Ilustracja: Pexels

Kicia (II)

2 sierpnia 2025

Opowiadanie z serii:
Kicia

36 min

Zapraszam do zapoznania się z drugą (najprawdopodobniej ostatnią, choć kto wie) częścią Kici!
W tej części dużo więcej akcji... ;)

Spłynęła na nią błogość i cicho jęknęła w jego usta, przyciskając się do niego mocniej. Ryszard przesunął dłońmi po jej niemal nagim ciele natrafiając na tył biustonosza, który rozpiął i łagodnym ruchem zsunął z ramion. Nie przestawał jej całować, między językami przenosiły się smaki ich ciał, tworząc jeden unikatowy. Marta przycisnęła nagie piersi do szerokiej klatki piersiowej, rozkoszując się delikatnym łaskotaniem włosów. Jego erekcja drgała niecierpliwie między nimi, prosząc o uwagę, jednak Rysiek był zbyt skupiony na ustach. Przerwał pocałunek, żeby przenieść wargi na jej szyję i jednocześnie zaczął ostrożnie prowadzić ją w kierunku łóżka. 

– Gumki… – wymamrotała, jej głos był niewyraźny przez przyjemność, która przez nią przepływała.

– Spokojnie, zdążymy po nie sięgnąć…

– Ale…

– Kiciu… Czekanie wzmaga przyjemność – szepnął przy jej skórze, zatrzymując się tuż przy krawędzi łóżka. – Wejdę w ciebie dopiero, jak zaczniesz mnie o to prosić, bo nie będziesz mogła dłużej wytrzymać… 

– A co jeśli już jestem w tym stanie?

Zaśmiał się cicho, dźwięk, jaki wydostał się z jego gardła był ciepły, choć wiedziała, że będzie chciał się z nią droczyć. Położył dłonie na jej ramionach i pomógł się położyć, po czym wspiął się na łóżko, żeby nad nią zawisnąć. Marta wielokrotnie wyobrażała go sobie z tej perspektywy i fantazja była niczym w porównaniu do rzeczywistości. Była już rozgrzana do czerwoności, tak mokra, że wewnętrzne strony ud były śliskie. Pragnęła go niemal desperacko, uporczywe pulsowanie między nogami mogło zostać złagodzone tylko w jeden sposób. 

– Nie rzucałem słów na wiatr, gdy mówiłem, że chcę posmakować każdego kawałka twojej skóry… I mam zamiar to zrobić zanim cię sobą wypełnię.

Westchnęła drżąco i odchyliła głowę do tyłu, gdy jego usta zaczęły wędrować po jej szyi. Całował, lizał, skubał skórę, wprawiając w drżenie każde zakończenie nerwowe. Syknęła cicho z rozkoszy, gdy zassał się, a ją przeszył delikatny impuls bólu. Potem jeszcze jeden i kolejny. Zadrżała, wiedząc, że zostawia na niej malinki, małe pamiątki które będzie mogła podziwiać za każdym razem, gdy spojrzy w lustro. Ozdabiał ją dowodami pożądania i rozkoszy, przesuwał się niżej, do obojczyków. Jego dłonie miały swoją własną podróż po jej krągłościach i tatuażach, ciepło palców jednocześnie koiło i wzbudzało w niej większą potrzebę. Kiedy dotarł do piersi, Marta wyprężyła się, całą sobą prosząc, żeby zajął się stwardniałymi sutkami. Ryszard je jednak omijał, składając pocałunki i przesuwając językiem dookoła. Z jej gardła wyrwało się ciche kwilenie, więc wreszcie ujął jeden z nich w usta i zaczął delikatnie ssać. Jedna z dłoni ujęła dużą pierś, by także okazać jej uwagę przez zataczanie kciukiem kółeczek na szczycie. Ona także chciała go dotykać, choć nie wiedziała, czy jej wolno. Otworzyła oczy i zerknęła na niego, ich spojrzenia natychmiast się spotkały, bo musiał obserwować jej ekspresyjną twarz. Zakwiliła, ale nie opuściła powiek gdy wypuścił sutek z ust i zaczął go drażnić czubkiem języka. Wsunęła dłoń w jego włosy i lekko zacisnęła palce gdy znów zassał się na piersi, wyrywając z niej kolejny dźwięk. Skóra na całym jej ciele zdawała się mrowić, gdy zamienił usta i dłoń miejscami. Marta wiła się pod nim, każdy pocałunek i muśnięcie języka rozpalała ją coraz bardziej. Przesuwał się niżej, pieszcząc żebra i brzuch, co odrobinę łaskotało. Sapnęła, gdy ugryzł jej bok i drgnęła pod nim, ale szybko ból przerodził się w przyjemność. Chciała rozsunąć nogi, gdy broda zaczęła łaskotać wzgórek łonowy, jednak łagodnym ruchem przytrzymał je złączone. Jego usta przesuwały się wzdłuż jej tatuaży na udach aż musiała wyciągnąć dłoń z włosów, zamiast tego zwiedzała palcami jego przedramiona, skoro pozostawił dłonie w tym samym miejscu. Po chwili straciła także możliwość dotykania rąk, gdy ustami dotarł aż do kostek po obsypywaniu na przemian jej nóg pocałunkami. 

– Obróć się na brzuch… – rozkazał miękkim tonem. 

Starając się poruszać z gracją, przekręciła się i ułożyła wygodnie. Zamknęła oczy, żeby rozkoszować się tym, co ma nadejść. Ryszard wznowił wytaczanie pocałunkami ścieżki wzdłuż jej ciała, tym razem pnąc się w górę. Była jednocześnie rozluźniona błogością, jak i napięta przez pożądanie. Nie wiedziała, jaka będzie następna pieszczota, czy to będzie delikatne przyciśnięcie ust do skóry, czy przesunięcie języka, czy może lekkie ugryzienie. Wędrował po tylnej części nóg na przemian, łaskocząc ją brodą i głaszcząc dużymi dłońmi. Kiedy jego twarz zbliżyła się do pupy miała ochotę unieść biodra, żeby mu się ofiarować. Pisnęła, gdy ugryzł ją w pośladek na tyle mocno, że niewątpliwie zostawił na skórze ślad zębów. Pogładził to miejsce kojąco, po czym chwycił ją za biodra, żeby pociągnąć je do góry. Serce Marty zaczęło pompować krew szybciej, gdy posłusznie się ułożyła w odpowiedniej pozycji i na wszelki wypadek ukryła twarz w poduszce. Zakwiliła, gdy na pośladek, który nie został ozdobiony ugryzieniem opadła dłoń Ryśka z głośnym trzaskiem. Zapiekło ją w tak cudowny sposób, że mocniej wyprężyła plecy, unosząc biodra wyżej. Chwycił pełne pośladki w dłonie i rozchylił je, chcąc zobaczyć efekt tego, jak na nią działa. Marta była podniecona do tego stopnia, że wilgoć niemal z niej kapała, jej cipka była nabrzmiała i zdawała się mieć własne bicie serca. Jęknęła gardłowo, gdy Ryszard przesunął językiem po pulsującym ciele, smakując soków. Zacisnęła palce na poduszce, gdy do jej uszu dotarł błogi pomruk zmieszany z wilgotnym dźwiękiem lizania. Trzymał ją otwartą, gdy zanurzał w niej język, niemal wciskając twarz w jej tyłek. Marcie kręciło się w głowie, nie panowała nad swoim ciałem i napierała na jego usta błagalnie. Jęczała w poduszkę, gdy jej ciało przeszywały dreszcze ilekroć przyciskał język do nabrzmiałej łechtaczki. Wsunął dłoń w jej włosy i odciągnął głowę do tyłu, żeby wyswobodzić dźwięki, jakie się z niej wydostawały. Z każdym liźnięciem jej nogi drżały mocniej, a palce u stóp się podwijały. Ciało Marty było wyprężone, napięte jak struna, kiedy wiła się i ściskała poduszkę tak mocno, że bielały kłykcie. Nawet kiedy wypuścił włosy, by chwycić mocno za biodra, gdy opuszczała głowę nie wróciła do tłumienia dźwięków. Ruchy jego języka stawały się desperackie, ssał i siorbał, jakby była soczystym owocem, który musi pochłonąć i nie uronić jednej kropli. Jej jęki zyskiwały na głośności, znów zbliżała się do krawędzi, drżąc jak osika. Jednak wtedy Ryszard przestał na chwilę i odsunął się, a biodra natychmiast podążyły za nim. Napięcie pulsowało w niej, gotowe, by się uwolnić, jednak zamiast języka na cipce czuła tylko ciężki oddech. Zakwiliła głośno i poruszyła niecierpliwie biodrami, próbując znów się do niego przycisnąć. Oczy obróciły się w jej głowie, gdy wsunęły się w nią dwa palce, wypełniając ją w doskonały sposób. Jednak tempo, które nadał swojej dłoni Rysiek nie było wystarczające, by była w stanie dojść. 

