Ilustracja: Pexels

Impact Factor

11 listopada 2025

58 min

Impact factor to wskaźnik cytowań czasopisma naukowego, który określa jego popularność, a co za tym idzie wiarygodność. Pewnego dnia dotarło do mnie, że słowo „impact” oznacza nie tylko „wpływ”, ale też „uderzenie”. Kiedy to do mnie dotarło, wiedziałam, że będę musiała napisać opowiadanie o naukowcach z motywem BDSM

Laboratorium wypełniały dźwięki lodówek, maszyn i komputerów; metalowe blaty zastawione próbkami zalewało zimne światło jarzeniówek. Za oknami było kompletnie ciemno, a krótsza wskazówka zegara znajdowała się niemal w połowie drogi do jedenastki. Było już zdecydowanie zbyt późno na prowadzenie badań, jednak Matylda była uparta. Fabian, wsparłszy podbródek na dłoni, obserwował ją dyskretnie ze swojego stanowiska. Palcami drugiej ręki rysował wzorki na powierzchni i walczył ze sobą, żeby nie robić min. Był okrutnie znudzony, choć jednocześnie nosiło go w środku, był niespokojny. Poprawił się na krześle obrotowym, odchylając się i opierając dłonie na udach. W pomieszczeniu było tak cicho, że miał ochotę wydawać z siebie dźwięki, byle tylko zagłuszyć szum urządzeń. Mógł oczywiście zająć się próbkami, które przed nim leżały i sporządzić notatki. Oznaczałoby to jednak pracę, a tego miał już po dziurki w nosie. Zauważył, że Matylda odchyla się odrobinę od mikroskopu, więc wziął jedną próbkę i zaczął udawać, że się jej przygląda.

– Jak ci idzie? – zagadnęła, zmieniając szkiełko w mikroskopie.

– Nie umiem się skupić…

Fabian postawił na półprawdę, co sprowadziło na niego ostre spojrzenie Matyldy. Wiedział, że jego ton wyraźnie zdradzał to, że jest to bardziej marudzenie dla sztuki, niż faktyczne strapienie. Skierował spojrzenie na swoje biurko i zauważył, że w swoim udawaniu, że pracuje, zapomniał przygotować notes lub cokolwiek do pisania. Obrócił się i poruszył myszką, ale komputer nie zareagował. Znaczyło to, że zdążył się uśpić, co było kolejnym dowodem na to, że się obijał.

– Przepraszam… – wymamrotał.

– Nie oczekuję twoich przeprosin, tylko tego, żebyś zajął się swoim zadaniem.

Westchnął cicho w odpowiedzi i choć nie widział, to poczuł, że Matylda nadal na niego patrzy. Kliknął myszką, a w pomieszczeniu wybrzmiał dźwięk uruchamianego procesora, a potem ciche sapnięcie przez nos laborantki. Fabian wbił spojrzenie w monitor. Nie chciał się odwracać, by sprawdzić wyraz twarzy przełożonej, bo łatwo mógł sobie wyobrazić zmarszczone, jasne brwi i bursztynowe oczy ciskające błyskawice. Zakołysał się lekko na krześle, po czym faktycznie zaczął sporządzać notatki dotyczące próbek. Motywacji nie wystarczyło jednak na długo. Po niecałych pięciu minutach odpłynął myślami i nieświadomie zaczął wystukiwać rytm o klawisze, nie wciskając ich.

– Fabian. – Ton Matyldy był twardy, więc obejrzał się na nią przez ramię i wzdrygnął się, gdy zauważył, że stoi tuż za jego plecami. – Ile próbek dzisiaj opracowałeś?

– Ja… Eee…

– Co zanotowałeś? – zapytała chłodno.

– Niewiele…

Był doskonale świadom tego, że właśnie sobie grabi. Matylda miała jeszcze dwa tygodnie na przygotowanie artykułu naukowego, a on jako jej asystent musiał w tym pomóc. Zgromadzili dużo materiałów, a tempo, w jakim pisała przełożona było wystarczające, by na spokojnie wyrobili się przed terminem przesłania prac do czasopisma. Oznaczało to, że mógł się odrobinę z nią podrażnić. Odchylił się w fotelu, przyjmując swobodną pozę.

– Ale stwierdziłem, że zrobię sobie przerwę – powiedział, wzruszając nonszalancko ramionami.

– Przerwę? Wiesz, że musimy zdać klucze za jakieś pół godziny?

– To dlaczego nie skończymy już teraz?

Matylda zmrużyła oczy i skrzyżowała ramiona na piersi, po czym spojrzała na asystenta spod byka i uniosła palec. Fabian doskonale rozumiał co oznacza ten gest, więc przez jego kręgosłup przebiegł lekki dreszcz. Przełknął ślinę, wpatrując się w oczy przełożonej, które w tym świetle wydawały się być niemal płomienne. Przez chwilę milczał, pozwalając, by ich spojrzenia pozostały skrzyżowane. Odrobinę zmrużył oczy, jakby chciał przetestować cierpliwość Matyldy. W odpowiedzi uniosła brew i ledwie zauważalnie przechyliła głowę w bok. Atmosfera między nimi gęstniała, nasycając się napięciem, jakie między nimi rosło. Fabian uśmiechnął się kątem ust i mimo, że jego serce przyspieszało, jeszcze wygodniej rozsiadł się na krześle. Bez słów pokazywał, że nie ma zamiaru dłużej pracować.

– Masz dwadzieścia minut, żeby opracować dwie kolejne próbki.

– Zmuś mnie – odpowiedział zaczepnie.

Oczy Matyldy zapłonęły, a ciało napięło. Rozplotła ramiona i skierowała dłonie zwinięte w pięści do swoich bioder. Wyprostowała dwa palce prawej ręki i stuknęła nimi dwa razy w kieszeń fartucha laboratoryjnego, który miała na sobie.  Fabian musiał wziąć głębszy oddech. Wreszcie działo się coś ciekawego. Na chwilę jego spojrzenie skupiło się na krótkich, pomalowanych bezbarwnym lakierem paznokciach. Znów wpatrzył się w oczy, które zdawały się próbować spalić go żywcem. On jednak pławił się w tym żarze jak mityczna salamandra. 

– Fabian… – Ton Matyldy stał się ostrzegawczy.

– Tak, szefowo?

– Zajmij się pracą – rozkazała.

– Ech… Przecież się nie opłaca… I tak zaraz kończymy, daj spokój.

– Powiedziałam ci, żebyś opracował próbki.

– A ja powiedziałem, że mam przerwę – odpowiedział, wzruszając ramionami.

– Basta.

Twarz Fabiana rozjaśniła się złośliwym, pełnym satysfakcji uśmiechem. Nie spodziewał się, że pójdzie aż tak łatwo. Przecież nie droczył się tak długo, a już wypowiedziała słowo oznaczające zarówno groźbę, jak i obietnicę. Może uda mu się bardziej podziałać jej na nerwy? Popatrzył na nią pobłażliwie.

– Basta? Tak szybko? Czyżby ktoś ci nadepnął na odcisk, szefowo?

– Niedługo przekonasz się, jak bardzo – powiedziała cicho, jej głos przewrotnie stał się opanowany. – Posprzątaj stanowisko.

– Muszę? – jęknął kapryśnie, robiąc przy tym niezadowoloną minę.

Drażnienie Matyldy sprawiało mu radochę, zwłaszcza, gdy zamiast słowami, odpowiadała miażdżącym spojrzeniem. Obserwował z satysfakcją, jak między jej brwiami pojawia się zmarszczka, a nozdrza falują. Zmysłowe usta zacisnęły się w cienką linię, mięśnie szczęki napięły się kilkukrotnie, a powieki odrobinę opadły. Wyglądała tak pięknie i władczo, gdy była zirytowana. Fabian przygryzł lekko wargę ale nie wykonał żadnego ruchu, by faktycznie wstać i zająć się sprzątaniem laboratorium. Chciał wykorzystać każdy drobiazg, żeby tylko rozdrażnić ją bardziej. Wiedział oczywiście, że porządki go nie ominą, ale mógł to przeciągnąć do ostatniej chwili. Och, to było tak satysfakcjonujące… Wiedział, że poczucie posiadania kontroli nad sytuacją jest całkowicie złudne. Miał przewagę tylko i wyłącznie dlatego, że nadal siedzieli w laboratorium, w którym zainstalowane były kamery. Żeby to w pełni wykorzystać, wstał z krzesła i w ślimaczym tempie zaczął sprzątać. Powłóczył nogami, wzdychał ciężko ilekroć przekładał rzecz na swoje miejsce. Zachowywał się pozornie niedbale, mową ciała pokazując, jak bardzo mu się nie chce. Czuł, że Matylda spojrzeniem próbuje wywiercić mu dziurę w karku, a skóra pod jego kucykiem obsypała się gęsią skórką. Zerknął na zegarek i zauważył, że zbliża się koniec zmiany, więc przyspieszył nieco ruchy. Może i chciał doprowadzić przełożoną do szewskiej pasji, ale wiedział też w jakich sytuacjach nie przeginać. 

Sprzątając, zerkał w kierunku laborantki, pozwalając, by jego myśli w pełni skupiły się na niej. Dla Fabiana Matylda była nie tylko przełożoną. W życiu była jego partnerką, a w sypialni Panią. Zaiskrzyło między nimi, gdy był na stażu w laboratorium. Oboje myśleli, że to będzie tylko krótka przygoda, trwająca co najwyżej kilka miesięcy. Kiedy jednak odkryli swoje dopasowanie, ich więź się pogłębiła, a dynamika nabrała wyjątkowego kształtu. Udawało im się pogodzić życie prywatne z zawodowym dzięki twardym i miękkim zasadom, jakie miał ich związek. Fabian kochał testować cierpliwość, tańcząc walca na granicy reguł, które nazywali miękkimi, a Matylda kochała doprowadzać go do pionu przez dyscyplinę. Działało to między nimi jak dobrze skonstruowana maszyna. Czasem dochodziło do zgrzytów, jednak komunikacja była jak dokręcanie poluzowanych śrub i dbanie o naoliwiona ruchomych elementów. Trzymanie się właściwego cyklu przychodziło im naturalnie, choć dostosowali go do swoich potrzeb. Nie zawsze dyskutowali na temat tego, jak ma wyglądać sesja, ale zgoda była zwykle otwarta. Mieli kilka haseł, które pozwalały im komunikować się w sytuacjach, gdy mogli zostać podsłuchani. „Basta” oznaczało „Moja cierpliwość się wyczerpała, zostaniesz ukarany”. Gdyby na to słowo odpowiedział „Finito”, sesja by się nie odbyła i zamiast niej po prostu porozmawialiby na temat tego, co poszło nie tak. Fabian jednak nie użyłby tego słowa w sytuacji, gdy celowo drażnił swoją Panią. Był człowiekiem, więc miał prawo popełniać błędy, tak samo, jak ona mogła reagować emocjonalnie. Kiedy Matylda używała słowa „Finito”, byłoby to dla niego sygnałem, że powinien bezdyskusyjnie odpuścić próby rozdrażnienia. 

– Pospiesz się – rozkazała Matylda.

– Ale ty zrzędzisz… Przecież zdążymy.

