Wakacje z Gosią (2017)

7 września 2017

Opowiadanie z serii:
Wakacje z Gosią

28 min

Zapraszam bardzo serdecznie do lektury trzeciej i ostatniej odsłony Wakacji z Gosią.

Obudziłem się, jak zwykle, wcześnie. Z reguły budzę się bowiem gdzieś między piątą a szóstą i to nawet wtedy, gdy nie potrzebuję się tak budzić. Powoli otwierałem oczy. W pokoju było już bardzo jasno.

Spojrzałem na leżącą obok mnie Gosię i uśmiechnąłem się.

To nie był sen. Ona naprawdę była tu, przy mnie, realna, jak tylko to możliwe.

Piękna sprawa.

Mówcie, co chcecie...

To cudownie zasnąć i obudzić się u boku kochanej kobiety. Wspaniale czuć jej ciepło i oddech. Patrzeć jak Ona śpi a samemu nie móc usnąć w przekonaniu, że jest się jedynym Strażnikiem spokojnych, lekkich i bajecznie kolorowych sennych wizji. Patrzeć na jej sen. Widzieć, że jest bezpieczna. Czuć jej ufność i całkowite oddanie. Czuć jej bliskość i to nie tylko fizyczną.

To cudowne patrzeć jak jej piersi poruszają się w równomiernym oddechu. Dotknąć ich lekko. Musnąć ustami. Przyłożyć policzek i wsłuchiwać się w bicie jej serca. Wiedzieć, że bije tylko dla Ciebie.

Wiedzieć, że jest twoja. Tylko twoja. W pełni twoja.

Uwielbiam te chwile, gdy razem zasypiamy późną nocą. Nie były one częste, ale w ciągu ostatniego roku i tak zrobiliśmy duży postęp. Spotykaliśmy się, w miarę regularnie.

Nasze dzieciaki, zresztą też.

Jeszcze jakiś czas temu nie wyobrażałem sobie, że jest to w ogóle możliwe. To znaczy, że z Gosią, tak w ogóle. Nie mogłem się wprost nadziwić. To wszystko było, jak jakiś piękny sen, ale tylko jednak sen i nic więcej. Ale jednak nie.

Byliśmy i tylko to się liczyło.

Czułem się spełniony.

Czułem, że jestem facetem przez duże F.

Czułem, że wreszcie wszystko był na swoim miejscu. Czułem, że jest tak, jak powinno być od zawsze i na zawsze. Czułem, że znalazłem to, czego szukałem i tego kogoś, kogo bardzo chciałem znaleźć. Wreszcie znalazłem.

Lepiej naprawdę nie mogło być.

Gosia otworzyła oczy.

- Cześć - odezwałem się

- Cześć, nie śpisz już?

- Nie - uśmiechnąłem się

- Szaleniec - Gosia przeciągnęła się rozkosznie

Kołdra zsunęła się z jej ciała odsłaniając cycuszki, które podjechały trochę do góry przy tym ruchu.

- Ale nie zamierzasz już wstawać? - zadała kolejne pytanie

- Nie i nawet nie mam ochoty teraz na kawę

- To fajnie

Przytuliła się do mnie mocno.

- Poleżymy tak sobie bezczynnie

- W sumie nie ma sprawy - zgodziłem się - ale dlaczego bezczynnie?

Spojrzała na mnie pytająco.

- Co masz na myśli?

- No... Jesteśmy tu, leżymy sobie, nie mamy ochoty wstawać, ani na kawę, więc może jakiś mały, bardzo frywolny numerek z samego rana - mówiąc to gapiłem się uparcie w sufit

- Ty świntuszku, ty - Gosia usiadła i naciągnęła na siebie kołdrę, ściągając ją, oczywiście, ze mnie

Zdołałem przysłonić dłonią swój walor, ale z pewnością zauważyła, że był napięty, nabrzmiały i stał, jak pal wbity w dół mojego brzucha.

Wzwód poranny to jednak niesamowita sprawa jest.

- Hmm... To nawet nie taki zły pomysł – uśmiechnęła się uwodzicielsko

Nachyliła się lekko nade mną ujmując w dłoń mojego penisa. Bawiła się nim chwilkę. Potem nachyliła się bardziej i wzięła go do ust. Jęknąłem z rozkoszy. Zamknąłem oczy poddając się tej niesamowitej, na wskroś genialnej pieszczocie.

Gośka była w tym niesamowita.

Dobrze wiedziała, jak zrobić mi dobrze ustami.

Jest mistrzynią robienia laski, aczkolwiek wolała od jakiegoś czasu nazywać to robieniem loda. A mojego penisa określała też jakoś górnolotnie buławą. Jak się zwał, tak się zwał, nieważne. Ważne, że w jej wykonaniu, to jest pełny profesjonalizm, chociaż typową profesjonalistką nie jest. Dawno jednak nie było mi tak dobrze.

Cudownie to robiła. Po prostu genialnie.

Pieściła go całego ustami.

Ściągnęła napletek do końca odsłaniając żołądź. Dotknęła czubkiem języka ujścia cewki moczowej i zjechała nim po najwrażliwszym miejscu faceta, po wędzidełku napletkowym.

Wodziła językiem wokół nabrzmiałej głowicy. Po chwili znów wzięła całego do buzi.

Uwielbiam jak znika cały w jej ustach. Jak ściska go palcami u nasady i lekko wbija swe zęby w świeże, ciepłe, gorące mięso.

Teraz otworzyłem oczy.

Patrzyłem, jak raz po raz zagłębiał się i wysuwał z jej ust. Uwielbiam tak patrzeć.

Jakie to jest piękne. Jakie wspaniałe. Niesamowite.

Poruszała głową w górę i w dół, co chwilę zmieniając tempo.

- Daj mi ją - wyjęczałem

- Co? - spytała przerywając pieszczotę

- Daj mi swoja cipkę – powtórzyłem – połóż się na mnie

Moja twarz znalazła się między jej nogami.

