Najlepszy spacer w moim życiu

8 czerwca 2025

10 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Historia, którą za chwilę opiszę, w pewnym jej stopniu wydarzyła się naprawdę, jednak nie w całości. Tobie drogi czytelniku/czytelniczko pozostawiam możliwość samodzielnej oceny i odnalezienia miejsca, w którym realne wydarzenia przechodzą w literacką fantazję i sferę fantazji…

Była ciepła sierpniowa niedziela, wstałem dość wcześnie, mimo że nie planowałem na ten dzień nic konkretnego. Zamierzałem odpocząć po całym tygodniu ciężkiej pracy, żadnych zajęć, wyjazdów, po prostu zwyczajne lenistwo. I faktycznie do południa wychodziło mi to bardzo dobrze, jednak po obiedzie w mej głowie zakołatała myśl, że w sumie to głupio tak cały dzień zmarnować siedząc na kanapie, zwłaszcza że powoli kończyło się już lato, był ostatni sierpniowy weekend, wrzesień za pasem a wraz z początkiem nowego miesiąca pogoda miała się znacząco pogorszyć.

Chwila zastanowienia i już wiedziałem, jak spożytkuję resztę dnia, a przynajmniej pewną jego część.

Jednym z moich ulubionych sposobów na spędzanie wolnego czasu było i z resztą nadal jest, przebywanie na łonie natury. Las to miejsce, gdzie czuję się najlepiej, chłonę piękno przyrody, obserwuję zwierzęta, czuję naturalną więź z wszystkim, co mnie tam otacza. Jednym słowem odpoczywam tam najlepiej.

Jako że mieszkam na wsi, do najbliższego lasu mam nie więcej niż pięćset metrów w linii prostej. Ale ten niewielki fragment znam już jak własną kieszeń, więc postanowiłem, że wybiorę się nieco dalej, w mniej znane mi okolice.
Przyszedł czas na realizację moich zamiarów, założyłem stosowny strój, buty trekkingowe, długie spodnie i koszule z długim rękawem.
- Kleszcze nie śpią – pomyślałem, zakładając długą koszulę mimo panującej na zewnątrz wysokiej temperatury.
Chwyciłem w rękę lornetkę, którą zawsze zabierałem na swoje wypady, kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu.

Droga do upatrzonego przeze mnie celu nie była długa, raptem trzy kilometry, część asfaltem reszta polnymi drogami. Nie dłużej niż po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Zaparkowałem auto na skraju lasu, szerokie pobocze szutrowej drogi pozwalało mi zostawić tam samochód i nie obawiać się, że będzie on tam komuś przeszkadzał.
Zaczerpnąłem kilka łyków wody mineralnej, złapałem lornetkę i opuściłem pojazd.

Las, który rozpościerał się przede mną, był sporym kompleksem, znałem go mniej więcej, z resztą w naszych lasach trudno jest się zgubić. To raczej wielkie fabryki drewna poprzecinane wzdłuż i wszerz drogami używanymi przez leśników i drwali. Jednak co uważniejszy wędrowiec potrafił znaleźć w nich miejsca w minimalnym stopniu zmienione przez człowieka, idealne do spędzenia w nich czasu i złapania odrobiny oddechu.

Ruszyłem. Pewnym krokiem zmierzałem w głąb lasu. Jak zwykle w takich momentach nie miałem jasno określonego celu mojego marszu, zwyczajnie szedłem przed siebie i chłonąłem otaczające mnie miejsca.
Zboczyłem z wąskiej dróżki i przedzierałem się przez gęsty podszyt.

- Kurde, zaraz się w tych krzakach wywalę i tyle z tego będzie – pomyślałem.

