Migawki z niespełnienia
25 lipca 2025
10 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Wszystkie powtórzenia, achronologiczność fabuły i inne środki stylistyczne są przemyślane i celowe. Niecelowe są jedynie oczywiste literówki.
Obcowanie cielesne to tarcie wnętrzności i wydzielenie śluzu połączone ze spazmem.
Marek Aureliusz, Rozmyślania
Moje usta mówią:
– Nie róbmy tego.
Moje wewnętrzne zwierzę mówi:
– Zróbmy to.
I ślini się.
Jej blond włosy i światło latarni, nadające im miodowy połysk. Jej twarz na odległość oddechu z moją. Jej usta wycelowane w moje usta.
Zwierzę we mnie ponownie, tym razem już ryczy:
– Na co czekasz?!
Wczoraj spytałem, kiedy to się skończy, a ona odpowiedziała:
– Kiedy się solidnie przeruchamy.
Tak powiedziała.
Superego, jak zawsze w opozycji do wewnętrznego prymitywa:
– Yes, indeed, ale pamiętaj, że zmarnujesz rok panowania nad sobą.
Rok temu spałem z nią w jednym łóżku. Bardzo wąskim łóżku. Ale nie było nic. Udawałem, że śpię i myślałem o martwych szczeniaczkach, obozach koncentracyjnych i wszystkim innym, byle tylko powstrzymać erekcję, kiedy jej tyłek opierał się o moje krocze. Zachęcająco. A potem:
– Dziękuję, że nic. Dziękuję, że można ci ufać.
Choć obydwoje chcieliśmy coś, nie było nic.
Plac jest martwy, tylko samotne samochody, wszystkie czarne o tej godzinie, patrzą na nas martwymi reflektorami. Tylko niedaleki stary kościół patrzy witrażami na to, czego świadkiem jest od wieków.
– Ale ręce mi na tyłku położyłeś – zauważa bez pretensji w głosie i czuję jej miętowy oddech na swoich wargach.
Tak bym chciał, a nie mogę. Jej usta naprzeciwko moich ust, tylko się schylić i zrywać te owoce żarłocznymi ruchami ust.
– Też o tym myślisz – ni to pytam, ni stwierdzam, bo widzę, że patrzy na moje usta. Wiem, że tak. Wiem, że bardzo tak.
Tyle teraz ciemnych zaułków. Tyle miejsc do miłości.
I wiem, że bardzo nie. Ona ma faceta. Ten facet to mój kumpel. Kumplom się takich rzeczy nie robi.
Trwamy tak, patrząc na siebie, oczy w oczy, nos w nos, wargi w wargi.
Jakże się cieszę, że nie widać myśli. Ktoś to dobrze wymyślił. Przed kilkoma chwilami zapytała mnie o te kudłate myśli, ale odmówiłem. Nie powiedziałem. Przecież nie mogę tego zrobić. Ona jest czyjaś.
A chciałbym, żeby była moja.
Poznanie jej było przecież przypadkiem. Człowiek zrobił kilka kroków tu, wymienił kilka słów z kimś, usiadł gdzieś, wypił coś i pojawiła się ona. Mała, ale zgrabna. Ładna, ale w środku diabeł. Nauczycielka, ale nie moja. A mogłaby mnie uczyć seksu i – spojler – potem chciała.
A potem od słowa do słowa. Miło. Gdy zobaczyła, że masuję koleżankę, też chciała. Usiadła plecami do mnie, zawinęła swój gruby warkocz i odsłoniła smukłą szyję. Gdybym chciał, złamałbym ją mocniejszym ruchem moich wielkich dłoni.
Zaciskałem palce na jej obojczykach, gładziłem skórę, podglądałem sutki w staniku, który był ciut za duży na jej małe piersi. I już wiedziałem, że sobie ulżę po powrocie do domu, myśląc właśnie o niej.
Ona chciałaby, żeby myśli były widoczne. Że pewnie obydwoje byśmy się zaczerwienili. Łagodnie powiedziane, bo byśmy się raczej spalili.
