Dom nad jeziorem (I) - Pomyłka

6 lipca 2025

15 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Pierwsze opowiadanie pisane na telefonie. Nigdy nic nie pisałem, szkołę ukończyłem dawno, dawno temu, więc proszę o wyrozumiałość.

Sugestie odnośnie kontynuacji (jeśli się spodoba) mile widziane! :)

Silnik pracował na wolnych obrotach, a letnie słońce grzało przyjemnie przez otwarte okno w to czwartkowe popołudnie. Zaparkowałem samochód na wprost wejścia do klatki mojej dziewczyny Marioli. Bębniąc palcami o kierownicę, zmieniałem stacje radiowe w oczekiwaniu na partnerkę. Zaplanowaliśmy sobie wypad do domku letniskowego na długi weekend. Oboje wzięliśmy wolne w pracy na piątek, aby móc cieszyć się dłuższym wyjazdem. Mama Marioli, Edyta, która była od dłuższego czasu po rozwodzie zaprosiła nas, abyśmy spędzili z nią trochę czasu nad jeziorem. 

Wyszła z klatki schodowej z tym swoim charakterystycznym, leniwym krokiem — pewnym, prowokującym, jakby dokładnie wiedziała, że każdy mężczyzna w zasięgu wzroku choć raz spojrzy za siebie. Wysoka, smukła, ale z ciałem pełnym krągłości, które przyciągały uwagę bez wysiłku. Letnia sukienka, ledwo zakrywała uda, a materiał oblepiał ciało jak druga skóra. Każdy ruch odsłaniał więcej, niż zakrywał — pełne piersi kołysały się naturalnie, przyciągając wzrok, biodra pracowały przy każdym kroku, a tyłek… jędrny, wypięty, aż nieprzyzwoicie zmysłowy. Na nogach miała jasne sandałki na wysokich koturnach, które wydłużały jej sylwetkę i rytmicznie stukały o beton, dodając każdemu krokowi ciężaru i zmysłowości.

— Gotowy na ten weekend? — rzuciła, siadając na fotelu pasażera i zamykając drzwi.

Spojrzałem na nią, czując w tym pytaniu drugie dno.

— Całkowicie. A ty? Czego się spodziewać?

Uśmiechnęła się, zerkając kątem oka.

— Trochę spokoju, trochę zabawy… i może kilku niespodzianek.

Przejechała palcem po moim ramieniu, powoli, jakby chciała zaznaczyć swoją obecność.

— Mam nadzieję, że jesteś gotów na wszystko, bo na działce nuda nie wchodzi w grę.

— Brzmi kusząco — odpowiedziałem, łapiąc jej spojrzenie.

— To dobrze — szepnęła, odchylając lekko głowę i pozwalając, by zapach jej perfum wypełnił całe wnętrze. Ruszyliśmy…


 

Droga stawała się coraz węższa, asfalt zniknął, ustępując miejsca ubitej, leśnej ścieżce. Gałęzie drzew tworzyły nad nami zielony tunel. 

Mariola bawiła się paskiem od sukienki, przeciągając go między palcami, jakby myślami była zupełnie gdzie indziej.

— Zatrzymaj się na chwilę — powiedziała nagle, pochylając się lekko w moją stronę.

Zerknąłem na nią z ukosa.

— Tutaj? Jeszcze chwila i będziemy na miejscu. 

Skinęła głową, a jej spojrzenie mówiło więcej niż słowa. Zjechałem więc na pobocze i zgasiłem silnik. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. 

Mariola odpięła pas i powoli przesunęła się na fotelu pasażera, przyjmując pozycję na kolanach. Na wysokości moich oczu znajdował się jej kuszący dekolt — pełny, obfity biust, zmysłowo eksponowany przez ciasno przylegającą sukienkę. Żadna moja wcześniejsza dziewczyna nie miała takich atrybutów jak Mariola — jej sylwetka była wyjątkowa. 

Położyła dłoń na moim udzie i zaczęła sunąć ku górze aż do krocza, po czym ścisnęła mocno. Pocałowała mnie — powoli, głęboko. 

— Chcę ci tylko dać mały przedsmak — wyszeptała mi do ucha, rozpinając ręką rozporek. 

Zamknąłem oczy na sekundę, czując, jak ciśnienie podnosi się gwałtownie.

— A twoja mama…? — zapytałem, z trudem chwytając oddech.

