Czarci Jar (IV). Coś we mgle
15 grudnia 2015
Czarci Jar
32 min
Rafał obudził się w fotelu ustawionym przy oknie. Słońce zaglądało do pokoju, rażąc go w oczy. Nie od razu zrozumiał, gdzie jest. Potrzebował kilkunastu sekund. Był niewyspany, połamany i zmęczony. Wreszcie strzępy ostatniej nocy ułożyły się w jedną przygnębiającą całość. Pochód, świece, noc, oczekiwanie na powrót upiornej procesji. Musiał zasnąć nad ranem.
Dosłownie chwilę później obudziła się Mirka. Zamrugała zaskoczona, widząc Rafała przy oknie. Przeciągnęła się, wyplątała z prześcieradła i wyszła z łóżka. Miała na sobie jedynie prześwitujące wiśniowe szorty i stanik. Poruszała się bezszelestnie, bose stopy nie wydały żadnego dźwięku na drewnianej podłodze. Podeszła do okna i spojrzała na przyjaciela.
– Czekałeś tutaj, aż wrócą?
– Czekałem, ale jak widzisz... nie dałem rady – skrzywił się zniesmaczony własną słabością.
– Zamierzałeś pójść do jaskini po ich powrocie?
Mężczyzna przytaknął bez słowa. Wyprostował się w fotelu i przetarł oczy.
– Planowałeś mnie w ogóle obudzić?
Zaległa cisza. Słychać było jedynie tykanie zegara i stłumione głosy dochodzące z podwórka.
– Nie – wstał, unikając wzroku dziewczyny.
Mirka podeszła do Rafała, łapiąc go delikatnie za podbródek, zmuszając tym samym, żeby na nią spojrzał. Przez krótką chwilę mierzyli się wzrokiem.
– Już ci powiedziałam, że siedzimy w tym gównie razem. Nie pomijaj mnie więcej w swoich planach – przytrzymała jeszcze chwilę twarz mężczyzny, po czym cofnęła rękę.
Rafał patrzył w duże zielone oczy dziewczyny. Złapał ją za ramiona. Omiótł spojrzeniem jej filigranowe ponętne ciało. Pchnął Mirkę delikatnie w stronę okna. Kiedy upewnił się, że przyjaciółka oparła się pośladkami o parapet, przywarł do niej mocniej. Poczuł, że przyrodzeniem wgniata się w jej podbrzusze. Błyskawicznie osiągnął erekcję.
– Czy ja dobrze słyszę? – pocałował dziewczynę w czoło.
– A co słyszałeś?
– Zawsze mam cię uwzględniać w swoich planach?
Mirka czuła twarde prącie mężczyzny. Stanęła na palcach, żeby otrzeć się o nie wzgórkiem, piętrzącym się pod cienkim materiałem majtek. Patrzyli na siebie w milczeniu.
– Chcę – w głosie dziewczyny pobrzmiewała nuta obawy.
Niepewność w jej głosie, lęk przed reakcją Rafała i purpura na twarzy dziewczyny, to wszystko wpłynęło na szczególną atmosferę, jaka wytworzyła się pomiędzy nimi. Tu i teraz. W tej chwili. Gra słów, dwuznaczne deklaracje, bliskość pozwalająca czuć ciepło rozespanych ciał, onieśmielały oboje. Ich relacja ulegała subtelnej zmianie. Nagle intymną atmosferę przerwały stłumione głosy dobiegające zza okna.
– Spójrz tylko – mężczyzna zrobił jej miejsce, żeby mogła spojrzeć w okno.
Widok, jaki roztaczał się za oknem, zapierał dech. Był nieoczekiwany, fantastyczny jakby obudzili się w zupełnie innym miejscu. Dwie zbiegające się góry jeszcze wczoraj pokryte świerkowym borem znikły z ich pola widzenia. Zostały okryte białym puszystym kocem utkanym z porannej mgły. Gęsta mgła przelewała się przez dwa szczyty, spływając w dół prosto do Czarciego Jaru. Przywodziła na myśl pierwszą falę potężnego potopu. Okazałość zjawiska, jego majestatyczność sprawiła, że nie wypowiedzieli choćby słowa.
Stłumione dźwięki dochodziły z tarasu. Ludzie wskazywali fantasmagoryczny puch palcami, robili zdjęcia. Przyroda manifestowała swoją potęgę i piękno. Mirce ów widok przywodził na myśl wypływającą lawę. Szczyty gór stały się kraterami, z których sączyła się biała magma, która zawisła niepokojąco kilkanaście metrów nad Czarcim Jarem.
– To miejsce byłoby piękne, gdyby mnie tak nie przerażało – zauważył Rafał.
*
Kiedy Seweryn z Leną zeszli na śniadanie, było kilka minut po ósme. Złożyli zamówienie u tej samej kobiety co zwykle i wtedy zauważyli mały tłumek gości. Ludzie stali na tarasie widocznie czymś poruszeni. Prowadzili ożywioną dyskusję, wskazywali coś palcami. Małżeństwo zaciekawione wstało od stolika i ruszyli zobaczyć, co się dzieje.
Na zewnątrz poczuli umiarkowany chłód poranka. Lekki zefirek przemknął po ich twarzach, rozkołysał spódniczkę Leny. Znaleźli dogodne miejsce na tarasie i zadarli głowy w górę. Dłuższą chwilę milczeli.
– Piękny widok – Lena rozglądała się zachwycona.
Obserwując niecodzienne zjawisko z perspektywy kilkudziesięciu metrów, można było odnieść wrażenie, że mgła znajduje się w doskonałym bezruchu. Nie czuła nawet na delikatne podmuchy wiatru.
– Niesamowity widok, prawda? – Seweryn odwrócił się, słysząc głos obcego mężczyzny.
Natychmiast ich rozpoznał. To o nich mówiła Lena, sugerując, że będzie zadowolony. Mężczyzna miał na sobie koszulkę polo i wełniany sweter rozpinany z przodu. Obok stała kobieta. Przyjrzał się jej z większą uwagą. Jej jasne włosy lśniły w promieniach słońca. Miała staranny makijaż, zadbane paznokcie i delikatną cerę, o czym się przekonał, ściskając dłoń kobiety. Przesadą byłoby powiedzieć, że ma rubensowskie kształty. Z pewnością na uwagę zasługiwał duży biust, szerokie biodra i dość duży, aczkolwiek zgrabny, nie obwisły tyłek.
– Pan pozwoli, że się przedstawię, Adam – podał rękę Sewerynowi – a to moja żona, Ewa.