Chciałem jej powiedzieć, że zacząłbym od wycałowania jej całej, tych małych, ale przepięknych piersi. Tych sutków, które widziałem, kiedy ją masowałem. A potem zszedłbym tam, niżej, do wilgoci między nogami i zanurzył się, i spijał ją. Że nie spieszyłbym się, że robiłbym to namiętnie. Ale nie powiedziałem. Usta milczą.
– Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę – mówię. Ona się uśmiecha. Jej usta układają się tak, że drżę z emocji. Niedługo i ona to poczuje.
Każde z nas czeka. Oboje czekamy na ruch drugiej strony, żeby potem móc zrzucić winę na to drugie. Żeby potem przeżyć moralniaka – ona za zdradę chłopaka, a ja za zdradę kumpla. Chcemy, ale się boimy.
– Jak to jest, że się znowu pakujemy w to samo? – pytam. – Przecież twój facet wyjechał tydzień temu. Nie możesz mieć takiej chcicy.
– Żebyś się nie zdziwił.
Zaciskam ręce na jej pośladkach. Niedaleko przejeżdża samochód, ale kierowca się nami nie interesuje. A mnie interesuje, gdzie tu jest jakieś ciemne miejsce, gdzie moglibyśmy tę chuć rozładować. Ta brama? A może ta?
We mnie wszystko stoi napięte, stoi i drga z niepewności, z żądzy, z napięcia. Już powinienem przecież iść, zostawić ją i uciekać, a potem mając ją w pamięci, wyobrażając sobie ją i jej dotyk, opróżnić jądra. Samotnie. Ale nie, stoję, ręce przylepiły się do jej pośladków w niebieskiej spódniczce w kratę. Mam tak wielkie dłonie, że obłapiam jej cały tyłek bez większej trudności. Co mógłbym zrobić, gdybym spuścił swoje psy ze smyczy?
Oczy nie mogą oderwać się od jej ust. Wargi same szukają jej warg.
Ona pochyla się i nasze usta się muskają. Ten dotyk – mikrodotyk – powoduje, że rzucam się w przepaść, poszukując ich, by je posiąść, ssać i podgryzać. Ale napotykam pustkę. Moje wargi bez udziału mózgu szepczą, wyrzucając z piersi tę nieznośną gorąc i nagły szok pomieszany z żalem:
– Jeśli zaczęłaś, to nie kończ tak…
Głos nie mój. Obcy. To szloch warg, które nie całowały od roku. To głos rozpaczy ucieleśnionej. Szmer rozpaczy, jak ostatnia fala wygasającego tsunami.
– Tak trzeba – mówi. Albo coś podobnego. Zabiera rower. Wsiadam na swój i odjeżdżam bez pożegnania, bez spojrzenia za siebie.
Wiem, że gdybym zadziałał, te słowa by nie padły. Padłyby za to na ziemię nasze ubrania.
Dzień wcześniej staliśmy i żegnaliśmy się po długim i męczącym dniu. Wpadłem do niej do pracy, w barze na zabytkowej starówce. W ciągu dnia zrobiłem wiele rzeczy i przeżyłem w myślach bardzo wiele stosunków z nią.
Przytulamy się. Zbyt czule, jak na mój gust. Mam reminiscencje. Mam chaos w głowie.
Podchodzi żul, i przeprasza, i prosi o pięćdziesiąt groszy. Ponownie przeprasza i mówi, że ma problemy w domu i że nie życzy nam takich samych. Myśli, że jesteśmy parą. Nie on jeden – rok temu kilka osób myślało tak samo. Dajemy mu te pięćdziesiąt groszy do szczęścia i on idzie, ciągle przepraszając, że przeszkodził w przytulaniu.
– Przecież na tym polega życie – mówi. – Przytulajcie się.
Mówię, że mam reminiscencje z zeszłego roku, i że nie uczymy się na błędach.
Ona odpowiada bez słów, przytulając się do mnie mocniej i całując mnie mokro w szyję. Ciarki.
Gubię się.
