Ilustracja: Demorris Byrd

Remont. Marta i budowlańcy (II)

31 sierpnia 2020

Opowiadanie z serii:
Remont

27 min

Już dawno temu napisałam "Remont u Marty", ale wciąż miałam poczucie niedosytu, że tekst kończy się jako taki niewystarczająco rozpisany.
Dlatego ciągle coś w nim poprawiałam, wreszcie mocno rozbudowałam koniec, stąd uznałam, że najlepszą metodą będzie "dołożyć" część drugą. Oto ona.

Ponadto, serdecznie zachęcam do odwiedzenia części pierwszej, z której druga wszak wynika. Dokonałam tam mnóstwa zmian, więc gwarantuję wiele nowych doznań :)

Oczywiście Marta w obu częściach w pełni stosuje się do zasad kanonu - prowokuje mężczyzn na potęgę, ale udaje porządną - jeśli komuś to nie odpowiada - nie polecam lektury :)

Część Pierwsza: Wiankowe zakłady i bezczelne propozycje

 


Oczywiście na zakończenie remontu musiałam urządzić kolejną imprezę. Domek lśnił nowością, pachniał świeżą farbą i drewnem, a ja czułam się, jakbym dostała nowe życie. Ta impreza, rzecz jasna, nie mogła odbyć się bez dużej ilości alkoholu. Wódka lała się strumieniami, a jej ostry zapach mieszał się z resztkami farby i kurzu. Panowie dość szybko się rozkręcili, ich twarze nabierały rumieńców, a głosy stawały się coraz głośniejsze. Żart ścigał się z żartem, każdy chciał być tym najśmieszniejszym, tym najbardziej wygadanym. Nawet spokojny zazwyczaj Janusz rozbisurmanił się, jego oczy błyszczały, a on sam był bardziej otwarty niż kiedykolwiek.

– Wie pani, że znam dowcip, który jest i o budowlańcach, i o nauczycielce? – Janusz zapytał, jego głos był teraz pewniejszy, a w jego oczach czaiła się iskierka psotności. Spodziewałam się oczywiście jakichś sprośności, przygotowując się mentalnie na dosadny, wulgarny żart. Moje serce biło szybciej w oczekiwaniu.

– Na lekcji było otwarte okno, za oknem budowa. Jeden z budowlańców woła: Stachu, podaj, kurwa, cegłę! Na to wychyla się nauczycielka i protestuje: panowie, proszę zdrobniale, tu są dzieci. Na co robotnik drapie się w głowę i po chwili zastanowienia woła: Stachu, podaj, kurwa, tę cegiełkę!

Ulżyło mi, że nie są aż tak sprośni, jak mi się wydawało. Poczułam lekkie rozczarowanie, ale jednocześnie ulgę. Wtem, Stanisław, (fakt, że nieźle dymiło mu z czupryny, jego twarz była czerwona od alkoholu) ni z gruchy, ni z pietruchy, pochwalił się, jego głos był donośny i pewny siebie:

– A wie paniusia, że moja kuśka to tak mocno staje, że mógłbym na niej podnieść wiadro wody?

Zamurowało mnie. Poczułam, jak krew uderza mi do głowy. Udałam oczywiście potwornie zawstydzoną, moje policzki natychmiast pokryły się autentycznym rumieńcem, a serce zaczęło walić jak oszalałe. Nawet nie miałam odwagi patrzeć mu w twarz, grając cnotkę, co to jej nawet słuchać nie wypada takich bezeceństw. To była moja maska, za którą ukrywałam rosnące podniecenie.

– Ależ co też pan… panie Stanisławie… – Jąkałam się, wybałuszając oczy, udając oburzenie, choć w środku szalały mi emocje.

Majster niedokładnie zrozumiał moje słowa. Uznał, że mu nie wierzę, że wątpię w jego męskość, w jego możliwości. Dlatego z wielkim przekonaniem i sporą zaciętością dowodził swego, jego głos był teraz jeszcze bardziej pewny siebie.

Chciał się założyć. Byłam pewna, że mnie wkręca, że to tylko pijacki żart. Ale do tego moja babska ciekawość kazała mi zastanawiać się – jak to się dalej potoczy? Czy on naprawdę jest w stanie to zrobić? Nie ukrywam, że też podniecała mnie wizja majstra zakładającego wiadro wody na swojego wacka… To było tak obsceniczne, tak niesamowite, że nie mogłam odrzucić tej propozycji.

– No dobrze… niech będzie… mogę się założyć… – powiedziałam, mój głos był teraz pewniejszy, a w moich oczach błyszczała iskierka wyzwania.

– Ale nie za nic! – wykrzyknął Staszek, jego oczy błyszczały zuchwale. – Jeśli mi się uda, to będziesz musiała paniusiu rozpiąć przed nami staniczek!

Zamurowało mnie. Poczułam, jak powietrze uchodzi mi z płuc. To było tak bezpośrednie, tak bezczelne, że na chwilę straciłam oddech.

– Przepraszam… chyba się przesłyszałam… Czy powiedział pan, że miałabym przed wami rozpiąć stanik? – Zapytałam, udając niedowierzanie, choć dokładnie słyszałam każde słowo.

– Nie przesłyszała się paniusia! – Wstawiony Stach był pewien swego, jego głos był triumfalny. – Ja miałbym rozpiąć przed paniusią rozporek, to należy się, żeby i pani rozpięła choć cychalter, ja mam pokazać fajfusa, to pani pokaż choć cysie…

 

Część Druga

Poczułam się dotknięta taką propozycją, tak prymitywną i bezwstydną, ale… jednocześnie podniecona. Ta ich śmiałość, ta bezpośredniość, była dla mnie jak magnes. Poza tym… chyba alkohol za bardzo uderzył mi do głowy, rozluźniając wszystkie zahamowania.

