Szept, jak motylich skrzydeł bicie, w mrok odziane marzenia, prześwietlone księżycem. W pąkach jabłoni zaklęta, Tęsknota. Czas, jak szara wstęga, przestrzeń bezodległa, zatarta i nieistotna. w jabłoni kwiatach ukryte, pragnienie. Ty, jak barwne olśnienie, liście śpiewnie zielone, powiewem wiatru pieszczone. W owocu jabłoni zamknięte, Spełnienie.
Mówią na mnie młody Simba, groza Król dżungli, lwi uskok, sztywny prozak Marna utopia tak czuje robi z piciem pałę Każda kropla jak umie żłobi z życiem skałę Cisne skały, ale lew wchodzi do jaskini Simba stał się dorosłym lwem w jednej chwili Spust i finał... Nagle nie ma już dżungli, nie ma lwa i jaskini jest spadek emocji i tylko mokra plamka na brzoskwini
Obudziłem się o świcie, Kutas stoi wyśmienicie, Drzwi łazienki uchylone, Wiem, że trochę to zboczone, Jednak chętnie tam zaglądam, Choć nie wolno, to podglą dam, Mama sobie cipkę goli, Chuj tak stoi, że aż boli, Synku, proszę nie podglądaj, Do łazienki nie zaglądaj, Muszę szparkę swą ogolić, By go lepiej zadowolić, Cipka, która Cię wydała, Gościa będzie przyjmowała. Nagle słychać kołatanie, Natarczywe w drzwi pukanie, Mama w ręcznik przepasana, Drzwi otwiera roześmiana, I do niego coś szczebiocze,…
Brązowy kleks, tyle zostało Stosunek od zaplecza po dziś, było mało Brązowy kleks w akademiku na pościeli Każdy myśl moja, każdą chwilą w kąpieli Ona była gotowa, rowek ciasny, gorący Po wszystkim został kleks, trochę śmierdzący Pachnący członek już nie będzie pachnący Nic nie będzie takie jak dawniej Miłość od tyłu, od tylu lat w prawdzie Tył o tyle gotowy o ile wypięty ...ale każdy odwraca się od puenty! Kleks w Akademii, niepojęty!
Kaski na głowach, jest nas tu kilku Wchodzimy do jaskini, wilgoć sufitu Staje czas, bulimia, Hilton to zbok Kilku nas, jaskinia, wilgoć i mrok Hilton patrzy na Marry, ona widzi płomień Wilgoć jaskiń to stary błona szydzi spodem Ogień powoduje, że wilgoć paruje tutaj Każdy z nas to czuje, szybko kosztuję suta Sut naprężony, jaskinia już pełna Zapytajmy żony, jak smakuje sperma?
Ruch, rytm, oddech i szept i westchnienie i porzucona dnia szarość, dłoni i ud splecenie. Splątanymi zmysłami, w jedno ciało stopieni, w pościgu za wieczności ułamkiem, namiętnie zgubieni. Uwięzieni spojrzeniem, upojeni dotykiem, oszalali miłością, ciszę przerwą krzykiem.
Tyle słów w myślach wypowiedzianych Z pożądania jak i z namiętności! W sercu pragnień głęboko skrywanych, Zakazanej do Ciebie miłości! A to wszystko zamknięte jest w ciele. Delikatnej i kruchej osobie. Więc zazdroszczę Mu, że ma tak wiele Dni, a zwłaszcza zaś nocy przy Tobie! Chciałbym miejsce choć raz zająć jego, Doznać tego co z Tobą doznaje! Przeżyć chociaż raz coś cudownego, A co w głowie na zawsze zostaje! Czuć Twój dotyk i Ciebie dotykać, W nozdrzach zapach Twojego czuć ciała! Wzrokiem cząstkę…
Kiedyś usłyszałem słowa kaznodziei, Które nie dawały w tych sprawach nadziei. Bo z nich wynikała szczerość lub złośliwość, Że przed ciążą chroni tylko wstrzemięźliwość! Zaś antykoncepcja w grę wchodzić nie może. I z tego powodu wciąż z nim jestem w sporze! Bo po co się żenić lub za mąż wychodzić, By robić ,,to’’ tylko, aby dzieci płodzić?! Powiedzcie to sami – Brzmi to idiotycznie, Żeby mąż się z żoną nie kochał fizycznie, A jak już to tylko w przypadku tej sprawy, Aby spłodzić dziecko, nie zaś…
Pąk owiany ciepłą bryzą powoli rozchyla karminowe płatki. Niby spragniony motyl muskam delikatnie cud natury wprawiając w drżenie wciąż ukryte wnętrze. Ostrożnie spijam pierwsze krople nektaru zniewolony zapachem Twojej miłości. Nie znam piękniejszej chwili od tej, gdy z cichym westchnieniem dla mnie rozkwitasz.