– Nie wiem, jak się to skończy – szepczę.
Ona uśmiecha się znowu tak, że przechodzą mnie dreszcze. Usta ułożone do pocałunku, głowy pełne kudłatości. Lekki wiatr pośród kamieniczek i jej falujące lekko włosy wokół twarzy i to cholerne pomarańczowe światło latarni.
Mokry pocałunek schnie na skórze. Jeszcze czuję dotyk jej warg i koniuszka gorącego języka. Pali ogniem, który muszę zamknąć w sobie, zadusić.
Ona. W ogóle. Ja. Nie wiem. Tu chodzi tylko o seks, a potem o moralniaka. Żadne nie chce wyrzutów sumienia, oboje wyrzucamy sobie nawzajem i sobie samym, że nie działamy. Bezgłośnie, w ciszy, albo w hałaśliwym chaosie nas samych.
Ona odchodzi. Odprowadzam ją wzrokiem. Dobrze, że nie widać myśli.
Odjeżdżam z bólem głowy od chaosu myśli, pragnień i chuci, i burzy hormonów. W środku mnie się gotuje.
Jedziemy rowerami i pytam o wczorajszego smsa. Chciała, żebym jej opowiedział o moich fantazjach. Mówię jej, że nie powiem. Po co? W skołatanej, bombardowanej hormonami głowie kłębi się, że to jest jakiś element wyrafinowanej, bolesnej, ale ekscytującej gry wstępnej.
Jestem na drodze do tego, żeby moim życiem zawładnęło fatum.
– Czemu nie?
– Nie chcę – odpowiadam, chociaż tak naprawdę chcę, i to bardzo, i najchętniej to bym ją w tej bramie, tam, za rogiem, tutaj w cieniu na ławce…
Jedzie troszkę przede mną i doskonale widzę jej pośladki kręcące się na siodełku i wyobrażam sobie te same pośladki kręcące się na moich lędźwiach.
Myślę: to debilne, żeby nie wykorzystać takiej okazji. Widzę nas splecionych w uścisku szczytowania. Rusza mnie to i chciałbym jej to powiedzieć, ale nie mogę.
Ona proponuje, że powie mi swoje fantazje, jeśli ja jej powiem swoje i że to ona zacznie tę wymianę. Zgadzam się, ciekawi mnie to, a ona się peszy i mówi, że się nie spodziewała, że się zgodzę. Śmieszy mnie to. To naprawdę zabawne usłyszeć jednego dnia, że chce się solidnego przeruchania, a następnego wstydzić się fantazji. Zabawne.
– Jeśli naprawdę chcesz, to ci powiem, ale musisz grać fair.
Jakbym ciągle nie grał fair, cholera. Fair w stosunku do jej faceta. Fair w stosunku do zasad, które mi wpojono. I bądź co bądź fair w stosunku do niej.
– Coś mi mówi w głowie, żeby powiedzieć, że chcę, ale odpowiedź brzmi nie – mówię. Teraz ona się śmieje. To chora gra wstępna. To wszystko to chore deja vu, to bezsensowna powtórka z rozrywki. To jest całkiem chore. I – co najgorsze – podniecające.
Drżę jak wtedy, kiedy leżeliśmy na moim łóżku i oglądaliśmy jakiś film, a ona się przytuliła do mnie. Czułem się jak prawdziwy facet, tylko że zaczęło mną telepać, bo wiedziałem, że ona chce seksu, a ja nie mogę jej go dać i nerwy nie wytrzymywały przylepionej do mnie dziewczyny, która ma na mnie ochotę, i powstrzymywania samego siebie. Pali mnie mokry pocałunek jak wypalany ługiem. Przepala się do duszy. Moja dusza jest w okolicach czakry gardła.
To było wtedy, kiedy wymasowałem jej delikatne plecy i byłem zmęczony, i poprosiłem też o masaż. Ona siadła na moim tyłku i masowała. I mówiła coś, i powiedziała w końcu, że ma na mnie ochotę, że chciałaby mnie przelecieć. Pewnie było jej łatwiej powiedzieć to w tej sytuacji niż prosto w oczy. Nie dziwię się.