Lena natychmiast włączyła się do rozmowy. Przedstawiła się i wymieniła z kobietą wymowne spojrzenie. Po chwili wrócili do obserwacji widowiska rozgrywającego się wokół nich.
– Może zjemy wspólnie śniadanie? – Zaproponował Adam.
– Świetny pomysł – Lena pociągnęła męża w stronę stołówki.
Opuścili taras, zostawiając gości zaaferowanych widokiem. Kiedy dotarli do stołu, dania znajdowały się już na miejscu. Adam i Ewa podeszli do swojego stolika, zabrali tacę ze śniadaniem i dołączyli do Seweryna i Leny.
*
Jerzy obudził się tchnięty szóstym zmysłem. W głowie tliła mu się niejasna myśl, że coś jest nie tak, jak należy. Nagle spostrzegł, że jest nagi. Obok zauważył gołą Natalię, a z drugiej strony śpiącą żonę. Zerwał się z bijącym sercem.
– Natalia, wstawaj prędko – szepnął nerwowo.
Jeszcze mu tego brakowało, żeby Lucyna przyłapała ich w takiej sytuacji. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, jakie piekło byłaby w stanie zgotować zarówno jemu jak własnej córce. Tymczasem dziewczyna poruszyła się, przetarła zaspane oczy, spojrzała na ojczyma. Nagle uświadomiła sobie, że już nie jest nastolatką, dzieciakiem, którym można pomiatać. Tego poranka obudziła się jako pełnoprawna kobieta. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Co się dzieje?
– Wstawaj, póki twoja matka jeszcze śpi – ponaglił ją.
Podniosła się ospale i ruszyła do łazienki, ostentacyjnie kręcąc pupą. W tym czasie Jerzy ubrał się i kiedy szedł do łazienki, dziewczyna właśnie wychodziła. Przemył twarz, umył zęby i wrócił do pokoju. Nie spodobało mu się, kiedy zobaczył Natalię stojącą przy łóżku. Coś w jej widoku zaniepokoiło go.
– Co się dzieje?
– Matka się nie rusza – dziewczyna jakby na potwierdzenie swych słów szturchnęła śpiącą w ramię.
Mężczyzna podszedł do łóżka. Spojrzał na żonę. Miała zamknięte oczy, leżała nieruchomo i nie reagowała na jego wołanie. Potrząsnął jej ciałem, ale nic nie wskórał. Obydwoje z Natalią wymienili spojrzenia.
– Jasna cholera, Natka. Przesadziłaś z tabletkami.
– Ja przesadziłam? Przecież zrobiłam to dla nas. Żebyśmy mieli święty spokój. Chyba nie myślisz, że chciałam ją zabić? – wyraz twarzy dziewczyny wcale nie był przekonujący – lepiej sprawdź jej puls. Znasz się w ogóle na tym?
– Czekaj – Jerzy pochylił się nad żoną, przyłożył dwa palce tuż przy jej uchu i spojrzał na Natalię – nic nie czuję.
Dziewczyna podeszła do małego stoliczka, na którym stał telefon stacjonarny. Przeczytała numer na karcie informacyjnej i wstukała go na klawiaturze.
– Do kogo dzwonisz? – w głosie mężczyzny pobrzmiewał lęk.
– Wyluzuj, trzeba tutaj ściągnąć jakąś kierowniczkę, niech się tym zajmą.
Minęło pięć minut, kiedy do pokoju zapukała Hiara. Jerzy wpuścił ją bez słowa. Starsza kobieta podeszła do łóżka, rzuciła okiem na Lucynę, po czym spojrzała na dziewczynę. Jej badawcze spojrzenie wzmogło napięcie Jerzego.
– Co się stało? – zapytała, kierując wzrok na mężczyznę.
– Nie mogę dobudzić żony, nie mam pojęcia, co się dzieje.
Hiara wyjęła dłonie trzymane dotychczas w szerokich rękawach habitu. Podeszła do śpiącej, położyła dłoń na jej głowie. Przesunęła ręką wzdłuż ciała kobiety, nie spuszczając jej z oczu. Wreszcie wyprostowała się i na powrót wsunęła dłonie w rękawy.
– Zabierzemy ją, lepiej będzie, jeśli spojrzy na nią lekarz.
– Oczywiście, tylko nie wydaje się pani, że ona… – słowo, które miał na myśli, nie mogło mu przejść przez gardło.
– Niech zajmą się tym fachowcy. Tylko prosiłabym o dyskrecje, rozumiecie państwo… nie chcemy straszyć naszych gości.
– Oczywiście – ojczym z pasierbicą przytaknęli jednocześnie.
*
Mirka namówiła Rafała na spacer. Pogoda była znośna. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ściółki leśnej. Spacerowali ścieżką pomiędzy domami, nawet nie spostrzegłszy, kiedy złapali się za ręce. Wokół panowała cisza. Z rzadka dało się słyszeć świergot ptaków.
– Nie wydaje ci się to dziwne? – Mirka rozglądała się dookoła.
– Co takiego?
– Ptaki, co jakiś czas słychać je, ale jeszcze żadnego nie widziałam.
Tym razem mężczyzna rozejrzał się wokół siebie. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Po chwili ruszyli przed siebie.
– Coś w tym jest – zauważył.
– Wygląda to trochę tak, jak ktoś roztoczył przed nami makietę i na siłę próbował nas przekonać, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.
– Że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy? – powtórzył jej słowa jak echo – a gdzie niby jesteśmy? Myślałem, że w górach?
– Wczoraj w nocy, zauważyłam coś w twoich oczach – wyznała po krótkiej chwili namysłu.
– W moich oczach?
– Sama nie wiem, jakiś blask. Nie śmiej się ze mnie, proszę.
– Nie śmieję się. Posłuchaj, nie możemy pozwolić ponieść się wyobraźni. To miejsce jest dziwne, kobiety prowadzące to spa, są jeszcze dziwniejsze, ale to nie znaczy, że trafiliśmy do piekła. Prawda?
– Mam taką nadzieję – zaśmiała się nerwowo.
– Wiesz co? Może skoczymy razem do łaźni parowej. Jeśli się nie mylę, mają tam również jacuzzi – Rafał skierował ich spacer w inną stronę.
– Dobrze, tylko bądźmy razem, ok?
– Ok – uśmiechnął się, chcąc dodać dziewczynie otuchy, której sam nie miał w nadmiarze.
