Jas i Małgosia, czyli gra o życie (I)

18 lipca 2025

31 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Współczesana wersja znanej bajki. Dwie przyjaciółki jadą w odludzie. Samochód się psuje i czekają na pomoc. Zatrzymuje się wóz i atrakcyjna brunetka udziela im pomocy....

Słowo wstępne.

Dawno, dawno temu, przed Bożym narodzeniem 1812 roku bracia Wilhelm i Jacob Grimm napisali bajkę o rodzeństwie Jaś i Małgosia, którzy zagubili się w lesie i doszli do domu z piernika, którego właścicielką była czarownica Baba Jaga. Moje opowiadanie jest luźną interpretacją wzoru. Jest to mój pierwszy horror. Właściwie to nie horror, bo nie lubię znęcania, krwi. Z horrorem ma tyle wspólnego, że jest tam strach i morderstwa w tle.

Niestety świat, w którym żyjemy, nie jest dobrym światem. Większość nie chce o tym wiedzieć, bo to ich nie dotyczy. Opowiadanie jest również dla niegrzecznych dziewczynek, co lubią dziewczynki. A tak naprawdę czy są niegrzeczne?

Jak pewnie nie wiecie, przynajmniej większość czytających, Baba Jaga nie miała nazwiska ani imienia. Jednak...To wasza praca domowa. Rozumiem, że są wakacje… Pytanie pierwsze dla grupy pierwszej. Jak miała na imię i nazwisko Baba Jaga. Dla ułatwienia podam, że nie Władymirowicz, a nazwisko nie zaczynało się na P. Miłego szperania.

 

Dochodziła dziesiąta. Jasminka zrobiła kanapki i spakowała do zamykanych torebek. Potem włożyła przygotowane jedzonko do lodówki.

– Zawsze się spóźnia – powiedziała cicho do siebie.

Nie czuła złości. Przyjaźniła się z Małgosią już trzy lata. Wówczas liczyły po czternaście. Jaśminka wiele słyszała od przyjaciółki o kraju, gdzie urodziła się jej mama, Dorota Pajączkowska. Przyjechała do Stanów dwadzieścia lat temu i po roku poznała przystojnego młodzieńca o imieniu Martin. Rodzice chłopaka pochodzili ze Szwecji. Dorota miła oryginalnie brązowe włosy a tata blond, jak większość Szwedów i takie włosy odziedziczyła po nim córka. Buzię zdobiły błękitne, niemal szafirowe w kolorze, duże oczy.

Oczywiście mogli dać dziewczynce popularne w Ameryce imię: Jane, Chloe czy Sara, ale Dorota poprosiła, by mąż zgodził się na polskie, Małgosia. I tak blondyneczka otrzymała popularne w latach 80– tych w kraju nad Wisłą imie. Rodzice poznali się w Nowym Jorku, ale rok przed jej urodzeniem Martin Keningstein dostał prace w Los Angeles.

Dorota pracowała w banku na Brooklynie, więc nie miała problemów ze znalezieniem podobnej pracy w Mieście Aniołów.

Usłyszała dzwonek.

– No wreszcie! Nie masz zegarka? – wygarnęła jeszcze w progu.

Jasmin spojrzała na przyjaciółkę z małym zdziwieniem.

– Tylko pięć minut! O co ci chodzi?

– O zasady. Dziesiąta to dziesiąta, nie pięć po. Wszystko masz?

– A ty? Mam trzy wielkie butle wody.

– Aż tyle? Nie uradzimy.

– Weźmiemy tylko jedną. Bez paniki, to nie całkowita pustynia.

Rozmowa odbywała się w domu Małgosi. Rodzice już wyszli do pracy. Pokój nastolatki odbiegał nieco wyglądem od typowych pokojów jej rówieśników. Ścian nie zdobiły plakaty przystojnych aktorów, czy uroczo wyglądających gwiazd piosenki. Na jasnoróżowej ścianie wisiał obraz zachodzącego słońca.

To był pomysł Jasminki, z tym obrazem.

 

Na głowie Jas, rosły płowe, mocno rudawe włosy, a buzię zdobiła jasna skóra i piegi. Przy tym bladobłękitne oczy. Obie prowadziły aktywny tryb życia i chodziły na siłownię. Oczywiście dla zabawy, nie żeby mieć mięśnie jak Arnold. Małgosia miała więcej krągłości, to znaczy bez przesady, raczej w porównaniu do Jasminki, która raczej wyglądała szczupło.

Chciały odwiedzić Jashua Tree Park. Trasa wiodła po wyjechaniu z Los Angeles autostradą numer 10. Nie aż tak daleko, bo tylko sto trzydzieści mil i co zajmowało przy zwykłym ruchu troszkę dłużej niż dwie godziny. Cieszyły się wakacjami od dwóch tygodni.

– Gorąco tam dzisiaj? – zapytała Małgosia, pakując wszystko do plecaka.

– Komórka mówi, że trzydzieści osiem. Zwykle jest dwadzieścia kilka.

– Masz jasną cerę, co za licho cię podkusiło, aby jechać na pustynię?

– Już ci mówiłam, że to nie pustynia. Są krzewy i górki, na które wejdziemy. Sama nazwa wskazuje, że są drzewa.

– Mam się z tobą. Gdzie za miesiąc nas niesie? Sonora?

– Tak. Urzeka mnie pustka, nie to, co tu, domek przy domku.

– Rodzice wiedzą?

– Napisałam kartkę. Ostatnio zrobili się nieco dziwni.

– Ja też miałam cykora i też tylko zostawiłam liścik. – rzuciła jej spojrzenie. – Może to różnica pokoleń, ale też od kilku tygodni jakoś nadajemy na innych falach. Robią wrażenie, jakby im coś nie pasowało, kiedy pytam, opowiadają, że mi się wydaje. Dziwne. Wrócimy koło siódmej. Kaszka z mlekiem.

Po kilku minutach już siedziały w dwudziestopięcioletniej Toyocie Carmry.

– Sprawdziłaś, czy wszystko działa? – blondynka popatrzyła na przyjaciółkę.

– Przecież wiesz, że mój brat jest mechanikiem. Oleje w porządku i klimatyzacja działa.

Miał trochę focha, ale brat to brat – uśmiechnęła się krótko.

Doszły do beżowej, kiedyś o metalicznym połysku Toyoty. Po chwili załadowały plecak Małgosi na tylne siedzenie, gdzie leżały już rzeczy Jasminki.

