Ilustracja: ds_30

W drodze do igrzysk (I)

22 sierpnia 2021

Opowiadanie z serii:
W drodze do igrzysk

39 min

To opowiadanie w całości jest wytworem fantazji. Nie twierdzę, że "jakieś" sytuacje nie miały (nie mają) w tym środowisku miejsca, ale ja nie spotkałem się z choćby jedną plotką na ten temat i chyba właśnie dlatego dostrzegłem pewne możliwości przy wymyślaniu tej historii. Nie doszukiwałbym się tu żadnego odniesienia do jakiejkolwiek realnej zawodniczki lub osady, postacie i zdarzenia to czysty wymysł autora.
Pomysł pojawił się przy okazji zupełnie przypadkowego obejrzenia dekoracji medalowej w jakiejś kobiecej kategorii wioślarskiej na ostatnich igrzyskach olimpijskich. Pewna myśl nie dała spokoju, wyobraźnia zrobiła resztę, palce na klawiaturze ruszyły samoistnie.
Tak na marginesie - zapowiada się seria, ale to już pewnie zauważyliście po tytule.

Jakiś czas temu

 

To było... chyba od zawsze czymś normalnym, na pewno niczym zaskakującym. W tym środowisku po prostu tak się działo.  Chyba wszyscy wiedzieli,  że tak jest, ale nikt o tym nie mówił głośno, może czasem napomknął, ale nigdy nie robiono z tego sensacji - tajemnica poliszynela, hermetyczna grupa, zmowa milczenia.

Iga słyszała o tym już będąc w gimnazjum w klasie sportowej, ale od szkoły średniej, kiedy wskoczyła na wyższy sportowy poziom, poznała to, o czym tyle historyjek się nasłuchała. I nie robiła z tego problemu, bo... to był w świecie sportowca kolejny poziom wtajemniczenia, a nie powód do obaw, wstydu. Przynajmniej w jej przypadku. Tylko elita sobie na to pozwalała - takie chodziły słuchy.

 

"Tylko się poprzytulamy, OK.? Wiesz, że tu się tak czasem wspieramy?" - szepnęła jej jedna z trenujących z nią lekkoatletek, kiedy pod pretekstem rozmowy, przyszła do niej do pokoju dość późno wieczorem. Od razu wsunęła się pod kołdrę, jakby były przyjaciółkami od dziecka. Były w połowie obozu przygotowawczego do kolejnego sezonu biegowego, w którym klub mierzył w mistrzostwa Polski w kilku dyscyplinach i kategoriach wiekowych. Dziś po ostrych interwałach powinny już spać i się regenerować na jutrzejszy trening,  na szczęście dużo lżejszy, zdający się być wręcz przyjemnością.

Iga kolejny już raz wiedziała, o co chodzi, słyszała przecież wiele plotek, nie chciała wyjść na nerda, udała wtajemniczoną. Objęcia Kaśki przyjęła z ukrywaną konsternacją, a kiedy poczuła jej oddech na twarzy, a po chwili smak ust na swoich, płonęła ze wstydu, a zarazem ze zmieszania. Dziwiła się,  że to się działo tak po prostu, i tak szybko. Ale nie potrafiła powiedzieć: "Nie".

- Dawno już to... robisz? - zapytała Kaśka - niekwestionowany talent w swojej grupie wiekowej juniora, ale nie chodziło jej o trenowanie lekkiej atletyki. - Nie masz nic przeciwko, co? - upewniała się. - Jak coś, to nie jestem żadną... lesbijką. Tylko... fajnie tak... - tłumaczyła. - Wydajesz się być spoko - gładząc talię Igi, próbowała zwrócić kłopotliwą rozmowę na inny tor.

- No problem, rozumiem. Ja też tak mam, więc... spoko - grała opanowaną i obeznaną z arkadami obozów sportowych Iga. Brakowało jej słów.

Iga musiała przyznać,  że w okresie kiedy inne koleżanki mają chłopaków, chodzą na randki, tracą dziewictwo,  ona poświęca się sportowej pasji, ale tylko tak mogła spełnić marzenia najpierw o mistrzostwie Polski, później może świata, a zwieńczeniem pragnień był medal igrzysk olimpijskich. W obecnej chwili czucie czyjejś bliskości, było czymś wyjątkowym, egzotycznym, a zarazem pociągającym. Jeszcze niedawno miała tego namiastkę z Pawłem, z którym jakoś jej nie wyszło, a teraz substytut z Kaśką. No i jeszcze te niezwykle przyjemne emocje. Tłumaczyła sobie, że są teraz jak dwie bliskie przyjaciółki, choć Kaśkę poznała dopiero na tym obozie. Wcześniej mijały się na różnych zawodach sportowych, czasem na obozach, ale dopiero od kilku dni mogły powiedzieć, że są koleżankami z teamu.

- Lubisz się całować? - zapytała zwyczajnie.  - Z dziewczynami - uściśliła Kaśka, wciąż lizać językiem wargi towarzyszki, jakby szykując ją na przejście do kolejnego etapu i wśliźnięcia się do wnętrza. - Nie masz nic przeciw? - spojrzała prosto w oczy leżącej pod nią blondynce.

- Ja...sne, czemu nie. Nie - westchnęła i odchrząknęła, bo kłamiąc, poczuła suchość w gardle. Bała się, że znajoma ją przejrzy, zdemaskuje i wyśmieje, a w grupie narobi kłopotów. Przecież była w tym zespole świeżynką. Przeraziła się też z innego powodu, bo oddech Kaśki pachniał miętą, a świeżość wydychanego powietrza zdawała się schładzać otoczenie. Iga naprawdę miała teraz ochotę na te czułości.

