Joanna i wizyta u ginekologa
3 października 2025
13 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Joanna od dwudziestu lat uczyła języka polskiego w renomowanym liceum. Jej zgrabna, pełna wdzięku sylwetka oraz urok dojrzałej, świadomej siebie kobiety sprawiały, że była obiektem sekretnych westchnień większości uczniów i nieukrywanej adoracji ze strony męskiej części grona pedagogicznego. Reagowała na nie jedynie dyskretnym uśmiechem, lecz była bardzo zadowolona, że wciąż może się podobać.
To właśnie koleżanka z pracy, Anastazja, namówiła ją na wizytę u nowego ginekologa. „Marcin Kowalski. Prywatna praktyka, nie byle jaka. Młody, ale już z renomą. I ma takie dłonie, Joanno… Delikatne, a pewne. To nie jest wizyta, to jest doświadczenie”.
Dla Joanny, która zawsze wybierała kobiety-ginekologów, była to duża zmiana. Myśl o obnażeniu się przed obcym mężczyzną napełniała ją dziwnym niepokojem, w którym ciekawość mieszała się z nieprzyznawanym przed sobą zaskakującym podnieceniem jak to jest obnażać się przed obcym mężczyzną.
Przygotowania do wizyty stały się skrupulatnym rytuałem. Dobrała elegancką, białą, koronkową bieliznę, która kontrastowała z piękną opalenizną, zdobytą podczas niedawnych wakacji nad Złotymi Piaskami, gdzie wyjechała z mężem po zakończeniu roku szkolnego. Opalała się topless, co było tam powszechnie akceptowane. Biust po niedawnym zabiegu prezentował się wyśmienicie, a sutki otulone różową aureolą, sterczały dumnie. Biustonosz idealnie podkreślał piersi, a koronkowe, wysoko wycięte figi eksponowały biodra i jędrny tyłeczek. W łazience, przy lustrze, z namysłem wyrównała bujny, kasztanowy zarost łonowy, który zapuściła, porzucając modę na gładkie golenie. Ciało było jej dumą – piersi odzyskały młodzieńczą jędrność, dzięki dyskretnej interwencji chirurga, a blizna była praktycznie niezauważalna. Pośladki, wyćwiczone na niezliczonych treningach, były sprężyste i kształtne. Długie, zgrabne nogi były pozbawione śladu cellulitu. Kobieta z zadowoleniem patrzyła na swoje odbicie. Ubrała się w dopasowaną spódnicę i czarny top, po czym wsiadła do samochodu i udała się do lekarza.
Prywatny gabinet „Medicus” mieścił się w odrestaurowanej kamienicy. Przestronna poczekalnia bardziej przypominała elegancki salon niż placówkę medyczną. Ciszę przerywał tylko cichy szum klimatyzacji.
Drzwi do gabinetu otworzyły się bezgłośnie. „Pani Joanno? Proszę”. W gabinecie unosił się subtelny, bardzo przyjemny zapach, a z głośników sączyła się cicha, relaksująca muzyka.
Marcin Kowalski mógł mieć trzydzieści kilka lat. Był wysoki, z szerokimi ramionami wypełniającymi biały kitel, ciemnymi, nieco niesfornymi włosami i bystrymi, szarymi oczami. Jego uścisk dłoni był suchy, ciepły i pewny.
Rozmowa wywiadowcza była rutynowa, ale on słuchał z niezwykłą koncentracją. Gdy zapytał o dolegliwości intymne, głos Joanny stał się nieco speszony – stwierdziła, że nie czuje żadnego dyskomfortu i przyszła jedynie na badanie kontrolne. Czuła gorącą falę pod skórą. Po chwili lekarz polecił jej przejść za parawan.
– Proszę się rozebrać od pasa w dół i położyć na fotelu – powiedział, wskazując na oddzielony parawanem kąt.