Ruszyły. Małgosia dopiero uczyła się jeździć, planowała zdawać na prawko za dwa tygodnie. Dorota i Martin, żyli na nieco wyższym poziomie niż rodzice rudej przyjaciółki i dlatego zamierzali jej kupić pięcioletnie Subaru WRX. Już nie mogła się doczekać, aż w końcu usiądzie za kółkiem.

– Co z Jackiem? – zapytała blondynka.

Widziała, że przez buzię przyjaciółki przeszedł nerwowy dreszcz.

– Nic – odrzekła ciszej.

– Gadaj!

Jasminka spojrzała w lusterko, dała migacz i skręciła w większą ulicę.

– Palant. Zerwałam.

– Co! Przecież wyglądało cacy.

– Dobrze, że nie masz nikogo, to tak ci się zdawało.

– No wiesz – poprawiła swoje włosy. – Prawdopodobnie na dniach umówię się z Collinsem. Podoba mi się ten gość.

– Może facet jest spoko, ale Jack też tak wyglądał.

– Co się stało? Zdradza cię. Co? No mów wreszcie, bo już się denerwuje w środku.

– Dobra, powiem ci, bo jesteś moją przyjaciółką i nie wygadasz. Całowałam się już kilka razy, więc nie sądziłam…

– Nie opowiadaj mi wszystkiego, bo chcę mieć suche majtki.

– Idiotka!

– No co! Tak zaczęłaś.

– Wiesz, to ważne informacje dla całości.

– Słuchaj Jas, jak nie chcesz, to nie mów – popatrzyła na swoje paznokcie.

– Dobra. Całowaliśmy się i nagle położył mi dłoń.

– Na piersi, masz małe.

Błękitnooka spojrzała oczami Bazyliszka.

– Masz większe, ale moje nie są małe, noszę duże B.

– Sorki, czyli złapał cię za piersi.

– Nie! Położył mi rękę na kroku!

– Taak. To trochę grubo.

Nie byłam gotowa! Dostał liścia i koniec randki. I znajomości także

Przez chwilę milczały.

– Przeprosił? – Małgosia na chwilkę zerknęła z lekkim zdziwieniem.

– Coś tam gadał. Jestem nadal wściekła.

Małgosia obserwowała jadące z przeciwka samochody. Czuła delikatne napięcie. Twarz przyjaciółki nieco się wypogodziła, nie odniosła wrażenia, że Jasminka jedzie gorzej, kiedy jest zdenerwowana. Zawsze uważała ją za odważną i umiejącą sobie radzić. Wahała się z zadaniem następnego pytania.

– Możemy dalej o tym rozmawiać? – zapytała delikatniej, obserwując jednocześnie buzię przyjaciółki.

– Jasne, przed tobą nie mam tajemnic.

Coś w tym było. Dzieliły się osobistymi sprawami nawet tymi intymnymi. Znaczy, raczej Jasminka jej wspominała, bo Małgosia trzymała intymne sprawy dla siebie, chociaż mogła je policzyć na palcach jednej ręki.

– Wspominałaś, że może mu oddasz cnotę. – Skuliła się mimo wszystko, bo nie miała pewności, jaki skutek odniesie to pytanie.

Przyjaciółka spojrzała krótko, przecież jechały dość uczęszczaną 210.

– Wtedy cię oszukałam – płowowłosa nieco zniżyła ton głosu.

– To znaczy? Bo nie bardzo rozumiem. Nie planowałaś?

– Planowałam, z nim to mieć, ale nie mógłby mnie pozbawić, bo nie jestem.

Małgosia czuła, że policzki jej płoną.

– Zrobiłaś to z kimś wcześniej?

Znowu zawisła cisza, ale przeważała pewność, że otrzyma odpowiedź.

Dwa lata temu.

– Pieprzysz! Miałaś piętnaście!

– Sama.

– Aha – powiedziała tylko Małgosia – witaj w klubie.

Przyjaciółka nawet nie zerknęła.

– Właściwie w ten sposób robimy im przysługę, nie sądzisz?

– Znaczy, facetom? – Małgosia chciała się upewnić.

– No a komu? Boli, czar pryska, krew. Trzeba czekać albo odłożyć resztę na następny dzień.

– Kiedyś kobietom wiodło się gorzej, przynajmniej księżniczkom. Jak nie było krwi to za kudły i do kata.

– Może aż tak źle nie było.

– Może.

Obie uznały, że trzeba zmienić temat.

– Zauważyłam, że ci się mięśnie zarysowały na brzuchu – wtrąciła Małgosia.

– I tak mi daleko do ciebie. Wygląda, że ci idzie dwa razy łatwiej z poprawianiem sylwetki.

– Nie przesadzaj, wyglądasz super. Ja, chyba też nie tak źle, tylko nie mam szczęścia do chłopaków.

– Masz większy spokój, jak widzisz. – Posłała jej miły uśmiech.

 

Przez najbliższą godzinę słuchały dysków. Lubiły różne rodzaje muzykę.

– Collins ma fajnego kolegę. Travis Hall. Miły i nie ma dziewczyny.

– Aż taka beznadziejna nie jestem, żebym sobie sama chłopaka nie umiała znaleźć – odgryzła się natychmiast.

– Jasmin, czemu jesteś taka! Po prostu wspomniałam. Wiadomo, że bardziej ogarniasz niż ja.

– Przepraszam. Odczekam tydzień. Muszę odreagować.

Niechcący powrócił temat.

– A jak to jest kiedy… no wiesz?

– Chodzi ci o całowanie? Nigdy tego nie robiłaś?

– Nie – znowu buzię blondynki okrył rumieniec.

– To trudno określić. Jest miło. Powinnaś ze mną przetrenować.

– Wariatka!

– Co się złościsz. Jesteśmy koleżankami.

– Myślałam, że przyjaciółkami.

– Małgosiu! Co ci dzisiaj jest? Pewnie, że jesteśmy przyjaciółkami.

– No tak, przepraszam. Nie mówiłaś poważnie z tym trenowaniem, co?

– To nic takiego. Jak się podobasz Collinsowi, to cię nie przestanie lubić, bo się źle pocałujesz. A skąd wiesz, że on umie.? Ja nie miałam strachu, kiedy to zrobiłam pierwszy raz.

– Z Jackiem?

– Nie, to było rok temu. Chyba miał na imię Adam. Tak. Na prywatce u Brendy, pamiętasz Brendę?

– Coś kojarzę. Razem tam byłyśmy. Adam! Pamiętam. Kręcone czarne włosy.

– Tak. Nie wyszło, może byliśmy za szczyle.

– Słuchaj – Małgosia wzięła głębszy oddech.– Byłaś już z Jackiem trzy miesiące. Może wyjaśnicie i przyjdzie zgoda. To przecież nie gwałt.

