Deszczowe przypadki

2 kwietnia 2011

35 min

Dzisiaj to już był ostatni pacjent. Jeszcze pół godziny i koniec pracy. Artur dawno nie spoglądał na zegarek, zostawał raczej dłużej w pracy, bo i tak wracał do pustego domu. Ale dzisiaj chciał wyjść razem z Wiktorią, z pielęgniarką, z którą pracuje.

Do zeszłego piątku ona była dla niego tylko jedną z wielu kobiet, które niezauważalnie przewijały się przez jego życie. Znowu deszcz i przypadek sprawiły, że jego życie się odmieniło.

***

W zeszły piątek wracając jak zawsze pieszo z pracy złapał go deszcz. Nagle koło niego przemknął pędzący chłopak na rowerze, obrócił się za nim, widząc jak hamuje przed grupką osób. Przypomniało mu się, jak to on przed laty tak pędził na rowerze w deszczu, poznając wtedy Kornelię.

Zaczęło mocniej padać, szukał miejsca by przeczekać burzę. Nieopodal zobaczył kawiarnię wszedł do niej, nie on jeden, a w środku już były prawie wszystkie miejsca pozajmowane. Przy ścianie, przy małym stoliku z dwoma krzesłami siedziała samotnie zmoczona deszczem kobieta, w pierwszej chwili pomyślał Kornelia, takie same czarne włosy i podobna sukienka. Podszedł bliżej pytając się:

- Czy to miejsce jest wolne?

- Tak panie doktorze.

Zdumiony spojrzał teraz na twarz, a to była Wiktoria, pielęgniarka, z którą od paru lat, pracuje. Zawsze widział ją w fartuchu i czepku, nigdy nie widząc w niej tak pięknej kobiety jak teraz.

Usiadł, czując się jak młody sztubak na pierwszej randce.

Ona przynajmniej ma córkę, a ja jestem sam - pomyślał.

***

Był wcześniej żonaty, pragnął zawsze mieć dzieci, żona jednak odkładała to, aż będą na to gotowi. Mieszkanie, dom, kariera, wszystko to, co razem osiągnęli rozdzieliło ich, wygasło uczucie, nic ich nie łączyło, poza coraz częstszymi kłótniami. Przed dwoma laty się rozwiódł zostawiając wszystko, czego tak bardzo pragnęła byłej żonie i wyprowadził się do innego miasta.

Po rozwodzie chciał kogoś poznać, ale w wielu nowych znajomościach, widział materialne zainteresowania poznanych kobiet - widział byłą żonę, a on nie chciał wracać do takiego życia.

Siedząc przy kawie po chwili ciszy Wiktoria pokazując zdjęcie wnuczki zaczęła o niej opowiadać. Słuchał uważnie i zazdrościł jej, że ma córkę i wnuczkę.

Spodobała mu się Wiktoria, bardziej przypominała mu Kornelię niż jego byłą żonę.

- Będę musiała już iść, już nie pada - powiedziała.

Pijąc kawę, zamyślony i zapatrzony w Wiktorię, teraz zauważył, że wokół nich w kawiarni zrobiło się prawie pusto. Na zewnątrz po deszczu było świeże, przyjemne powietrze. Odprowadził ją do przystanku tramwajowego, a sam spacerkiem okrężną drogą poprzez park poszedł w kierunku domu przypominając sobie wydarzenia z przed przeszło trzydziestu lat.

***

Był wtedy piętnastoletnim chłopcem, gdy skończył lekcje zanosiło się na burzę podobnie jak tego dnia. Chciał zdążyć przed burzą pędząc rowerem do domu, ale złapał go już deszcz, było jednak widać, że te ciężkie ciemne chmury jeszcze nadciągają. Przyspieszył, mknąc pustym chodnikiem, nagle podnosząc lekko głowę w strugach deszczu zauważył przed sobą parę osób zasłoniętych parasolami, jedna z nich parasol ustawiła z boku, by nie ochlapał ją samochód przejeżdżający przez kałużę na ulicy. Chodnik był prawie całkowicie zablokowany, a pomimo przyciśnięcia hamulców rower nie zwalniał, gumowe szczęki hamulca ślizgały się po mokrej obręczy koła. Nie pozostało mu nic innego tylko skierować się w wąską szczelinę pomiędzy tymi osobami, a ścianą budynku. Niestety otarł się o ścianę i zahaczając o rurę rynny runął przed kobietami na chodniku.

Chciał się podnieść i jechać dalej, ale poczuł dziwne ciepło i pieczenie lewego kolana. Wtem z nieba urwała się chmura, mocne strugi deszczu rozmywały krwawiącą ranę na ręce. Kobiety uciekając przed deszczem znikły, gdzieś w budynkach. Z tej grupki kobiet pozostała jedna, nie zważając na deszcz odłożyła swój parasol i pomagała mu się pozbierać. Gdy poruszy lewą nogą poczuł straszny ból. Kobieta to widziała.

- Chodźmy do mnie - powiedziała

- To trzeba opatrzyć.

Weszli do następnego budynku. Ponure ciemne miejsce, dawno niemalowane ściany korytarza, w wielu miejscach z sypiącym się tynkiem. Na suficie wisiała żarówka, pomimo że świeciła, jednak nie dawała zbyt dużo światła. Na jednej nodze z pomocą kobiety wwlekł się na pierwsze piętro po starych, od strony poręczy bardziej zdartych drewnianych schodach. Poręcz ruszając się skrzypiała. Przeraził się tym miejscem.

Weszli do dużej jasnej kuchni, usiadł od razu, na stojącym z boku przy kredensie krześle.

Na środku stał stół z krzesłami, z boku duży piec, węglarka, szafka, a obok żeliwny zlewozmywak. Widać było, że część kuchni była odgrodzona ścianą, były tam nowsze drzwi niż pozostałe.

