Gwiaździsta
22 października 2025
11 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Mój pierwszy dzień jako student. Właśnie rozpakowałem swoje walizki, które przywiozłem z małej miejscowości i jako “słoik” rozpoczynałem kolejny etap swojego życia tyle, że we Wrocławiu. Wszystko już było poukładane, a ja w końcu mogłem pożegnać rodziców, którzy mnie przywieźli do miasta i odpocząć.
Pierwsze, o czym sobie pomyślałem, że po takim ciężkim dniu, najlepsze co mogę zrobić to kąpiel w wannie, bo okazało się, że takową to mieszkanie posiada i może oddanie się jednej z moich ulubionych rozrywek, jaką jest powolna i długa masturbacja. Już dawno myślałem o tym, że w końcu będę miał możliwość pobawienia się sam ze sobą dłużej i nie będę musiał nasłuchiwać samochodu rodziców przy wjeździe na podjazd przed garażem.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Rozebrałem się do naga (zawsze lubiłem chodzić nago), nalałem wody do wanny, obficie tryskając do niej z dozownika żelu pod prysznic, żeby było w niej dużo piany, ustawiłem stołek łazienkowy z laptopem przy wannie i do niej wszedłem. Ciepła woda sprawiła, że moja luźna moszna falowała w rytm poruszającej się wody. Lubiłem ją delikatnie pieścić opuszkami palców, więc zająłem się tym jedną dłonią, druga musiała pozostawać sucha, żebym mógł wybrać odpowiedni film, a to zawsze długo schodziło.
Wtedy pojawiła się reklama jakiegoś portalu randkowego z huczącym banerem: “20-letni Michał czeka na Twojego kutasa we Wrocławiu” pod którym była pinezka z rzekomą odległością ode mnie wskazująca na pół kilometra. Oczywiście nie miałem zamiaru w nią klikać, ale pomyślałem, że kiedyś często pisałem z różnymi kolesiami na Czaterii i bardzo mnie to podniecało. Usiadłem po turecku w wannie, ciepła woda muskała moje sutki, a ja miałem już dwie ręce na zewnątrz, chwyciłem za powieszony ręcznik, wytarłem dłonie i poczułem motylki w brzuchu na samą myśl o tym, że za chwilę pogadam z kolesiami, których teoretycznie są niedaleko mnie. Ta wizja bardzo mnie podniecała i czułem, że mój penis powoli coraz bardziej unosi się ku górze.
Jestem zalogowany. Wroc19bi, bo taki nadałem sobie nick. Chwilę później wyskoczyło mi okienko on_35_WRO z pytaniem, czy akceptuje zaproszenie. Oczywiście kliknąłem: Zaakceptuj.
Nowa Karta czatu:
[on_35_WRO]: hej, ja 195/80/20/35 a ty?
[Wroc19bi]: hej, ja 185/72/17/19 l
[on_35_WRO]: Kogo szukasz?
Hmmm dobre pytanie, czy ja kogoś szukam? Sam nie wiedziałem, ale byłem dość podniecony, więc pomyślałem, że może fajnie byłoby w końcu spróbować czegoś z facetem – bo chyba nie wspomniałem, że ja jeszcze nigdy nic – więc odpisałem.
[Wroc19bi]: Sam nie wiem, tak wszedłem się rozejrzeć, a ty? – chciałem wiedzieć, jakie zamiary ma mój rozmówca, więc wymijająco odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
[on_35_WRO]: Relaks, jestem przejazdem kilka dni we Wrocławiu i mam ochotę się zabawić.
[Wroc19bi]: Zabawić?
[on_35_WRO]: Tak zabawić, czego nie rozumiesz…
[Wroc19bi]: Spokojnie, po prostu definicja tego słowa jest bardzo obszerna, więc zastanawiam się, co masz na myśli.
[on_35_WRO]: Wspólne walonko, oral, może anal
[Wroc19bi]: Może?
[on_35_WRO]: Tak może, też jestem bi i uważam, co robię.
Ta informacja była jedną z kluczowych, bo zawsze bałem się złapać jakąś chorobę weneryczną, a już na takich stronach to chyba najłatwiejsza droga. Mimo że na początku nie miałem w planach niczego w tym kierunku, byłem coraz bardziej podniecony, a adrenalina tylko potęgowała to uczucie, wiec odpisałem ponownie z intencją wyczucia gruntu.
[Wroc19bi]: Masz laskę?
[on_35_WRO]: Tak, a to problem?
[Wroc19bi]: Nie, tak tylko pytam.
[on_35_WRO]: Książkę piszesz? jest prawie 20:00 nie mam ochoty na rozmowy, chce spuścić z krzyża. Masz ochotę, czy mam szukać dalej?