– Jestem zła, mógł powiedzieć.

Małgosia się roześmiała.

– Pomyśl, co mówisz. Oczekiwałaś, że zapyta, czy może ci dotknąć cipki?

– Mógł wspomnieć.

– Nie wierzę. Ludzie to robią.

– Bardzo doświadczona Małgosia się odezwała. Collins, możesz mnie pomacać po cyckach. Collins, dzisiaj możesz dotknąć cipki – teraz Jasmin zaczęła się śmiać.

– Wiesz, jesteś świnia! Ja chcę dla ciebie dobrze, a ty drwisz.

Jasminka tylko spojrzała.

– Wybacz. Wiesz, że czasem coś palnę. Naprawdę przepraszam.

Wyjechały z miasta. Teraz bardzo rzadko mijał ich samochód z przeciwka. Zaczął się inny krajobraz.

– Lubisz pustkowia? – Małgosia odezwała się pierwsza.

– Tak, ale nie lubię tam być sama.

– No przecież jedziemy razem, już ci wybaczyłam.

– Nie uchwyciłaś przekazu.

– Uchwyciłam. Lubisz być ze mną. Ja z tobą też. Już od dawna.

Camry wyposażono w automatyczną skrzynię, więc Jasminka używała tylko prawej stopy, a dłońmi trzymała kierownicę. Ponieważ jechały prosto, mogła trzymać kierownicę jedną i dlatego dotknęła delikatnie jej lewej dłoni, swoją prawą.

– Nie powinniśmy się spierać, bo obie wiemy, że czujemy się ze sobą super. Prawda?

– Tak Jas. Jest mi z tobą miło. Rozumiesz mnie a ja ciebie. Pojedziemy następnym razem na Sonorę.

– To nie będzie tak zaraz. Najpierw wypad na plażę, może się trochę opalisz, bo mnie to dosyć słabo idzie.

– Masz taką ładną skórę i nie opalasz się na czerwono – Małgosia patrzyła w jej stronę.

– To dziwne, bo powinnam. Ty natomiast robisz się od razu na czekoladkę.

– Podobno to zależy od ilości pigmentu. Murzyni chyba się nie opalają.

– Maja dość słońca u siebie.

– Mówisz o Afryce?

– Tak, ale pamiętasz, w zeszłym roku widziałyśmy kilkanaście osób o ciemnej skórze, na plaży.

– Tak, bo plaża to miejsce spotkań, jak inne. Mówię o opalaniu.

– W tym pewnie masz rację.

To jeszcze z godzinę, co? – blondynka studiowała mapę.

– Minęliśmy już Indio.

– I odgałęzienie drogi 86, jak miniemy Cactus Cite, to potem już czekamy na odgałęzienie do Cotton Wood Spring i już.

Nagle samochód zaczął zwalniać, a wszystkie lampki zgasły.

– Kurcze – powiedziała płowowłosa.

– Coś się stało?

– Tak, tylko nie wiem co?

Zatrzymały się na poboczu. Jasmin otworzyła klapę okrywającą silnik. Zaczęła patrzeć. Małgosia też wyszła i też zerkała, chociaż słabo się orientowała w mechanice pojazdów.

– I co? – zapytała po minucie.

– Muszę opierniczyć brata. Pasek od prądnicy szlag trafił.

– To ważne? Jak ci się udało to stwierdzić?

– Widzisz tutaj, zostały tylko kawałki. Kiedyś mi nawet pokazywał. Na nowej baterii pojechałybyśmy piętnaście minut – wyjęła komórkę

Próbowała chyba dzwonić.

– Cholera, tu nie ma zasięgu.

– Pozostaje czekać. Ktoś może się zatrzyma – powiedziała Małgosia.

Stały kilka minut, ale nie dostrzegły żadnego samochodu. Potem dwa przejechały z przeciwnego kierunku, ale się nie zatrzymały. Co wyglądało dziwnie, zwalniały, a kierowcy się tylko gapili. Wsiadły do środka, bo słońce prażyło niemiłosiernie. W środku przynajmniej panował cień. Minęło trzydzieści minut i Jasminka zaczęła się denerwować.

– Ktoś może się w końcu się zatrzyma – głos jej się nieco zmienił – to przez ten mój pieprzony pomysł!

– Pomysł był dobry. Może Steve nie zauważył. Sprawdzał hamulce i oleje. Tak mówiłaś.

– Tak.

Małgosia dostrzegła pierwsza.

– Zwalnia.

Zatrzymał się samochód. Wyglądał na wojskowy, ale był to Hammer 2. Nie jedynka. Wysiadła z niego czterdziestoletnia kobieta. Brunetka. Opalona o sportowej sylwetce w ciemnych okularach.

– Problem? – głos brzmiał wyraźnie i zdecydowanie.

– Tak, chyba poszedł pasek od prądnicy.

– Mieszkam niedaleko. Nikt się nie zatrzymał?

– Nie. Minęły nas dwa wozy i tylko zwolniły, potem pojechały. Policja tędy nie jeździ?

– Rzadko, bo to odludzie. Wsiadajcie, bo robi się spiekota. Mam w garażu ciężarówkę do holowania, to was ściągnę, o ile nie znajdę paska. To Camry z 2000 roku, prawda?.

– Tak. Zna się pani na tym? – Jas się wyraźnie ucieszyła.

– Samotna kobieta musi sobie radzić. Zamknij klapę, bo idzie pustynna burza i nasypie pod maskę i wówczas nawet nowy pasek nie pomoże.

– Mamy kanapki i wodę – spojrzała na brunetkę.

– Zostawcie. Za piętnaście minut go ściągnę.

Jaśminka zamknęła maskę i po minucie już jechały. Dwa kilometry po asfalcie, a potem Hammer skręcił w polną drogę, w zasadzie twardy piach uciekał, spod kół i wóz zostawiał za sobą tumany kurzu.

– To tam – kobieta pokazała dom na odludziu.

– Fajnie, że pani nam pomogła. Ja Jestem Jasmin, dla przyjaciół Jas, a to moja przyjaciółka, Małgosia.

– Małgosia – brunetka nie wypowiedziała imienia zbyt dobrze – ja jestem Rosina, dla przyjaciół Rosi.

– Możemy się zaprzyjaźnić – powiedziała radośnie błękitnooka.

– Z pewnością to zrobimy – powiedziała z dziwnym uśmiechem Rosi, a tylko płowowłosa to widziała, w tylnym lusterku, chociaż obie siedziały z tyłu.

– Auu! – obie pisnęły.

– Co się stało złotka? – Rosi nadal się uśmiechała.