– No dobrze… przecież i tak nie ma pan najmniejszych szans – oceniłam, starając się nadać swojemu głosowi pewność siebie, choć w środku drżałam. – Więc niech zakład stoi…

Mężczyźni szaleli z radości, ich okrzyki odbijały się echem od ścian. Trzeba zwłaszcza było widzieć Bandziorka, który skakał z zadowolenia, jego czarne oczy błyszczały z ekscytacji.

Jednak podejrzliwy Stacho łypał oczyma spode łba, jego wzrok był pełen niedowierzania.

– Paniusiu… tylko żebyś nas nie wykiwała! Dlatego… powiedz głośno, o co zakład!

Boże… ależ to przypieranie do muru mnie podniecało. Czułam dziwny rodzaj przyjemności, gdy deklarowałam, że jestem gotowa na to, by się obnażyć przed nimi. To było jak wyzwolenie, jak przekroczenie kolejnej granicy.

– Dobra… Rozepnę przed wami stanik… pokażę… cycki. – Powiedziałam to głośno, z wyraźną intencją, moje słowa zabrzmiały jak uroczyste przyrzeczenie.

Tymczasem majster brnął w zaparte, jego ambicja rosła z każdą chwilą.

– Nie tylko podniosę wiadro wody, ale jeszcze przejdę się z nim w koło tego stołu i was wszystkich! – Jego głos był teraz jeszcze bardziej pewny siebie, wręcz triumfalny.

Uznałam to za głupawy żart i nie omieszkałam tego powiedzieć, z uśmiechem na ustach. Majster, wściekły z powodu mojej oceny, zadął się, jego twarz pociemniała z irytacji, po czym stwierdził, że udowodni mi, choćby miał paść trupem! Ale znowu nie za nic…

Tym razem miałabym pozwolić im dotykać moich piersi. Udałam wielkie oburzenie, zaciskając dłońmi, by ukryć drżenie.

– No co też panowie sobie wyobrażacie… Miałabym wam pozwolić dotykać swojego nagiego biustu?! Absolutnie nie ma na to mojej zgody! – Mój głos był pełen udawanego gniewu, ale w środku czułam, jak narasta we mnie ekscytacja.

Ależ zaczęli mnie przekonywać! Ich argumenty były coraz bardziej bezczelne, coraz bardziej nachalne. Aż w końcu uległam, bo uznałam, że przecież nie ponoszę żadnego ryzyka. Byłam przekonana, że nie jest w stanie podnieść wiadra z wodą na swoim członku, więc nie muszę się obawiać konsekwencji. Wyobraźnia jednak podsuwała obrazy, jak to zostaję zmuszona by rozpiąć bluzkę i stanik, po czym wypiąć piersi i nadstawiać je dla brudnych łap roboli. A te nie próżnują! Używają swego do woli!

To niewiarygodne, jakże szalenie mnie ta wizja podnieciła! Czułam, jak moje ciało reaguje na te wyobrażenia, jak rośnie we mnie pożądanie, grzeszne i zakazane. Byłam gotowa na to, co miało nadejść.

 

Część Trzecia


Na początek majster, Stanisław, zaproponował rywalizację.

– Paniusiu, jak ten beton będzie schnął, to ja udowodnię, kto tu jest kozak, a kto dupa! – Jego słowa były pełne pewności siebie.

Postawił obok stołu wiadro, w którym były resztki betonu, a obok leżały ciężkie kamienie.

– A ja to wiadro, co pani ma, podniosę na swoim kutasie! I wejdę z nim po tej drabinie! – Stach rzucił, wskazując palcem na drabinę opartą o ścianę.

“To niemożliwe!” – zaśmiałam się. “Tego się nie da zrobić!”

– A to zobaczymy! Jak się da, to paniusia pokaże… – Bandziorek syknął.

Tłumione podniecenie rosło we mnie.

– Oj tam, oj tam, paniusiu! Dam radę! Zobacz paniusiu, jaki ja mam sprzęt! – Stanisław zaśmiał się, a jego ręce powędrowały w dół, rozpinając rozporek.

Przez moment nie robiłam nic. Widziałam, jak Bandziorek podsuwa krzesło Stanisławowi, a Janusz krząta się. Wreszcie Bandziorek rzucił mi wyzwanie:

– To będzie dla paniusi show, pani nauczycielko! Takiego to pani jeszcze nie widziała!

Chciałam się śmiać, ale nie mogłam. Czułam, że coś we mnie pęka, a moje opory znikają.

Stanisław rozpiął rozporek. Jego członek, nabrzmiały i twardy, wysunął się z materiału. Pod wpływem emocji, gwałtownie uniósł się do góry. Patrzyłam zafascynowana.

Mężczyźni patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Zauważyłam, że Bandziorek jest już mocno podniecony. Nawet nieśmiały Janusz nie mógł oderwać ode mnie wzroku.

– Jaka armata! – rzucił Cygan.

Stanisław chwycił go w dłoń. Czułam, jak moje krocze zaczyna pulsować.

Majster z trudem nasadził wiadro z betonem na członka. Kamienie w nim zagrały. Widać było, że dźwigał spory ciężar.

“To niemożliwe” – pomyślałam.

Bandziorek i Janusz podsadzili go, pomagając mu stanąć na pierwszym szczeblu drabiny. Stanisław stanął na drabinie, chwiejąc się pod ciężarem, ale jego wzrok był utkwiony w suficie.


 

Część Czwarta

 


No i udało mu się! Stanisław pokonał grawitację i moje niedowierzanie, niosąc wiadro z betonem na swoim członku. Przyszedł czas na moją część zakładu. Muszę pokazać cipkę!