Jego usta wznowiły wędrówkę całując dołeczki nad pośladkami i wyznaczając ścieżkę wzdłuż kręgosłupa. Poruszał w niej palcami powoli, ledwie je zaginając, jakby się z nią droczył. Była tak blisko… Tak cholernie blisko. Kiedy zaczęła poruszać biodrami chcąc wzmocnić swoje doznania, przycisnął ją dłonią do łóżka, żeby ją unieruchomić. Marta chciała błagać o litość ale z jej gardła wyrywały się tylko niespójne jęki. Wyprężyła się mocno, gdy jego język przesunął się po środku pleców zostawiając linię ze śliny, którą podmuchał. Mrowienie na jej skórze się wzmocniło, chłód sprawiał, że przechodziły ją dreszcze. Ryszard miał doskonałą kontrolę nad ruchami, przyspieszał w ledwie zauważalny, jednostajny sposób, budując napięcie. Całował i przesuwał zębami po plecach sięgając coraz wyżej dopóki nie dosięgnął do karku. Odgarnął ciemne włosy na bok, Marta chciała pomóc ale nie była w stanie puścić poduszki, której trzymała się, jakby była ostatnią deską ratunku. Krzyknęła rozdzierająco, gdy jego zęby zatopiły się we wrażliwą skórę na jej karku, a palce niespodziewanie przyspieszyły. 

Rozpadła się kompletnie, a pod powiekami pojawiły się łzy. Jej biodra wierzgały, nogi dygotały, a z gardła wyrywał się dźwięk na pograniczu kwilenia i szlochu. Fala za falą uderzały w jej ciało, wzmagane przez pchnięcia jego dłoni. Ból, który płynął z tego, że zęby nadal były zanurzone w jej kark zdawał się potęgować doznania. Kilka łez wymknęło się spod powiek, gdy palcami drażnił punkt G, naciskając z wprawą. Do gamy dźwięków, jakie z siebie wydawała dołączył pisk, gdy znów rozlała się, mocząc ejakulatem łóżko, którego niczym nie zabezpieczyła. Uciekła biodrami, kiedy doznania stały się niemal przytłaczające, choć Ryszard nie przestał. Wypuścił jednak jej kark spomiędzy zębów i zamiast tego wgryzł się w bark, co sprawiło, że przeszyła ją świeża fala orgazmu. Ledwie miała już siły, żeby jęczeć, zamiast tego kwiliła, jakby ciało przechodziło przez kompletną destrukcję. Zaciskała się na palcach tak mocno, jakby chciała je z siebie wypchnąć, przyciskała biodra do łóżka. Na końcu języka miała hasło bezpieczeństwa, ale gdy kolejny raz wyrwał się z niej szloch Ryszard odpuścił. Jego palce zwolniły ruchów i wyciągnął je ostrożnie, po czym przysunął je do jej ust. Choć była bliska przestymulowania wzięła je między wargi i zaczęła chciwie ssać, zlizując własny, delikatnie kwaśny smak. Oddychała ciężko, niemal dyszała między cichymi pomrukami. Nie była w stanie unieść powiek, ale poczuła, że Rysiek kładzie się obok niej na łóżku. Wsunął ramię pod jej głowę i łagodnymi ruchami ułożył kończyny w taki sposób, żeby go obejmowała.

– Pięknie się spisałaś, kiciu… Moja grzeczna dziewczynka, tak dobrze ci poszło… – szeptał kojąco w jej włosy, gdy przycisnęła się do niego. 

– Dz-dz… Mmh… 

– Ććśś… Nie musisz nic mówić. Odpocznij. Oddychaj… 

Wzięła drżący oddech, ukrywając twarz w jego szyi, gęsta broda łaskotała jej czoło ale nie przejmowała się tym. Była tak wymęczona, że miała wrażenie, że mogłaby za chwilę zasnąć. Wiedziała jednak, że to jeszcze nie koniec, zwłaszcza, że ona nie dała mu jeszcze rozkoszy. Uśmiechnęła się przy jego skórze, gdy pomyślała, że pewnie skarciłby ją za takie myślenie, skoro czerpał przyjemność z tego, że doprowadzał ją do tego stanu. Stopniowo zaczęła oddychać równiej, a drżenie ustawało, kojone przez to jak była głaskana. Ryszard uniósł jej dłoń, która spoczywała na jego piersi i zaczął całować palce, potem wierzch dłoni i nadgarstek. Pieszczota była tak słodka, że Marta zupełnie się rozluźniła i zaczęła cicho mruczeć. Wypełniała ją błogość, gdy ustami miękko błądził po przedramieniu i zgięciu łokcia. Stopniowo dotarł do szyi, po której przesunął czubkiem nosa. Odchylił głowę, żeby spojrzeć jej w twarz, więc otworzyła oczy, choć nie było to łatwe, powieki wciąż miała ciężkie. Uśmiechnęła się do niego miękko, choć jej oczy nadal nieco lśniły po tym, jak uciekło kilka łez. Objął dłonią jej policzek i przesunął kciukiem po skórze, która nadal była rumiana. Pocałował ją, powoli i łagodnie, znów dzieląc się z nią smakiem jej rozkoszy. Sposób, w jaki ich usta i języki tańczyły znów zaczął ją rozbudzać. Marta położyła dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęła zwiedzać palcami skórę pokrytą miękkimi włosami. Trąciła opuszkiem sutek i uśmiechnęła się przy jego ustach, gdy wstrzymał oddech. Drażniła delikatnie aureolę, a ich pocałunek zyskiwał na intensywności. Ryszard jęknął cicho, gdy uszczypnęła go i przesunęła dłoń niżej, wzdłuż brzucha. Ku jej zaskoczeniu chwycił ją za nadgarstek zanim zdążyła dosięgnąć do penisa. 