[Wroc19bi]: no mam, ale sie boje...bo ja no wiesz…
[on_35_WRO]: prawiczek?
[Wroc19bi]: no tak
[on_35_WRO]: to co innego, dla mnie zajebiście, bo nie musze sie ciebie obawiać, ze mi coś przywleczesz…
[Wroc19bi]: he he… no na pewno nie, a ty mi?
[on_35_WRO]: jak sie boisz to może być bez analu…
[Wroc19bi]: no dobra…
[on_35_WRO]: gdzie jesteś?
[Wroc19bi]: na krzykach
[on_35_WRO]: ja też, ale gdzie?
[Wroc19bi]: no w mieszkaniu
Coraz bardziej drżałem, tylko nie wiem, czy ze strachu, czy z podniecenia, ale brnąłem to z każdą sekundą rozmowy z nim.
[on_35_WRO]: do domyślam się, ze nie w kościele, ale ulice mi podaj, bo chce wiedzieć ile ci zajmie dojechanie do mnie.
Przynajmniej nie będzie chciał przyjść do mnie. Za kilka dni miał wprowadzić się współlokator i bałbym się, że koleś to psychol i na przykład zacznie mnie nawiedzać. Chciałem zachować dyskrecję i właśnie sobie o niej przypomniałem, więc nie zaszkodzi zapytać, chociaż odpowiedz i tak będzie taka, jaką bym chciał usłyszeć.
[Wroc19bi]: Zielińskiego… a jesteś dyskret?
[on_35_WRO]: 100%, to jesteś bliżej niż myślałem, za ile możesz być? Ja na Gwiaździstej.
[Wroc19bi]: jestem w wannie, wiec chwile o potrwa, 30 minut?
[on_35_WRO]: ok. czekam za 30 minut na skrzyżowaniu Zielińskiego i Szcześliwej 20:40? Dasz radę?
[Wroc19bi]: no dam radę, a co będziemy robić?
[on_35_WRO]: nic czego byś nie chciał…. do zobaczenia zielona kurtka, czapka z daszkiem nike, szare spodnie dresowe i białe buty. Nie wystaw mnie.
Użytkownik [on_35_WRO] wylogował się.
O kurwa i co teraz pomyślałem. Co mam robić, iść, nie iść? Ale przecież on nie wie, jak ja wyglądam — a czy to niepodejrzane? Przecież jak mnie zabije, to nawet nikt nie będzie wiedział, gdzie mnie szukać, jestem tu pierwszy dzień i zginę. W uszach mi huczało, a mój 17-centymetrowy kutas ze strachu przed tym co się stało przed chwilą, skurczył się do niesamowicie nikłych rozmiarów.
Cały drżałem, kiedy wychodząc z wanny, ale pomyślałem sobie, że pójdę i zobaczę co mnie czy on mnie czasem nie wystawił i jak ten idiota cały w nerwach, a okaże się ze to podpucha.
Dobra — pomyślałem i wskoczyłem w dresik, antyperspirant pod pachy, Paco na szyje i za uszy, przesuszyłem i ułożyłem szybko włosy, ubrałem nowe buty. Rzuciłem okiem na telefon – była 20:20, więc miałem jeszcze dwadzieścia minut a Google Maps wskazywało, że na piechotę dojdę do tego skrzyżowania w dziesięć. Zamknąłem mieszkanie i wsiadłem do winy. W odbiciu lustra windy zobaczyłem, jaki byłem blady i przestraszony.
Wyszedłem z wieżowca i ruszyłem. Kilka minut później, kiedy dochodziłem do skrzyżowania, o którym była wcześniej mowa, zobaczyłem go. Stał pewnie, z dość szeroko ustawionymi stopami w białych butach, luźnym dresie i ciemnozielonej kurtce. Cień, który rzucała czapka z daszkiem, sprawiał, że nie widziałem jego oczy, a jedynie cudownie przystrzyżoną, ale bardzo gęsta i ciemną brodę, jakby dopiero wyszedł od barbera. Jedną rękę miał w kieszeni spodni a w drugiej trzymał już prawie spalonego papierosa.
Przeszedłem obok niego i poczułem, jak odwraca głowę w moją stronę, tak jakby wiedział, że ja to ja, ale nie mógł tego wiedzieć. U usłyszałem chrząknięcie, które mogłoby wyrażać zawód, że to nie ja. Skręciłem i zasłonił mnie płot, wiec zatrzymałem się na chwilę, zastanawiając się, czy dobrze robię. Miotały mną różne uczucia: strach, podniecenie, stres, ciekawość i wiele innych uniosłem głowę go góry, żeby popatrzeć na Sky Tower, który był tuż przede mną i wziąłem głęboki oddech:
– Masz może ognia? – Usłyszałem i jak spłoszona sarna aż podskoczyłem.