Sauna i jacuzzi mieściły się w starym drewnianym domu krytym strzechą. Kiedy weszli do środka, przywitała ich młoda dziewczyna, ubrana jak pozostałe pracownice Czarciego Jaru.
– Dzień dobry, jestem Parma. W czym mogę pomóc?
Rafał wyjaśnił, po co przyszli. Kobieta zaprowadziła ich do szatni. Po chwili owinięci jedynie ręcznikami ruszyli za Parmą do niewielkiego pomieszczenia. Kobieta wskazała drzwi.
– Tam jest łaźnia parowa, życzę państwu miłego wypoczynku.
– Przepraszam – Mirka zatrzymała kobietę, kiedy ta już wychodziła – czy kiedy tam będziemy, może przyjść ktokolwiek?
– Nie proszę pani, łaźnia jest wyłącznie do waszego użytku – Parma uśmiechnęła się i zostawiła ich samych.
W środku widoczność była niemal zerowa. Z trudem można było dostrzec własną wyciągniętą przed siebie dłoń. Zaraz po przekroczeniu progu otuliła ich ciepła wilgotna para, której kłęby wichrzyły się, kołtuniły, przybierając najróżniejsze niestałe formy. Po omacku, z rękami wyciągniętymi przed siebie, Rafał dotarł do ściany, przy której znalazł miejsce. Usiadł wygodnie. Mirka wsunęła się między nogi mężczyzny, opierając się o jego tors. Głowę zwiesiła na ramieniu przyjaciela.
– Dlaczego zapytałaś ją o to, czy ktoś tutaj może wejść? Chcesz poświntuszyć? – uśmiechnął się.
– Nie, naprawdę nie o to chodzi – szturchnęła go łokciem – po prostu jestem prawie naga. Nie chcę, żeby ktoś mnie oglądał w takim stanie.
– Nawet ja?
– Ty możesz – uśmiechnęła się pod nosem i zsunęła z siebie ręcznik – zresztą nie masz innego wyjścia.
Przytulił dziewczynę. Gorąca mgiełka okryła ich jak ciepły koc. Odprężenie przyszło szybko. Na wpół leżeli z zamkniętymi oczami, wdychając aromat eukaliptusa. Było cicho i przyjemnie. Rafał przesunął dłoń na pierś Mirki. Masował ją leniwie i długo, aż poczuł, że sutek przyjaciółki zesztywniał, prężył się dumnie, domagając się pieszczot. Ich ciała były śliskie, kiedy złapał twardą brodawkę między kciuk i palec wskazujący, ta szybko się wyślizgnęła z uchwytu.
– Nie tutaj – poprosiła.
– Ty mówisz nie, a twoje sutki mówią tak, poproszę – uśmiechnął się, nie przestając pieścić piersi dziewczyny.
– Więc nie słuchaj ich, tylko mnie – złapała Rafała za dłoń.
*
Kiedy dwie pracownice Czarciego Jaru wyniosły Lucynę na noszach, Jerzy stwierdził, że musi się napić. Poinformował pasierbicę, że będzie w karczmie. Zamknął za sobą drzwi i poszedł ze zwieszoną głową. Ledwie zwrócił uwagę na mgłę, która przyczaiła się na stokach.
Na miejscu zamówił butelkę whisky, nalał od razu na cztery palce i wypił jednym haustem. Ponownie wypełnił szklankę. Jego głowę wypełniły myśli o tym, co się wydarzyło przed chwilą. Przecież badał puls żony. Fakt, nie był lekarzem, ale odbył szkolenie wojskowe dla studentów i zdobył specjalizację sanitariusza. Dawno, bo dawno, jakie to miało znaczenie? Takich rzeczy się nie zapomina. Upił połowę z trzymanej w dłoni szklanki.
Co będzie, jak policja zacznie węszyć? Ledwo wytrzymał świdrujące spojrzenie kierowniczki. Na samą myśl o wzroku Hiary poczuł ciarki. Coś z tymi kobietami w tym ośrodku jest nie tak. A jeśli policja zacznie węszyć? Jak zachowa się Natalia? Jeśli pęknie, opowie gliniarzom o romansie z ojczymem, a nawet spróbuje zrzucić całą winę na niego? Nie po to budował firmę tyle lat, żeby wszystko przepadło.
Cholera, nie zrobił nic złego. Nie może odpowiadać za czyny pasierbicy. Przecież to jeszcze dziecko. Nagle zaśmiał się do własnych myśli. Zaraz, jeśli Natalia jest dzieckiem, to kim jest on sam? Pedofilem? Skrzywił się i wziął łyk alkoholu. Nie, bzdury. Nie jest żadnym dewiantem, więc ona nie może być dzieckiem. Proste. To tylko nastolatka, młodziutka, seksowna i spragniona jego kutasa. Czy można ją za cokolwiek winić?
– Podać coś jeszcze? – usłyszał głos kelnerki i kiwnął przecząco głową.
Będzie im razem dobrze. Dziewczyna zastąpi matkę. Młodość wypiera starość. To przecież naturalny cykl. Nie ma sensu brać się za bary z naturą. A Natalia... wróciły wspomnienia ostatniej nocy, poczuł erekcję. Mała gorąca suczka, jeśli tylko będzie grała w jego drużynie, niczego jej nie zabraknie.
Natalia weszła do wanny, zanurzyła się w ciepłej wodzie i odprężyła, bawiąc się pianą. Wspomnienia przewinęły się przed jej oczami niczym filmowe kadry. Wydawało się jej, że to tak dawno temu. Burzowa noc, hormony szalejące w jej organizmie. Przypomniała sobie jej wejście do sypialni matki. Była wtedy tak podniecona. Później pierwsze spojrzenie na przyrodzenie ojczyma. Usta dziewczyny odruchowo się rozchyliły. Jego fiut działał na nią jak magnes. Tamta ochota wzięcia go do ręki, do buzi przy jednoczesnym strachu przed matką, która spała obok.
Właśnie, matka. Od tamtej pory przestała być rodzicielką. Stała się problemem. Niechcianym bólem głowy. A Jurek? Z ojczyma, z faceta onieśmielającego ją, stał się jej oddanym kochankiem. Czuła, że owinęła go sobie wokół małego palca. W zasadzie to nie palca, jej dłoń powędrowała między uda, owinęła go sobie wokół swojej rozkosznej szparki.
Ojczym jadł jej z ręki. Podniecało ją to. Stanowiło o jej pozycji i sile. Jego pokora i chęć spełniania wszelkich zachcianek rozbudzało jej poczucie kobiecości. Pozostawało tylko pytanie, czy Jurek okaże się prawdziwym facetem. Czy nie rozklei się z powodu śmierci swojej żony, a jej matki? Kretyn, przecież doskonale widziała w jego oczach, że mamuśka jest mu kulą u nogi.