Siedząc na krześle, zajęty rozglądaniem się po mieszkaniu, Artur zapomniał o bolejącej nodze.

- Zdejmuj spodnie - rozkazała kobieta

- Zobaczymy, co z twoją nogą.

Jak to, przed obcą kobietą mam zdejmować spodnie? Pomyślał piętnastoletni młodzieniec.

- Na co czekasz? - ponaglała.

Poczuł znowu pieczenie w miejscu, gdzie spodnie dotykały ranę. W spodniach była wydarta dziura. Spojrzał na kobietę stojącą przed nim i zobaczył coś, czego wcześniej nie zauważył, że ona jest bardzo piękna. Jej przemoknięta sukienka jeszcze bardziej zaznaczała kształty jej powabnego ciała. Zdjął spodnie, kobieta kucnęła, wycierając go i czyszcząc krwawiącą ranę na nodze. Nie czuł bólu, był zahipnotyzowany widokiem jej piersi, które teraz lepiej widział od góry poprzez dekolt sukienki. Drgnął.

- Boli - zapytała spojrzawszy mu w oczy.

Widziała, że jest zapatrzony w jej biust. Przemyła ranę i założyła opatrunek. Wzięła mokre spodnie przeprasowała je na stole gorącym żelazkiem buchało z nich parą. By przeschły, rozwiesiła je na oparciu krzesła stojącego na środku kuchni przy stole, a sama poszła do pokoju obok. Artur po chwili wstał, już było znacznie lepiej. Owinięty opatrunek wprawdzie usztywniał trochę kolano, ale teraz kulejąc potrafił iść. Podszedł do stołu, by zabrać spodnie z krzesła. Przez uchylone drzwi spojrzał do pokoju, do którego weszła kobieta. Znieruchomiał, to co zobaczył olśniło młodzieńca. Jeszcze nigdy nie widziałem nagiej kobiety, tak pięknej, patrzył przez chwilę, jak ona wyciera swoje mokre ciało. Teraz ona spojrzała na niego i straciła się z jego widoku. Ubrał spodnie i zawstydzony, że go zobaczyła jak jej się przygląda, chciał już iść. W tym ona weszła do kuchni,

- Poczekaj jeszcze chwilę zaraz ta burza minie.

Widać było przez okno, że się już rozjaśniało, ale deszcz jeszcze padał. Znowu znikła w pokoju, po chwili wychodząc z flanelową koszulą w ręku. Ubierz suchą koszulę, bo się przeziębisz. Zdjął mokrą koszulę i poczuł suchy ręcznik, którym delikatnie były masowane jego plecy. Stał nieruchomo, wyobrażał sobie, że ona stojąc nago, tak jak ją przed chwilą widział masuje jego plecy. Dotykając go ręką w ramię poleciła mu, by się obrócił. Stanął twarzą do kobiety, nadal stał nieruchomo jak zahipnotyzowany, teraz patrząc z góry na jej twarz. Podniosła wzrok spoglądając mu w oczy, uśmiechnęła się i wycierała jego wysportowany tors. Przez Artura przechodziły fale ciepła. Ocknął się i chciał wziąć ręcznik, i sam się wytrzeć do końca, lecz ona rzekła:

- Zostaw chłopcze, ja to skończę.

Widać było, że sprawiało jej to też przyjemność. Koszula była trochę luźna, ale od razu lepiej się poczuł w suchym odzieniu. Przez okno było widać, że już nie pada i wychodzi słońce. Spojrzał na nią, była ubrana, a on oczami swojej wyobraźni widział ją nagą, chciał ją dotknąć. Widziała to, jak na nią patrzy. Uśmiechnęła się, zawstydzając go.

- To ja już pójdę - i uciekł.

W domu mama Artura zauważyła podarte spodnie i inną koszulę. Opowiedział, co się wydarzyło. Mama kazała Arturowi zwrócić tą koszulę i w podziękowaniu kupić bukiet kwiatów. I tak po paru dniach zrobił. Jednak nie zastał nikogo w domu. Na wizytówce na drzwiach przeczytał: Kornelia Nowak. Wsadził bukiet za klamkę zapakowaną koszulę położył pod drzwi. Schodząc, na dole spotkał Kornelię idącą z dwoma pełnymi siatkami zakupów.

- Ja pomogę pani Kornelio, przyniosłem koszulę i chciałem jeszcze raz podziękować

- Ach to ty chłopcze.

Uśmiechając się do niego, przekazała mu ciężkie torby z zakupami.

Postawił torby w kuchni i chciał już sobie iść.

- Jak tu jesteś, to czy mógłbyś coś dla mnie zrobić, a ja tymczasem zaparzę nam herbaty?

- Tak oczywiście - odpowiedział Artur

- Przyniesiesz mi węgla z piwnicy potrzebuję do piecyka w łazience?

Wytłumaczyła mu gdzie i dała wiaderka i klucze do piwnicy. W piwnicy węgiel był odgrodzony deskami, było go na trzy czwarte wysokości, z dołu była luka, przez którą węgiel się usypywał na zewnątrz, gdzie nabierało się go łopatą do wiaderka. Lecz coś się za deskami zawiesiło i Artur zdołał tylko napełnić jedno wiaderko. Uderzając łopatą w deski chciał spowodować zsypanie się węgla, a tu nagle wszystko runęło, a w piwnicy było tyle pyłu węglowego, że ledwo było widać świecącą lampę.

Gdy przyszedł do mieszkania Kornelia się go przestraszyła.

- A ty co chłopcze, wydobywałeś ten węgiel w kopalni?

Spojrzał w łazience w lustro i sam siebie nie poznał, jego twarz była czarna.