- Za to właśnie lubię takie laski jak my. Nie mamy czasu na chłopaków, a sobie jakoś radzimy - zaśmiała się. - Klikasz czasem myszkę? No... wiesz, trącasz klejnocik? - wypaliła niespodziewanie ośmielona Kaśka. - Bo ja często. To lepsze niż seks... I bezpieczne - mówiła, co chwilę całując usta cichej Igi. - Po co sobie komplikować życie. Związki wymagają czasu, a chłopaki różnie myślą. Zazwyczaj chodzi im o jedno, nie? - zatopiła usta w tych koleżanki, a język zaczął powoli masować drugi. - Kiedy trenujesz, nie ma czasu na chłopaków, nie? - szukała potwierdzenia swojej tezy. - To robisz to, czy nie? A w ogóle to... nie jesteś chyba dziewicą, co?

Te przepytki, dopytki, irytowały Igę, ale rozumiała koleżankę, bo do tej pory rozmawiały tylko przelotnie między treningami. Nie wiedziała, na które z pytań odpowiedzieć.

- No...czasem tak, ale... - Nie wiedziała, co powiedzieć o chłopakach, bo znała wielu fajnych kolegów, nawet Paweł był świetnym partnerem, tyle że się prawie nie widywali, bo ona była w rozjazdach. Iga odwzajemniała pocałunki, ale bez szczególnego zaangażowania, a nawet ostrożnie. - Nie jestem już dziewicą - zakończyła zawstydzona.

- Spoko, nie spinaj się tak, tylko poprzytulać się przyszłam - uspokajała, wyczuwając dystans.  - Dzisiaj dalej się nie posunę - dodała i zachichotała żartobliwie. - Musimy sobie pomagać. "Współpraca się opłaca. To klucz do sukcesu" - tak ciągle mawia trenerka - podkreśliła wesoło.

Iga długo jeszcze udawała zadowoloną, zanim się rozluźniła. Wciąż słuchała, jak to jest przyjemnie i jak dobrze całuje. Całowały się i przytulały jeszcze ponad kwadrans. Nerwy gdzieś odeszły, wzrosło podniecenie i zrobiło się naprawdę miło. Kaśka gładziła dłońmi delikatną skórę ciała koleżanki, skupiając się na plecach, ramionach, czasem masując łuk biodrowy i uda, niekiedy obejmowała koleżankę mocno i przyciskała do siebie, sunąc dłońmi po smukłych plecach aż do wzniesień pośladków, które czasem namiętnie ugniatała. Zdarzyło się, że niepohamowana ręka dotarła do niedużych sprężystych piersi i niepewnie je ściskała. Ale tylko w przypływie najwyższego podniecenia. Mimo że żar zaczął w nich bić od wzajemnych namiętnych pieszczot, obie nastolatki trzymały w ryzach kłębiące się w ciałach pragnienia.

- Zgasisz na chwilę lampkę? - poprosiła Kaśka, obracając się z boku na plecy.

Iga sięgnęła w stronę szafki i spełniła prośbę. Sama uważała to za dobry pomysł, w ciemności odpocznie od pełnych emocji świdrujących ją oczu koleżanki. Wracając na swoje miejsce, zrozumiała, do czego Kaśka zmierzała.

- Sorry, ale ciężko mi się powstrzymać - westchnęła cicho, usprawiedliwiając się i wsuwając dłoń w czarne sportowe majteczki. - Ty, jak chcesz, też sobie... - ucięła oczywistą myśl. - Tylko nikomu... wiesz - zaznaczyła, że to ma być sekret, a w głosie wyczuwało się delikatną groźbę.  

Po chwili w ciszy ciemnego pokoju rozchodziły się ledwo słyszalne odgłosy rytmicznego pocierania i cichutkiego dyszenia. Iga przysłuchiwała się wszystkim dźwiękom, była oczarowana sytuacją. Starała się nie patrzeć, ale nie mogła uciec wzrokiem od poruszającego się rytmicznie obok niej cienia. Początkowo wyraźnie widziała tylko ruch ręki, po chwili całe ciało znajomej jakby szukało wygodnej pozycji na materacu. To było tak ekscytujące, że sama już była bliska wsunięcia palców w swoje majteczki i dołączenia do zabawy. Zwyciężyła w niej jednak ostrożność i wpajana od dziecka przyzwoitość. Pewnych granic nie była w stanie przekroczyć, nawet tak podniecona. Kaśka masturbowała się przy niej już bez zahamowań, dyszała i pomrukiwała cicho, a oddzielała je od siebie tylko bariera ciemności. Iga czuła ruchy materaca, ręka koleżanki niekiedy ją trąciła, a kiedy Kaśka obróciła głowę w jej stronę i jakby zapominając o całym świecie, zaczęła się z nią lizać, widziała marszczącą się z dostarczanej sobie przyjemności twarz.

Kilka minut później zadowolona ze spotkania Kaśka, podziękowała koleżance za towarzystwo, pocałowała ją po przyjacielsku w policzek i wyskoczyła spod kołdry, by wrócić do swojego pokoju.

 

- I jak,  Kacha? Udało się? - zapytała współlokatorka Judyta, kiedy po wejściu do pokoju, uśmiech Kasi ją wręcz wyprzedzał, oznajmiając sukces.

- Tak, ale spięta była - uśmiechnęła się. - Sama musiałam sobie poradzić. Ale nowa całuje nieźle. Czy te blondynki zawsze muszą być takie ładne i zgrabne? - zamarudziła aktorsko, jakby mając jej to za złe. 

- Robię się zazdrosna - roześmiała się, ale  bez cienia pretensji. To był żartobliwy śmiech.

- Nie masz powodów - zapewniała Kaśka. - Tak tylko mówię. Ale chciałam ją sprawdzić.