Uznała, że powinna mieć Jerzego na oku. Żeby się nie rozkleił i nie puścił farby. Nie chciałaby przecież przekonywać śledczych, że ojczym uwiódł ją, a później namówił do zabicia własnej matki. Wyobraziła sobie scenę, w której przesłuchuje ją starszy policjant. Taki w typie Goerge’a Clooneya. Czy jej władza ogranicza się wyłącznie do Jurka? Czy swoją słodką cipką jest w stanie omotać innych? Poczuła mrowienie między nogami. Jakby tysiące motylków zatrzepotało delikatnymi skrzydełkami w jej dziurce. Sięgnęła dłonią do epicentrum. Gładziła palcami zewnętrzne wargi tworzące rozkoszną świeżo wygoloną bułeczkę – przedsionek, za którym skrywała się esencja jej kobiecości.
Nagle zacisnęła dłoń na sromie i znieruchomiała. Dość tego, ma ochotę na seks, nie będzie miziać się paluszkami jak jakaś pensjonarka. Nadszedł czas, żeby odnaleźć Jurka.
Po piętnastu minutach zjawiła się w karczmie. Ojczym siedział przy stole. Butelka była opróżniona w jednej trzeciej. Przy barze wzięła czystą szklankę. Usiadła naprzeciwko niego i bez słowa nalała sobie whisky na trzy palce.
– Nie za szybko? – wskazała wzrokiem butelkę.
– Nie sądzę.
Dziewczyna wychyliła szklankę, skrzywiła się i nalała kolejną porcję. Przez chwilę przyglądali się sobie.
– Wszystko w porządku? – chciała się upewnić.
– W jak najlepszym, a co? Chcesz mi prawić kazania?
– Dlaczego jesteś dla mnie niemiły? – skrzywiła buzię, przywdziewając minę skrzywdzonej dziewczynki – ja tylko się o ciebie troszczę.
– Przepraszam, Natka – od razu zeszło z niego powietrze.
– Może skorzystamy z jakichś zabiegów? – wychyliła drugą szklankę i skrzywiła się jeszcze bardziej – fuj, nie wiem, jak możesz to lubić.
*
Seweryn chciał namówić Lenę na masaż, ale ta upatrzyła sobie inny zabieg. Nie pozostawało mu nic innego jak wybrać się samemu. Ubrał się i pocałował żonę w policzek.
Po drodze zerkał na otaczającą wioskę mgłę. Była jak przyczajony tygrys. Widok wciąż robił na nim wrażenie, jednak coś go zastanowiło. Minęły już trzy godziny, dlaczego mgła nie opadła? W panoramie Czarciego Jaru nic się nie zmieniło od rana. Góry wciąż znajdowały się za białą kurtyną, która wciąż wisiała nad osadą kilkanaście metrów. Chociaż, wytężył wzrok. Mógłby przysiąc, że jednak zbliżyła się nieznacznie.
Przez kolejne pół godziny leżał wygodnie, podczas gdy pracownica Spa masowała jego napięte mięśnie zwinnymi dłońmi. Odprężył się. Cisza działała na niego uspokajająco. Zaczął rozmyślać o małżeństwie, które jego żona zaprosiła tutaj. Podniecała go myśl o wymianie żon. Prawdę powiedziawszy, chciałby to zrobić w jednym pokoju. Móc patrzeć na żonę w tej samej chwili kiedy będzie kochał się z tamtą kobietą. W tym samym czasie kiedy Lena odda się obcemu mężczyźnie.
Przywołał w pamięci Ewę. Spodobała mu się. Była inna od żony i to podobało mu się jeszcze bardziej. Nagle jakby przywołał ją siłą umysłu. Ewa zjawiła się w pomieszczeniu i zajęła miejsce na stole obok.
– Mam nadzieję, że moja obecność nie będzie ci przeszkadzać? – uśmiechnęła się.
– Skąd – odparł uprzejmie – myślałem, że będziecie z mężem korzystać z sauny.
– Adam nie nadaje się do sauny, po pięciu minutach kręci mu się w głowie – poprawiła włosy i położyła głowę na prawej stronie, kierując się twarzą do mężczyzny.
– To słabo, sauna jest super – westchnął.
Przez chwilę milczeli. Leżeli twarzami zwróconymi w swoją stronę. Obydwoje mieli zamknięte oczy, poddając się, raz silnemu, raz łagodnemu uciskowi rąk masażystek. W pomieszczeniu panowała spokojna, przyjazna atmosfera. Seweryn podniósł powiekę i przyjrzał się kobiecie. Miała ładną buzię, sprawiała wrażenie miłej kobiety. Omiótł wzrokiem jej sylwetkę. Czy była gruba? Raczej nie. Po prostu miała duże piersi, szerokie biodra, dość duży tyłek i odrobinę masywne uda. Nic więcej. Żadnej nieprzyjemnej opony na brzuchu, tłustych rąk, nic z tych rzeczy.
– Podoba ci się to na co patrzysz? – odezwała się niespodziewanie.
– Przepraszam, ja...
– Nic nie szkodzi, Seweryn. Naprawdę.
– Wybacz, to był odruch.
– Po prostu powiedz, podoba ci się to na co patrzysz?
– Podoba mi się – czuł, że jego twarz zalewa się purpurą.
– Dziękuję – puściła do niego oko – wiesz, kiedy Lena przesłała mi twoje zdjęcie, od razu wiedziałam...
Przez chwilę panowała cisza, pełna napięcia i wyczekiwania ze strony mężczyzny. Masażystka zaczęła ugniatać łydki Seweryna.
– Co wiedziałaś?
– Po prostu wiedziałam, że chcę się z tobą kochać.
– Nie wiem co powiedzieć – kolejna fala czerwieni rozlała się na jego twarzy.
– Wiesz, może to głupie, ale nie podniecałoby mnie to tak bardzo, gdybym zrobiła to z tobą w tajemnicy przed Adamem.
– Naprawdę? – zaskoczyła go.
– Poważnie. Sam fakt, że on wie, jest dla mnie jeszcze bardziej podniecający.
– Nie wiem, czy powinniśmy o tym mówić przy tych paniach – Powiedział zakłopotany.
– W takim razie, może pójdziemy do jacuzzi? – Ewa uniosła głowę – będzie okazja porozmawiać i odprężymy się jednocześnie. Co ty na to?
