan w usta. Podczas kolejnej fali orgazmu zarzuciła całym ciałem i najwyraźniej przypomniała sobie, że już nie ma przywiązanych rąk. Z pożądaniem wsunęła je we włosy swojej pani. Zaczęła całować coraz mocniej i bardziej dziko.

Ciepłe, iskrzące dłonie błądzące wokół twarzy, a później po reszcie ciała zsyłały na Jordan kolejne dawki uniesienia. Tym razem strap-on był podwójny, więc niewielka jego cześć wypełniała i jej wnętrze. Ale to nie zabawka sprawiła, że Jordan również zaczęła szczytować. Była pewna, że to te niesforne, pragnące jej dłonie, szalejący w jej ustach język i buzująca w organizmie świetlista krew. Wszystko wydawało się być przepełnione światłem i szczęściem.

Orientując się w sytuacji, Nir przesunęła ręce na pośladki Jordan. Wpiła w nie palce i mocno przycisnęła do siebie. Chciała, by już nigdy z niej nie wyszła. Ze względu na swoje jęki zadowolenia, pani nie była w stanie jej całować, to też młoda przeniosła się na jej podbródek, szyję, bark. W tym ostatnim, podczas finalnego spazmu zatopiła swe zęby. I choć nie były to wampirze kły, to również zostawiły po sobie całkiem wyraźny ślad.

W końcu obie opadły. Bezwładnie nieco, zmęczone i rozluźnione. Jordan na Nir, a Nir na materac. Dyszały ciężko. W umysłach nie mając nic, prócz euforii.

 

Jordan pierwsza zebrała się w sobie, podniosła i zaraz legła obok dziewczyny, na plecach. Obie patrzyły teraz w drewniany baldachim łoża. Były na nim wyryte przepiękne, bogate w szczegóły wzory opowiadające historię walki Aniołów z Demonami. Tego, jak Demony zrodziły wampiry. Jak Anioły zeszły na ziemię, by ratować pokrzywdzonych. Jak próbowały nawrócić wampiry i ochronić przed nimi ludzi. I jak wampiry się ich wyrzekły, a potem wyrzekli się ich i ludzie, przez co Anioły zdecydowały się wrócić do swojego wymiaru.

Kobieta ogromnie lubiła ten ryt, ale teraz wydał się on szczególnie piękny. Anioły na nim przedstawione były zupełnie niepodobne do Nir. Spojrzała na nią, by się upewnić.

I znowu to zobaczyła. Poświatę nad głową dziewczyny. Ba, poświatę wokół całego jej ciała. Zniknęła, jak tylko Jordan próbowała skupić na niej wzrok. Westchnęła ze zrezygnowaniem i podniosła się, by rozwiązać rudzielca. Najpierw jednak sięgnęła do strap-ona. Wyjęła go z siebie, ściągnęła i rzuciła na łóżko.

Zadowolone, rezolutne oczęta obserwowały jej ruchy.

— Wstań — poprosiła, kiedy uwolniła już ręce i nogi uległej. Korpus był zdecydowanie trudniejszą częścią.

Pocierając lekko obtarte nadgarstki młoda podniosła się grzecznie. Zeszła na podłogę i czekała, aż wampirzyca do końca ją oswobodzi. Rozwiązywanie okazało się znacznie dłuższe, niż wiązanie. Bez nadprzyrodzonej prędkości ciemnowłosa mozolnie niszczyła swoje dzieło sztuki a przy okazji dokładnie sprawdzała stan skóry Nir. Delikatnie wodziła palcami po śladach lin i uderzeń.

— Już. Jesteś wolna — powiedziała, rzucając pękiem lin i klepiąc ją w tyłek. — Na obtarcia zaraz mogę ci dać trochę mojej krwi. Powinno się natychmiast zagoić.

Dziewczyna odwróciła się, lekko zdziwiona.

— Po co?

— Jak to po co? — spytała. — Żebyś nie paradowała niczym ofiara średniowiecznej chłosty — odparła.

Nir z rozbawieniem zarzuciła głową. Zbliżyła się i wpełzła pod kołdrę.

— Nikt mnie nie będzie oglądał — burknęła zza pościeli. — Samo się zagoi.

— Oczywiście, że się zagoi. Ale za tydzień co najmniej. A tak… — urwała, bo zrozumiała, co smarkula próbowała jej powiedzieć. Psotnie skoczyła w jej kierunku i odkryła głowę.

— Ty mały zboczuszku! Aż tak polubiłaś rolę mojej niewolnicy? Że chcesz sobie na pamiątkę ślady zostawić?