Nie odpowiedziała, tylko popatrzyła na niego twardo. Groźba w jej spojrzeniu była obietnicą najsłodszego bólu, jaki można otrzymać. Uśmiechał się do niej zaczepnie, kiedy z teatralnym namaszczeniem układał ostatnie dokumenty w szufladach. Zastanawiał się, jaką karę dostanie tym razem. Jeśli dobrze liczył, Matylda powinna niedługo owulować, a to oznaczało, że była jednocześnie bardziej drażliwa, ale także, że kara będzie polegała nie tylko na bólu, ale i przyjemności. Przeszedł go dreszcz, gdy w jego wyobraźni pojawiło się kilka wspomnień z poprzednich sesji. Zwykle po nich kończył jako zapłakana, drżąca masa spoconych mięśni i splątanych włosów. Nie za każdym razem przebiegało to tak samo, Matylda dobierała kary w zależności od poziomu „przewinień”. Była bardzo kreatywną dominującą, nigdy nie wiedział, czy zostanie ukarany klapsami, brakiem uwagi, czy może odmawianiem mu orgazmu. Zauważał jednak, w jaki sposób zaciskają się jej palce, więc miał przeczucie, że dzisiaj będzie czekało go dużo bólu… I dobrze – pomyślał. Nosiło go przez cały wieczór, może dzięki temu będzie mógł się uspokoić.

Fabian zerknął jeszcze raz na zegar wiszący na ścianie. Mieli pięć minut do zdania kluczy w portierni, co nie było problemem, bo dotarcie na miejsce zajmowało im maksymalnie trzy. Wbił Matyldzie ostatnią szpilę przez bardzo powolne ściąganie fartucha i zakładanie płaszcza w szatni. Obserwował z satysfakcją, jak laborantka kipi ze złości przesyconej seksualnym napięciem. Widział to wyraźnie w jej oczach, choć wyraz twarzy miała neutralny. Tylko lekka zmarszczka między brwiami wskazywała na to, że faktycznie okazuje jakieś emocje. Gdy oddawali klucze, portier nie krył swojego oburzenia, choć na szczęście ograniczył się do kwaśnej miny i kilku prychnięć. Wychodząc z budynku, Fabian pozwolił się wyprzedzić, gdy Matylda niemal pobiegła do ich samochodu. Choć była od niego nieco niższa, miała długie nogi i chodziła bardzo szybko. Jej sięgające podbródka, lekko kręcone włosy podskakiwały przy każdym kroku. Uwielbiał w niej to, że była taka… niepozorna. Zwłaszcza dla obcych osób. Kiedy zobaczył ją pierwszy raz, myślał, że jest niewinna i słodka. Oczy o zewnętrznych kącikach skierowanych w dół nadawały jej niemal melancholijnego uroku, a usta o mocnych krzywiznach zwykle układały się w co najwyżej lekki uśmiech. Kiedyś myślał, że to nieśmiałość, dopiero później dotarło do niego, że jest to po prostu opanowanie. Opanowanie, które kochał testować, by w końcu doprowadzić do wybuchu. Tak, jak tego wieczora.

Matylda chwyciła go za klapę płaszcza, obróciła i pchnęła na bok samochodu. Uderzył o niego plecami na tyle mocno, że powietrze uciekło mu z płuc i sapnął, otwierając oczy szerzej z zaskoczenia. Nie spodziewał się, że gra zacznie się tuż po wyjściu z pracy. Serce Fabiana zaczęło tłuc o żebra, gdy odchylał lekko głowę, by mała, kobieca dłoń mogła owinąć się dookoła jego gardła. Przełknął, pozwalając Matyldzie poczuć ruch jabłka Adama pod śródręczem.

– Ty dzisiaj prowadzisz – powiedziała cicho i wolną ręką wyłowiła z kieszeni kluczyki samochodu. – Ale jak zrobisz coś głupiego…

– To co mi zrobisz?

– Nie będziesz mógł siedzieć przez trzy dni.

– I myślisz, że to mnie przestraszy? – prychnął zadziornie, przez co dłoń Matyldy zacisnęła się nieco mocniej dookoła jego gardła. – Mam się bać kilku klapsów?

Nabrał głębiej powietrza, gdy przesunęła rękę nieco wyżej, aż jej palce zetknęły się z krawędzią jego żuchwy. Poddał się temu, jak przekręciła jego głowę, by nie mógł na nią patrzeć. Zbliżyła się, ciepły oddech owionął jego ucho, sprawiając, że napięcie w nim wzrosło, a krew popłynęła do lędźwi. Rozchylił usta w niemym jęku, gdy ugryzła lekko płatek jego ucha. Choć ból był bardzo delikatny, pomknął przez jego ciało, jak błyskawica, trafiając prosto do szybko nabrzmiewającego kutasa.

– Może spróbujmy inaczej… – zamruczała. – Jeśli będziesz dobrze prowadził i będziesz grzeczny… 

– Tak…?

– Dostaniesz nagrodę.

– Jaką nagrodę? – Głos Fabiana był nieco zaburzony, zarówno przez napięcie, jak i sposób w jaki trzymała go za gardło. – Potrzebuję konkretów, żeby wiedzieć, czy mi się to opła… ach!

Jęknął, gdy Matylda wbiła zęby w jego szyję, przerywając jego pyskowanie.

– Nie myśl sobie, że możesz dyktować warunki – szepnęła.

Wypuściła go i odstąpiła o krok, po czym przycisnęła dłoń z kluczami do klatki piersiowej Fabiana. Odruchowo je chwycił, starając się przytrzymać jej rękę, ale wyślizgnęła się i ruszyła do drzwi od strony pasażera. Mógłby się jeszcze podroczyć i odczekać z otwarciem dla niej samochodu ale musiał rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”. I to szybko. W końcu zebrał się w sobie na tyle, by się wyprostować i stanąć na pewnych nogach mimo pulsowania szyi i erekcji napierającej na rozporek. Otworzył drzwi pojazdu przyciskiem na kluczykach, patrząc, jak Matylda sięga do klamki. Zatrzymała się jednak w pół ruchu, gdy ściągnął gumkę z włosów, pozwalając im opaść tak, że końcówki opierały się o barki. Był doskonale świadom jej słabości do jego czarnych piór. Zawdzięczał je temu, że w jego drzewie genealogicznym było przynajmniej kilku Azjatów. Odziedziczył po nich także wysokie kości policzkowe i proste brwi. 

Fabian potrząsnął głową, pozwalając, by pocieniowane włosy ułożyły się tak, jak chcą, w nieco rozczochraną, seksowną fryzurę. Uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu, gdy zauważył, że Matylda wpatruje się w niego, jak w obrazek. Znów pojawiło się w nim to złudne poczucie kontroli nad sytuacją. Puścił do niej oko i rozpiął płaszcz, po czym otworzył drzwi samochodu. Wślizgnął się na miejsce kierowcy, wsunął kluczyk do stacyjki i nachylił się odrobinę, żeby zerknąć na Matyldę, która nadal jeszcze nie wsiadła. Nacisnął klakson tak, żeby dźwięk był najkrótszy, jak możliwe i uśmiechnął się szeroko, gdy zauważył, że partnerka się wzdrygnęła. Wreszcie otworzyła drzwi z cichym kliknięciem i wsunęła się na fotel. Już miał uruchomić silnik, gdy Matylda chwyciła go za włosy tuż przy skalpie i przyciągnęła do siebie. 

– Jeszcze jeden taki wybryk, a będziesz mógł zapomnieć o nagrodzie.

– Tak, Pani… – wydusił, chcąc choć odrobinę udobruchać Matyldę.

– Jedź. Oczy cały czas na drodze.

Choć otrzymał rozkaz, to nie mógł się poruszyć skoro nadal był trzymany za włosy. Ich spojrzenia były utkwione w sobie wzajemnie, zamknięta przestrzeń samochodu dawała im namiastkę intymności. Było wystarczająco późno, żeby nie zostali rozpoznani przez przechodniów, tym bardziej, że często byli ostatnimi, którzy wychodzili z ośrodka badawczego, w którym pracowali. Fabian wciągnął powietrze przez zęby, gdy zacisnęła palce na włosach, wywołując ból w skórze głowy. Jego spojrzenie spotulniało odrobinę, kiedy opuścił powieki i rozluźnił szczękę, przez co rozchylił też usta. Widział, jak jej spojrzenie kieruje się w dół, na jego wargi, więc rozchylił je nieco szerzej. Sam najchętniej zainicjowałby pocałunek jednak wiedział, że jeśli będzie się szarpał, to go nie otrzyma. Tym razem to jego cierpliwość została wystawiana na próbę, a Matylda podkreślała, że jest dominująca. Oczywiście, gdyby chciał, to mógłby bez problemu jej się wyrwać, był od niej silniejszy i po prostu większy. Jednak to nie na tym polegała zabawa. Równie mocno kochał poddawać się swojej Pani, jak i działać jej na nerwy. Westchnął cicho, dźwięk przypominał jęk, który w ciszy samochodu był wystarczająco słyszalny, by pobudzić Matyldę. Nachyliła się do niego odrobinę, ich wargi dzieliły milimetry. Ciepło jej oddechu na ustach przypominało oglądanie wystawy ciast za szybą zamkniętej cukierni. Jedyne, co mógł zrobić to czekać aż otrzyma możliwość skosztowania tej słodyczy. Oblizał się i jeszcze przez chwilę przytrzymywał jej spojrzenie, po czym pozwolił powiekom opaść do końca. Wierzył, że gdy będzie widziała, że zupełnie się poddaje, w końcu ona także ulegnie. 

Po chwili, która wydawała się wiecznością, Matylda wreszcie go pocałowała, nadal trzymając jego włosy w garści. Jęknął z wdzięcznością w jej usta, rozchylając swoje, by mogła go spenetrować językiem. Ona jednak z tego nie skorzystała, zamiast tego wsysając jego dolną wargę między swoje. Ugryzła lekko, a sposób, w jaki zęby zacisnęły się na miękkim ciele, sprawiły, że lekko drgnął i odruchowo chciał sięgnąć do jej włosów. Powstrzymał się w ostatniej chwili, wypuszczając kluczyki i przenosząc dłoń na swoje kolano, by zacisnąć na nim palce. Przeszył go dreszcz, gdy ciepły, zwinny język przesunął się po jego wardze, by po chwili wślizgnąć się do ust. Mimo stanowczego chwytu nachylił się do niej mocniej, ignorując ból w skalpie. Jej usta były zbyt słodkie, by się powstrzymywać. Zamruczał cicho, gdy rozluźniła palce i objęła dłonią tył jego głowy, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Uwielbiał to, że całowanie zdawało się nigdy im nie nudzić. Ich języki splatały się ze sobą powoli, samochód wypełnił się mokrymi dźwiękami i przyspieszonymi oddechami. Fabian poruszył biodrami, chcąc zmniejszyć choć odrobinę napięcie, jakie miał pod rozporkiem. Jego erekcja drgała, ilekroć zęby Matyldy zaciskały się na jego wardze albo języku. Miała doskonałe wyczucie, wiedziała, w jaki sposób ugryźć, żeby przyjemność  była równa bólowi, którego tak bardzo pragnął. 

Jęknął żałośnie, kiedy przerwała pocałunek i natychmiast zbliżył się do niej, by go ponowić, ale chwyciła go za szczękę i odwróciła jego głowę, by patrzył na przednią szybę. Zerknął na nią kątem oka, gdy poprawiała się na siedzeniu i sięgnęła do pasa bezpieczeństwa. Fabian próbował się odrobinę opanować i powstrzymać pokusę, by obrócić się do niej i znów ją pocałować, wykorzystując to, że jest zapięta. W jego głowie jednak pojawił się neon z napisem „nagroda”, więc cały czas patrząc przed siebie zapiął pas bezpieczeństwa. Poprawił się nieco w fotelu i oblizał usta, które nadal jeszcze pulsowały po głębokim pocałunku, po czym odpalił samochód.

– Grzeczny chłopak.

Musiał wziąć głębszy oddech, gdy przepłynęło przez niego ciepło. Wrzucił bieg i wyjechał z miejsca parkingowego, cały czas patrząc przed siebie. Wiedział, że Matylda uwielbia go obserwować, gdy prowadził. Niejednokrotnie powtarzała, że jest przystojny z każdej perspektywy, ale profil lubiła najbardziej, nawet jeśli blizna, która przebiegała poziomo przez jego stawała się wtedy bardziej widoczna. Był to chyba jego największy kompleks i nawet przekonywanie, że jest to dowód tego, że przeżył coś w swoim życiu, do niego nie docierało.