Mariola uśmiechnęła się niebezpiecznie.

— Na działce będzie. Ale jeszcze tam nie jesteśmy, prawda?

Jej dłoń była już pod materiałem moich bokserek, zwinna, pewna siebie, a w jej oczach tliło się coś dzikiego, zmysłowego. Zsunąłem spodenki do połowy ud. Przez chwilę masowała jądra, czekając, aż jej zabiegi zaczną działać. Kiedy mój penis był gotowy, związała włosy gumką i pochyliła się niżej. Wypuściła z ust strużkę śliny idealnie na nabrzmiały żołądź. Trzymała go teraz mocno w dłoni, powolnymi ruchami rozprowadzając płyn. Siedziałem zesztywniały, mocno ściskając kierownicę i starając się nie jęknąć zbyt głośno. Jej pieszczoty sprawiały mi nieziemską przyjemność. Trzeba przyznać, że Mariolka wiedziała, jak zajmować się męskim sprzętem. Chwilę ssała go delikatnie, po czym zaczęła przyjmować do gardła coraz więcej i więcej aż mój kutas całkowicie zniknął w jej ustach. Sięgnąłem ręką do skrawka sukienki rozciągniętego teraz maksymalnie na wypiętym w stronę okna tyłku. Jednym ruchem podciągnąłem materiał na plecy. Promienie zachodzącego słońca padały na poruszające się rytmicznie, gołe pośladki.

Więcej nie było mi trzeba, żeby osiągnąć orgazm. Chwyciłem mocno za rozgrzaną od słońca skórę, jednocześnie unosząc biodra z siedzenia, co spowodowało, że mój nabrzmiały członek jeszcze głębiej wpakował się w pełne śliny gardło dławiącej się Marioli. Muszę przyznać, że wytrzymała to dzielnie, ani na chwilę nie przestając mnie zadowalać. Przez 1.5 roku związku zdążyła już poznać moje reakcje.

Czekała cierpliwie, raz po raz pomagając mi wydłużyć orgazm ruchem ręki.

Gdy skończyła, spojrzała na mnie z satysfakcją, poprawiając sukienkę, jakby nic się nie wydarzyło.

Ja jednak postanowiłem się odwdzięczyć. 

— A Ty dokąd? Nie chcesz dostać małej próbki tego, co cię czeka?— powiedziałem, przyciągając jej głowę do swojego uda. Duży tyłek wypiął się jeszcze bardziej. 

— Oh tak! Oczywiście, że chce! — odpowiedziała, oddychając ciężko i poddała się moim pieszczotom. 

Przez ostatnie 5 minut zapomniałem o bożym świecie i dopiero teraz zacząłem się rozglądać czy nikt nie idzie, ale droga wydawała się pusta. Przechyliłem się bardziej w stronę fotelu pasażera i wsunąłem rękę pod ciało mojej dziewczyny. Żeby ułatwić mi dostęp, Mariola zestawiła jedną nogę na wycieraczkę, rozwierając uda. Była całkowicie wilgotna, mogłem dostrzec lśniące w słońcu, spływające po wewnętrznej stronie uda krople. Zaczynając od delikatnych, wolnych ruchów masowałem nabrzmiałą, gorącą cipkę. Wiedziałem, co najbardziej lubi i na co teraz tak niecierpliwie czeka. Okrężnymi ruchami bioder zapraszała moje palce do środka. Ciasna szparka była gorąca i mokra a każda penetracja palcami sprawiała, że Mariola jęczała głośno. Gdy zacząłem przyspieszać, musiałem zasłonić jej usta dłonią, bo bałem się, że odgłosy zwrócą czyjąś uwagę. Przecież były w pobliżu także inne domki. Kiedy dochodziła na moje dwa świdrujące ją do środka palce, myślami byłem już w drewnianym domku, gotowy na kolejne atrakcje. 

 Teraz możemy jechać — powiedziała spokojnie, zapinając pas.

Odpaliłem silnik, wracając do rzeczywistości.

— A co będzie na działce, jeśli to był tylko przedsmak?

Mariola uśmiechnęła się bez słowa i spojrzała przez okno. Wizja tego weekendu wyglądała naprawdę obiecująco. Tylko ta jedna myśl gdzieś z tyłu głowy — obecność jej matki — czaiła się niczym potencjalne zakłócenie.