 

 

Czasy obecne

 

W tym ośrodku sportowym były już kolejny raz, znały go jak dom bliskiej ciotki, u której spędzało się za dziecka każde wakacje, a będąc dorosłą urlop. Baza sportowa była mocno rozwinięta i dostosowana do poziomu, minimum, krajowego, otoczenie przyjazne, bo na zalesionym terenie, a co ważniejsze, dookoła było wiele mniejszych i większych jezior, które dla nich były najistotniejsze. Wielu olimpijczyków przygotowywało się tu do najważniejszej w ich karierach imprez, o czym świadczyły liczne zdjęcia na ścianie sław w głównym holu. Żeńska osada wioślarska nie raz idąc na trening, pokazywała sobie palcami zdjęcia ich niedoścignionych (jeszcze) wzorów, a dorobek olimpijski idolek był imponujący i motywował je do pracy. Też chciały znaleźć się na podobnym miejscu w historii. Od lat szukały formy, ostatnio doszło do zmiany w ekipie, co dobrze wróżyło na przyszłość. 

 

- Mmmh! Nie wiem, co bym bez tego zrobiła - mruknęła rozgrzana Daria. - Tygodnie bez faceta dają popalić - westchnęła, bo przyjaciółka z osady wioślarskiej właśnie zaczęła trafiać ze swoimi pieszczotami w dziesiątkę. Kochała takie chwile.

- Na szczęście mamy siebie - powiedziała bez większych emocji Ula. - Bez facetów też się da odprężyć, co? - zapytała retorycznie, bo widziała przecież jak tyłeczek Darii tańczył jej przed oczami w poszukiwaniu odpowiedniego kąta natarcia. Partnerka klęczała na łóżku tyłem do niej, poruszając szczupła talią jak tancerka, obejmując ramionami poduszkę, w którą wciskała twarz, by tłumić oznaki erotycznej radości.

- Ale ty mnie znasz - jęknęła, zachwycona. - Poruszaj nim trochę szybciej - zażyczyła sobie.

Ula przyspieszyła, co miało natychmiastowe odzwierciedlenie w tłumionych poduszką pomrukach czerpiącej przyjemność Darii.

- Parę lat już się znamy, więc... - zaznaczyła rozbawiona Ula.

- Nigdy nie będę żałować,  że wtedy... na obozie w Wysokiej Górze... O kurwaaahhh! Ale mi dobrze robisz - wtrąciła rozpalona do czerwoności Daria, nie potrafiąc zapanować nad zmysłami i językiem.

- Wtedy co przyszłam do ciebie po kłótni z mężem? - przypomniała motywy i szczegóły pamiętnego spotkania. - Ale mnie wtedy wkurzył, pamiętam jak dziś, że pierwszy raz w życiu rzuciłam telefonem - zaśmiała się.

- Tak. Ale mnie wtedy zaskoczyłaś. Zwolnij na chwilkę. Yhym, tak - zacisnęła usta i przymknęła powieki, by doświadczać astralnego wręcz uniesienia.

- Sama siebie zaskoczyłam. - Na przywołanie wspomnienie uniosła kącik ust. Nie planowała wtedy nic takiego, po prostu samo wyszło. A Daria osiągnęła w końcu to, na co ją od pewnego czasu namawiała. To przyjaciółka sprowokowała całe zajście. - Doszłaś?

- Czyli jeszcze nie znasz mnie tak dobrze - stwierdziła i wplotła w szereg cichych jęków frywolny uśmiech, a zarazem mały prztyczek w stronę przyjaciółki, bo ta nie trafiła z podejrzeniem. - Ale jestem już blisko. Mistrzynią jesteś - pochwaliła wrażliwość, rytm i tempo pracy dłoni przyjaciółki.

- Mam nadzieję. To się okaże w trakcie sezonu. Chciałabym - zaśmiała się. Celowo mówiła o sportowych aspiracjach, choć wiedziała, co miała na myśli Daria.

- Mmh, och, yss! Ale mi dobrze! - Przez chwile dość głośno werbalizowała emocje. - Zrobisz to? - bardziej powiedziała, niż zapytała, zawstydzona swoją prośbą Daria. Jeszcze do tego nie przywykła, choć wiedziała,  że Ula nie ma z tym najmniejszego problemu i traktuje to, na jej życzenie, jak sprawdzony środek do celu. Do sportowych treningów też podchodziła zadaniowo, wręcz pragmatycznie i była gotowa na wszystko. Nie marudziła, nie narzekała, sukcesu dopatrywała się w działaniu. A później nawet złego słowa na trenerkę nie powiedziała, jakby ciężka jednostka treningowa, gdzie mięśnie paliły, a oddech pogłębiał się do skrajnie wysiłkowego, była czymś normalnym. Tak było i w tym przypadku. 

Sama Daria odkryła ten myk niedawno, a bardziej przemyciła go ze... swojej sypialni. Po prostu pewnego wieczoru wzięło im się na głupie pogaduchy o ich mężach w łóżku (dość często bywały wyposzczone i o tym gadały) i Daria zdradziła partnerce z osady, że... niedawno jej Dawid, kiedy ona wróciła z ostatnich mistrzostwa Polski i świętowali jej sukces, a później nadrabiali zaległości łóżkowe, po prostu jej to znienacka zrobił. Ponoć widział to na jakimś filmiku. Ona sparaliżowana tą bezczelnością i sprośnością, o którą nawet nie pytał, nie zareagowała trzeźwo i... się temu poddała, w każdym bądź razie nie protestowała. Chciała zrekompensować Dawidowi samotne tygodnie i... I całe szczęście, bo po chwili przeżywała niebotyczny orgazm, taki, jakiego nie miała od lat. I okazało się później,  że to nie był wyjątek. Na początku się tego wstydziła i czuła się dziwnie, ale kiedy późniejsze tego typu zabawy kończyły się podobnie, nie miała nic przeciw, wręcz go o to prosiła. Poza tym już wiedziała, co może robić, by przyspieszyć szczytowanie. Taki mały dodatek, a zawsze pewniak, który użyty we właściwym czasie, przenosił ją do innego świata, gdzie jej ciało zupełnie poza jej kontrolą wiło się w spazmach, a nogi miękły.  Jej układ nerwowy był wtedy paraliżowany rozkoszą.

