Nieudana randka (I)
9 lipca 2025
35 min
Poniższe opowiadanie zawiera wyjątkowo kontrowersyjne sceny!
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Czym jest życie? Wielu zadaje to pytanie. Czy jest to zespół przypadków, czy raczej wynik przeznaczenia? A może czasem przeznaczonym, aby doświadczać? Rodzimy się, żyjemy i umieramy, powie ktoś inny. Do jednego z filarów tego fenomenu należy zaliczyć przedłużenie gatunku. Ludzie nie różnią się w tym od innych zwierząt. Wychowywanie dzieci nie jest łatwe. Utrudnienia pochodzą z wielu stron i poziomów. Szkoła, pozornie powinna ułatwiać, a często rzuca kłody pod nogi rodziców. Zwykle dwoje bierze na siebie ten obowiązek, jednak to matka wykonuje większość pracy w tym zakresie. Jeszcze trudniej wychowywać jest samotnemu rodzicowi, a chyba najbardziej skomplikowana sytuacja powstaje, gdy zderzają się podczas tego procesu, przeciwne płcie.
Nazywam się Roger Terrenc. Po stracie żony przejąłem pod swoje skrzydła jedyną naszą pociechę, w tamtym momencie, jedenastoletnią Sandrę. Strata mamy, którą zabrał niespodziewany atak serca, pozostawił trwałą ranę w sercu i duszy dziewczynki. Ta niesprawiedliwość losu zburzyła u niej wiarę w dobrego i wszechmocnego Boga. Ja straciłem przyjaciela i partnera. Tego popołudnia, kiedy odeszła, zrozumiałem, że skończyły się bezpowrotnie rozmowy do północy, pod rozświetlonym gwiazdami nieboskłonem. Często tak siedzieliśmy, otuleni wełnianym kocem, wzajemnie dając sobie ciepło i jeszcze coś, trudne do określenia. Jako atrakcyjny, zdaniem innych, wówczas trzydziestotrzyletni brunet postanowiłem sam zająć się swoim skarbem.
Podświadomie każda komórka mojego jestestwa wiedziała, z jaką trudnością córka by przyjęła pod dach nową mamę. O nie!
Ranił cichy płacz, smutek w oczach i kilkuminutowe postoje przy kanapie, na której siadywała z Ewelin. To trwało pół roku, dopiero potem zauważyłem delikatny progres w zachowaniu córki.
Pół roku później, kiedy uzyskałem aprobatę od mojej córeczki, oddałem mebel do sklepu, gdzie budżet kupujących nie pozwalał na zakup nowego sprzętu do ich mieszkania.
Wybraliśmy nową skórzaną kanapę, chciałem ciemniejszą, bo pasowała do regału z orzechowego drewna, gdzie za miodowymi szybami stały książki o ziołach i mądrościach świata, za życia, radości Ewelin. Tego nie mogliśmy się pozbyć. Młodziutka brunetka często czytała lektury, przerastające intelekt rówieśników o dekadę lub dwie. Jako dobry ojciec, a za takiego się uważałem, pozwoliłem jej zadecydować i ostatecznie kupiłem jasnobrązową. Sandra wyjaśniła, że to da więcej światła do salonu. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, jak głębokie okaże się to stwierdzenie.
Pozostałem samotnym wdowcem, a przecież niejednokrotnie dostrzegałem tęskne spojrzenia kobiet w różnym wieku, za wyrzeźbioną sylwetką i dwudniowym, czarnym zarostem. Twarzy o wyrazistych rysach i zawsze jasnym spojrzeniu. Oddałem się pracy i córce. Nie zaniedbywałem dziennego treningu. Odwiedzałem siłownię, chociaż ma dole, obok garażu posiadałem własną z drążkiem do podciągania i kółkami gimnastycznymi, którym w zasadzie zawdzięczałem sylwetkę i siłę. W rogu nieco zużyty worek bokserski często otrzymywał razy niezadowolenia i frustracji. Pracowałem od osiemnastu lat w firmie zajmującej się finansowaniem innych przedsiębiorstw, czasem indywidualnych ludzi pełnych pasji, gdzie jedyną przeszkodą realizacji marzeń stanowił brak wystarczających zasobów finansowych. Szefowie docenili poświęcenie i od dekady piastowałem stanowisko głównego menadżera „Finance Can–Am”.
„To już sześć lat” – krótka myśl pozostawiła na chwilę zmarszczkę na czole.
Zastartowałem SUV. Infinity Q 90 sprawdzał się do tej pory bez narzekania. Po dziesięciu minutach dojechałem. Dostrzegłem ją z daleka.
Tu nad wielkim jeziorem, wiele plaż tłocznych w lecie, świeciło pustką podczas chłodniejszych dni, kiedy pożółkłe liście kotłowały się w ostatnim tańcu.
Rozmawiała z rosłym blondynem. Odczułem niezadowolenie. Chwilowe, pewnie bezpodstawne. W odległości kilku metrów od pary stało jego dwóch kolegów i właśnie te bezczelne uśmiechy i teksty, których nie mogłem usłyszeć, spowodowały u mnie reakcję. Zatrzymałem wóz. Dochodziła czwarta. Nad asfaltem parkingu gorące powietrze dochodziło do pięćdziesięciu stopni, chociaż termometr w perłowym Infinity wskazywał tylko trzydzieści dwa stopnie Celsjusza. Sandra stała w błękitnych jeansowych szortach, a jej górę okrywała jasnozielona koszulka z bawełny. W końcu dostrzegła moją obecność. Nie kryła radości, oczywiście powód stał metr przed nią. Kiwnęła głową w kierunku blondyna i po chwili, lekkim truchtem zbliżała się do auta.
– Cześć tatku.
– Hej, kochanie. Jak twój dzień?
Typowa odzywka Kanadyjczyków i Amerykanów. Zawsze spodziewają się odpowiedzi, że jest wspaniale, wprost super. Nie pytałem w ten sposób. W końcu mówiłem do swojego największego skarbu o bezcennej wartości.
– Świetnie – nie kryła zadowolenia, poprawiła czapkę i zapięła pasy.
Ruszyliśmy wolno, by po chwili wjechać na zatłoczoną o tej porze roku ulicę.
– Grałaś w siatkę? – spojrzałem krótko w lusterko, zmieniając pas ruchu.
– Wygraliśmy. Kilku kolegów i dwie koleżanki ze szkoły. Jesteś głody, tato?
– Wiesz, że zawsze – posłałem jej uśmiech.
– Zrobiłam, co lubisz – oczekiwała na reakcję, lekko rozchylając malinowe usta.
– Nie chcesz powiedzieć, że… – rzuciłem krótkie spojrzenie, zbyt wiele aut na drodze, żeby oderwać wzrok od drogi, na dłużej.
– Tak, a ponieważ jest sezon, to z truskawkami.
– Już mi ślinka leci – musiała dostrzec ucieszoną twarz.
– Staram się być panią domu – strzepnęła niewidoczny pyłek z opalonego uda
Odchyliła głowę w kierunku szyby i spojrzała na niebo.
– Cały weekend ma być taka pogoda. Uwielbiam lato. Wiem, że masz wilczy apetyt, tatku, dlatego odmroziłam również paczkę ruskich. Zupa jest z wczoraj, może być, prawda?
– Skarbie! Masz wakacje. Powinnaś być więcej na powietrzu. Sprzątasz, pierzesz i jeszcze robisz obiady!
– Ty mi zostawiasz kanapki lub gofry na śniadanie, a przecież zaczynasz pracę o ósmej.