– Maaam…. – To był on. Uśmiechnął się, a ja chyba z zacząłem świecić, po tak zbladłem.
– Dasz? – Uśmiechnął się śnieżnobiałymi zębami, które przy tym fantastycznym czarnym zaroście były jeszcze bielsze.
– Tak, tak oczywiście. – Sięgnąłem do kieszeni trzęsącą się ręką, wyjąłem zapalniczkę Zippo i odpaliłem mu papierosa
– Czekasz na kogoś? – zapytał, ciągle szczerząc śnieżnobiałe zęby.
– Chyba już nie — rzuciłem, czekając, co się wydarzy.
– To ty? – zapytał. – Dlaczego mnie ominąłeś? Chciałeś wybadać teren? – dodał. Wtedy zauważyłem, jak światło latarni fortunnie spowodowało cień na jego spodniach, dokładnie zarysowując to, co się w nich kryje.
On chyba zauważył, że to zauważyłem i powiedział tylko, że faktycznie nie ma nic pod spodem jeśli się nad tym zastanawiasz. Zastanawiałem się.
– To jak? Pasuje? – zapytał, nie przedłużając.
– Mi pasuje, a tobie?
– Bardzo. Chodź.
Kierowaliśmy się w stronę SkyTower. Szedłem dwa kroki za nim, udając, że się nie znamy – jakby to kogoś interesowało. Wyjął z kieszeni spodni kartę i skręcił w stronę szklanych obrotowych drzwi, na których było napis Apartamenty SkyTower. Już nie wiedziałem, czym byłem bardziej oszołomiony… Weszliśmy do środka, gdzie przywitał nas pan w bordowym garniturze. Podeszliśmy do windy, przyłożył kartę, a na wyświetlaczu pojawił się napis 38 A. Po kilku sekundach otworzyła się winda i weszliśmy do niej, jakby nigdy nic.
Dopiero wtedy miałem okazję się mu przyjrzeć. Ściągnął czapkę. Włosy miał lekko zmierzwione, ale że były dość grube i ciemne, jego fryzura nie uległa dewastacji. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął:
– Nie bój się, będzie fajnie. Zobaczysz.
Kiedy weszliśmy do mieszkania – ba, apartamentu – panowała w nim przyjemna ciemność, a pomieszczenie oświetlały jedynie światła miasta, które rozciągało się w zachwycającym widoku w każdą stronę.
– Usiądź, napijesz się czegoś? – zapytał
– Tak ,poproszę — odpowiedziałem drżącym głosem.
– Chyba naleję ci czegoś mocniejszego — mówiąc to, wyciągnął worek z lodem i whisky z lodówki.
Po chwili przenieśliśmy się na kanapę z pięknym widokiem na Wrocław. Wziąłem kilka łyków mocnego alkoholu, żeby uspokoić trochę organizm i poczułem na plecach jego dłoń, która delikatnie mnie głaskała. Przesuwał ją coraz wyżej w kierunku mojej głowy i zaczął głaskać mnie po szyi. Poczułem, jak włoski zaczynają mi się podnosić na rękach, a stres powoli zaczyna ustępować miejsca delikatnej przyjemności. To dodało mi trochę odwagi i zapytałem:
– Mogę? – Wskazując na lekkie wybrzuszenie na jego spodniach.
– Oczywiście, że możesz… – Kiwnął głową i znów się uśmiechnął.
Dotknąłem go i poczułem dość twardą część jego ciała w swojej dłoni. Delikatnie opuszkami palców wyczułem główkę i muskałem ją, co chyba mu się spodobało, bo poczułem pulsacyjny ruch jego członka ku górze.
– Mmmm… – mruknął i oparł się, po czym rozpiął bluzę, którą miał na sobie.
Zobaczyłem jego pięknie owłosiony tors lekko kręconymi włosami dokładnie takimi, jakie miał na brodzie i głowie… nie był wysportowany, ale miał płaski brzuch, a to sprawiło, że nie czułem się gorzej, bo mam kompleksy. Pogładziłem go po brzuchu i lekko podrażniłem palcami sutki. On cały czas głaskał mi włosy. Odchylił głowę do tylu i zamknął oczy… Ja powoli i ostrożnie poznawałem każdy centymetr jego ciała swoją dłonią. Byłem już bardzo podniecony, wtedy on chwycił mnie za tył koszulki i jednym stanowczym ruchem zadarł mi ją do góry, po czym ściągnął.