Po kilku chwilach nierównej walki z zaroślami postanowiłem odpuścić moje zapędy bycia jak Bear Grylls i zauważając przed sobą niezbyt głęboki rowek, przeskoczyłem go i wylądowałem na kolejnej leśnej drodze. Była szersza niż poprzednie i prowadziła w kierunku skrzyżowania. Nie zastanawiając się zbytnio, ruszyłem w jego kierunku. Gdy już dotarłem do krzyżówki, miałem trzy drogi do wyboru, rozejrzałem się dookoła i ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu zauważyłem, że w oddali, na jednej z bocznych dróg stoi samochód.
Niby nic w tym dziwnego, jednak spoglądając przez lornetkę, spostrzegłem, że było to auto niezbyt nadające się do leśnego offroadu. Rozumiem jakieś terenówki, wielkie Jeppy, ale malutki Fiat 500 w środku lasu? Na drodze pełnej dziur i korzeni? Ciekawe…

Oczywiście wrodzona ciekawskość i chęć wiedzenia, co się dzieje w okolicy, wzięły górę i dalsza trasa mojej wędrówki była już z góry wyznaczona. Skierowałem swe kroki właśnie w tę drogę, na której stał ów samochód. Dzieliło mnie od niego, na oko sądząc kilkaset metrów, jednak krwisty czerwony kolor samochodu bardzo wyraźnie zdradzał jego pozycję.

W miarę zbliżania się do auta zaczynałem coraz bardziej zastanawiać się kto i co tutaj robi.
- Pewnie grzybiarze… ale nie, przecież nie padało od trzech tygodni, grzybów ani widu, ani słychu… Ciekawe, ciekawe – rozmyślałem.

Gdy wreszcie zbliżyłem się do pojazdu na nie więcej niż 100 metrów, w mojej głowie jakby zapaliła się lampka.

- Ja chyba znam to auto – pomyślałem.

Podszedłem bliżej i byłem już pewny. Istotnie, znałem ten samochód, był to Fiacik należący do mojej znajomej, sąsiadki mieszkającej na tej samej ulicy kilka domów dalej.

- Samochód Izy? Tutaj w środku lasu? – Dziwne.

Auto było puste, nikogo w nim nie było. Mimo że miałem prawie stuprocentową pewność czyj to pojazd, to postanowiłem się upewnić. Obszedłem samochód dookoła i miałem już pewność.

- To na sto procent Fiat Izy, prawe drzwi zarysowane i niedbale zabezpieczone farbą w sprayu – analizowałem, mówiąc sam do siebie w myślach.

Wszystko się zgadzało, faktycznie sąsiadka kilka tygodni wcześniej miała kolizje na parkingu pod marketem, nawet o tym kiedyś rozmawialiśmy, bo szukała lakiernika, który bo to naprawił.

Wiedziałem już czyj to samochód, ale nadal nie wiedziałem, w jakim celu tu jest. Lecz pomyślałem, że może nie tylko ja jestem miłośnikiem leśnych wypadów, nigdy nic nie wiadomo, czasami ludzie mają hobby i pasje, o których nie mamy pojęcia.
Pomyślałem, że chyba pora przestać szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma. Dziewczyna przyjechała sobie do lasu pospacerować, a ja tutaj doszukuję się jakichś dziwnych historii.

- Ciekawe gdzie poszła… – zastanowiłem się jeszcze przez chwilę, ale szybko porzuciłem moje szpiegowskie rozważania i zdecydowałem, że nie ma co tutaj stać jak jakiś stalker, tylko trzeba ruszać w drogę.

Podwinąłem rękawy koszuli, zerknąłem w telefon, by sprawdzić godzinę i poszedłem dalej.
Po dłuższej chwili marszu, na niewielkim wzniesieniu terenu zauważyłem ambonę. Pomyślałem, że to świetny pomysł, by na nią wejść i przeskanować okolicę za pomocą lornetki. Las przed amboną był mocno przerzedzony, więc wiedziałem, że będę miał z niej dobry widok.
Sprawnymi susami, wspiąłem się po drabince na drewnianą konstrukcję. Wyglądała na prawie nową, świeże drewno, z którego została wykonana, wyglądało bardzo solidnie.
Usiadłem na wąskiej deseczce, która prawie zawsze są umieszczane w tego typu konstrukcjach, by zapewnić korzystającym z nich myśliwym, choć odrobinę komfortu podczas wielogodzinnych zasiadek na zwierza.
Podniosłem lornetkę, przyłożyłem do swych oczu i powoli zacząłem rozglądać się po okolicy.
Drzewa, krzaki, drzewa, stos drewna, drzewa, jakieś bajoro… jednym słowem nic szczególnego, zwyczajny las niczym się niewyróżniający.