Lizałem jej słodziutką, bardzo wilgotną już cipkę. Spijałem ten nektar. Sunąłem językiem po szparce, najpierw delikatnie, by po chwili wsuwać język, jak najgłębiej się dało. Rozchylałem rękami pośladki Gosi i wciskałem się coraz bardziej. Cudnie smakowała.

Czułem jednocześnie jej usta pieszczące mojego fiuta.

Odpływałem. Całkiem odpływałem. Fala rozkoszy, tysiącem maleńkich mrówczych nóg, wędrowała w górę kręgosłupa, by po chwili wrócić i znów rozpoczęła rundkę od nowa.

Dochodziłem do mety. Czułem to wyraźnie. Niewiele już mi brakowało.

Przyspieszyłem ruchy języka. Chciałem doprowadzić Małgosię do tego samego i najlepiej jednocześnie ze mną.

Doszliśmy.

I te kilka genialnych minut, gdy dochodziliśmy do siebie, gdy uspokajaliśmy rozszalałe żądze.

Leżeliśmy już obok siebie.

- Mmm... To było niezłe – stwierdziła Gośka przytulając się do mnie mocno – sześć na dziewięć jeszcze nie próbowaliśmy

- Mhm... - potwierdziłem – ciekawe dlaczego?

- Bladego pojęcia nie mam

- Ale co się odwlecze, to nie uciecze – stwierdziłem filozoficznie – wiele rzeczy musimy, w sumie, nadrobić

- I chyba paru nowych się nauczyć...

Tak, to prawda. Musieliśmy się wielu rzeczy nauczyć. Siebie przede wszystkim. Byliśmy na dobrej drodze. Nasze kontakty były ostatnio częste, a nawet bardzo częste. Nie było miesiąca, żebyśmy się nie spotkali. Głównie ja przyjeżdżałem, czasem zabierając też Sylwię.

Nie dawało się ukryć, że z Marcinem mieli się ku sobie. Śmialiśmy się z Goska, że staniemy się teściuniami.

W sumie, oboje, nie mieliśmy nic przeciwko, aby się spotykali, a nawet kibicowaliśmy im. Oboje widzieliśmy siebie sprzed wielu lat. Może to, co nie wyszło nam, uda się Sylwii i Marcinowi.

Ale, oczywiście, nic na siłę.

Wszystko powoli i niespiesznie.

Dzieciaki nie były głupie, a nawet bardzo poważne na swój wiek, mimo że starali się tę powagę ukrywać, ale byliśmy mniej- więcej o nich spokojni. Ufaliśmy im, a oni nie przeginali.

My też nie przeginaliśmy i nawet nie musieliśmy się ukrywać.

Sylwia i Marcin już wiedzieli o nas i nie było z tym problemu. Nawet pełna akceptacja.

Z tym była związana śmieszna historia.

Sprawa się „rypła” podczas naszego sylwestrowego wypadu w góry.

To znaczy: nieco wcześniej opowiedzieliśmy im nasza historię. Powiem szczerze, że zrobiła na nich wrażenie. Wtedy, dokładnie drugiego stycznia przyłapali nas „in fragranti”.

Wrócili nieco wcześniej z dyskoteki i zastali nas razem w łóżku.

Bez ostrzeżenia wparowali do pokoju. Na szczęście zdążyliśmy skryć się pod kołdrą.

Teraz wiem, że było to zaplanowane. Świadczyło o tym ich zachowanie.

- No mówiłam ci, że coś razem kombinują – mówiąc to Sylwia rozsiadła się bezczelnie w fotelu

- Mhm... Miałaś rację – Marcin uśmiechnął się

- Pamiętaj, że zawsze mam rację, nawet jak nie mam racji

- Oczywiście

- Tak, że wiesz... - przekomarzali się naszym kosztem i jakby nas tu wcale nie było

A my byliśmy i było nam tak trochę głupio. Bez przesady, oczywiście, ale trochę deprymująco działał fakt, że my w strojach adamowych, a tu nasze latorośle w pokoju. Poczuliśmy się, jak nastolatki przyłapane na pierwszych umizgach.

Na szczęście nie padło to niesamowite stwierdzenie w takich sytuacjach: „to nie tak, jak myślicie”. No, a jak to wyglądało? Mała wtopa i w pierwszej chwili nie wiedziałem co z oczami zrobić. Nie to, żebym miał się obawiać, ale... No, taka sytuacja....

Kiedyś będziemy się z tego śmiali, może nawet jeszcze dziś...

- Co wy tu robicie? - pierwszy zareagowałem – mieliście być w klubie

- Kiepsko było... Tu się zrobiło ciekawie – to moja córcia w swoim bezczelnym żywiole – i to bardzo... Mój tatuś i ciocia razem...

Powoli odnajdywałem się w sytuacji, ale chyba nie byłoby mądre, aby zrobić z tego awanturę.

- Nie o to chodzi, że mamy coś przeciwko, ale chcieliśmy mieć pewność – Marcin usiadł na drugim krześle i starał się tonować atmosferę

Za to Sylwia nie miała zamiaru odpuścić.

Gośka miała opuszczoną głowę i prawie cała zniknęła pod kołdrą. Na placu boju zostałem ja. Ale też czułem się jeszcze trochę niepewnie.

- Noo... my...

- Tak? Słuchamy...

- Więc... - nie mogłem wydusić z siebie nic mądrego – szturchnąłem łokciem Gośkę – Gosia... Pomóż...

Ale niestety. Nie wynurzyła się spod kołdry. Odniosłem wrażenie, że się pod nią trzęsie.

- Dobra, ok – Sylwia wstała – fajnie jest i cieszymy się bardzo

- Tak, bardzo – potwierdził Marcin – wiedzieliśmy, ale nie mieliśmy całkowitej pewności... To my już nie przeszkadzamy

- Aha, jeszcze jedno – Sylwia zatrzymała się w pół kroku – byliście ze sobą już kiedyś, to wiemy i teraz mamy takie pytanie... Nie jesteśmy rodzeństwem czy coś?...

