#301
13 sierpnia 2025
Wśród pielgrzymów, którzy posuwali się wolno przed siebie, szła ona — siostra Magdalena. Miała około czterdziestu lat, a jej obecność zdawała się wypełniać przestrzeń wokół niej. Habit, który nosiła, skrywał wiele tajemnic, ale nie potrafił ukryć kobiecych kształtów, które z każdym krokiem delikatnie falowały. Adam nie mógł oderwać od niej wzroku, szczególnie zwracając uwagę na pełny, obfity biust, który pod cienką tkaniną habitu zdawał się żyć własnym życiem.
Czasem ich spojrzenia się spotykały — krótkie, pełne niedopowiedzeń — i wtedy serce Adama biło mocniej. Czuł, że w jej oczach jest coś więcej niż tylko spokój i wiara; było tam tajemnicze ciepło, które przyciągało go nieodparcie.
Gdy wreszcie dotarli na miejsce noclegu, Adam poczuł ulgę. Przez cały dzień marzył o tym, żeby umyć się po trudach wędrówki, odświeżyć ciało i pozwolić umysłowi na chwilę odpoczynku. Przydzielono mu mały pokój, skromny, ale czysty i spokojny.
Wszedł do łazienki i odkręcił zimną wodę, dając jej spływać po rozgrzanej skórze. Woda była orzeźwiająca, a wraz z nią odpływało zmęczenie i napięcie. Gdy właśnie miał odwrócić się, żeby się osuszyć, usłyszał cichy skrzyp drzwi. Do łazienki weszła siostra Magdalena.
Jej postać w półmroku łazienki była niemal eteryczna. Habit rozchylił się na ramionach, odsłaniając delikatną szyję i obnażone ramiona. Światło padało tak, że na chwilę wydawało się, iż jej biust jest bardziej wyrazisty, bardziej kuszący niż kiedykolwiek. Adam poczuł, jak ciało mu się napina, a serce uderza szybciej.
Ich spojrzenia się spotkały. Przez ułamek sekundy trwała cisza przepełniona niewypowiedzianym napięciem. Adam nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy, a potem — nieznacznie, prawie niepostrzeżenie — jego wzrok zjechał niżej, na kształty skryte pod habitem. Ciekawość mieszała się z zakazanym pragnieniem.
Magdalena uśmiechnęła się ciepło i delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu. Dotyk był subtelny, ale pełen znaczenia. Ich oddechy zbliżyły się, a serce Adama zdawało się gotowe wybuchnąć.
— Nie powinniśmy tu być — wyszeptała, ale w jej głosie było coś więcej niż tylko ostrzeżenie.
Adam poczuł, jak mury, które do tej pory uważał za nieprzekraczalne, zaczynają się rozpadać. Nie potrafił powstrzymać się przed odpowiedzią.
— A co jeśli to właśnie jest to, czego potrzebujemy? — zapytał, czując, jak każda komórka w jego ciele reaguje na bliskość Magdaleny.
Ich usta spotkały się w pocałunku — najpierw niepewnym, powolnym, a potem coraz bardziej namiętnym. Magdalena była zaskakująco pewna siebie, jej dłonie badały ciało Adama, odkrywając jego młodzieńczą wrażliwość i pragnienie.
Noc zlewała się w jeden niekończący się moment — ich oddechy, ciepło skóry, szelest tkanin i bicie serc. Każdy dotyk, każdy gest był jak obietnica świata, którego dotąd nie znali.
Rano, gdy światło dnia wlało się do pokoju, oboje udawali, że nic się nie stało. Ale w ich spojrzeniach tliło się coś, co mówiło, że noc zmieniła wszystko.
Komentarze (0)
brak komentarzy