Mężczyźni: Wstęp plus pierwsza randka

3 grudnia 2025

Opowiadanie z serii:
Mężczyźni

9 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Prawdziwe historie kobiety po toksycznym rozstaniu i powrót na pole minowe datingu.

Wstęp

Nigdy nie zapomnę, jak to jest czuć się brzydką. Jak to jest codziennie słyszeć, że jestem za gruba, za chuda, głupia, idiotka. Że moje piersi zmalały po ciąży, że zrobił mi się cellulitis. Że już nikt nigdy mnie nie pokocha, nikt nigdy nie będzie chciał polki z dzieckiem. Te kłamstwa powtarzane codziennie, wwiercają się w głowę, wchodzą do krwioobiegu, zaczynamy w nie z całego serca wierzyć. Ja też uwierzyłam. Jakiś przygruby, jebnięty, zakompleksiony chłop był w stanie mi to wszystko wmówić. Jak? Wykorzystał moment mojej słabości. Długą, niesprawiedliwą część tej gry rozgrywał naszym dzieckiem. Coś, czego ja nie chciałam i nie byłam w stanie robić, dlatego przegrałam tą bitwę z kretesem. Byłam wykończona, nie spałam, wymiotowałam z nerwów. A on codziennie wymyślał nowe kłamstwa. Aż straciłam dziesięć kilo i połowę włosów z głowy. Ludzie pytali, czy na coś zachorowałam.

 

Toksyczny związek będzie wykańczał cię tak samo jak rak. Piszę to, bo może choć jedna kobieta, która tkwi w takim związku, to przeczyta i odważy się zmienić swoje życie. To nie będzie łatwa decyzja. To krok, który otworzy drzwi do ogromnego, niewyobrażalnego bólu. Ale otworzy też inne drzwi, do nowego początku, do nowej ciebie. To będzie proces, na końcu którego, odnajdziesz nową, lepszą siebie, spokojną, uśmiechniętą, piękniejszą niż kiedykolwiek. Proces, na końcu którego znów będziesz gotowa stanąć nago przed lustrem i powiedzieć: jestem taka piękna. I jedna, zimna łza spłynie ci po policzku. To będzie ta ostatnia. Dla tego warto zacisnąć zęby i zawalczyć. Życie mija tak szybko, nie warto go tracić na życie z tyranem, narcyzem czy innym popierdoleńcem. Kobiety codziennie odkrywają, że mają więcej mocy, że potrafią więcej, niż kiedykolwiek podejrzewały, że są silniejsze, niż im wmawiano od dziecka. Potrafimy same iść przez życie, z wysoko podniesioną głową, dbać o nasze dzieci, zwierzęta, nasz może ciasny, ale bezpieczny dom. Czy jesteśmy zmęczone? Jak chuj! Ale poczucie wewnętrznego spokoju jest tego warte. Przytulenie swojego dziecka bez obawy o to, że ktoś wejdzie do waszego pokoju w złym nastroju i zepsuje atmosferę zaczepkami lub będzie prowokował do kłótni. To właśnie to poczucie spokoju i bezpieczeństwa jest warte wszystkiego. Uwierzcie mi. Mówi Wam to dziewczyna, która została sama w obcym kraju. Bez pracy, bez domu, bez rodziny, z niewielkimi oszczędnościami, ale dzięki pomocy mamy, siostry i przyjaciół udało mi się i Wam też się może udać.

 

A teraz, skoro już to czytacie, chciałabym Was rozweselić. Wiele z tych opisanych przeze mnie historii wydarzyło się naprawdę. Przydarzyły się mnie lub moim przyjaciółkom. Zebrałam je do kupy, spisałam i tak właśnie powstaje ta opowieść. Powstaje, bo jeszcze się nie skończyła. Bohaterka wciąż jest singielką, wciąż chodzi na randki, wciąż poznaje nowych, lepszych lub gorszych mężczyzn. Wciąż cieszy się seksem i tą upragnioną wolnością. Mam nadzieję, że polubicie dziewczynę, wolną kobietę, którą stworzyłam na potrzeby tego bloga. Być może razem ze mną będziecie śledzić jej randkowe przygody i gdzieś tam odnajdziecie kawałek siebie. Trochę się pośmiejecie, trochę podumacie, a na koniec pomyślicie „wariatka”, a może „cool laska”. Zostawiam to Wam, a jedyne na co liczę, to choć odrobina uśmiechu na waszych twarzach. Przepraszam za brzydkie słowa, ale to też element wolności. Mogę ich używać bez poczucia winy, że nie spełniam wymyślonych standardów księżniczki. Walić to no i zapraszam do lektury.