Stali nade mną, niczym wilki osaczające ofiarę. Czekali. Schwyciłam dłońmi brzeg spódnicy. Przez moment nie robiłam nic. Dopiero chrząknięcie Stanisława ponagliło mnie do działania. Powoli, ale to bardzo powoli, z niemal teatralną precyzją, zaczęłam podsuwać kieckę do góry.

Mimo mocno szumiącego w głowie alkoholu, zdałam sobie sprawę z absurdalności sytuacji. Stałam w gronie trzech mężczyzn, gotowa obnażyć się przed nimi. Z drugiej strony świadomość, że podciągam spódnicę przed trzema napalonymi samcami, podniecała mnie niemożliwie.

Bandziorek zamruczał, gdy jego oczom ukazały się koronki pończoch.

– Dalej! Dalej! – syczał z niecierpliwością.

Wreszcie zadarłam spódniczkę wysoko, tak że materiał zebrał się wokół mojej talii, odsłaniając nogi aż po biodra. Miałam świadomość, że widzą majtki. Trzymałam zaciśnięte uda. Koronka stringów była wszak tak cienka i prześwitująca, że doskonale wiedziałam, co widzą.

– Teraz majteczki w dół! Chcemy zobaczyć wreszcie ten kwiatuszek! – ponaglał Bandziorek.

– Panowie, wstydzę się… – Spuszczając wzrok, demonstrowałam swą nieśmiałość.

– Trudno, to będzie musiała się paniusia trochę powstydzić, ale zakład zakładem, szparkę pokazać mus! – Stanisław, z triumfem w głosie, nie zamierzał odpuścić.

– Wiem, że przegrałam, więc pokażę… ale dajcie mi panowie pięć minutek… niech ochłonę… niech się do tego przygotuję… – Moja prośba była próbą zyskania na czasie.

– Tylko minuta! – syknął Bandziorek.

– Och, trudno, dziękuję i za tyle… – Mój głos był słodki, niemal uległy.

Wiedziałam, że moje zwlekanie jeszcze bardziej ich podjudzało, mnie, swoją drogą, podniecało podwójnie to ich czatowanie nade mną.

– No już, szybko, wyskakuj z majteczek! Pokaż cipkę! – Niecierpliwił się Bandziorek.


 

Część Piąta

 


Ponaglana ich niecierpliwymi spojrzeniami i szeptami, chwyciłam za brzegi stringów. Przez moment nic nie robiłam, jakbym się jeszcze wahała.

– No, paniusiu, pokaż wreszcie swoją psitkę… – Cygana aż skręcało.

Zaczęłam zsuwać majtki. Powoli, milimetr po milimetrze, materiał sunął w dół po moich udach. Oczywiście trzymałam mocno złączone uda, starając się opóźnić moment pełnego odsłonięcia. Więc nawet, gdy już zsunęłam stringi z tyłka, nic im nie pokazałam.

– Niżej majty! – Bandziorek wychodził z siebie.

Zsunęłam stringi do połowy ud i tak je zostawiłam.

– Nie drocz się z nami pani nauczycielko, bo my zaraz podroczymy się z tobą – wycedził przez zęby Stanisław. Jego poważna mina dowodziła, że nie żartuje.

Rozchyliłam uda. Moją szparkę mieli jak na tacy. Była tam, obnażona, w pełni widoczna, wilgotna i błyszcząca.

– Ale wygolona! Zadbana… – Usłyszałam stłumiony szept Stanisława.

Nawet nieśmiały i grzeczny Janusz nie wytrzymał.

– Piękna… wymarzona… – W jego słowach było coś naiwnego.

– Aż się sama prosi, żeby w nią wjechać! – Cygan aż kipiał.

Podsunęli się blisko, ich twarze były tuż nade mną. Oglądali, a ja siedziałam przed nimi w zapraszającej pozie, z podciągniętą spódnicą i rozchylonymi udami, jakbym mową ciała jednoznacznie komunikowała: “weźcie mnie, jestem wasza”.

Tak mnie to podniecało, że aż kropelki rosy pojawiły się na płatkach mojej cipki.

– Ale wąska szparka – z miną znawcy oceniał Stanisław. – Może dziurka w środku też jest wąska…

– Znaczy się ciasna? – nieśmiało zapytał Janusz.

– A to trza by sprawdzić, czy dobrze przepchana! Ha ha ha! – Zaśmiał się Bandziorek.

Byłam potwornie zmieszana. Patrzyłam w bok, żeby nie spotkać się ze wzrokiem któregoś z nich.

– Zaraz będzie czas na macanko! – Stanisław był stanowczy. – Jeszcze tylko parę kroków z tym wiadrem. – Dopingował sam siebie.

No i kolejny zakład sromotnie przegrałam. Stanisław dokończył swoje zadanie z wiadrem z betonem, triumfalny i pewny siebie. Byłam prawie załamana, ale jednocześnie czułam dziwną ulgę.

Trzy pary rąk dziarsko wtargnęły pod moją spódnicę. Przepychały się ze sobą. Dotykali mnie mało delikatnie, łapali za wargi sromowe, a potem, ku mojemu zaskoczeniu, wkładali palce w pochwę…

– Tak myślałem: ciasna! – z lubością komentował majster. – Mało używana?

– Ciekawe ile kutasów w niej hulało?! – sprośnie dywagował Cygan.

Strasznie krępowały mnie te ich dociekania. Jednocześnie pobudzały do wspomnień… Ilu mężczyzn gościło w mej intymnej norce?

Wtem Bandziorek i Janusz na raz wepchnęli palce. Ależ mnie zabolało!

– Auuaa! Boli! Co wy robicie? – krzyknęłam.

Janusz szybko się wycofał, ale Cygan natarł jeszcze mocniej.

– Trudno! Takiej pizdeczce należy się solidne macańsko! – Jego głos był twardy i bezwzględny.

Próbowałam wyrwać się, ale młodzian trzymał krzepko. Nie pozostało mi nic innego, jak uległe poddawanie się jego poczynaniom.