Umył twarz, ale cały był brudny: włosy, szyja, ubranie. Kornelia rozpaliła pod bojlerem i gdy wypili herbatę napełniła wannę ciepłą wodą. Mówiąc: - Idź się chłopcze wykąpać. Wszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi, ale nie można było ich zaryglować, no tak, ona tutaj mieszka sama - pomyślał. Swoje brudne rzeczy rzucił na podłogę. Gdy siedział w wannie zapukała i weszła Kornelia.

- Upiorę ci to.

On siedząc w wodzie, wodził za nią wzrokiem, usiłując dojrzeć jej biust, gdy zbierała jego brudne rzeczy z podłogi, zauważyła to jak na nią pożądliwie patrzy.

Po dłuższej chwili weszła znowu z rozciągniętym przed sobą dużym ręcznikiem mówiąc

- Dosyć tego moczenia się, wychodź.

Wyszedł, zakładając ręcznik na plecy owinął się nim i obrócił w kierunku Kornelii. Zamarł z wrażenia, przed nim stała naga kobieta.

- Czyż nie to chciałeś zobaczyć?

Nic nie mówiąc puścił ręcznik, który opadł na podłogę, objął Kornelię przyciskając ją do siebie, pochylając głowę by ją pocałować.

- Chodźmy do pokoju zanim wyschną twoje rzeczy - powiedziała Kornelia.

Nadzy usiedli na łóżku. Artur nie bardzo wiedział jak się zachować, jego ruchy były szybkie nerwowe, chciał ją wszędzie dotknąć zobaczyć pocałować.

- Spokojnie chłopcze mamy czas.

Kornelia przejęła inicjatywę: pchnęła go pieszcząc i całując umięśniony tors młodego mężczyzny. Podobało mu się to, gdy go pocierała swoimi dużymi gorącymi piersiami, powoli obniżając się do jego już naprężonego członka. Dotknęła go, poruszyła nim parę razy, a on wystrzelił porcję spermy na ciało kobiety. Artur speszony tą sytuacją zaczął się tłumaczyć.

- Ja, nie chciałem.

- Ciiii, uspokój się chłopcze, nic się nie stało

Kornelia wytarła z siebie spermę kładąc się obok Artura. Złapała jego rękę zachęciła go do pieszczenia jej. Nie potrzebował ponaglania, podniósł się, teraz spokojnie podobnie jak ona robiła to przed chwilą; dotykając, gładząc, pieszcząc i muskając ustami jej piersi zauważył, że pod jego ręką sutki zrobiły się twardsze i jędrne, spodobało mu się to. Jeden sutek pieścił i masował języczkiem, a drugi masując naciągał palcami. Usłyszał głębsze oddechy Korneli. Przyssał usta do drugiej piersi, palcami masując tą obok, rozkoszował się swoją boginią. Gdy nacieszył się piersiami, powoli, nieśmiało zbliżał się do czarnego trójkącika bujnych włosów pomiędzy nogami. Gdy Kornelia rozchyliła lekko nogi, Artur poczuł się zaproszony do odwiedzenia też tego miejsca. Pomimo swojej chłopięcej ciekawości starał się wszystko robić powoli delikatnie, tak jak mu na początku kazała Kornelia. Najpierw przebierając palcami we włosach łonowych całował jej brzuszek. Potem ręką schodził coraz niżej, a jego usta posuwały się w ślad za nią. Poczuł ciepło wsuwając palec leciutko pomiędzy dwie wargi. Nogi Korneli rozszerzyły się jeszcze bardziej, ukazując Arturowi piękny widok jasnego skarbu kobiety wśród czarnych włosów. Poczuł lepką wilgoć na palcach. Dalej masując powoli palcami dobierając się do zauważonej dziurki, pocałował ją powyżej, czując podniecający zapach i smak wychodzących z niej soków. Kornelia zaczęła pomrukiwać i jęczeć. W pierwszej chwili Artur się przestraszył, że robi coś nie tak, ale było mu tak dobrze, że nie przerywał. Czym intensywniejsze były jego pieszczoty, tym intensywniejsze były odgłosy wydawane przez Kornelię. Wkładał palec coraz głębiej nie przestawiając drażnić ustami i języczkiem jej guziczka, którego istnienie właśnie odkrył. Czuł, że to wprawia Kornelię w euforię.

Nagle zamilkła, a naprężając mięśnie wydała okrzyk. Po chwili Artur spocony, zmęczony swoimi podbojami i szczęśliwy jak nigdy przedtem położył się obok Korneli. Ona kładąc na nim swoje duże piersi, spojrzała mu w oczy mówiąc:

- Dziękuję.

- To ja dziękuję - odrzekł Artur.

Po chwili Kornelia wstała ubrała szlafrok i wyszła na balkon po rzeczy Artura

- Już masz wszystko suche

Zrobiło się późno, Artur się ubrał na pożegnanie pocałował Kornelię w usta i stojąc przy drzwiach zapytał się:

- Czy mogę jeszcze przyjść?

- Kiedy tylko zechcesz - odrzekła Kornelia

Artur szczęśliwy, niedowierzając sam sobie w to, co się wydarzyło wrócił do domu.

Mama pytała się go, gdzie tak długo był, odpowiedział:

- Uczyłem się u kolegi

Myśląc o Korneli szybko dodał:

- Jutro też idę się uczyć do kolegi, prosto po lekcjach.

Następnego dnia po lekcjach od razu podążył do Korneli. Jej jednak jeszcze nie było z pracy, więc czekał na nią siedząc na schodach

- Jesteś chłopcze - ucieszyła się Kornelia.

W mieszkaniu gorąco ją pocałował, od razu dając się do pieszczenia jej ciała.

- Przyszedłeś prosto ze szkoły?

- Tak - radośnie odpowiedział Artur

- Poczekaj chłopcze, najpierw zjesz coś?