Drżącymi palcami zdjęła spódnicę i koronkową bieliznę. Gdy kładła stopy na podnóżkach i z lekką nieśmiałością rozchylała uda, czuła się niebywale wyeksponowana i zawstydzona. Lekarz ustawił mały parawan nad jej łonem, odcinając widok na to, co działo się poniżej. Mogła tylko wyobrażać sobie jego ruchy.
Słyszała szelest lateksowych rękawiczek. Potem poczuła dotyk jego palców na wewnętrznej stronie ud, rozchylający jej wargi sromowe – delikatny, eksplorujący. Ciepło mimo woli rozlało się po jej podbrzuszu. Stawała się coraz bardziej podniecona wbrew swej woli.
– Głęboki wdech i proszę się rozluźnić – jego głos był teraz cichszy, niemal szeptem.
Poczuła dotyk chłodnego, śliskiego wziernika, a potem uczucie powolnego, uważnego wnikania. Jej serce waliło jak szalone. Kiedy mimowolnie westchnęła, doktor przerwał i zapytał, czy wszystko w porządku. Odpowiedziała, że tak. Kobieta zauważyła, jak jego oddech również stał się nieco urywany. To ciche, wspólne porozumienie poza słowami napełniło gabinet palącym napięciem. Jego głos stał się bardziej intymny, a jej wydawało się, że często przełyka ślinę. Cichym tonem objaśnił, co robi, i poinformował, że za chwilę przeprowadzi badanie dopochwowe głowicą USG. Głowica miała podobny kształt do intymnego masażera – długości około dwudziestu pięciu centymetrów, zakończona główką w kształcie jajka o średnicy około trzech.
Dr Marcin przystąpił do badania USG, wprowadzając powoli urządzenie. Kobieta czuła, jak końcówka ociera się o jej wargi sromowe i powoli wnika do wnętrza. Mięśnie pochwy otuliły je, reagując na przyjemny dotyk. Głowica penetrowała wnętrze, a na ekranie monitora ukazały się obrazy jej własnego ciała od środka. Wpatrywała się w nie z fascynacją. Początkowo ruchy głowicy były techniczne, precyzyjne. Doktor objaśniał, co widzi, a gdy zbliżył się do macicy, stwierdził, że z jajnikami wszystko w porządku i że właśnie przechodzi owulację. Jego ruchy stopniowo, niemal niezauważalnie, zmieniły charakter. Dłoń zaczęła poruszać głowicą w sposób, który nie służył już tylko badaniu. To były powolne, koliste ruchy, celowo stymulujące najwrażliwsze miejsca. Mężczyzna, pochylony w trakcie badania, wdychał niesamowity zapach jej kobiecości. Nieświadomie, wbrew własnej woli, drugą dłonią dotknął jej warg sromowych, a zebrawszy jej wilgoć, zbliżył palce do ust i oblizał je, delektując się smakiem.
Na ekranie Joanna mogła obserwować, jak jej własne ciało odpowiada na tę ukrytą pieszczotę – mięśnie pochwy delikatnie pulsowały, a wewnętrzna wilgoć, widoczna dzięki technologii, zdradzała ten stan. Patrzył na to z intensywnym skupieniem, a w jego oczach malował się nieukrywany zachwyt i rosnące podniecenie. Prowadził ją tak, powoli, nieubłaganie, na sam skraj orgazmu. Jej biodra instynktownie wychodziły naprzeciw urządzeniu, zataczając kręgi. Z jej ust wydobył się cichy syk. Czuła, jak napięcie w podbrzuszu osiąga punkt krytyczny, a całe ciało napina się, przygotowując do wybuchu.
I wtedy, nagle, głowica została wyciągnięta.
Uczucie pustki i dotkliwego, fizycznego niespełnienia było niemal bolesne. Joanna otworzyła oczy, zdyszana, niezdolna do ukrycia swojego oszołomienia. Lekarz odezwał się, a jego głos, choć stonowany, zdradzał lekkie drżenie.
– Badanie zakończone. Wszystko wygląda doskonale, pani Joanno.