 

Część Szósta

 


Stanisławowi nadal było mało.

– Ostatni zakład! Dawajcie wiadro z betonem i dorzućcie kamieni – zakomenderował.

Od razu zauważyłam, że oszukują. Do wiadra wrzucili nie te ciężkie kamienie, ale znacznie lżejsze otoczaki. Uśmiechnęłam się pod nosem, nic nie mówiłam. Majster podjął próbę wejścia na drabinę. Spadł już z drugiego szczebla. Klął szpetnie. Jego pomocnicy byli zrozpaczeni.

Wtedy zaczęli jeszcze bezczelniej oszukiwać. Majster przy kolejnym kroku wspomagał się ręką. Pomagali mu też chłopcy. W taki sposób oczywiste stało się, że wejdzie na szczyt drabiny.

Moje protesty zdały się na nic. Kilka słów oburzenia, które wydusiłam z siebie, zostały zignorowane.

Oczywiście, nie mieli najmniejszych wątpliwości, że teraz powinnam im się oddać. Ich spojrzenia były pełne pożądania. Nie mieli też wątpliwości, że pierwszy weźmie mnie Stanisław. Jednak majster był zbyt zmordowany tachaniem wiadra i dyszeniem, więc oddał pole.

W tej sytuacji, swą szansę zwietrzył Bandziorek.

– Ja! Ja pierwszy! – zakrzyknął.

Czułam, że jestem łupem, którym się dzielą. Moje protesty, choć wypowiadane, były ignorowane. Mężczyźni otaczali mnie. Szalenie mnie to podniecało.

– Panowie… jak możecie? Nie wyrażam zgody… postąpiliście nieuczciwie… – Mój głos, choć pełen sprzeciwu, był słaby, drżał.

Mój sprzeciw ich rozjuszył. Ich twarze stężały. Lecz… nie istniała taka siła w całym Wszechświecie, która mogłaby ich powstrzymać! Nawet nie próbowali dyskutować ze mną.


 

Część Siódma

 


Cygan, widząc moje wahanie i próbę ucieczki, nakazał Januszowi, żeby mnie przytrzymał.

Wtedy, w przypływie paniki, wstałam i zaczęłam uciekać. Moje szpilki, zazwyczaj sojusznik w elegancji, teraz stały się przeszkodą. Nie ubiegłam zbyt daleko. Młodzi mężczyźni, zręczni i szybcy, chwycili mnie za ręce i poprowadzili z powrotem do stołu. Nawet nie próbowałam się wyrywać.

Po doprowadzeniu do blatu, Bandziorek obrócił mnie i popchnął tak, że rozłożyłam się na plecach na zimnej, twardej powierzchni stołu. Błyskawicznie zadarł spódnicę, podciągając ją aż do pasa, i zaczął na mnie włazić. Odpychałam go rękami i wierzgałam nogami, próbując zrzucić go z siebie.

Wtedy rozdrażniony chłopak przypomniał Januszowi:

– Miałeś ją trzymać! Będzie mi się tu wzbraniać! Pokażem pani nauczycielce, kto tu rządzi!

Janusz był zmieszany i wahał się. W końcu jednak podniecenie wzięło górę. Złapał mnie za ręce i odciągnął je za moją głowę, przytrzymując je mocno. Byłam unieruchomiona.

Teraz już nie mogłam odpierać ataków Cygana, który wykorzystując moją bezradność, wdarł się między moje nogi. Rozgorączkowany położył się na mnie.

Kiedy rozpinał rozporek, poczułam się skrajnie bezbronna. W tej chwili, w desperacji, czułam, że jedyne co mogłam robić, to żałosnym tonem błagać Janusza.

– Jesteś porządnym chłopcem, jak możesz mu pomagać w tym, co on mi robi? – Mój głos był cichy, niemal szept.

O dziwo, podziałało. Młodzian puścił me dłonie. Poczułam ulgę.

Natychmiast znów podjęłam próby odpychania Bandziorka, pchając go rękami w klatkę piersiową, jednak na niewiele się to jednak zdało. Leżałam przygnieciona jego ciężarem. Próbowałam wierzgać nogami, ale on już był między nimi.

– Spokojnie paniusiu, nie wierzgaj. I tak ci to nic nie pomoże! Jesteś już moja! Szykuj cipkę na mojego węża! – Wyszeptał.


 

Część Ósma

 


Wkrótce poczułam męskość ocierającą się o moje krocze, szorującą po szparce z narastającą siłą. Wiedziałam jak amen w pacierzu, że już go nie powstrzymam. Czułam jak potężny taran wdziera się pod majteczki i wcelowuje w cipkę.

A więc zaraz się to stanie. Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo tego chciałam…

– Nie… nie… proszę… nie rób mi tego… – Moje protesty, wypowiadane drżącym głosem, nawet w najmniejszym stopniu, nie powstrzymywały ogarniętego chucią kawalera.

“Wąż” kwaterował się w grocie. Podjęłam ostatnią próbę zrzucenia z siebie agresywnego amanta, szarpnęłam się, ale to jedynie przyspieszyło jego poczynania.

Wbił się do końca. Bandziorek ewidentnie poczuł się zdobywcą, triumfatorem.

Wyraził to okrzykiem:

– Jesteś moja, pani nauczycielko!

A także coraz potężniejszą penetracją. Czułam się zdobyta, upokorzona, złamana… Mogłam jedynie przyjmować mocne sztychy i… jęczeć.

A ja wszak uwielbiam jęczeć. Kocham to.

Wzdychałam, stękałam…. w bardzo żałośliwych tonach.

– Aaaaa… aaaaa! Achhh!

Podniecało to najwyraźniej nie tylko Cygana, ale też pozostałych mężczyzn. Podeszli blizej i sekundowali koledze. Sądząc po minach, zazdrościli mu.