Jednak za chwilę miałem zauważyć coś, czego w życiu bym się nie spodziewał…

Opuściłem na moment lornetkę i rozejrzałem się po okolicy, w pewnym momencie kątem oka, w oddalonych zaroślach moją uwagę przykuła biała „plama” odznaczająca się na tle gęstych zarośli. Trudno było określić co to, zwłaszcza że już jakiś czas temu wzmógł się wiatr i silnie poruszał całą roślinnością i co mniejszymi drzewami. Zaciekawiony wycelowałem w to miejsce swą lornetkę. Poprawiłem ostrość, dostosowując ją do odległości, na jaką spoglądałem, i w tym momencie moje serce zabiło tak mocno i nagle, że prawie odczułem ból w klatce piersiowej.
Nie wierzyłem własnym oczom. Serce biło mi jak oszalałe, oddech przyspieszył.

W szkłach swej lornetki widziałem właśnie, Izę… ale nie był to widok zwyczajny, jakiego mógłbym się spodziewać.
Była ona bowiem prawie naga, leżała na białym kocu, rozłożonym pośród młodych drzewek na małej polance.

Przez moją głowę przelatywało sto myśli na minutę. Nie wiedziałem, co robić. Oglądać dalej? Odejść? Zostać? Byłem w szoku.
Siedziałem tak jeszcze kilka minut, co chwile spoglądając przez lornetkę w widomym kierunku.
Takie rzeczy to się dzieją w filmach, a nie tutaj – pomyślałem.

Delikatnie ochłonąłem i wiedziałem, że nie mogę siedzieć na tej ambonie w nieskończoność. Musiałem zdecydować co dalej.
Widok prawie nagiej sąsiadki, o której co tu ukrywać, zdarzało mi się niejednokrotnie fantazjować i marzyć sprawił, że podjąłem decyzję, o którą sam bym siebie nigdy nie podejrzewał.
Postanowiłem, że muszę coś z tym zrobić, muszę choćby spróbować podejść bliżej, zobaczyć więcej, a może… kto wie. Wyobraźnia momentami podpowiadała mi scenariusze rodem z filmów dla dorosłych.

Musiałem się jednak uspokoić i zacząć działać. Powolnym krokiem, niczym szpieg lub wytrawny myśliwy zacząłem zmierzać w kierunku miejsca, gdzie była Iza. Na moją korzyść działał fakt, że wiatr w tym momencie jeszcze bardziej się wzmógł i szum liści i drzew skutecznie ograniczał ryzyko, że zostanę przez nią usłyszany oraz to, że Iza leżała zwrócona plecami w moją stronę. Wydawało się, że nie powinna mnie ani usłyszeć, ani zauważyć.

Nie mam pojęcia, jak długo szedłem w jej kierunku, w mojej głowie trwało to wieczność. Napięty każdy mięsień mojego ciała, powolne kroki i staranne wybieranie drogi, wszystko to by pozostać niezauważonym i podejść jak najbliżej.
Wreszcie byłem o wiele bliżej niż na początku. Zatrzymałem się pod rozłożystym świerkiem, jego rozłożyste gałęzie stanowiły dla mnie świetny kamuflaż. Odległość między mną a Izą była już na tyle mała, że wiedziałem, że teraz przez lornetkę będę widział już wszystko dużo dokładniej.

Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem przez szkła lornetki…

To, co ujrzałem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.
Moja sąsiadka, szczupła, trzydziestosześcioletnia blondynka, drobnej budowy ciała, z włosami spiętymi w kitkę leżała tam nadal. Miała na sobie zwiewną jasną sukienkę w kwiecistym wzorze. Przy czym miała na sobie, to określenie nie do końca precyzyjne, gdyż tak naprawdę miała ją zsuniętą na brzuch, odkrywając zarówno piersi, jak i całe jej nogi, aż do majtek. Obok, na kocu leżały jej klapki i niewielka słomkowa torba.
Przyglądałem się bacznie dalej, mimo iż podniecenie narastało we mnie tak silnie.
Zauważyłem coś, co spowodowało, iż na ułamek sekundy pomyślałem, że moje fantazje mają szanse się ziścić.
Iza miała w uszach słuchawki, małe białe bezprzewodowe urządzonka były bardzo wyraźnie zauważalne.