– Jeszcze tydzień, a potem miesiąc wakacji. Pewnie się zanudzisz ze mną przez pierwszych kilka dni, dopiero potem przyjeżdża George z narzeczoną.
– Widziałam zdjęcie. Śliczna jest. Ma dwadzieścia osiem?
– Coś tak. Nie widziałem brata od pogrzebu – delikatny grymas musiał mi przypomnieć stratę. – Nie musiałaś robić pierogów. Została ryba z wczoraj.
Uznałem swój błąd. Stara się, a moja wypowiedź mogła wszystko zrujnować.
– Chciałam zrobić ci niespodziankę – nie wyczułem niezadowolenia czy frustracji. – Pierogi nie zaspokoją twojego apetytu, dorobiłam surówkę z jabłka i marchewki i dogotowałam jeszcze kilka młodych ziemniaczków. Zadowolony? – nienagannie białe ząbki przekonały, że gafa pozostała bez echa.
– Chyba i ciebie zjem – nie kryłem zadowolenia.
– Miałbyś niestrawności, ojcze.
– Ojcze? Co za oficjalny ton! Zbroiłaś coś?
– Wiesz, że jestem grzeczna. Czasami muszę sobie sama przypominać, bo jesteś mi przyjacielem i najbliższą osobą – pewnie spoważniała, a nie dostrzegłem, bo śledziłem uliczny ruch.
– To prawda, Sandro. Rozmawiam z kolegami z pracy. Wyczuwam, że większość z nich trudno znajduje porozumienie ze swoimi dziećmi.
– Och! Optymiści. Połowa koleżanek uważa rodziców za zło konieczne! Kamień w bucie lub… wolę dalej nie mówić.
Dojechaliśmy. Zaparkowałem w garażu.
– Pędzę wziąć prysznic – i tyle ją widziałem.
„Też czas się odświeżyć” – pomyślałem.
Ciepła woda z odrobiną mydła zmyła niewielką ilość potu i usunęła stresy związane z pracą. Założyłem jeansy i lnianą koszulkę. Czarne wełniane spodnie i białą koszulę, obowiązkowy strój menadżera, zaniosłem do sypialni. Córka już stała przy kuchni.
– Z truskawkami zjemy na zimno z jogurtem waniliowym, przysmażam ruskie, ziemniaczki i łososia. Możesz poukładać talerze, tatusiu?
– Jasne, Słonko. Jesteś naprawdę kochana.
Dostałem tylko krótki uśmiech. Uznałem, że zjemy w salonie. Omiotłem wzrokiem perski dywan, mozaikę na podłodze z czerwonego dębu i jasnego orzecha. Wielki stojący zegar zaczął oznajmiać kwadrans przed piątą.
Za pięć minut już jedliśmy. Dopiero teraz zauważyłem. Przebrała się w zieloną sukienkę z rejonu udekorowaną złotymi łezkami. Stanowczo zbyt długo zatrzymałem wzrok na materiale.
– Umówiłam się o szóstej – nadal nie kryła radości.
– Czy to z tym blondynem? – czyniłem starania, by nie dostrzegła miny.
Nie bardzo mi się podobał. Przystojny, dobrze zbudowany, pewnie nieco starszy od Sandry. Czy ojciec zawsze jest zazdrosny, gdy córka idzie na spotkanie z jakimś samcem? Może nie o to chodziło. Ona nie mogła tego zobaczyć, że coś nie grało, brakło jej ku temu doświadczenia.
„To jej pierwsza randka. Nie powiem słowa”.
– Ma na imię Tom. Dobrze ścina i ma niesamowity serw, to dzięki niemu wygraliśmy.
– Rozumiem – wykrztusiłem.
Spojrzała dłużej.
– Coś nie tak, tatusiu?
– Och, nie! Wydawało ci się, skarbie. Pachnie wspaniale. Smacznego.
Jedliśmy w milczeniu. Połykałem solidne porcje, gdy ona jadła jak dama.
– Ty przygotowałaś, ja pozmywam.
– Dziękuję. Potrzebuję kwadransa, żeby dojść szybkim krokiem…
– Podrzucić cię, kochanie? – wolałbym nie, ale wypadało zapytać.
– Och nie! Przejdę się i wszystko sobie ułożę w głowie. Wiesz, to moja pierwsza randka, jedno złe słowo i kicha.
– Jasne, skarbie. Przejrzę kilka papierów. W dobie komputerów wciąż mają znaczenie wydruki.
Pozmywałem naczynia, doprowadziłem kuchnię do perfekcji.
– To do później – dostałem buziaka w policzek.
Robiła to tylko, w przypływie humor. Odgłos zamykanych drzwi zastał mnie w pustym salonu. Wciąż to miałem w środku. Jakaś mała część duszy wierzyła, że Ewelin za chwilę wejdzie i wtuli głowę w atletyczny tors. Na szczęście coraz rzadziej dopadły mnie te małe demony. Zabrałem z gabinetu papiery i wróciłem do salonu. Dokonaliśmy dobrego wyboru. Kanapa pachniała ładnie i kiedy człowiek usiadł, chciał tu pozostać dłużej.
Zegar oznajmił trzema uderzeniami kwadrans przed siódmą i pomyślałem, kiedy przyjdzie. Niby już dorosła, ale wolałem ją widzieć przed zmierzchem. Ufałem, chociaż siedemnastolatki są czasem nieprzewidywalne. Czy znałem swoją córkę? Uważałem, że tak.
Wpatrywałem się w kolumnę cyfr, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Nawet nie zajrzała. Krótkie spojrzenie na jej buzię uświadomiło, że coś poszło nie tak. Czyżby płakała?
Zwykle nie odkładałem niczego na potem. Najcenniejszą rzeczą w tym świecie nie jest złoto czy diamenty a tylko czas. Złożyłem kartki i zostawiłem na stoliczku obok.
Po chwili pukałem do jej sanktuarium, chociaż czyniłem starania, by cały dom tak odbierała.
– Otwarte – głos Sandry nie brzmiał zbyt obiecująco.
Jeszcze w salonie zastanawiałem się szybko, czy dać jej przestrzeń i czas, ale wolałem pomóc od razu.
Tak! Wspomagaliśmy się i to już od dobrych trzech lat. Oczywiście raczej ja pomagał w większych troskach. Już wówczas, jako czternastolatka zaczęła zadawać całkiem dorosłe pytania. O sens istnienia, życie, szczęście.
Dziwne, że z takim intelektem i wiedzą nie miała przyjaciółki, lub kilku koleżanek. Z męską rasą wyglądało to jeszcze słabiej. Nie mogłem pojąć dlaczego.
– Coś się stało, kochanie? – zadałem najgłupsze pytanie z możliwych. – Nie przyszedł? – poprawiłem swój błąd.
Rzuciła tylko spojrzenie niesłusznie zbitego psa, lecz złość tam również istniała.
– Żeby! Przyszedł z tymi dwoma. Wiesz, co mi powiedział?
– Nie – odczułem spięcie wszystkich mięśni,
Powiedział: Sądziłaś mała, że polecę na małe cycki i płaski tyłek? Mam tuziny super lasek. Chciałem ci dokuczyć i pewnie mi się udało. Poryczysz się teraz, prawda? – rzuciła ze złością książką o podłogę – Palant!
Przełknąłem głośno ślinę. Natychmiastowa odpowiedź cisnęła się sama.
– Chcesz, znajdę go i obije mu twarz.
Spojrzała krótko, wiedziałem, że zapunktowałem.
– Wiem, że byś mógł. Nie warto.