– Coś nas ukłuło w tyki.

– Och, naprawdę?

Obie odpłynęły w niebyt…

Małgosia pierwsza otworzyła oczy. Chciała wstać, ale nie mogła. Nogi i ręce związano mocnymi pasami. Leżała na ławce obciągniętej czarną skórą, podobne widziała na siłowniach. Odwróciła głowę i zobaczyła Małgosię. Również identycznie skrępowaną. Blondynka właśnie otworzyła oczy. Patrzyły na siebie przestraszone.

– Porwała nas?

– Chyba tak.

– Co zrobimy?

– Ty mnie pytasz? W siedzeniach ukryła jakieś igły ze środkiem usypiającym.

Obie pomyślały mniej więcej to samo, chociaż nie w tym samym czasie. Porwanie kojarzyło się z piwnicą, pozbawioną światła, zawilgoconą i śmierdnącą sikami, a czasem odchodami. Tu wszystko wyglądało przeciwnie. Czysty pokój, pachnący czystością. To nie sprawiało jednak wcale, że czuły się lepiej. Obie paraliżował wewnętrzny strach.

Drzwi się otworzyły.

– Hej ślicznotki. Jak się macie?

– Dlaczego nas pani związała? – zapytała odważniejsza płowowłosa – poczuła się lepiej, widząc uśmiechniętą twarz brunetki.

– Jestem Rosi, nie pani. Rosina Lackermual. To po rodzicach. Musiałam zmienić nazwisko po wyjeździe z Niemiec. Teraz nazywam się Hackman. Pracuję dla armii i mam stopień majora.

– Dobrze, ale my niczego złego nie zrobiłyśmy. Proszę nas puścić. Wkrótce ktoś zauważy samochód przy drodze.

– Kochanie, mówiłam, że go ściągnę. Leży kilkadziesiąt metrów od mojego domu w sporym dole. Tam już jest kilka wraków. Wasze komórki straciły SIM karty. Nikt was nie znajdzie. Dobra wiadomość jest taka, że zabrałam wasze kanapki, chociaż w tym domu nie brakuje jedzenia.

– Co chce pani z nami zrobić?

– Małgosia – znowu nieco źle wymówiła – w moim domu jak w wojsku, ktoś dowodzi. Ja tu dowodzę. Jestem Rosi. Jak jeszcze raz powiesz pani, to nie będzie dobrze.

– Co chcesz z nami zrobić Rosi – Jasminka zapamiętała ostrzeżenie.

– Zaprzyjaźnimy się bliżej. Bardzo blisko. Podobnie jak z innymi sierotkami. Kiedy ostatnią miałam? Sześć miesięcy temu?

– I co się z nią stało, Rosi? – głos przyjaciółki Małgosi, nie brzmiał zbyt pewnie.

– A jak myślisz, kochanie?

– Nie wiem.

– Będziecie grzeczne, to nasza przyjaźń potrwa dłużej. Zwykle dziewczynki są nieposłuszne i trwa krótko. Najdłużej przyjaźniłam się z Roxy. Tydzień. Potem próbowała uciec. Wiecie, mam ług i nie zostaje nic. Na razie nikt nie szuka wraków, a nie jest ich wiele. Zwykle zabierałam autostopowiczki, samotne. Pierwszy raz mam dwie młodziutkie dziewczynki. Wyglądacie na czyste. Tamte sprawdzałam, bo kiedy się człowiek zapoznaje bliżej, można coś złapać. Was też sprawdziłam. Testy krwi nic nie wykazały.

Małgosia zaczęła płakać.

– Proszę nas nie zabijać. Nikomu nie powiemy.

– Kłamiesz, blondyneczko. Ta opcja odpada. To taka gra. Jesteście grzeczne, żyjecie. Zegar tyka dla was. Policja szuka. Może kiedyś mnie znajdą. Od dwunastu lat im się nie udało.

– Ile osób zabiłaś, Rosi? – Małgosia dziwiła się, że Jasmin mówi to tak spokojnie.

Blondynka poczuła, że się posikała i zastanowiła się od razu, jaką otrzyma za to karę.

– Siedem, z wami będzie dziewięć.

– Na razie jesteśmy grzeczne.

– Widzę, że Małgosia nie – teraz już wymówiła jej imie lepiej.

– Przepraszam, to się nie powtórzy.

– Rozumiem. Pierwszy dzień jest na zapoznanie, więc nic ci nie zrobię.

– Będziesz nas torturować, Rosi? – Jasmin musiała się trzymać dzielnie.

– Nie nazwałabym tego torturą, co zamierzam. Widzicie, mąż był kawałem chuja i na szczęście zdechł na raka. Od tego czasu nie lubię facetów. Zdradził mnie z młodą cipką, więc i dziewczynek nie lubię. Źle powiedziałam. Tamta uległa wypadkowi, inne mi nic nie zrobiły. Nie muszę dodawać, że pomogłam, by ten wypadek jej się trafił. Co do mojej orientacji seksualnej od czasu wdowiego stanu, robię to tylko z kobietami, oczywiście nie tutaj. Tak dla pozorów. Tutaj mam swoje przyjemności.

– To znaczy? – Jasminka chyba chciała wiedzieć.

– Bardzo jesteś ciekawska. Nie lubisz niespodzianek?

– Wolałabym wiedzieć.

– Podobasz mi się nie tylko z urody, chociaż Małgosia też jest ładniutka. Będziemy się kochać. Jesteście hetero?

– Tak – odrzekła Małgosia.

– Och, odezwałaś się maleńka – Rosi naprawdę się uśmiechała dość miło. – Będziecie musiały się przestawić. Nie miałam nigdy dwóch naraz, to daje więcej możliwości. Wiem, że wam trudno to przyjąć, ale daję wam szanse. Jak już wspomniałam, nie zabiję was jak długo będziecie grzeczne. Będzie miło do tej chwili.

– Rosi. Proszę! Ja nie chcę – Małgosia się ponownie rozpłakała.

Rosi usiadła obok, na skórzanej pryczy.

– Czego nie chcesz, kochanie? Kochać się ze mną czy umierać? Jeżeli to drugie, to nikt nie chce.

– Mamy przesrane, Małgosiu – powiedziała druga dziewczyna.

– Tak, to prawda, nie jesteście w dobrej sytuacji. Pracuję osiem godzin, Dojazd zajmuje mi godzinę, więc nie ma mnie dziesięć godzin. W weekendy jestem – uśmiechnęła się znowu miło – to spędzimy więcej czasu.

– Będziemy dostawały jeść i pić – płowowłosa naprawdę była odważna.