– Dobry pomysł.
Po skończonym masażu poszli do łazienki. Każdy do swojej. Wreszcie kobieta w habicie zaprowadziła ich do niewielkiego pomieszczenia. Wewnątrz panowała intymna atmosfera. Większa część sali skąpana była w ciemnościach. Pośrodku znajdowała się duża wanna, wokół której ustawiono mnóstwo świec. Różowe intymne światło kontrastowało z podświetlaną jacuzzi, w której woda wyglądała na wyjątkowo błękitną. Było ciepło, a w powietrzu unosił się delikatny zapach kadzidła.
Zajęli miejsca po przeciwnych stronach. Ubrani wyłącznie w majtki, zanurzyli się w ciepłej wodzie. Maszyna robiła trochę hałasu, jednak bąbelki rekompensowały ten mały dyskomfort. Przez chwilę milczeli, leżąc z zamkniętymi oczami i delektując się chwilą.
– Uwielbiam to – kobieta odchyliła głowę do tyłu, a jej piersi uniosły się na tyle, że Seweryn zobaczył jej duże brązowe sutki.
– Ja muszę przyznać, że odrobinę dziwnie się czuję.
– Dlaczego? – nie poruszyła się, głowę wciąż miała w takiej pozycji, że mogła obserwować sufit.
– Sam nie wiem. Po prostu to trochę dziwne. Siedzę w jacuzzi z obcą kobietą, a moja żona gdzieś w tym czasie...
– A pomyślałeś, że ona teraz może być z Adamem?
– O tym nie pomyślałem.
– Widzisz... a powinieneś – uśmiechnęła się – może postanowili nie tracić czasu?
– Sądziłem, że zrobimy to razem, w jednym pokoju. Wszyscy, wiesz o co, mi chodzi?
– Oczywiście, że wiem – odchyliła głowę i spojrzała na niego – w zasadzie tylko się zgrywam. Lena poszła na zabieg.
– W takim razie, to my przyspieszyliśmy wypadki dzisiejszego dnia – zauważył.
– A co w tym złego? – Jej noga wysunęła się, przemknęła pomiędzy nogami Seweryna, stopa kobiety wylądowała na jego slipkach – co złego jest w tym, że chcę małą zaliczkę już teraz?
Mężczyzna przełknął ślinę. Czuł niecierpliwą stopę kobiety, która ocierała się o jego przyrodzenie. Bardzo szybko zesztywniał, wypychając kąpielówki.
– Seweryn, czy to dysza z wanny, czy tak cieszysz się na mój widok? – mówiła cicho, ale i tak słyszał jej słowa pośród bulgoczącej wody.
– Dyszą bym tego nie nazwał – westchnął, odchylając głowę w tył.
Ewa wyprostowała się, cofnęła nogę i uklękła. Woda sięgała jej podbrzusza. Zbliżyła się do Seweryna. Zanurzyła ręce i złapała slipki mężczyzny.
– To nie będzie nam potrzebne – rozebrała go – usiądziesz sobie tutaj wygodnie?
Wskazała mu miejsce na brzegu jacuzzi, które posłusznie zajął. Ewa niemal się położyła, spomiędzy bąbli wystawała jej tylko głowa. Wsunęła się między nogi mężczyzny, rozchyliła, złapała sterczący penis.
Seweryn jęknął zadowolony. Kochanka zdecydowanym ruchem zsunęła skórę napletka. Zrobiła to mocno, sprawiając mu nieznaczny ból, który szybko zrekompensowała, tuląc jego żołądź ustami. Miała miękkie zmysłowe wargi. Musiała być świadoma, jaką rozkosz mu sprawia, tuląc pulsującą główkę, ponieważ dłuższą chwilę nie pozwoliła mu wejść głębiej.
Trwało to rozkoszną chwilę, kiedy wsunęła penis dalej i masowała żołędzią swój policzek od wewnątrz. Miał wrażenie, że język kobiety owinął się na prąciu niczym wąż. Ślizgał się po nim to w jedną to w drugą stronę. Spragniona kochanka naparła głową tak mocno, że sama zacharczała. Kiedy się wreszcie cofnęła, z penisa ciągnęła się gęsta ślina, prowadząc do jej podbródka. Splunęła na żołądź i potarła ją palcami, po czym wchłonęła ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze. Pracowała głową rytmicznie tam i z powrotem.
Wreszcie przerwała. Poprawiła się i włożyła prącie pomiędzy masywne, ciężkie piersi, którymi ścisnęła twardy narząd i masturbowała w ten sposób. Seweryn mruczał zachwycony. Ewa jęczała seksownie jakby czuła go w sobie, a może była świadoma, że jęki podniecą go jeszcze bardziej. Kiedy zrozumiała, że kochanek zbliża się do finału, szybko złapała penis i włożyła do buzi, doprowadzając go do wytrysku.
*
W porze obiadowej w karczmie było gwarno. Wszyscy goście schodzili się mniej więcej o tej samej porze. W dużym starym kominku płonęły wielkie szczapy drewna. W powietrzu czuć było zapach palonych szyszek. Kelnerki o pociągłych twarzach i w osobliwych strojach podały jagnięcinę.
Rafał siedział naprzeciwko Mirki. Właśnie miał wsunąć w usta pierwszy kęs smakowicie wyglądającego mięsa, kiedy usłyszał za plecami czyjś głos.
– Przepraszam, czy te miejsca są wolne?
Przy stole zatrzymała się para. Zarówno mężczyzna jak kobieta wydali się Mirce starsi co najmniej o piętnaście, dwadzieścia lat. Rafał przytaknął i goście dosiedli się do stolika. Dziewczyna spojrzała na kobietę, która zajęła miejsce obok niej. Była ładna i zadbana. Zresztą obydwoje wzbudzili jej zaufanie. Zjedli przy akompaniamencie szczęku sztućców, rozmów i strzelającego ognia w kominku.
Rafał sięgnął po gliniany kubek z parującym grzańcem.
– Przepraszam najmocniej – siedzący obok mężczyzna powstrzymał go gestem dłoni – może napiłby się pan ze mną koniaku? Żona nie przepada, a sam... wie pan, jak to jest.
– W sumie... – Rafał odstawił trunek – dlaczego nie?
– Świetnie. W takim razie proszę mi dać chwilę, pójdę do baru, inaczej możemy się nie doczekać.
Mężczyzna wrócił po trzech minutach z tacką, na której miał dwie lampki koniaku. Odstawił ostrożnie trunki i zajął swoje miejsce.