– Widzicie, jak daję do pieca tej laluni?!

Oczywiście Bandziorek nie miał gumki, to dodatkowo stymulowało. Strach przed konsekwencjami, o dziwo, niepomiernie mnie podniecał. Cygana najwyraźniej też.

– Uważaj proszę, żebym nie zaszła w ciążę…

Moje błagania, tylko go nakręcały. Ani myślał kończyć gdziekolwiek indziej, niż w środku…

Z rozanieloną miną, ujeżdżał mnie jak oszalały.

Wreszcie wystrzelił. Oczywiście we mnie. Jeszcze przytrzymał moje biodra.

W końcu zlazł ze mnie, po czym, jakby wieńcząc dzieło, przyrżnął mi soczystego klapsa.

Uniosłam się, poprawiając spódnicę, zaczęłam szlochać i biadolić:

– O Boże! Zostałam zgwałcona! Do tego mogę zajść w ciążę…

Moje lamentowanie, tak jak przewidywałam, jeszcze bardziej rozpalało Cygana i majstra. Natomiast Janusz wyglądał na zdeprymowanego, a oto właśnie przyszła jego kolej.

Podniecała mnie myśl, że uciekam mężczyznom. Zwłaszcza, gdy biegnę w szpilkach i spódnicy. Biegnę wtedy nieporadnie. Podobną próbę podjęłam teraz, a jedynym miejscem ucieczki mógł być dom. Dopadłam do okna, które było otwarte, a że mój drewniany domek jest bardzo niski, próbowałam przez nie wejść.

Nie było mi to dane. Szybko doskoczył Bandziorek, akurat w momencie, kiedy usiłowałam przesunąć się przez parapet. Zatrzymał mnie w ten sposób, że mój tułów już był w domu, a pupa i nogi wystawały na zewnątrz. Spryciarz użył okiennic, żeby mnie przygwoździć i unieruchomił tak, że nie mogłam ani wejść do środka, ani wrócić na zewnątrz.

Mogłam jedynie wierzgać nogami. Prześladowca, wykorzystując to, podwinął mi spódnicę.

– Janusz! Pani nauczycielka w zapraszającym geście! Ha ha ha!

Chłopaka ów widok musiał niebywale pobudzić, gdyż niemal natychmiast poczułam jego ręce na pupie.

Zdawałam sobie sprawę, że znalazłam się w imadle, że mogę jedynie czekać na dalszy bieg wypadków. Ta bezradność, zniewolenie, zależność od nich, czekanie… wywoływały we mnie coraz większe emocje. Potęgowały to krzyki mężczyzn, dopingujące Janusza.

– Teraz jest twoja, podana jak na talerzu!

– Czeka na konsumpcję! Ha ha!

– Patrz, jak pięknie wypięta! Dla ciebie!

To, że nie widziałam, co się dzieje, powodowało iż ekscytowałam się nieprawdopodobnie…

Wreszcie poczułam dotyk drżących dłoni na pupie. Gładził ją delikatnie.

– Nie trać czasu! Pani nauczycielka nie może się doczekać!

– Wypina ci kuperek, bo czeka na klapsa! Trzaśnij ją, a porządnie!

Przestraszyłam się i oczekiwałam siarczystego strzału, aż zagryzłam zęby, ale zamiast tego, otrzymałam delikatne klepnięcie.

– Nie tak ofermo! To kształtne dupsko jest stworzone do młócenia! Przygrzmoć, aż poczuje!

Z jednej strony bałam się bólu, z drugiej te słowa wywoływały we mnie niewiarygodne podniecenie.

– Ja ci pokażę jak się tarabani w takie zady! – Wraz ze słowami, poczułam uderzenie i towarzyszący mu dotkliwy ból.

– Auuaa! Jak możecie! – zakrzyknęłam płaczliwym tonem.

Zaraz potem poczułam piekące uszczypnięcie. Ta sytuacja musiała podziałać na Januszka, bo wkrótce poczułam twardy członek na pośladkach… i na wargach sromowych…

– Nie… proszę… – Moje słowa nie mogły już go powstrzymać.

Nabrzmiała kuśka zaczęła szturmować cipkę, wsuwać się nerwowymi ruchami. Zaparta o parapet nie mogłam uciec, mogłam tylko poddawać się i przyjmować pchnięcia. Ruchy posuwisto-zwrotne jakie wykonywał młodzieniec i popychanie mnie, spowodowały, że okiennice mocno uciskały i ocierały, jednak nie trwało to długo. Chłopak szybko się spuścił. Oczywiście we mnie…


 

Część Dziewiąta

 


Kiedy Stanisław wrócił do sił, w ogóle nie protestowałam. Wiedziałam, że opór nie ma najmniejszego sensu. Wręcz sama zaprosiłam go do łóżka, mając już dość stołów, parapetów i szarpania się.

– Panie Stanisławie, niech mnie pan uwolni… już nie będę się opierała… Przyjmijmy nawet, że przegrałam zakład. Zapraszam do mojego własnego łóżka.

Tak na prawdę, z jakiegoś powodu, czułam niewysłowioną potrzebę okazania mu uległości. Sprawiało mi to swoistą przyjemność i to wcale niemałą…

Odprowadzana wzrokiem Cygana i Janusza, w wielkim podnieceniu przekraczałam próg domu wraz z ich szefem.

Zaprosiłam go do sypialni, puszczając przodem, tak jak wprowadza się gościa. Stanełam na wprost niego i popatrzyłam prosto w oczy. Widziałam w nich rozpaloną, samczą chuć…

– Czy mam tylko podciągnąć spódnicę, czy rozebrać się?

Ruch palca wskazującego komunikował wyraźnie intencje mężczyzny.

– Rozumiem. Dobrze. – Potwierdzałam na każdym kroku moją pełną uległość.

