Cześć, dawno mnie tu nie było. Moja relacja z Robertem mocno rozkwita, postawił sprawę jasno żonie i powiedział, że od dłuższego czasu spotyka się z inną kobietą (czyli mną) ona w sumie nie robiła problemu, prawdopodobnie też ma kogoś. Jedynym brakiem udogodnienia jest mieszkanie, ponieważ do czasu załatwienia formalności oboje tam mieszkają w oddzielnych pokojach. Ja nadal wykonuje swoją pracę, a Robertowi to do tej pory nie przeszkadzało. Na początku czerwca byliśmy na spływie kajakowym z pracy Roberta, jego znajomi z pracy znają sytuację małżeństwa, więc nie mieli z tym problemu, żeby mnie poznać. Spływ kajakowy, jak i późniejsza impreza była bardzo klasyczna, tańce i alkohol. Znajomi Roberta z pracy pytali, czym się zajmuję, nie chciałam bezpośrednio się ujawniać, bo w sumie nie przegadałam nigdy tego z Robertem, aż sama się dziwię... Więc zaczęłam wymijająco odpowiadać, że masażem. Nagle Robert wypalił, że nie jest to zwykły masaż i ze szczegółami zaczął opowiadać cały wachlarz moich usług. Niby ok, nie wstydzę się tego, w końcu wykonuję masaże erotyczne, ale nie spodziewałam się, że Robert bez krępacji potrafi o tym rozmawiać w gronie znajomych z pracy na imprezie. Ta wiadomość zszokowała znajomych Roberta, niektórzy dostali aż wypieków i po alkoholu zadawali coraz to odważniejsze pytania dotyczące mojej pracy. Partnerki znajomych były nieco mniej mi przychylne i po tym wyznaniu na temat pracy do końca imprezy patrzyły krzywo i mnie unikały. No nic, wzbudziłam sensację, miałam mnóstwo pytań. Jakiś półtora tygodnia po imprezie miałam kilku nowych klientów i między innymi przyszedł facet, który był na tym spływie. Znajomy Roberta, za którym on średnio przepada, ale utrzymują koleżeńskie relacje. Umówił się przez wiadomość na telefon, ale po głosie też bym go raczej nie poznała. Przed masażem dogadaliśmy już szczegóły, a że to nowy klient znał oczywiście ofertę podstawową (tylko stali klienci mogą liczyć na coś więcej, nie przyjmuje już nowych na masaże z penetracją), chciał klasycznie masaż nuru z happy endem do tego uprzednią wspólna kąpiel i wzajemne mycie na koniec. Kiedy przyszedł, dostałam lekkiej konsternacji, ale w końcu to moja praca, a umówiliśmy się wcześniej, facet już był napalony. Przywitał się i wytłumaczył, że te moje i Roberta opowiadania spowodowały, że nabrał ochoty na taki masaż. Ok. Przystąpiłam do realizacji spotkania, pod prysznicem był już ostro nagrzany, więc szybciutko udaliśmy się na zmysłowy masaż, punktem kulminacyjnym miał być lodzik i też tak postanowiłam go zrobić, pomimo tego, że parę razy pytał, czy pozwolę mu wejść we mnie, odmawiałam. Finalnie zapytał, czy nie mogę mu zwalić mocniej ręką, więc szybko zmieniliśmy pozycję na siedzącą i przytulając mu plecy i trzymając stabilnie penisa, zwaliłam mu silnie konia, poczuł ulgę. Na zakończenie pod prysznicem wzajemnie się umyliśmy, wymasował mi piersi. Zapytał, czy dysponuje większą ilością czasu i np. nie zdołałabym jeszcze raz postawić jego fiuta do lodzika, niestety się nie udało. Po wszystkim chwilę rozmawialiśmy, pytał, jak się czuję z faktem, że jest kolega Roberta, on tłumaczył się, że traktuje mnie jako wykonawczynie usługi i było mu bardzo przyjemnie, zapytał czy może wrócić. Zgodziłam się. Po wszystkim powiedziałam o tym Robertowi, ten się oburzył i stwierdził, że powinnam odmówić tej usługi, bo ze wszystkich znajomych akurat przyszła ta "hiena". Pomijając fakt, że sam to ogłosił w towarzystwie swoich znajomych, a teraz ma pretensje. Opowiedziałam, mu wszystko ze szczegółami tak, żeby nie mógł mieć żadnej zagwozdki. Jego kolega obecnie wyjechał na urlop, więc jeszcze nie mieli konfrontacji. Czy tylko ja nie widzę problemu w przyjmowaniu jego znajomego?
Komentarze (0)
brak komentarzy