– Jestem Seweryn – przedstawił się – to moja żona, Lena.
– Rafał – mężczyzna spojrzał na swoją towarzyszkę – a to Mirka, moja przyjaciółka.
Rozmawiali chwilę o Czarcim Jarze. Lena wymieniła Mirce zabiegi, z których jej zdaniem, dziewczyna koniecznie powinna skorzystać. Poruszyli temat porannej mgły. Kiedy panowie opróżnili kieliszki, tym razem Rafał poszedł do baru i przyniósł następną porcję.
– Tak na marginesie – Seweryn zwrócił się do Rafała – zwrócił pan uwagę na kobiety z obsługi?
– Owszem, trudno nie zwrócić na nie uwagi.
– Zgadzam się z panem – włączyła się Lena.
– Dobrze, że powiedział to w końcu ktoś inny, już myślałam, że tylko my to dostrzegamy – Mirka spróbowała grzańca.
– Skoro wszyscy się zgadzamy – Seweryn wskazał kieliszkiem w kierunku ściany – spójrzcie na to zdjęcie.
Jak na komendę odwrócili się we wskazanym kierunku. Na ścianie wisiało kilka zdjęć. Niektóre z nich były czarno białe. Większość przedstawiała Czarci Jar sprzed lat. Jednak na jednym zdjęciu widniał wizerunek kobiety. Fotografia wyglądała na starą, w prawym dolnym rogu widniała jakaś liczba.
– Czy mógłby pan, panie Rafale zerknąć na datę?
Rafał podszedł do fotografii i przyjrzał się jej z bliska. Jeszcze raz zerknął na twarz uwiecznionej na zdjęciu kobiety. Pociągła aparycja, blisko osadzone oczy, coś mu to mówiło. Odniósł wrażenie, że widział już tę twarz. Po chwili wrócił do stolika.
– Jest tylko rok – sięgnął po lampkę koniaku i się napił.
– No powiedz wreszcie – ponagliła go Mirka.
– Tysiąc dziewięćset szósty.
– No cóż, jeśli o mnie chodzi, one wszystkie wyglądają podobnie – przyznała Lena.
– Być może kochanie, a państwo? Również uważacie, że wszystkie wyglądają tak samo?
Mirka podeszła do zdjęcia i studiowała je w ciszy. Wreszcie wróciła, usiadła i spojrzała na Seweryna.
– Wygląda jak ta kobieta… – szukała właściwego imienia – ...no ta, która zabrała nas na spacer po Czarcim Jarze.
– Hiara – szepnął Rafał.
– Hiara – Seweryn uniósł kieliszek, jakby wznosił toast – dość niepokojące, prawda?
– Myśli pan, że to naprawdę ona? – Mirka przeniosła wzrok z Rafała na Seweryna.
– Nie, pewnie nie, ale daje do myślenia – mężczyzna się uśmiechnął.
*
Natalia wyciągnęła Jerzego na spacer. Idąc, słońce mieli za plecami. Kierowali się ścieżką prowadzącą łagodnie pod górę. Prosto na białą ścianę mgły, która wciąż wisiała niczym potężna zasłona.
– Dokąd idziemy? – Jerzy miał ochotę wrócić do pokoju – powinniśmy zapytać kierowniczkę co z Lucyną.
– A co ma być? Chyba oboje wiemy, co się stało – spojrzała na niego i wsunęła rękę pod ramię ojczyma – ta mgła mnie fascynuje, wejdźmy trochę wyżej.
Wokół panowała cisza. Uspokoił się nawet wiatr. Droga pięła się coraz wyżej. Jedynym dźwiękiem był stukot kamieni osuwających się spod ich butów. Po kilku minutach zbliżyli się do lasu. Do tej jego niewielkiej części, którą było widać.
– Jurek, powiedz – dziewczyna zastąpiła mu drogę – co z nami teraz będzie?
– Nie rozumiem.
– No wiesz, czy jako wdowiec… czy będziesz chciał ze mną mieszkać?
– Natalia, o czym ty mówisz? Oczywiście, że tak.
– A będziesz mnie rozpieszczał? – uśmiechnęła się infantylnie.
– Jasne.
– I będziesz dbał o moje potrzeby?
– O jakich potrzebach mówisz?
Wspięła się na palce i szepnęła mu coś na ucho.
– Ty mała świntuszko – uśmiechnął się – bądź pewna, że będę ci dogadzał pod każdym względem.
Dziewczyna ruszyła tyłem w kierunku lasu.
– Więc złap mnie, wtedy ja dogodzę tobie.
Puściła się biegiem. Jerzy ruszył za nią. Nawet nie zauważył, kiedy pierwsze mgliste opary pochłonęły ich oboje. Szybko się zmęczył. Musiał się zatrzymać i złapać oddech. Natalia zniknęła mu z oczu. Pobiegł wyżej. Potknął się o wystający z ziemi korzeń. Zaklął.
– Natka!
Zaczął kluczyć między drzewami. Wszędzie jak okiem sięgnąć kłębiły się białe opary. Miał wrażenie, że mgła skutecznie tłumi jego nawoływania. Była taka gęsta. Zbyt gęsta. Coraz trudniej mu się oddychało. Co rusz wpadał na jakiś pień, potykał się o coś i klął coraz głośniej. Drzewa wydały mu się złowrogie, wyjątkowo czarne, o korze przypominającej zmarszczoną skórę starca. Białe opary powinny być wilgotne, powinien czuć drobinki wody, ale nic takiego nie czuł. Przemknęło mu przez głowę, że to wcale nie jest mgła. Już prędzej dym, siwy gęsty dym. Tyle że nie było żadnego zapachu.
Zdecydował się pójść w lewo. Wyciągnął dłonie przed siebie i nawoływał pasierbicę, choć jedyne co słyszał to bicie własnego serca. Krew przyspieszyła w żyłach. Zaczynał się bać. Nagle ktoś na niego wpadł. Potknął się i przewrócił na ziemię.
– Jurek?
– Natalia? Dzięki Bogu.
*
Rafał wyszedł z łazienki. Był wstawiony, wypił z Sewerynem prawie całą butelkę koniaku. Rzucił się na łóżko tuż obok Mirki. Dziewczyna przekręciła się na bok. Miała na sobie tylko stringi i stanik. Podparła głowę ręką zgiętą w łokciu i spojrzała na mężczyznę.
– Całkiem mili ludzie, nie sądzisz?
– Sądzę – uśmiechnął się.
– A co powiesz o tym zdjęciu?