Delektował się obserwowaniem, jak zdejmuję bluzkę, jak drżącymi rękami rozpinam guzik spódnicy i rozsuwam zamek. Śledził wzrokiem ruch materiału kiecki zsuwającej się po nogach na podłogę.

Stanęłam przed nim w szpilkach, pończochach, majtkach i biustonoszu.

– Czy na początek może być tak? – zapytałam wibrującym głosem.

Pokręcił głową.

– Chcę dobrze widzieć twoje wyrośnięte bułeczki… zdejmij stanik.

– Oczywiście… wedle życzenia. – To niewiarygodne, że tak cholernie podniecało mnie takie spolegliwe zgadzanie się na jego polecenia.

Ręce drżały mi jak liście osiki, gdy rozpinałam biustonosz. Powoli zdejmowałam go z piersi i wkrótce znalazł się na podłodze, obok spódnicy, rzucony, jak sztandar pokonanego pod stopy zwycięzcy. Przez moment teatralnie osłaniałam dłońmi cycki, ale kolejny ruch palca wskazującego spowodował, że kornie zabrałam je na bok. Mlasnął z zadowolenia.

– Ale masz te bimbały! Muszą dyndać jak diabli w pewnych sytuacjach! – uśmiechnął się.

“Przy takim chojraku jak ty, to pewnie omal się nie urwą.” – miałam wręcz ochotę powiedzieć. Ale tylko spuściłam wzrok. By wkrótce spuszczać majteczki! Bo takie właśnie padło polecenie.

– Zostań, pani nauczycielko, tylko w szpilkach i pończochach.

Długo zsuwałam majtki. Jak na wyrafinowanym striptizie. Najpierw do połowy ud – stringi ślicznie skomponowały się z koronkowymi manszetami pończoch. Stach przełykał ślinę. Potem zsunęłam do kolan i postałam tak przez chwilę, jakbym prosiła się – “podziwiaj mnie, taką bezbronną, oddaną...”.

Wreszcie zsunęłam do kostek. Kiwnął głową, jakby potwierdzał, że tak może zostać. Podniecało mnie takie ulokowanie majtek, jakby miały mnie pętać, abym nie mogła uciec…

Stach szybko rozpiął spodnie. Jego członek wystrzelił z materiału i prężył się niczym włócznia! A przecież, jeszcze niedawno poddany był nader morderczemu obciążeniu! Jeśli udźwignął napełnione wiadro, to do jakich jeszcze wyczynów jest zdolny?!

Poczułam nagłą potrzebę oddania mu należnego hołdu.

– Boże! Co za olbrzym! Jaki potężny… – Chciałam pochwałami sprawić przyjemność jego właścicielowi.

Uklękłam. Jakby w akcie hołdu, jakby na potwierdzenie jego dominacji.

Z namaszczeniem objęłam czub tego tarana ustami. Nie było to łatwe. Majster prężył się z dumy. W jego oczach pojawiła się potrzeba wykazania supremacji.

– Paniusiu, dziś niby już dwa razy poczułaś chłopa. Ale, tak na prawdę, dopiero teraz zobaczysz co cię spotka. A na początek, nauczycielski, wygadany dzióbek…

Stacho nie czekał na to aż mu zrobię dobrze ustami, on po prostu wepchnął swój niemiłosierny oręż głęboko w moją buzię i zaczął ją pieprzyć. Jak cipę. Trzymał mnie za głowę cedząc przez zęby:

– Jesteś teraz moja, pani nauczycielko. Moją suczką.

Strasznie mnie to podniecało. W geście uległości byłam gotowa przyjąć jego wytrysk do ust i… połknąć w całości… Ale Stanisław wcale nie zamierzał się spuszczać. Poddusił mnie trochę, wciskając penisa w gardło, ale zaraz potem wyjął.

– Masz piękne, dorodne cyce. Chcę cię w nie wyruchać.

Boże! Jakiego ja mam fioła na punkcie moich piersi! Ubóstwiam, gdy mężczyźni je podziwiają. Szalenie pobudziły mnie słowa “wyruchać cię w cycki”…

– Nauczycielka-cycatka to szczyt marzeń! A do tego nosząca się elegancko. W szpilkach i pończochach! Zawsze marzyłem, żeby taką dorwać. Ale w nawet w snach nie marzyłem, że mi taka da…

Byłam niesamowicie podniecona tym co mówił i jak mówił. Poczułam potrzebę użycia podobnego, może nie tak wulgarnego, ale jednak przaśnego języka.

– A ja jestem taką nauczycielką, która ci da…

Szybkim ruchem ulokował swą włócznię między piersiami.

– Ale z ciebie suka! Właśnie w tych szpilkach i pończochach, z tymi wielkimi cycami…

Jakże podnieciło mnie to określenie!

Wsunęłam pod plecy poduszkę, żeby jeszcze bardziej wyeksponować biust, żeby wydał mu się jeszcze większy.

Wykonywał ruchy frykcyjne między półkulami, obserwowałam, jak głowa tego potwora, raz chowa się między piersiami, a raz wyskakuje prężnie z rowka między nimi.

Podniecało mnie to także dlatego, gdyż w tej pozycji mężczyzna ma pełną dominację, jest stroną czynną, kobieta bierną – przede wszystkim nadstawia cycki…

W pewnym momencie uderzył mnie w brodę. Najpierw słabo, potem drugi raz, znacznie mocniej.

To dodatkowo mnie stymulowało, wyglądało to tak, jakby jednocześnie chciał rżnąć moje piersi i usta…

To było niesamowite uczucie obserwować go w takiej akcji, jakby pastwił się nad moimi cyckami. Tymczasem ja sama chwyciłam się za moje kule, by przycisnąć je do buszującego między nimi węża. Chciałam, żeby miał jak najciaśniej. Wtedy też przestał uderzać w moją brodę. Ale tylko przez chwilę! Zawziął się, naparł i wkrótce znów otrzymałam cios w szczękę. Cios, można by rzec “z główki”…

Oczywiście nie zamierzałam przestać komplementować go.