- Nie, na pewno nie...

- To fajnie – autentycznie się ucieszyła – czyli, jakby co możemy się bzykać?

- Co??? - tu mną trochę wstrząsnęło

- Żartowałam... Chodź Marcin, nie przeszkadzajmy młodej parze – pociągnęła Marcina za rękę – to my będziemy w pokoju obok – ale zanim wyszli musiała jeszcze rzucić – to my już prawie rodzina... Ale ślubu, to może raczej nie bierzcie, bo będzie nam głupio...

Cała moja diabelska córka. Ciekawe po kim odziedziczyła tę bezczelność.

Gdy zamknęły się drzwi za naszymi potworami, Gośka dopiero wtedy odrzuciła kołdrę. Rzeczywiście się trzęsła... Ale ze śmiechu.

- Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie...

Po chwili śmiałem się i ja.

Potem przeprowadziliśmy z dzieciarnią poważną rozmowę.

Tak, dzieciaki nie były głupie...

Ale teraz, profilaktycznie, nie zabraliśmy ich ze sobą. Przez cały sierpień miały przebywać na obozie językowym, a my ulotniliśmy się na kilka dni w góry. Najpierw ten długi weekend ze świętem i jeszcze cały tydzień.

I uczyliśmy się siebie.

Szło nam chyba całkiem nieźle.

Zaczęliśmy nawet myśleć o tym, co jeszcze niedawno wydawało się być niemożliwym.

Gośka stawała się dla mnie coraz ważniejsza.

Nie chodziło tylko o seks, a był on naprawdę zajebisty, ale o całokształt.

No, kochałem ja po prostu. Bardzo, ale to bardzo kochałem. Kochałem ją jak dawno nikogo nie kochałem.

Ala, to była całkiem inna historia, że wrócę do swej byłej. Też była wielkim uczuciem, ale trochę się później rozminęliśmy. Zostaliśmy przyjaciółmi i ta relacja wciąż trwała. Była Sylwia i to ona była najważniejsza. Nigdy nie odczuła, że między mną, a jej matką było coś nie tak. Zawsze byliśmy. To było najwspanialsze.

W międzyczasie były inne, to prawda, ale nie były to poważniejsze uniesienia. Takie na trochę, na dłużej, ale nie na stałe.

A teraz Gośka...

Kochałem ją. Nikt i nic nie zmieni mojego uczucia. Kochałem od dawna, ale dopiero teraz uczucie wybuchło i rozkwitło.

Czułem, że tak jest i będzie.

Tak jest, bo to jedyna prawda, jaką teraz znam. Jedyna, która dla mnie istniała.

Kochałem i nic innego się nie liczy. Nic innego nie jest ważne.

Gośka była całym moim światem. Była tą, która powinna być tu od dawna.

Tak Gosiu...

Kocham Cię jak nie wiem. Nie zdołam wyrazić tego słowami. Kocham Cię tak po prostu. Za to, że jesteś. Za to jaka jesteś. Za wszystko i za nic. Kocham za radość, którą zwykle promieniujesz i momenty zadumania, które niekiedy się pojawiają. Kocham Cię za to bezchmurne niebo i za te deszczowe chmury.

Kocham za łzy, co szczerze płyną po Twych policzkach. Łzy szczęścia i nie tylko. Kocham za znaczące milczenie i ciszę między nami. Kocham za gwar, hałas i rozgardiasz rozprzestrzeniający się dookoła. Kocham za te drobne szczególiki i niuanse, które czasem trudno wychwycić. Kocham za każdą drobnostkę i za wielką rzecz. Kocham za Twą zołzowatość czasami. Za słowa, które wypowiadasz. Kocham za to jak się radujesz. Kocham jak się do mnie skradasz cicho i niezauważalnie. Kocham jak szepczesz mi do ucha gorące słowa. Kocham Cię za każde uderzenie serca. Kocham za każde drgnienie ciała. Kocham za wszystko, co ze sobą niesiesz i ofiarowujesz w darze. Kocham Cię za Twe serce. Kocham za uśmiech. Za każdy gest. Kocham za "dzień dobry" rano i "dobranoc" wieczorem. Kocham za poranną kawę, którą pijemy. Za truciznę, którą wciągamy do płuc. Kocham za obiad, który spożywamy z uśmiechem. Za muzykę, której słuchamy. Za wszystko Cię kocham. Dosłownie za wszystko. Za wszystko co już było. Za to, co jest i za to, co jeszcze się wydarzy między nami dobrego. I złego.

Chociaż, mam nadzieję, że tych złych rzeczy nie będzie wiele.

Nawet nie myślałem, że kiedykolwiek przydarzy mi się jeszcze przeżywać tak wzniosłe chwile.

Nie myślałem, że w moim życiu pojawi się Ktoś taki, jak Ona i że się zakocham na zabój. Nie przypuszczałem, że jeszcze kiedyś zatopię się cały w Oceanie Miłości.

I, że będę chciał pójść z Nią nawet na samo dno.

Pójdę tam, gdziekolwiek się uda. Chciałem być z Nią zawsze. Każdego dnia i nocy. Aż po kres. Do samego końca.

Tak... Nawet nie wiedziałem, że taki ze mnie poeta...

A seks?

Już chyba wspomniałem, że był zajebisty.

Pod tym względem także dopasowaliśmy się znakomicie.

Zawsze było to coś niesamowitego i niepowtarzalnego.

A czasami, przyznaję, że bardzo niebezpieczne myśli ogarniały nasze głowy. Płonęliśmy, jak ogień, gdy się pojawiały. Grzeszne i wyuzdane. Ostre i perwersyjne. Wstydziliśmy się ich trochę, ale tylko dlatego, aby zachować odrobinę przyzwoitości. Musieliśmy nieco poudawać, by nie wyjść na zbyt łatwych. Z radością podejmowaliśmy tę grę. Swoje jednak wiedzieliśmy.