Z leśnej drogi w końcu wyjechaliśmy na niewielką polanę. Domek letniskowy stał na jej środku, z drewnianym tarasem, pod którym stał stół i dwa leżaki. Za domkiem, między drzewami migotała tafla jeziora.

Mariola wysiadła pierwsza, poprawiając sukienkę, która po leśnym przystanku wydawała się jeszcze krótsza niż wcześniej. Gdy ja otwierałem bagażnik, usłyszałem, jak z tarasu dochodzi kobiecy głos.

— Córeczko, w końcu jesteście!

Odwróciłem się i… zamarłem na moment.

To musiała być jej matka — Edyta, jak się później przedstawiła. Była starsza, oczywiście, ale miała w sobie coś, co trudno było zignorować. Kobiecość nieco bardziej dojrzała, obfita, ale cholernie magnetyczna. Miała krągłe biodra, mocny, jeszcze większy od córki biust opięty w dopasowany top, i spojrzenie, które od razu poczułem na sobie — ciężkie, oceniające, ale niechcące odejść.

Uśmiechnęła się do mnie z tym samym błyskiem, który znałem już od Marioli. Teraz wiedziałem, po kim to odziedziczyła.

— A ty to pewnie ten szczęściarz, o którym tyle słyszałam? — zapytała, schodząc po schodkach tarasu z wdziękiem, jakiego nie spodziewałem się po kobiecie w jej wieku.

Podała mi rękę — dłonie miała ciepłe, delikatne, a uścisk trzymała sekundę za długo. Albo mi się tylko wydawało.

— Tak, to Bartek — odpowiedziała za mnie Mariola, która już wnosiła torby do środka. — Mama lubi od razu zaznaczyć teren, nie przejmuj się.

Elżbieta uniosła brew z udawaną obrazą i spojrzała na mnie z uśmiechem.

— Zaznaczam tylko to, co warto zaznaczyć.

Weszliśmy do środka, gdzie unosił się zapach świeżo upieczonego ciasta. Drewniane wnętrze miało domowy klimat, ale pod warstwą tej sielanki czułem wyraźnie napięcie. Byłem między dwiema kobietami, z których każda miała w sobie coś… obezwładniającego. Mariola emanowała młodością i bezpośrednim ogniem, a jej matka — Edyta — dojrzałą pewnością siebie i subtelnym rodzajem erotyzmu, który nie wymagał żadnych słów.

Schody na piętro skrzypiały cicho pod moim ciężarem. Sufit tuż nad głową był niski, a przez okienko na końcu korytarza przedzierało się światło. Dwa pokoje — jeden po lewej, drugi po prawej. 

— Po lewej — powiedziała Mariola, podając mi swoją torbę. — Tam będzie nasze. Ten drugi to mamy, ale w sumie… czasem mama śpi w tym, który pierwszy będzie wolny. Chyba że już coś rozpakowała.

— Czyli ten z lewej? — upewniłem się.

— Tak, chyba tak — odpowiedziała, po czym odwróciła się do mnie przez ramię. — W sumie sama już nie pamiętam, który to który… ale idź, rozpakuj się, zaraz przyjdę.

Pokiwałem głową i wszedłem do pokoju po lewej. W środku panował półmrok. Przez okno po przeciwnej stronie wpadały ukośne promienie słońca, oświetlając niewielki pokój z niskim sufitem. Na ziemi leżał dwuosobowy materac przykryty kremowym kocem, obok stała prosta, stara szafka z małą lampką.

Postawiłem nasze torby przy ścianie, przeciągnąłem się i przez chwilę po prostu siedziałem w ciszy, chłonąc zapach drewna i letniego powietrza wpadającego przez uchylone okno.

W tym czasie Mariola i jej mama, Edyta, rozmawiały na dole. Ich głosy mieszały się z odgłosami naczyń i tłumionym śmiechem. Później okazało się, że Edyta wcześniej zdążyła rozpakować kilka rzeczy w pokoju po lewej — tym, do którego właśnie zaniosłem nasze torby. O tym nikt mi nie powiedział. 

Pokoje się zamieniły — zupełnie przypadkiem. I nikt nie miał pojęcia, że ta drobna pomyłka już wieczorem zacznie mieć nieoczekiwane skutki. 

Przy kolacji panowała luźna atmosfera. Siedzieliśmy przy drewnianym stole w kuchni — Mariola po mojej lewej, Edyta naprzeciwko. Na środku stała miska z sałatką, talerz świeżego chleba, a między kieliszkami powoli ubywało czerwonego wina.