Bezradny patrzyłem na cierpienie. Gówniarz musiał dotknąć jej czułego punktu. To przyszło szybciej niż myśl. Nie pozwolę gnojowi, by zrujnował weekend mojej świętości. Odwiodła mnie od akcji, przyznałem rację. Policja, kłopoty murowane. Nie chciałem, aby to czuła sekundy dłużej.
– Chodź do salonu. Pogramy w karty lub obejrzymy jakiś film, co lubisz – wyciągnąłem rękę.
Wzięła. Wstała i poszliśmy. Nasze tyłki spoczęły leniwie na miękkiej skórze.
- Sandro.
Odwróciła powoli buzię w moim kierunku.
Jak ten skurwiel mógł! Jest śliczna. Zgrabna. W tym wieku liczy się wygląd, a nie intelekt i wiedza. Niestety.
– Jesteś ładna. Nie rozumiem, czemu ten gnój tak powiedział. Nic dzisiaj nie zrobię, ale nie ręczę za siebie, jeżeli go zobaczę na ulicy czy parku innego dnia.
Drobny błysk radości okrył wciąż smutne lico.
– Sukienka jest śliczna – dodałem, może niepotrzebnie.
– Szkoda, że to, co pokrywa, nie jest. Miał racje. Teraz się liczą spore cycki i wypukłe pośladki.
Jej słowa świadczyły, że mam poważniejszy problem do rozwiązania. Na szczęście siedziała i pewnie nie zamierzała uciekać.
– Jesteś ładna i zgrabna – powtórzyłem.
Znowu otrzymałem to samo spojrzenie.
– Tak mówisz, żeby mi poprawić humor.
Nie! Nie mogłem tego tak zostawić! Czy nie wiedziała, że naprawdę jest ładna? Opinia jednego szczawika nie powinna zniszczyć właściwej samooceny. Tylko czy takowa istniała?
– Mówię szczerze – dotknąłem serca.
Nie musiałem czekać długo na ripostę, w zasadzie odpowiedziała natychmiast.
– To, co we mnie jest ładnego?
No tak. Z pewnością wadliwa samoocena. W przeciwnym wypadku nigdy by o to nie zapytała.
– Wszystko. Oczy, ich kolor, wielkość, jasność spojrzenia, oprawione w czarne brwi i długie rzęsy. Czarne i wyraziste, nie potrzebujesz ich malować. To samo z ustami. Malina. Szminka zbędna. Wykrojone idealnie. Nie za małe ani za duże. Nosek, delikatne piegi – naprawdę to mówiłem?
– Mówisz o twarzy – moje słowa nie zrobiły na niej wrażenia.
Czyżby chodziło jej tylko o wymienione cechy budowy ciała?
– Do czego zmierzasz, skarbie – rżnąłem głupa, ale w prawdzie chciałem mieć całkowitą pewność.
Jej buzię pokrył delikatny róż. Z powodu opalenizny, nie od razu widoczny.
– Tyłek i piersi.
Podświadomie wziąłem głębszy wdech i zaraz wydech. No cóż, zapowiadała się spora walka na słowa.
– Skarbie. Dla każdego ojca córka jest najpiękniejsza, jednak ja mówię obiektywnie, jako mężczyzna.
Prowadziłem konwersację, ale wciąż w sobie czułem gniew na tego gnoja, z trudem rozluźniłem pięści. Myśli stały się klarowne i jedyne, o czym musiałem pamiętać, to z kim rozmawiam.
– Wiem, że jest obecnie taka moda, a ludźmi łatwo manipulować. Na przestrzeni historii czasu definicja piękna ulegała zmianie. To prawda, wielu mężczyznom podobają się duże piersi i pełne pośladki. Nie wszystkim.
– Ciekawe komu? – wydęła usta w grymasie i delikatnie odsunęła głowę.
– Są tacy – ciągnąłem niezbity z tropu, co lubią małe tyłeczki i niewielkie piersi.
– Takie jak moje – weszła mi w słowo.
– Ty masz średnie – odczułem gorąco na policzkach.
Rozmowa okazywała się trudniejsza, niż zakładałem, przynajmniej dla mnie, bo Sandra robiła wrażenie rozluźnionej.
– To ci niektórzy lubią średnie czy mniejsze? – świdrowała mnie wzrokiem.
– Wolą, średnie – twarz objęły płomienie.
Odsunęła się nieco i objęła wzrokiem nieco zawstydzonego Rogera Terenca.
– Ciekawe komu się to podoba, teoretyzujesz tatku, chociaż wiadomo w jakim celu.
– Mówię o sobie – prawdopodobnie powinienem mieć gaśnicę gdzieś w rogu garażu.
Nigdy jeszcze nie wydziałem u niej tak wielkich oczu.
– Chcesz powiedzieć, że ci się podobam? – obciągnęła materiał sukienki – jako kobieta, oczywiście.
– Tak kochanie. Wybacz.
– Wybacz? Co mam wybaczyć?
– Bo jestem twoim ojcem i nie powinienem tak mówić.
Dotknęła swojego policzka i pewnie coś pomyślała. Wyglądało na ważne.
– Doceniam podnoszenie na duchu, ale zgłaszam protest. Źle patrzyłeś. Nie, wcale nie patrzyłeś.
– O czym mówisz, skarbie?
– O mnie. Pewnie sądzisz, że jestem siusiumajtką i nic nie kumam i niczego nie widzę. Otóż jesteś w błędzie. Nigdy się na mnie nie gapiłeś.
– Sandra! Jakby to wyglądało, gdyby ojciec patrzył w ten sposób na córkę?
– Przepraszam, już prostuję – dotknęła mojej dłoni – mam dowód.
– Dowód? O czym ty mówisz, córeczko?
– Już mówię, tylko się nie złość.
Zmarszczyłem brwi. Nie pamiętałem, bym był o coś na nią zły. Uczyła się dobrze, nigdy nie kłamała i ostatnio naprawdę prowadziła nam dom.
– Dlaczego miałbym?
– Otóż – dostrzegłem, że nieco zmieniła pozycję i uścisnęła mi mocniej dłoń.Nawet nie uświadomiłem sobie, że nadal ją trzymała. Zignorowała moje ostatnie pytanie.
– Kilka razy wyszłam z mojego pokoju i częściej z łazienki w samej bieliźnie, a ty akurat znajdowałeś się w pobliżu. Dla ścisłości od drugiego razu to zauważyłem. Zawsze odwracałeś głowę.
– Tak, ale przecież widzę cię codziennie od wielu lat.
– Uczyłeś mnie, aby być konkretnym i prawdomównym.
– O co ci chodzi? Przecież nie kłamię.
– Tatku ty nie wiesz, jak wyglądam, bo nigdy nie patrzyłeś – dotknęła drugą dłonią mojego torsu.
– Jesteś ładna, wiem to – musiało to zabrzmieć słabo.
– Pogrywasz ze mną? Rozumiem, że chcesz mi poprawić samopoczucie. Tylko w tym celu tu siedzę?
– Nie pogrywam, o czym ty mówisz? – czułem się nieco zgubiony.
– Gdy popatrzysz, udzielisz mi prawdziwej oceny?
– Z pewnością, nigdy cię nie oszukałem! Co masz na myśli, mówiąc; gdy popatrzysz? Chcesz założyć kostium kąpielowy?
– Nie chcę mi się przebierać. Mam na sobie komplecik, o który wyprosiłam trzy miesiące temu.
– Ten francuski? – przypomniałem sobie, że bardzo o niego zabiegała.
– Czyli ocena będzie rzetelna? – wstała.
Domyślałem się, co chce zrobić i zadrżałem.
– Nie myślisz mi się w tym pokazać – ledwo słyszałem swój głos.