Kazała mu usiąść przygotowując obiad. Siedział obserwując ją krzątającą się po kuchni. Kornelia uśmiechała się do niego, widząc obserwujące ją bystre oczy młodzieńca.

- Opowiedz mi coś o sobie, nawet nie wiem jak masz na imię.

- Artur - odrzekł.

- Jak tam w szkole? - Kornelia zachęcała Artura do rozmowy.

- A no, jakoś leci, do końca już niedługo.

I znowu Artur milczał, Kornelia jednak stawiała następne pytania przygotowując dalej obiad.

- A co w domu tobie powiedzieli, że wczoraj tak późno wróciłeś?

- Powiedziałem, że uczyłem się u kolegi, więc dali mi spokój.

- A dzisiaj też się uczysz? - dociekliwa Kornelia pytała dalej.

- Tak. - Uśmiechnął się Artur.

- To wyciągaj zeszyty i książki, jak chcesz ode mnie otrzymać nagrodę za dobrą naukę.

Artur, już teraz nie śmiejąc się, ze zdziwieniem spojrzał na Kornelię.

- Chcesz? To, na co czekasz wyciągaj książki i zeszyty.

Widział, że ona nie żartuje. Pomyślał sobie, mogę teraz zrobić zadania, nie będę musiał siedzieć wieczorem w domu. Wyjął zeszyty z entuzjazmem myśląc o nagrodzie. Kornelia nie pytając się już nic więcej, zajęła się swoimi sprawami w domu.

Po jakimś czasie podeszła do niego patrząc, co czyta. Spoglądając w otwartą książkę zażartowała:

- Chcesz zostać lekarzem?

- Nie, mamy teraz taki przedmiot; nauka o człowieku, a w następnym tygodniu będzie klasówka.

Kornelia rozłożyła talerze, a Artur schował szybko książki do torby. Zjedli obiad, a zniecierpliwiony Artur spoglądał na Kornelię i w kierunku pokoju. Wstawiła tylko talerze do zlewu i otworzyła drzwi z pokoju. Artur wystartował szybko rozbierając się do naga. Kornelia przyglądała mu się z zachwytem. Gdy podeszła do łóżka zniecierpliwiony Artur dał się do pieszczot i całowania.

- Czy do nauki masz też taki zapał? To powiedz mi coś się dzisiaj nauczył?

- Spojrzał na nią zaskoczony.

Kornelia zadawała mu konkretne pytania o tym, co czytał, ale na bardzo wiele z nich nie potrafił odpowiedzieć. Wtedy ona udzielała mu wyczerpującej odpowiedzi.

Zdziwiło go to, że tak dobrze zna te zagadnienia.

- Jestem pielęgniarką, kiedyś uczyłam się tego.

To nie był wykład ze strony Korneli, to była luźna, wesoła rozmowa. Uczył się Anatomii mając przed sobą nagą piękną kobietę. Ta nauka niepostrzeżenie przeszła w erotyczną zabawę, podniecając jej uczestników. W pewnym momencie leżał na Korneli swoim naprężonym członkiem pomiędzy jej ściśniętymi udami. Instynkt samca kazał mu wepchnąć go do jej szparki, ale niepewność młodzieńca go powstrzymywała. Spojrzał Korneli w oczy czekając na jej reakcję. Uśmiechnęła się rozwierając lekko uda, ręką naprowadzając naprężonego członka do spragnionej go cipki.

Wkładał go powoli sugerując się wprowadzającą go ręką Korneli. Uniosła go lekko ręką, po chwili dociskając mocniej, zluzowała rękę znowu dociskając Artura. Artur zrozumiał, że ma się ruszać w rytm jej ręki. W takt tego rytmu Kornelia poruszając się pod nim dawała niesamowitą rozkosz Arturowi. Czuł, że za chwilę wystrzeli, chciał wyjść z niej, ale ona go mocniej złapała z tyłu wbijając paznokcie w jego plecy.

- Nie wychodź, nie przerywaj.

Artur pełen euforii wystrzelił cały swój ładunek, czując jeszcze naprężonego członka znowu zaczął rytmicznie nim poruszać, co spowodowało, okrzyk rozkoszy u Korneli.

Oboje zmęczeni przytulili się ciężko sapiąc.

- Musisz już iść, bo już jest późno - wypchnęła go z łóżka Kornelia.

Leżąc lubieżnie nago na łóżku przyglądała się, jak jej kochanek się ubiera. Ucałował ją i wyszedł. W drzwiach wyjściowych usłyszał:

- Poczekaj.

Podeszła w szlafroku wychodząc z nim pokazała mu, gdzie zostawi mu klucz z mieszkania, by mógł już odrabiać lekcje i uczyć się, jak jej jeszcze nie będzie.

- A ja potem będę cię przepytywać - dodała z uśmiechem.

Artur po szkole dziennie przychodził, do Korneli, jednak zawsze musiał się najpierw uczyć, a ona go często już w łóżku, z wszystkich jego przedmiotów przepytywała. Klasówkę z nauki o człowieku napisał bezbłędnie, nauczyciel sugerował, że miał ściągę, bo przedtem był raczej średnim uczniem. Jednak po paru dodatkowych pytaniach stwierdził, że jego wiedza przekracza program nauczania. Uśmiechając się powiedział:

- Tak dalej, to zostaniesz lekarzem.

Kornelię odwiedzał prawie dziennie, z wyjątkiem dni, w których miała popołudniowe dyżury. Był szczęśliwy. Z wszystkich przedmiotów Artur poprawił swoje oceny tak, że otrzymał dobre świadectwo, z którym bez problemów został przyjęty do liceum.

