Forum

Jaki jest wasz ulubiony sposób narracji w erotykach?
Pytam częściowo z czystej ciekawości, ale także dlatego, że szukam porady bardziej doświadczonych autorów (i autorek oczywiście). Mianowicie, po serii eksperymentów narracyjnych, od czasu ostatniego epizodu "Adama i Ewy", czyli początku sierpnia roku zeszłego, wszystkie moje teksty mają perspektywę generalnie pierwszoosobową. I to na dodatek maksymalnie subiektywną, bo ukazuję czytelnikom jedynie tyle, ile widzi i wie bohater/ka (i narrator/ka w jednej osobie) i absolutnie nic poza tym - jeśli czegoś nie doświadczył/a, możemy się tego jedynie domyślać.

Z jednej strony taki sposób opowiadania historii ma dla mnie wiele zalet. Uważam, że bardzo dobrze sprawdza się w erotyce w ogóle, a zwłaszcza przy przyjętej przeze mnie konwencji (zwykle tylko dwójka głównych bohaterów, wąskie ramy czasowe, że o przesadnym skupianiu się na szczegółach nie wspomnę) i nie ukrywam także, że po prostu łatwo mi się takie teksty piszę. Taka żem leniwa bestia! 😀 Ale mam też wrażenie, że pomimo, że kombinuje z czasami (lubię rzadko używaną przez autorów teraźniejszość, czyli "ściągam majtki" zamiast typowego "ściągnęłam"), albo miejscami wprowadzam fragmenty drugoosobowe (list w "Pasierbicy", wyznania bohaterów w "Nocnym pociągu" albo "Balladzie"), to zaczynam iść na łatwiznę, żeby nie powiedzieć: wtórność.

I teraz:
1. czy macie swoją ulubioną narrację jako czytelnicy / czytelniczki? I czy preferencje ze "zwykłej" literatury przenoszą się na erotykę, czy jednak nie? Na przykład ja zwykle nie przepadam za narracją pierwszoosobową w "normalnych" książkach, ale przy erotyce nie przeszkadza mi ona w ogóle, a czasami wręcz przeciwnie.
2. w jaki sposób najlepiej się wam pisze? Nie, nie pytam o tajemne szczegóły warsztatu, tylko tak ogólnie.. Czy jeśli na przykład wolicie klasyczne, trzecioosobowe "Adam złapał Ewę za cycki" i piszecie tak kolejny tekst, to nie przeszkadza wam trzymanie się ciągle tej samej formy? Jest wam to obojętne? A może robicie to celowo, bo wypracowaliście (wypracowałyście, drogie Panie 😉 ) swój styl i koniec, kropka?

Z góry dziękuję za odpowiedzi!
Agnessa
Nie mam ulubione formy w "zwykłej" literaturze (jeśli coś jest dobre, to po prostu jest dobre, niezależnie od formy), a erotyki poza Pokątnymi nie czytam. Pozycje z prozą erotyczną na rynku wydawniczym ograniczają się do kolejnych kopii Harlequinów z dodatkiem w postaci dymania, szkoda na to pieniędzy i czasu.

Próbowałem wszystkich form w różnych kombinacjach (z czasem przeszłym i teraźniejszym) i stwierdzam, że najtrudniejsza i najbardziej wymagającą jest forma w drugiej osobie. Pisząc w pierwszej osobie najłatwiej jest zwizualizować przeżycia bohatera i nabrać wprawy w wyrażaniu myśli na papierze. Przychodzi to naturalnie, a Autor wczuwa się w rolę bohatera (niezależnie od tego, czy się z nim identyfikuje). Nie ma też ograniczeń w narracji, bohater może popełniać błędy językowe (vide "tę" vs "tą"). Osoba trzecia wymaga nieco więcej otrzaskania w pisaniu. Mamy narratora, który powinien być neutralny i ograniczony słownikowo (niektóre zwroty, np. wulgaryzmy, mogące być użyte przez bohatera w pierwszej osobie, opowiadającego historię, u narratora w osobie trzeciej odpadają, podobnie jak błędy językowe). Wymaga wejścia w skórę kilku bohaterów i umiejętności opisania ich stojąc z boku, a to stanowi już większe wyzwanie. Chociażby w tym, aby postacie różniły się od siebie, zachowaniem, dialogami i żeby były realne.
Drugiej osoby spróbowałem raz w "Biurowych Igraszkach" - to był eksperyment, który po części nie wypalił, ale wrócę do tej formy, traktując to jako wyzwanie.