– Myślę, że musisz najpierw uzupełnić płyny – wymamrotał żartobliwie przy jej ustach, po czym się odsunął, żeby na nią zerknąć. – Zostań, przyniosę ci wody. 

– Mmm… Dziękuję. 

Wycisnął na jej czole pocałunek, który rozpłynął się ciepłem w jej podbrzuszu, po czym łagodnie wyplątał się z objęcia. Leniwie obserwowała ruchy jego ciała, gdy podchodził do stolika na której stały ich zapomniane szklanki. Usta Marty rozciągnęły się w uśmiechu, gdy dał jej dobry widok na swój tyłek i przez chwilę kusiło ją, żeby wstać i go ugryźć. Zamiast tego jednak przygryzła wargę, gdy przyniósł ich napoje, biorąc łyk ze swojej szklanki. Przyjęła wodę z wdzięcznością, siadając na łóżku. Piła łapczywie, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak bardzo była spragniona. Patrzyła na Ryszarda, gdy nadal nad nią stał, biorąc małe łyki soku pomarańczowego. Szklanka wydawała się taka mała w jego dłoni… Po chwili odstawił puste naczynie na małą etażerkę i znów się oddalił. Marta zmarszczyła brwi, gdy zauważyła, że idzie w kierunku części mieszkania, które służyło za przedpokój. Ukucnął przed swoją torbą podróżną i zaczął w niej grzebać, nucąc coś pod nosem. Zerknął przez ramię i puścił jej oko, przechylając się tak, by nie mogła zauważyć po co sięga. Dopiła wodę i odstawiła szklankę obok, po czym zaczęła się wiercić, żeby ściągnąć mokrą kołdrę z łóżka. Skopała przykrycie na podłogę, świadoma tego, że będzie ją czekać wielkie sprzątanie, ale nie potrafiła się tym przejmować. Każdy bałagan był warty tego, czego z nim doświadczała. 

Ryszard zamiast dołączyć do niej z powrotem na łóżku usiadł na kanapie i położył to, co wyciągnął z torby obok siebie. Ze swojej perspektywy nie była w stanie dojrzeć, co ze sobą przyniósł, ale patrzyła na niego z zainteresowaniem, czekając na sygnał, by do niego dołączyć. Wpadł jej do głowy pomysł, więc uśmiechnęła się diabelsko i poprawiła na łóżku, ściągając tym samym na siebie jego spojrzenie. Skinął głową, przywołując ją do siebie więc wstała i na nieco miękkich nogach podeszła bliżej. Zauważyła, że strategicznie zakrył to co przyniósł poduszką jednak jej skupienie szybko przeniosło się na niego samego. Bez skrępowania usiadła mu na kolanach i oparła przedramiona na jego barkach, uśmiechając się psotnie.

– Chciałabym ci zaproponować zabawę. A raczej małe zawody.

– Och? Jestem bardzo ciekawy. Jaka będzie nagroda?

– Jeśli wygrasz, ty pieprzysz mnie… – szepnęła, walcząc z rumieńcem gdy użyła wulgarnego określenia. – A jeśli ja wygram, to ja pieprzę ciebie.

– Mhmm… To w takim razie jakie są reguły gry?

Marta oblizała usta, po czym założyła ramiona za siebie, sprawiając, że w jego oczach błysnęło coś mrocznego. 

– Będziemy się całować, rączki przy sobie. Kto pierwszy dotknie drugiej osoby, przegrywa.

– Już się dotykamy.

– Chodzi o ręce – stwierdziła psotnie, wzruszając ramionami.

– Myślisz, że nie będę umiał utrzymać ich przy sobie? 

– Trochę na to liczę.

– A więc powiedzmy, że ty byś wygrała… Co byś wtedy zrobiła?

– Myślisz, że od razu ci powiem?

– Trochę na to liczę – powtórzył za nią i trącił ją czubkiem nosa w policzek, jakby chciał już ją pocałować. – Ale myślę, że potrzebujemy jakichś zasad…

– Na przykład?

– Czy pocałunki tylko w usta… – Rysiek obniżył nieco głowę i zbliżył wargi do jej szyi, ale nie dotknął skóry. – Czy w inne miejsca także?

W wyobraźni Marty natychmiast pojawiła się wizja, a jej powieki opadły odrobinę, gdy odchylała głowę w bok. Przeszedł ją delikatny dreszcz w odpowiedzi na ciepło oddechu, który owionął jej skórę. Poprawiła się odrobinę na jego kolanach, chwytając nadgarstek jednej ręki drugą. Choć gra jeszcze się nie zaczęła, już miała trudność z powstrzymaniem się przed dotykiem.

– Myślę, że powinniśmy zostać przy ustach…

– Jak sobie życzysz, kiciu…

Ryszard odchylił głowę, żeby na nią spojrzeć, jego powieki były lekko opuszczone. Zbliżyła się do niego, pozwalając by ich usta musnęły się tak samo delikatnie, jak przy ich powitaniu. Wstrzymała oddech, gdy znów poczuła tę miękkość i choć kusiło ją, żeby natychmiast zaatakować go głębokim pocałunkiem, wolała się najpierw odrobinę podroczyć. Pozwolić, by napięcie znów budowało się z każdą sekundą, tak jak przez cały wieczór. Trzymała się za nadgarstek mocno, jej ramiona były spięte przez potrzebę by wyciągnąć do niego dłonie. Delikatnie przesuwała ustami po jego, trudno nawet było to nazwać pocałunkiem, choć poddawał się temu bez dyskusji. Marta nie miała do końca zamkniętych oczu, więc widziała, że ręce musiał przycisnąć do poduszek. Dawało jej to satysfakcję, że on także musi się pilnować. Nie miała pojęcia, które z nich straci kontrolę jako pierwsze. Westchnęła cicho przy jego ustach i ujęła dolną wargę między swoje, żeby zassać się na niej delikatnie. Usłyszała szuranie na poduszce, Ryszard próbował chwycić się czegoś innego, byle jej nie dotknąć. Przesunęła zębami po jego wardze i uśmiechnęła się psotnie, po czym przesunęła czubkiem języka po czerwieni. Wstrzymał oddech, ale nie pozostał dłużny, zrobił to samo z jej górną wargą. Jęknęła cicho, nieświadomie zbliżając się do niego i przyciskając piersi do klatki piersiowej. Jego włoski łaskotały wyprężone sutki, więc otarła się o niego, mrucząc cicho.

– Nie grasz fair… – powiedział cicho, jego głos był obniżony i odrobinę napięty.

– Przecież trzymam ręce przy sobie…

– Mmm…

– Nie było mowy o ocieraniu się…

– To prawda – przyznał w końcu, po czym ugryzł ją w dolną wargę i pociągnął, zmuszając Martę by pochyliła się do przodu. – Więc ja też nie będę grał fair.