– Właśnie zamierzam – zaczęła rozpinać guziki sukienki.
– Może lepiej zdejmij w łazience – nie powiedziałem głośniej.
– Chyba widziałeś mamę, a na mnie nie patrzyłeś, bo nie było na co?
– Co mówisz, córeczko! Poczekaj. – Zatrzymała się na trzecim od góry. – Czy ten komplecik miał siateczkę i białe różyczki?
– Mam tylko jeden. Lejaby, dałeś trzy stówki, jest śliczny.
Siedziałem nieco sparaliżowany. Zdjęła sukienkę i rzuciła ją na podłogę. Wpatrywała się z wyczekiwaniem.
– No i co? Słabo, prawda?
Spojrzałem na jej buzię. Spanikowałem. O nie! Nie dlatego, że bielizna nie zasłaniała wiele. Z prostego powodu, buzia Sandry wskazywała podniecenie. Oczywiście nie tylko twarz. Nienaturalnie szerokie źrenice, nozdrza poruszały się wolno. Co miałem zrobić? Patrzyłem. Dała mi wybór? Gdybym wstał i odszedł lub nie daj Boże, kazał jej się ubrać, tylko pogłębiłbym frustrację i utwierdził przekonanie, że jej ciało jest do niczego.
Przesunąłem wzrok od twarzy w dół. Piersi wielkości sporych jabłek, z pewnością jędrne trzymały się wysoko i nie sądziłem, że to zasługa pięknej francuskiej bielizny. Sutki silnie nabrzmiałe, a ciemne brodawki chciały przebić siateczkę. Prawdopodobnie różyczki miały zasłaniać te miejsca, ale wyszyto je o kilka centymetrów z boku. Płaski brzuch z zaznaczonymi mięśniami. Żeby nie skupiać się na widoku, obliczałem, że obwód talii nie przekracza pięćdziesięciu ośmiu centymetrów. Stała bez ruchu a ja opuściłem wzrok niżej.
Delikatna linia czarnych włosków szła środkiem w dół i tak dotarłem do góry majteczek, a te kończyły się dwa centymetry nad trójkątem czarnych spiralek. Pewnie je subtelnie wygalała po boku, bo włoski nie wychodziły poza jedwabne cudo. Cóż, byłem ojcem, ale i facetem, który od sześciu lat nie miał kobiety. Nagle coś mnie poraziło.
Poznałem Ewelin przed osiemnastu laty. Urzekły mnie jej orzechowe oczy. Miała ładne ciało wówczas i do końca, bo po ciąży niewiele się zmieniła. Jednak nie urznąłbym jej za ideał kobiecego ciała. Wyglądało na to, że tym ideałem jest Sandra.
Silny prąd w dole brzucha uświadomił, że zobaczyłem najpiękniejszy obraz. Delikatne materiał krocza literalnie wypełniały pełne i z pewnością pulchne listki intymności.
Gapiłem się tam dość długo, lecz na szczęście nie zrobiła uwagi. Chyba zależało jej naprawdę na dokładnej ocenie. Stanęła bokiem. Piersi leżały idealnie i idiota musiał je ocenić jako małe. Pośladki owszem, idealnie koliste, niewielkie o wielkości małego kantalupa. Doskonałe!
– I co? Słabo? Bądź szczery, proszę. Traktuję cię jak przyjaciela, twoja ocena ma dla mnie wielkie znaczenie.
Spojrzałem w jej oczy.
– Córeczko, jesteś śliczna. Idealna, przynajmniej dla mnie.
– Trochę pamiętam mamę. Miała większe piersi i biodra.
– Skarbie, partner życiowy nie zawsze jest idealny pod względem ciała.
– Powiedziałeś; idealna.
– Bo taka jesteś.
Zrobiła minę, której dokładnie nie odczytałem.
– To pewnie zasługa bielizny – zanim zdołałem otworzyć usta, zdjęła górę i staniczek spadł na zieloną sukienkę. – A teraz?
Walczyłem z erekcją. Wewnętrzne tłumaczenie, że to córka, nie zdawało się na wiele.
Skazała mnie na patrzenie. Oczywiście nie odbierałem tego jako kary. Piersi nie tylko, że nie opadły, ale chyba się nieco uniosły i powiększyły. Nigdy nie widziałem u Ewelin tak sterczących brodawek. Sutki Sandry wyglądały jak napompowane, a brodawki stały zadarte pod kątem czterdzieści pięć stopni do góry. Grubsze niż ołówek i długie na dwa centymetry.
– Powtórze, co powiedziałem. Jesteś idealna. Nie wybiję Tomowi zębów tylko z tego powodu, że jest skończonym durniem. W najlepszym razie powinien udać się do okulisty.
Wreszcie dostrzegłem na ślicznej buzi pełną satysfakcję i sądziłem, że pokaz się skończył. O jak bardzo się myliłem!
Wcześniej stała w odległości metra, teraz podeszła blisko. Poczułem ciepło jej łona i zapach. Swoisty jednak inny niż jaki pamiętałem.
– Zdejmij. Widziałam, jak patrzyłeś długo w moje krocze, sądzę, że ci się tam podobam.
Rozebrałem raz Ewelin i pamiętałem, że byłem wówczas podniecony. Z pewnością nie tak jak teraz, w tej chwili.
– Kochanie, wiesz, co robisz? – zapytałem błagalnie – naprawdę chcesz, żebym ci zdjął majteczki?
Wstyd pozostał daleko w tyle. Jej twarz i ciało sygnalizowało silne podniecenie.
– Przekroczyłam Rubikon. Chcę znać twoją opinię.
– Nigdy nie będę twoim chłopakiem, skarbie. – Zdziwiłem się, że to mogło wyjść z moich ust.
– A tak bardzo bym chciała – powiedziała cicho.
Wszystko, co powiedziała do tej pory, było niczym w porównaniu z tym jednym zdaniem. Powinienem zareagować. Tak, tylko co bym osiągnął? Z pewnością kosztowało ją to wiele, że się rozebrała. Byłbym gorszy niż ten Tom, gdybym odszedł, lub gorzej, jeślibym kazał się jej ubrać.
Zrobiłem błyskawiczny reset. Czy kiedykolwiek mnie kokietowała? Nigdy. Czy ja zrobiłem cokolwiek niewłaściwego? Z pewnością nie. I ta niefortunne zdanie, lecz jej odpowiedź zmieniała wszystko.
– Dlaczego byś tego chciała?
Czyżby posiadała ukryte dary? Nie znałem jej z tej strony. Zresztą nie mogłem. Pogładziła mnie po włosach, a potem delikatnie przejechała paznokciami po koszulce na torsie.
– Zdejmij.
Też nie miałem odwrotu. Podobnie jak i ona, chciałem. Położyłem spore dłonie na jej biodrach. Wąskich, z pewnością kobiecych. Skórę miała gładką. Zsunąłem majteczki do kolan, resztę zrobiła sama. Odepchnęła delikatnie gołą stopą jedwab, pochyliła się i pocałowała mnie w usta.
– Co robisz, Groszku? – dawno jej tak nie nazywałem.
– Co robię? Całuję cię. Od sześciu lat jesteś dla mnie jak ojciec i matka. Nigdy mnie nie zawiodłeś i zawsze pomagałeś w potrzebie. Dzisiejszy dzień nie jest inny. Pocałowałam cię tak, bo nie umiem się całować.
Usiadła na moich kolanach.
Nie wiedziałem naprawdę co powiedzieć, więc powtórzyłem jej słowa.
– Jesteś zupełnie goła, pocałowałaś mi usta i siedzisz na kolanach.