A gdy już wszystkie pozory zostały już zachowane, wtedy zrzucaliśmy maski. Wtedy byliśmy sobą.

Nic nas nie ograniczało. Nie mieliśmy żadnych zahamowań. Wiedzieliśmy dobrze, że niezrealizowane pragnienia mogą odłożyć się jak zły cholesterol w organizmie. Nie mogliśmy więc ryzykować swojego zdrowia.

Siedziałem w betach na łóżku, a Gosia była w łazience.

Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. Wstałem i otworzyłem drzwi.

Gosia brała prysznic w kabinie odgrodzonej od reszty łazienki kotarą.

Ściągnąłem slipy i odsunąłem zasłonę. Gośka stała do mnie tyłem.

- Pomyślałem, że umyję ci plecy – powiedziałem stając tuż za nią

Objąłem ją kładąc dłonie na piersiach. Pomasowałem je chwilkę całując ramiona Małgorzaty.

- Ale plecy są z drugiej strony – zaśmiała się

Wziąłem do ręki gąbkę, namydliłem i zacząłem je masować. Zjeżdżałem niżej. W końcu odłożyłem gąbkę i myłem plecy dłonią nie zapomniawszy, aby zataczać kręgi po zgrabnych pośladkach.

- Mmm... - słodki odgłos wydobył się z jej ust – tak mi rób... Tak mi dobrze...

Robiłem to więc. Masowałem dokładnie krąglutkie pośladki. Gosia stanęła w szerszym rozkroku więc wsunąłem rękę między jej nogi. Pieściłem myszkę.

- Aaa... Aaa... - Gosia zaczęła cicho jęczeć

Opierała się pełnymi dłońmi o ścianę i wypięła bardziej tyłeczek w moją stronę.

Wodziłem palcami po jej sromie.

Cudowne uczucie.

Bardzo lubiłem tak drażnić manualnie jej myszkę. Wkładałem palce do środka i posuwałem nimi, jakbym był w niej swoją buławą. To było bardzo przyjemne dla nas obojga.

Poczułem, jak mój mały powoli nabiera rozmiarów. Podnieciłem się bardzo. Naprawdę byłem napakowany energią na maksa. Mógłbym ją wziąć w tej chwili

- Dobrze. Teraz ja – stwierdziła odwracając się do mnie

Zamieniliśmy się miejscami. Oparłem się plecami o ścianę.

Namydloną gąbką szorowała mój tors i nie robiła tego wcale lekko.. Szybko dotarła do pasa. Odłożyła gąbkę na bok i namydlała mojego sztywnego członka. Myła go, ale dużo delikatniej. Jemu poświęciła też dużo więcej czasu. To było takie podniecające.

- Odwróć się – poleciła

Gdy to zrobiłem namydlała mi plecy, a potem poczułem jej dłoń na pośladkach. Wsunęła palec między nie i przesuwała nim.

- Super to robisz – odezwałem się

- Pamiętasz nasze wspólne kąpiele, gdy byliśmy dziećmi?

- No pewnie

Przed oczami mignęły mi fragmenty tych chwil...

Odwróciłem się twarzą w stronę Gosi i przytuliłem ją mocno. Przylgnęliśmy do siebie z całych sił.

Miałem ją w ramionach. To było takie piękne i mistyczne. Chciałem, by zatrzymał się czas i ta chwila trwała wiecznie.

Przed dziewiątą dzwoniły zwykle dzieciaki.

Wideo- rozmowy to był fajny wynalazek i byłem jak najbardziej za.

- No hej – Sylwia szczerzyła zęby w uśmiechu, a siedzący obok Marcin dzielnie jej sekundował – jak tam nasze starsze pokolenie?

- Dzięki, fajnie. Odpoczywamy sobie bez was – uśmiechnąłem się

- A my wreszcie nie czujemy nad sobą waszej kurateli – teraz Marcin włączył się do rozmowy

- Jak się bawicie? - Gośka też się zainteresowała

- Super jest

- Mam nadzieję, że wy też. Jak tam nasze piękne polskie góry? Chyba byliście trochę się przejść i zobaczyć co nieco?

- Młoda nie bądź bezczelna. A wy znajdujecie czas na naukę, czy tylko miziacie się pod ławką?

- Spoko – Sylwia jak zawsze nie traciła rezonu – po powrocie będziemy czytać Szekspira w oryginale

- Ale czy ze zrozumieniem? – zastanowiłem się głośno

Pogadaliśmy jeszcze chwilę o wszystkim i o niczym, jak zwykle w lekkim i zabawnym tonie.

Tak mniej więcej wyglądały wszystkie nasze rodzinne rozmowy.

Pełen luz i swoboda.

- Nie, no, dzieciaki nam się udały – stwierdziła Goska przy śniadaniu – jak myślisz, kombinują coś razem?

- Pewnie tak

- Ale pewności nie ma

- No, co ty Gosia? Dwoje młodych, zdrowych nastolatków... Nie będą sobie przecież oglądali paznokci u rąk...

- U nóg bardziej...

- No właśnie... - uśmiechnąłem się - Zresztą kontynuowaliby rodzinną tradycję...

- No, tak... - na twarzy Gosi pojawiła się zadyma – my w ich wieku...

Przytaknąłem.

Faktycznie...

My w ich wieku

- Nie wiem czy nie za dużo daliśmy im luzu i swobody – kontynuowała

- Na razie nie przegięli, a potem, jakby co, można dokręcić śrubę

- Żeby tylko nie było za późno

- Jej... - żachnąłem się – nie myśl w takich kategoriach... Najwyżej zostaniemy dziadkami

- Ani mi nie mów – wzdrygnęła się

Zaliczaliśmy z Gosią kolejne atrakcje Beskidów. Jeździliśmy od miejscowości do miejscowości i łapaliśmy ile się tylko dało. Jakby nie patrzeć, to były to nasze pierwsze wspólne wakacje, których nie spędzaliśmy w domu Gosi. Chcieliśmy je więc wykorzystać na maksa.