Matylda musiała zauważyć, że odpłynął myślami, bo położyła dłoń na jego udzie i lekko zacisnęła palce. Przypominała mu, że powinien się skupić na prowadzeniu, choć ulica była niemal zupełnie pusta, a droga do ich domu względnie prosta. Wziął drżący oddech, gdy dłoń przesunęła się wyżej, w kierunku jego krocza. Musiał powstrzymać się przed tym, by nie zerknąć w dół i przełknął głośno ślinę, gdy dotarła do paska. Wysunął odrobinę biodra do przodu, jednocześnie prosząc i dając jej do siebie dostęp. Mimo warkotu silnika, dźwięk odpinanej sprzączki rozbrzmiał w samochodzie, sprawiając, że Fabian mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Złagodził nacisk stopy na pedał gazu, żeby jechać nieco wolniej, przez wzgląd na bezpieczeństwo, ale także by jak najbardziej odwlec chwilę, w której dotrą do domu. Rozsunął nogi i zagryzł wargę, gdy Matylda rozpięła jego rozporek i bez skrępowania wsunęła dłoń pod bokserki, żeby objąć go dłonią. Poruszył głową, jakby chciał zerknąć w dół, ale upomniał się, że dostał rozkaz. Tym razem chciał być posłuszny. Zatrzymał się na światłach i na sekundę zamknął oczy, gdy chłodne powietrze musnęło jego kutasa po tym, jak został wyciągnięty na zewnątrz. Dłoń Matyldy była owinięta dookoła trzonu na tyle luźno, że ledwie mógł nazwać to pieszczotą, gdy leniwie przesuwała palcami w górę i dół. 

– Zielone… – mruknęła, zaciskając dłoń dookoła główki.

– Zdecydowanie zielone… – odpowiedział bezrefleksyjnie, myśląc, że chodzi o zachętę do dalszego działania.

– Światło jest zielone.

Fabian zaśmiał się cicho, co brzmiało prawie, jak jęk i ruszył z miejsca. Starał się podzielić skupienie zarówno na prowadzeniu, jak i namiastce przyjemności, jaką dawała mu Matylda. Przesuwała dłonią na tyle powoli i delikatnie, że ledwie co był w stanie czuć, jednak nie protestował, ani nie prosił o więcej. Po pierwsze, wiedział, że ona nie posłucha, a po drugie było jeszcze za wcześnie na błaganie. Choć jego kutas pulsował i ociekał, chciał wykazać się silną wolą. Wciągnął oddech przez zęby z cichym sykiem, gdy kciuk Matyldy zatoczył małe kółeczko dookoła główki, zbierając wilgoć. Zwolnił jeszcze odrobinę, wskazówka prędkościomierza znajdowała się między czterdziestką a pięćdziesiątką. Powieki Fabiana zatrzepotały, gdy dłoń owinęła się dookoła podstawy jego penisa i zacisnęła. Wiedział, że jego Pani patrzy, jak główka staje się ciemniejsza, nawet jeśli światło wpadające do samochodu z zewnątrz nie dawało jej pełnego widoku. Starał się nie jęczeć, choć jego oddech i tak zawieszał się w gardle, gdy poprawiła chwyt i tym razem zaczęła pieścić go ledwie zauważalnie mocniej. Przeszywały go dreszcze, przez które włosy na karku unosiły się, ilekroć jej dłoń przesuwała się po całej długości. Kiedy wjechali na teren ich dzielnicy, miał ochotę zwolnić jeszcze odrobinę. Nie miał pojęcia, czy ona będzie chciała kontynuować po tym, jak wejdą do domu, czy może jest to tylko sposób, żeby go rozpalić i zwiększyć frustrację. Oddychał coraz ciężej, wciągając zapach własnego pożądania połączony z odświeżaczem samochodu. Doznania, choć delikatne, sprawiały, że pulsował w jej dłoni. To było za mało, by mógł dojść, napięcie w jego podbrzuszu stawało się bliskie nieznośnemu. Mimo to jednak jechał posłusznie i ostrożnie, wpatrując się w ciemną drogę. Sięgnął do pilota, który otwierał bramę wjazdową do osiedla, ale Matylda delikatnie odepchnęła jego dłoń i sama wcisnęła przycisk.

– Skup się na parkowaniu – rozkazała, zatrzymując dłoń.

Nie mógł powstrzymać kwilenia, które wydostało się z jego gardła, gdy przestała go pieścić. Zacisnął zęby i podjechał do ich miejsca parkingowego. Wprowadził samochód z gracją, po czym zaciągnął ręczny i zgasił silnik, przez co jego drżący oddech stał się bardziej słyszalny. Czekał. Matylda była często nieprzewidywalna, więc równie dobrze mogła zaraz albo zacząć pompować ręką tak szybko, że wystrzeliłby po chwili prosto na kierownicę, albo mogła mu zapiąć spodnie i zostawić go w taki sposób. Przełknął ślinę i siłą zmusił się do tego, by nie obrócić do niej głowy. Wiedział, że jest teraz testowany. Jej dłoń nadal była owinięta dookoła drgającego niecierpliwie trzonu. Przesunęła ją wyżej i znów zebrała na kciuk jego wilgoć, po czym wypuściła kutasa.

– Umyj.

Fabian natychmiast wiedział, co zrobić, gdy podniosła dłoń do jego twarzy. Chwycił jej nadgarstek i obrócił głowę w jej kierunku, po czym włożył sobie kciuk do ust, ssąc go mocno. Świadom tego, że nieprędko wrócą do pieszczot, chciał pobudzić Matyldę, by oddać jej choć odrobinę frustracji, którą w nim wywołała. Patrzył z przyjemnością, jak Pani rozchyla wargi w niemym jęku, gdy przesuwał językiem po jej skórze. Trzymał nadgarstek zdecydowanie, zlizując słonawy preejakulat z palców i dłoni. Wpatrywał się w bursztynowe oczy wiedząc, jak bardzo kręci ją kontakt wzrokowy, w czasie gdy zanurzał język w przestrzeni między palcami. Zupełnie tak samo, jak robił to wtedy, gdy pieścił ją oralnie. Matylda szarpnęła lekko ręką, ale przytrzymał ją, unosząc brwi i biorąc do ust jej złączone palce. Wessał je na tyle głęboko, że niemal sięgnęły gardła, a jego oczy rozbłysły satysfakcją, gdy jęknęła w odpowiedzi. Gdy znów spróbowała się wyrwać, pozwolił jej na to. By bardziej ją pobudzić, starł świeżą kroplę preejakulatu z czubka penisa i zlizał ją, upewniając się że Matylda na niego patrzy. 

– Zapnij spodnie – powiedziała cicho, sięgając do skrytki pasażerskiej po nawilżaną chusteczkę. 

– Na pewno nie chcesz dokończyć?

Starał się użyć lekkiego tonu, choć jego głos zadrżał odrobinę. Erekcja wystająca ze spodni drgnęła, gdy Pani spojrzała na niego twardo, choć jej wzrok szybko powędrował w dół. Fabian specjalnie napiął i rozluźnił mięśnie Kegla kilka razy, żeby jego członek zakołysał się, licząc, że ją to nieco zachęci. Ona jednak znów spojrzała na jego twarz i zmrużyła niebezpiecznie oczy, oczyszczając dłoń z pozostałości preejakulatu i śliny. 

– Dostałeś rozkaz.

Zdecydowany ton jej głosu wystarczył, żeby miał pewność, że w samochodzie nie dojdzie do niczego więcej. Nie oznaczało to jednak, że nie mógł kontynuować zachowywania się krnąbrnie. Westchnął cicho, po czym wysunął biodra do przodu i owinął dłonią penisa. Uśmiechał się psotnie, gdy przesunął ręką po swojej długości, sprawiając, że ekspresja Matyldy stała się bardziej gniewna. Zagryzł wargę, ale ostatecznie poprawił nieco spodnie i zapiął je, z trudem upychając erekcję do nogawki. 

– Wysiadaj. Jak wejdę do domu, masz być już na miejscu. 

Jej zdecydowane, twarde słowa sprawiły, że przeszył go dreszcz, więc uśmiechnął się kątem ust i pogłaskał erekcję przez spodnie. Zastanawiał się, jak jeszcze może jej zrobić na złość, choć faktem było, że lubił być spontaniczny. Spojrzał na nią kontrolnie jeszcze raz, gdy kiwnęła głową w kierunku drzwi, dając mu znać, że ma wysiąść. Przewrócił oczami na tyle dramatycznie, by mogła to zauważyć, po czym opuścił samochód i wolnym krokiem ruszył w kierunku drzwi wejściowych budynku. Wsunął dłonie do kieszeni i obejrzał się przez ramię do Matyldy, posyłając psotny uśmiech. Specjalnie kołysał się, jakby mu się nie chciało wracać do domu i zrobił po drodze pirueta, wiedząc, że podziała jej to na nerwy. Wreszcie otworzył drzwi od budynku, automatyczne światła włączyły się, gdy wyczuły ruch. Miał równe pięć minut na to, by się przygotować. Fabian ściągnął płaszcz wspinając się po schodach tak szybko, jakby ktoś go gonił. Wszedł do mieszkania i specjalnie zamknął drzwi za sobą na oba zamki, świadom że to rozwścieczy jego Panią, a jemu zapewni dodatkowe minuty. Ściągnął buty, odwiesił płaszcz i szybko ruszył w kierunku sypialni. Musiał szybko podjąć decyzję, na ile ma być nieposłuszny. Cały dzień był niespokojny, więc może faktycznie powinien się jeszcze bardziej przyłożyć. Zrzucał swoje ubrania niedbale na podłogę, rozbierając się zupełnie do naga. Pani wymagała od niego, by wszystko, co miał wcześniej na sobie od razu trafiało do kosza na pranie. Specjalnie ułożył swoje bokserki w taki sposób, by mokra plama po preejakulacie była widoczna na tkaninie, która wieńczyła kopiec z ubrań. Uklęknął na podłodze obok łóżka i położył dłonie na udach, opuszczając głowę. 

Nawet z sypialni dosłyszał bezskuteczną próbę naciśnięcia na klamkę i pchnięcie drzwi. Uśmiechnął się pod nosem, ale szybko przywołał neutralny, wręcz niewinny wyraz twarzy. Fakt, że szczęk otwieranego zamka nastąpił dopiero po chwili dowodziło tego, że Matylda musiała się uspokoić. Serce Fabiana przyspieszyło, gdy znów usłyszał ruch klamki i cicho parsknął śmiechem. Och, pięknie mu się za to oberwie. Poprawił się odrobinę i rozsunął nogi, jego erekcja sterczała dumnie, drgając do dźwięków tego, jak Pani wchodzi do mieszkania. 

– Do nogi – warknęła, stając w sypialni.

Fabian spojrzał na nią przez ramię i uniósł brew, po czym wstał. Podeszła do niego szybko, chwyciła włosy z tyłu głowy i pociągnęła w dół tak mocno, że musiał jęknąć.

– Na kolanach.

Sposób, w jaki cedziła słowa przez zęby dowodził tego, że była wściekła i z trudnością zachowała opanowanie, nawet jeśli powinna. Posłusznie opadł z powrotem na klęczki, pozwalając jej się znów oddalić. Opuścił głowę i na czworakach podczołgał się do niej, czując, jak słodkie upokorzenie przepływa przez jego żyły, rozgrzewając policzki od rumieńca. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, nachylił się i trącił czołem jej kolano, jakby bez słów chciał przeprosić, choć był to tylko akt. Nie żałował niczego co robił, bo wiedział, że zbliży go to do tego, by zostać ukaranym. Dłoń Matyldy znów zanurzyła się w jego kruczych włosach i już miał zamruczeć, ale wtedy jej pięść się zacisnęła. Odchyliła głowę Fabiana do tyłu, żeby mógł na nią spojrzeć, wyrywając z niego ciche sapnięcie.