– Tak, ten pocałunek jest dla mnie specjalny. Nigdy nie zdołam się odwdzięczyć za wszystko. Za każdą najkrótszą chwilę i czasem godziny, jakie mi poświeciłeś.
Mężczyźni, pewnie kobiety też, reagują typowo w takich sytuacjach. Wpływ na to ma testosteron i często adrenalina. Ja czułem się podniecony, ale wiedziałem, że wszystko kontroluję. Miałem obok mój skarb. Nie lubiłem krzywdzić, a już na pewno nie skrzywdziłbym mojej córki, którą kochałem ponad swoje życie. Znowu powiedziałem coś nieprzewidzianego.
– A co by się stało, gdybyś umiała?
Spojrzała na mnie z miłością, zresztą od kilku minut nie patrzyła inaczej.
– Wiesz, co? Masz rację. Jesteś pewnie jedynym na świecie, który by tego nie wyśmiał. Mamy dzisiaj sporo nowości. Widzisz mnie nago, a ja proszę, byś się ze mną pocałował. Wiem, jesteś ojcem i nie powinniśmy, z drugiej zaś strony tylko ty, jak już wspomniałam, jesteś jedynym facetem, który mnie z pewnością nie zdołuje – delikatnie położyła dłonie na policzkach i wiedziałem, co zaraz nastąpi.
– Wiesz, że od kilku minut robimy to, czego nie powinniśmy? – musiałem to powiedzieć, przynajmniej dla zasady
Patrzyła chwilkę, jak gdyby chciała zajrzeć do mojej duszy.
– Powiedz, że nie chcesz tego i natychmiast sobie pójdę. Jednak ja w tej chwili o niczym innym nie marzę jak o tym, aby się z tobą bardzo namiętnie pocałować.
To była najbardziej dorosła odpowiedź, jaką ostatnio usłyszałem. Dała mi szanse, ale przecież nie mogłem jej oszukać, że nie chcę. I tak by nie uwierzyła.
– Nie powinniśmy – wyszeptałem.
– Zła odpowiedź, Rogerze Terrenc – dotknęła moich ust swoimi i tym razem wiedziałem, że to będzie miłosny pocałunek.
Nie spieszyła się, być może naprawdę uważała, że jako ojciec jestem w tej chwili jedynym, który nie skrytykuje. Z pewnością robiła to po raz pierwszy. Zbyt mocno, łapczywie. Wynikało to z jej stanu. Otworzyła szeroko usta i przywarła prawie brutalnie do moich. Czułem jej ślinę. Po chwili literalnie wepchnęła język prawie do gardła. Nie reagowałem, bo nie chciałem zniszczyć tej świętości. Sandra uczyła się szybko. Wycofała język i zmniejszyła nacisk warg. Zaczęła łagodny taniec, bo nasze języki wzajemnie się oplatały. Nie mogłem pozostawać dłużnym i obojętnym. Objąłem głowę. Język wiedział, co robić. Zataczał łagodne koła wkoło jej mięska. Sandra mnie zaskoczyła, nie pierwszy raz dzisiejszego popołudnia. Ewelin pewnie by to nigdy nie przyszło do głowy. Objęła mój język ustami i ssała, po chwili wyciągnęła na zewnątrz. Prawidłowo zrozumiałem jej intencje. Prawdopodobnie wyglądałem śmiesznie jak pies w gorący dzień. Lizała mój język jak loda, dotykała palcami. Na koniec ponownie ujęła go ustami i wprowadziła do środka. Przerwała ten najbardziej namiętny pocałunek mojego życia po blisko czterech, może pięć minutach.
– Było słabo?
– Zrobiłaś to cudownie. W pierwszej sekundzie było trochę za mocno.
– Przepraszam. Bardzo chciałam. Wybacz, że to mówią, ale pewnie zmoczę ci spodnie, lub już to zrobiłam. W życiu nie byłam tak podniecona.
– Tak, skarbie. Nie powinniśmy, ale to mamy.
– Mogę cię zobaczyć? – w jej oczach dostrzegłem podniecenie, ale bardziej nadzieję.
– Wiesz, co będzie potem. Już dawno przekroczyliśmy wszelkie granice. Nie muszę mówić…
– Cii – pogładziła czule policzek.
– Chcesz tego nie mniej niż ja, tylko hamują cię stereotypy, że ojciec nie powinien tego robić z córką.
– Szczególnie siedemnastoletnią.
– Chciałam tego już od więcej niż dwóch lat. To wtedy mój srom zaczął rosnąć.
– Skarbie, to…
– Sam mówisz, że nie jestem głupia. Przecież to zostanie naszą największą tajemnicą.
– Trochę czuję skrępowanie. Jest spory – wydukałem.
Wyglądało, że przejęła kontrolę. Wstała. Faktycznie na jeansach została spora plama. Podała mi dłoń, a gdy ją ująłem, pociągnęła.
Wstałem. Niespiesznie zdjęła mi koszulkę.
– Masz wspaniałe ciało. Nie przepadam, za napakowanymi mięśniakami, ty jesteś idealnie zbudowany – pocałowała mój sutek.
Ukucnęła i rozpięła guzik Lee Cooperów, a potem rozporek. Nie poszło to idealnie, bo spodnie napinał nieźle nabrzmiały organ.
Bez większej finezji zdjęła bokserki.
– O mój Boże! Wiesz co tatku? Fantazjuje o tobie od tego czasu. Wybacz, że nie jestem dziewicą. To się stało półtora roku temu, zaraz po gwiazdce. A o to sprawcy – wsunęła mi wskazujący i środkowy palec do ust – myślałam, że możesz być spory i ostatnio doszłam do czterech paluszków, ale i tak mogą być kłopoty.
Dotarło do mnie, o czym mówi. Chce, żebym z nią to miał? O Boże!
– Szperałam w netach. Średnia to piętnaście, twój wygląda o dziesięć więcej.
– Trzeba dodać jeszcze trzy – szepnąłem.
– Tak, pewnie masz rację. Zawsze dziwiła mnie twoja trafność w ocenie, tylko że długość nie jest czynnikiem kluczowym. Twój kutas jest gruby jak butelka od wina. Jak to z mamą ci szło? Wybacz, że pytam.
Otworzyła wrota pamięci. Szło nam nieźle, co prawda Ewelin była raczej płytka i nigdy nie wszedłem głębiej niż połowę. Po urodzeniu Sandry nie zmieniło się wiele. Oczywiście nie zamierzałem mówić tego córce.
– Sandro, może nie róbmy tego.
– Chcesz mnie to zostawić?! Teraz ci nie pozwolę! Wiem, dlaczego to powiedziałeś. To ostatni punkt, jaki mogłeś otrzymać. Masz sto, na sto. – Sandra wzięła moją dłoń i położyła na pękatych listkach. Mimowolnie zanurzyłem dwa palce w ciepłym i wilgotnym wnętrzu, a ona cicho jęknęła z podniecenia.
Czy można poczuć podniecenie, kiedy już się jest podnieconym? Do dzisiaj powiedziałbym, nie.
Do tej pory spotkały mnie następujące rewelacje. Porównywałem z Ewelin. Sandry brodawki mocniej sterczały, silniej się podniecała i wydzielała zdecydowanie więcej śluzu. Jej płatki mniejszych warg sromu, w jej przypadku zwane tak niesłusznie, przerastały wielokrotnie identyczną część u jej mamy.