Pomógł jej zejść z fotela, a jego dłoń, wciąż w lateksowej rękawiczce, zdawała się palić skórę. Joanna, ubierając się, czuła, jak cała drży, a między nogami wciąż tliło się gorące, niezaspokojone pożądanie. Droga do domu minęła jak we mgle.
Gdy tylko znalazła się w bezpiecznym zaciszu własnej łazienki, opadła na nią fala rozbudzonych, stłumionych w gabinecie emocji. Pod prysznicem, pod pretekstem zmycia żelu, jej dłonie zaczęły błądzić po ciele. Masowała piersi, wyobrażając sobie, że to jego dłonie je dotykają. A potem skierowała strumień wody ze słuchawki prysznicowej tam, gdzie czuła dotkliwą pustkę. Wyobraziła sobie, że to on kontynuuje przerwane badanie, że jego palce, a nie plastikowa głowica, doprowadzają ją tam, gdzie nie zdążył. Orgazm nadszedł szybko i gwałtownie, pozostawiając ją oszołomioną i wściekłą na siebie, ale też niepohamowanie ciekawą.
Gdy stała pod bieżącą wodą, w jej głowie zrodził się plan poddaniu się odczuciom niesamowitego badania. Postanowiła wcielić go w życie. Umówiła się na kolejną wizytę pod pretekstem założenia wkładki. Joanna nigdy nie zdradziła męża, Henryka, ale w ostatnim czasie czuła się zaniedbywana. A ten młody lekarz obudził w jej podbrzuszu zapomniane, palące uczucia. Zastanawiała się, z mieszaniną lęku i ekscytacji, jak tym razem rozwinie się sytuacja między nimi.
Umówiona wizyta zbliżała się nieuchronnie. Również i tym razem przygotowała się dokładnie, biorąc prysznic i dokonując oględzin własnego ciała. Ubrała wysoko wcięte czarne stringi i czarny koronkowy biustonosz, który więcej odkrywał niż przykrywał. Zastanawiała się, co przyniesie jej ten dzień i ta wizyta. Zadowolona z własnego wyglądu, włożyła materiałowe spodnie, koszulę, założyła prochowiec i udała się samochodem pod kamienicę. Dzisiaj była ostatnią pacjentką.
Po wejściu do gabinetu owionął ją przyjemny zapach perfum. Lekarz polecił jej przygotować się za parawanem, a następnie poprosił, by zdjęła także górę odzieży, ponieważ musi zbadać jej piersi. Joanna wykonała polecenie i usiadła na fotelu, wkładając stopy w strzemiona. W gabinecie było przyjemnie ciepło; nie czuła chłodu, wręcz przeciwnie. Czekała w milczeniu na badanie. Doktor założył rękawiczki i delikatnie dotknął piersi, powoli przesuwając dłonie w milczeniu, delektując się ich jędrnością oraz widokiem całego ciała. Po chwili powiedział, że musi wykonać badanie USG piersi, ale najpierw musi ją przygotować i rozpoczął delikatną stymulację sutków, które wyprężyły się w oczekiwaniu. Joanna w rosnącym podnieceniu oczekiwała na dalszy rozwój wydarzeń. Doktor wyjął głowicę i jeździł nią po piersiach, wzbudzając w kobiecie dodatkowe odczucia, budząc ukryte pragnienia. Po kilku minutach stwierdził, że wszystko w porządku i że teraz przejdzie do przygotowań do założenia wkładki. Postawił mini parawan nad jej pępkiem i rozpoczął badanie, dotykając delikatnie waginy, wyjaśniając, że musi użyć urządzenia, aby wszystko przebiegło sprawnie.