– Wymień, co zrobiłeś źle.

– Ale, że dzisiaj, czy… ach! – jęknął, gdy szarpnęła go za włosy.

– Uważaj sobie, psie.

– Może mam jeszcze zaszczekać?

Na jego twarzy rozciągnął się zawadiacki uśmiech, po czym faktycznie wydał z siebie niskie szczeknięcie. Sapnął głośno, gdy został spoliczkowany, ale nie zdążył nawet odczuć bólu przez to, jak bardzo go to zaskoczyło. Otworzył oczy szeroko, patrząc w górę na Matyldę, która była równie zarumieniona, jak on, choć na jego policzku wykwitał teraz kształt dłoni. 

– Podaj kolor – powiedziała cicho, ledwie słyszalna nuta łagodności wkradła się do jej głosu.

– Zielony.

Wiedział, że zapytała go ponieważ zareagowała bardzo impulsywnie, uderzając go w twarz. Nie miał nic przeciwko takim spontanicznym reakcjom, ale wiedział, że nawet po kilku wspólnych latach wciąż się siebie uczyli. 

– Dobrze. A teraz wymień, co zrobiłeś źle.

– Nie zajmowałem się pracą tak, jak powinienem – zaczął lekko drżącym głosem i przełknął ślinę. – Specjalnie opóźniałem odniesienie kluczy… Zatrąbiłem na ciebie… Zamknąłem drzwi, żebyś nie mogła wejść do domu… I zostawiłem ubrania na podłodze.

Matylda rozejrzała się dookoła sypialni i zauważyła ostatnie, co zostało wymienione z listy przewinień. Zamknęła oczy i wzięła głębszy oddech, nadal trzymając kruczoczarne włosy w żelaznym uścisku. Fabian zadrżał, gdy ponownie na niego spojrzała, ale milczała przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiała się nad tym, jaką karę dla niego wyznaczyć.

– Zaniesiesz teraz na czworakach wszystkie ubrania do kosza na pranie. W zębach, jak grzeczny pies. Zrozumiano?

– Tak, Pani.

Wypuściła jego włosy z garści, po czym odeszła kilka kroków i zaczęła się rozbierać. Zaczekał aż do stosu ubrań na podłodze dołączą także te, które miała na sobie Matylda. Kiedy ściągnęła z siebie spódnicę, odsłaniając przemoczone, lgnące do krocza majtki, musiał stłamsić uśmiech. To była pora, by być posłusznym. Przynajmniej odrobinę. Kiedy bielizna Pani wylądowała na szczycie, nachylił się i przesunął nosem po tkaninie, chłonąc zapach jej podniecenia zmieszany z nutą środków piorących. Zamknął oczy, ale usłyszał, że musiała wziąć głębszy oddech, gdy przesunął językiem po wilgotnej części majtek. Wziął bieliznę w usta, po czym na czworakach zaczął się czołgać w kierunku łazienki. Wiedział, że nie może wstać, by zapalić światło, dlatego na ślepo ruszył do kosza na pranie. Każda runda z brudnymi ubraniami w zębach była zawstydzająca i paliła go do żywego. Nie takiej kary się spodziewał, jednak przeczuwał, że to dopiero początek. Kiedy ostatni element garderoby wylądował w koszu, podczołgał się z powrotem do sypialni i usiadł na łydkach przed Matyldą, która zdążyła przyjąć wygodną pozycję na fotelu tantrycznym. Wcześniej wspominała o nagrodzie, więc pokornie opuścił głowę, chcąc jej pokazać, że będzie posłuszny. Czekał. Pozycja nie była zbyt wygodna, ale nie chciał o tym myśleć. Czuł na sobie spojrzenie Pani i choć przez karę, jaką dla niego wyznaczyła, jego erekcja nieco opadła, przechodziły przez niego dreszcze ekscytacji. Jednak z każdą upływającą sekundą podniecenie zmieniało się we frustrację. Mimo to się nie poruszał, chciał być cierpliwy. 

– Dobrze się spisałeś z noszeniem ubrań w zębach, piesku – powiedziała powoli i z namysłem Matylda. – Grzeczny chłopak.

– Dziękuję, Pani…

– Wiesz, co uspokaja pieski?

– Nie, Pani.

– Lizanie – odpowiedziała krótko i poprawiła się nieco na fotelu, wysuwając biodra do przodu i rozkładając nogi. – Myślisz, że taki kundel jak ty, zasłużył na to, żeby polizać swoją Panią?

Fabian przełknął ślinę, ale nie podniósł spojrzenia na Matyldę, choć bardzo go kusiło. Zamknął oczy i wziął głębszy oddech, gdy usłyszał ruch palców na śliskim, mokrym ciele. Dotykała się przed nim, a on nie mógł nic z tym zrobić bez zgody lub polecenia. Słuchanie tego, jak robiła sobie dobrze to było za mało, sam chciał dać jej przyjemność. Oblizał usta mimowolnie, czując, jak ślina napływa mu do ust. Tak bardzo chciał jej posmakować…

– Myślę, że zasłużył, Pani… – odpowiedział drżąco, zbierając się w sobie na odwagę. 

– Och, doprawdy?

– Tak.

– Tak, co…?

– Tak, Pani.

Przeklął siebie w duchu za to, że pominął tak ważny element. Wiedział, że właśnie skreślił swoją szansę, by zanurzyć w niej język i spić soki. Powoli wypuścił powietrze, a jego kutas znów nabrzmiał do pełnej erekcji przez dźwięki, jakie wydawała z siebie Matylda. 

– Przynieś mi różdżkę. Aport!

Fabian zacisnął szczękę, świadom tego, że Pani widzi, jak mięśnie jego twarzy grają w chwili, gdy się napina. Podczołgał się do komody, która stała obok łóżka i sięgnął dłonią do gałki.

– A, a, a! Pieski nie używają rąk, pamiętasz? – W głosie Matyldy rozbrzmiewało rozbawienie zmieszane z pożądaniem. 

Warknął cicho w odpowiedzi po czym niezręcznie złapał ustami gałkę, próbując wysunąć szufladę. Nie takiej kary oczekiwał. Chciał bólu, a nie upokorzenia. Nie tej nocy. Zignorował rozkaz i użył ręki do wyłowienia zabawki, jednocześnie zerkając przez ramię na Matyldę. Miała uniesioną brew, a jej dłoń nadal znajdowała się między nogami, choć przestała się poruszać. 

– Zmieniłam zdanie – powiedziała twardym tonem, łącząc nogi i siadając prosto. – Na miejsce. Ręce za siebie.

Czy to było to, na co właśnie czekał? 

Upuścił zabawkę, żeby spadła z powrotem do szuflady, po czym na czworakach dotarł do rogu łóżka, by przy nim klęknąć. Rozsunął uda i przełożył dłonie tak, żeby nadgarstki były skrzyżowane tuż nad jego tyłkiem. Opuścił pokornie głowę, choć miał ochotę się wiercić i zerkać na to, co robi Pani. Matylda podeszła bliżej ale mimo jego nadziei, nie dotknęła go. Ucieszyłoby go nawet jakby ponownie został spoliczkowany. Wyciągnęła z szuflady opaskę na oczy i nałożyła mu ją na twarz, upewniając się, że dokładnie przylega. Była wykonana ze skóry i miała głębokie wycięcie na nos, przez co został zupełnie pozbawiony wzroku. Musiał polegać na słuchu. Usłyszał, że Matylda wysuwa inną szufladę i wyciąga z niej coś, co zadźwięczało metalicznie. W jego myślach pojawiło się co najmniej kilka rzeczy, które mogły tak brzmieć. Nabrał głębiej powietrza, gdy Pani uniosła jego podbródek palcami, jakby chciała, żeby na nią spojrzał, mimo że nie miał takiej możliwości. Jego szyję objęła obroża, więc zadrżał lekko. Uwielbiał nosić na sobie ten dowód posłuszeństwa, zwłaszcza wtedy gdy zachowywał się krnąbrnie. Był to dla niego sygnał, że powinien znać swoje miejsce. Rączka smyczy spadła na podłogę między jego nogi, a zimne, metalowe ogniwa otarły się o rozgrzanego penisa, przez co wzdrygnął się lekko. Znów usłyszał, że Matylda grzebie w szufladzie z zabawkami. Kolejny metaliczny dźwięk sprawił, że szybciej domyślił się, czym jest przedmiot, który wyciąga Pani. Po chwili jego nadgarstki zostały spięte kajdankami o miękkiej wyściółce. Oddech Fabiana przyspieszył odrobinę, choć starał się nie okazywać jak bardzo jest podekscytowany. Miękkie kroki Matyldy, gdy przechodziła dookoła niego potęgowały jego podniecenie i ciekawość. Czuł na sobie jej spojrzenie, gdy podziwiała go w tak bezbronnej wersji. Starał się nie poruszać, ale nie powstrzymywał swojej erekcji przed drganiem. Preejakulat sączył się z główki i ściekał wzdłuż żył aż do jąder. Fabian przełknął, a jego jabłko Adama otarło się o wnętrze obroży. Rozchylił usta mimowolnie, gdy Pani sięgnęła po smycz i powoli przeciągnęła ją w dłoni, wydobywając z ogniw melodyjne brzęczenie. Nie powstrzymał jęku, gdy szarpnęła lekko.

– Wstań.

Po latach ćwiczeń nauczył się z gracją wstawać z pozycji klęczącej, mimo skrępowanych nadgarstków. Został pociągnięty za obrożę, ale specjalnie szedł za Matyldą powoli, żeby czuć te słodkie szarpnięcia, gdy chciała go pospieszyć. Podprowadziła go w jakieś miejsce, po czym chwyciła za włosy i zmusiła go, żeby się pochylił. Choć jej ufał, jego serce i tak zatrzymało się na ułamek sekundy, gdy został zgięty na tyle nisko, że myślał, że poleci na twarz i wyląduje na podłodze. Przytrzymała go, gdy pomogła mu się ułożyć na wyższym łuku fotela tantrycznego tak, żeby był wypięty. Usłyszał trzask zapięcia, co musiało oznaczać, że rączka smyczy została przytwierdzona do dolnej części mebla. Był całkowicie unieruchomiony, choć Pani była na tyle łaskawa, by przekręcić odrobinę jego obrożę, dzięki czemu mógł oprzeć policzek o skórzane obicie fotela. Fabian jęknął zaskoczony, gdy dłoń Matyldy sięgnęła między jego nogi. Mimowolnie uniósł biodra i wyprężył się, choć szybko zrozumiał, że ona chciała tylko tego, by jego kutas opierał się wygodnie o fotel, zamiast być zmiażdżonym pod brzuchem. Wiedział, że dzięki temu będzie mogła widzieć, jak z niego cieknie, zostawiając ślad na skórze.

– Tak pięknie wyglądasz… – szepnęła z zachwytem, przesuwając palcem po spodzie jego penisa, co wyrwało z niego kwilenie. – Ale bardzo intensywnie pracowałeś na to, żeby być ukaranym. Jesteś na to gotowy?