Sapnęła cicho, gdy przesunął biodra w taki sposób, żeby znajdowały się bliżej krawędzi kanapy. Odruchowo się poprawiła, przyciskając się do niego i starając się utrzymać balans. Jego erekcja znalazła się blisko złączenia jej ud, co było jednocześnie niebezpieczne, jak i cholernie podniecające. Szczęściem w nieszczęściu było to, że był za duży, żeby wejść w nią bez potrzeby uniesienia przez nią bioder. Marta niemal zapomniała, że gra miała polegać na pocałunku, gdy znów zakołysał pod nią biodrami, pozwalając by trzon otarł się o jej pulsującą łechtaczkę. Rozchyliła usta, żeby jęknąć, co Ryszard wykorzystał, żeby ją pocałować. Wbiła sobie paznokcie w nadgarstek, żeby powstrzymać się przed wsunięciem dłoni w jego włosy, gdy przesunął językiem po jej własnym. Gdyby nie przyjemność, jaka przez nią przepływała, żałowałaby, że wybrała akurat taką zabawę. Przechyliła głowę w bok, żeby pogłębić pocałunek i znów otarła się piersiami o włoski, pozwalając, by poczuł jak zesztywniałe sutki suną po jego skórze. Sapnął cicho, dźwięk poprzedził kolejny odgłos drapania poduszek. Marta była zdeterminowana, żeby wygrać, nawet jeśli niezależnie od tego kto dotknie pierwszy kogo, efekt byłby ten sam. Przynajmniej w znaczeniu aktywności, bo jeśli chodzi o wykonanie, to różnica mogłaby być diametralna. Ilekroć odrobinę się wycofywała z pocałunku, przesuwała zębami po języku albo wardze. Jego biodra znów wierzgnęły pod nią, co wyrwało z niej cichy pisk, a przez ciało przebiegł intensywny dreszcz. Natychmiast przycisnęła się do niego, pozwalając, by poczuł, jak bardzo jest wilgotna. 

Zapomniała jednak, że Ryszard ma tajną broń, której nie umiała się oprzeć. Choć była bliska tego, by przebić skórę na nadgarstkach przez to, jak mocno się przytrzymywała, to gdy usłyszała niskie, głębokie warknięcie wydobywające się prosto z jego gardła, przepadła zupełnie. Jej dłonie natychmiast rozplątały się zza pleców, gdy obiema dłońmi objęła jego kark i rozpaczliwie przycisnęła usta do jego. Intensywność pocałunku znów doprowadziła do tego, że kręciło jej się w głowie, ale nie umiała przestać. Ryszard zdawał się nie zarejestrować tego, że wygrał grę, gdy pochłaniał jej usta równie namiętnie, jak ona jego. Dyszeli sobie w usta, ocierali się o siebie, zupełnie zatracając się w doznaniach. Dopiero, gdy owinęła ramionami jego szyję i przesunęła paznokciami po plecach zdawało się do niego dotrzeć, że przecież go dotyka. Na ułamek sekundy zamarł, po czym uśmiechnął się przy jej ustach. Choć Marta go nie widziała, potrafiła zgadnąć, że jego ekspresję wypełnia teraz głęboka satysfakcja. Objął ją ramionami w talii i nim zdążyła zareagować już leżała pod nim, usadowionym między jej udami. Jęknęła głośno i wygięła się pod nim w łuk, unosząc biodra. Ryszard jednak się wycofał, nie pozwalając, by byli bliżej, choć oboje pulsowali, by połączyć ciała w jedno. Nie odrywał się od jej ust, całując głęboko i namiętnie. Mięśnie pleców grały pod skórą ilekroć wbijała paznokcie w jego ciało. Marta poruszała się pod nim niecierpliwie, cała racjonalność uciekła z pogrążonego w doznaniach umysłu, gdy czuła, jak erekcja opiera się na jej wzgórku łonowym, tak blisko do miejsca, gdzie chciała go poczuć. Kwiliła w jego usta, unosząc biodra i głowę za każdym razem gdy odrobinę się odsuwał, by pocałunek mógł trwać. Pulsowanie nie chciało ustać, wciąż było za mało. Zbliżała się do granicy wytrzymałości, była już gotowa by wziąć sprawy w swoje ręce i nakierować go na siebie, żeby mógł w nią w końcu wejść. Przesunęła dłoń na jego front, gotowa chwycić za trzon, jednak Ryszard zdążył zareagować. Chwycił jej nadgarstek i uniósł go nad głowę, wyrywając z niej błagalny jęk. Marta się jednak nie poddawała, skierowała drugą rękę w tym samym kierunku, naiwnie licząc, że tym razem się uda. Efekt był jednak ten sam, po sekundzie oba jej nadgarstki znalazły się skrzyżowane nad głową, w żelaznym uścisku dłoni.

– Wpadłaś w pułapkę, kiciu… – zamruczał, odchylając się, żeby spojrzeć na nią z góry.

– Proszę…

– O co mnie prosisz? O to, żebym się nad tobą zlitował?

Jęknęła i oplotła jego talię nogami, próbując przyciągnąć go bliżej siebie. Nadal miała zamknięte oczy, oddychała ciężko, próbując przekręcić biodra tak, żeby się w nią wślizgnął. Jego ręka mocniej zacisnęła się na jej nadgarstkach, gdy odchylił się, ustawiając się tak, by nie mogła zrealizować swojego planu. Marta wiedziała, co powinna zrobić, jednak słowa nie chciały wydostać się na zewnątrz. Tym razem nie przez wstyd, a przez to, jak bardzo była przytłoczona potrzebą. Była jak oszalała, nienasycona, choć dostała od niego już tak wiele. 

– Proszę… – powtórzyła, choć ledwie przypominało to już słowo, które chciała wypowiedzieć.

– Spójrz na mnie.

Otworzyła oczy z trudem i zmusiła się do tego, by ich nie zamknąć, choć widzenie Ryszarda nad nią w taki sposób był miażdżący. Jej wargi drżały, nabrzmiałe po pocałunkach, a mimo to i tak zagryzła dolną. Słyszała własne bicie serca w uszach, każde uderzenie zdawało się rozprowadzać żar w jej żyłach. Nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła się w taki sposób. Pożądanie i frustracja przepływały przez nią w najsłodszej mieszance. Wiedziała, że i tak dostanie to, czego chciała. Jedyne, co musiała zrobić to poprosić.

– Proszę… Wejdź we mnie… – wyszeptała przez ściśnięte gardło.

– Głośniej, kiciu…

Odchyliła głowę do tyłu, wydając z siebie sfrustrowany jęk i zamykając oczy. Ryszard chwycił ją za szczękę i ustawił głowę normalnie, przez co natychmiast rozchyliła powieki. Poruszył brwiami pytająco, słowa nie były potrzebne. Był to mały gest, ale miał w sobie taką dominację i zdecydowanie, że jedynym wyjściem było posłuszeństwo. Rozluźniła nogi i opuściła je po jego bokach, pozostawiając je lekko ugięte.