Dziewczyna zaczerwieniła się i próbowała znów schować twarz. W śmiechu i teatralnym dąsaniu kotłowała się chwilę z Jordan.

— No eeej! Zostaw! To wcale nie tak! Po prostu lubię, jak się wszystko naturalnie dzieje w moim organizmie!

Wampirzyca parsknęła, mocno ubawiona.

— Uhuuuum. No dobrze, dobrze. Masz rację. Rozumiem — zgodziła się. Ale zaraz dodała: — ten mój członek w tobie też był caaaałkiem naturalny — zadrwiła, unosząc na palcach strap-ona.

— A nie? — sztucznie zaciekawiona ruda głowa wyłoniła się zza kołdry. — Matko przenajświętsza! Taki wielki… takie wielkie, sztuczne coś mi wsadziłaś?! No a przysięgłabym, że to twoje! A idź! Demonie!

Na ten teatrzyk Jordan odpuściła, zażenowana. Ale i rozczulona.

— Proszę… nie żartuj już. Miałaś rację. Słabe teksty przychodzą ci naprawdę całkiem  n a t u r a l n i e  — podkreśliła porozumiewawczo i położyła się obok małolaty.

Przez chwilę śmiały się jeszcze. A potem leżały w ciszy.

Przełamanie ról zdecydowanie dobrze im poszło. Czuły się komfortowo w swoim towarzystwie. Ale im dłużej milczały, tym bardziej znów budowało się napięcie. Do głów zaczęły podkradać się wątpliwości. Co to w zasadzie wszystko było? Przygodny seks? Niesamowity, ekstatyczny, ale tylko seks? Czy akceptujące podejście Nir zostało odczytane? Czy dobrze zostało odczytane? Czy w ogóle tam było? Czy to rzeczywistość? A może jednak ten sen mrówki na wyspie?

W głowie Jordan mimowolnie zaczęły odtwarzać się najgorsze, dyktowane doświadczeniem niestety, scenariusze. Przeszłość mieszała się z teraźniejszością, a i domniemywaną przyszłością nawet. I wtedy właśnie poczuła, jak Słońce szuka jej dłoni pod pościelą. Jak ostrożnie, ale pewnie, łapie ją za dwa palce. Ściska. I znów zalewa całe ciało tym jasnym ciepłem.

Ciemnowłosa odwróciła głowę by na nią spojrzeć. Odpowiedziała uspokajającym ściśnięciem i dostrzegła, jak niesamowicie zadowolony wyraz to wywołało.

Uśmiechnięta twarz podlotka zwróciła się w jej stronę. Z chwili na chwilę grymas stawał się coraz bardziej podstępny.

— No wszystko fajnie, ale chyba będę składać zażalenie.

Jordan aż się zapowietrzyła z niedowierzania.

— Że co proszę?

— No… zażalenie — powtórzyła ruda i wgramoliła się na nią. — Wiesz, to takie coś… Ała! No nie szczyp mnie w tyłek!

— Wiem, co to jest zażalenie, kochanie. Bardziej interesuje mnie czemu chciałabyś je złożyć — głos wampirzycy zmienił się lubieżnie. Prawa dłoń przesunęła się od pośladka w górę ciała dziewczyny i chwyciła ją za policzki. — Czyżbyś chciała mnie zmotywować do wymierzenia ci kolejnej kary?

~~

Oj. Ojojojojojojoj.

Kiedy mnie tak łapie… I tak prowokacyjnie na mnie patrzy…

Skup się! Teraz nie czas na uległości!

Ale… Ale ona jest taka…

No tak. Idealna taka. Jest. Dominująca.

Starsza. Silna…

Sup się! na litość boską!

Skupiam się. Tylko… na czym? Jej jasno-niebieskie oczy świdrują dziurę w moich myślach.

Nie. Nie. Nie teraz, nooo!

Opanuj się.

Już. Opanowuję się. Obiecała mi coś przecież. Że jak będę grzeczna… No to chyba mi się udało zasłużyć, prawda? Nawet udało mi się nie skomentować faktu, że słowo „grzeczna” w sumie nic nie znaczy. Że nie ma sensownej definicji w słowniku.

— Nie — odpowiadam. — Ale obiecałaś mi coś… — waham się przez chwilę. Powiedzieć „pani”, czy nie powiedzieć. Ona patrzy na mnie. Tak wyczekująco. Chyba wie, nad czym się zastanawiam. I nic nie robi. Ech… No zależy mi na jej zadowoleniu, ale takie małe niedopowiedzenie chyba krzywdy jej nie zrobi, prawda? Poza tym… No umówmy się, jak ją sprowokuję, to najwyżej zrobimy sobie dodatkową rundkę. He he.