Zbaraniałem, bo słyszałem to pierwszy raz na żywo od dziewczyny. I to dziewczyny zajętej od kilku lat. Po chwili już miałem ochotę przewrócić się na plecy i przyciągnąć ją, całować, pieścić, posiąść.
– Stój! – powiedziało wtedy superego.
Szlag by cię nie miał trafić.
Tak bym chciał przeżyć z nią swój pierwszy raz. Ale nie mogę. Nie mogę zacząć swojej seksualnej historii od przeruchania (cyt. za: ona) dziewczyny – tam dziewczyny! Prawie co narzeczonej! – kolegi. Bliski kolega czy nie bliski, kolega jest kolega i nie robi się mu świństw.
W samotności, w domu, kiedy inni domownicy śpią, łapię pod kołdrą za penisa i zaczynam tę nędzną symulację stosunku. Doprowadzam się do wytrysku szybko, zagryzając zęby na drugiej dłoni, by nie krzyknąć z ulgi. Ale tak naprawdę przecież wyobrażam sobie, jaką ulgę odczułbym z nią, kiedy spocony opadłbym na jej drobne ciało, albo kiedy ona padłaby na mnie, drażniąc swoimi drobnymi piersiami moją pierś. Kiedy dyszelibyśmy sobie gorącymi oddechem w twarz, w szyję, we włosy tę piękną pieśń spełnienia.
Nic z tego nigdy się nie zdarzy. W każdym razie nie z nią.
– Chciałabym cię – mówi, siedząc na moim tyłku i masując mi musculus levator scapulae, okazjonalnie przeciągając paznokciami wzdłuż kręgosłupa po sam tyłek. Nie zważa na to, że mam tam wielką bliznę, długą i rozlazłą, po operacji kręgosłupa.
– Dlaczego? – tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić.
– Przez twoje ręce. Masz je takie wielkie, że skryłaby się w nich moja pierś. Ale są takie delikatne, kiedy mnie masujesz. Myślę, że jesteś delikatny i czuły, ale jednocześnie mocny w seksie.
– Nie wiem, jaki jestem. Nigdy… Ja jeszcze nigdy – kończę. Jeśli jej łatwiej mówić do moich pleców, to mi łatwiej jest wyznawać takie rzeczy z twarzą w poduszce.
Ona nie odpowiada, a mi się zbiera. Przecież i tak nic nie stracę, bo nie będę się kochał z dziewczyną kolegi.
– Żadna na mnie nie patrzy. Kuleję. Jestem pocięty na kawałki, ledwo pozrastany. Mało interesujący. Ty widzisz dłonie, inne nie widzą nic.
Myślę, że przecież to wyznanie, żałosne w swojej istocie, jęk skargi w obliczu kogoś, kto nie zważa na jej powód, będzie gwoździem do trumny tej sprawy i tej konkretnej sytuacji.
– Teraz chcę cię jeszcze bardziej – szepcze.
Chciałbym się odwrócić. Chciałbym zsunąć bokserki i żeby ona zdjęła swoje spodnie. Wszedłbym w nią, przesuwając tylko stringi w bok. Szalałaby jak amazonka. Doszlibyśmy.
Nie dochodzimy, bo trwam z erekcją mocno wbijającą się w twardy materac łóżka.
I tak – czas leczy. Ale drugą prawdą o czasie jest to, że zabija. Nie widzieliśmy się chwilę, parę tygodni – ona pojechała gdzieś na saksy, ja zostałem. Wróciła ze swoim facetem. Unikałem go i unikałem jej.
Ale któregoś dnia podszedł do mnie, choć udawałem, że jestem zajęty i na kogoś czekam. Popatrzył na mnie ze swojej wysokości, górując nade mną o dobrą głowę, i powiedział proste:
– Dziękuję.
Może on czuł wdzięczność, ale ja na pewno nie poczułem, że jest mi lepiej.
Jak Ci się podobało?