– Ależ to potężny potwór! Ależ rozpanoszył się w moim biuście! Czyżby jeszcze mu było mało? – podjudzałam.

– Bo jemu nigdy nie jest dość!

Robotnik w tym momencie krzepko ucapił moje piersi. Masował je, badając brodawki, chwytał sutki między palce, mrucząc przy tym zadowolony. Jednak największą przyjemność sprawiało mu chyba ich ugniatanie. Najpierw jedną, potem drugą. Wreszcie obie na raz.

– O tak… ale wielkie i jędrne balony! Należy im się porządne macańsko!

– Och… ależ mocno mi je gnieciesz! Cóż za “robociarki” uścisk! Jesteś taki silny…

– Pewnie niejeden by się teraz spuścił na te twoje cycuchy, ale nie ja, ja mogę bardzo długo bez spustu.

A więc czeka mnie noc pełna wrażeń – pomyślałam – o ile się nie przechwala.

– Od razu wiedziałam, że mam do czynienia z prawdziwym mężczyzną, gierojem! – Chciałam go chwalić nieustannie, łechtanie jego ego, sprawiało mi ogromną przyjemność.

– A żebyś wiedziała! Dam ci dziś tak popalić, że zapamiętasz do końca życia!

– Ojej… tak się boję… obawiam się, czy ja wytrzymam tak srogą lekcję… masz tak groźną broń…

Kraśniał z dumy i zachwytu, zwłaszcza, gdy po klepnięciu mnie w tyłek i wskazaniu palcem na łóżko, obserwował jak ulegle rozkładałam się przed nim na plecach. Stringi, jako że zaczepiły się o zapięcie paska moich szpilek, pozostawały nadal na kostkach. Nadal czułam się spętana.

– Szeroko rozłóż nóżki, pani nauczycielko! – Zakomenderował surowym tonem, którego nie sposób nie spełniać.

Jako, że nie mogłam w pełni spełnić polecenia, z powodu “spętania” majtkami, których ściągać wszak nie chciałam z racji podniecenia “spętaniem”, podciągnęłam nogi do siebie i szeroko rozchyliłam uda.

Rzucił się na mnie drapieżnie, niczym prawdziwa bestia.

– Oooch… ty drapieżco! – na przemian szeptałam i głęboko wzdychałam – jesteś… aaaa… bezlitosny!

Zwierzęce, w pełnym tego słowa znaczeniu, oblicze ukazał, gdy nie bacząc, czy sprawia mi ból, ładował się we mnie bezpardonowo.

– Ojej! Jesteś za duży!!! Przecież to potwór! Chyba jestem dla niego za ciasna! – udawałam przerażenie.

– Spokojnie… – sapał – jak się popieści, to się zmieści!

“Popieszczenie” miało w jego wydaniu swoistą definicję. Polegało na silniejszym natarciu łba jego bestii na moją biedną szparkę…

Tego właśnie pragnęłam. Żeby wtargnął we mnie brutalnie. Żeby wbił się do końca! Żeby mnie wykołatał! Wygrzechotał! Pełną parą.

Dostałam com chciałam. Wtarabanił się tak głęboko, że wydawało mi się, że aż tak głęboko się nie da…

– Ależ we mnie wszedłeś! Wepchnąłeś mi go tak, jakbyś przeszył mnie na wylot!

Wreszcie zaczął mnie ujeżdżać. Nigdy wcześniej nie miałam w sobie równie potężnego mężczyzny. Nie spodziewałam się po tym czterdziestolatku, że jest aż tak chwacki i ostry, by nie rzec brutalny. I że ma takie możliwości… Nie kłamał, nie koloryzował, rzeczywiście dał mi popalić…

Nie zaznałam chwili wytchnienia przez niemal całą noc, ładował mnie, grzmocił, kołatał.

Brał mnie chyba we wszelkich możliwych pozycjach. Choćby “na pieska”.

– Wypnij się – usłyszałam – wypnij porządnie swój śliczny kuperek.

Natychmiast spełniłam polecenie, przyjmując pozycję “na czworaka”, opierając się na dłoniach.

– Czy dobrze? – spytałam ulegle, żeby mocniej zaakcentować, jak jestem mu oddana.

Wtedy poczułam sieknięcie na pośladku.

– Auuaaa! – zakrzyknęłam.

– Jeszcze mocniej! Takim zadkiem muszę się nacieszyć.

Wypięłam się bardziej, gdy oparłam się na łokciach, ale i tak poczułam smagnięcie na drugim pośladku. Tym razem zacisnęłam zęby, jeszcze bardziej wzmagając moje oddanie.

Czułam, że w tej pozycji mężczyzna ma pełną dominację. Decyduje o rytmie, o głębokości i intensywności penetracji. Ze zniecierpliwieniem czekałam, kiedy we mnie wejdzie, kiedy posiądzie mnie od tyłu.

Tymczasem on nie kwapił się. Postanowił uraczyć mnie kolejnymi klapsami, tyle że swoim kutasem!

Ależ to okazało się podniecające. Z jednej strony – smagał mnie, pokazując – kto tu rządzi, z drugiej, w jeszcze kolejny sposób demonstrował ogrom swojego przyrodzenia.

– Auuaa… auuuaa! Za co? Przecież jestem uległa… – pojękiwałam żałośliwie.

– Za to… za to… że – wyraźnie się zastanawiał co orzec – że dopiero teraz dajesz mi dupy!

Dostawałam fioła na punkcie jego dominacji nade mną. Chciałam się korzyć jeszcze bardziej.