- Już teraz? - upewniała się Ula.

- Tak, teraz - spojrzała oczekująco zamglonym wzrokiem  odrywając twarz od ściskanej poduchy. - Oczywiście... jeśli... - próbowała coś dopowiedzieć.

- Przestań,  to nie problem, przecież mnie znasz.

- O kurwaaa! O ją pierdolę, ale rakieta! - umięśniony zgrabny tyłek Darii wychodził naprzeciw powtarzalnych ruchów dłoni Uli, która wtykała w pochwę przyjaciółki wibrator w rzeczywistym kształcie, rozmiarze i prawie rzeczywistej barwie, bo skóra medyczna różniła się kolorem od prącia ich mężów, o których przecież nie raz gadały do znudzenia. Ale to teraz nie miało najmniejszego znaczenia. W tym samym czasie Ula, klęcząca obok wypinające dupcię Darii, pocierała kciukiem pomarszczone oczko, aż przyjaciółka przestała nerwowo szarpać biodrami. Głowę już dawno ukryła w poduszce, teraz zdawała się być zastygła niczym posąg, czekający na zachwyt turysty, który wybudzi ją z zaklęcia rzuconego przez artystę, który ją stworzył.

 

- Babska kooperacja się chyba opłaca,  co? - zagadnęła Ula, kiedy Daria legła bezwładnie na plecy, że aż materac ją podrzucił.

- Po co pytasz, dobrze wiesz. Bez tego byłybyśmy biedne - stwierdziła wyczerpana przeżytym orgazmem Daria. - Ostatnio policzyłam - zaczęła jakby nowy temat. - W zeszłym roku byłam w domu sześćdziesiąt dni, z czego czterdzieści dwa spędziłam z Dawidem, bo on też wyjeżdża na delegacje. Odejmując dni okresów, złe samopoczucie, a wiesz, że tak mamy, sprzeczki i fochy, robiliśmy to z Dawidem najwyżej kilkanaście razy. Kilkanaście razy w roku, rozumiesz !? No żałosne - podsumowała, kręcąc w niedowierzania głową. - Nie wiem jak on to znosi, ale ja bym nie wytrzymała. - Zresztą sama widzisz, jak wytrzymuję rozłąkę - uśmiechnęła się.

- Pewnie radzi sobie jak mój - ma wyrobioną rękę - parsknęła śmiechem Ula. - Czasem, kiedy jestem w domu, jak mi się nie chce, on trzepie sobie, leżąc obok mnie i śmiejąc się,  że już przywykł, więc... No co mogę mu powiedzieć? Radzi sobie chłopak i... dobrze - zdradziła intymny szczegół z małżeńskiego życia Ula. W końcu były przyjaciółkami i mówiły sobie takie rzeczy. - A twój? Nie ma czasem kogoś na boku? Mówiłaś,  że lubi seks. Zresztą, który facet nie lubi - zauważyła.

- No wiesz!? - wzburzyła się insynuacją Daria. - Dawid kocha mnie na zabój. Świata poza mną nie widzi. Fakt - zazdrosny jest, ale żeby szukał pocieszenia u innej? Nigdy, nie on.

- A nie boi się,  że... ty mu rogi przyprawiasz? Przecież wie, jaki masz temperament, a jurnych sportsmenów tu nie brakuje. Mój to wciąż o tym gada, chociaż daleko mi do twojego libido.

- Już ci mówiłam. Zazdrość zazdrością, ale mi ufa. Przecież wiesz, że on pilnuje swojej, znaczy się no... mojej, cipki jak pies kości. Dla pewności i zminimalizowania ewentualnego ryzyka... sam przed wyjazdem pakuje mi wibrator do walizki. Sam mi go kupił, tak bez okazji. Sobie pewnie sztuczną waginę, ale o tym już mi nie powiedział - zaśmiała się na głos. - Dba o swoją szparkę - poklepała się po łonie - by nadal pozostawała tylko jego. On się tym zajmuje - spojrzała na erotyczny gadżet - on o tym pamięta, nie ja - zaśmiała się, bo sytuacja była iście komiczna. Przypomniała sobie, jak przed tym wyjazdem Dawid dopytywał ją, czy przez przypadek nie wypakowała "Pomocnika" - jego "Zastępcę". Ten przybór miał wiele imion, nigdy jednak o pejoratywnym wydźwięku. - "Używaj ile potrzebujesz. Nie mam nic przeciw" - modulowała głos, by brzmiał po męsku - zapewnia mnie za każdym razem. I tak używam,  kiedy potrzebuję, nawet czasem w domu, nie jego sprawa. Wciąż mnie namawia, bym mu nagrała... - rzuciła ciekwaostką. 

- A wie, że... my...?

- Co ty! Pękłby z zazdrości i... jeszcze pewnie chciałby się dołączyć - zażartowała Daria. - Nie pojąłby tego. Nie chciałabym, by wiedział.

- Mój wie. Ale zgadza się na ten układ, rozumie nas. Musiałam być z nim szczera, nie mogłam inaczej. Na początku coś marudził, ale mu wszystko wyjaśniłam, a on przystał na naszą umowę. Resztę znasz. Dlatego... przestrzegam ustaleń, nie chcę go zawieść. Sam też dobrze na tym skorzystał, bo musiałam dać mu coś w zamian - zrobiła minkę niewiniątka.