Doszło przed sekundą coś jeszcze. Kiedy wsunąłem, na jej życzenie palce w ciepłe wnętrze, wyczułem coś, co pozostawiało nie tylko Ewelin z tyłu, ale pewnie większość kobiet. Łechtaczka gigantycznych rozmiarów. Prawdopodobnie większość mężczyzn by to odrzucało. Nie mnie. Grubością przypominało kciuk a długością do pierwszego zgięcia. Silny dreszcz rozkoszy przeszył kręgosłup. Mój penis stał tak twardo, że obawiałem się, czy nie eksploduje.
– To nie musi się stać, kochanie? – zabrzmiałem raczej błagalnie.
Zmarszczyła nosek, a jej czarne brwi zeszły się do środka czoła.
– Mylisz się tatku. To nie może się nie stać. Wierz mi, kiedy się dotykałam, przeważnie nie mniej niż cztery razy w tygodniu i fantazjowałam o tobie, podniecenie docierało sufitu, teraz jest kilka mętów ponad kominem. Damy radę, tylko musisz być na początku delikatny. Czy to prawda, że faceci lubią, kiedy kobieta robi im loda?
– Podobno – jęknąłem.
– Wybacz, to też mój debiut. Postaram się, najbardziej jak potrafię.
Oczywiście przesadziła z butelką od wina. Natura obdarował mnie sowicie. Podczas zwisu mój penis mierzył w najszerszym miejscu, zaraz przed podstawą, szesnaście centymetrów. Podczas wzwodu dwadzieścia. Najgrubszego członka posiada pewien Arab i jego organ ma sześćdziesiąt dwa milimetry średnicy, podczas zwisu, co daje dziewiętnaście i pół centymetra w obwodzie. Nie podano, ile mierzy podczas erekcji.
Pewien Niemiec po wstawkach silikonowych nosi kutasa ważącego cztery kilogramy, ale to jest chore. Facet jest gejem i sam narzeka, że to coś ma za duże. Brrry!
Nie mierzyłem teraz obwodu mojego członka ze zrozumiałych względów, lecz czułem, że jeszcze nigdy nie był tak gruby.
Tym razem chyba się opanowała, by nie zrobić tej samej pomyłki. Delikatnie zamknęła organ w prawej dłoni. Oczywiście nie zdołała go objąć, a przecież robiła to na wysokości główki. Subtelnie i z wyczuciem, nie za mocno i nie zbyt delikatnie ściągnęła skórkę i odsłoniła łeb. Lśnił i drgał. Ciało Sandry drżało już od kilku minut. Przyglądała się i delikatnie odchylała na boki.
– Twardy jest. Czytałam, że są dwa stadia erekcji. Twardość banana i ogórka. Twój chyba jest jeszcze twardszy. Tato, masz ogromnego członka i wspaniałą główkę. Mogę mówić tato, czy wolisz Roger?
Chciałem coś odpowiedzieć, ale ponieważ przejechała swoim ciemnoróżowym sporym językiem po łbie członka, wydałem tylko cichy jęk rozkoszy. Dłonie Sandry nie próżnowały. Prawa dotykała jąder, po chwili przełożyła dłoń na pośladek. W końcu otworzyła usta i z wielką trudnością wsadził do buzi przesadnie nabrzmiały łeb.
– Och! – tym razem jęknąłem głośniej.
Zobaczyłem, że palcami lewej dłoni dotyka intymność.
– Skarbie, popieszczę listki sam…
Wyjęła z buzi.
– Już prawie mam. Chciałbyś teraz? Prawdę mówiąc, marzę zrobić to dobrze, a mam kłopot z koncentracją. Może jednak mnie podotykaj pierwszy. Po orgazmie będę bardziej opanowana i zrobię to lepiej. Czy na razie było okej? – patrzyła mi w oczy z oczekiwaniem.
– Było cudownie. Uczysz się szybko.
– Wiesz co? – chyba lubiła gadać – może lepiej mnie ostro zerżnij?
– Skarbie, co ty pleciesz! Nie chcę cię zabić.
– To nie byłaby taka zła śmierć – próbowała się uśmiechnąć.
– Jesteś zupełną wariatką, Sandro Terrenc.
– Mów córeczko. Wiesz, jak mnie to kręci, że robimy to razem?
– Naprawdę?
– Tak kochanie. Powtarzaj, że robisz to córeczce. Och szkoda, że nie stało się to rok wcześniej, a może dwa.
– Przestań, zboku!
Zaczęła się śmiać.
– Niech ci będzie. Jak miałam czternaście, moje piersi jeszcze nie istniały, tylko lekkie wybrzuszenie, jednak sutki pęczniały i brodawki sterczały. Powiem tylko jeszcze jedno. Zwróciłam uwagę, że długo patrzyłeś na moje wargi sromowe, jeszcze, kiedy byłam w majteczkach. Lubisz duże?
– Uwielbiam. Bardzo mnie to podnieca.
– Super, cieszę się. Kiedy miałam czternaście już takie urosły, zaczęły rosnąć w wieku dwunastu i robiłem wszystko, żeby to ukryć. Łechtaczka zaczęła rosnąć także w tym czasie. Podoba ci się, że jest wielka?
– Jest ogromna. Podnieca mnie, że cały płonę w środku.
– To popieść mnie, bo zacznę mieć samoczynnie. Nie jestem daleko.
Położyła się wzdłuż kanapy. Biodra usadowiła na bocznym oparciu, przez co, się sporo uniosły. Jedną nogę umieściła na oparciu, gdzie zwykle spoczywa głowa, lewą podciągnęła wysoko i stopa spoczęła tu gdzie biodra. Patrzyła mi w oczy.
– Podoba ci się moja cipka?
– Jest śliczna.
– Możesz dokładniej?
– Wargi są grube, pachniesz cudownie, ale najbardziej podnieca mnie twoja wielka łechtaczka. Jest ogromna.
– Och!. Jest bardzo wrażliwa, jak i cała okolica. Proszę, zrób to w końcu – jej biodra delikatnie falowały.
Nie mogłem odmówić sobie dokładnej obserwacji tego fenomenu. Zapach działał jak narkotyk. Przejechałem językiem po wilgotnym rozwarciu. Smakowała cudnie. Słonawa, ale i słodkawa. Dziwne, ale odczułem mieszaninę mango, maślaka w rozrzedzonym occie i coś jeszcze.
– Och! – jęknęła.
Kutas stał tak, że chwilami sądziłem, iż eksploduje, jednak musiałem odczekać. Należało się jej. Teraz już nie przestawałem pieszczoty, a ona się w końcu przestał mówić.
Język zagłębiłem najgłębiej jak mogłem. Cały. Dłońmi trzymałem jej boskie, małe pośladki.
Nie kontrolowałem się całkowicie, dlatego kciuki prawie dotykały odbytu, gdzie pozostawała nie mniej mokra niż w jej ciepłej brzoskwince. Sandra trzymała brodawki w dwóch palcach i delikatnie nimi kręciła. Jej oddech stawał się szybszy i w końcu wybuchła. Lewa dłoń przycisnęła głowę mocniej do krocza. Podświadomie czułem różnice między dwoma kochankami. Do dzisiaj sądziłem, że Ewelin zaciskała się mocno. Pochwa Sandry pulsowała, dwa razy na sekundę, a ścisk powodował, że mój język był praktycznie unieruchomiony. Jęki napełniały salon. W tyle głowy przypomniałem sobie, że mamy zamknięte okna w salonie, to raczej nikt nie usłyszy. Klimatyzacja dawała dwadzieścia dwa stopnie, co teraz nie chłodziło wystarczająco rozpalonych ciał. Tryskała. To też było nowe. Jej orgazm, z pewnością niczego silniejszego nigdy nie doświadczyłem u zmarłej żony, trwał dwie minuty, plus minus i przerodził się w łagodne pulsowanie, pewnie raz na dwie sekundy. I to trwało następną minutę, by w końcu zaniknąć.