– Wejdź we mnie, proszę…

To, co z nią robił nie było droczeniem się, to zakrawało już o tortury, jednak Marta nie zamieniłaby tego na nic innego. Czysta żądza, która płonęła w niej była odzwierciedlona w spojrzeniu, gdy patrzył na nią z góry, skąpany w miękkim świetle salonu. Jego oczy zdawały się iskrzyć, a powietrze między nimi zdawało się być naładowane napięciem elektrycznym. Zamrugała zaskoczona, gdy wypuścił jej nadgarstki i się odwrócił. Spod poduszki wyciągnął najpierw skórzane kajdanki, potem prezerwatywę.

– Chcesz ich? – zapytał miękko, unosząc lekko kajdanki, żeby lepiej je widziała.

– Pierwszy raz wolałabym bez… – szepnęła, a gdy usłyszał w jej głosie przepraszający ton, nachylił się, żeby delikatnie pocałować ją w usta. – Chcę móc cię dotykać…

– Nie musisz się tłumaczyć…

 – Wiem.

Zadowolony z tego, że nie usłyszał żadnego „ale”, odłożył kajdanki na oparcie kanapy i rozerwał aluminiowe opakowanie. Marta skorzystała z tego, że ma wolne ręce i zaczęła nimi przesuwać po jego klatce piersiowej i ramionach, gdy patrzyła, jak rozwija prezerwatywę na penisie z wprawą. Jego rozmiar był nieco przytłaczający, jednak wiedziała, że jest wystarczająco rozgrzana. Chociaż… „Wystarczająco” to było duże niedopowiedzenie. Pragnęła go w tej chwili bardziej niż powietrza. Ta myśl sprawiła, że uśmiechnęła się przelotnie, co Ryszard zauważył, bo odwzajemnił uśmiech, jakby był w stanie zajrzeć do jej głowy. Wstrzymała oddech, gdy zbliżył się do niej, ustawiając między nogami, które natychmiast rozchyliła szerzej. Powieki Marty zatrzepotały, gdy przesunął główką po wargach, kontynuując tortury.

– Patrz na mnie… 

Otworzyła oczy i sapnęła, gdy potarł kutasem o łechtaczkę, zbierając wilgoć ze skóry. Uniosła odrobinę biodra i nogi, a jej dłonie przesunęły się na jego kark, kiedy pomagając sobie kciukiem nakierował się na cipkę. Jęknęli synchronicznie, gdy zaczął powoli się w niej zanurzać, centymetr po centymetrze. Marta mimowolnie wstrzymywała oddech dopóki ich biodra się nie zetknęły, a on znalazł się w niej cały. Wypuściła powietrze drżąco, była wypełniona dogłębnie, niemal szczelnie. Patrzyli na siebie, nie poruszając się, tylko rozkoszując tym, jak ściśle do siebie przylegają. Pierwszy ruch biodrami był powolny, pozwalający im obojgu poczuć, jak gładko ich ciała wchodzą w intymny kontakt. Marcie trudno było utrzymać oczy otwarte, kiedy pojedyncze, wolne pchnięcia zaczęły nabierać rytmu. Przyciągnęła go do siebie za kark, żeby go pocałować, a jej biodra dopasowały się do jego ruchów. Nie musieli się już spieszyć, działo się to, na co tak długo czekali. Mogli się tym rozkoszować, każdym pchnięciem, każdym zanurzeniem po samo dno, każdym wspólnym jękiem. Ryszard całował ją powoli, ich języki splatały się, pozwalając by każdy dotyk wyrył się w ich pamięci. Przesunął dłońmi po jej nogach i uniósł je nieco wyżej, żeby pchnięcia trafiły głębiej. Jęknęła na tyle głośno, że odsunął się, by móc obserwować ekspresje malujące się na jej twarzy. Marta próbowała otworzyć oczy, jednak powieki opadały ilekroć uderzał w nią biodrami. Rytm nabierał szybszego tempa, dźwięki, jakie z siebie wydawali rosły na intensywności. Mokre zderzenia bioder, drżące jęki, ciche protesty kanapy. Ich skóry przejmowały od siebie zapachy, tworząc jeden składający się z pożądania, potu i nut ich perfum. Pchnięcia wprawiały w ruch całe ciało Marty, jej piersi kołysały się intensywnie, plecy ocierały o obicie. Poruszała się pod nim, odpowiadając na każde przyciśnięcie bioder własnym, żeby tylko znalazł się w niej głębiej. Przeniosła dłonie na jego pośladki i zacisnęła na nich palce, przyciągając go do siebie za każdym razem, gdy na nią napierał. Odchyliła głowę do tyłu, gdy rozkosz znów zaczęła się w niej objawiać w formie rosnącego napięcia. Oczy Marty obróciły się w głowie, gdy jego palce objęły gardło w dominującym geście, przez co cipka zacisnęła się na nim mocno. Odebrał reakcje jej ciała jako zachętę do tego, by wzmocnić ruchy, jego biodra zaczęły pracować, jak tłok, gdy wbijał się w nią rytmicznie. Wolną ręką uniósł jej nogę wyżej, jednocześnie nieco zmieniając kąt, przez co Marcie zaczęły wyrywać się jeszcze głośniejsze jęki. Sięgał w nią sobą tak głęboko, że czuła to w całym ciele jako elektryczne impulsy. Przez to, jak bardzo była mokra ruchy były śliskie, dźwięki połączonych ciał niemal wulgarne, gdy każde zderzenie było jak klaśnięcie. Nacisk na jej gardło zwiększył się odrobinę, wzmacniając doznania. Zbliżała się do krawędzi, oddychała płytko, a uda zaczęły drżeć, zapowiadając kolejny orgazm. Pchnięcia Ryśka stały się szybsze, jakby gnał za jej rozkoszą. Marta otworzyła oczy z postanowieniem, że będzie na niego patrzeć. Chciała, żeby spojrzenie wzmacniało intensywność, jaka była między nimi. 

