Ślub

22 września 2025

10 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Witam was wszystkich. Z tej strony Agnieszka lat trzydzieści sześć. Jestem mężatką z dwójką dzieci. Dziesięć lat temu wyszłam za mąż. Chciałabym opowiedzieć o przygodzie, jaka przytrafiła mi się na moim weselu. 

Zawsze pragnęłam mieć ślub jak z amerykańskiego filmu i to marzenie się spełniło. Nie jestem w stanie wyrazić jaką ekscytację i euforię odczuwałam w związku z uroczystością. Wspaniała uczta dla ciała, zmysłów, uczuć, emocji i wszystkiego co w nas najlepsze. Nie sposób opisać jaka to rozkosz być traktowaną jak gwiazda. I ten wszechogarniający optymizm dający przekonanie o szczęśliwej przyszłości, w której czekają mnie same jasne dni. 

Dziś już wiem, że w stanie silnego pobudzenia rozpoznanie rzeczywistości zostaje zafałszowane. Skoro miłość i nienawiść to dwie strony tej samej monety, to może to samo dotyczy nieposkromionej radości i rozpaczy. W każdym razie osoba poddana silnym bodźcom nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji, a to wystarczy aby całe życie legło w gruzach. Najlepiej, żeby w czasie doznawania ekstremalnych emocji człowiek pozostawał ze swoimi bliskimi, którzy będą mogli ochronić go przed podjęciem nieodwracalnych kroków na przykład poprzez perswazję. 

Fotografem był mój wieloletni kochanek, z którym pozostawałam w cichym związku jeszcze w początkowym okresie mojego narzeczeństwa. Pragnęłam, żeby zrobił mi sesję bardziej odważnych, a w zasadzie erotycznych zdjęć w sukni ślubnej. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mój wybranek nie zgodziłby się na taki wybryk. Nie pozwoliłby mi obnażyć się przed kimkolwiek. Gdybym nawet się uparła, cała sprawa zakończyłaby się wielką awanturą, na którą nie mogłabym pozwolić sobie w najważniejszym dla mnie dniu. Nie mniej wyczekiwałam dogodnego momentu. 

Po zawarciu ślubu w kościele wykorzystałam chaos związany z organizacją przyjęcia do realizacji powziętego planu. Już samo wyobrażenie sceny, w której mój cichy adorator fotografuje mnie w nieprzyzwoitych pozach wywołało we mnie uczucie niesamowitej ekscytacji. Serce waliło mi jak młot, a oddech stał się ciężki. Tak bardzo pragnęłam skosztować zakazanego owocu. Podjęcie takiego działania w tajemnicy przed małżonkiem skutecznie eskalowało pragnienie, którego ugaszenia nie dało się już zatrzymać. Na drżących nogach szczęśliwie skrytych pod białymi falbankami rozłożystej sukni podeszłam do mojego eks-kochanka, który nigdy nie przepuszczał damsko-męskich okazji. 

- Marku, zrobiłbyś mi jeszcze kilka fotek? – powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu. 

- No oczywiście, przecież po to tu jestem. 

- Tylko wiesz, takich na osobności… 

- Acha, już wiem o co ci chodzi – to mówiąc uśmiechnął się łobuzersko.

- Wiesz, chciałabym mieć fajną pamiątkę ze ślubu. Taką, żebym po latach mogła sobie popatrzeć i powspominać. 

- Tylko musimy dyskretnie, bo dopiero będzie przypał. 

- Nie, no zdjęcia to przecież nie zdrada, ale, faktycznie, mąż nie może się o tym dowiedzieć. 

- No tak, tylko gdzie pójdziemy?

- Do pokoju na górę. 

- Który numer? 

- Dwadzieścia pięć. 

- Dobra, to idź. Przyjdę za pięć minut. 

Nie potrafię opisać, co wtedy czułam. Na pewno to uczucie nie mieściło się w granicach podniecenia seksualnego. Ryzyko eskaluje emocjonalne napięcie sprawiając, że szybuje ponad chmury w kierunku słońca. Naprawdę w takim stanie ciężko było mi zachować spokój, a przecież cały czas musiałam wdawać się w konwersację z taką czy inną ciotką, kuzynką, koleżanką. Starałam się aby była to możliwie jak najkrótsza wymiana uprzejmości. Wkrótce znalazłam się w umówionym miejscu. 