Mariola wyglądała swobodnie, ale jak zwykle przyciągała uwagę. Sukienka opinała się na jej zgrabnej sylwetce, ledwo zakrywając wydatne wdzięki. Jej opalone ramiona osłaniały delikatne ramiączka, a jasne włosy luźno upięła w kok. Promieniała młodością i pewnością siebie — w jej śmiechu była lekkość, ale i nuta prowokacji.

Edyta, choć starsza, w niczym nie ustępowała córce. Pod prostą, dopasowaną bluzką rysował się kształt dużych piersi i delikatnie odstającego brzucha. Ciemnobrązowe lniane spodnie opadały luźno na nagie stopy. Prezentowała się z klasą. Jej ruchy były spokojne, uważne — mówiła mniej niż Mariola, ale jej spojrzenie czy uśmiech miały w sobie coś pociągającego. W świetle kuchennej lampy widać było delikatne zmarszczki w kącikach oczu i uśmiechu, ale to właśnie one dodawały jej elegancji. Działała na mnie inaczej ale równie pociągająco co córka. 

Rozmawialiśmy o błahostkach — o starych znajomych z okolicy, o tym, jak Edyta od lat sama dba o ogród, o pszczołach, które zagnieździły się w budce na narzędzia. Edyta sporadycznie rzucała kąśliwe, ale ciepłe uwagi, które wywoływały śmiech.

Wino rozwiązało języki. Czułem się swobodnie, ale wyczuwałem jakieś napięcie między spojrzeniami. Mariola opierała się lekko o moje ramię, jej dłoń raz po raz dotykała mojego kolana pod stołem. Edyta uśmiechała się, jakby coś przeczuwała, ale nie poruszała tematu.

Gdy talerze były już prawie puste, Mariola odsunęła się od stołu.

— Trochę mnie boli głowa — powiedziała, wyciągając rękę, by złapać swój kieliszek, ale zaraz odstawiła go z powrotem. — Chyba pójdę się położyć. Przygotuję się już do spania.

Spojrzała na mnie z uśmiechem.

— Proszę, pomóż mamie posprzątać i… szybko dołącz do mnie. Nie każ mi długo czekać.

Jej dłoń na chwilę spoczęła na moim udzie. Tylko tyle — i aż tyle. Po chwili zniknęła w korytarzu prowadzącym do łazienki.

Zostaliśmy we dwoje z Edytą, a cisza, która zapadła po odejściu Marioli, była zupełnie inna niż wcześniej.

Zabrałem się za sprzątanie stołu — zbierałem talerze i sztućce, zgarniałem okruchy dłonią na serwetkę. Edyta w milczeniu odkręciła wodę w zlewie i zaczęła zmywać. Stała tyłem do mnie, lniane spodnie opinały się na biodrach tak naturalnie, że trudno było oderwać wzrok. Jej ruchy były spokojne, wyważone. Każde sięgnięcie po talerz, każde uniesienie dłoni wydawało się niemal celowo powolne.

Przez moment po prostu stałem z miską w rękach, patrząc, jak jej krągłości falują w rytm wolnych ruchów. Choć nie była już młodą kobietą, miała coś, co przyciągało. 

Kiedy skończyliśmy ogarniać, Edyta poprosiła mnie o wyrzucenie resztek do kompostu. Powiedziała, że znajduje się zaraz za domem, obok krzaków porzeczek. Ona w tym czasie udała się do łazienki. 


 

Kiwnąłem głową i wziąłem miskę ze skórkami, skorupkami jaj i warzywnymi obierkami. Kompostownik odnalazłem bez trudu. Słońce całkowicie już zaszło, przyjemny wiatr studził skórę po gorącym dniu. Jedynym źródłem światła w ogrodzie było teraz małe okienko, ale nie wiedziałem jeszcze, do którego pomieszczenia należy. 

Mijając okno w drodze powrotnej, zauważyłem, że na szybie zaczęła osiadać para. Podszedłem bliżej. Wnętrze było bardzo kompaktowe. Przy oknie stała toaleta, zaraz obok wąski prysznic, z którego teraz leciała woda. Na bocznej ścianie malutki zlew a nad nim lustro. Na podłodze leżał biały, puchowy dywanik. 