– Tak, Pani…

Matylda znów się oddaliła, po czym usłyszał charakterystyczny dźwięk siłowników, gdy unosiła duży obraz, pod którym ukryte były narzędzia do zadawania bólu. Oczywiście mogli przechowywać je w inny sposób, jednak uwielbiał to, że mieli taką skrytkę. Dźwięk wywoływał w nim reakcje jak u psa Pawłowa za każdym razem, gdy dzieło sztuki było podnoszone, by odkryć zupełnie inny rodzaj piękna. Był niesamowicie dumny z tego, że dał jej ten prezent niecały rok po tym, jak zaczęli eksplorować taką dynamikę, przez którą ich kolekcja zabawek się powiększała. Teraz Pani miała do wyboru wiele narzędzi dających mu ulgę poprzez ból. Nie miał pojęcia, co wybrała, gdy obraz opadł na miejsce z cichym trzaskiem, choć wiedział, że wybrała więcej, niż jedną rzecz. 

– Będziesz liczył i dziękował po każdym uderzeniu, zrozumiano? – zapytała, tym razem jej głos był spokojniejszy, jakby sama myśl o tym, że zada mu ból ją koiła. 

– Tak, Pani.

Sapnął głośno, gdy bez ostrzeżenia dostał pierwszego klapsa w pośladek otwartą dłonią. Ból, zaskoczenie i lekka konfuzja sprawiły, że potrzebował sekundy, by pamiętać o zasadzie.

– Jeden. Dziękuję, Pani.

Nie zdążył nawet złapać oddechu, gdy drugie uderzenie opadło na jego tyłek, tym razem mocniej, niż poprzednio. Drgnął, przez co smycz zabrzęczała, dźwięk połączył się z jękiem, jaki się z niego wyrwał. Paliło tak słodko, jednak niewystarczająco. Tym razem celowo wstrzymał się przed odezwaniem się od razu.

– Dwa. Dziękuję, Pani – wymruczał.

– Jesteś taki zepsuty… Lubisz, jak cię boli, prawda?

– Tak, Pa-ach!

Matylda nie pozwoliła mu nawet dokończyć odpowiedzi, gdy znów uderzyła w lewy pośladek, na który przyjął pierwszego klapsa. Ból znów rozlał się w nim, pulsując delikatnie na wrażliwej, różowiącej się skórze. Mimo tego, że przyjmował karę i był całkowicie bezbronny, nie umiał się powstrzymać przed tym, by być nieposłuszny. Zaczął poruszać lekko biodrami, żeby jego erekcja ocierała się o obicie fotela. Nie dawało mu to zbyt wiele przyjemności z sensie fizycznym, ale dawało satysfakcję z tego, że może zrobić Matyldzie na złość.

– Licz!

– Trzy! Dziękuję, Pani.

Szybko otrzymał cztery kolejne klapsy, przy których ledwo nadążał liczyć. Przez to, że wierzgał, jego erekcja przyciskała się do mebla, dając mu dodatkowe źródło przyjemności. Zamruczał błogo, gdy Matylda pogłaskała jego pośladki. Choć miała nieduże dłonie, były one cięte, a ciosy przez nią wymierzane mocne. Słyszał jej oddech, gdy bezczelnie ocierał się o fotel, pozostawiając na nich śliskie ślady w których na pewno odbijało się światło. Dłoń Pani spadła na jego tyłek jeszcze dwa razy, więc jęknął głośno i zadrżał. Skóra szczypała go w najlepszy możliwy sposób, ale nie zniechęciło go to do zaprzestania stymulowania się skórzanym obiciem. Nagle został pociągnięty za biodra w taki sposób, że zamiast brzuchem, o wyższy łuk fotela opierał się klatką piersiową. Smycz, która przytrzymywała go w zgiętej pozycji napięła się, przez co obroża stała się ciaśniejsza. Musiał wyprostować nogi, żeby utrzymać się w pozycji, która wyglądała, jak niski pokłon.

– Możesz oddychać? – zapytała, przesuwając opuszkami palców po jego kręgosłupie.

– Tak, Pani.

– Jesteś gotowy na kolejną część kary?

Szybko potwierdził, choć przez kilka sekund nic się nie działo. Wiedział, że Matylda ma teraz doskonałą możliwość, żeby go zaskoczyć, zarówno dzięki temu, że nic nie widział, jak i temu, że tym razem nie wymieniła narzędzi, którymi będzie go karać. Wzdrygnął się, gdy coś małego i skórzanego przesunęło się po jego plecach. Po giętkości i rozmiarze końcówki rozpoznał, że jest to szpicruta. Przełknął ciężko i mimowolnie skrzywił się, gdy obroża nacisnęła na grdykę. Gęsia skórka pojawiała się na jego skórze tam, gdzie wędrowało narzędzie, po kręgosłupie, ramionach, udach. Spiął się mimowolnie, gdy skóra musnęła jądra, choć wiedział, że Pani tam nie uderzy, bo była to jego twarda granica. Jednak tak samo, jak on lubił na tej granicy tańczyć, tak samo robiła to ona. 

– Otwórz dłonie.

Ciekawy wybór – pomyślał, rozluźniając palce, które mimowolnie zawijał w pięści. Szpicruta przesuwała się po jego śródręczach, łaskotając odrobinę, jednak zmusił się do tego, by się nie poruszyć. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, palce i tak drgały, gdy końcówka sunęła po jego skórze. Zdziwiło go, gdy dotyk nagle zniknął, ale pozostawił dłonie otwarte. Jęknął głośno, gdy niespodziewanie Matylda pochyliła się nad nim i wzięła dwa jego palce do ust. Przeszył go dreszcz na tyle intensywny, że poruszył się, a smycz znów napięła, odrobinę utrudniając oddech. Spróbował się rozluźnić, jednak gdy mokre, gorące wargi i język stymulowały jego skórę nie umiał powstrzymać się przed ugięciem lekko nóg. Pozostawiony bez uwagi penis drgał za każdym razem, gdy Pani mocniej ssała. Fabian zakwilił głośno, gdy odsunęła się, zostawiając go bez żadnej, najmniejszej nawet stymulacji. Po chwili jednak, ku jego zaskoczeniu, wymierzyła mu klapsa dłonią. Na tyle spodziewał się ciosu szpicrutą, że sapnął tylko i zamrugał pod opaską. 

– Dz-dziesięć. Dziękuję, Pani – powiedział szybko przez ściśnięte gardło.

– No, teraz jest po równo.

Matylda brzmiała, jakby była z siebie zadowolona. Ciche stuknięcie uświadomiło Fabianowi, że odłożyła szpicrutę na komodę, a szurnięcie, że sięgnęła po coś innego. Brzmiało, jakby było cięższe, więc poprawił się odrobinę, póki miał okazję. Jego pośladki pulsowały lekko bólem, ale było jeszcze daleko do osiągnięcia granicy, gdzie musiałby prosić o to, żeby przestała.

– Podaj kolor, kochanie.

Niespodziewana słodycz przetoczyła się przez Fabiana, wypełniając go ciepłem. Odetchnął cicho, choć nie miał problemu z udzieleniem odpowiedzi. Poruszył odrobinę ramionami bo zaczęły cierpnąć, ale nie na tyle, by mu to przeszkadzało, czy, co gorsza, zagrażało.

– Zielony, Pani.

– Grzeczny chłopak…

Zamruczał w odpowiedzi, gdy zaczęła głaskać i delikatnie ściskać najpierw jeden, potem drugi pośladek dłonią. Choć za każdym razem, gdy jej palce przyciskały się do rozpalonej skóry, była to dla niego rozkoszna pieszczota, mimo impulsów bólu. Fabian rozluźniał się pod dotykiem swojej Pani, choć tak naprawdę nie potrzebował przerwy. Może jednak ona chciała, żeby mógł się przygotować na coś bardziej intensywnego? Dłoń opuściła jego pośladek, po czym spadła na niego packa. Trzask był głośny przez siłę uderzenia, a ból eksplodował w jego mięśniu na tyle mocno, że musiał ugiąć nogi. Zakwilił, starając się odrobinę przywołać do porządku, choć paliło okrutnie.

– Jedenaście. Dziękuję, Pani – wydusił z siebie.

– Świetnie sobie radzisz. – Matylda znów uderzyła, tym razem w przeciwny pośladek. – Wytrzymasz jeszcze trochę dla mnie, prawda? 

– Tak, Pani. Dwanaście i dziękuję.

Nogi Fabiana drżały lekko i miał problemy ze złapaniem oddechu. Ból promieniował na plecy i uda. Choć nie widział swojego tyłka, był pewien, że teraz dosłownie świeci się na czerwono. Nie mógł się wyrwać, nie mógł się obronić przed ciosami. Nawet, jeśli nie chciał tego robić, to budziło w nim pokorę, której tak bardzo potrzebował. Oczyszczenie przez ból. Uświadomienie, że jest zupełnie w jej władzy, a jedyne, co mógł robić, to przyjmować to, co chciała mu dać tak długo, jak był w stanie to wytrzymać. Zawył, kiedy kolejny cios spadł na jego obity już pośladek, a nogi prawie zupełnie się pod nim ugięły. Mimo że Matylda nie byłaby dość silna, żeby go utrzymać, wsunęła ramię pod jego brzuch i podciągnęła go odrobinę, zmuszając, by znów stanął na nogach. 

– Trzynaście. Dziękuję, Pani – niemal wyłkał.

Pogładziła go kojąco po plecach, dając mu chwilę na to, by ból rozpłynął się w nim masochistyczną rozkoszą. Nadal trzymała ramię pod jego brzuchem, gdy wymierzyła ostatni raz, a trzask przeszył powietrze w sypialni. Fabian krzyknął rozdzierająco, starając się z całych sił utrzymać na nogach. Bolało go tak kurewsko, że zaszlochał, przyciskając policzek do skóry fotela. Oddychał drżąco, łkanie wstrząsało jego ciałem. Wiedział, że powinien policzyć i podziękować, ale ledwie był w stanie wydobyć z siebie głos. Przełknął ślinę, starając się stanąć na nogach stabilniej. Pani nauczyła się czytać w reakcjach jego ciała, więc czekała cierpliwie.

– Czternaście. Dziękuję, Pani…

– Pięknie… Mój dzielny chłopiec, tak wspaniale to zniosłeś. Zasłużyłeś na nagrodę.

Pochwały zawsze działały na Fabiana, jak kojący balsam, łyk zimnej wody w upale. Przez to, jak głośno oddychał, nie był w stanie usłyszeć, co robi Matylda, ale po chwili napięcie dookoła jego szyi zelżało. Dostał rozkaz, by się wyprostować, więc powoli to zrobił. Skóra na pośladkach zapiekła go mocniej, ale zignorował to. Został zaprowadzony na smyczy w bok i kilka kroków do przodu, po czym kajdanki, które miał na nadgarstkach zostały rozłączone. 

– Połóż się na fotelu – rozkazała Matylda.

Fabian na ślepo wymacał mebel, po czym usiadł w nim, krzywiąc się, gdy chłodna skóra dotknęła jego rozpalonych pośladków. Wiedział jednak, że teraz nastąpi przyjemna część sesji. Pani przyczepiła jego nadgarstki do kółeczek zainstalowanych po bokach górnej części fotela, mniej więcej na wysokości głowy. Ramiona odrobinę go bolały po tym, w jakiej pozycji były przez dłuższy czas, ale szybko przestał zwracać na to uwagę, gdy Matylda usiadła na jego biodrach. Zamruczał cicho, gdy ujęła dłońmi jego policzki i przesunęła po nich kciukami, ścierając łzy, które wyciekły spod opaski. 