– Uwielbiałeś lizać cipkę swojej córeczki?
– Tak, skarbie. Do było cudowne wpychać ci język do twojej silnej pochwy, kochanie.
– To teraz mnie wyruchaj. Możesz zostać, bo dostanę za trzy dni, więc nie zajdę.
– Kurwa – jęknąłem.
– Co się stało, skarbie – szepnęła miękko.
Robiła wrażenie rozluźnianej i w pełni spełnionej.
– Jestem kurewsko podniecony, a kutas mało nie pęknie, ale chcę najpierw popieścić twoją łechtaczkę.
– Och tak! Uprzedzam, jestem tu wrażliwa.
– Bądź cicho, bo naprawdę cię zerżnę tak, że nie usiądziesz trzy dni.
– Och tak właśnie bym chciała, tatusiu. Wyruchaj swoją córeczkę ogromnym i twardym kutasem.
Odpuściłem. Widocznie gadanie ją kręciło. Patrzyłem na ten cud natury. Miała z cztery centymetry, może pięć w długości. Połowę osłaniała skórka, nieco jaśniejsza niż jej srom, ale i tak ciemnobrązowa. Zwykle łechtaczka jest wielkości małej fasolki, w najmocniejszych porywach. Skąd mogłem wiedzieć, że Sandra ma coś takiego!
Nie zamierzałem być delikatny. Ująłem twardy organ i brutalnie zdarłem skórkę, aż do podstawy. Faktycznie była wrażliwa. Zaczęła mieć. Momentalnie. Jej silne mięśnie pochwy drgały rytmicznie. Nie potrafiłem sobie odmówić, by wsunąć do jej cipki dwa palce. Jęczała i znowu tryskała. Sądziłem, że to mit. Definitywnie leciało to z pochwy, a jej cewka moczowa była centymetr dalej. Przytrzymałem napletek łechtaczki kilka sekund i puściłem. Urosła jeszcze o centymetr, ale znacznie napęczniała. Uwolniona skórka osłaniała już tylko jedną czwartą. Tego nie chciałem. Tym razem delikatniej ściągnąłem ponownie i przytrzymałem. Córcia trwała w silnym orgazmie. Przeginałem odsłoniętą łechtaczkę językiem na boki. Pograbiała do szerokości palucha u nogi. Skórka z pewnością nie dostała szans się nasunąć. Rozluźniłem palce. Miałem rację. Wypustka wcześniej miała ciemnoróżowy kolor, teraz jeszcze ściemniała, za to u podstawy, gdzie tkwiła ściągnięta skórka, pojaśniała, bo ucisk końca napletka odciął odpływ krwi, jednak chyba nadal tam wpływała. Przestałem ją dotykać, mając pewność, że sam ten stan łechtaczki wywoła u niej dodatkowe reakcje. I nie myliłem się w tym również. Sandra jęczała głośniej, a napęczniała łechtaczka chciała się jeszcze pogrubić, lecz lśniąca skórka na to nie pozwalała. Sterczała do góry jak mały członek. Dotknąłem. Jęknęła. Dotknąłem ponownie. Znowu to samo.
– Zabijesz mnie, kochanie – szeptała pół przytomna.
– Chciałem ci zostać w buzi, ale zrobimy to potem. Już nie mogę – jęknąłem.
– Znaczy, wsadzisz go teraz? – przestałem dotykać ogromną wypustkę, w obawie, że odpłynie.
– Tak, chyba chcesz?
– Wiesz, że żartowałam. Nie możesz mnie zerżnąć, przynajmniej na początku. To jest tak grube.
Wspomniałem ponownie Ewelin. Wchodziłem w nią do połowy i nic tego nie zmieniało. Potem, czuła ból, więc nigdy głębiej mi się nie udało. To wystarczało dla naszego komfortu. Teraz?
Cóż, nie wiedziałem, co mnie czeka. Wspomniała o czterech paluszkach, kiedy sobie dogadzała, marząc o mnie…
– Będę łagodny i zobaczymy, jak głęboko mogę w ciebie wejść.
– Będę grzeczną córeczką i powiem wszystko, tatusiu.
Napięcie członka na chwilkę zelżało. Zapragnąłem jeszcze czegoś. Nigdy nie pytałem Ewelin, miałem jednak pewność, że Sandra będzie tego chciała.
– Córciu, mogę spełnić swoje małe marzenie?
– Och, jestem tu po to, kochanie!
Nie objaśniałem, czego pragnę. Delikatnie rozchyliłem pośladki. Patrzyłem w drugą dziurkę. Kolejne cudo natury. Ciemna, lekko pomarszczona, otoczona delikatnym wianuszkiem czarnych włosków. Domyśliła się, spryciula.
– Chcesz polizać moją dupkę? Jesteś zaproszony.
Dreszcz rozkoszy przeszył moje ciało. Kutas znowu stał na pograniczu eksplozji. Wsunąłem koniuszek języka. Zacisnęła zwieracze. Ponowiłem, ale stało się identycznie.
– Chcę go wsunąć głębiej, rozluźnij dupkę.
– Już się robi, mistrzu. Możesz gruntować, jestem bardzo czyściutka.
Co za zaproszenie! Uwierzyłem. Przejechałem kilka razy przez rozchylony środeczek. Otworzyłem palcami, by ujrzeć ciemną purpurę wnętrza. Wilgotną od soczków. Wjechałem wolnym ruchem. Tu musiała być również wrażliwa, bo usłyszałem pomruk rozanielenia.
– Cały, chcę cały. Ja pierdolę jak bosko.
Podniecało mnie, co mówi i w jaki sposób. Ująłem jej wspaniałe, małe pośladki i wsadziłem język, ile dałem radę. Pomruk radość się wzmógł, a pochwa znowu wpadła w wibracje. Dziurka dupki delikatnie pulsowała swoim rytmem. Smakował nieco gorzkawo, ale tego się spodziewałem. Z niechęcią opuściłem krainę mroków. Kutas nie pozostawiał wyboru.
– Bosko, Z pewnością będę tu chciała paluszki i tego dumnego drągala, ale czyń waść powinność i zruchaj cipkę córce.
– Jeśli zaboli, powiedz, nie chcę ci zrobić krzywdy. To ma dać radość, nie ból. Tak ci wygodniej, czy chcesz inaczej. Jestem ciężki i nie chcę cię zgnieść.
– Mam pewną sugestię, powiedzieć?
– Mów, tylko szybko, bo naprawdę już nie wytrzymuję.
– Chcę cię widzieć, twoje oczy, więc zostanę na plecach. Jeżeli chcesz, położę biodra na oparciu. Tylko jest taki problem, że twój członek stoi prawie pionowo, więc będziesz mnie mocno naciskał na przód. Tam jest pod spodem korzeń łechtaczki i punkt G. Dlatego pewnie będzie zajebiście. Przy tym jesteś tak obłędnie gruby, że moje receptory w pochwie dostaną wariacji.
– To znaczy, tak nie chcesz?
– Znaczy, że tak chcę, głuptasku. Chcę, byś mnie rżnął, lecz jednocześnie nie chcę umrzeć podczas pierwszej randki.
Zmyślna suczka, Ewelin by nigdy tak nie chciała. Położyła tułów, gdzie zwykle spoczywa podczas siedzenia, tyle że odwrotnie. Głowa spoczywała w miejscu tyłka. Krocze wystawało nieco poza oparcie. Uda wyżej, zgięła w kolanach nogi i zostawiła stopy na górze oparcia.