Zajrzałem do środka. Bokiem do mnie, tuż przed lustrem stała Edyta. Właśnie ściągnęła z ramion bluzkę, która opadła wzdłuż jej ciała. Została w samej bieliźnie, a potem i to zniknęło — jej dłonie zwinnie odpięły klamerkę stanika, który razem ze skąpymi majtkami wylądował na ziemi. 

Miała pełne, ciężkie piersi, które wyglądały naturalnie i dumnie, z wyraźnie zarysowanymi, ciemniejszymi sutkami o dużych obwódkach. Jej ciało było kobiece, bujne, z krągłymi biodrami i talią, która falowała miękko przy każdym ruchu. Widok dopełniał masywny, jędrny tyłek.

Zawsze ciągnęło mnie do pełniejszych kształtów, ale nie przypuszczałem, że aż tak zareaguję na kobietę o figurze Edyty. Jej ciało miało w sobie coś… hipnotyzującego. Większe, mocniejsze, działało na mnie z siłą, której się nie spodziewałem.

Odprowadziłem ją wzrokiem do prysznica — zasunęła szybę, a potem jedynie cień jej sylwetki poruszał się za przymglonym szkłem.

Stałem tam chwilę dłużej, niż powinienem. Widok dojrzałego ciała matki mojej dziewczyny sprawił, że w moim spodniach zaczęło brakować miejsca. Wróciłem do środka, nieco oszołomiony. W salonie panował półmrok, tylko ciepłe światło lampki oświetlało kawałek kanapy i fotela.

Czekałem. Słyszałem jeszcze delikatne kapanie wody i szuranie kroków. Po chwili Edyta wyszła.

Miała na sobie cienką, białą koszulkę nocną — tak krótką, że materiał ledwo zakrywał odstające pośladki. Przylegała do wilgotnej, niedokładnie wytartej skóry. Przez tkaninę rysowały się wyraźnie zarysowane piersi, sutki sterczały twardo, reagując na chłód wieczoru. Biodra pod koszulą bujały się w rytmie powolnych kroków, cięższych niż u córki, ale hipnotyzujących.

 Zatrzymała się, zauważając mnie siedzącego w półmroku.

— Myślałam, że już śpisz — powiedziała cicho, przeczesując ręką wilgotne włosy.

— Jeszcze nie. Czekam grzecznie na swoją kolej. Koniecznie muszę się odświeżyć po tak upalnym dniu i podróży. 

— Grzecznie? — powtórzyła z lekkim uśmiechem. — To słowo jakoś dziwnie brzmi w twoich ustach… zwłaszcza tutaj, o tej porze.

Przeciągnęła ręką po wilgotnych włosach i dodała:

— Ale skoro już tak siedzisz i czekasz, to może zasłużyłeś, żeby woda była dziś dla ciebie łaskawa. Woda jest albo lodowata, albo gorąca. 

Przeszła wolno obok mnie, sięgając po koc z oparcia fotela. Pachniała żelem pod prysznic i czymś kremowym, kobiecym.

Edyta pożegnała się, życząc mi słodkich snów a ja, siedząc bez ruchu, tylko coś odburknąłem, próbując zapanować nad czymś, co nie powinno rosnąć. 

Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się w slipy do spania. Zgasiłem ostatnią lampkę w kuchni i ruszyłem po schodach na piętro. Przez zmęczenie i rozkojarzenie nie zapaliłem światła na górze — znałem układ pokoi, więc nie wydawało mi się to potrzebne. Lewy pokój, ten, w którym zostawiłem torby, był naszym. Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem, ostrożnie położyłem się na materacu, starając się nie hałasować.

W pokoju panowała zupełna ciemność. Powietrze było ciepłe, pachniało balsamem i wilgocią po prysznicu. Obok mnie słyszałem spokojny, równy oddech kobiety.

Nachyliłem się i pocałowałem ją lekko w szyję, szeptem mówiąc:

— Hej… już jestem.

Nie było żadnej reakcji, ale i żadnego protestu. Dłoń powędrowała delikatnie w dół, na biodro i udo. Nagle ciało obok mnie poruszyło się, nie odsuwając, a wręcz przeciwnie — osoba odwróciła się na plecy, nie mówiąc ani słowa.