Artur wielokrotnie chciał coś więcej dowiedzieć się o Korneli, ale zawsze na pierwszym miejscu w ich rozmowach były tematy związane z jego nauką. Gdy skończył szkołę, tak jak obiecała, Kornelia opowiedziała Arturowi o swojej tragicznej miłości sprzed lat. Znała się z chłopakiem, z którym się bardzo kochali. Były między nimi pieszczoty, jednak ona chciała zachować niewinność do ślubu. Obydwojgu przychodziło, to z wielką trudnością, a miesiąc przed ślubem jej narzeczony zginął w wypadku samochodowym. Dzień przed wypadkiem mieli okazję współżyć, lecz ona mu odmówiła, czego cały czas później żałowała, bo miałaby przynajmniej dziecko od ukochanego mężczyzny. Powiedziała Arturowi:

- Nie potrafiłam być z nikim innym, do czasu aż zjawiłeś się ty chłopcze.

Dzieliła ich bardzo duża różnica wieku, ale oboje przeżywali najpiękniejsze chwile swojego życia, nie myśląc o swojej nierealnej przyszłości.

***

W wakacje Artur z rodzicami wyjechał na wczasy. Nie mógł się doczekać powrotu, by znaleźć się znowu w ramionach jego kochanki. Po powrocie od razu do niej pobiegł. Na drzwiach wejściowych do budynku zobaczył przybite na krzyż dwie deski, szyby w niektórych oknach były powybijane. Zobaczył tabliczkę: "Dom przeznaczony do rozbiórki". Szukał Korneli, pytał się gdzie się przeprowadziła. Jednak nikt nic nie wiedział. Pytał się o nią w szpitalu, gdzie pracowała, zwolniła się i nie wiedzą, gdzie się przeprowadziła.

W liceum coraz częściej myślał, by pójść na medycynę. Koledzy i koleżanki szaleli po dyskotekach, a on często myśląc o Korneli pilnie się uczył.

Jednak z czasem o niej zapomniał poznając śliczną Monikę, z którą po ukończeniu studiów się ożenił. Pragnął mieć dzieci, lecz Monika musiała najpierw mieć własne mieszkanie. Samochód, domek, bo w mieszkaniu za mało miejsca dla dziecka, później coraz ważniejsza stawała się jej kariera zawodowa, w której przeszkadzałoby jej dziecko. Artur zauważył, że i on jest dla niej przeszkodą. Pozostawił jej wszystko, rozwiódł się i przeprowadził do innego miasta.

Teraz postanowił zmienić swoje życie, szansę widział w Wiktorii. Wiedział, że od przeszło pół roku ona jest wdową. Postanowił działać. Po pracy chciał wyjść razem z nią i powiedzieć jej o swoich zamiarach.

Gdy tak siedział w swoim gabinecie rozmyślając o zeszłym piątku i o odległej przeszłości, planując, co i jak zrobić po pracy, by zbliżyć się do Wiktorii, w tym zapukała i weszła Wiktoria.

- Panie doktorze mamy jeszcze jedną nową pacjentkę bez terminu, czy pan ją jeszcze dzisiaj przyjmie?

- Jeszcze jedno, czy mogłabym już wyjść, bo obiecałam córce, że zaopiekuję się dzisiaj wnuczką.

- Tak oczywiście, niech pani idzie i proszę poprosić tą panią.

I tak nici z mojej zaplanowanej randki - pomyślał sobie, mogę zostać i dzisiaj dłużej.

Wiktoria przynosząc kartotekę, wprowadziła do gabinetu staruszkę. Starsza pani narzekała na bule w brzuchu. Zbadał ją, wyglądało mu to, na coś poważniejszego.

Zapytał się ją:

- Kiedy ostatnio robiła pani badania?

- Oj to już dosyć dawno, a od czasu jak przeprowadziłam się i zamieszkałam tutaj u córki, to nie byłam u lekarza, a te lekarstwa przeciwbólowe, które mogę kupić bez recepty już mi nie pomagają.

Stwierdził, że bez specjalistycznych badań i wyników laboratoryjnych nie może postawić diagnozy. Przepisując jej silniejszy lek przeciwbólowy, dał jej adres, gdzie ma się zgłosić na badania i kazał jej przyjść za parę dni, gdy będą już wyniki.

- Czy ma pan dzieci? Spytała staruszka.

Zdziwiło go to pytanie.

- Nie mam - odpowiedział ze smutkiem

Był samotny i lubił czasami z kimś pogadać, a teraz właściwie jest już po godzinach pracy i nie spieszyło mu się.

Widząc jego smutek na twarzy staruszka powiedziała:

- Jeszcze może pan mieć dzieci.

- Zawsze pragnąłem mieć dzieci, ale teraz jestem rozwiedziony, teraz prędzej powinienem być już dziadkiem niż ojcem - zażartował lekarz przypominając sobie, że Wiktoria jest już babcią.

- Wszystko jeszcze jest możliwe panie doktorze - odpowiedziała staruszka wychodząc.

Wracając do domu myślał jeszcze o słowach staruszki. Kwitując to w myślach: Niestety, nie wszystko jest możliwe.

Następnego dnia postanowił nie czekać aż skończy pracę, tylko wcześniej zaprosić Wiktorię po pracy do kawiarni. Zgodziła się z chęcią. Oboje spędzili miłe popołudnie w swoim towarzystwie. Umówili się na wspólny wyjazd na weekend za miasto. Odprowadził ją na przystanek tramwajowy, żegnając gorącym pocałunkiem.

W sobotę rano podjechał po Wiktorię w umówione miejsce. Wyjechali w góry, był śliczny upalny dzień. Wędrowali szlakiem. Wiktoria potykając się upadła na Artura, który ją złapał, przyciskając ją obiema rękami do siebie, spojrzeli na siebie i gorący pocałunek połączył ich jeszcze bardziej w uścisku. Zeszli ze szlaku w bardziej ustronne miejsce, rozłożyli koc grzejąc się w słońcu, rozmawiali, rozkoszując się pięknym dniem i swoim towarzystwem.