— No wiesz… — mówię w końcu. — Coś mi dałaś, a potem zabrałaś sprzed nosa. Tak się nie robi – udaję lekko obrażoną.

Patrzenie na jej poszerzający się uśmiech sprawia, że niemal eksploduję.

Och Wszechświecie! Ona jest taka słodka!

Mega!

Jak ci się udało zrobić coś tak idealnego jak ona?

 

Nie mogę się powstrzymać i całuję ją. Łapczywie.

A w dupie mam te wszystkie konwenanse! Te niepewności… Trudno. Jeśli to tylko seks, to trudno. Najwyżej się ośmieszę. Ale co by to nie było, to zamierzam wynieść z tego wszystko, co tylko mogę. W końcu i tak moja duma nie istnieje…

~~

Ten ochoczy, tak radosny pocałunek był dla Jordan niczym wisienka na torcie. Z jednej strony zupełnie niepotrzebny, ale z drugiej, w niewyjaśniony sposób dopełniał całość wydarzenia. Wampirzyca uwielbiała walczyć ze swoimi kochankami. Uwielbiała łamać ich granice i wdzierać się do wnętrz. Jednocześnie lubowała się w odczuwaniu ich dzikiego wręcz pożądania. Pożądania jej. Całej. Dawno temu czuła, by ktoś tak otwarcie i całym sobą pokazał, jak jej pragnie. By nie bał się wyjść na głupka, naiwniaka czy napaleńca. By się po prostu siebie nie bał. I swoich marzeń.

Nir się nie bała.

Ani jej, ani, jak się okazywało – siebie.

I niemal zdominowała ją tą zuchwałością.

Ale tylko na chwilę.

Ciemnowłosa odpowiedziała na jej pocałunki. Ale nie mogła nie wykorzystać takiego otwarcia. Musiała gdzieś tam wbić jej małą szpileczkę. Musiała sprawdzić, czy młoda zamknie się przez to.

— No i znowu chcesz mnie pochłonąć, troglodyto? — spytała, odpychając ją lekko od siebie. — Słyszałaś kiedyś o subtelności pocałunków?

Dziewczyna zaśmiała się. Rozbawiona. Ale zaraz jej twarz z powrotem przybrała ten podstępny wyraz.

— Słyszałam. Ale wsadziłaś mi dziś tę subtelność w dupę, o pani — prześmiewczo użyła tego zwrotu. — Więc tak czy siak to twoja wina. A teraz… Pani wybaczy, ale coś zaczęłam i nie skończyłam. A zawzięcie walczę ze swoją prokrastynacją — zakomunikowała i powoli zbliżyła głowę do jej mostka. Pocałowała lekko. — Obiecuję się poprawić. — Rozchyliła jej ciemną koszulę i lubieżnie liznęła sutek. — Będzie pani mogła sama ocenić — i powoli schodząc pocałunkami po piersiach, mostku, brzuchu, zaczęła znikać pod kołdrą. Jordan, już na nowo podniecona natychmiast odkryła i siebie i ją. Chciała patrzeć gdzie wędruje ta ruda czupryna.

Dłonie młodej mocno przylegały do jej ciała. Przesuwały się płynnie, ale nie odrywały od skóry. Ich dotyk wręcz parzył kobietę. Rozpalał mocniej i mocniej. Dziewczyna tymczasem już całowała uda. Podgryzała czasem zaczepnie, czym wywoływała u kochanki przyjemne mrowienie. Kiedy jednak dojechała w okolice łona dłońmi, Jordan nie wytrzymała. Wiedziała, że jeśli pozwoli jej się tak dotykać, dojdzie w oka mgnieniu. Albo będzie musiała zająć swoją uwagę czymś zupełnie innym, by opóźnić spełnienie. A tego nie chciała. Wolała skupić się na dziewczynie i jej poczynaniach.

Władczym gestem chwyciła rozczochraną łepetynę i skierowała na siebie jej spojrzenie.

— Bez rąk — rozkazała.

W odpowiedzi usłyszała lekkie parsknięcie. Ujrzała wywrócenie oczami. Ale i zgodę. Młoda z perwersyjnym uśmiechem, zerkając na nią co chwila, mocniej wypięła ku górze tyłek. Na plecach ułożyła sobie najpierw jedną, a potem drugą rękę, krzyżując w przegubach. Tak, żeby Jordan wyraźnie wszystko widziała.