– Oczywiście! Musicie mieć dużo siły, żeby kochać Rosi.

– Nie będziemy cię kochać, wiedźmo.

– Ooo! Pamiętaj marchewko, że dzisiaj jest ulga. Potrafię być niemiła. Nie spodziewam się, że mnie pokochacie, ale będzie mi miło was pieprzyć. Gdyby – zastanowiła się krótko – wam się spodobało zrobić to mi, wówczas może…

– Uwolnisz nas, Rosi? – Małgosia przestała płakać.

– Nie ma opcji. Lubię żyć na wolności. Wsadziliby mnie, pewnie do czubków. To gorsze niż kulka w łeb.

– Jak je zabijałaś? – Małgosia zaczęła pytać.

Łzy zostawiły ślady na policzkach.

– Zwykle bezboleśnie. Trucizna. Zasypiasz i wszystko. Jedna mnie wkurzyła. Jak jej było… Anastazja, chyba Ukrainka, czy Rosjanka. Udało jej się mnie uderzyć. Wsadziłam jej piłkę do rugby. Oczywiście nie ręką, bo aż taka silna nie jestem. Mam maszynkę do seksu. Ta suka miała ciasną pizdę i silnik się spalił. Musiało boleć, bo się darła, ale nie długo. Suka. Wszystko notuję i robię zdjęcia, bo lubię czasem popatrzeć. Oczywiście Minoltą. Och, kiedyś wszystko pachniało artyzmem. Takie zdjęcia robią wrażenie, nie to samo co współczesne, cyfrowe.

– Będziemy tak związane? – Małgosia dalej miała pytania.

– Chodzi ci o to, że się zsikałaś i zacznie szczypać? Zaraz was rozwiążę.

– Jest nas dwie, może nam się uda uciec – Małgosia chyba przeciągała.

Rosi popatrzyła na nie obie.

– Już was lubię, czuję, że będzie miło. Otóż technologia poszła do przodu, a ja pracuję w wojsku i projektuję różne cacka. Założę wam małe opaski na kostki i małe guziczki na tylnej części głowy. W domu jest system namiaru. Wyjście z domu uruchamia to maleństwo i bum. Z głowy niewiele zostaje. Dłubać nie radzę ani przy opasce, ani tym bardziej tam. Bum. A to będzie koniec zabawy. Muszę wam sporo objaśnić. Zrobienie mi krzywdy, nożem czy czymkolwiek, uruchamia to maleństwo. Kiedy śpię, jest inaczej. Pozbawienie przytomności wywołuje inne fale niż sen. Mówiąc prosto, nie radzę robić mi czegokolwiek, czego nie chcę. Poza tym możecie robić wszystko.

Brunetka przyglądała im się dłużej.

– Właściwie, zabijam, bo muszę. Już wspominałam, że nie chcę skończyć w wariatkowie. W innym sektorze robią badania, wiem, co zostaje z człowieka po takich eksperymentach. Poza tym… – jej twarz się wyraźnie zmieniła. – Zmiana planu. Dam punkty. Sto punktów i was puszczę.

– Wolno?

– Całkowicie. Jakoś dojedziecie do miasta.

– A za co możemy zdobyć te punkty? – Małgosia nadal pytała.

– Jak dacie mi przyjemność. Bo ja wam będę dawała, o ile będziecie chciały. W nocy macie wolną rękę. Możecie to robić sobie. Przyjemność będzie trwała od czwartej, chyba że wrócę wcześniej, do dziesiątej wieczorem.

– Nie jesteśmy lesbijkami – powiedziała Jasminka.

– To wasza sprawa. Będzie miło, może polubicie. Muszę być delikatna, bo chcę was mieć trochę.

– Rosi – Małgosia czuła, że Jasmin to powie. – Możemy to robić i nie musisz nas zabijać.

– Punkty! Powinnaś być wdzięczna. Tamte nie miały szansy, chociaż szczerzę mówiąc, jesteście miłe. W większości mówią mi: kurwo, szmato, zboczona dziwko, morderco. Z takim nastawieniem jest ciężko mieć przyjemność podczas ruchania dildem czy palcami. Nie radzę mi sikać na twarz, kiedy będę was lizać, chyba że zachcę. Jak do tej pory nie lubiłam, ale jest różnie.

– Podnieca cię znęcanie?

– Kto mówi o znęcaniu?

– Jak nie będziemy chcieć, a nie będziemy, to będzie gwałt i znęcanie.

– Wasz wybór. Jestem miła dla miłych.

– Masz nierówno pod sufitem – powiedziała Jasmin.

– Jesteś odważna, suczko. Pamiętaj, że tylko dzisiaj idzie ci to bezkarnie. Właściwie zmieniam coś na minus. Do czwartej. Potem będą kary. Tak jest uczciwie, w końcu obiecałam was uwolnić za punkty.

– Rozumiem – odrzekła płowowłosa.

– Idę po zabawki, bo musicie coś zjeść, a najpierw się umyć. Zdajecie sobie sprawę, że są tu kamery. Nie macie szans niczego wymyślić. Jestem taka litościwa. Zaoferowałam wam wolność. Oczywiście jakby wam się udało, zabije się. Nie chcę iść do wariatkowa czy nawet więzienia. Sama nie wiem, czemu to robię. To na razie, moje kochane.

Rosi wyszła.

Obie milczały. Powoli panika ustępowała. Pewnie wyglądałoby to całkiem inaczej, gdyby je biła, lub się fizycznie znęcała.

– Co zrobimy, Jasminko?

– Mamy szanse. Ona zdaje sobie sprawę, że będziemy ją chciały zabić.

– I wówczas umrzemy. Na razie żyjemy.

– Mówisz poważnie? Słyszałaś. Będzie nas gwałcić we wszystkie dziury!

– Tego nie mówiła, ale pewnie masz rację. O ile będziemy stawiać opór, nie będzie nam miło. Dlaczego twierdzisz, że we wszystkie? Nie wiem, jak to zniosę. To odruch. Ugryzę, popchnę…

Małgosia patrzyła na nią jak przybysza z obcej planety.

– Mogłabyś to robić bez zmuszania? To obrzydliwe.

– Mamy szanse.

– A jak nasz oszuka? Bierzesz to pod uwagę?

– I tak ma nad nami przewagę. Wolę to niż być gwałcona.

– Podziwiam cię, Jasmin. Ja truchleje ze strachu. Co znaczy: wolę to niż być gwałcona? Cokolwiek nam zrobi, to będzie gwałt.

– Nie wiem, gadam bzdury, bo bardzo się boję. Wiesz… kurwa! – uspokoiła się w kilka sekund.