Sprawdzając, czy nie mam nic przeciwko, popchnął mnie lekko, powodując, że położyłem głowę na podłokietniku kanapy i usiadł na mnie okrakiem. Na brzuchu poczułem próbującego wyrwać się z jego spodni penisa. On chwycił mnie za kark, po zaczął delikatnie całować po szyi. Myślałem, że oszaleje, pieścił mnie po szyi i uszach, cały czas sprawdzając, jak daleko się może posunąć, zerkając co chwilę na moje reakcje.
Schodził coraz niżej – zaczął ssać moje sutki i wtedy poczułem, ze jego ręka schodzi coraz niżej, łapiąc mnie za twardego członka, co spowodowało, że poczułem, jak bardzo mokry jestem. Mój penis ślinił się niemiłosiernie. Bałem się, że może to długo nie potrwać i będzie rozczarowany. Delikatnie zaczął schodzić poniżej linii moich sutków i całował, oblizywał, pomrukując, jakbym mu smakował. Poczułem na brzuchu jego zarost. Odchyliłem głowę i zauważyłem, że oczami zadaje mi pytanie, czy może dalej. Lekko kiwnąłem głową na znak aprobaty i w tym samym czasie poczułem, jak łapie mnie za gumkę spodni po obu stronach bioder i jednocześnie ściąga mi je z bokserkami. W stronę jego twarzy wyskoczył mój rozgrzany do czerwoności kutas, uderzając o mój brzuch jak sprężyna.
Leżałem nagi i podniecony, oddając się tej cudownej chwili z zamkniętymi oczami. Poczułem ukłucie zarostem w mosznę, a ciepło jego języka, którym przejechał od jajek aż po główkę. Podniecenie wzbierało na sile po chwili lizania mnie po jakach i penisie zdecydowanym haustem właściwie połknął go całego aż po same jaja – myślałem, że oszaleję, jeszcze nigdy nie czułem niczego podobnego. Nie można było tego porównać do żadnego ze znanych mi uczuć towarzyszących masturbacji. Bez użycia rąk pieścił mnie ustami w górę i w dół, co chwilę zerkając na moją twarz, wijącą się w grymasie rozkoszy. Poczułem jego dłonie na swoich pośladkach, które coraz to zbliżały się do mojej dziurki. Po chwili poczułem, że palcem wskazującym pieści mnie w okolicach odbytu, lekko na niego napierając, aż w pewnej sekundzie poczułem, że wsuwa mi palca do środka.
Nie wytrzymałem. Poczułem, jak całe ciało mi się spina, a penis naprężył się do granic możliwości, z rozkoszy krzyknąłem tak głośno, że pan w bordowym garniturze na pewno mnie usłyszał. Poczułem, jak z mojego penisa wystrzeliwuje niewyobrażalna ilość spermy i zalewa gardło mojego przyjaciela, ale on sobie niczego z tego nie robił, tylko jakby ssał, jeszcze mocniej doprowadzając mnie do obłędu.
Kiedy już skończyłem wić się w tej rozkoszy, dopiero wtedy zobaczyłem, że mój kolega również jest nagi i masturbuje się drugą ręką, która akurat nie była zajęta penetrowaniem mojej dziurki.
– Chcesz? – zapytał. Chciałem…
– Mhmm… – odpowiedziałem, po czym przed moją twarzą ukazał się jego ogromny penis, również rozgrzany do czerwoności.
Otworzyłem usta i poczułem, jak wypełnia mnie aż do okolic gardła, zakrztusiłem się lekko, ale nie poddawałem się, bo wiedziałem, że musiałem się odwdzięczyć. Stał przede mną z lekko zgiętymi kolanami i ładował mi swoją pałę, jak najgłębiej mógł. Kiedy usłyszałem, że coraz bardziej sapie, przyłożyłem się jeszcze bardziej i zacząłem go ssać jak lizaka, oplatając go z każdej strony policzkami, językiem i podniebieniem. To wystarczyło, żeby mój przyjaciel dojechał do końca. Usta zalała mi ciepła sperma, którą lekko się zakrztusiłem.
– Nie połykaj! – Usłyszałem.
Wyciągał penisa z moich wyruchanych ust i złapał mnie pod pachami, podniósł i zaczął całować, wysysając ze mnie swoją spermę zmieszaną z moją śliną. Nasze penisy powoli opadały i całe mokre ocierały się o siebie, a my całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, aż w ustach nie pozostała nam ani kropla jego soku…
– Michał… – szepnął.
– Mateusz… – odpowiedziałem, a on znów się uśmiechnął…
Jak Ci się podobało?