Oj widziała. A co widziała, to i odczuwać zaczęła. Nie czekając więc dłużej przycisnęła sobie tę psotną twarz do krocza i odpłynęła w doznawanej przyjemności.

Język dziewczyny był jeszcze gorętszy niż dłonie. A wiercił się, wkręcał i finezyjnie obracał wszędzie tam, gdzie był najbardziej wyczekiwany. Panoszył się wzdłuż i wszerz, a gdziekolwiek był tam niósł ze sobą coraz intensywniejsze doznania. Po chwili jednak małolata przywarła do jej warg ustami. Zaraz potem zassała łechtaczkę i zaprzestała jakiegokolwiek ruchu, czym po kilku sekundach już zaczęła doprowadzać swą panią do szewskiej pasji.

Jordan uniosła się lekko z poduszek, podparła na łokciu. A dłoń drugiej ręki, wciąż zanurzoną w rudych włosach zacisnęła w pięść. Pociągnęła lekko, czym oddaliła nieco głowę dziewczyny. Ale zgodnie z jej oczekiwaniami, usta wciąż mocno do niej przylegały. Jedynie bardziej naprężyły i tak już naciągniętą skórę. W zuchwałych oczach dziewczyny tańczyły psotne iskierki. Trzeba jej było przyznać, że doskonale wiedziała, jak podejść wampirzycę. Prowokujące spojrzenie dodatkowo umiliło Jordan tę chwilę.

Bez słowa na powrót przycisnęła trzymaną głowę do siebie. Mocno, wręcz wciskając w kości. I zaraz znów lekko odciągnęła. Nieznaczne, acz rytmiczne ruchy zmieniały naprężenie na łechtaczce w bardzo przyjemny sposób. Po chwilowym pulsowaniu Jordan poczuła na sobie czubek języka dziewczyny, jakby sprawdzający, nieśmiały. Westchnęła głośno i przygryzła wargę.

— O tak — sapnęła zadowolona. — Zdolna dziewczynka.

Po tych słowach młoda przyspieszyła. Sama zaczęła zmieniać ciśnienie i śmielej ruszać językiem. Raz po raz odrywała się lekko, by przez usta wciągnąć nieco powietrza. Chłodnego. Tak kontrastującego z jej gorącym oddechem. Jordan była coraz bliżej spełnienia. Odchyliła głowę w tył i zamknęła oczy.

A młoda od razu to wykorzystała. Czując nadchodzący orgazm, powoli, delikatnie, żeby nie zwrócić uwagi, zabrała z pleców jedną rękę. I kiedy Jordan była na skraju, wpakowała dwa palce w jej wnętrze.

Nagły wstrząs targnął jej panią. Z jękiem przyjemności spięło się ciało. Drżenie przechodziło stopniowo po wszystkich mięśniach.

A Nir z oczarowaniem obserwowała tę scenę. Odczuwane na palcach skurcze sprawiły, że ponownie wezbrało w niej dzikie pożądanie. Z trudem, ale ostatecznym sukcesem odgoniła pragnienie, by się dotknąć. Teraz był czas dla Jordan. Nie dla niej. Zgięła więc lekko palce w jej pochwie i naparła na ścianki. Zaczęła zataczać nimi półkola, co rusz walcząc z coraz silniej zaciskającymi się mięśniami. Chciała przedłużyć spełnienie Jordan tak samo, jak ona przedłużyła je dla niej. I wychodziło jej to całkiem dobrze, bo wampirzyca wciąż drżała i wciąż pojękiwała w przyjemności.

W końcu jednak jej ciało zaczęło się stopniowo uspokajać. Dziewczyna ledwo zdążyła wyjąć z niej palce, kiedy kobieta szarpnęła ją i pociągnęła ku sobie. Z trudem udało jej się wyhamować, by nie zderzyły się czołami. Jordan wpiła usta w jej usta i pocałowała szybko i mocno. Mruknęła zadowolona. Ale zaraz odciągnęła ją i chwyciła dłonią za policzki. Ściskając z obu stron.

— No ładnie — przyznała. — Ale się nie posłuchałaś. Będzie kara.

Małolata parsknęła cicho. Jordan odchyliła jej głowę i zaczęła całować po szyi. Przygryzać lekko. Starannie trzymała się strony przeciwnej do miejsca, gdzie widniał ślad po ugryzieniu. Wysunęła rękę z jej włosów i chwyciła sutek. Szczypnęła. I zaraz potem odsunęła rudzielca od siebie i uderzyła lekko w pierś.