Na początku bardzo wstydził się tego, że płakał podczas sesji, miał wrażenie, że oznacza to dotarcie do granicy. Nauczył się jednak, że łzy są tak samo oczyszczające, jak ból. Fabian jęknął nisko, gdy usta Pani przycisnęły się do jego. Pocałunek był słodki, powolny, przechodził od delikatnych muśnięć, przez przygryzanie, aż do tańca języków. Każdy ruch niósł ze sobą ukojenie, które na nowo rozpalały pożądanie. Jego kutas nabrzmiewał pod Matyldą, która zaczęła się o niego delikatnie ocierać. Oboje pojękiwali cicho, gdy ich języki splatały się ze sobą, a ona używała smyczy, by przyciągać go mocniej. Chciał ją objąć, przyciągnąć do siebie, jednak, gdy ciało zareagowało instynktownie rozległ się brzęk metalu przypominający o zniewolonych nadgarstkach. Pani uśmiechnęła się przy jego ustach, po czym odsunęła odrobinę. Fabian zakwilił żałośnie, choć nadal miał głowę wysuniętą odrobinę do przodu przez to, jak był ciągnięty za obrożę. Odruchowo otworzył oczy, gdy Matylda ściągnęła z niego opaskę, ale szybko znów je zmrużył, ponieważ został oślepiony. Choć w sypialni zamiast światła górnego mieli lekko przyciemnione lampy naścienne, jego oczy potrzebowały chwili, by na nowo przywyknąć do możliwości widzenia. Kiedy otworzył je ponownie, rozciągnął usta w błogim uśmiechu, gdy zobaczył swoją Panią. Wyglądała oszałamiająco pięknie z burzą krótkich loków dookoła niewinnej twarzy, w której były osadzone symetrycznie płomienne oczy. 

– Jesteś… – Głos Fabiana zawiesił się na chwilę, gdy szukał odpowiedniego słowa, którym mógłby ją opisać. – Doskonała, Pani.

– Myślisz, że mówienie mi komplementów sprawi, że będę dla ciebie łagodniejsza?

– Bynajmniej. Mówię po prostu to, co myślę.

– Oczywiście…

Ton Matyldy wypełniony był zarówno pożądaniem, sarkazmem, jak i czułością. Nadal kołysała biodrami, pozwalając, by miejsce, w którym stykały się ich ciała, wilgotniały od mieszającego się podniecenia. Fabiana kusiło, by zerknąć w dół, by zobaczyć, jak jej wargi obejmują trzon, zostawiając na nim lśniącą śliskość, jednak utrzymywał kontakt wzrokowy. Obserwowanie pełnych podniecenia ekspresji było przyjemniejsze. Brał głębokie oddechy, choć ilekroć Matylda przesuwała biodra do przodu tak, by znajdował się prawie na jej wejściu, zatrzymywał powietrze w płucach. Starał się kontrolować reakcje swojego ciała, ale był zbyt podniecony, by powstrzymać się przed poruszaniem się pod nią. Wpatrywał się w jej rozchylone usta gdy uśmiechała się, patrząc na niego z okrucieństwem pełnym miłości. Jego własne spojrzenie wypełnione było błaganiem, zmarszczone i uniesione brwi drgały nad szeroko otwartymi oczami. Oblizywał usta i zagryzał wargę, by zdławić potrzebę proszenia o litość. Wiedział, że Pani mu odmówi, żeby odpłacić się za wszystkie złośliwości, jakich się dopuścił. Przesunął spojrzeniem po jej ciele, gdy ujeżdżała go bez penetracji, lekko się odchylając i podpierając o jego udo, a drugą ręką trzymając smycz. Apetyczne, średnie piersi kołysały mu się przed twarzą, idealnie zaokrąglony brzuch falował w wolnym, rytmicznym tańcu. Frustracja rosła w nim do tak desperackiego poziomu, że przestał zwracać uwagę na to, jak bardzo pali go tyłek po klapsach. Dźwięki, jakie wyrywały się z jego gardła stawały się żałosne, ale nie wstydził się ich. Okrutna satysfakcja w spojrzeniu Matyldy była warta każdego upokorzenia. 

– Pani, proszę… – wyszeptał wbrew swojej woli, gdy kolejny raz wykonała dłuższy ruch, by jej wargi otarły się o główkę penisa.

– O co mnie prosisz, piesku?

– Muszę być w tobie…

– Musisz być mi posłuszny – odpowiedziała i szarpnęła za smycz.

– Jestem.

Zaśmiała się cicho w odpowiedzi i przestała kołysać biodrami, zatrzymując się w taki sposób, by siedzieć na jego udach. Gardło Fabiana zacisnęło się, bo czuł się tak, jakby mógł zaraz się rozpłakać. Szarpnął bezsilnie rękoma, napinając łańcuchy kajdanek, które trzymały go w miejscu. Wziął głęboki oddech, a gdy go wypuszczał, z jego gardła wydostał się dźwięk na pograniczu warczenia i żałosnego zawodzenia. 

–Błagam cię, Pani… Nadziej się na mnie. Wykorzystaj mnie.

– Ojej… – Głos Matyldy był bezlitośnie słodki. – Biedny piesek… Będziesz płakać? 

– Jeśli to cię skłoni do tego, żebyś się na mnie nadziała, to tak, będę płakał.

Widział, jak w bursztynowych oczach pojawił się sadystyczny płomień. Chwyciła jego sutek i ściskała, dopóki z gardła nie wyrwał mu się skowyt bólu. Frustracja Fabiana przeobrażała się w gniew, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Jego oczy stały się szkliste, ale mrugał, chcąc odgonić łzy.

– Więc płacz i błagaj.

Tym razem Matylda wykręciła jego sutek, więc krzyknął i wierzgnął, kiedy przeszyła go błyskawica bólu. Zacisnął powieki, spod których wymknęły się łzy i mimo naprężonej smyczy odchylił głowę do tyłu. Został szarpnięty, więc otworzył oczy, by znów dostrzec okrutny zachwyt malujący się na twarzy Pani. 

– Pani, błagam… Błagam! Użyj mnie. Jestem twój… Proszę. – Doprowadzony do skraju rozpaczy kwilił i łkał, kiedy ona znów zaczęła się o niego ocierać.

– Tak słodko prosisz…

– Zrobię dla ciebie wszystko, Pani… Tylko proszę… Proszę, pozwól mi… Pozwól mi być twoją dziwką.

– Dziwką? – powtórzyła, obracając to słowo na języku. – Możesz być moją suką.

– Będę czymkolwiek zechcesz…

– Do kogo należysz? – zapytała, sięgając między ich ciała, żeby ustawić jego pulsującą, ociekającą erekcję pionowo.

– Do ciebie, Pani…

– Czym jesteś?

– Jestem twoją… – Głos Fabiana uwiązł w gardle, gdy uniosła się odrobinę i zawisła prosto nad nim. – … suką.

– Dokładnie tak…

Oczy Fabiana obróciły się w głowie, gdy wreszcie opuściła biodra, pozwalając, by gładko się w nią wślizgnął i został otulony jej miękkością. Opadała powoli dopóki nie osiadła na jego biodrach całkowicie. Oboje wzięli głębszy oddech, chłonąc całym swoim jestestwem słodycz intymnego, pulsującego połączenia. Fabian skupił spojrzenie na Pani, która pochylała głowę odrobinę do przodu. Matylda miała zamknięte oczy i widział po niej, że pozwoliła sobie na chwilę zatracić się w tym uczuciu, wychodząc z roli. Był to jeden z tych drogich momentów, w których przez chwilę po prostu stawała się na powrót jego ukochaną, kiedy nie liczyło się nic innego, tylko ich dwójka. Powieki Matyldy otworzyły się powoli, odsłaniając oczy, które zdawały się zasnute mgiełką, jej źrenice były rozszerzone. Wyglądała tak obezwładniająco, że Fabian miał ochotę objąć ją, przyciągnąć do siebie i poruszać pod nią biodrami tak długo, aż zacznie krzyczeć z rozkoszy. Ciało znów zareagowało instynktownie, by wyciągnąć do niej ręce, a brzęk kajdanek nieco ją otrzeźwił. Spojrzenie Pani stało się nieco jaśniejsze, a na pozornie niewinnej twarzy wykwitł uśmiech. Fabian wciągnął powietrze przez zęby, gdy zacisnęła się na nim, jednak jej biodra pozostały nieruchome. 

– Nie ruszaj się – rozkazała, gdy napiął mięśnie ud. – I patrz na mnie.

Przełknął z trudem, gdy Matylda rozchyliła nogi i oparła się o jego kolana dłońmi. Dała mu na siebie perfekcyjny widok, tak cudownie pewny siebie i bezwstydny, że zapierało dech w piersi. Dzięki konstrukcji fotela, jej stopy były oparte na podłodze i mogłaby poruszać się z pełną swobodą. Jednak nie robiła tego. Fabian był świadom, że ona po prostu pławi się w tym, jak on ją obserwuje, jak prosi spojrzeniem o choć odrobinę tarcia między ich ciałami. Ciepło i ciasność obejmowały go w doskonały sposób, jednak brak ruchu był kolejną torturą. 

– Pani… – jęknął błagalnie.

– Użyj słów, kochanie.

– Proszę, Pani, ujeżdżaj mnie…

– Roszczeniowa z ciebie suka, wiesz? – wymruczała, wykonując jeden ruch biodrami w tę i z powrotem.

– Błagam…

– Wcześniej prosiłeś tylko o to, żebym się na ciebie nadziała.

Przeklął w duchu. Faktycznie, wyraził się nieprecyzyjnie. Patrzył z bezsilnością, jak jej dłoń kieruje się między uda. Zaczęła masować łechtaczkę palcami, śliski dźwięk ciała sprawiał, że przechodziły go dreszcze. Jedyne, co mógł zrobić, to obserwować, jak się dotyka z jego kutasem zanurzonym w niej do samej podstawy. Słuchał ciężkiego oddechu, starając się chłonąć spojrzeniem najwięcej, jak się dało. Błysk paznokci i mokrych opuszków palców na nabrzmiałej, lśniącej łechtaczce, piersi unoszące się powoli i rytmicznie, wyraz twarzy pełen rozkoszy, którą brała tylko dla samej siebie. 

Użyj mnie – sam to powiedział. 

Teraz jedyne, co mógł zrobić, to spróbować czerpać z tego, jak najwięcej się dało, mimo że orgazm miał dostać później. A przynajmniej miał taką nadzieję… Mimowolnie rozchylił usta, gdy przyspieszyła ruch palców, a jej oddech stał się głośniejszy i zaczął przeradzać się w jęki. Była jednak wystarczająco ostrożna, żeby nie poruszać biodrami. Jego przyrodzenie drgało, gdy tylko Matylda wydawała z siebie głośniejszy dźwięk. Oddychała powoli i po każdym wdechu przytrzymywała powietrze w płucach, mocniej poruszając palcami. Fabian musiał walczyć ze sobą, by nie jęczeć, gdy czuł, jak jej cipka zaciska się mocniej z każdym oddechem. Wspinała się na szczyt powoli, dręcząc go, ale także siebie. Wierzgnęła biodrami, kiedy osiągała orgazm, ale szybko się zatrzymała, mimo że jej uda zadrżały. Fabian zakwilił, gdy zaczęła pulsować, niemal masując go swoim wnętrzem. Kochał na nią patrzeć w chwili ekstazy, zwłaszcza, że czasem pozbawiała go takiej możliwości. Miała odchyloną głowę do tyłu, jej twarz była wykrzywiona, usta rozchylone szeroko, gdy wyrywał się z niej jęk. Po chwili jej napięte ciało rozluźniło się, a palce przestały się poruszać, gdy brała płytsze oddechy. Poruszyła się w taki sposób, jakby chciała się podnieść, więc Fabian szarpnął nadgarstkami.

– Nie, Pani, błagam, nie schodź! – niemal wyłkał, frustracja wróciła do niego ze zdwojoną siłą.

– Byłeś nieposłuszny, więc dlaczego ja miałabym cię słuchać?

– Proszę!