- No tak. - Daria, dobrze o tym wiedziała. - Na szczęście nasi faceci się od siebie różnią. Jakoś nie jest to dla mnie problem. Twój Paweł jest inny, więc... - nie musiała nic więcej tłumaczyć. Pamiętała kilka wspólnych spotkań, nawet raz krzywo nie spojrzał, nie było uśmieszków, nie dał po sobie poznać, że wie, nawet słowa o tym nie zamienili. 

Nastała chwila ciszy. Kobiety nadal leżały obok siebie - Daria naga i jakby bezwładna, Ula tylko w majteczkach i sportowej bluzeczce na ramiączkach. Obie jakby oddały się głębokiej refleksji. Na leżący obok sztuczny członek patrzył przelotnie i bez emocji, jak na zwykły codzienny gadżet. Przecież były z nim dobrze obeznane.

- I... - zaczęła Daria - przez ten cały czas... nie miałaś ochoty na... - Często do tego wracała.

- Nie. Nie miałam, poważnie - ucięła wypowiedź Darii Ula i zapewniła, wyprzedzając pytanie. Doskonale wiedziała, o co chciała zapytać Daria.

- Ja, przyznam Ci się, od samego naszego początku miałam ochotę posmakować... kobiety. No ciebie - dodała. - Nie będę kłamać - przyznała się. - Ale szanuję też twoje stanowisko, to zresztą wiesz, bo...  Trochę cię nawet podziwiam za bycie słowną i tak lojalną wobec męża. Mi by się to nie udało, choć kocham Dawida. Naprawdę cię podziwiam - wzmocniła słowa szczerym spojrzeniem i pogładzeniem szczupłego, ale też umięśnionego, ramienia przyjaciółki dłonią. - Nie po myśli mi zdradzać Dawida, ale czasem to bym cię skosztowała aż miło. Przespałabym się z tobą jak kobieta z kobietą. Kwalifikowałoby się to na zdradę? - zastanawiała się głośno.

- Możemy sobie pomagać, ale wiesz, że nigdy mnie nie ciągnęło do szparek. Mam swoją i ta mi do zabawy zdecydowanie wystarczy. Po co sobie wszystko komplikować. Ja kocham swojego faceta i nigdy nie...

- Nigdy nie mów nigdy - zaśmiała się bez przekonania Daria, dobrze znała determinację Uli, a zarazem dystans, w trakcie wspólnych pieszczot.

W sumie od  wspólnych niewinnych pieszczot się zaczęło. Pewnego razu  tak dla urozmaicenia obozowej rutyny, a bardziej chyba w chwili słabości, zgodziły się na wspólną masturbację. Nic specjalnego, bo w pokoju było ciemno, a one leżały na osobnych łóżkach. Nie afiszowały się, po prostu ustaliły, że nie będą się z tym przesadnie ukrywać. "Kobietami jesteśmy, mamy swoje potrzeby, po co się z tym kryć jak małolaty? Rodziny nie założymy, romansu z tego też nie będzie, więc..." - tłumaczyła, a zarazem żartowała, wtedy Daria. Miała już dość tych podchodów, kiedy w nocy czuła tęsknotę za bliskością męża i chciała sobie ulżyć. Z czasem ich zażyłość ewaluowała i kiedy już spowszedniało im samodzielne zadowalanie się, postanowiły pójść krok dalej. Ustaliły zasady, a później pieściły się wzajemnie dłońmi i wibratorami, ale tylko w czysto fizycznym sensie - takie urozmaicenie, namiastka czyjejś obecności, odstresowujący zabieg. Równie dobrze mogłyby razem dla relaksu gotować - takie towarzyszyło temu podejście - zrobić coś razem, coś dobrego, coś niezobowiązującego, tyle że kulinarna rozrywka nie usunęłaby pewnych narastających deficytów. To nie był żaden skok w bok, uczuć też w tym nie było, jedynie swoista uprzejmość, zrozumienie i... zwykła żądza. I tak zostało. Jedna wtykała członka drugiej, czasem pomagały sobie palcami, do niczego więcej nie dochodziło. Nie całowały się, nie pieściły się oralnie, choć Daria musiała dostać czasem po łapkach, bo kilka razy próbowała pewnych forteli (ale było tak tylko na początku, później przystała na czysty układ). Od ponad dwóch lat były w dość specyficznej zażyłości.

- Widzę tylko jedną możliwość - zaśmiała się. - Ewentualnie... - zaczęła myśl - stać się to może w jednym przypadku - zaznaczyła teatralnie, jakby zaraz miała powiedzieć o ściągnięciu gwiazdki z nieba, by wypełnić warunek. - Jeśli zdobędziemy medal na igrzyskach olimpijskich - zaśmiała się, jakby rzuciła najlepszym żartem. - Wtedy ci pozwolę i sama chyba spróbuję - parsknęła. - To raczej nie zdarzy się nigdy,  bo konkurencja jest od kilku sezonów w gazie, ale... wtedy... może... - spojrzała pogodnie na przyjaciółkę, jakby to miało sprawić, że ta będzie trenować jeszcze ciężej i wzniesie się na wyżyny ludzkich możliwości.

Darii pozostało zgodzić się z teza przyjaciółki,  ale i tak zakończyła temat, powtarzając oklepany slogan: "Nigdy nie mów nigdy".

Dalsza rozmowa zeszła na przyziemne tematy.