— Ale tym razem kara będzie prawdziwa — powiedziała. — Koniec na dzisiaj.

Kiedy do Nir doszło znaczenie tych słów, zamrugała zdezorientowana. Widząc jej minę Jordan roześmiała się głośno. Za każdym razem gdy próbowała się opanować, spoglądała na Słońce i śmiała się jeszcze bardziej. To zagubienie, na tak niewinnym obecnie obliczu w ogóle nie przypominało tego perwersyjnego wzroku, którym dziewczyna obrzucała ją, tkwiąc między jej nogami. 

— Ej! Co cię tak śmieszy? — zbulwersowała się, prostując.

— Twój wyraz, Słoneczko. Czasem przypominasz skołowanego szczeniaczka.

Młoda zmarszczyła twarz i warknęła z niezadowoleniem, czym przyprawiła wampirzycę o kolejną salwę śmiechu. Zaraz sięgnęła po poduszkę i przycisnęła do Jordan.

— A weeeeź — zlazła z niej. Skuliła się i zamaszyście okryła kołdrą. — Skołowany szczeniaczek — przedrzeźniała. — Podstępna pijawa — burknęła w odwecie.

Kobieta zrzuciła z siebie poduszkę i przekręciła się ku naburmuszonej smarkuli. Objęła.

— Wiesz, nie spodziewałam się, że szczeniaczki mają taki apetyt. Nie możemy się pieprzyć cały dzień.

— Chyba noc.

— No właśnie nie. Zobacz — wskazała na okno. — Już świta. Znowu.

Nir zerknęła w stronę okna. Noc powoli ustępowała, robiąc miejsce pierwszym promieniom słońca. Jęknęła na ten widok. Niedługo paląca się w rogu lampka nie będzie już potrzebna.

— Nie…

Zaraz skoczyła na nogi jak oparzona.

— Chwila! Jak to? Ja powinnam już jechać do pracy! — zaaferowana rozejrzała się po pokoju. — Który my dzisiaj w ogóle mamy?

Znalazła swoje spodnie. Przysiadła, zakładając je w pośpiechu. Jordan przysunęła się i zatrzymała jej ręce.

— Uspokój się — powiedziała z opanowaniem. — Ten świt, który tak cię przestraszył, należy do soboty. Więc o ile nie pracujesz w weekendy, to możesz sobie darować to nagłe poruszenie.

Młoda spojrzała na nią zaskoczona. Pracowała w weekendy. Ale tylko okazyjne. Odetchnęła z ulgą.

— Jezuuuu, jak dobrze! — i z powrotem opadła na łóżko. Z na wpół wsuniętymi pumpami.

— Z resztą… nawet jakbyś pracowała, to też dałoby się to załatwić — dodała kobieta. — I tak chyba jestem ci winna mały… jak to nazwałaś wcześniej? Szacher-macher hipnotyczny?

— No szacher-macher — przyznała. — Ale co z nim?

Jordan uśmiechnęła się. Nachyliła nad dziewczyną i pocałowała. Ręką sięgnęła w kierunku zwężanych nogawek i szarpnęła, ponownie rozbierając młodą do naga.

Maślane oczy szczeniaczka wróciły. Znów wlepiały się w nią z nadzieją. Pokręciła głową, niedowierzając.

— A jednak — zauważyła tryumfalnie. — Że niby wampirze sztuczki na ciebie nie działają? Na hipnozę taka odporna, a wystarczy pocałować i już. Cała moja. Nawet nie muszę się wysilać…

Ruda wywróciła oczami i klepnęła ją w ramię.

— No nie śmiej się ze mnie! Nie moja wina! Trzeba było wyrosnąć na głupszą, słabszą, brzydszą i nieznającą sarkazmu. Jakbyś nie rozumiała sarkazmu to na pewno żaden twój szacher-macher by mnie nie ruszał! No ale proszę! Zamiast tego paradujesz przede mną w rozchełstanej koszuli — złapała ją za materiał, — z tym swoim boskim, silnym ciałem, stroisz te cwaniackie miny i jeszcze mówisz do mnie w ten specyficzny sposób! No i co? Masz do mnie pretensje, że się zachowuję jak kotka w rui? — udawała oburzenie. — No skandal! Kobieto, takie rzeczy to się tylko w moich fantazjach działy do tej pory! A! No i nie zapominajmy! że jeszcze kurna jesteś wampirem! Czy ty wiesz jakie to przeżycie spotkać wampira?! Kogoś, kto… no kurde jest wampirem! I jeszcze jest magiczny! Ja do tej pory magię to ograniczałam do sztuczek z kończeniem za ludzi zdań. Albo uzdrawianiem! A ty mi tu…

Z każdym jej słowem uśmiech na twarzy Jordan robił się coraz bardziej rozczulony.