Nie było granicy w tym, co mogli w tej chwili czuć. Przez ściśnięte gardło wyrywały jej się głośne jęki, a oczy znów zaczęły wypełniać łzami. Ryszard nad nią stał się zamglony, gdy przytłaczająco silna fala ekstazy uderzyła w nią, niemal pozbawiając przytomności. Krew uderzyła jej do głowy, gdy gardło zostało wyswobodzone z uścisku przez co zrobiło jej się ciemno przed oczami. Pulsowała, krzyczała i drżała pochłaniana przez rozkosz. Łzy spływały po skroniach, jednak zupełnie tego nie zauważała, bo fala za falą przetaczała się przez nią. Wbiła paznokcie w pośladki Ryszarda, gdy jego ruchy stały się jeszcze intensywniejsze, jakby chciał wypieprzyć ostatnią myśl z głowy. Zupełnie, jakby już cały jej świat nie zawęził się do niego i tego, co z nią robił. Choć nadal była zatapiana orgazmem, poruszała się pod nim drżąco, chcąc zepchnąć go z krawędzi. Kawalerka wypełniła się krzykiem, kiedy ostatni raz wbił się w nią do samej podstawy i zadrżał lekko. Spłynęła na nią ekstatyczna błogość, gdy poczuła, jak drga głęboko w niej, jakby w odpowiedzi na to, jak pulsowała dookoła niego. Z jego gardła wydostał się głęboki pomruk, gdy opuścił głowę, żeby spojrzeć na miejsce, w którym byli połączeni. Przez chwilę pozostawali nieruchomo, pozwalając, by rozkosz przetaczała się przez ich żyły i każdą komórkę ciała. Ryszard powoli wycofał biodra, wyślizgując się z niej, ale ku zaskoczeniu Marty nie odsunął się zupełnie. Opuścił jej nogi i przesunął dłońmi po bokach, opadając na przód i pozwalając, by ich klatki piersiowe przycisnęły się do siebie. Oddychali ciężko, otoczeni zapachem seksu, powietrze dookoła nich nadal zdawało się wibrować. Marta przesunęła dłońmi po jego plecach, jej palce nadal jeszcze drżały. Westchnęła cicho, gdy ustami musnął szyję, jakby obiecywał, że to dopiero pierwsza runda. Ryszard odchylił się i przysiadł na piętach między jej rozchylonymi nogami, żeby zająć się zużytą prezerwatywą. Obserwowała go przez półprzymknięte powieki, patrząc jak jego klatka piersiowa unosi się w nadal przyspieszonym oddechu. Sapnęła zaskoczona, gdy chwycił ją za ramiona i pociągnął na siebie, kładąc się na plecach po przeciwnej stronie kanapy. Marta ułożyła się na nim wygodnie, przyciskając policzek do jego obojczyka. Zamknąwszy oczy skupiła się na własnym oddechu, żeby go nieco spowolnić. Pozwoliła sobie po prostu rozkoszować chwilą, gdy jego dłonie powoli przesuwały się po jej plecach, żeby ukoić i zadbać o nią w odpowiedni sposób. Nigdy nie skupiała się jakoś szczególnie na aftercare, zbyt przyzwyczajona do tego, że zwykle po seksie po prostu brała prysznic i albo szła spać, albo wracała do siebie. Leżenie ramionach Ryszarda było przyjemne i zrozumiała jak wiele ją omijało z innymi mężczyznami. Jego bliskość zarówno sprowadzała ją na Ziemię, jak i pobudzała wciąż nienasycony głód.

– Chciałabyś się czegoś napić? – zapytał w jej włosy jednocześnie wsuwając palce w brązowe pukle.

– Mmm, nie… Ale dziękuję… – zamruczała cicho i głośniej wypuściła powietrze, gdy zaczął masować jej skalp.

– Zaraz naprawdę zmienisz się w kota.

– Pewnie chciałbyś zobaczyć, jak robię koci grzbiet…

– Widziałem, ale ten widok mi się nie znudzi – odpowiedział żartobliwie i zacisnął palce na jej włosach, wyrywając z niej ciche sapnięcie. – A co, chciałabyś mi się tak zaprezentować teraz? Odpoczęłaś wystarczająco?

Marta zamruczała z namysłem i uniosła się nieco, żeby spojrzeć na leżącego pod nią Ryszarda, jego palce nadal tkwiły w brązowych włosach. Próbowała ocenić, czy odzyskała już siły, żeby zacząć drugą rundę. Jej myśli skierowały się do kajdanek, które nadal leżały na oparciu kanapy, więc zagryzła lekko wargę. Czy ufała mu wystarczająco, żeby pozwolić mu się skuć? Patrzyła w niebiesko-szare oczy, starając się wyczytać z nich odpowiedź. Choć jego spojrzenie było intensywne, jak zawsze, miało w sobie coś, co sprawiało, że chciała spróbować. Wiedziała, że on nie jest jednym z tych mężczyzn, którzy swoją agresję i niezdrową chęć kontrolowania nazywają dominacją. Był prawdziwym dominującym, dla którego troska o uległą było czymś, co było nie tylko bezdyskusyjne, ale także dające przyjemność. Błądziła myślami, co natychmiast stało się widoczne w jej ekspresji. Ryszard poprawił się odrobinę pod nią, jego spojrzenie stało się poważniejsze. 

– Mów do mnie, kiciu.

– Chciałabym spróbować… – wyznała cicho, prostując się, żeby siedzieć na jego udach.

– Czego by chciała spróbować moja kicia?

Choć tak naprawdę nie należała do niego, to gdy nazywał ją swoją, rozpływało się w niej ciepło. Odetchnęła, po czym sięgnęła po kajdanki. Zważyła je w dłoniach i zaczęła wodzić palcami po tworzywie i miękkiej wyściółce. Wydawały się wygodne, jednak doprowadziłyby ją do bezbronności. W ten sposób oddałaby mu kontrolę, musiałaby się zupełnie poddać. Podniosła na niego spojrzenie, jego twarz była trudniejsza do odczytania, niż wcześniej. Marta domyślała się jednak, że on ma nadzieję na to, że się zgodzi, jednak uszanuje, jeśli odmówi. 

– Decyzja należy do ciebie… Nie chcę, żebyś się do tego zmuszała – powiedział miękko, obejmując dłonią jej policzek. 

– Czyżbyś czytał mi w myślach? 

– Może troszkę. – Uśmiechnął się i przesunął kciukiem po rozgrzanej skórze. – Widzę, że się wahasz.

– Mhmm…

– Jeśli tego chcesz, musisz mnie ładnie poprosić. 

Marta uniosła kącik ust w pół-uśmiechu i położyła kajdanki na jego piersi.

– Więc bardzo ładnie proszę… – zaczęła miękko i pocałowała wnętrze jego dłoni, po czym zmieniła pozycję na taką, by klęczeć na kanapie tyłem do Ryszarda. – Skuj mnie. 

Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że wstrzymał oddech, gdy wypowiedziała słowa, których zapewne wyczekiwał. Przełożyła dłonie za siebie, dając mu ostatni sygnał, że tego właśnie pragnie. Zanim jednak ją skuł, zszedł z kanapy i odłożył kajdanki, po czym położył dłonie na jej biodrach. Ustawił Martę w taki sposób, by twarzą była skierowana do oparcia kanapy i nachylił się, by obsypać szyję i bark delikatnymi pocałunkami. Gładził ją po ramiona, jakby chciał ją ukoić i przygotować mentalnie na to, co miało się wydarzyć. Jego broda łaskotała jej wrażliwą skórę, a każdy dotyk miękkich ust sprawiał, że rosło w niej oczekiwanie. Wzdrygnęła się lekko, gdy łańcuch łączący ze sobą kajdanki zabrzęczał, więc wzięła głębszy oddech. Gładkie wyściółki otuliły nadgarstki wystarczająco ciasno, żeby nie mogła się wyswobodzić, a jednocześnie by były komfortowe. Marta poruszyła lekko ramionami by przetestować swój komfort, przez co łańcuch podczas naprężania znów wydał z siebie metaliczny dźwięk. 

– Jak się teraz czujesz? – zapytał, wracając do głaskania jej ramion.

– Skuta.

Z gardła Ryszarda wyrwał się głęboki, ciepły śmiech. 

– Czyli dobrze? Jest ci wygodnie?

– Mhm… – potwierdziła mruczeniem. – Pamiętam hasło bezpieczeństwa w razie czego.

– Grzeczna dziewczynka.