Choć jej cipka nadal okazyjnie się na nim zaciskała po przeżytym orgazmie, spojrzenie Matyldy stało się poważniejsze. Nie ukrywał, że jest w stanie desperacji tak głębokiej, że znów łzy zaczęły zbierać się w jego oczach. Mrugał, starając się je odpędzić, ale nie mógł powstrzymać drgania podbródka i zawieszającego się w gardle oddechu. 

– Podaj kolor.

Nie odpowiedział od razu. Nawet jeśli znał swoje granice, czasem starał się je przekraczać, byle tylko zadowolić swoją Panią. Niejednokrotnie potem musieli o tym dyskutować po sesji, gdy się do tego przyznawał. Chciałby powiedzieć, że dostawał opieprz, jednak Matylda była zawsze spokojna, ale też zmartwiona. Wiedział, że to kwestia jego bezpieczeństwa, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Próbował się opanować, nieco zebrać w sobie, gdy widział, jak w jej spojrzeniu okrucieństwo i sadyzm ustępuje trosce i miłości. 

– Żółty – wydusił w końcu.

– Następny etap, czy przerwa?

– Nie chcę przerwy, Pani. 

– W porządku. Grzeczny chłopak…

Odetchnął cicho, gdy nachyliła się do niego i objęła dłońmi jego policzki. Zamknął oczy i jęknął, kiedy ich usta połączyły się w łagodnym pocałunku. Biodra Matyldy zaczęły się kołysać w łagodnym tempie, żeby jego ciało mogło przyjmować przyjemność stopniowo. Koiło to frustrację tylko odrobinę, jednak wiedział, że skoro Pani jest świadoma tego, że zbliżył się do granicy, to musi nieco inaczej podejść do sesji. Na całe szczęście powrócenie do właściwego stanu nie było dla Fabiana trudne. Czucie jej słodkiego, miękkiego języka w ustach i ciepło dłoni na policzkach szybko sprawiły, że desperacja topniała, dając miejsce na rośnięcie rozkoszy. Wiedział, że rozkaz, by być nieruchomo nadal obowiązywał, więc przyjmował każdy ruch jej bioder z cichym jękiem. Jego dłonie zwinięte w pięści zaciskały się lekko ilekroć zanurzał się w niej do samego końca. Matylda przyspieszyła nieco ruchów i przerwała pocałunek, by ich czoła się zetknęły. Wciąż trzymała jego twarz w dłoniach, gdy ujeżdżała go rytmicznie, a ciepły oddech owiewał rozchylone, wilgotne usta Fabiana. Oczy pozostawiał zamknięte, żeby móc skupić się na rozkoszy, która przepływała przez zakończenia nerwowe. Każdy oddech, który wspólnie nabierali, kończył się cichym jękiem. Nie próbował kontrolować dźwięków, jakie się z niego wydostawały, wiedział, jak bardzo Matylda je uwielbia. Ciśnienie zbierało się w jego podbrzuszu, ale pozwalał mu narastać, wręcz skupił się na nim, by wzmocnić swoje doznania. Zdarzało się, że Pani zabraniała mu dojść, jednak czuł, że tym razem tak się nie stanie. Była zbyt zaangażowana w głęboki pocałunek, do którego powróciła i ruchy biodrami. Rytm tego, w jaki sposób się kołysała, stawał się szybszy, choć im bardziej rosła jej przyjemność, tym bardziej chaotyczne stawały się pchnięcia. 

– Pani…

Matylda nie odpowiedziała i nie był w stanie rozpoznać, czy to dlatego, że skupiła się na doznaniach, czy może po prostu go ignorowała. Rozchylił powieki, by zerknąć na nią, chcąc przez mgłę rozkoszy dostrzec choćby przelotne spojrzenie w jego kierunku. Fakt, że miała zamknięte oczy, oznaczało, że była pochłonięta zarówno pocałunkiem, jak i przyjemnością. Spłycił ruchy języka w jej ustach, próbując powstrzymać nieustępliwie zbliżający się wybuch.

– Proszę… Pani, czy mogę dojść? – wyszeptał przy jej wargach, świadom tego, jak dużą przyjemność sprawia tym, że brzmi desperacko, wręcz rozpaczliwie.

– O kurwa… Kurwa, tak – odpowiedziała łamiącym się głosem. – Dojdź we mnie.

Fabian nie spodziewał się, że orgazm przyjdzie tak szybko po jej potwierdzeniu. Wziął kilka szybkich, płytkich oddechów, po czym jęknął głośno, z ulgą. Ona odpowiedziała mu podobnym dźwiękiem i przycisnęła się do niego w taki sposób, by był w niej w pełni zanurzony. Przechodziły go dreszcze, gdy zalewał ją nasieniem, każdy wyrzut był jak pozbywanie się ciśnienia, które gromadziło się przez cały dzień. Zacisnęła się na nim w tak cudowny sposób, że jeszcze dogłębniej odczuwał impulsy przepływającej przez niego rozkoszy. Matylda wypuściła jego twarz z dłoni i przerwała pocałunek, ale nadal jeszcze poruszała powoli biodrami, jakby chciała wyciągnąć z niego każdą ostatnią kroplę. Oparła się o niego, wtulając w klatkę piersiową pokrytą cienką warstwą potu. Nie wykonała żadnego ruchu, by go rozpiąć, co było sygnałem, że sesja jeszcze się nie skończyła. Fabian chciał poświęcić tę przerwę, by ją objąć, przytulić do siebie, ale przeczuwał, że jeszcze długo nie zostanie wypuszczony ze zniewolenia. Ulga osiadała w jego lędźwiach powoli, choć starał się nie poddawać senności. Wiedział, że czeka go kolejna porcja przyjemności… albo bólu. Syknął, kiedy Pani bez ostrzeżenia przesunęła paznokciami po jego klatce piersiowej i odepchnęła się, by siedzieć prosto.

– Co się mówi? – zapytała i choć słyszalnie starała się zabrzmieć poważnie, w jej głosie była błogość.

– Dziękuję, Pani.

– Mój grzeczny chłopak…

– Mmm… – zamruczał, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.

– Chciałabym zrobić jeszcze jedną rzecz.

Rozchylił powieki, żeby spojrzeć na nią leniwie. W kąciku jego ust pojawił się uśmiech, gdy zauważył, że najwidoczniej musiał apetycznie wyglądać z takiej perspektywy, bo Matylda zagryzła lekko wargę. Oblizał wargi i napiął nieco mięśnie ramion, uwodząc ją samym spojrzeniem. W odpowiedzi zacisnęła się na nim, wyczuł to mimo tego, że erekcja już zaczęła schodzić.

– Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, Pani…

– Więc powiedz mi, czy jesteś gotowy na strap-on?

Uniósł lekko brew. Nie spodziewał się, że podczas owulacji to ona będzie chciała pieprzyć jego. I to dosłownie. Trzymał ją przez chwilę w niepewności, powoli sunąc spojrzeniem po nagim, lekko zaróżowionym ciele. Znów przesunęła paznokciami po jego skórze, chcąc go ponaglić do odpowiedzi. Zamruczał z głębi gardła, gdy słodki ból przechodzący w pieczenie odznaczył się dziesięcioma liniami na jego klatce piersiowej. 

– Nie drażnij mnie, bo wezmę większy – zagroziła żartobliwie, po czym musnęła palcami jego sutki.

Zaśmiał się cicho, ale dźwięk zmienił się w sapnięcie, gdy uszczypnęła go na tyle mocno, że przetoczyło się to przez ciało jak błyskawica. Tak doskonale go znała… Wiedziała, że jedynym powodem, by jej odmówić byłby fakt, że miał problemy jelitowe. Które zdarzały się niesamowicie rzadko. 

– Przepraszam, Pani…

– Więc?

– Ach… – jęknął, kiedy wykręciła jego sutki, przez co drgnął i się wyprężył pod wpływem bólu. – Jestem gotowy.

– Doskonale.

Głos Matyldy wybrzmiał zachwytem, gdy wstawała, jednocześnie wysuwając go z siebie. Jego kutas zdążył znów nabrzmieć, więc opadł z mokrym plaśnięciem na brzuch. Pani sięgnęła po opaskę i znów nałożyła mu ją na oczy, za co tym razem Fabian czuł wdzięczność. Pegging był dla niego dowodem zupełnego oddania się, więc gdy miał zasłonięte oczy, doznania stawały się silniejsze. Wessał powietrze przez zęby, gdy Pani zaskoczyła go przesunięciem językiem po całej długości jego penisa. Wzięła go do ust, po czym niemal natychmiast do gardła i musiał użyć całej swojej siły woli, żeby nie wierzgnąć biodrami, by wbić się w nią głębiej. Nacisk na główkę i muśnięcie języka na podstawie sprawiło, że niemal znów się rozpadł. Miała wąskie gardło, jego wnętrze otulało go szczelnie, a usta przylgnęły do podbrzusza. Poruszyła się nieznacznie kilka razy, wydając z siebie najseksowniejszy, mokry dźwięk, jaki istnieje dla męskich uszu. Na końcu języka miał przekleństwo, gdy wypuściła go i pozostawiła drgającego po krótkim, ale niezwykle intensywnym doświadczeniu. 

Słyszał, jak z powolną starannością Matylda się przygotowuje. Brzęk sprzączki od uprzęży i mruczenie, gdy zastanawiała się, które dildo wybrać. Stukanie świadczące o tym, że wyciągnęła lubrykant z szuflady i szelest otwieranych pudełek – większego z rękawiczkami nitrylowymi, mniejszego z prezerwatywami. Fabian uśmiechnął się mimowolnie na myśl, że jeśli częściej będą się bawić w ten sposób, wykształci sobie kolejny odruch Pawłowa, tym razem na dźwięk zakładanych rękawiczek. Zaskoczyło go brzęczenie łańcuchów, ale szybko domyślił się, o co chodzi. Przez ciało przeszedł go dreszcz oczekiwania, gdy nasłuchiwał przesuwania skórzanych pasków przez sprzączki, co oznaczało, że Pani założyła już strap-on. Po kilku miękkich krokach spiął się lekko, a skórę musnął ruch powietrza, gdy odstawiała potrzebne rzeczy obok fotela. Matylda przesunęła dłonią po jego nodze, po czym uniosła ją i pod zgięciem kolana umieściła skórzany pas. Przypięła łańcuch przytrzymujący uprząż do kółeczka w to samo miejsce, gdzie wpięte były kajdany. To samo zrobiła z drugą nogą i chwyciła go za uda, żeby poprawić jego pozycję.

Fabian był zupełnie unieruchomiony.

Zdany na jej łaskę.

Otwarty i oczekujący. 

Dłońmi obleczonymi rękawiczkami przesunęła wzdłuż wewnętrznej strony jego ud, kierując się do miejsca, w którym się łączyły. Wziął drżący oddech, kiedy kciukiem zaczęła masować delikatnie wejście, żeby go rozgrzać. Nacisk był wyczuwalny, ale nie bolesny, pozwalała mu się rozluźnić we własnym tempie. Oddychał głęboko, skupiając się na tym, jak jej kciuk zataczał małe kręgi. Nie miał problemu z tym, żeby skupić się tylko i wyłącznie na dotyku Pani. Mimo zupełnego unieruchomienia, czuł się bezpieczny, choć nadal pobudzony. Nigdy nie wiedział, czy Matylda nagle nie zacznie mocno pieścić jego kutasa, albo odsunie się, żeby patrzeć, jak jego mięśnie pulsują z tęsknoty za dotykiem. Chociaż spokój płynący z tego, jak dobrze go znała, mieszał się z tym, że nigdy nie miał pewności, czego się spodziewać, Fabian nie umiał sobie wyobrazić bardziej harmonijnej sytuacji. To właśnie sprawiało, że ona była tak dobrą dominującą. Jego Panią. Jego ukochaną.