— Echh… no i nic nie wyniosłaś z tej mojej tyrady! Na kij się patrzysz w ten sposób, no?! On sprawia, że bym cię tak… — złapała ją za ramiona. Ścisnęła. — Że bym cię…

Zamilkła, wpatrując się w jasno-niebieskie tęczówki. Rozluźniła się.

— O — odezwała się po chwili spokoju Jordan. — Myliłam się. Nawet nie muszę cię całować. Wystarczy spojrzeć — powiedziała zadowolona.

— Aaaaa! Wampirzy szacher-macheeeer — krzycząc cicho zasłoniła sobie oczy. Zaraz jednak spojrzała między palcami. — Czekaj. Od czego to my wyszliśmy? Że jakąś przysługę mi jesteś winna?

Kobieta kiwnęła w potwierdzeniu.

— Jak chcesz, to zahipnotyzuję twojego szefa. Bądź szefową. Współpracowników. Obojętnie. W końcu gdybym cię nie nadziała na ten świerk, to może byłabyś wczoraj w pracy — przyznała. Lecz po chwili zastanowienia musiała dodać: — Ale z drugiej strony, gdybyś się tak nie rzucała…

— Sratytaty — wcięła jej się w dywagacje. — Twoja wina i już. To co z tą hipnozą? Co możesz zrobić?

~~

Pytam, ale w głowie szumią mi tylko dwa zdania.

Dzięki Bogom, że się rzucałom!

I dzięki Bogom za ten świerk!

 

Patrzę, jak mi się przygląda. Kurde, czyżby słyszała moje myśli? Podstępna pijawa.

— Że co? Wbijesz do mojego szefa i powiesz mu… co? Że jednak byłam w pracy? A robota się nie zrobiła… bo?

— Mogę mu powiedzieć cokolwiek. Nie będzie kwestionował moich słów. Niezgodności logiczne to nie problem. Nie będzie ich widział. Jak mu powiem, że byłaś, ale nic nie zrobiłaś, bo nie, i że dla niego to ma być okej, to tak będzie — wyjaśnia. I śmieje się. Chyba do wspomnień. — Nie masz pojęcia jak idiotyczne rzeczy można ludziom wcisnąć.

— I co? Nie ma żadnych zgrzytów? To nigdy nie wychodzi na jaw? Że coś nie gra?

Kręci głową z niewinną miną.

— To znaczy… Zdarzają się zgrzyty. Ale tylko, jak ktoś jest przewrażliwiony w konkretnym temacie, a w hipnozie niedokładnie sformułuje się informacje. Wiesz… Jak z dżinami. Trzeba uważać o co się prosi i tym podobne — lekceważąco macha ręką. — Ale większość ludzi jest po prostu tępa. Albo raczej… Otępiała. Przez to wszystko czym się otaczają.

— Czyli co? Mogłabyś iść do mojego szefa, powiedzieć mu, że nie było mnie w pracy bo porwał mnie wampir… I jakbyś dodała, że ma tego nie kwestionować i nie mieć z tym problemu, to by nie miał? — niedowierzam. Ale ona kiwa głową z całkowitą pewnością. — I na wszystkich ludzi to działa?

— Zakładając, że ty człowiekiem nie jesteś, to raczej tak.

— A próbowałaś kiedyś zahipnotyzować mnicha tybetańskiego?

Śmieje się. Schodząc ze mnie kładzie się obok, na plecach.

— Ci bywają naprawdę śmieszni. Większości możesz wmówić największe absurdy. Typowy polski wieśniak zdążyłby zakwestionować połowę z tego, co da radę wcisnąć mnichom. Ale przyznam ci rację, zdarzają się wśród nich tacy, którzy są odporni. Kiedyś rozmawiałam z jednym, próbując zrozumieć. Powiedział, że to dlatego, że jest jak dziecko. Ponoć nawet badania kliniczne robili na jego mózgu. I faktycznie przebywał na tych samych częstotliwościach co dzieci. A dzieci, do mniej więcej siódmego roku życia też są niepodatne na hipnozę. Między piątym a siódmym jeszcze czasem jakoś przechodzi. Ale często są komplikacje. Dzieci czasem rozumieją rzeczy po swojemu. Więc nigdy nie wiadomo co im powiedzieć, żeby dotarło. I jak do nich mówić, żeby dotarło. Generalnie dzieci to trochę inny gatunek.