Rafał nabrał powietrze w płuca i po chwili wypuścił je ze świstem.
– Niepokoi mnie – wyznał.
– Też uważasz, że coś jest na rzeczy? – odgarnęła rudy kosmyk z czoła.
– Nie wiem, to wszystko brzmi fantastycznie… ale jestem skłonny w to uwierzyć.
– Rafał – Mirka podniosła się, usiadła i wbiła w niego zielone oczy – to ja nas w to wszystko wpakowałam.
– Przestań, nie mów tak.
– Nie, nie. To prawda. Ja to wszystko wymyśliłam i to dzięki mnie jesteśmy tutaj. Posłuchaj – poprawiła włosy nerwowym ruchem – podjęłam decyzję.
– Jaką decyzję? O czym ty mówisz?
– Chcę, żebyśmy stąd wyjechali. Jutro, bez zbędnej zwłoki.
– Poważnie? A jaskinia? A twoja siostra?
– Pieprzyć jaskinię i ją też pieprzyć.
Teraz on usiadł na łóżku.
– Co ty mówisz? Mirka? Przecież mówiłaś…
– Wiem, co mówiłam, Rafał – w jej oczach pojawiły się łzy – kurwa, jakie to wszystko trudne. Ja… ja po prostu nie powiedziałam ci całej prawdy.
Mężczyzna zszedł z łóżka, podszedł do fotela, na którym leżały jego spodnie i wyjął papierosa. Zapalił i wrócił do łóżka z popielniczką. Usiadł na krawędzi.
– Atmosfera w tym cholernym miejscu jest i tak dość gęsta. Powiedz mi, o co chodzi. Albo nie – zerwał się i zaczął krążyć po pokoju – Ja pierdolę, zwabiłaś mnie tutaj? O to chodzi? Jesteś jedną z nich? Jesteście jakąś sektą?
– O czym ty mówisz? – była zaskoczona nagłym zwrotem akcji, jego oskarżenia sprawiły jej ból – Rafał, usiądź. Co ty bredzisz?
– Nie wiem – wrócił i usiadł – sam nie wiem. Ostatnio żyję w napięciu. Po prostu powiedz, co przede mną ukryłaś.
– A podasz mi papierosa?
Mężczyzna podszedł do fotela, wyjął paczkę i podał jej. Dziewczyna wyjęła jednego, zapaliła i zaciągnęła się mocno.
– Nigdy nie interesowałam się siostrą, tak samo, jak ona mną. Od dziecka nie mogłyśmy się dogadać. Kiedy dowiedziałam się, że zniknęła, nie obeszło mnie to specjalnie. Jednak rodzice, oni szukali jej. Znaczy, pewnie wciąż szukają. Zawiadomili policję, wynajęli nawet detektywa. Właśnie dzięki niemu wpadło mi w ręce kilka jej osobistych rzeczy. Między innymi twoje zdjęcie.
– Moje zdjęcie? Nie rozumiem.
– Rafał – przetarła oczy wierzchem dłoni – spodobałeś mi się, w pewnym sensie… zauroczyłeś mnie.
– Nie wierzę.
– Lepiej uwierz. Dlatego zaczęłam do ciebie wydzwaniać. A kiedy cię usłyszałam, to uczucie tylko się wzmogło.
Zapragnęłam cię poznać. Dlatego wymyśliłam te nieszczęsne poszukiwania. Po prostu myślałam, że pobędziemy trochę razem i może ty też… no wiesz. Odwzajemnisz moje uczucia. Nie sądziłam, że wplątamy się w takie gówno.
Dokończyli palić w milczeniu. Przez cały ten czas Mirka unikała wzroku Rafała, a on, choć pozornie patrzył na nią, niczego nie widział. Starał się zebrać chaotyczne myśli.
– Boże, zaskoczyłaś mnie. Nie wiem co powiedzieć.
– Właśnie wyznałam ci miłość, ty bydlaku.
Chciała go uderzyć w ramię, ale złapał ją za nadgarstek. Próbowała sobie pomóc drugą ręką, ale ją również złapał. Szarpali się chwilę. Pchnął ją na łóżko. Przygniótł swoim ciałem. Dziewczyna wiła się pod nim jak piskorz.
– Bezduszny gnojek – syknęła.
– Zamknij się – zbliżył twarz do jej twarzy – po prostu zamilcz dzikusko.
Patrzyli sobie w oczy. Ich twarze niemal się dotykały. Ciężko dyszeli. Twardy penis Rafała uwierał dziewczynę między nogami. Jej ręce przygniótł do wersalki swoimi dłońmi. Nagle emocje Mirki przybrały odmienny kierunek. Poczuła, że robi się wilgotna. Czuła ciepły oddech Rafała na swojej twarzy.
Mężczyzna patrząc jej w oczy, zaczął poruszać się w taki sposób, żeby jego penis ocierał się o cienkie majtki kochanki. Czuł, że pod ich delikatnym materiałem ukrywa się mięciutkie ciało, pulchna bułeczka skrywająca mokrą szczelinę, która da mu rozkosz. Twardym pulsującym z pożądania członkiem rozgniatał wilgotny wzgórek.
– Wejdź we mnie – szepnęła.
Nie posłuchał jej. Wciąż ocierał się wzdłuż jej sromu, delektując się rozkoszą, która była na wyciągnięcie ręki. Na swoich piersiach czuł sztywne brodawki jej piersi. Obydwoje byli podnieceni do granic wytrzymałości. Sięgnął ręką i uwolnił penis, wyjmując go przez nogawkę. Teraz czuł ją lepiej. Prącie ocierało się o wilgotne majtki, których materiał był na tyle znikomą przeszkodą, że czuł ciepłe wargi piętrzące się tuż pod siateczką.
– Włóż go ty zarozumiały sukin...
Nie pozwolił jej dokończyć. Pocałował ja. Przyssał się do ust dziewczyny jak pijawka. Ssał je, kąsał, naciągał, przytrzymując delikatnie zębami. Wreszcie wepchnął język do jej gardła. Mirka szybko go odnalazła. Ich języki splatały się w jedność, rozplatały i znowu splatały. I tak w nieskończoność. W końcu puścił nadgarstki dziewczyny.