Niestety, Gośka za żadne skarby nie dawała się namówić, aby zdobyć pieszo jakiś szlak. Tłumaczyła się, że nie ma odpowiedniego obuwia. Szkoda, ale może z drugiej strony to dobrze, bo od mojej ostatniej wędrówki szlakiem też minęło sporo lat.

Przy gruncie też było fajnie...

Na jej widok, jak zwykle zaparło mi dech w piersiach, ale dziś jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.

Ustylizowała się niesamowicie.

Włosy uformowane w kucyki nadały jej twarzy kuszący niewinno- dziewczęcy wygląd. Poza tym miała na sobie biały t- shirt sięgający zaledwie do pępka. Białe pełne majtki z czerwoną oblamówką oraz skarpetki na stopach. Brakowało tylko pluszowego misia w ręce. Gdyby nie piersi wyglądałaby tak, jakby jeszcze należała do tego nietykalnego, nienaruszalnego grona niegotowych, a więc całkowicie aseksualnych istot.

Zarost wzgórka łonowego odciskał się na fakturze cieniutkiego materiału i działał bardzo stymulująco. Gosia właściwie nie depilowała okolic bikini, ograniczając się tylko do przystrzygania od czasu do czasu swego intymnego trawniczka.

Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, a nawet nieźle kręciło.

Niebezpieczne myśli ogarnęły moją głowę. Zapłonąłem również niebezpiecznie. Myśli były bardzo grzeszne, wyuzdane, ostre i perwersyjne. Zawstydziłem się ich trochę.

Gosia podeszła do mnie.

Staliśmy tak naprzeciwko siebie.

Zaczęła ściągać mi koszulę. Potem rozpięła mi spodnie i ściągnęła je w dół. Po chwili zrobiła tak ze slipami.

Chyba trochę śmiesznie wyglądałem mając w okolicy kostek swą prawie całą garderobę.

- Chodź – powiedziała kładąc się na łóżku.

Szybko uwolniłem się z zawadzających ubrań, ściągnąłem skarpetki i położyłem się obok Gosi.

- Czy wiesz o czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna?

- Nie wiem – pokręciłem przecząco głową

- Ona chce, aby ktoś ja wreszcie i porządnie przeleciał – roześmiała się

- A ty? Też o tym marzyłaś?

- Mhm... I chciałam, żebyś to był ty i spełniło się...

- Żałowałaś kiedykolwiek?

- Nigdy – odparła stanowczo

Przyciągnąłem ją mocno do siebie. Zaczęliśmy się całować gorąco i namiętnie. Nasze języki splotły się w szalonym tańcu. Spijałem słodycz gosinych ust.

Jak ona niesamowicie smakowała.

Nie raz i nie dwa się całowaliśmy, ale za każdym razem czułem tę wielką magię.

Sięgnąłem ręką do biodra Gosi i chciałem ściągnąć jej majteczki, ale powstrzymała mnie raptownie łapiąc za rękę.

- Zaczekaj

Z niechęcią przestałem.

- Mówiłeś kiedyś, że chciałeś poznać moje tajemnice – odezwała się przytulając się do mnie jeszcze mocniej

- Tak, wszystkie bez wyjątku...

- Wiesz, co kiedyś lubiłam robić?

Pokręciłem przecząco głową.

- Ściągałam ze ściany w łazience lustro, kładłam na podłogę, stawałam nad nim w rozkroku, bez majtek i patrzyłam na swoją cipkę... Zresztą lubiłam stawać naga przed lustrem i patrzeć na siebie... Jak rosną mi cycki, jak pojawia się zarost...

- Dojrzewanie to niesamowita sprawa – uśmiechnąłem się

- A ty? Jak to pamiętasz?

- Czy ja wiem? - zastanowiłem się – w majtkach czasem robiło mi się ciasno, jak były jakieś momenty w filmie, czy coś... Rano też postawiony namiot... Kiedyś zauważyłem włosy na małym...

Gosia słuchając mnie, bawiła się moim członkiem. Przebierała po nim palcami, chwytała do garści. Skojarzyło mi się to z joystickiem. Powiedziałem jej to.

Roześmiała się wesoło.

- Ja się pobawię twoim joystickiem, a ty potem moją myszką...

- Pełna komputeryzacja – śmiałem się i ja...

- Pokaż mi, jak to robisz...

- Ale, co? - spytałem

- Jak się onanizujesz

Spojrzałem na nią zdziwiony, ale po chwili objąłem swojego żołnierzyka dłonią i zacząłem nią rytmicznie poruszać w górę i w dół. Nagle olśniła mnie myśl.

- Mam pomysł

Usiadłem na łóżku tyłem do Goski dotykając stopami podłogi.

- Siądź za mną

Uczyniła tak spuszczając nogi po obu moich stronach. Przyciągnąłem ją do siebie, aż przylgnęła piersiami do pleców i poprowadziłem jej rękę w stronę krocza. Teraz ona objęła mojego ptaszka dłonią. Zacisnęła dłoń i zaczęła wykonywać te charakterystyczne ruchy.

- Tak to właśnie jest z chłopakami – wyszeptałem

Jej pieszczota zaczęła na mnie działać i to coraz silniej. Fakt, nie robiła tego, jak ja to robiłem. Jej ruchy były gwałtowniejsze. Nie wyczuła jeszcze tego momentu i sprawiała lekki ból. Syknąłem. Wtedy zwolniła i zaczęła delikatniej. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie... właśnie Gośkę, tak, jak wyobrażałem sobie wtedy, podczas tych onanistycznych seansów.

- Tak faceci walą konia? - spytała

- Aha...

- Pierwszy raz walę konia facetowi. Zastanawiało mnie zawsze dlaczego właśnie konia?

- Nie wiem - wyjęczałem

Jej ręka znów poruszała się coraz szybciej. Zupełnie tak, jakby wyczuła, że się zbliżam do końca. Rzeczywiście, po chwili wytrysnąłem na swój brzuch. Sporo się tego zebrało. Oddychałem ciężko.