Mężczyzna, siedząc na fotelu, zbliżył głowę w kierunku muszelki Joanny, wdychając i chłonąc jej zapach. Gdyby do tej pory miał jakieś obiekcje, teraz wszystko minęło. Zapragnął zanurzyć się w tej jaskini rozkoszy. Sięgnął do szuflady i wyjął przyrząd – rodzaj gruszki zakończonej przeźroczystą, silikonową bańką próżniową. Końcówkę przyłożył do jej warg sromowych, które otuliły ją w całości. Powoli rozpoczął naciskanie gruszki, a przyrząd zaczął wysysać powietrze, wciągając łechtaczkę i wargi sromowe do środka.
Poczucie chłodu i delikatnego ssania było początkowo zaskakujące, niemal kliniczne. Joanna wstrzymała oddech, wpatrzona w sufit, czując, jak zimny, gładki silikon przylega do jej najwrażliwszego miejsca. Ale gdy tylko uszczelka idealnie do niego przylgnęła, doktor Kowalski rozpoczął swoją pracę.
Jego dłoń, pewna i stanowcza, zaczęła ściskać gumową gruszkę.
Pierwszy, łagodny impuls ssania był jak dotyk niewidzialnych ust. Joanna drgnęła, a cichy, zduszony okrzyk wyrwał się z jej gardła. Jej palce kurczowo wpiły się w obicie fotela. Marcin nie przerywał. Jego ruch był miarowy, nieubłagany. Z każdym kolejnym naciśnięciem gruszki, z każdym wypuszczeniem powietrza, siła działająca na jej łechtaczkę rosła.
Początkowy dyskomfort ustąpił miejsca fali intensywnego, koncentrycznego ciepła. Nie była to już stymulacja punktowa, ale głębokie, ciągnące uczucie, które wessało w siebie nie tylko fizyczny fragment jej ciała, ale i całą uwagę, każdy atom świadomości. Zamknęła oczy, pogrążając się w tej dziwnej, mechanicznej pieszczocie.
I wtedy zaczęła się prawdziwa transformacja.
Pod wpływem stałego, delikatnie zwiększanego podciśnienia, jej łechtaczka – ten zwykle ukryty, delikatny pąk – zaczęła reagować w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Joanna poczuła, jak napływa do niej krew, gęsta i gorąca, wypełniając tkankę poddawaną tej niezwykłej trakcji. To nie był tylko przypływ pobudzenia. To był fizyczny, namacalny proces powolnego rozciągania, wypełniania.
Mimowolnie rozchyliła uda nieco szerzej, instynktownie ofiarowując się jeszcze bardziej tej niezwykłej procedurze. Czuła pulsowanie – własne, przyspieszone tętno, które zdawało się koncentrować w tym jednym, powiększającym się punkcie. Było to uczucie niebywale intymne i eksponujące, jakby najskrytsza część jej kobiecości była poddawana mikroskopowej obserwacji i celowej modyfikacji.
Marcin obserwował proces z intensywnym skupieniem naukowca i głębokim pożądaniem mężczyzny. Jego wzrok wędrował od jej zmienionej twarzy, przez drżący brzuch, aż do miejsca, gdzie przezroczysta bańka wykonywała swoją pracę. Widział, jak różowa, delikatna tkanka stopniowo wypełniała przestrzeń, stając się pełniejsza, bardziej nabrzmiała, wyraźnie odsłonięta.
Gdy po chwili delikatnie pokręcił gruszką, zmieniając nieco kąt ucisku, Joanna wydała z siebie przeciągły jęk. Uczucie było tak intensywne, że graniczyło z bólem, ale nie było bolesne. Było to raczej ekstatyczne przeciążenie, uczucie bycia doprowadzaną na sam skraj fizycznej percepcji. Łechtaczka, teraz niemal dwukrotnie większa niż w stanie spoczynku, sterczała napięta i nabrzmiała w swym szklanym więzieniu, nieprawdopodobnie wręcz uwypuklona i wrażliwa na najlżejszy nawet impuls.