Mirka natychmiast sięgnęła dłonią między nogi kochanka. Złapała członek i wsunęła pod swoje majtki. Jej cipka szalała z rozkoszy. Mrowiła, łaskotała i pulsowała. Domagała się natychmiastowego zaspokojenia. Dziewczyna czuła, że zalewa się sokami. Chciała go poczuć w sobie natychmiast. Kiedy w nią wszedł, jęknęła. Wbiła paznokcie w plecy kochanka i zadrapała go. Nie zareagował. Uwielbiała czuć, jak Rafał ociera się o jej miękkie ciało wewnątrz niej. Jak rozpycha jej szparkę, która dostosowuje się do jego barbarzyńskich kształtów. Kochanka czuła jak jej własna pochwa zaciska się na sztywnym prąciu. Razem stanowili doskonałą jedność. On twardy i silny, ona miękka i mokra. Czuła, że tylko jej delikatna kobiecość jest w stanie okiełznać tę nieokrzesaną siłę.
Poruszał się w niej namiętnie. Zdecydowanie i zarazem łagodnie. Chciała, żeby było mu dobrze. Chciała, żeby zatracił się w wybuchu namiętności, którą odczuwała także ona sama. Mirka poczuła falę gorąca obmywającą ją niczym fala przypływu. Rozkoszne mrowienie nie dawało wytchnienia. Poczuła, jakby jej ciało podłączono do prądu, a eksplozja nastąpiła nie między rozchylonymi udami, ale w mózgu dziewczyny.
To nie był koniec. Psychiczny orgazm nie zaspokoił głodu ciała.
– Kocham cię – szepnęła na wpół przytomna.
– Ja też cię kocham – jęknął.
Udało się jej przewrócić kochanka na plecy. Teraz to on leżał bezwładnie. Dziewczyna usiadła tyłem do niego. Błyskawicznie nadziała się na sterczący pal. Nie wytrzymałaby dłużej, gdyby w nią nie wszedł. Oparła się dłońmi o łóżko.
Rafał spojrzał na jej pupę. Rozchylony rowek otwierał przed nim słodki widok ściśniętego anusa. Pośladki dziewczyny unosiły się i opadały. Wchodził w nią miękko jak w masło. Czuł, że Mirka ma solidne rozwarcie jakby była gotowa na drugiego penisa.
– Widzisz moją cipkę? – jęknęła.
– Widzę – westchnął – ją też kocham.
– Teraz to ja pieprzę ciebie – jej sapanie przechodziło w warczenie.
Mężczyzna patrzył, jak jego penis wchodzi pomiędzy nabrzmiałe lśniące wargi Mirki. Patrzył na różowy, pękaty srom ściśnięty rozkosznie pomiędzy jasnymi pośladkami. Dziewczyna poruszała pupą w górę i w dół, a on miał wrażenie, że jest w raju. Widok mokrej waginy, rozepchanej własnym członkiem rozpalił go. Podniecił do utraty tchu.
Nagle Mirka jęknęła. Zatrzymała się na chwilę. Podniosła tyłek. Teraz tylko jego żołądź znajdowała się w boskim uścisku jej sromu. Czuł, jak pulsuje, jak napiera na mięciutkie wargi. Kochanka wygięła plecy w łuk i zadrżała. Jej orgazm, jej drżenie dało mu cudowny masaż. Sam był bliski zakończenia tej wspaniałej podróży. Kiedy tylko wyczuła jego stan, nadziała się na jego prącie całą siłą, zafalowała biodrami, a Rafał spuścił się w niej.
*
– Jurek, coś tutaj jest – Natalia wczepiła się w ojczyma, rozglądając się gorączkowo we wszystkie strony.
– Kto, gdzie?
– Nie ktoś, tylko coś.
Po dłuższej chwili się uspokoiła. Mężczyzna spojrzał na nią. Strach wykrzywił jej śliczne rysy twarzy. Cisza panująca w lesie sączyła się prosto do ich mózgów. Siała spustoszenie i obawę. Mgła to gęstniała wokół nich, to się rozrzedzała. Wiła się w powietrzu jak zły duch.
– O, słyszałeś to? – spojrzała na niego wielkimi oczami.
Faktycznie, coś usłyszał. Jakiś szelest może trzask suchej gałęzi. Gdzieś po jego lewej stronie. Nie po prawej. W gęstej bieli przemknął ciemny niewyraźny kształt. Czy to omam? Zwid dyktowany lękiem? To nie mógł być człowiek. Strach niemal wbił mężczyznę w ziemię. Paraliżował ciało i umysł Jerzego. Obydwoje zaczęli się kręcić, wypatrując, Bóg wie czego. Coś się zbliżało. Cokolwiek to było, nie poruszało się na dwóch nogach.
Nagle Natalia zerwała się do biegu.
– Stój – krzyknął i ku jego zdziwieniu dziewczyna się zatrzymała.
Widział ją jak senną marę. Wyglądała jak postać z ponurego obrazu. Mgła łasiła się do niej, pochłaniała stopy dziewczyny, część tułowia. Gęste opary wiły się wokół nastolatki, która z przerażeniem spojrzała na ojczyma. Wyglądała, jakby pochłaniał ją inny wymiar.
– Jurek – wyciągnęła rękę w jego stronę.
Wtedy coś szarpnęło jej ciałem. Na oczach Jerzego Natalia uniosła się nieznacznie i została porwana w tył. Wciągnięta w gęstwinę bieli, która zatoczyła kółka, żeby po chwili się uspokoić. Po kilku sekundach można było pomyśleć, jakby nigdy dziewczyny nie było w tym miejscu.
Jurek rzucił się do ucieczki. Biegł na oślep. Kilka razy uderzył w drzewo. Rozciął czoło. Potknął się o korzenie, które nagle zaczęły wić się wokół jego stóp jak węgorze. Krzyczał, choć nie był tego świadomy.
Mgła zdawała się nie mieć końca, ale się nie poddawał. Nie obejrzał się za siebie ani razu. Nagle potknął się o kamień. Padł na ziemię. Turlał się, spadając. Uderzenie w twardą ziemię odebrało mu powietrze z płuc. I nagle, mgła się rozrzedziła. Kiedy zatrzymał się ledwie żywy, brudny i pokaleczony, ze zdumieniem stwierdził, że jest na dole. Tuż na skraju lasu.
Nie czekając choćby chwili, zerwał się na nogi i pobiegł w stronę hotelu. Nie byłby w stanie powiedzieć, którą drogą dobiegł do hotelu. Niewiele z tego pamiętał. Może zdziwione spojrzenia gości, których minął w holu. Ruszył schodami na górę. Wpadł do pokoju i znieruchomiał.
– Witaj Jerzy – Lucyna uśmiechnęła się do niego, choć w jej uśmiechu nie było wesołości – wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Jak Ci się podobało?