A ty czego ode mnie chcesz? Przez rozpiętą koszulę dłoń wkładasz. Dotykasz mych piersi wiesz? Czego chcesz? Czemu nie odpowiadasz? Twoje palce - trwam w bezruchu - rozpinają resztę mej koszuli. Suniesz nimi po mym brzuchu. Dlaczego mnie tak bardzo tym kusisz? I po co wciskasz te palce, za pasek moich ciasnych już spodni? Padam w nierównej walce. Co czynisz? Nie mam już sił się bronić I co tak patrzysz w me oczy? Twoje śmieją się i całe płoną. Dlaczego spoglądasz na dół? Oddałem swój honor twoim…
Taka ufna, łagodna i potulna, Oddana. Opadła już na kolana. Taka ładna, krucha i delikatna, porządna. Z dołu nieśmiało spogląda. Taka dobra, serdeczna i łagodna. Tak miła, że długo się nie broniła. … Taka zmienna. Już frywolna i chętna. Świadoma, co ma uwolnić rękoma. Taka piękna, zmysłowa i namiętna, rozpustna. Otwiera gorące usta. … Taka smutna, poniżona i brudna. To z grzechu, wargi wyciera w pośpiechu.
Odwiedzam Cię co noc. Gdy zaśniesz, oglądam Twoje piękne ciało. Zamki i drzwi dla mnie nie straszne. Będę przy Tobie tę noc całą. Unoszę się nad Twoim ciałem. Temperatura wokół rośnie. Odkrywasz mi je, prawie całe nagie, zrzucając z siebie pościel. Unoszę się nad Tobą lekko. Twą kruchą otaczam postać mgłą. Na Twojej nagiej skórze, kładę delikatnie niewidzialną dłoń. Czujesz na sobie wiatru powiew, w miejscach, gdzie sunę swym konturem. Już Twoje opętałem dłonie. Steruję teraz każdym ruchem. I robisz…
Ogień śle w niebo setki iskier, zapach czerwcowych ziół miesza zmysły. Pod stopami pulsuje ziemia, odwiecznym rytmem życia. Na krawędzi cienia wirują kształty, rozwiane włosy, splątane ręce. Odrzucane skrawki skromności Jeden po drugim opadają na trawę. Dłoń odnajduje dłoń, usta szukają ust. Zachłannie splecione ciała, uciekając przed świtem, zatracają się w sobie pod starożytnym dębem. I jest bardziej, i jest mocniej, i jest prawdziwiej niż cokolwiek im znane. Aż po samo, tak bardzo wspólne spełnienia.…
Majowa dziewczyna W trawie odpoczywa W tył głowę odchyla Słońce licem spija Majowa dziewczyna Włosy w kucyk spina Koszulę rozpina Piersi swe wypina Majowa dziewczyna Spódniczkę podwija Uda swe rozchyla Wiatrem się podmywa Majowa dziewczyna Biodra swe wypina Pieścić się zaczyna Mokre sny wspomina Majowa dziewczyna Kiedy drżeć zaczyna Ciało swe wygina Ciebie przypomina
- No zdobądź mnie - Mówiłaś. - Postaraj się - Groziłaś. - Bo pójdę gdzieś - Straszyłaś. - Wybacz mi znów - Prosiłaś. Szukałaś gdzieś innego. Ode mnie tak daleko. Nie bałaś się niczego. Sparzyłaś się. Co z tego? Oddałaś byle komu. Zbierałaś się do domu. Płakałaś po kryjomu. Nie żaliłaś nikomu. Nie widzisz, że przyciągasz? Po kruchym lodzie stąpasz. Znowu sukienkę ściągasz. Lubisz gdy cię ogląda. Nie wiesz, że wiem o wszystkim. Rozpalić chcesz me zmysły, Gdy w końcu łzy Ci wyschły. Twoje czary już…
Jedna po drugiej nieprzerwanym szeregiem lądują miękko na rozgrzanej skórze. Porwane w korowód ruszają w nieznane, znacząc swój szlak wilgotnymi ścieżkami. Mają wspólną, choć dla każdej inną drogę. Czasem nikną od razu w lekko rozchylonych ustach. Większość ma szczęście, odbyć całą podróż. Te odważne, bezwstydnie badają Każdy sekret. Słucham ich śpiewu jak co wieczór, i co raz bardziej pragnę. Być jedną z tych, kropel wody.