– Gwałt jest wówczas gdy nie ma zgody. Jak się nastawimy, na tak, to nie będzie gwałt.

Milczały dłuższą chwilę. Rosi wróciła.

– Zjadłam coś dobrego. Jesteście głodne? Jeszcze was nie szukają. Współpracuję z policją i mam nasłuch policyjnej sieci. O której miałyście wrócić?

– O siódmej – odrzekła Małgosia.

– Czemu jej mówisz? – skrytykowała ją Jasmin.

– Słyszałam waszą rozmowę. Rozumiem, że dla was to trudne. Możecie potrenować do jutra, do trzeciej. Dzisiaj mamy wolne, a jutro jest czwartek. Potem piątek i mamy cały weekend. Nie robiłyście tego jeszcze, co?

– Ja się nawet nie całowałam – Małgosia wyraźnie chciała współpracować.

– Do jutra się nauczysz. Proszę się teraz nie szarpać. Nie będzie bolało.

Podeszła do Małgosi i delikatnie odkręciła jej głowę. Wygoliła mały okrąg o średnicy półtora cala nad końcem czaszki, blisko karku i przykleiła urządzenie, potem założyła opaskę na kostkę lewej nogi.

– Grzeczna dziewczynka – Rosi pocałowała delikatnie policzek blondynki.

Jasmin się wzdrygnęła. Brunetka podeszła do niej i zrobiła to samo. Ku ich zdziwieniu uwolniła ich z uwięzi.

– Możecie uprać ubrania lub dam wam coś lekkiego. Zrobię coś do jedzenia. Dzisiaj ja serwuje i będzie niespodzianka, od jutra możecie zostawiać listę ulubionych potraw.

Wyszła.

Dziewczyny siedziały na pryczach.

– Nie będziemy ryzykować ucieczki ani jej zlikwidowania?

– Wątpię, czy blefuje.

– Wygląda normalnie.

– Jest nawet ładna – Małgosia powiedziała to spokojnie.

– Pojebało cię! To morderczyni!

– Wiem, ale to nie zmienia faktu. Może jednak blefuje. Wiesz, różni są wariaci. Chodź, pójdziemy się umyć.

– Wiesz, gdzie jest łazienka?

– Nie wiem, ale za tymi drzwiami.

Wyszły tymi samymi drzwiami, którymi oddaliła się Rosi.

Znalazły łazienkę.

– Myjemy się kolejno?

– Oczywiście Jas.

– Wspominała coś?

– To będzie trudne.

– Może jej o to chodzi. Wie, że jesteśmy hetero i chce nas sprowokować.

– Posłuchaj Jasminko, ja myślę, że ona nie blefuje.

– Może. Idę się myć, a ty po mnie.

– Pójdę pomóc przy jedzeniu.

Płowowłosa spojrzała za nią dłużej. Nie wiedziała, czy to efekt stresu, czy Małgosia jest ze stali.

– Przyszłam pomóc – powiedziała blondynka – moja przyjaciółka się myje pierwsza.

Rosi nadal była w spodniach i bluzie wojskowej.

– Słyszałam, co mówiłyście. Pokaże wam fotki po jedzeniu, bo gdybym wam pokazała teraz, obiad by nie smakował. Mam sukienki z jedwabiu i bawełny, powinny pasować.

– Dlaczego to robisz, Rosi?

– Jestem nienormalna, nie rozumiesz? Coś mi się stało, kiedy się dowiedziałam, że mnie zdradził. Wierz mi, było ciężko zabić pierwszy raz. Potem szło łatwiej. Nigdy nie dałam takiej opcji jak teraz. Udawały, że im dobrze, ale kłamały. Kobieta potrafi udawać przed chłopem. Może jęczeć i sikać, ale nie jest, w stanie wywołać niekontrolowanych skurczów pochwy. Oczywiście nie każda kobieta ma skurcze pochwy, jednak potrafię rozpoznać czy komuś jest dobrze, czy udaje. Niektóre dostawały pierdolca i robiły coś nieprzewidzianego. Pamiętam takie dwie. Musiałam je uśpić już drugiego dnia. Może wam się uda.

Małgosia była w szoku, ale rozumiała sytuację. Dziwne, bo sądziła, że najtrudniej będzie jej zapoznać się z Jasmin. Czy przyjaciółka będzie współpracować? Oczywiście, że miała małą myśl z tyłu głowy, że Rosi kłamie. Że jest nienormalna, w tym nie miała wątpliwości.

– Widzisz to – brunetka pokazała zdjęcia garażu.

– Samochód Jasmin!

– Tak, w nocy go uruchomię, bo już zmieniłam pasek i podładowałam baterię i potem wrzucę do dołu. Nie kłamię. Wciąż nie mogę uwierzyć, że na to poszłam. Musiałam zabić, to daje emocjonalnego kopa. Nie masz pojęcia! Lubię te inne sprawy również. Nie chcę was zabijać, co prawda inne miały tylko kilka lat więcej niż wy. Ta, co mi podpadła miała trzydzieści dwa. Suka.

– Naprawdę jej wsadziłaś piłkę do tego miejsca, to musiało boleć.

– Darła się jak sto skurwysynów. Zdechła już nie czując reszty, bo straciła przytomność z bólu. Wiem, że pójdę do piekła. Wątpię, że opcja z wami mi pomoże. Przekonaj Jasminkę, bo jak będzie się buntować, to sama zostaniesz, a ją lubisz, prawda?

– Lubię. Boje się, ale chcę żyć. Wierzę ci.

– Jesteś głupia i naiwna – Rosi zaczęła się śmiać.

Małgosia nigdy nie czuła się tak poniżona.

Rosi przestała się śmiać.

– Nabrałam cię. Po jedzeniu dostaniesz dowód, że nie kłamię.

– Jesteś dziwna, czułam się taka ośmieszona, że ci uwierzyłam.

– Bywa, życie jest brutalne. Powinnam się zabić, ale nie potrafię.

Jedzenie wyglądało smakowicie. Biorąc pod uwagę sytuacje, to ostatnie stwierdzenie wywołało u blondynki dziwny prąd.

– Już się umyłam. – Jasmin pojawiła się ubrana się w swoje jeansy i bluzkę.

– Nie chcesz sukienki, jest ładna – odezwała się Rosi.

– Na razie nie.

Małgosia poszła do łazienki.