Jeśli czujesz się na siłach to próbuj wszystkiego - eksperymentowanie w pisaniu to świetna rzecz. Ciekawy efekt daje miks narracji w osobie trzeciej i pierwszej.
Jako czytelnik, trzecia, albo pierwsza. Pisząc - podobnie. Czasem szkicując, albo zapisując pomysły na boku, spostrzegam, że główny tekst jest w innym czasie niż zapiski i wtedy jest dodatkowa robota, która czasem owocuje szerszymi zmianami.

Nie widzę związku w relacji tryb - gatunek literacki, prawdę mówiąc.
Teraźniejszość, w pierwszej czy w drugiej, to dla mnie dziwoląg gorszego sortu narracyjnego.
Ma on może sens w paragrafowych książkach przygodowych, ale też nie uważam tego za konieczność.
(Piszę właśnie coś w tym rodzaju a propos)

Ciekawe, że z upływem czasu, nie pamiętam, w jakim trybie była ta lub inna książka, nawet jeśli doskonale zapamiętałem jej treść - może z wyjątkiem tekstów po angielsku w pierwszej osobie, gdzie "I" tłucze po oczach aż do przesady.
Język polski jest wspaniałym instrumentem, zarówno dla pisarzy, jak i czytelników. Jesteśmy szczęściarzami.

pozdrawiam

Jeśli czujesz się na siłach to próbuj wszystkiego - eksperymentowanie w pisaniu to świetna rzecz. Ciekawy efekt daje miks narracji w osobie trzeciej i pierwszej.



Czy ja się czuję na siłach to jedno, ale czy podołam, to co innego 😀 Nie chcę eksperymentować na siłę, niemniej powtarzać tych samych schematów też nie mam zamiaru. Może faktycznie spróbuję kombinacji pierwszej i trzeciej osoby? Niby w ostatniej części "Adama i Ewy" przeplatają się różne narracje, ale w zbyt chaotyczny i miejscami raczej zbędny sposób. Dzięki za podpowiedź!

Teraźniejszość, w pierwszej czy w drugiej, to dla mnie dziwoląg gorszego sortu narracyjnego.



A ja tam ją lubię, choć ma oczywiście swoje wady, na czele z nietypowością, mogącą odpychać czytelnika 😉
Nietypowość jako wada, w sensie, że po prostu czytelnik jest nieprzywykły? Możliwe. Ja chyba nie lubię, bo instynktownie odrzucam tryb, w którym coś mi się narzuca 😉 - Robisz to, robisz śmo - budzi we mnie buntownicze emocje 😉
Jakby rzekł klasyk: lubimy przecież tylko te książki, które znamy 🙂

Cokolwiek nie mówić, czasu teraźniejszego używa się w tekstach pisanych rzadko.
Czemu? Może choćby dlatego, że nie jest to zbyt naturalny sposób mówienia - zwykle wszyscy relacjonują "ja zrobiłem, ona zrobiła, Prezes z Kotem zrobili..." 😀 Mnie się tak dobrze dynamizuje akcję, by czytelnik podążał razem z bohaterem, czując jednocześnie niepewność, co zaraz będzie 😛 Albo nie będzie 😛
No właśnie, super do d&d, ale literacko, nienaturalnie.
II osoba - w liście jak najbardziej (Moja ty, kochana mordeczko! Ale się cieszę, że sobie pobrykamy. Już cię widzę, jak skaczesz golutka jak owieczka po naszej łączce, a ja, twój baranek...), w przemówieniu też (Szanowni komsomolcy, lenińcy i dzieci października! Kocham was, jak rodzona matka nigdy nie kochała...) ale w opowiadaniu to kiepski pomysł.
Podbijam temat z bardzo konkretnymi wymaganiami 😉

Mianowicie jak odbieracie tekst jako czytelnicy / czytelniczki, gdy jest prowadzony w narracji pierwszoosobowej, ale bohater/ka jest skrajnie dominujący/a lub uległy/a? Konkretnie, czy jeżeli jesteście tak waniliowi, że aż mdli 😀 i nijak nie ciągnie was do klimatu, to czy czytając o mocnych bdsmach (z elementami wykorzystywania psychicznego, otwartej przemocy i tym podobnych) też potraficie się "wczuć" w historię? Czy jednak was to odrzuca?
Wiem, że są takie opowiadania, niektóre naprawdę dobre, ale zawsze mnie dopada przy nich taki dysonans poznawczy... A jak jest u was?
Zdefiniuj "waniliowi".
Pytasz, czy mdli, gdy czytam o bdsm?
Raczej nie czytam, a jak oglądałem to tak, mdliło.
Chcesz wziąć udział w dyskusji? Zaloguj się
pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.