Doktor Kowalski wypuścił powietrze z bańki. Jego palec, wciąż w lateksowej rękawiczce, otarł się z czułością o bazę spuchniętej teraz tkanki, tuż przy krawędzi bańki. Ten jeden, lekki dotyk przesłał przez ciało Joanny wstrząs tak gwałtowny, że jej całe ciało wyprężyło się jak łuk. Krzyknęła, a dźwięk był ostry i niepowstrzymany. Była teraz niesamowicie, boleśnie wręcz pobudzona, a każdy, najmniejszy ruch powietrza wokół tej hiperstymulowanej części ciała odczuwała jak niewyobrażalną rozkosz.
W tej chwili była tylko tym – tym nabrzmiałym, pulsującym punktem ekstremalnej wrażliwości, gotowym eksplodować pod najlżejszym nawet pretekstem. A młody lekarz trzymał jej istotę w swoich pewnych, wiedzących dłoniach, będąc absolutnym panem jej niepohamowanego podniecenia. Po chwili, używając jej własnej wilgoci jako lubrykantu, delikatnym ruchem założył wkładkę we właściwym miejscu. Joanna, mokra od wrażeń, czekała na dalszy rozwój wydarzeń, gotowa na wszystko. Doktor Marcin stwierdził, że teraz trzeba sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Joanna, widząc wyraźne uwypuklenie w jego spodniach, dotknęła je i szepnęła:
– Na co czekasz?
Mężczyzna powoli odsunął mini parawan. Jego dłoń sięgnęła do guzików spodni, rozpięła je, uwalniając w pełni gotowego penisa, który sterczał dumnie. Był bardzo duży i gruby oznaczony żyłami, znacznie większy i grubszy od członka jej męża. Jego główka połyskiwała zwilżona. Joanna, choć zachwycona widokiem, obawiała się, czy pomieści w sobie takiego kolosa, jednak jej pożądanie było tak silne, że odrzuciła wszelkie wątpliwości. Liczyło się tylko tu i teraz.
Marek uklęknął między jej udami i rozpoczął szalony marsz językiem po jej muszelce, ssąc łechtaczkę i liżąc wargi sromowe, spijając jej soki, delektując się. Po chwili wstał i zbliżył członek do łona. Wiedząc, że jest gotowa, powoli zagłębiał się centymetr po centymetrze w soczystą, wilgotną cipę. Czuła go każdym nerwem ciała; jej biodra instynktownie rozpoczęły taniec, wychodząc naprzeciw, domagając się więcej. Bezwiednie zaciskała mięśnie pochwy, dodatkowo go stymulując. Marek rozpoczął powolne ruchy, dobijając do szyjki macicy, wypełniając ją całkowicie. Stopniowo przyspieszał, dając Joannie z każdym pchnięciem niewyobrażalną rozkosz. Jej piersi podskakiwały miarowo, stercząc dumnie. Mężczyzna przykrył je dłońmi, ściskając i ciągnąc za sutki. Z ust kobiety przy każdym głębszym pchnięciu wydobywały się jęki rozkoszy. Marek rozpędzał się, czując zbliżający się finał. Joanna również czuła, że jej szczyt jest bardzo blisko, pochwa zaczęła niekontrolowane, gwałtowne skurcze. Nabijając się na niego jeszcze mocniej, a z jej ust wydobył się niekontrolowany, przenikliwy krzyk.
Fala orgazmu, która przetoczyła się przez Joannę, miała siłę żywiołu, odbierając dech i na moment zacierając granicę między świadomością a czystym, zmysłowym uniesieniem. Jej ciało wiło się w spazmatycznych drgawkach, a gardło wydało z siebie chrapliwy, niepowstrzymany krzyk, w którym zebrała się cała stłumiona namiętność ostatnich lat. Wtedy trysnęła, zalewając jego podbrzusze. Doktor wyczuwszy, jak jej wnętrze zaciska się wokół niego w serii gwałtownych, pulsujących skurczów, poczuł nieodpartą odpowiedź własnego ciała. Z głębokim, stłumionym westchnieniem, Marek zagłębił się w niej po raz ostatni, by wypełnić ją gorącym strumieniem nasienia.