– Rozmawiałam z twoją przyjaciółką. Powiedziałam jej, aby cię przekonała, bo czuję w tobie bunt. Nie masz szansy, a jak przekroczysz granicę, to będę musiała zrobić to, co z pozostałymi. A nie chcę tego, skoro dałam wam tę opcję. Jej będzie smutno, bo bardzo cię lubi. Przemyślcie to wieczorem. Do trzeciej po południu jutro, będziecie miały sporo czasu na myślenie i dyskusję. Aha, bym zapomniała. Nie kombinujecie z wołaniem pomocy czy coś podobnego. Nie możecie opuścić domu. Dom jest mądry i wspomaga go AI, wołanie przez otwarte drzwi zrobi bum – pokazała tył głowy. – Czy się dobrze rozumiemy?

– Tak.

– Mądra dziewczynka. Zjemy, a potem pokaże dowody, bo gdzieś tam w łebkach macie myśli, że może kłamię. W tym, że jestem nienormalna, to macie pewność, prawda?

– Tak. Wszystko, co mówisz, to prawda. Nie wierzę ci w to wszystko, chociaż wiem, że jesteś zdrowo walnięta.

Rosi spojrzała na zegar.

– Za dwadzieścia czwarta. Pamiętasz? Ja mogę mówić wszystko o sobie, wy nie.

– A jaki są kary?

Rosi spojrzała na nią poważnie.

– Wiesz, co jest najmilszym punktem u kobiety?

– Tak.

– Tam sprawię ból. Dużo stracisz, bo potem ci będzie mniej miło, albo wcale, więc nie radzę. Nie lubię krwi. Żadnych dziur w zębach jak w Maratończyku, czy rozrywania jak w Odważnym sercu. Do dziś mam koszmary z tą suką.

Jasmin robiła dobrą minę, ale w środku była przerażona. To ona zaproponowała wycieczką. Obiecała sobie oddać życie za Małgosię, jak będzie trzeba.

Widziała sukienki w łazience, ale nie skorzystała, dlatego srodze się zdziwiła, gdy Małgosia wyszła w jedwabnej sukience w kolorze błękitu. Cieniutki materiał nie zasłaniał wiele i Jasmin jednym spojrzeniem stwierdziła, że blondynka nie ma nic pod spodem.

– Widzisz! – Rosi patrzyła na nią z dumą – mądra dziewczynka.

– Jasmin, przebierz się – poprosiła blondynka.

Ruda spojrzała na nią dziwnie i poszła do łazienki. Długo patrzyła w swoje odbicie. W końcu się zaczęła rozbierać, jednak zostawiła pod spodem bieliznę.

Jasmin zrobiła to, tylko dla niej. Nie znalazła ubrania Małgosi, ale po sekundzie usłyszała pralkę.

– Jest ze stali, ja umieram ze strachu – szepnęła do siebie.

Jedzenie smakowało. Miały kanapki, ale brunetka odgrzała w mikrofalówce lazanię. Co prawda błękitnooka miała trudności z jedzeniem, ale jakaś jej część mówił, że lazania była smaczne.

Rosi pozmywała i nawet na nie nie patrzyła. One siedziały przy stole i trzymały się za ręce.

– Dobrze, teraz dowody. Najpierw pokaz tego, co macie z tyłu czaszki.

Wyjęła z biurka i pokazała srebrny, okrągły, metalowy przedmiot.

Poszła do kąta i wzięła solidny stalowy garnek. Rosi z pewnością musiał mieć odchyłki, ponieważ dała im okulary ochronne i zatyczki do uszu. Mały cylinder o wielkości ćwierć dolarówki święcił błękitnym światełkiem. Uruchomiła przycisk na pilocie. Światło zmieniło kolor na czerwony. Mimo słuchawek huk był dość głośny, a w garze została wyrwana dziura.

– Przekonane? Teraz moje pamiątki.

Wyjęła pierwsze zdjęcie. Dziewczyna leżała jakby spała, ale obie czuły, że to sen wieczny. Jasmin podbiegła do zlewu i zwymiotowała. Małgosia czuła się źle, ale nie odczuła podobnych sensacji.

– Przepraszam – z trwogą spojrzała na zegar.

Wskazywał dziesięć po czwartej.

– Jak widzisz, nie jestem całkowitym potworem. To była naturalna reakcja, nie ukarze cię. Szczerze, chciałabym, żeby nam się udało.

– Nam? – Małgosia się bardzo zdziwiła.

– Gramy w tej samej drużynie. Wy macie wygrać życie, ja śmierć. Weźcie to pod uwagę. Zabiłam już kilka osób. Wcześniej w Afganistanie drugie tyle, ale to co innego. Jeżeli wygracie, umrę i nikogo więcej nie zabiję. Przegracie, stracicie życie, a ja dalej będę to robić i opcji jak dla was już nie będzie. Aż mnie złapią. Kiedyś to nastąpi. Nikt nie jest doskonały, w końcu coś spieprzę.

– Nikt cię nie podejrzewa? – Jasmin odzyskała lepsze samopoczucie, przynajmniej na zewnątrz.

– Niedawno dali medal. Jestem dobrym pracownikiem. Wiedzą, że jestem lesbijką, ale nikt się nie czepia. Żadna z moich kochanek nie jest niezadowolona.

– Rosi? A co jeżeli doznasz wypadku albo umrzesz. To jest mało prawdopodobne, ale się może zdarzyć.

– Przewidziałam to. Gram uczciwie. Na czas mojej nieobecności włączę pole jak w zwykłym systemie alarmowym. Nie możecie wyjść z domu. Wówczas jedno wykluczy drugie, czyli jak umrę dalej niż pół kilometra od domu, nic wam się nie stanie.

– Będziemy uwięzione, a pewnie nie możemy dzwonić? – zapytała Małgosia.

– Mądra dziewczynka. Po trzech dniach nieobecności, o ile mnie już nie będzie na tym dobrym świecie, włączycie to – wzięła dłoń Małgosi, a Jas poszła za nimi.

Małgosia nie czuła zimna ani gorąca. Czuła, że jej dłoń jest najzupełniej normalna. I to ja przerażało.

Rosi pokazała czerwony guzik na dziwnym urządzeniu, przypominającym laptop.

– Tylko uprzedzam, naciśnięcie tego wcześniej obie was zabije, więc nie radzę. Czy jeszcze czegoś chcecie się dowiedzieć?

– Tak. Z powodów mi nieznanych, może tu przybyć policja, w czasie gdy będziesz w pracy. Nie mogą nas zabrać, bo umrzemy.