Odrzuciłem pościel na bok i uklęknąłem między rozwartymi nogami. Jeżeli dobrze odczytałem zachowanie Marioli przy pożegnaniu, na to właśnie czekała, a ja podrażniony widokiem jej nagiej matki postanowiłem jej to dać. Po omacku odnalazłem zgięte w kolanach nogi, które popchnąłem w przód, aby ułatwić sobie dostęp do skarbu Mariolki. Podtrzymując ciepłe uda, nachyliłem się w stronę czyściutkiej, pachnącej szparki. Szybko odnalazłem drogę i zatopiłem język w delikatnych fałdkach. Liżąc powoli łechtaczkę, natrafiłem nosem na gęstą warstwę włosków łonowych. Podniecało mnie to strasznie. Często mówiłem Marioli, żeby specjalnie zapuściła nieco dłuższe włoski, ale ona lepiej czuła się, będąc całkiem wygolona. Znad mojej głowy zaczęły dochodzić ciche pojękiwania. Głos też się nie zgadzał. Był dużo wyższy niż ten, który dobrze znałem. I wtedy — choć wciąż było całkiem ciemno — zrozumiałem.

To nie była Mariola.

— To straszna pomyłka… — szepnąłem z zaskoczeniem, odrywając się lekko.

Ale zanim się cofnąłem, dłoń chwyciła mnie za włosy, spokojnie, bez gwałtowności, przyciągając mnie z powrotem.

Zamarłem.

Głos był szeptem, ledwie słyszalnym w ciemności:

— To tylko pomyłka… prawda?

Zapanowała cisza. Serce waliło mi jak młot. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Nie było krzyku. Nie było nerwów. Tylko ciepłe ciało obok, zapach znajomy, ale nie ten, którego się spodziewałem.

Ogarnęło mnie niezwykle podniecenie pomieszane ze strachem. Nabrzmiały członek pulsował w bokserkach, a w głowie pojawiła się wizja dojrzałej kobiety, jaką jest Edyta, leżącej pode mną, uległej i nieprotestującej. Z drugiej strony w pokoju obok czekała na mnie Mariola, jej córka! 

Nie myśląc o konsekwencjach, postanowiłem zostać… położyłem się na brzuchu, przywierając ustami do wilgotnej, owłosionej cipki. Edyta oddychała ciężko, starając się nie wydać dźwięku. Wiła się niespokojnie, a palce jej dłoni zacisnęły się mocno na moich włosach. Dawałem z siebie wszystko intensywnie lizać nabrzmiały guziczek. Jedna ręka powędrowała pod koszulkę, odnajdując pierś. Była tak okazała, że nie dałem rady jej całej objąć. Nie protestowała. Ośmielony brakiem reakcji, ugniatałem mocno miękką półkulę, co jakiś czas ściskając wyprężony sutek. Po chwili zaczęła szczytować, zaciskając masywne uda na mojej głowie. 

Wyprostowałem się i otarłem usta z wilgoci. Nie miałem pojęcia co dalej robić. Edyta odsunęła się powoli, naciągając na siebie pościel.

— Powinieneś… iść do Marioli — powiedziała cicho — To była pomyłka. Lepiej, żeby na tym się skończyło.

Przełknąłem ślinę, czując, jak serce staje mi w gardle. Wstałem powoli, nie mówiąc nic. Czułem wstyd — nie dlatego, że nie zorientowałem się, kim była kobieta obok, ale dlatego, że nie nie potrafiłem się powstrzymać i w pewien sposób zdradziłem Mariolę. Reakcją jej matki po fakcie sprawiła, że cała sytuacja uderzyła we mnie z podwójną siłą.

Cicho otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz. Drewniana podłoga skrzypnęła lekko pod moimi stopami. Wszedłem do pokoju po prawej, tym razem upewniając się, że torba Marioli rzeczywiście tu leżała.

Tutaj panował półmrok. Przez nie do końca zaciągniętą roletę, do pokoju wpadało światło księżyca. Zobaczyłem ją skuloną pod kocem. Na moje szczęście spała spokojnie, z ramieniem opartym na poduszce. Położyłem się obok niej ostrożnie, starając się nie robić hałasu. Poczułem znajomy zapach, od którego jeszcze chwilę temu byłem tak daleko… 

Odwróciła się przez sen i wtuliła się we mnie instynktownie, mrucząc coś niewyraźnie. Moje podniecenie powoli mijało zastępowane poczuciem winy i wyrzutami sumienia. Objąłem ją ramieniem, leżąc tak przez długą chwilę, wpatrzony w ciemność. 

 

462
9.4/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.4/10 (3 głosy oddane)

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.