Gosia trzymała w ręce mojego penisa. On wiotczał, karlał, kurczył się w jej dłoni.

Dotknęła mokrej plamy na moim podbrzuszu. Podniosła palec do ust. Językiem zlizała przylepioną do niego kroplę.

Kuźwa... ale to było zajebiste...

Gosia opadła plecami na łóżko. Pochyliłem się nad nią. Złapałem za gumkę jej majteczek i ciągnąłem je. Trzymałem materiał w prawej ręce i przyłożyłem go do twarzy.

Łapczywie wdychałem jej intymny zapach. Patrzyłem na Gośkę.

Uklęknąłem przed nią, gładząc dłońmi jej nogi.

- Sezamie, otwórz się – szepnąłem cicho

Tak mi się jakoś z sezamem skojarzyło.

Magiczne hasło zadziałało. Gosia rozłożyła szerzej nogi. Moim spragnionym oczom ukazała się jej cipka. To intymne miejsce między nogami. Ten „kwiat paproci”.

Kiedyś spotkałem się z takim określeniem i bardzo mi się spodobało.

Kwiat paproci, sezam... Kurde...

Dotknąłem ustami sromu Gosi. Muskałem wargami jej wargi. Rozszerzyłem je i językiem sunąłem po szparce. Była już wilgotna.

Genialna, oralna pieszczota...

Bardzo smakowała mi wydzielina jej pochwy. To boski nektar, który spijałem zawsze dużymi łykami. Rozkoszowałem się nim, jak żadnym innym. Nie znam cudowniejszego.

Sekretna słodycz Gośki na moich wargach. Nikt nie smakuje tak, jak ona, a szczególnie, gdy była maksymalnie podniecona i rozgrzana do czerwoności, zapominająca o całym świecie.

Jej źródełko tryskało, jak szalone.

Nie chciałem uronić ani jednej kropli...

Podniosłem się z klęczek. Oparłem jedną ręką o łóżko. Drugą przytrzymywałem swego penisa i przytknąłem głowicę do mokrej szparki.

Powoli zagłębiałem go w jej wnętrzu.

Teraz, gdy był już cały w środku, opierałem się obiema rekami o łóżko i poruszając tylko biodrami wchodziłem w Gosię raz po raz.

Za każdym pchnięciem przesuwała się do góry, by po chwili wrócić. Moje pchnięcia były mocne. Bardzo chciałem, aby poczuła mnie całego.

Bo byłem cały jej, tak, jak ona była cała moja.

Moja kobieta, moja kobieta, moja...

Gosia jęczała z rozkoszy.

Miała zamknięte oczy i prawy policzek opierała o poduszkę. Objęła mnie mocno nogami w pasie. Stanowiliśmy nierozerwalną całość. Byliśmy jednością.

- Kocham cię – mój głos był nieco chrapliwy – kocham cię, kocham cię – powtarzałem

- Ja... ciebie... też... - wyjęczała Gosia

To, co się w tej chwili z nami działo było mistyczne, niesamowite i sięgające wszystkich, niedostępnych zwykle bram.

- Zaraz wytrysnę – odezwałem się

Wysunąłem członka z wnętrza Gosi, by wytrysnąć nasieniem na jej brzuch. Spermy było naprawdę dużo. Zaczęła spływać po brzuchu Gośki.

Nie zważając na to, opadłem delikatnie na nią, objąłem mocno. Gosia znów oplotła mnie nogami w pasie i leżeliśmy tak oddychając głęboko. Łapczywie łapaliśmy powietrze.

Byliśmy tacy szczęśliwi, spełnieni, wniebowzięci, po prostu boscy...

Tak, boscy, to dobre określenie.

- Uwielbiałam kiedy do mnie przychodził w ten późno wieczorny czas.... - Gosia rozpoczęła kolejną swą niesamowitą opowieść, którymi czasem mnie raczyła

Kiedyś pisała wiersze i krótkie opowiadania także o lekkim zabarwieniu erotycznym. Nie miałem okazji ich jeszcze przeczytać, bo broniła się przed tym, ale miałem nadzieję, że wkrótce ją do tego namówię. Bardzo byłem ciekawy

- Światło w moim pokoju dawno już było zgaszone, a ja leżałam pod kołdrą czekając aż On wreszcie się pojawi... I przychodził... - tutaj zmysłowo zawiesiła głos

Przyznaję, że zabrzmiało to tak trochę dziwnie, ale nie przerywałem tylko cały zamieniłem się w słuch. Uwielbiałem je. Kiedyś pisała przecież wiersze i opowiadania, a fantazję miała niezłą.

- Najpierw bardzo cicho skrzypiały drzwi... - kontynuowała - Potem te kilka kroków od drzwi do mojego łóżka... Stawał przy nim i długo, długo patrzył na mnie śpiącą... Jakby zastanawiał się co On tu do cholery robi... Normalnie czułam na sobie jego wzrok... Czułam, jak mnie lekko i nieśmiało dotyka...

Robiło mi się gorąco. Naprawdę gorąco. I tak jakoś... no... perwersyjnie

- Wreszcie się decydował... Zdjął piżamę i nagi wsunął się do mnie pod kołdrę... Bardzo powoli i delikatnie... Potem przywarł do moich pleców, bo zwykle spałam zwrócona twarzą do ściany w długiej koszulce i majtkach... Czułam jego naprężoną męskość na swojej pupie lub plecach... Była twarda, jak stal i jak stal gorąca... Przy tym bardzo delikatna i miękka w dotyku... Nie raz i nie dwa chciałam sięgnąć ręką i objąć ją... Zamknąć w swej dłoni...