Zawiązane oczy. Słyszysz te kroki. Czekasz na dotyk. Ten nie nadchodzi. Podmuchy wiatru. Ciarki na skórze. Ciepło tych dłoni Tuż nad podbrzuszem. Oddychasz głębiej. Unosisz biodra. Do granic mocno Kontaktu głodna. Wreszcie opuszki palców muskają Tak delikatnie Wrażliwe ciało Szarpiesz nadgarstki. Trzymają pęta. Poczułaś dotyk, Którego nie znasz. Palce te jakże Inne niż moje. Czy moim szeptem Cię uspokoję?
Zrób mi zdjęcie Skarbie. Niech wyczytam z niego, w jakich chwilach szarych kuszę cię do złego. Chcę zobaczyć, który z gestów moich zwykłych w Twoim ciele budzi pożądania przypływ. Która z min mych szpetnych, który grymas głupi, sprawia że w mych ustach aż chcesz się zatopić? Zrób mi zdjęcie Miła. Uchwyć chwilę taką, w której moim ciałem rozpalam cię całą. Uchwyć na swej kliszy układ ciała taki, w którym będę umiał ukryć jego braki. Powiedz jaką pozę mam dla ciebie przybrać, bym w szrankach z innymi…
Siedzisz tak blisko. Dłonie na stoliku Otulają palcami filiżankę kawy. Kruche jak lód wiosną na jeziorze, Delikatne jak źdźbła nieskoszonej trawy Myślę teraz o tym jak te drobne palce, miękkie i ciepłe, po szorstkich suną plecach Głaszcząc moją skórę, twardą niczym pancerz, Szukając choć jednego wrażliwego miejsca Mówisz coś. Nie słyszę. Patrzę zamyślony Na czerwoną farbą pokryte paznokcie. Śnię jak suniesz nimi po mym torsie gołym i drapiąc po brzuchu docierasz do spodni. Widzę jak otulasz filiżankę…
I jak teraz, ludzie mam zaufać babie? jedna ma już kasę mą w swej brudnej grabie. Jak tu iść na randkę, jak niepewna sprawa, znów mam się wpierdolić? to nie jest zabawa. Jednak krótką chwilę się zastanowiłem, „może będzie w porzo”, sam sobie mówiłem. A może tym razem nie będzie przypału, już będę ostrożny, rozważnie, pomału. Na necie blondynkę ładną wyhaczyłem, rozmowy do nocy i… się umówiłem. Czekała pod knajpą, sukienka, szpileczki, była godna miana seksownej laleczki. I uśmiech ten piękny, te…
Oburzonam. Słów brakuje… Szczęściem – nagle zwrot ciekawy. - Przerwać tańce – Zawiadują. - Teraz zaczną się zabawy! Kilka panien wybierają. (W tym mnie), zawiązują oczy, Prowadzą nad niby-strumyk, nade którym każą kroczyć. Każda panna ma ten strumień Wziąć szeroko między nogi. i tak idziem, słysząc śmiechy, Niewidome my niebogi. - Szerzej, szerzej drogie panny! - Słychać śmiechy, kpiny, krzyki. Więc rozkraczam się jak mogę, Myśląc - co to są za fiki-miki?! Wtem chichotów kanonada. Każą nam odsłonić…
W starego dębu chłodnym cieniu, W miękkim, dziewiczym z mchu posłaniu, Tam delikatnie Cię ułożę, By móc zatonąć w pożądaniu. Mocno do siebie Cię przytulę I pieścić ciało zaczną dłonie, Powoli muskać Twoją skórę Czując, jak cała żarem płoniesz. Tam bezgranicznie Cię zapragnę A Ty mi oddasz ciało swoje I dziko kochać się będziemy, Będąc jednością... choć we dwoje.