– Będziesz miał, całkowitą swobodę, kochanie – jej biodra delikatnie falowały.
Odgiąłem kutasa do poziomu, co nie poszło zbyt łatwo, bo organ stał mocno jak jeszcze nigdy. Delikatnie dotknąłem końcem główki jej otwartą norkę. Oczywiście jęknęła, lecz kiedy tylko przegiąłem łechtaczkę, znowu zaczęła mieć. Uwielbiałem patrzyć, kiedy ma szczyt. Co do mnie, miałem ostatni seks sześć lat wcześniej. Nadal w środku serca została ukochana Ewelin. Czy jest zła na nas, patrząc z góry? Miałem nadzieję, że nie. Delikatnie wsunąłem koniec główki, a po chwili wepchnąłem całą. Jęknęła zadowolona.
– Jak zaboli, powiedz. Będę delikatny.
– Ruchaj mnie tatusiu – szeptała.
Patrzyłem w jej oczy. Jakże pięknie wyglądała. Rozanielona, z pewnością przekraczała bramę raju.
Wepchnąłem nieco głębiej. Sądziłem, że spuszczę się za kilka chwil, ale w miarę jak w nią wchodziłem, dziwiłem się, że tego nie mam.
– Och, jaki gruby. Chcę głębiej.
Teraz już nie musiałem trzymać kutasa, a ten naturalnie parł do góry. Nie myślałem o tym, że naprężony organ naciska od dołu korzeń łechtaczki. Zaczęła mieć gwałtowny orgazm. Skurcze ściskały jak imadło. Nie musiałem poruszać, bo jej zwieracze pochwy dawały wystarczającą ilość bodźców, ale chciałem wsadzić dalej. I ona też tego chciała.
– Zatop go dalej, proszę!
Powoli wepchnąłem połowę. Granica. Nigdy nie zabrnąłem dalej w intymność Ewelin.
– Ruchaj mnie tatusiu. Ruchaj swoją córeczkę.
Dostałem zielone światło. Sandra miała czarne plamki przed oczami, oczywiście powiedziała mi o tym później. Tarmosiła twarde brodawki piersi, a ja zdecydowałem się pójść na całość. Ledwo stałem, ciemniało mi w oczach. Silniejsza rozkosz mogła mnie pozbawić przytomności. Zacząłem pieścić łechtaczkę. Efekt? Sandra poczuła jak na jeden orgazm, nakłada się drugi.
– Aaaaa!!! Uchhh! Wsadź…. całego… proszę!!!.
O tak! Chciałem jak cholera!. Od tego miejsca kutas grubiał. Uniosłem jej cudne pośladki i wjechał jednym powolnym ruchem, aż do samych jąder. Zawyła. Literalnie. Drgała cała i miała trudności z oddychaniem. Jednak to opanowała. Zawodziła ciszej, ale oczy jej i tak uciekały.
– Ach!!! Za–je–biś–cie!!!
Powinienem czuć słabsze skurcze, w końcu jej młoda dziurka została teraz rozepchana na blisko siedem centymetrów średnicy. Mimo że tak mocno była rozwarta, czułem jej skurcze. Oczywiście tryskała tym rzadkim płynem. Był śliski i pachniał jak normalna wydzielina. Stymulowałem łechtaczkę i wysuwałem członka do połowy, by powoli wjechać, aż jądra dotykały pośladków. Sandra od sześciu minut miała ten sam orgazm. W końcu przeszła w fazę łagodną.
– Zlituj się i przestań dotykać łechtaczkę, bo odpłynę.
Dalszą część wypowiedzi przerwał jej kolejny orgazm. Mieszanina jęków i głębokich oddechów napełniała salon…
Rzuciłem okien na nasz wielki zegar. Ruchałem ją już dwadzieścia minut. Z pewnością cipka Sandry już nieco przywykła i teraz mogłem spełnić swoje marzenie. Wyjmowałem całego, patrzyłem chwilkę w rozszerzony ciemnoróżowy otworek, a kiedy się zamknął, wpychałem z powrotem. Jej rozwarta pochwa wyglądała cudownie. Obserwowałem ciemnoróżowe wnętrze, pofałdowane w środku. Nie zamykała się błyskawicznie, tylko potrzebowała dwóch lub trzech skurczów. Kiedy już zwarła się zupełnie, wchodziłem w nią ponownie. Musiałem przyznać, że jej pochwa jest niezwykle elastyczna. Nie dotykałem dłużej łechtaczki, w obawie, że Sandra zemdleje z nadmiaru rozkoszy. Nieuchronnie zbliżała się ejakulacja.
– Zaraz wtrysnę – mruknąłem ukontentowany.
– Och tak, zrób to tatusiu. Pieprz córeczkę ostro i napełnij gorącą spermą.
Odruchowo wsunąłem cały kciuk do mokrej dziurki od pupki. Nawet podczas silnego orgazmu, jaki przeżywała, odczuła pieszczotę i na chwilkę głośniej dała poznać, że jest to dla niej rozkoszne.
Przełknąłem ślinę. Poczułem silny skurcz i trzymał mnie z dobrą minutę. Musiałem trzymać jej dupkę, żeby nie upaść, bo nic nie wiedziałem. Kilka ostatnich ruchów, z pewnością nie należało do łagodnych. Nie potrafiłem się opanować. Robiłem to mocno i do końca, mniej więcej od połowy. Ogromna ilość nasienia tryskała do wewnątrz cudownej pizdy. Ona też to musiała czuć. Cicho jęczała. W końcu przestała. Kutas zwiotczał, ale niewiele. Wyciągnąłem. Część spermy wyciekła po skórze kanapy, ale większość została w różanej jamce.
– Wyssij to i daj mi do buzi – zamruczała.
Wiedziałem, jak smakuje sperma, bo czasem Ewelin całowała mnie zaraz po wytrysku w usta. Robiła to ze mną, kiedy padała z nóg lub podczas okresu, a ja akurat bardzo chciałem. To o co prosiła Sandra, jeszcze się nie zdarzyło. Spełniłem prośbę. Przysunąłem twarz do jej kroku i zassałem. Wziąłem do ust i obszedłem kanapę. Pochyliłem się nad jej twarzą, a ona otworzyła buzię. Prawie dotykałem malinowych warg i wypuścił zawartość.
Dobre – odrzekła krótko, kiedy połknęła.
– Dla mnie takie sobie – odpowiedziałem.
– Wiesz, że wcześniej tak nie miałam z łechtaczką? Była mniejsza i normalnie miła podczas dotykania. To chyba się zmieniło, bo robię to z tobą. Wyruchałeś mnie cudnie, mam nadzieję, że czułeś przyjemność, chociaż nie jęczałeś głośno jak ja.
– Nigdy nie miałem takiej rozkoszy, jeżeli chcesz wiedzieć – szepnąłem – dziękuję.
– Nie ma za co. Ja też dziękuję. To nie koniec, tatusiu, widzę, że jest nadal twardy. Czy to normalne?
– Pewnie powodem jest wysoki poziom testosteronu, poza tym uwielbiam cię pieprzyć, Groszku.
Pokazała biel ząbków, a te pięknie kontrastowały ze świeżymi malinami ociekających rosą ust. Uśmiech spowodowała końcówka zdania, miałem w tym pewność.
– Dobry chłopiec. Wspomniałeś coś, że do buzi dostanę potem. Mam dylemat, bo chciałbym jeszcze w inne miejsce. Wiesz gdzie, prawda? – przygryzła zalotnie usta.
Jak Ci się podobało?