Wiedziałam, że jeszcze kilka minut muszę na niego poczekać. Nerwowość sięgnęła zenitu. Tysiące sprzecznych ze sobą myśli kłębiło się w mojej głowie niczym stado węży w okresie godowym. Przemierzałam pokój hotelowy w jedną i drugą stronę. Konsekwencje mojego zachowania mogły być przecież straszliwe. Nie przeżyłabym dezorganizacji najważniejszej imprezy w życiu, hańby przed całą rodziną, plotek i wytykania palcami. Z drugiej strony, nawet gdyby przebywanie sam na sam z Markiem wyszło na jaw, no to przecież jakoś można się z tego tłumaczyć. Sprawa nie byłaby jeszcze całkowicie przegrana. Można by powiedzieć, że potrzebowałam sama dla siebie takiej rozbieranej sesji zdjęciowej, a na zgodę ukochanego nie miałabym co liczyć. Zapewne małżonek nie chciałby draki i wolałby powstrzymać się od wywołania awantury zachowując pozory. Oczywiście, stałoby się wówczas bardzo źle, gdyż czekałaby mnie ciężka kłótnia już na samym początku małżeństwa. 

Może to właśnie męska zazdrość, zaborczość wynikająca z roszczenia sobie prawa do władzy nad ciałem kobiety wywołuje tak olbrzymią ekscytację przy różnego rodzaju pokątnych flirtach i romansach nie mówiąc już o zdradzie. Miałam już za sobą dziesięć lat życia seksualnego, w tym wiele zachowań wysoce ryzykownych. Nie poniosłam jak dotąd żadnych konsekwencji, a ekstremalnych emocji zrodzonych z erotycznego hazardu nie odbierze mi nikt. Można zatem powiedzieć, że byłam szczęściarą  która wygrywa w damsko – męskiej ruletce. Jednakże stan podniecenia seksualnego, emocjonalnego, psychicznego znacznie przekraczał wszystkie wcześniejsze doznania mojego umysłu. Właśnie dlatego kilka minut oczekiwania zdawało się trwać całą wieczność.

Wszedł do pokoju wyposażony w lustrzankę i statyw. Nawet nie zdążył mi powiedzieć jak się ustawić. Sama z siebie przyjmowałam odpowiednie pozy. Nie kazał mi niczego poprawiać, więc mogę się domyślać, że instynkt kierował mną bezbłędnie. Po wykonaniu około dziesięciu “normalnych“ zdjęć polecił mi podnieść dolną część sukni, tak żeby było widać koronkową bieliznę. Poinstruował mnie przy tym jaką powinnam przyjąć pozę. Jako że nie byłam zbyt pojętna podszedł do mnie poprawić figurę tak, żeby wyglądała idealnie. Kiedy chwycił mnie za udo, nie mogłam wytrzymać. Cipka zaczęła wydzielać olbrzymie ilości miłosnych soczków. Ja sama czułam się jej przedłużeniem, a nawet dodatkiem do niej. Wiedziałam dobrze, że był napalony, lecz mimo tego potrafił skupić się na fotografowaniu, przynajmniej dopóki się do mnie nie zbliżył. Teraz hamulce puściły mu całkowicie, co było do przewidzenia, choć nie przypuszczałam, że stanie się to tak szybko. 