Gorąco, nie, już nie było gorąco. Teraz przepływała przeze mnie lodowata fala, a po chwili znów gorąca i tak na zmianę. A Gosia ciągnęła opowieść dalej:

- Ale nie mogłam wykonać żadnego ruchu... Jakby coś mnie paraliżowało... Przeżywałam więc chwilę w całkowitym bezruchu... Bałam się nawet drgnąć, by jej nie spłoszyć... I ten ciepły oddech na mojej szyi... Niesamowity...Podniecałam się z każdą mijającą sekundą... Pragnęłam go coraz bardziej... Pragnęłam by wreszcie mnie dotknął, wziął bardziej zdecydowanie w ramiona, przytulił, pocałował namiętnie i dotykał mnie... Dotykał tych wszystkich moich miejsc, które dotychczas tylko ja dotykałam...

Ja też byłem podniecony. Mój penis też już był twardy, jak stalowy pręt i gorący bardzo.

- Gotowa byłam dać mu wtedy wszystko... Całą siebie... Czekałam z niecierpliwością każdej nocy aż przyjdzie... Cała zamieniałam się w słuch wyławiając z nocnej ciszy znajome dźwięki...

Kiedyś postanowiłam go zaskoczyć... Nie ubrałam nic pod spód... Całkiem naga leżałam pod kołdrą... Czekałam drżąca z niecierpliwości i podniecenia... On wtedy, akurat, przyszedł później niż zwykle... Wsunął się pod kołdrę i nagle znieruchomiał... Delikatnie odrzucił kołdrę... Czułam, jak patrzy na mnie... Normalnie czułam, jak jego wzrok ślizga się po moim ciele... Jak żarłocznie pochłania mój widok... Patrzył tak na mnie i patrzył... Patrzył bez końca... Aż zrobiłam się mokra między nogami... I to jeszcze bardziej niż zwykle... Chciałam by wreszcie wykonał jakiś bardziej zdecydowany ruch... Aby wyciągnął rękę i położył dłoń na mej piersi... Moje sutki już dawno stały na baczność, a piersi były twarde... Albo, aby wsunął rękę między moje nogi i masował moją szparkę... Pragnęłam tego bardzo. Jak jasna cholera... A On tylko patrzył... I patrzył i patrzył...

Zamilkła, a mnie różne myśli przelatywały przez głowę. Co to za opowieść?

Chyba nie została przez nikogo molestowana czy wykorzystana?

- Kto to był? - odważyłem się wreszcie zapytać, gdy cisza trwała za długo.

- Mój sen... Mój najwspanialszy erotyczny sen, jaki kiedykolwiek śniłam... Jedyny i niepowtarzalny...

Uff...

- Już myślałem, że to... - odezwałem się z ulgą w głosie

- Nie... Żadnych takich, chociaż to chyba teraz w modzie...

Zapadła cisza.

- Wiesz... Muszę ci się do czegoś przyznać... - odezwałem się

Spojrzała na mnie z dużym zaciekawieniem

- Tak?

- Gdy dowiedziałem się, że bierzecie z Michałem ślub, to zaczęła mnie prześladować cholerna wizja. Wciąż mi się śniło, że... Wciąż widziałem jego brudne łapy na Twoim ciele. Widziałem, jak dotyka Cię, a raczej nie dotyka, tylko maca.... I ten lubieżny uśmiech na jego mordzie... Te niepokojące błyski w jego oczach i ślina w kąciku ust... Widziałem jego brudne usta przy Twoich. Widziałem, jak wsuwa swój jęzor pomiędzy Twe wargi... Jak przyciska Twą głowę, że nie możesz złapać tchu.... Jak zrywa z Ciebie bieliznę... Jak uderza Cię mocno w twarz... Jak rozkłada Twe nogi i napiera sztywnym i twardym kutasem pomiędzy nie.... Widziałem jego brudną męskość, zatopioną całą w Twoim środku... Widzę, jak bronisz się nieporadnie i ostatkiem sił...

Słyszałem Twój krzyk.... To było takie dzikie i brudne pożądanie... Taka zwierzęcość w pełnej formie... I wreszcie, na koniec, widziałem te jego brudne spełnienie, a Ciebie skalaną jego nasieniem w zakrwawionej dziewiczą krwią pościeli... Taką jakąś podloną... Zbrukaną... Nie mogłem jednak nic zrobić.... Mogłem się tylko obudzić...

Siedzieliśmy dłuższą chwilę w milczeniu. Gosia nagle wzdrygnęła się i otuliła kołdrą.

- Brr... Ale mnie zimno przeleciało – stwierdziła – może zapalimy?

Podniosłem się i wziąłem papierosy i zapalniczkę.

- I co mi jeszcze możesz opowiedzieć?

- No, czy ja wiem... - zastanowiłem się głęboko biorąc haust papierosowego dymu

Jak na złość nic mi nie przychodziło do głowy. Biłem się z myślami, wreszcie zacząłem dukać opowieść. Nigdy nie byłem zbyt dobrym oratorem.

- Odkąd pamiętam, to zawsze o tobie marzyłem. To znaczy, odkąd tylko zainteresowałem się dziewczynami, to była zawsze niejaka Gosia. Onanizowałem się często myśląc o tobie. W tych moich wizjach robiliśmy takie rzeczy, że... - tu zabrakło mi słów – spełniają się dopiero teraz...

I wiesz... Uwielbiam jak mnie całujesz, jak dotykasz, jak pieścisz mnie całego... Uwielbiam, gdy przytulasz się do mnie całym ciałem. Gdy czuję Twe ciepło i oddech na piersi. Uwielbiam to zawieszenie, niby w próżni, gdzie leniwie przepływają sekundy a oprócz nas, nie liczy się nic... Uwielbiam kiedy oplatamy się ramionami. Jak przywieramy do siebie szczelnie – zacząłem się rozkręcać i coraz bardziej pochłaniały mnie wypowiadane przeze mnie słowa - Uwielbiam upajać się zapachem Twego ciała.... Uwielbiam go... Narkotyzuję się nim.... Uwielbiam całować twoją twarz. Wbijać zęby w Twoją szyję. Uwielbiam ssać Twe sutki nabrzmiałe z podniecenia, spijać wilgoć z Twych warg. Uwielbiam Twój smak... Uwielbiam wydzielinę Twej pochwy i spijam ją łapczywie, do końca, uważnie, by nie uronić ani kropli tego cudownego nektaru... Uwielbiam, gdy bierzesz do ust mojego penisa i ssiesz go zapamiętale. Uwielbiam jak wchodzę w ciebie wbijając się aż po kres... - przerwałem na chwilę chcąc złapać trochę więcej powietrza.