Przez długą chwilę panowała cisza, przerywana jedynie ich ciężkim, wspólnym oddechem. On wciąż na niej leżał, a ona, oszołomiona, wpatrywała się w sufit, czując, jak ostatnie fale rozkoszy powoli odpływają, pozostawiając po sobie błogą, miękką niemoc. Czuła na skórze wilgoć ich ciał, słony zapach seksu i własnej ekstazy.
W końcu, z wyraźnym wysiłkiem, Marek się podniósł. Jego dłoń, wciąż drżąca nieco, poślizgnęła się po jej udzie w czułym, niemal opiekuńczym geście. Spojrzał na nią – rozpromienioną, rozczochraną, nieprzytomnie prawdziwą w swojej kobiecości.
– To… to nie powinno się było zdarzyć – wyszeptał, lecz w jego głosie nie było skruchy. Była tam tylko cicha, męska satysfakcja i szczere zdumienie.
Joanna odwróciła głowę, a w jej oczach, zamiast wyrzutów sumienia, płonęły resztki ognia. Uśmiechnęła się, dyskretnie, jak to miała w zwyczaju.
– Ale się zdarzyło – odparła cicho, a jej dłoń powędrowała do jego policzka, by na chwilę do niego przylgnąć. Nie czuła winy. Czuła się ożywiona, odkryta na nowo.
Oboje ubrali się w milczeniu, pełnym wymownych, porozumiewawczych spojrzeń. Rytuał zakładania ubrań był teraz intymnością po intymności. Gdy stała już gotowa do wyjścia, on podał jej kartkę z wynikami badania i informacjami o założonej wkładce. Ich palce spotkały się na chwilę.
– Do zobaczenia podczas kontroli, pani Joanno – powiedział, a w jego szarych oczach pojawił się błysk, który nie miał nic wspólnego z profesjonalizmem. Była to obietnica, pytanie i zaproszenie w jednym.
– Do zobaczenia, doktorze – odparła, a jej głos był stanowczy i kobiecy.
Droga powrotna do domu była zupełnie inna niż poprzednio. Nie płynęła we mgle niepewności, ale w klarownym świetle podjętej decyzji. Ciało wciąż pamiętało każdy dotyk, każdy pocałunek, każdy przejmujący dreszcz. Patrzyła na świat za szybą samochodu i widziała go ostrzej, wyraźniej. Henryk, jej mąż, czekał w domu, a jego obecność nagle stała się faktem, który musiała na nowo oswoić i zmierzyć się z jego konsekwencjami.
Gdy weszła do mieszkania, powitał ją jak zwykle – roztargniony, zatopiony w lekturze gazety.
– Jak było u lekarza? – zapytał rutynowo.
– W porządku – odparła, zdejmując płaszcz i wieszając go w przedpokoju. Jej ruch był płynny, pełen nowo odkrytej gracji. – Wszystko jest w idealnym porządku.
Uśmiechnęła się do niego, lecz tym razem nie był to tylko dyskretny grymas ust. To był uśmiech kobiety, która poznała na nowo smak własnej siły i pożądania. Zdrada, której się dopuściła, nie czuła się jak grzech, ale jak akt desperackiej samoopieki, jak powrót do życia. Nie wiedziała jeszcze, co przyniesie przyszłość – czy spotkanie z Markiem było incydentem, czy początkiem czegoś nowego. Nie wiedziała, jak pogodzi ten nowy, wyzwolony fragment siebie z codziennością żony i nauczycielki.
Ale jedno wiedziała na pewno: kobieta, która wyszła z gabinetu doktora Kowalskiego, nie była już tą samą, która do niego weszła. I ta myśl napełniała ją nie lękiem, ale niepohamowaną, niebezpieczną i rozkoszną ekscytacją. Jej życie właśnie zyskało nowy, głęboko ukryty, pulsujący wymiar. I zamierzała go odkrywać.
Jak Ci się podobało?