Artur słuchając Wiktorię patrząc na nią znowu zamyślił się. Figura, piersi, i włosy Wiktorii przypominały mu Kornelię, miał wtedy 15 lat chodził wtedy do ósmej klasy, a Kornelia miała 36 i też była pielęgniarką, nigdy jednak jej nie widział w białym fartuchu i czepku.

Nagle słońce zaszło za chmurami, pojawił się porywisty wiatr, będzie lało. Już zmoknięci dotarli do zajazdu, przy którym na parkingu stał ich samochód. Mokrzy usiedli przy stoliku zamówili kolację. Kelner przynosząc kolację powiedział:

- Proponuję pokój z gorącym prysznicem.

- Chętnie - odpowiedziała zziębnięta Wiktoria

Wprawdzie zamierzali wrócić, ale na zewnątrz jeszcze lał deszcz, a jazda w sobotni wieczór, w dodatku przy takiej ulewie nie należy do przyjemności.

Wiedząc, że nie musi jechać samochodem, Artur zamówił jeszcze butelkę wina do kolacji.

Gdy weszli do pokoju zobaczyli jedno szerokie łoże, oboje badawczo spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem. Wiktoria weszła w głąb pokoju, Artur za nią, dotknął jej ramienia, zatrzymała się. Rozsuwając zmoczone włosy, delikatnie całował ją w szyję, przeplatając pomiędzy czarnymi włosami palce, koniuszkami palców dotykał ją za uszami. Poczuła od wewnątrz ogarniające ją ciepło. Ale od zewnątrz, chłodziła ją przylepiona do ciała mokra sukienka.

- Pomóż mi to zdjąć - rzekła do Artura, podnosząc ręce do góry.

Uwolniona od sukni obróciła się. Rozpinając koszulę Artura, włożyła pod nią rękę. Teraz Artur poczuł przyjemne ciepło jej rąk. Koszula mocno tkwiła jednak w spodniach. Spojrzała na niego, on pochylił się lekko przytrzymując jej głowę ucałował ją w usta. Przyjmując gorący pocałunek językiem wbiła się w jego wargi, a rękami wzmagała się z paskiem u spodni. Zluzowała je całkowicie, opadły, teraz obydwie ręce mogła swobodnie wsunąć pod koszulę, by pieścić stojącego przed nią mężczyzny. On zsunął ręce po plecach męcząc się z uprzążką stanika. Ciężkie piersi nieco opadły. Zdjęła z niego całkowicie koszulę, pozbawiając się też stanika. Nogami wyszedł ze spodni. Powoli zlepieni ciałami zbliżali się do łazienki. Pozostawiając ich części garderoby porozrzucane na podłodze. Zsuwając ręce niżej prawie równocześnie dokończyli wzajemne rozbieranie się. Tak złączeni w tańcu pieszczot weszli oboje pod prysznic. Wiktoria puściła wodę, strumień zimnej wody polał się na nich, chłodząc ich rozgrzane ciała, lecz po krótkiej chwili leciała już przyjemnie ciepła woda. Wiktoria podała mu szampon, stojący obok na półce. Wlał na jej włosy przeplatając palcami przyjemnie masując jej głowę. Ona majestatycznie rozprowadzając pianę myła jego klatkę piersiową. Teraz i on zajął się jej piersiami dokładnie je masując i myjąc. Wielką przyjemność sprawiało im obojgu wzajemne mycie, dotykanie się, pieszczenie. Schodzili rękami coraz niżej. Wzajemne mycie i pieszczenie intymnych części ciała doprowadziło ich obojgu do podniecenia i pragnęli czegoś więcej.

Wzajemnie wycierając się, nadzy, niecierpliwie pospieszyli w kierunku łoża. Tak dawno nie byłem z kobietą pieszcząc i całując Wiktorię pomyślał sobie Artur. Ale w pewnej chwili wydawało mu się, że to jest Kornelia. Nie! to chore pomyślał, spoglądając na twarz odwzajemniającą jego uczucia Wiktorię:

- Wiktorio kocham cię, jesteś cudowna!

Uśmiechnęła się i gorącym pocałunkiem przyjęła jego wyznanie.

Sam był zaskoczony tym, co powiedział. Nie dlatego, by Wiktoria mu się nie podobała, zakochany w niej też był. Chciał jednak być wobec Wiktorii lojalny, nie chciał myśleć o innej trzymając w ramionach Wiktorię i to wyznanie miało go w tym utwierdzić.

Dalej powtarzał sobie w myślach:

- Wiktorio, moja kochana Wiktorio, ...

Pieszcząc i całując Wiktorię odkrywał jej czułe punkty, o których nawet Wiktoria nie wiedziała będąc tyle lat kobietą tylko jednego mężczyzny, jej nieżyjącego już męża.

Artur doprowadzał ją tymi pieszczotami do takiej rozkoszy, że zapomniała o całym świecie powtarzając cichutko:

- Artur..., mój kochany Arturze, taaak... jeeeszcze... , taaak... , jeeeszcze..., jeeeszcze..., Artur, Artur...

Oboje zauroczeni sobą, jednak gdzieś tam w głębokiej podświadomości przypominali sobie swoją pierwszą miłość. Było im razem jednak tak cudownie, że powtarzając wzajemnie swoje imiona, czując jednocześnie niesamowite doznania, wtedy, te kiedyś przeżyte ich pierwsze miłości i partnerzy zachodziły za mgłę. Oboje wiedzieli, że to teraz oni wzajemnie są najważniejsi dla siebie. Wiktoria była już tak rozpalona, że z niecierpliwością naprowadzała już dawno gotową męskość Artura do swojej gorącej i wilgotnej szparki. Teraz już żadna podświadomość nie mąciła ich wzajemnej miłości. Wiktoria unosząc biodra w odrętwieniu przeżywała szczyt swoich najcudowniejszych doznań. Gdy opadła Artur wyszedł z niej i wystrzelił na jej brzuch i piersi.