Uśmiecham się. Tu się z nią zgadzam. Ale nieco inaczej.

— Ha. Pracuję z dziećmi. W piątek akurat miałam brać moją grupę trzylatków na poszukiwania modrzewi. Więc na pewno nie możesz nikomu wmówić, że byłam w pracy.

Patrzy na mnie kątem oka. Z lekką odrazą jakby. Wnet wzdycha i wzrusza ramionami.

— W sumie praca z dziećmi do ciebie pasuje… Co robisz?

— Generalnie jestem trochę leśnikiem, trochę leśnym edukatorem… trochę w sumie nie wiem czym. Jeden dzień w tygodniu zwykle jestem do dyspozycji leśniczego. Jeżdżę z nim, pomagam, porządkuję papiery itp. Jeden dzień mam na samodzielne obchody lasów, a w dwa pozostałe zabieram grupki dzieciaczków na spacery i pokazuję im co to znaczy natura. Podmiejska natura — poprawiam się zaraz. — I trzy dni wolne w tygodniu. Bo nie lubię się przepracowywać. Ale i tak ten jeden spędzam zwykle na pasiece więc też jakby pracuję.

— Na pasiece? — dziwi się. Obraca w moją stronę. Podpiera na łokciu. — Nie mówiłaś przypadkiem o swojej wegańskiej krwi? Przecież weganie nie jedzą miodu.

— No weganie nie jedzą. Ale ja jem. A ta pasieka jest akurat innowacyjna. Bo to miks barci i uli w starym stylu. Zaczęło się od leśnych pszczół miodnych. I one się same rozmnażają. Nic nie kupujemy internetowo, nie ma zapładniania, likwidacji mateczników, gazowania i tym podobnych. Generalnie budujemy różne typy uli i sprawdzamy, w których się lęgną najchętniej i które mają najlepsze warunki. To takie osiedle eksperymentalne — śmieję się pod nosem. Zawsze bawi mnie to porównanie. — My budujemy domki po całym lesie, a potem sprawdzamy kto się do nich wprowadził i jak żyje. Robimy pszczołom big brothera*. He he. I w tym roku mogliśmy po raz pierwszy pozyskać plaster miodu. Po czterech latach! Starczyło dla każdego po łyżce!

~~

Patrzyła na nią, tak zaabsorbowaną swoim światem. Podekscytowaną i zadowoloną. I stwierdziła, że mogłaby słuchać częściej tego rozświergotanego głosu w swoim łóżku. A trzeba podkreślić, że Jordan nie lubiła rozmów w łóżku. A zwłaszcza swoim.

— A jak pozyskaliście ten plaster, skoro nie gazujecie pszczół? — pytanie zadała tylko dlatego, żeby więcej jej takiej zobaczyć. Odpowiedź nie była istotna.

— Aha! I widzisz! Dlatego właśnie jestem bezcennym członkiem tej grupy! Bo hasam sobie między tymi pszczołami i one mnie lubią! Wiesz, że pszczoły potrafią rozpoznawać twarze? — Jordan przecząco pokręciła głową. — No to potrafią. Anyways*… Bardzo lubię spędzać czas z pszczołami. To mnie relaksuje. I chodzę między nimi bez niczego. Pszczoły się mnie nie boją i nie traktują jako zagrożenia. I dlatego to właśnie ja biorę miód. Wbijam do ula i zbieram co mogę. Pszczoły mi mówią, ile mogę. I są super milusie.

Rozczulenie rozczuleniem, ale ta dawka informacji sprawiła, że jedna brew Jordan uniosła się w cynicznym grymasie.

— Pszczoły? Ci mówią? Uhuuum — mruknęła.

Na jej ton młoda wywróciła oczami.

— A nie, przepraszam. Chodziło mi o krasnoludki! Je w puszczamy do uli i one zbierają miód! Bardziej wiarygodna historia,  w a m p i r z e ? — ironizowała, na co Jordan roześmiała się głośno.

— Absolutnie nie. W życiu nie uwierzę, że udało ci się nakłonić jakiegokolwiek krasnoludka by wlazł do ula. One nie znoszą pszczół. I motyli. A już na pewno nie uwierzę, że udało ci się nakłonić jednego z tych małych, podstępnych i łakomych gnojków do oddania ci miodu. Taką historię możemy wsadzić między bajki.