 

 

Od pewnego czasu Daria, Ula, Roksana stanowiły osadę trójki wioślarskiej w klasie LW3x i uparcie zmierzały do wyznaczonych sportowych celów. Mistrzostwa Polski, Puchar Świata, różnego rodzaju mniej i bardziej ważne regaty. Zapowiadały się nieźle, w tym składzie sztab szkoleniowy widział potencjał. Daria z Ulą bardziej otwarte i ekstrawertyczne, w dodatku doświadczone zawodniczki. Młodziutka Roksana skryta, ale w czasie treningów niezwykle zdeterminowana i  zawzięta chyba najbardziej z całej trójki. Roxy dołączyła do zespołu kilka miesięcy temu. Szybko się zintegrowały i ostro wzięły do pracy. Istna mieszanka doświadczenia, żywiołowości i głodu sukcesu. Wszystkie w czasie wyścigów walczyły wiosłami o każdy chwyt wody, ale Roxy jakby robiła to z wręcz nadludzką siłą, choć była najszczuplejsza w osadzie. Jako jeden team miały wspólny cel - być najlepsze. Dlatego uzupełniały się doskonale, rozumiały się świetnie, stanowiły zgrany zespół. Ale tyło w łódce. Daria i Ulka od lat znajdowały wspólny język, mocno się zaprzyjaźniły. Roksana od samego początku znajomości trzymała się na uboczu, można by powiedzieć trzymała towarzyski dystans. Może dlatego, że wcześniejsze dwie próby stworzenia wioślarskiego zespołu marzeń jej nie wyszły, nie chciała się emocjonalnie angażować, by w razie kolejnej zmiany, łatwiej to przejść. Dla niej cele były jasne - najwyższe miejsca na "pudle", półśrodki nie wchodziły w rachubę. Choć zbiegało się to z aspiracjami koleżanek, ona chciała dojść do celu szybko. I choć wielu specjalistów mówiło, że do światowego poziomu dochodzi się stopniowo, powoli i na najbliższe Igrzyska w Los Angeles jest dla niej za wcześnie, ona parła z przygotowaniami, mierząc właśnie w tę docelową imprezę, która miała się odbyć już za trzy lata.

 

Rozbawione jakąś anegdotą Daria i Ula szły pewnie po pomoście, rozglądając się po niebie, czy nie zanosi się na deszcz. Ani jedna, ani druga nie lubiła, kiedy padało im na głowy. Przynajmniej jezioro było bardzo spokojne, wyglądało jak lustro. Tak, czy tak, jednostkę treningową należało wykonać i nawet opady deszczu nic by tu nie zmieniły.  

- Jeśli nie chcecie plotek w hotelu, musicie się trochę ogarnąć - zaczęła pouczająco Roksana, kiedy cała trójka spotkała się na pomoście tuż przed porannym treningiem. - Jeśli ja was zza ściany słyszałam, inni... - urwała i już tylko spojrzała z politowaniem, bo wszystko było jasne. - Szurnięte jesteście - wyraziła swoje zdanie, choć skierowane do starszych koleżanek słowa w ustach tak młodej kobiety brzmiały niegrzecznie. - Ale to wasza sprawa - uniosła dłonie w geście "nic mi do tego". - Tylko wam mówię.

- Święta przeczysta się znalazła - warknęła Ula, bo ton głosu napominającej koleżanki był dla niej nieprzyjemny. Ogólnie charakterologicznie nie było jej z Roksaną po drodze.

- Sorry, poniosło mnie trochę - przyznała się po chwili Daria. - Ale ona - spojrzała tęsknie na Ulę - ma takie umiejętności, że... - nie chciała dokańczać. - To jej wina - tłumaczyła wczorajsze wybuchy werbalnych oznak szczęścia. Mówiła otwarcie, bo układ pomiędzy nią i Ulą nie był w ekipie tajemnicą.

- Róbcie sobie, co chcecie, ale plotek nikt nie potrzebuje. Ja na pewno nie.

- Tobie też by się tak przydało, bo maszyną nie jesteś, na skałę też nie wyglądasz, a każda kobieta ma potrzeby. Większe - spojrzała na Darię - mniejsze - przeniosła wzrok na Roxy - ale jakieś ma. Przy okazji zacieśniłybyśmy relacje, zespół by zyskał - żartowała Ula, bo wiedziała, że to koleżankę drażni. Jak by nie było, było w tym trochę racji. Wzmocnienie relacji w grupie, mogło mieć swoje przełożenie na polu rywalizacji sportowej. Wiedziała też, że Roksana jest anty osobliwej zażyłości koleżanek, choć obiecała zachować sekret tylko dla siebie i tylko grała neutralną. Nie wiedziała wszystkiego, nie wszystko rozumiała, a one nie chciały jej aż tak wtajemniczać. Roksana ogólnie tolerowała układ partnerek z osady, bo były zespołem, tylko dlatego. Nie moralizowała, nawet czasem je przed innymi sportowcami kryła, broniła, ale w swoim stanowisku była niewzruszona. Uważała, że koleżanki powinny bardzo się z tym pilnować i nawet przesadnie kryć.  "Do cipki pasuje tylko penis, nic więcej" - zaznaczyła wielokrotnie, kiedy zbierało im się na głębsze pogaduchy. Partnerki tłumaczyły jej, że one właśnie o to dbają, by tak było, tyle że dopasowują środki do sytuacji, ale chyba im nie uwierzyła i miała je za zakamuflowane lesbijki.

 

 

Roksana długo upewniała się, że przyszła właściwa pora. Była już po prysznicu, lekkiej kolacji i wieczornej toalecie, mięśnie po ciężkim treningu już nie bolały. Dbała o siebie w każdym względzie, o urodę zawsze, nawet wyczerpana. Uważała, że tylko kompleksowe działania przyniosą sukces. Dobry wygląd jeszcze nikomu szkody nie przyniósł. Uwielbiała taki stan rzeczy, kiedy miała sama pokój, tutaj akurat pasowała jej niecodzienna relacja koleżanek. Cieszyła się, że partnerki z ekipy zawsze biorą jedną dwójkę, jej przypada druga, ale przy braku rezerwowej zawodniczki, obejmowała włości sama. Nałożyła odżywczy krem na twarz, wtarła pachnący kokosem balsam w resztę ciała, skupiając się na mocniej opalonych obszarach. W bladą skórę piersi też wmasowała odrobinę kosmetyku i robiąc to, czuła się wyjątkowo. Przypominało jej to łóżkowe chwile spędzane z narzeczonym, bo wtedy zawsze szykowała się jak na ważne święto. Fabian uwielbia pieścić jej, może nieduże, ale sterczące i bardzo jędrne, cycuszki, które z trudem (dla niej niestety), ale jednak mieściły mu się w dłoniach. Chciałaby mieć większe, ale i na te nie narzekała.