Położył się obok patrząc na Wiktorię myśląc sobie: gdyby nie ten deszcz i przypadek, to może nie zauważyłbym tej cudownej istoty, która była tak blisko mnie.

I dzisiaj znowu deszcz i przypadek sprawił, że przeżywam z nią te cudowne chwile.

Wiktoria wstała cmokając Artura w usta powiedziała:

- Zaraz wracam i poszła do łazienki.

Wróciwszy, stanęła przed łóżkiem chwilę patrząc na Artura, miał zamknięte oczy. Ale ona nie miała ochoty jeszcze spać. Złapała zwiotczałego członka Artura ściągając skórkę z żołędzia, delikatnie całując go. Spojrzała na twarz Artura, oczy miał otwarte i uśmiechnął się do Wiktorii. Lecz teraz obiektem jej zainteresowania nie była twarz Artura, lecz ten instrument, który przed chwilą dał jej tyle rozkoszy. Zaczęła go masować wkładając go sobie do buzi, najpierw trochę, wyciągając go, by za następnym razem włożyć go głębiej. Zaczynał się podnosić, sztywnieć, wypełniał coraz bardziej jej usta, czuła go w gardle, teraz lekko wyciągając go nabierała powietrza. Po paru jeszcze ruchach spojrzała na twarz "odlatującego" z rozkoszy Artura. Podniosła się powoli nabijając się na pal rozkoszy. Cały czas obserwowała twarz Artura. Otwarł znowu oczy, spoglądając na falujące piersi ujeżdżającej go Wiktorii. Wiktoria nachyliła się lekko opierając się na rękach i teraz zaczęła przesuwać pupcią wzdłuż, w poprzek i ruchami okrężnymi, doprowadzając tkwiącego w niej członka do niesamowitych doznać. Artur czuł, że za chwilę wystrzeli, chciał się wysunąć z pod Wiktorii, jednak ona mu nie pozwoliła na to, mówiąc:

- Proszę zostań, jestem zabezpieczona.

Nie stresując się więcej wystrzelił w Wiktorię. Ona czując pulsującego w niej naprężonego członka przeżyła jeszcze większą błogość niż poprzednim razem przed chwilą. Przytuliła się do Artura kładąc się na nim, dociskając go swoimi piersiami ucałowała go w usta. Jego jeszcze dosyć sporych rozmiarów członek cały czas tkwił w Wiktorii. Jednak po chwili sflaczał i samowolnie wysunął się. Wiktoria położyła się obok wplatając się w objęcia Artura i tak wymęczeni, ale bardzo szczęśliwi nad ranem zasnęli.

Artur budząc się mając u boku śliczną, nagą Wiktorię, patrzył na jej radosną twarz w dochodzących z za okna promieniach słońca. Słońce przesuwając się zaświeciło Wiktorii w oczy i to ją obudziło. Spojrzała na Artura i powiedziała:

- Jesteś tu kochanie?

- Tak, i będę już zawsze przy tobie.

Po powrocie z weekendu już razem planowali spędzanie wolnego czasu. Jednak Wiktoria zaabsorbowana też była swoją wnuczką i czasami pomagając córce, po południu zajmowała się nią.

Pracując razem widywali się codziennie. Teraz jednak w pracy inne były ich spojrzenia: radosne, pełne ciepła, miłości.

Nie było już pacjentów. Wiktoria weszła do gabinetu Artura mówiąc:

- Przyszły wyniki od pani Korneli Nowak, a ona się jeszcze nie zgłosiła na ponowną wizytę.

- Od koooogo? Zapytał Artur blednąc i siadając na krześle stojącym za nim.

Wiktoria zauważyła, że z Arturem coś się dzieje,

- Co tobie Artur?

- Nic, nic, czy masz adres tej pani?

- Zapisz mi go proszę, pojadę do niej od razu z wizytą.

Wiktoria wykonała polecenie doktora, dziwiąc się, bo nigdy nie opuszczał swojej praktyki w godzinach urzędowania.

Wychodząc powiedział:

- Pacjentów przeproś i umów ich na inne terminy, ja już dzisiaj nie wrócę.

W drodze zastanawiał się jak mógł wtedy nie skojarzyć sobie, że to była jego Kornelia. Wtedy w jego myślach była tylko randka z Wiktorią.

Stanął przed willą, jeszcze pełen wyrzutów sumienia nacisnął na dzwonek. Otworzyła mu kobieta. Gdy ją zobaczył nie potrafił wypowiedzieć słowa. Kornelia stanęła przed nim, jeszcze młodsza i piękniejsza niż przed laty. Opamiętał się, nie! To pewnie jej córka.

- Jestem lekarzem Korneli Nowak z trudem wykrztusił z siebie.

- Mama mówiła mi, że pan doktor przyjdzie, tylko nie pamiętała kiedy.

Wprowadziła go do pokoju chorej matki, usłyszawszy krzyk dzieci powiedziała:

- Muszę na chwilę wyjść

Zostawiła go samego z Kornelią w pokoju. Kornelia spała, Artur usiadł na brzegu łóżka i teraz dopiero w rysach twarzy staruszki, poznał swoją kochaną Kornelię. Dotknąwszy jej ręki, rozpłakał się.

- Jesteś chłopcze - otwierając oczy odezwała się Kornelia.

- To już niedługo mój koniec i ty dobrze o tym wiesz - kiwnął lekko głową

- Dlaczego wtedy znikłaś?

- Nie było dla nas przyszłości, dałeś mi to, czego pragnęłam, dziecko od ukochanego mężczyzny, dzięki tobie byłam szczęśliwa całe życie.