Kiedy byliśmy kochankami, był mistrzem erotyki, eskalowania napięcia seksualnego. Potrafił rozpalać mnie na wszystkie sposoby świata. Przygryzał, drapał i całował plecy, które są moja strefą erogenną. Pieścił cipkę a to palcami, a to zwinnym języczkiem doprowadzając mnie na kraj orgazmu. Rozkosz stawała się torturą, albowiem wypełnienie którego tak bardzo pragnęłam nie następowało. Sama nie rozumiałam dlaczego tak długo odwlekał ten moment, skoro jego miecz męskości prężył się dumnie w całej okazałości. W jaki sposób to wytrzymywał? Nigdy nie zadałam mu tego pytania, choć nie znalazłam na nie odpowiedzi. W końcu nadziewałam się na niego nie pozwalając na ciąg dalszy pogoni za króliczkiem. Nie zniosłabym sprzeciwu, gdyby mi na to nie pozwolił. Jeździłam na nim wyobrażając sobie seks w połączeniu z jazdą na rodeo. Kilka minut penetracji wystarczyło, żeby lagrana trysnęła po ściankach mojej kobiecości. Starałam się nie uronić ani kropelki. Pragnęłam, żeby jego sperma była w mojej waginie. Żeby widział moje oddanie patrząc na moją szparkę świeżo po zbliżeniu. Żeby czuł się zdobywcą, pogromcą mojej jaskini rozkoszy. W takich chwilach chciałam dać mu jeszcze więcej nawet kosztem bólu, łez i cierpienia. Czułam, że zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Mogłabym nawet oddać się innemu mężczyźnie na jego żądanie, choć nie byłby to seks moich marzeń. Mogłabym obnażyć się w miejscu publicznym, albo wejść z nim do toalety TOI-TOI na oczach wielu ludzi. Mogłabym kochać się z nim na oczach innych facetów. Akurat nie miał takich pomysłów. Może dlatego że okoliczności nie zawsze pozwalały cieszyć się sobą nawzajem tyle czasu, ile byśmy chcieli. 

Teraz czas był szczególnie limitowany. Każda sekunda nieobecności na sali weselnej zwiększała ryzyko rozpoczęcia poszukiwań w postaci pukania do pokoju oraz nieustannych telefonów. Nie mogliśmy pozwolić sobie na niekończącą się grę wstępną. Marek doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Pewnie dlatego kiedy prawą ręką poprawiał mi udo, lewa znalazła się między moimi nogami. Ścisnął piczkę przez materiał koronkowych majteczek. Myszka wytwarzała niewiarygodne ilości śluzu, którego smak tak bardzo uwielbiał. Z oczywistych względów nie mógł sobie pozwolić na minetkę, lecz zanurzył palce w mojej ciasności, a następnie oblizał zachwycając się przy tym. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób już wtedy byłam bliska ekstazy. Pragnęłam tego co zawsze – ostrego rżnięcia aż do finału. Tym razem nie musiałam na to czekać. 

Pokaźny, gruby, żylasty drąg wjechał w moją pusię. Od razu rozpoczęła się jazda galopem. Nigdy w życiu nie zaznałam z nim seksu, który nie byłby poprzedzony najróżniejszymi pieszczotami i pocałunkami. Tym razem twardy wąż penetrował moje kobiece gniazdko wbijając się za każdym razem do samego końca. Dobijał aż do macicy, co sprawiało pewien dyskomfort, który był niezwykle niską ceną przeżywanej rozkoszy. Ryzyko niewyobrażalnie eskalowało doznania, lecz nie był to jedyny katalizator osiągnięcia ekstazy. Wtedy nie do końca zdawałam sobie z tego sprawy, a teraz jestem w pełni świadoma funkcjonującego mechanizmu. 

Świadomość potencjalnej zazdrości ślubnego, partnera albo chłopaka oddziałuje z ekstremalną mocą. Konserwatywny i patriarchalny małżonek absolutnie nie mógłby się pogodzić z tym, że pierwszym moim mężczyzną po zawarciu ślubu nie był on. Nie mógłby nawet sobie tego wyobrazić. Rytuał nocy poślubnej (choć oczywiście wielokrotnie miał mnie już wcześniej) był dla niego niezwykle istotny. Tymczasem ciasna kobieca szparka, którą tak bardzo uwielbiał rżnąć udostępniła się dla innego samca, który właśnie ją pierdolił bez żadnych ograniczeń. Sama nie wiem skąd ta złośliwa satysfakcja, która skutecznie podnosi napięcie. Wyobrażałam sobie jak będę śmiała się z niego w duchu podczas naszego pierwszego seksu po ślubie. On będzie jak zwykle pieprzył mnie długo i ostro zaznaczając w ten sposób swoją dominację. Bez jakiejś specjalnej gry wstępnej, z której najchętniej w ogóle by zrezygnował. Jaki męski będzie się sobie wtedy wydawał. Wielki pogromca kobiecej piczki, który chyba jej nawet nie lubi, albowiem nigdy jej nie palcował ani nie lizał. Nie wspomnę już o plecach. Pewnie na taką propozycję stwierdziłby, że jestem zboczona. Ot, dobry penetrator i nic poza tym.