Nir również się roześmiała.

— No proszę! Czyli jednak. Moja opowieść nagle nabiera wiarygodności!

— Punkt dla ciebie — przyznała i wstała. — Chodź. — Szybkim ruchem ściągnęła z niej kołdrę. — Przyda nam się prysznic. I temu też — sięgnęła po rzuconego strap-ona.

Dziewczyna skuliła się i schowała twarz w dłoniach. Najwyraźniej lekko zawstydzona.

— Jordan? — zagadnęła, kiedy kobieta zbierała liny i inne zabawki.

— Hmm?

— A ty?

— Co ja? — spojrzała na nią, schylając się po kolejne rzeczy.

— No… co robisz? Tak ogólnie.

Ciemnowłosa wyprostowała się. Chwilę milczała, wpatrując się w Słońce. Analizując dziwnie zmieszaną postawę. Szybko pojęła, czemu młoda nagle zrobiła się taka niepewna. I od razu postanowiła temu zaradzić.

— Powiem ci, ale nie dzisiaj — oświadczyła chytrze.

— To kiedy?

— W niedzielę. Na naszej randce.

Analiza tej wiadomości przyprawiła Nir o zmarszczenie brwi.

— Randce?

— Tak — potwierdziła, ubawiona jej reakcją. — Jutro.

— Umówiliśmy się na randkę? Kiedy?

Jordan roześmiała się.

— No jutro!

— Ale kiedy się umówiliśmy?!

— Nie musieliśmy się umawiać. To ty się przed chwilą produkowałaś na temat tego jaka to nie jestem idealna — wypomniała. — Kto odmówiłby temu… boskiemu ciału? Tak? — dłonią wskazała na siebie od góry do dołu. — I temu bystremu umysłowi… — dostała poduszką w twarz. — Proszę mi tu nie rzucać pościelą! Bo się pogniewam i nie przyjdę.

Rudzielec podniósł się z łóżka i podszedł do niej. Chwycił trzymaną poduszkę.

— O nie! Tego byśmy nie chcieli — w głosie dało się wyczuć prowokująca nutę.

— Wiem.

Odpowiedział jej szeroki uśmiech.

— Mówiłaś coś o prysznicu? — dodała, wymijając ją. Po wcześniejszej niepewności nie było już śladu.

— Zejdź z tego lubieżnego tonu, Słoneczko. Powiedziałam, że na dzisiaj koniec.

— No wiesz? — udała oburzenie. — Ja? Lubieżny ton? W życiu! Głodnemu chleb na myśli i tyle! — i zniknęła za drzwiami.

— Heh. W moim przypadku to na pewno nie jest chleb — mruknęła pod nosem. Odrzuciła poduszkę i liny na łóżko. I z naręczem wykorzystanych wcześniej gadżetów ruszyła do łazienki.

Żeby je umyć, oczywiście.

Umyć.

 

Tak.

 

C.D.N.

 

Słowniczek:

 

*Facepalm – https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Fmemegenerator.net%2Fimg%2Fimages%2F5278458%2Fdouble-facepalm.jpg&f=1&nofb=1

* Big Brother – https://pl.wikipedia.org/wiki/Big_Brother_(Polska)

* Anyways – w każdym razie

13,445
9.9/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.9/10 (22 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (2)

Jadzira · 20 września 2021

+3
0
Nie toleruję przemocy, dominacji i bólu.
Ale ty ...
Jak ja się cieszę z tego cyklu. Dość mam tekstów małolatów o czystym waleniu.
Tu jest coś więcej. Nie tylko romans, rozbudowana fabuła i bdsm.
Naprawdę dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Jednego, bo tak je traktuję.
Jest coś takiego jak grywalność gier. Tu widzę czytalność na wysokim poziomie.
Czekam kochana czym nas jeszcze zaskoczysz. Jest przecież jeszcze zagadka tożsamości Nir i tych od "braku dostępu do informacji o hierarchii". Czekam z utęsknieniem na kontynuację.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mjishi · Autor · 20 września 2021

0
0
@Jadzira
O. Dziękuję bardzo. Miło mi czytać takie informacje. <3 Tym bardziej, jeśli ogólny temat średnio leży (szkoda, przemoc taka fajna, heh). Ale cieszę się, że są amatorzy czytania tych długich, fabularnych wywodów nawet tutaj. <: Zachęciłaś mnie nieco do dalszego brnięcia przez te wszystkie wątki. Dzięki.
I słusznie traktowane jako jedno. Tak miało być.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.