Widać było, że mówi z trudem. Weszła córka i podała jej picie. Kornelia znowu zasnęła.

- Czy mogłabym z panem porozmawiać, wyjdźmy nie przeszkadzajmy jej, niech śpi póki działa środek przeciwbólowy.

Weszli do dużego salonu, w pokoju obok było słychać bawiące się dzieci. Wbiegły do salonu,

- Nie przeszkadzajcie nam, idźcie się do siebie pobawić - poleciła im matka.

Chłopczyk wyglądał zupełnie jak mały Artur na fotografii z dzieciństwa. Znowu wzruszenie i łzy zalały mu oczy.

- Co panu jest, czy coś się stało panie doktorze.

- Nie, nic.

- Chciałam mamę zawieźć do szpitala, ale ona się uparła, że chce swoje ostatnie dni przeżyć z bliskimi ciesząc się ich szczęściem.

- Czy jest z nią aż tak źle?

- Niestety tak, odpowiedział Artur

- Jak ja mam być szczęśliwa, jak matka mnie opuszcza, a ojca nigdy nie znałam?

- Przed tygodniem mama wyznała mi, że ojciec nigdy nie wiedział o moim istnieniu, ale jak się dowie, to na pewno mnie pokocha, czy ona majaczy biorąc te silniejsze środki przeciwbólowe?

- Nie córeczko - nie zastanawiając się, co mówi odpowiedział Artur.

Spojrzała na niego z wielkim zdziwieniem,

- Czy to znaczy..., że pan...?

- Tak.

Usłyszeli głos dochodzący z pokoju Korneli. Poszli tam oboje.

- Już wiesz? Kornelia zapytała córkę.

- Tak - odpowiedziała

- Mój chłopcze, Basia jest moją córką przez tyle lat, a teraz jest też i twoją.

Wyczerpana rozmową, ale widać było, że bardzo szczęśliwa Kornelia znowu zamknęła oczy.

Oboje wyszli z pokoju Korneli.

- A dlaczego mama mówi ci chłopcze?

- Zawsze tak do mnie mówiła, bo gdy ją znałem, to byłem jeszcze wtedy piętnastoletnim chłopcem.

Zasypywany pytaniami Artur rozmawiał z córką. Zaciekawione dzieci, widząc, że mama tak długo rozmawia z tajemniczym gościem, znowu wbiegły do salonu i dziewczynka zapytała:

- Mamo, a kto to jest ten pan?

- To jest wasz dziadek, przywitajcie się - powiedziała

Nieufne powoli podeszły do Artura podając mu rękę.

- Zostańcie z dziadkiem, a ja idę zrobić kolację - i poszła do kuchni.

Chłopczyk starszy i śmielszy zbliżył się do Artura, a dziewczynka, bacznie przyglądała się nowemu dziadkowi i usiadła naprzeciw za stolikiem.

Po krótkiej chwili do pokoju wszedł mężczyzna, a dzieci z okrzykiem radości zawołały:

- Tato, tato dziadek do nas przyszedł.

Zdziwiony i zaskoczony jak wszyscy tego dnia, przywitał się i poszedł do kuchni.

Zrobiło się bardzo późno Artur chciał już pójść do domu, ale nie puścili go bez zjedzenia wspólnie z nimi kolacji.

Następnego dnia w południe do gabinetu wchodzi Wiktoria mówiąc:

- Dzwoniła jakaś kobieta, przedstawiła się, że jest twoją córką, powiedziała, że z mamą jest gorzej, czy to jakiś żart?

- Nie, to nie jest żart, wytłumaczę ci to później, odwołaj wszystkich dzisiejszych pacjentów. Powiedział Artur i wyszedł.

29,160
9.88/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.88/10 (39 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (12)

Ja · 3 kwietnia 2011

+1
0
Ciekawe opowiadanie. Pisane łagodnym językiem co dla mnie jest plusem 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

JaKlaudiusz · 4 kwietnia 2011

+2
-1
Człowieku, ja chce więcej!
Piszesz opowiadanie, na forum opowiadań erotycznych, w którym erotyka jest miłym dodatkiem do świetnej opowieści, prowadzonej takim językiem, że Sienkiewicz wysiada!!!
11/10

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Effy · 4 kwietnia 2011

+1
0
Dobra fabuła... przypomina mi się film "Lektor" z Kate Winslet...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

piękne subtelne · 4 kwietnia 2011

+1
0
Proszę o jeszcze, masz talent, potrafisz wkręcić delikatną erotykę do treści opowiadania. Proszę o jeszcze.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Jar · 5 kwietnia 2011

0
0
fakt, to chwilami Lektor 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Marcusik · 5 kwietnia 2011

+1
0
Lekkie pióro, pisarska fantazja. Po prostu klasa.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

zbynio · 9 kwietnia 2011

+1
0
Chcę wiecej to jest to.... nic dodać nic ująć.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

amor · 12 kwietnia 2011

+1
0
Miłość nie ma lat, jest zawsze piękna.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Katarzyna · 16 kwietnia 2011

+1
0
Wspaniałe!!!!!!!!! Chcę jeszcze!!!!!!!!!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Nieznajomy · 13 maja 2011

+1
0
Po prostu brak słów, twoje opowiadania są fantastyczne mam nadzieje, że nie spoczniesz tylko na laurach i będziesz kontynuował swoje dzieło. Czekamy na więcej.
My czytelnicy...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Dorota · 22 czerwca 2011

+1
0
Mocno inspirowane "Lektorem", ale cóż - trudno jest w tej materii stworzyć coś całkowicie oryginalnego. Opowiadanie mi się podobało.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

adammo · 20 sierpnia 2019

0
0
Kornelii, a nie Korneli. Zniknęłaś, a nie znikłaś. Ale "bul" zamiast bólu...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.