Poczułem rosnące podniecenie. Naprawdę jarało mnie to, co szeptałem Gośce do ucha. Ją chyba też, bo wsunęła rękę między nogi i przebierała palcami po szparce. A to nakręciło mnie jeszcze bardziej. Kontynuowałem:

- Uwielbiam, jak jęczysz z rozkoszy i krzyczysz w ekstazie... Uwielbiam nasze spełnienie... Uwielbiam, gdy potem uspokajasz się powoli oddychając ciężko i głęboko... Patrzę wtedy na Ciebie i tulę mocno... Wiem, że nie wypuszczę Cię ze swych rąk... Nie wymkniesz mi się tak łatwo... Uwielbiam, gdy leżymy obok siebie, prawie bez ruchu trzymając się za ręce, zapatrzeni w sufit i pełzające po nim cienie. Niczego więcej do szczęścia nam nie potrzeba. Czuję wtedy jak jesteśmy ze sobą blisko. Najbliżej jak tylko można. Czuję, że jesteśmy jednością. Czuję całkowite wzajemne oddanie. Bez reszty, bez, pamięci, bez zbędnych słów. Czuję jak bardzo Cię kocham, pragnę i potrzebuję. Czuję, że naprawdę Cię mam. Że jesteś moją Kobietą. Tylko moją..

- Twoją? - spytała zmysłowym szeptem – naprawdę twoją?

- Naprawdę... Poza tym nie masz pojęcia, jak bardzo mnie kręcisz – kontynuowałem – normalnie nie wiem co się ze mną dzieje, gdy jesteś w pobliżu... Pałka cały czas mi stoi, a wystarczy, że ściągniesz ubranie, to mam wrażenie, że mi wyskoczy z majtek... Mógłbym to z tobą robić wciąż i wciąż, bez końca...

- Więc pokaż mi to... Tu i teraz... Weź mnie.. Jeszcze raz...

Położyłem się na Gosi. Objąłem ją i całowałem gorąco. Gosia wodziła dłońmi po moich plecach.

Potem uniosłem się lekko i wsunąłem buławę pomiędzy jej nogi.

- Aaa... - jęknęła Gośka wbijając we mnie paznokcie

Uwielbiałem, gdy tak robiła. Ten ból był rozkoszny.

- Kocham cię Darek - wyszeptała

- Ja też bardzo cię kocham ...

Odpłynęliśmy znowu w ten nasz cudowny Raj.

Raj, który niby utraciliśmy dawno temu, odtwarzaliśmy sobie właśnie tutaj. Nasz prywatny Eden. Eden stworzony przez Nas. Takie małe, wydzielone miejsce na ziemi, oddzielone od reszty świata czterema ścianami...

Jak najbardziej realny i rzeczywisty świat. Nasz Ogród rozkoszy.

W ogrodzie tym było wszystkiego pod dostatkiem. Mieliśmy siebie i niczego więcej nie potrzebowaliśmy. Ze wszystkiego mogliśmy korzystać bez żadnych ograniczeń. Tu było nam najlepiej.

To był nasz Eden. Pomieszanie naszego świata intymnego i szarej rzeczywistości.

Tu byliśmy naprawdę sobą. Bez żadnych upiększeń, bez nadmiernego makijażu, bez tej całej cywilizacyjnej otoczki. Prawdziwi. Z krwi i kości.

Ja, to byłem Ja i wiedziałem, że Gosia to Gosia.

Nie oszukiwaliśmy siebie.

I tak chcieliśmy zostać.

Oboje wiedzieliśmy, że nie możemy tego tak po prostu zostawić. Nie możemy tak po prostu przeminąć, po raz drugi, obok siebie. To by było nie fair w stosunku do nas samych. Naprawdę źle to by wyglądało. Gdybym na to pozwolił byłbym dupkiem.

Patrzyłem na śpiącą Gosię siedząc w fotelu i paląc papierosa.

Ranek nadpływał powoli. Można powiedzieć, że była to nasza „zielona noc”.

Wakacje się kończyły. Nasz pobyt tutaj też. Jutro ewakuujemy się stąd, w sobotę odbieramy nasze dzieciaki z lotniska.

Nie żałowałem jednak końca tych wakacji.

Coś mi się wydawało, że będą one jeszcze trwały...

55,067
9.81/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.81/10 (72 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

erotima.pl · 17 września 2017

+1
0
świetne opowiadanie, na prawdę gorrrące 🙂 pozdrawiam :*

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 19 września 2017

0
0
@erotima.pl
Dziękuję za miłe słowa. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba. Pozdrawiam.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 22 września 2017 ·

0
0
Zapraszam na moją, nowo otwartą, więc na razie, nie ma tam wiele, ale będzie.

https://intymnik-opowiadaniaerotyczne.blogspot.com/

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Szukam_slow · 1 października 2017

+1
0
Bardzo lubię tę serię. Jest w niej coś, co na tej stronie wcale nie pojawia się często - prawdziwa relacja miedzy bohaterami i związek. To zaufanie i namiętość, które pokazujesz są fantastyczną przeciwwagą dla wszystkich historii bazujących na skrajnie przeciwnych emocjach. Tym innym wachlarzem odczuć, ciepłem, miękkoscią, fascynacją Twoja opowiesc się wyróżnia. Gosię i Darka zaczęłam traktować trochę jak znajomych i lubie ich odwiedzać. Jeśli taki był Twój cel to się udało 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 2 października 2017

0
-1
@Szukam_slow
Dziękuję za pozytywną opinię. Cieszę się, że ta historia Ci się podoba.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.