– Ach… przepraszam… to moja wina… że dopiero teraz ci daję… powinnam po pierwszym dniu pójść z tobą Staszku do łóżka…

– Pójść do łóżka?! O nie! Dać mi dupy! Dać się wyruchać! – Robotnik najwyraźniej wczuł się w rolę dominatora.

Dwa ostatnie klapsy przewyższyły mocą poprzednie. Zaraz potem chwycił mnie władczo za biodra i bezlitośnie nadział mnie na swą dzidę.

– Auuuaaa!

W tej pozycji penetracja okazała się o wiele bardziej intensywna. Miałam wrażenie, że ta dzida zaraz przebije mi brzuch!

Jednocześnie łapska trzymały moje biodra jak imadło. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym ruszyć tyłkiem.

Tymczasem on grzmocił mnie ostro. Słyszałam wtedy klepanie jąder o moją pupę… Ale najbardziej podnieciły go chyba moje wiszące cycki. Ależ się nad nimi bezlitośnie pastwił! A to ściskał je, a to majtał nimi, żeby się jeszcze mocniej huśtały.

Dupczył mnie w tej pozycji tak mocno, że łóżko trzeszczało, jakby się miało zaraz rozlecieć… Te donośne odgłosy, wymieszane z moimi żałośliwymi jękami i samczym stękaniem Stacha, podsłuchiwane były przez dwóch chłopców w sąsiednim pomieszczeniu.

Okazało się, że jurny majster lubował się w wulgaryzmach, którymi wcześniej nie szafował, ale gdy poczuł potęgę dominacji, rozkręcił się i począł mnie gromko nimi raczyć. Czy może, między innymi po to, żeby słyszeli jego pomagierzy?

Byłam suczą, dziwką, a nawet kurewką… Gdy protestowałam, mimo, że byłam podniecona wielce tymi wyzwiskami, nazwał mnie – kurwą. Paradoksalnie, im bardziej byłam spolegliwa, tym bardziej stawałam się “zeszmacona”, a także – tu lubował się w tym słowie – “skurwiona”.

– No pani nauczycielko, ależ zostałaś zeszmacona! I to przez trzech!

Gdy protestowałam: – Staszku, proszę, nie mów tak brzydko… – Rozsierdzał się i żądał, żebym sama potwierdzała.

– Przyznaj się! Przyznaj się pani nauczycielko, że zostałaś przez mnie skurwiona! Przez nas!

Wobec mojego oporu, nastąpiła seria dotkliwych klapsów, lądujących na moim, dogodnie wypiętym w pozycji na pieska, kuperku.

– Auuaaa! Auuua! Przyznaję… zostałam przez ciebie “skurwiona”… przez was wszystkich trzech…

Niemałą frajdę sprawiły mu groźby, że opowie o tym, że mnie miał, całej wsi.

– Ach nie… błagam! Nie rozpowiadaj tego! Moja reputacja porządnej nauczycielki legnie w gruzach!

Ależ go to rajcowało.

– A powiem! Powiem chłopakom, jakie kurewskie majteczki nosisz! Powiem, jak porządnie pracujesz ustami! Właśnie, jak na nauczycielską japę przystało!

– Nie… nie… błagam!

Sama nie wiedziałam, dlaczego takie dziwne droczenie się, szalenie mnie podnieca.

– Pewnie ucieszą się, jak się dowiedzą, jak ochoczo ściągałaś spódniczkę i cyckonosz! Jak sama ściągnęłaś majtki!

– O Boże!

– Powiem im jak cię wykołatałem! I że nie tylko sam, ale we trzech!

– Proszę… nie… co to będzie za wstyd! Nie zniosę takiego upokorzenia!

– I to jak jęczałaś! Jak dziwka! Jak prawdziwa kurewka! I że każdy spuścił ci się do cipy!

Spokojny na co dzień budowlaniec, w łóżku dał się poznać jako grubianin i prymityw. Traktował mnie i pieprzył jak dziwkę, zaspakajając swoje najmroczniejsze instynkty, dając upust żądzy.

A mnie to wszystko, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, ekscytowało, rozogniało…

Wreszcie zagalopował się w tej pozycji od tyłu, zaczął ładować mnie najmocniej jak potrafił, aż skrzypienie łóżka zagłuszyło moje jęki.

Wreszcie trzasnęło i… załamało się pod nami!

Rumor spowodował, że natychmiast do sypialni wpadli Janusz z Bandziorkiem, gotowi nieść pomoc. Jakże zaskoczyli się, widząc połamane wyrko, a na nim mnie, w samych pończochach i szpilkach, wypiętą przed Stanisławem i trzymaną jak w kleszczach.

No właśnie, próbowałam uwolnić się, przestraszona… zawstydzona… ale… majster ani myślał przerywać! Pieprzył mnie dalej na zniszczonym meblu! Na ich oczach!

– Nie wyrywaj się suniu! Jeszcze z tobą nie skończyłem!

Było mi tak dziwnie, czuć na sobie wzrok dwóch chłopców, a z drugiej strony, wypinać się majstrowi. Ten jednak nie odpuszczał.

– Jęcz suczko, nie przestawaj, jęcz jak dziwka! Jęcz jak kurwa!

Czy miałam jakiś wybór? Przyjmując dzikie pchnięcia, słysząc dźwięczące w uszach słowa “jęcz jak kurwa”, stękałam w ich rytm.

– Aaa… aaa.. aaaaa… ach!

W oczach młodzieńców znów dostrzegłam rządzę. Przysuwali się w moją stronę. Stach dostrzegł postawy swoich pomocników.

– Co?! Podjarała was suka?! Nie dziwota! Ale ja nie taki, żebym się nie podzielił. Boh trojcu liubit, dlatego każda dziwka ma trzy dziury.

35,617
9.8/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.8/10 (30 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.