Nogi Marty mimowolnie złączyły się ze sobą na pochwałę, a z piersi wyrwało ciche westchnienie. Przez kilka sekund nic się nie działo, pomieszczenie wypełniał tylko dźwięk ich oddechów. W obojgu rosło napięcie dodatkowo pobudzane oczekiwaniem, choć tylko jedno z nich mogło obserwować drugie. Marta instynktownie wiedziała, że nie powinna się obracać, fakt, że była nieruchoma był w pewien sposób dowodem na to, że jest posłuszna. Nawet, jeśli taki rozkaz nie padł. Przeszył ją dreszcz, gdy usłyszała, że Ryszard sam się pieści. Szybko rozpoznała dźwięk dłoni powoli poruszającej się wzdłuż penisa. Domyślała się, że jest to jakiegoś rodzaju test, żeby sprawdzić, czy zerknie za siebie. Podłoga zaskrzypiała, gdy on zrobił krok do przodu, pozwalając jej poczuć ciepło bijące od swojego ciała. Marta spięła się odrobinę, gdy przy każdym ruchu dłonią zaczął muskać jej pośladek kłykciami. Starała się spowolnić oddech, żeby móc więcej słyszeć, choć łaknienie na więcej doznań w niej rosło. Zagryzła wargę i zamknęła oczy, zmuszając się do tego by się nie wypiąć w jego kierunku. Gdy położył dłoń na jej pośladku, ciało zareagowało samoistnie poprzez wyprężenie się w łuk.

– Rozsuń nogi, kiciu – rozkazał Ryszard, kładąc dłonie na jej biodrach, by pomóc zachować stabilność. – Bardzo ładnie… Teraz pochyl się do przodu.

Marta obniżyła klatkę piersiową, pozwalając swoim barkom spocząć na oparciu kanapy. Brała głębokie oddechy, żeby się uspokoić, choć to co w niej buzowało nie było nerwami. Spodziewała się, że będzie się bała, jednak dzięki temu, jak bardzo był łagodny w swojej dominacji, czuła komfort płynący z tego, że może mu się oddać. Wciągnęła powietrze przez zęby, gdy przesunął palcami po jej cipce, która na nowo zdążyła zwilgotnieć. Był to dotyk tak delikatny, że nie zapewnił żadnych doznań, jednak podniecał i frustrował jednocześnie. Wygięła plecy w mocniejszy łuk, zbliżając do niego biodra w błagalny sposób. 

Bez ostrzeżenia na jej pośladek spadła dłoń z głośnym trzaskiem. Pisnęła zaskoczona bardziej dźwiękiem, niż bólem, który zapiekł delikatną skórę. Jej biodra odruchowo wierzgnęły, jednak szybko ustawiła się z powrotem w taki sposób, by się dla niego prezentować. Kolejny klaps został wymierzony w drugi pośladek, wydawał się być nieco mocniejszy niż poprzedni. Tym razem wyrwał się z niej jęk, gdy przeszył ją impuls, który trafił prosto do cipki. Wiedziała, że jej skóra szybko zyska podniecający, czerwony kolor. Poruszyła lekko biodrami, chcąc dać Ryszardowi sygnał, że wytrzyma jeszcze kilka uderzeń. Zamiast tego jednak jego dłonie zaczęły gładzić jej pośladki, które już zaczęły się rozgrzewać. Zacisnął na nich palce przez co wilgotna cipka wydała z siebie ciche cmoknięcie, po którym nastąpił jego głębszy oddech. Przez chwilę się nie poruszał, zupełnie, jakby ze sobą walczył. Martę kusiło, by go sprowokować, jednak tylko rozchyliła powieki, żeby na niego spojrzeć przez ramię. Zauważył to, więc uśmiechnął się do niej i zagryzając wargę wymierzył kolejnego klapsa. Pisnęła i wzdrygnęła się, kiedy na skórze rozpłynął się ból, a jej powieki ponownie opadły. Wyprężyła się, choć gdy wymierzał kolejne razy, biodra odruchowo cofały się, gdy działał instynkt uciekania. Każdy klaps sprawiał, że kwiliła, choć siła uderzeń zdawała się być miarowa, ból był silniejszy nawet po kojącym głaskaniu. Oddech Marty przyspieszał, wzdrygała się coraz częściej, a pod powiekami zbierały się łzy. Nie chciała jednak prosić o to, by przestał. Jej skóra pulsowała, rozgrzana i czerwona. Choć nie widziała efektów klapsów, wiedziała, że pośladki są równomiernie pokryte rumieńcem. Ból w jakiś pokręcony sposób był dla niej oczyszczający, świadomość, że może się nim rozkoszować, a w razie czego przerwać, gdy będzie zbyt wiele, dawał jej komfort. Mimo ciężkiego oddechu, drżenia i pulsowania, była spokojna. Był to jakiś dziwny rodzaj spokoju, że nie musi się przejmować bo wie, że jest w dobrych rękach, które mogą spełnić jej potrzeby. Ryszard znów przesunął palcami po cipce, a z jego gardła wydobyło się niskie mruczenie. Odpowiedziała na to jękiem, dźwięk wydostał się z niej zupełnie bez kontroli. Bo to on miał pełną kontrolę. 

– Wspaniale ci idzie… – powiedział cicho, przesuwając palcami po jej śliskich wargach. – Moja grzeczna kicia…

Wsunął w nią dwa palce bez problemu przez to, jak bardzo była mokra. Marta zakwiliła i mimo drżenia wygięła plecy w mocniejszy łuk. On jednak się nie poruszał, po prostu trzymał palce głęboko w niej, otulone jej ciepłym wnętrzem. Wiedziała, że bez wyraźnego polecenia nie powinna nic robić, choć całe ciało błagało o tarcie i doznania. Zacisnęła się na nim i pisnęła, gdy dostała klapsa, delikatniejszego niż poprzednie, służącego jak ostrzeżenie. Wstrzymała na chwilę oddech, starając się rozluźnić. 

– Pieprz się o moje palce.

Rozkaz wypowiedziany niskim, mrukliwym tonem sprawił, że jej skórę obsypała gęsia skórka. Zagryzła wargę i zaczęła powoli poruszać biodrami, wreszcie otrzymując przyjemność, której tak bardzo łaknęła. Było coś upokarzającego w tym, że miała się nadziewać na jego palce jak kotka w rui, jednak szybko do niej dotarło, że to ją podnieca. Oddychała ciężko przez nos, gdy kołysała biodrami rytmicznie w przód i tył na tyle na ile pozwalała jej pozycja i bycie skrępowaną. Ryszard zaczął zginać w niej palce dostosowując się do rytmu, żeby naciskać na punkt G. Pulsowanie z obolałych pośladków zdawało się promieniować w kierunku cipki, zwiększając doznania. To było jednak za mało, nie była w stanie poruszać się dość szybko i mocno, żeby doprowadzić się do orgazmu jego palcami w taki sposób. Być może on o tym wiedział i dlatego tak zrobił? Jęki, jakie się z niej wyrywały były drżące, pełne błagania o więcej. Zsunęła nogi odrobinę, żeby jej wnętrze ściślej objęły tkwiące w niej palce. Była blisko, jednak ekstaza wciąż była poza zasięgiem. Zakwiliła rozpaczliwie, gdy Ryszard wyciągnął z niej palce, zostawiając ją pustą i pulsującą. Otrzymała kolejnego klapsa przez który jej nogi zadrżały, a biodra opadły w dół. Szybko została jednak podciągnięta w górę by otrzymać kolejnego klapsa. Frustracja i ból były jednocześnie słodkie i komfortowe. Marta nie wiedziała, jak długo jeszcze wytrzyma te tortury. Napięcie w jej podbrzuszu było jak zaciskający się węzeł. Poruszyła ramionami odruchowo chcąc się nieco podeprzeć ale kajdanki nie pozwoliły na to, zaprotestowały cichym brzęknięciem. 