To była noc, kiedy spała tylko w koszulce na ramiączkach, bez niczego na dole. To było zaplanowane.

Wsunęła się pod kołdrę, dziś zrezygnowała z czytania książki utytułowanej amerykańskiej pływaczki multimedalistki i od razu zgasiła światło. Czuła podniecenie, kiedy nagie pośladki zetknęły się z chłodnym prześcieradłem, poczuła, że robi coś nieprzyzwoitego. I jeszcze ta świadomość, do czego zaraz dojdzie, powodowała przypływ adrenaliny i podniecenia. Tradycyjnie czuła też obawy.

To było jak rytuał, ale jakby połączony z rutynowym zabiegiem. Rzadko się na to decydowała, ale przychodził niekiedy taki dzień, że już od wieczornego treningu wiedziała, że w nocy będzie tęsknić, będzie jej brakować bliskości, że górę wezmą emocje. Już wychodząc z łódki i zbierając sprzęt, wiedziała, że po kolacji będzie się pieścić i czekała na tę chwilę jak na start w prestiżowej imprezie.

Dłoń szybko dotarła do miękkich wrażliwych wypustek sromu, kilka chwil i okolica stała się jednym wielkim mokradłem. Paluszek bawił się bruzdkami, jakby na nowo poznawał topografię ukrytego przed światem zakątka. Nigdy nie miała z tym problem, zawsze robiła się mokra na zawołanie. Wystarczała chwila, natrętny paluszek i... było mokro. Nie była mistrzynią palcówki, rzadko praktykowała, ale kiedy potrzebowała, potrafiła sobie dogadzać. Nabrzmiała łechtaczka też odbierała regularne trącania jak należy, ciało szybko zaczynało reagować napięciem mięśni, pościel zaczęła charakterystycznie szeleścić. Pilnowała jednak, by w ciszy nocy, nie wydać nawet jednego głośniejszego dźwięku, nie zniosłaby przytyków tych lesb zza ściany. Ale by miały satysfakcję! Od zawsze utrzymywała to w sekrecie, za każdym razem zbywając w tym temacie dogryzki, zaczepki i żarty koleżanek, które śmiały się z niej i często nazywały "mniszką". To była jej intymna sprawa, nikomu nic do tego, nie czuła potrzeby zdradzać się z tym, co czasem robi pod kołdrą. Kryła się z tym nawet przed narzeczonym, sprzedając mu bajeczki,  że na zgrupowaniach mają taki fizyczny zapieprz, że o seksie nie ma nawet siły myśleć. Ogólnie rzecz biorąc, ta sfera życia nie miała dla niej takiego znaczenia, jak dla większość znanych jej ludzi. Tak, czasem erotyczne zabawy pozwalały się odprężyć, odstresować. Kiedy była z narzeczonym, robiła to głównie dla jego satysfakcji, ale sama potrafiła doprowadzić się do orgazmu o wiele szybciej i to jej nawet bardziej pasowało. Ona znała na to lepsze sposoby na rozładowanie emocji. Jej, w sumie, wystarczyłby sport, ten rodzaj endorfin był najlepszy. Ale dziś i ją dopadła tęsknota za byciem z kimś fizycznie, trochę kobiecej wrażliwości w niej zostało i wraz z fizycznym zmęczeniem wypłynęło na powierzchnię.

Do kumpel z osady nie pójdzie z oczywistych przyczyn, to byłoby emocjonalnie trudne. Ganiła się za samą myśl o tym.

Palce nadal robiły swoje i było przyjemnie, ale czegoś brakowało, bo to znowu były te same palce co zawsze, a dziś chciałaby poczuć w sobie coś, co ją wypełni tam na dole. Nie czuła się wyjątkowo, a chciała. Szybko ruszyła na poszukiwania. O numerku z kolegami z lekkiej atletyki zamieszkującymi piętro niżej w ośrodku, nawet nie było mowy, choć wiedziałby, gdzie się udać. Zdrada nie była w jej stylu, nawet uzasadniana tylko czysto fizjologicznymi motywami, nie potrafiłaby. Nie przekonałaby się, wpajając sobie, że byłaby to pewnego rodzaju forma treningu mentalnego, czy walka ze stresem. Była zbyt inteligentna na takie wymówki. Zasady to zasady, ona miała swój honor i narzeczonego. Pierścionek zobowiązuje, latawicą nie będzie, nie puści się z byle kim. Z nikim się nie puści. Teraz nawet nie wzgardziłaby zabawkami Darki lub Ulki, przez chwilę im zazdrościła posiadania tak osobliwego sprzętu. Widziała te gadżety, zachwalały kiedyś ich atuty, nawet trzymała te zabaweczki w dłoni - pełen realizm, funkcjonalność i mobilność w jednym. Ale to też odpadało, nie zniosłaby, że one wiedzą o jej słabości. Zaczęła też rozumieć, w jakim celu wożą te zabawki na każde zgrupowanie. A nawet gdyby... - dywagowała - takich intymnych rzeczy się nie pożycza. Nie zniosła by świadomości, że zabawki były już w ich cipkach.

Podniecona nerwowo szukała dalej rozwiązania problemu. Znalazła. Zawstydziła się,  że w ogóle dopuszcza taką myśl, ale była już tak rozgrzana i zdeterminowana, że wsadziłabym w siebie wszystko, byle poczuć ten dreszczyk emocji i namiastkę swojego Fabiana. Namiastkę? Obiekt przerósł jej oczekiwania.