Wziął drżący wdech, gdy bezpośrednio na skórę kapnął zimny lubrykant, który szybko został wmasowany przez zręczne palce. Kręgi zataczane przez Matyldę stawały się coraz ciaśniejsze, aż w końcu zaczęła napierać, ostrożnie naciskając. Fabiana za każdym razem kusiło przypomnieć jej, że nie musi jego tyłka traktować tak, jakby był z kruchego szkła. Wtedy jednak wracało do niego wspomnienie rozmowy na ten temat, gdy ona przyznała się, że uwielbia powoli i starannie go rozciągać, bo czuje się wtedy tak, jakby oboje wpadali w trans, zupełnie zahipnotyzowani swoim dotykiem. 

Wsunęła w niego palec wskazujący, zanurzając go do połowy. Poruszając dłonią powoli, dokładała tak dużo lubrykantu, że ściekał aż do kości ogonowej. Fabian zagryzł wargę, żeby choć trochę stłumić jęki. Przecież jeszcze nawet nie zaczęła masować prostaty, a preejakulat już utworzył małą kałużę na jego skórze. Nie poruszał się, nie miało to sensu, bo i tak był spętany, jednak ciało reagowało na dotyk. Kołysał biodrami delikatnie, gdy penetrujący go palec poruszał się stopniowo coraz głębiej. Stawał się niecierpliwy, ale powstrzymywał się jeszcze przed proszeniem. Wiedział, że prędzej Matylda zatrzyma pieszczoty, niż posłucha. Zamruczał błogo, gdy do pierwszego palca dołączył drugi, rozciągając go w słodki sposób. Był na tyle odprężony, że doznanie objawiało się czystą przyjemnością. Oddech Fabiana zaczął przyspieszać, gdy przy każdym ruchu dłoni Pani muskała opuszkami jego prostatę. Nie miał pojęcia, czy będzie chciała doprowadzić go do orgazmu w ten sposób, czy może będzie to tylko kolejna tortura służąca za przygotowanie. 

– Mój śliczny, grzeczny chłopak… – zamruczała, wciskając w niego trzeci palec.

– Tak, Pani… Mmh, tak, jestem twój…

– Tak pięknie się dla mnie rozluźniłeś… Przyjmiesz wszystko, co da ci twoja Pani, prawda?

– Oczyw… Ah! – jęknął głośno, gdy nacisnęła palcami na jego prostatę w bardziej zdecydowany sposób. – O-oczywiście…

– Więc będziesz teraz posłuszny, tak?

– Tak, Pani…

– I będziesz wykonywał polecenia w pracy?

Potwierdził z jękiem, choć oboje wiedzieli, że jest to kłamstwo, które było niezbędne w ich dynamice. Jako nieposłuszny, krnąbrny uległy musiał działać jej na nerwy. Wyprężył się na fotelu, gdy Matylda wsunęła w niego palce aż po same kłykcie. 

– Gotów?

– Tak, Pani… Wejdź we mnie, proszę…

Nie widział jej uśmiechu, ale usłyszał go w sposobie, w jaki wzięła oddech. Zasłonięte oczy naprawdę sprawiały, że inne zmysły stawały się wyostrzone. Palce opuściły jego odbyt, pozostawiając po sobie dziwną pustkę. Szelest odpakowywanej prezerwatywy zaburzył harmonijny dźwięk ciężkich oddechów. Fabian słyszał, jak w wilgotny sposób dłoń w rękawiczce przesuwa się po dildo, które doczepione było do uprzęży. Przez krótką chwilę żałował, że nie może zobaczyć co się przed nim dzieje. Nie tylko dlatego, że chciał wiedzieć jaką zabawkę wybrała Matylda. Chciał zobaczyć Panią w pełni chwały, gdy od jej drobnego ciała biła pewność siebie, autorytet, ale także czułość. 

Drgnął delikatnie, gdy został dotknięty obłą główką zabawki, ale szybko na powrót się rozluźnił i kiwnął głową, jako ostatnie potwierdzenie. Pani zaczęła napierać biodrami, żeby zabawka wsunęła się w niego gładko. Jego mięśnie rozciągnęły się, przyjmując śliskie ciało obce, które wypełniło go szczelnie. Usta Fabiana otworzyły się w niemym jęku, gdy centymetr po centymetrze penetrowała go, kładąc dłonie na jego udach dla stabilności. Nieświadomie wstrzymał oddech i wypuścił go dopiero, jak skórzane pasy uprzęży przycisnęły się do jego pośladków. Uczucie wypełnienia było słodkie, nieco obce, ale jednocześnie rozkosznie znajome. Dildo rozciągało go, dzięki czemu po krótkiej chwili przywykł do kształtu i rozmiaru zabawki, która napierała na jego ścianki od środka.

– Może nie czuję tego bezpośrednio… – wyszeptała Matylda. – Ale wiem, że jesteś cholernie ciasny…

Nie wiedział, jakich słów użyć, żeby odpowiedzieć, więc tylko zakwilił cicho, gdy wykonała pierwsze powolne pchnięcie. Dodała jeszcze jedną pompkę lubrykantu i rozsmarowała go na ciasnym kręgu mięśni obejmującym zabawkę, po czym ściągnęła rękawiczki i ujęła w dłoń jego erekcję.

– Och, żałuj, że nie możesz się teraz zobaczyć, kochanie…

– Aaach… – jęknął drżąco, gdy dłoń zaczęła przesuwać się w górę i w dół, w synchronicznym rytmie do łagodnych pchnięć.

– Tak pięknie mnie przyjmujesz… Tak ślicznie wyglądasz, jak nie możesz się ruszyć… 

Szepty Pani były dodatkową warstwą rozkoszy, gdy wykonywała ruchy biodrami w płynnym rytmie. Dziękował jej za każdą pochwałę, choć miał trudność z formułowaniem słów, bo z jego ust wyrywały się głównie jęki. Odchylił głowę do tyłu, gdy spłyciła ruchy tak, by szersza część dilda ocierała się o jego prostatę z każdym pchnięciem. Dłoń Matyldy tworzyła luźną obręcz, ruchy jej nadgarstka były niemal leniwe, ale dzięki temu tak bardzo rozkoszne. Napięcie znów zaczynało zbierać się w jego lędźwiach i błagał w myślach, żeby tylko nie przerywała. Wiedział, że Pani przesuwa po nim głodnym spojrzeniem. Czuł to tak samo, jakby muskała go piórkiem. Pchnięcia stawały się powoli mocniejsze, a palce owinęły się ciaśniej dookoła jego członka. Fabian mimo wszystko starał się kontrolować swoje reakcje – nie chciał okazywać desperacji, ale jednocześnie zależało mu, by wiedziała, jaką rozkosz otrzymuje i że zupełnie jej się poddał.

– Odpuść, kochanie… Wczuj się w pełni, proś, jeśli potrzebujesz… – Zapewnienia płynęły miękko z jej słodkich ust. – Pokaż mi, jak ładnie prosisz.

– Mmh, kurwa…

Nie był w stanie powiedzieć niczego innego, ale pozwolił sobie, by zaakceptować to, że jest w dobrych rękach. Że nie musi się niczym przejmować, bo otrzyma to, czego najbardziej mu potrzeba. Że jest zupełnie wolny w odczuwaniu. 

– Błagam, Pani… Mocniej…

Ruchy bioder Matyldy stały się bardziej zdecydowane, dodatkowo wykonywała pchnięcia odrobinę pod kątem, dzięki czemu idealnie trafiała w prostatę. Dłoń owinięta dookoła jego penisa również wykonywała energiczne ruchy po całej długości. Mokre dźwięki mieszały się ze skrzypieniem fotela i cichym dzwonieniem łańcuchów, które utrzymywały Fabiana niemal w pełni unieruchomionego. Rozkosz rosła w nim w taki sam sposób, jakby była gotowaną wodą, z miarową intensywnością aż do punktu wrzenia. Większość doznań czerpał z tego, jak zabawka ocierała się o jego punkt G i to właśnie dzięki temu były one tak porażające. Oddech Fabiana stawał się płytszy i zupełnie utracił kontrolę nad jękami, jakie się z niego wydostawały. Poruszał się na tyle, na ile pozwalały mu więzy, najwięcej kręcił głową i podkurczał palce u stóp, gdy zatracał się w doznaniach.

– Pani, ja… Proszę…

– Dojdź dla mnie.

Rozkaz spłynął na niego ulgą, gdy wyrwał się z niego długi jęk. Miał wrażenie, że całe jego istnienie pulsuje, gdy orgazm uderzył w niego z ogromną, wyniszczającą siłą. Drgał i kwilił, spuszczając się na swój brzuch i palce Pani. Choć był pogrążony w intensywnych doznaniach, słyszał jej zachwycone westchnienie, gdy, porcja za porcją, nasienie wylewało się z niego gęstymi wstęgami. Matylda doskonale wiedziała, w jakim tempie zmniejszać intensywność pchnięć, by przedłużyć maksymalnie orgazm, a jednocześnie nie doprowadzić do przestymulowania. Kiedy Fabian został sprowadzony do drżącego i dyszącego stanu, zatrzymała się, choć nie wyszła z niego. Wypuściła członek z dłoni i po chwili w nozdrza uderzył go zapach spermy. Nie musiała mu mówić, co ma zrobić. Posłusznie otworzył usta, by wsunęła palce między jego wargi. Na języku rozpłynął się słony, ziemisty smak połączony z ledwie wyczuwalną nutą sztuczności pozostawionej po rękawiczkach. Ssał i zlizywał swoje nasienie, cicho mrucząc, kiedy rozkosz odpływała, zostawiając go zmęczonego, ale błogiego. 

Matylda zabrała dłoń i pochyliła się, żeby go pocałować. Mimo zmęczenia w mięśniach nachylił się do niej najbardziej, jak mógł, by ich usta przylegały do siebie ściśle, a języki mogły tańczyć. Uwielbiał dzielić się z nią swoim smakiem w ten sposób. Sapnął cicho, gdy nie przerywając pocałunku, Pani wysunęła z niego zabawkę. 

I stało się coś, czego się tym razem nie spodziewał. 

Jego gardło zwęziło się boleśnie, a oczy pod opaską zaczęły szczypać. Ulga i miłość były tak przytłaczające, że nie udało mu się powstrzymać szlochu, który wyrwał się między pocałunkami. Matylda od razu wiedziała, co powinna zrobić. Całowała delikatniej i na ślepo odpinała więzy, pomagając jego kończynom ułożyć się bardziej naturalnie. Szeptała pochwały i słowa miłości, powtarzała, jaka jest z niego dumna i jak dobrze się spisał. Każde jej słowo sprawiało, że płakał głośniej, ale każda łza, która wypływała spod opaski, była dowodem oczyszczającej ulgi. To właśnie dlatego to robił, by osiągnąć najniższy punkt, od którego mógł się odbić i znów wznieść. Pozwolił się zaprowadzić do łóżka, choć jego nogi były jak z waty. Matylda ułożyła go ostrożnie i ściągnęła opaskę, by łzy mogły spływać swobodnie po jego policzkach. Przytuliła go mocno do swojego boku i kojąco głaskała po plecach, dopóki się nie uspokoił, a jego łkanie ucichło. Sięgnęła po butelkę wody, którą zawsze mieli w pogotowiu obok łóżka i przyłożyła ją do ust Fabiana, pomagając mu się napić. Był jej wdzięczny za opiekę i aftercare, którego nie pomijała nawet po niezbyt udanej, męczącej dla nich obojga, sesji.

– Lepiej…? – zapytała miękko, kiedy ponownie ułożył się w jej ramionach i oplótł jej nogę swoją.

– Najlepiej.

Zaśmiała się cicho i pocałowała go w czoło, tuż pod linią włosów.

– Kocham Cię.

– Ja Ciebie także, Matyldo. 

167
bd/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 0/10 (0 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.