Słucha muzyki, nie ma opcji, żeby mnie usłyszała – pomyślałem.

Jednak szybko pojawiła się we mnie niepewność. Fantazje fantazjami, ale co ja mam zrobić? Mam do niej podejść i co? Powiedzieć jak gdyby nigdy nic „Hej co tam?”
Przecież to nierealne, w najlepszym przypadku będzie bardzo niezręcznie, a w najgorszym weźmie mnie za jakiegoś zboczeńca, nakrzyczy na mnie albo ucieknie.

Stałem tak, nie wiedząc, co robić. Jednak podniecenie nie przestawało o sobie zapomnieć i nie pozwalało, bym marnował taki widok. Kontynuowałem obserwację: leżała swobodnie, z wyprostowanymi nogami i rękami zarzuconymi za głowę, jej głowa delikatnie kołysała się na boki, zapewne w rytm muzyki granej w słuchawkach. Wyglądało na to, najzwyczajniej w świecie postanowiła poopalać się topless w odludnym miejscu. I tylko ja jak ten ostatni napaleniec wyobrażam sobie nie wiadomo co.

Jednak moją teorię o opalaniu szybko podważyło to, co właśnie zaczynało się dziać.
Iza podniosła się i usiadła na kocu, sięgnęła ręką do torebki i wyciągnęła z niej telefon.

Obserwowałem bacznie rozwój wydarzeń.

Trzymając telefon w prawej ręce, rozprostowała ją i uniosła do góry.

No nieźle, robi sobie selfie z cyckami na wierzchu – pomyślałem.

I rzeczywiście tak było, po czasie, jaki spędziła z telefonem uniesionym przed sobą, można było zgadywać, że zrobiła więcej niż jedno zdjęcie. Wreszcie opuściła rękę i dalej robiła coś w telefonie. Przez chwilę zaczęła mocniej kołysać się w rytm muzyki, tak jakby usłyszała jakiś dobry kawałek skłaniający do tańca. Jednak po chwili przestała i znowu położyła się na kocu. Jednak tym razem jej ręce nie powędrowały za głowę, także jej nogi przybrały odrobinę inne ułożenie niż poprzednio.

Poczułem drętwienie w rękach, trzymałem lornetkę już tak długo, że powoli zaczęły opadać z sił. Musiałem dać im chwilę odpocząć, puściłem je wolno wzdłuż ciała i starałem się wypatrzeć jak najwięcej bez pomocy lornetki. Lewą dłonią dotknąłem swojego krocza, mój „zawodnik”, jak można było się tego spodziewać, był już w pełnej gotowości. Ścisnąłem go przez spodnie, poczułem przeszywającą mego członka przyjemność.
Ponownie uniosłem ręce, by przybliżyć widok z pomocą optyki.

To, co ujrzałem, wprawiło mnie w swoisty zachwyt. Oto Iza, nie leżała już grzecznie na kocyku, słuchając muzyki, oj nie.
Jej prawa dłoń wędrowała właśnie w kierunku jej majtek, lewa natomiast gładziła delikatnie obie jej piersi.

Czułem się, jakby to wszystko nie działo się naprawdę, miałem momentami wrażenie, że to tylko sen i zaraz się obudzę. Jednak to nie był sen a jawa.

Iza kontynuowała swoją „zabawę”. Widziałem dobrze jak wsuwa swoją dłoń pod koronkowe białe majteczki, jak po chwili majtki zaczynają pracować i delikatnie unosić się pod wpływem poruszających się pod nimi palców. Widziałem jak lewa ręka skrupulatnie wędruje po jej niewielkim, ale bardzo ładnym biuście jak palce, zataczają okręgi wokół sutków i momentami je szczypią.
Widziałem to wszystko i nie wiem sam jak, kiedy ani jakim cudem znalazłem w sobie odwagę, by ruszyć do przodu, by do niej podejść.
Upuściłem lornetkę na trawę, nie potrzebowałem jej już. Wiedziałem, że to, co zaraz się wydarzy, odmieni moje życie, w negatywny lub pozytywny sposób, ale odmieni…

 

221
2/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 2/10 (3 głosy oddane)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.