– Naprawdę mi się podobasz, Małgosiu. Wówczas wygrałyście. Oczywiście muszą uwierzyć, przyślą brygadę, ludzi od elektroniki i takie tam. Ja umrę i tak. Szansa na to, że tu ktoś przyjedzie, jest mała. Mam z nimi kontakty. Wiedzą, że ma czuły alarm. Musieliby mieć poszlaki, a takie nie istnieją. Dom jest nieźle chroniony. Zawsze mam kilka minut na interwencje. Jest to tylko trochę bardziej prawdopodobne niż, że w dom walnie samolot lub meteor. Dobrze. Zostawiam was. Mam trochę pracy. Gdyby coś ważnego się stało, jestem obok. Nie liczę, że chcecie teraz się ze mną pobawić. Możecie ze sobą. Mam pracę. Do jutra. Jedzenie w lodówce. Przywiozę ze sobą jutro świeże owoce, jak mi dacie listę co lubicie. Dobranoc.

– Rosi? Gdzie jest sypialnia?

– Och, już pokazuję. Do mojej zawsze możecie wpaść – jej uśmiech odebrały nieco upiornie.

Pokazała im sypialnie. Jedno łóżko, bardzo szerokie, królewski rozmiar.(King size)

Dziewczyny weszły do sypialni.

– Czy tu są też kamery? – zapytała Jasminka.

– Pewnie tak. Mówiła, że jest zajęta, więc nie przyjdzie.

– Wierzysz je! Włożyłaś sukienkę dla niej? Widać ci sutki i włosy na łonie. – Jasmin zaczęła płakać.

Małgosia ją przytuliła i gładziła po włosach.

– Cii, nie płacz kochanie.

Jas spojrzała na nią inaczej.

– Kochanie? Czemu tak mówisz?

– Nie założyłam sukienki dla niej, tylko dla ciebie. Posłuchaj mnie uważnie. Ona nie kłamie. Jest nienormalna i zabiła. Czemu dała nam taką opcję? Bo nie chce nas zabić. Oczywiście, że to zrobi, jeśli złamiemy jej zasady. Ma nad nami całkowitą kontrolę.

– To, co mamy zrobić?

– Zdobyć te sto punktów.

– A jak nasz oszuka?

– To samo pytanie jej zadałam, kiedy się kąpałaś. Powiedziała, że kłamie, a ja czułam się taka upokorzona, głupia i naiwna. I wtedy mi powiedziała, że mnie nie oszukała. Wiem, że tego nie rozumiesz, ale jej wierze. Zrobię cokolwiek, by te sto punktów zdobyć i nas uwolnić.

– Nie wiemy, jak punktuje – Jasminka otarła łzy.

– Jak ją znam, powie nam.

– Jak ja znasz? Zabiła tyle kobiet! Nie zrobię nic, aby jej się podobało.

– A dla mnie zrobisz?

Dziewczyna patrzyła jej w oczy.

– To wszystko przeze mnie. Nawet już nie winię brata. Ta cała pieprzna wyprawa. Pustyni mi się zachciało – znowu zaczęła płakać.

– Nie płacz, proszę – głos Małgosi był delikatny i czuły.

Płowowłosa przestała, a Małgosia pocałowała jej oczy.

– Co robisz?

– Susze twoje łzy. Ty chciałaś ze mną jechać, bo lubisz być ze mną. Pustynia była dodatkiem.

– To prawda. Jesteś fajna. Czasem żartuję, a nawet z ciebie żartuję, ale jest mi dobrze przy tobie.

– Posłuchaj, Jas. Tak czy tak jutro o trzeciej, może kilka minut potem zacznie się z nami bawić, ona to nazwała kochaniem. Będziemy się opierać, będzie gorzej. I nie zdobędziemy punktów. Ja będę dla niej robić, co zechce, ty nie musisz, ale możesz mi pomagać.

– Wstydzę się tak robić. Pamiętasz, jak się obruszyłaś, kiedy powiedziałam, że powinnam potrenować ze mną ten pocałunek, a teraz mówisz o wszystkim?

– Wolisz zaczynać z nią czy ze mną?

– Pewnie, że z tobą. Nie chcę tego. Nie jestem gotowa.

– Sądzisz, że ja jestem? Pomóż mi.

Jasminka patrzyła długo w jej oczy.

– Wiem, czego chcesz. Nie wiem, czy będę umiała. Nie rozumiem, skąd masz tyle odwagi.

– Bo chcę żyć, ty nie? Gorzej by było, gdybyśmy nie miały wyboru. Nie wiem, co spowodowało, że to zaproponowała.

– Wiem, że to zabrzmi źle, ale dobrze ci w tej sukience. Jesteś piękna. Nigdy bym ci się nie odważyła tego powiedzieć.

– Ty też jesteś piękna. Naprawdę.

– Sądzisz? Jestem blada i mam mniejsze piersi.

– Jesteś piękna, to wszystko.

– Co mam zrobić? – teraz Małgosia zobaczyła w jej oczach determinację.

Zdejmij bieliznę i włóż z powrotem sukienkę, a ja się odwrócę.

– Dobrze – szepnęła.

Blondynka usiadła na łóżku i zamknęła oczy. Słyszała szelest odzieży. Potem zapadła cisza.

– Już – powiedziała płowowłosa.

Małgosia patrzyła na przyjaciółkę. Sama miała dylemat. Ma to zrobić, bo musi. Żeby było milo, powinna chcieć. Postara się przekonać Jasmin. Nie czuła pociągu do kobiet, ale teraz była blisko z osobą, która szczerze lubiła.

– Pocałujemy się?

– Nie wiem, czy potrafię.

– Przecież chciałaś mnie uczyć – próbowała się uśmiechnąć.

– Żartowałam – Jasminka naprawdę się wstydziła.

– Spróbuj. Spróbuj się ze mną najpierw pocałować.

– Najpierw? A co potem?

– Wiesz co potem. Powiedziałam ci, że zrobię dla niej wszystko. Co, gdybyśmy trafiły na sadystę? Sprawiałby nam ból, bił, znęcał. Może zgwałcił, a potem zabił. Nie wiem, czy bym potrafiła, jeśli by nie dała tej szansy.

Błękitnooka zaczęła całować Małgosię. Tylko w pierwszej sekundzie odczuła jako dziwne, ale i już wtedy przyjemne. Po chwili już całowała się, jak nawet z Jackiem nie. Daleko cieplej, intymniej, z większym podnieceniem.

– Rozbierz się. – powiedziała Małgosia.

– Ty mnie rozbierz – szepnęła Jasmin.

Stała przed przyjaciółką. Małgosia ujęła dół sukienki i zdjęła ją przez głowę. Jasminka odruchowo zasłoniła łono i piersi, ale po chwili zabrała dłonie. Stała i patrzyła na Małgosię.

 

184
2/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 2/10 (1 głosy oddane)

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.