Szurała lekko plecami po prześcieradle, ściskała niedużą pierś jedną dłonią, drugą trzymała przybór, który dostarczał jej potrzebnych bodźców, by zwykła masturbacja, zamieniła się w ucztę dla zmysłów, a na pewno dostarczała dreszczyku emocji. Zamknęła oczy i wyobrażała sobie swojego faceta, że to on się w nią wbija, że wypełni ją tak mocno, że ścianki pochwy czują każde przesunięcie, zaciskając się przy tym na penetrującym ją obiekcie niczym zasysany worek foliowy na zawartości. Mruczała też tylko w myślach, ale to wystarczało. W przypływie chuci wsunęła też kciuk w usta i marzyła o tym, że właśnie ssie kutasa swojego narzeczonego, zawsze ją o to prosi, a ona mu to robi. Gdyby tutaj teraz był, zachwycałby się jej głodem, zapałem, w tym momencie chyba nawet pozwoliłaby mu, jak nigdy dotąd, spuścić się w usta. Na wszystko by mu teraz pozwoliła. Na szczęście tylko o tym fantazjowała. Nadgarstek wyginał się na wszelkie możliwe strony, a wciśnięty w cipkę tłok, podrażniał wrażliwe obszary wilgotnej jamy jakby za każdym razem na nowo. Znowu wróciła do posuwistych ruchów ręki, czuła jak ścianki poddają się kształtowi używanego przyboru, jak łatwo rozpycha jej pełen śluzu tunel. Słyszała mlaskanie i ciamkanie - było tak realnie, jakby była z Fabianem, wystarczyło zamknąć oczy. Czuła, że czasem niekontrolowanie wierzga biodrami. Czuła, że ściskane nerwowo piersi prawie ją bolą - szczypała je, zaciskała, szarpała, początkowo nie czując dyskomfortu, bo każdy płomyczek bólu, maskowała wypływające z wnętrza cipki i rozchodzące się po całym ciele ciepło i rozkosz, które niczym fala zmiatały inne niż tylko te przyjemne bodźce. Już w oczekiwaniu finału spięła całe ciało, a przez zagryzione zęby przedostawały się kolejne kontrolowane westchnięcia i szarpane oddechy i... nagle jakby ją odcięło od świadomości - szczytowała tak intensywnie, że ciemny pokój zdawały się wypełniać różnobarwne poświaty erotycznego ognia. Wszystko jakby nabrało kolorów. To zdawało się być wielokroć przyjemniejsze niż dekoracja na najwyższym stopniu podium. Po chwili wygięte w łuk plecy, opadły na prześcieradło.

Minutę po tym jak otrzeźwiała, spojrzała miedzy uda i poczuła się okropnie - taka wyuzdana, brudna, wyrzuty sumienia wciąż ją atakowały z natręctwem upierdliwego komara. Mogła nie załączać lampki. Ale teraz nie dało się o tym nie myśleć, ukryć tym bardziej. Postanowiła, że jutro wyrzuci tę szczotkę do włosów, by nie przypominała jej tej chorej akcji. Jak mogła wprowadzić w siebie tę rączkę! Jak w ogóle mogła pomyśleć, by tego użyć! Czuła się jak przestępczyni, wyciągając z siebie obły kształt pokryty warstwą gęstego śluzu.       

 

Wyjeżdżając na mistrzostwa Polski były pełne nadziei i wierzyły w sukces. Wszystkie liczyły, że przyjdzie ich czas, że emocje towarzyszące kolejnym startom, dodadzą im sił i pokonają faworytki. Awansując do finałowego biegu, czuły moc i uśmiech losu. Już wcześniejsze zakwaterowanie w hotelu, testowy trening, przygotowanie sprzętu - wszystko przebiegało w skupieniu, koncentrowały się na celu -  wykorzystaniu stu procent potencjału. Następnego dnia wystartowały.

Podium smakowało tylko Darii. Ula udawała zadowoloną, ale te kilka setnych straty do drugiego miejsca powodowało niedosyt i niewypowiedziane pretensje. Roxy zwiesiła głowę, jakby jej kariera się załamała. Trzecie miejsce! Chyba wolałaby już przypłynąć jako czwarta osada, łatwiej by zniosła porażkę. Niezrozumiałe? Dla niej lepsze było to, niż stać na oczach wszystkich na najniższym stopniu podium. I musiała przyznać - to ona zawaliła - najpierw spóźniła się z reakcją w czasie startu, później na chwilę zgubiła rytm. Na szczęście koleżanki nic jej nie wypominały, nie zniosłaby oskarżeń i wyrzutów. Sama była mocno krytyczna wobec siebie, może nawet nazbyt krytyczna.

Roksana pierwszy raz od roku napiła się alkoholu, trenerka dała im dyspensę, po której zapowiedziała ostry zapieprz na treningach, by wyeliminować błędy. Pretensje do siebie za potknięcia w czasie regat zwyciężyły. Po miesiącach restrykcji, wyrzeczeń, skrupulatnie rozpisanej diety, Roksana musiała odreagować. I miało to swoje dalsze konsekwencje.

17,468
9.91/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.91/10 (30 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (2)

Siatkarka · 13 września 2021

+3
0
Nieźle... ta część chyba nawet lepsza niż następna. Generalnie myślałam, że zechcesz pisać każde opowiadanie o innej dyscyplinie, ja trenuję siatkówkę i wiem z doświadczenia, że to dyscyplina z równie dużym potencjałem na takie sytuacje i ich późniejsze opisanie 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 14 września 2021

0
0
@Siatkarka
Dzięki. Z perspektywy zawodniczki musi to wyglądać inaczej niż z mojej, tym bardziej miłe Twoje słowa.
Podpowiedz coś, może wykorzystam to w kolejnych odsłonach 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.