Przeżywając silne doznania człowiek traci poczucie czasu. Dlatego nie potrafię określić jak długo trwało nasze pokątne zbliżenie. Byłam już blisko orgazmu, a tu nagle zadzwonił telefon. To był mój świeżo upieczony mąż. Odwróciłam się do mojego kochanka i dałam mu znać, żeby był cicho. Nabrałam powietrza w płuca i odebrałam telefon. 

- Tak kochany. 

- No gdzie jesteś? Goście czekają.

- Tak, już poprawiam garderobę. Koleżanka mi pomaga.

- Chodź już, bo czekają.

- Ok. 

Ciężko było rozmawiać powstrzymując jęki i stękania, jednak udało mi się nie wydać samej siebie. Momentalnie kiedy rozłączyłam się moim ciałem wstrząsnął orgazm silny jak nigdy dotąd. Krzyknęłam na całe gardło nie zważając na zachowanie bezpieczeństwa. Twardy kutas penetrujący waginę eksplodował zalewając ją gorącą spermą. Głośno jęknął wyrażając w ten sposób rozkosz, jaką dane mu było przeżyć. Nic tak nie zbliża do siebie kobiety i mężczyzny jak wspólna, jednoczesna ekstaza odbierając chwilowo kontakt z otaczającą rzeczywistością. Rżnął moją pizdeczkę rytmicznymi sztosami jeszcze kilka minut po wypełnieniu mojego wnętrza życiodajnym płynem. Pochwa rytmicznie zaciskała się na intruzie wyciskając z niego ostatnie krople spermy. Męski taran opuścił moją dziuplę, a jego właściciel od razu zapiął spodnie i pomógł mi poprawić garderobę. Pocałowałam go namiętnie w podzięce za tak niesamowite wrażenia.

- Maruś, dziękuję. Było cudownie. Szkoda tylko, że nie wyjąłeś w odpowiednim momencie. 

- Nie ma nic lepszego na świecie niż wspólne szczytowanie. Teraz tylko musisz doprowadzić, żeby mąż w spuszczał ci się w cipce. Najlepiej za każdym razem. Wtedy nawet jak zajdziesz w ciążę, nie będzie przypału. 

- Ok, będę musiała tak postąpić. Szkoda, że niewiele wyszło z sesji zdjęciowej. Tylko kilka fotek w sukni ślubnej. 

- Nie przejmuj się. Nagrałem nasze miłosne igraszki. 

- Nagrywałeś to? Niesamowity jesteś. 

- Tak. Sprzęt był włączony. 

- To poproszę film na pamiątkę. 

- Dam ci film na pendrive. Tylko uważaj, żeby ślubny tego nie znalazł. 

- Spokojna głowa. Zadbam o to – to mówiąc obdarzyłam go namiętnym pocałunkiem i skierowałam się w kierunku drzwi. Nie musiałam mu mówić, żeby wyszedł kilka minut po mnie. Rozumieliśmy się bez słów. 

Wróciłam na salę dosłownie wniebowzięta. Skok w bok, którego się dopuściłam był idealnym dodatkiem do weselnego przyjęcia. Mój promienny wyraz twarzy wyrażał radość z przygody, której doświadczyłam. Dodatkowo uszczęśliwiał mnie fakt, że udało mi się puścić jak planowałam, czyli bez żadnych konsekwencji, chociaż było blisko nieszczęśliwego zakończenia. 

Małżonek nie chciał czekać z nocą poślubną do zakończenia imprezy. Dobrze po dwunastej w nocy, kiedy lwia część gości była już nagrzana udaliśmy się do pokoju nr dwadzieścia pięć. Nie zadałam sobie trudu podmycia przed “pierwszym”, małżeńskim stosunkiem. Świadomość używania mojej cipki wypełnionej uprzednio spermą kochanka eskalowała moje doznania podczas pierwszego seksu z mężem. Wiązało się to z odczuwaniem wrednego, a zarazem niewytłumaczalnego poczucia przewagi. I pomyśleć, że mężuś nawet nie jest świadomy ceny, jaką zapłacił za moją uległość. Niech śpi spokojnie, bo przecież nie zasłużył, żeby dowiedzieć się prawdy.

225
bd/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 0/10 (0 głosy oddane)

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.