O nie! Chodźmy w tany! Antoś idzie, puszcza – oko. W tańcu mocno mną wiruje. Frunie kiecka hen wysoko! Wszyscy patrzą na to kino. Ech, niełatwy los kobiety. Goście widzą moje nogi, nawet pończoch mych manszety! Wszystko winą tej sukienki Tej kokiety, szytej z koła. Ech, przejęci są panowie! Który ujrzeć majtki zdoła?! Nie chcę więcej ja obrotów. Więc do Antka wnet się tulę. Znowu na dojrzałym torsie Gniotą się moje półkule. Chłop do siebie mnie przyciska I się z tego wielce cieszy - Martuś aleś…
Pochwytuje diablo mocno I przyciska mnie do siebie. Mój biust gniecie się na torsie. „Z panią czuję się jak w niebie! Z tobą mógłbym tak noc spędzić!” (Chyba mówi tak dla hecy) A tymczasem żądne dłonie Już zwiedzają moje plecy. 30 Trwożę się, czy aby one nie zabłądzą na pośladki. A zasadne niepokoje Skutkiem jego sprośnej gadki. „Marto, skradłbym ci całusa! Zrobiłbym co tobie jeszcze!” Gdy tak szepcze mi do ucha, mnie przechodzą srogie dreszcze. Dłoń już sięga mego tyłka! Lecz przerywa się ten taniec.…
Wyznać muszę, że w mym życiu Tych atrakcji - nie tak wiele, Stąd raduje się ma dusza Idę wkrótce na wesele! Wobec innych wesel, taka Bardzo miła jest różnica Że tam nikt mnie znać nie będzie To odległa okolica. W takim razie bez wahania Na wesele idę sama. Niech zobaczą tam panowie, Jaka ze mnie pyszna dama! Koleżanka tako rzecze: „Mówię to nie bez kozery, Będziesz mogła tam przebierać, Ależ będą kawalery! Będzie ich naprawdę wielu jeden stary, drugi młody, I bruneci i blondyni - różnej maści i…
Śliczna Jagna ze wsi Lipce Hulała na wsiowej bibce Baraszkowała pod płotem I orzec tak mogła potem: Całe Lipce w mojej cipce.
Nauczycielka gdzieś z lubelskiego Rzekła raz do mnie - kolego Zaproś mnie na kolację Zapewnię ci wielkie atrakcje Sprawdziło się. Było “tentego”.
Historyczka ze wsi Dąbrowa Do miłości ciągle gotowa Ma prześwietne maniery Lecz sprośne kawalery Z cnoty chcieliby ją obrabować. Propozycji amantów nie zliczy “Popróbować daj nam swej słodyczy!” Ostre były zaloty W końcu wzięli w obroty. i ostała się panna bez cnoty.
Historyczka w Dzień Niepodległości Wprost okrutnych zaznawała mdłości I pytanie stawiano - kolego… Skąd to wzięły się, no i dlaczego? A to przecie z przygodnej miłości…
Historyczka cna, z Mikołajek W Mikołajki dostała zbiór bajek Gdy to dał bałamutnik Wnet ją posiadł okrutnik Później lżąc od cichodajek