– Wiesz co zrobić, prawda? – zapytał cicho, odsuwając się. 

Choć nie widziała co robi, słyszała, że sięga po prezerwatywę. W pierwszym odruchu miała ochotę odetchnąć z ulgą, jednak dotarło do niej, że może przecież kontynuować tortury. Chciała mu dać znać, że zbliża się do krawędzi. Wiedziała, że nie powinna zgrywać odważnej i przekraczać swoich limitów bo przyjemność może zmienić się w dyskomfort, którego nie mogłaby już znieść. Wzięła głębszy oddech i zerknęła na niego, wierząc, że najpierw dostrzeże odpowiedź w jej oczach.

– Proszę… – zaczęła, ale głos odmówił posłuszeństwa, więc spróbowała jeszcze raz. – Proszę, weź mnie… Pieprz mnie… 

Marta pozwoliła, by desperacja wyraźnie wybrzmiała w tych słowach. Na twarzy Ryszarda wymalowało się zadowolenie, więc nagrodził ją tym, że złożył kilka pocałunków wzdłuż jej kręgosłupa tuż nad kością ogonową. Usłyszała dźwięk rozrywanej paczuszki, a po niej dźwięk rozwijanego lateksu. Znów odrobinę rozsunęła kolana, starając się ustawić w takiej pozycji by ich biodra znalazły się na tym samym poziomie. Kiedy główka jego kutasa otarła się o wejście miała wrażenie, że będzie chciał dalej ją męczyć. Z gardła Marty wyrwało się kwilenie, które szybko przeistoczyło się w głośny jęk ulgi, gdy wsunął się w nią gładkim, wolnym ruchem. Był tak głęboko, że naciskał na dno, rozciągając ją do swojego rozmiaru. Dał jej ledwie sekundę na to, by przywykła, po czym chwycił za biodra i zaczął wykonywać pchnięcia, przy każdym z nich przyciągając ją do siebie. Rytm na początku był miarowy, dosyć wolny i długi, by mogła poczuć każdy centymetr przesuwający się przez całe wnętrze. Miała ochotę uchwycić się oparcia kanapy jednak podczas ruchu kajdanki wbiły się lekko w nadgarstki przypominajac o tym, że oddała mu pełną kontrolę. Zacisnęła dłonie w pięści, jęcząc przy każdym uderzeniu bioder o obolałe pośladki. 

– Proszę, szybciej… – zakwiliła, zaskakując samą siebie tym, z jaką łatwością jej to przyszło.

Palce Ryszarda mocniej wbiły się w jej ciało, gdy spełnił prośbę. Rozkosz kwitła w niej z każdym ruchem, gdy nabijał ją na siebie przez współpracę bioder i dłoni przy mocnych pchnięciach. Chciała się poruszać, nie być zupełnie bierna jednak jedyne co mogła zrobić to poddać się jego łasce. Nachylił się nad nią, opierając się brzuchem o skute nadgarstki i ugryzł ją w bark, który nie został jeszcze ozdobiony śladem jego zębów. Pisnęła, a jej uda zadrżały przez pulsujący ból, który pozostał po ugryzieniu nawet po tym, jak się znów wyprostował. Przekręciła odrobinę twarz chcąc dać sobie choć odrobinę ulgi przez ukrycie się w oparciu kanapy jednak Ryszard na to nie pozwolił. Wsunął dłoń w jej włosy u nasady i odciągnął głowę do tyłu, żeby nie mogła jej opuścić. Jęczała tak głośno, że nie mogła usłyszeć dźwięków, jakie z siebie wydawał, gdy jego biodra przyspieszały rytmu. W kakofonii ginęły też klaśnięcia zderzających się ciał i skrzypienie kanapy. Każdy ruch, każde źródło bólu popychało ją wyżej wraz z rosnącym napięciem. Poddała się zupełnie rozkoszy, nie była w stanie myśleć. Liczyło się tylko to, jak wypełniał ją, wprawiając w drżenie każdą komórkę nerwową jej ciała. Bańka, która w niej rosła w końcu pękła, uwalniając ekstazę, która rozprzestrzeniła się po jej ciele. Nie była nawet świadoma, że krzyczy. Orgazm przetaczał się przez nią niemal wyniszczająco, gdy pulsowała, drżała i próbowała złapać oddech. Ryszard jednak nadal wykonywał pchnięcia, utrzymując ją cały czas wysoko. Nie minęło jednak długo nim nie wbił się w nią ostatni raz z głuchym sapnięciem. Kolejny raz mogła poczuć, jak drga w niej, gdy dołącza do niej w orgazmie. Było to doskonałe uczucie, kiedy drżał lekko za nią starając się zejść na Ziemię. Wysunął się z niej ostrożnie, po czym natychmiast rozpiął jej nadgarstki. Dłonie Marty ześlizgnęły się z pleców i opadły luźno na siedzisko kanapy. Dopiero po chwili zdołała nieco się poprawić, choć zanim zdążyła zmienić pozycję w pełni została przyciągnięta do szerokiej piersi Ryszarda. Była tak oszołomiona, że nie zarejestrowała, że zdjął prezerwatywę i położył się na kanapie. Choć mebel był dosyć wąski, jej ciało zdołało się wcisnąć między jego bok i oparcie.

– Wszystko w porządku, kiciu? 

– Mhm…

Była w stanie zdobyć się tylko na mruknięcie. Była niemal wiotka, zupełnie jak szmaciana lalka. Jednak nie mogłaby być bardziej zadowolona. Choć zazwyczaj po seksie czuła potrzebę, żeby się choć odrobinę ogarnąć, teraz poddawała się zmęczeniu. Odpływała, choć sposób, w jaki głaskał ją Ryszard utrzymywał ją na jawie. A może to wszystko to był sen? Zbyt piękny sen.

– Chcesz się umyć?

– Mmm?

– Chyba trochę za bardzo cię wymęczyłem… – zaśmiał się miękko i pocałował ją w czoło. – W porządku, odpoczywaj…

– Dobrze…

Umysł Marty był, jak w stanie nieważkości. Choć jej ciało było ociężałe przez zmęczenie, nie myślała o niczym, nie musiała się martwić. Była całkowicie spokojna. Syta. Szczęśliwa. Zaśmiała się sennie, za co została nagrodzona delikatnym pocałunkiem w usta, który rozpłynął się w niej słodyczą. Przed tym, jak zasnęła w jego ramionach, do jej umęczonego umysłu wpadła jedna myśl – takiego seksu nie dało się porównać do żadnej innej przyjemności.

725
9.36/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.36/10 (5 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.