Jest taki moment, gdy się zostaje samotną matką, że nie wiadomo co z tym życiem zrobić. Najpierw dziecko, dom, praca. Zero czasu dla siebie. W ogóle nie myśli się o chłopach, a oni jakoś się nie pojawiają. A może i pojawiają, ale automatycznie są traktowani jak powietrze, a raczej jak śmierdzący bąk. Dopiero po jakimś czasie, gdy zaczynamy panować nad tym nowym rytmem, przypomina nam się, że jednak fajnie jest przytulić się w łóżku do kogoś innego niż dziecko. Że przecież wibrator to nie jest opcja do końca życia. Zaczyna pojawiać się myśl, że może nie wszyscy są tak samo jebnięci jak ten, który nas skrzywdził. Ta myśl jest błędna, ale przynajmniej daje jakąś nadzieję. I z tą właśnie nadzieją odpalamy aplikacje randkowe. Moja ulubiona to ta najbardziej popularna na literę T i muszę przyznać, że jest to kopalnia wszelakich chorób psychicznych i wenerycznych najpewniej też. No ale w supermarkecie czy na siłowni to wszyscy udają, że są niewidzialni i modlą się w myślach, żeby tylko nikt się do nich nie odezwał. Ciężkie miejsca do znalezienia miłości, niemniej słyszałam, że pojedynczym, wytrwałym jednostkom się udaje (może i mnie byłoby łatwiej, gdybym była na tej siłowni częściej niż raz w miesiącu, no ale wiemy, jak jest). Kolejna opcja: dyskoteki. Po trzydziestym piątym roku życia to dyskotekę odwiedza się jeszcze rzadziej niż siłownię. Po prostu się nie chce. Człowiek chce o normalnej godzinie być w łóżku i obudzić się bez kaca. Kościół odpada, lokalna grupa biegaczy też, nie lubię cierpieć dobrowolnie, także tu skończyły się moje opcje. Po tygodniach walki z własnym sumieniem zainstalowałam aplikację. Nie było łatwo, bo trzeba tam dodać kilka swoich zdjęć i co gorsze jakiś opis i nie opcji, żeby on nie brzmiał żenująco. Choćby się człowiek nie wiem, jak starał i pocił to i tak wychodzi gówno. No ale, że wszyscy mają tam ten sam problem, to jakoś udało się, te gówniane opisy tam wpisują w formę portalu. Później już tylko wybór zakresu wiekowego. Kolejne pół godziny z głowy. Czy trzydzieści lat to dla mnie za młody? A pięćdziesiąt to za stary? A może już właśnie w sam raz. Postanowiłam zagrać bezpiecznie: 33 do 45. Dopiero po jakiś czas się dowiedziałam, że te chujki często oszukują i zaniżają lub zawyżają prawdziwy wiek. Ostatnia część do odległość. Nie może być za daleko, żeby paniczowi się chciało przyjechać. Ustawiałam trzydzieści kilometrów, myślę, że uczciwie. On musi dojechać, a ja muszę czekać, aż dojedzie.

 Gotowe. Otworzyła się pieczara z pokemonami. Na pierwszy rzut, murzyn. Myślę, nieźle się zaczyna. Nie wiedziałam, jak to działa, dałam przez pomyłkę super lajk. No kurwa mać. Dziesięć minut w plecy, żeby to odkręcić. Udało się. Następny to arab, następny Brazylijczyk w kurtce i japonkach. Przynajmniej na różnorodność kulturową nie można narzekać. Następny to pan doktor Rui. Selfie w białym kilcie, następne zdjęcie z Sali operacyjnej. Fajny. Ostrożnie przesuwam w lewo… jeb! Nie ma pary! Na szczęście jeden raz można cofnąć za darmo, następna taka pomyłka będzie mnie kosztować zakup wersji premium lub stratę potencjalnego męża. Już ogarniałam, jak to działa, myślę, że i małpa by ogarnęła. Może nawet szybciej niż ja. Kolejny wygląda trochę jak arab, ale to Hiszpan. Przynajmniej taką ma flagę w opisie i imię też hiszpańskie. Też lekarz, jak dobrze pójdzie, będę mogła otworzyć centrum zdrowia. Pływa na desce, lubi snowboard, ma dużego psa. Lajk. Nie mam za dużych wymagań. Następny jakiś w okularach przeciwsłonecznych, poważny. Prawnik. Lubi crossfit, kontakt z oceanem. Super ciało, aż mi się przypomniało, że powinnam iść na siłownię. Lajk. Kolejnych trzech to zez rozbieżny, mulat i gruby mulat, zdecydowałam więc wyłączyć aplikacje. Tych trzech na początek, do porozmawiania, z czasem wybierze się jednego na randkę. Wiadomość. Doktor numer 1. „Cześć, jak wieczór. Jesteś z polski?”

No jestem, a raczej byłam, bo już od sześciu lat mieszkam w innym kraju, swojego nie widziała, bo covid, bo wojna, bo drogie bilety i są inny priorytety. No ale z polski, tak. Rozmawiamy dłuższą chwilę, opowiada, że pracuje w szpitalu w centrum miasta, jest neurochirurgiem. Nigdy nie spotykałam się z żadnym lekarzem, więc zupełnie nie wiem, z czym to się wiąże. Zapytał jak znalazłam się w Hiszpanii. Wtedy nie wiedziałam, że to pytanie usłyszę jakieś dwieście razy w przeciągu kolejnych dwóch lat. Odpowiedziałam tajemniczo: przez miłość. Zaśmiał się. Wyglądał trochę muminkowato, ale sprawiał wrażenie ciepłego, mądrego i miłego faceta. Zaprosił mnie na kolację. Mogłam wybrać miejsce, a on obiecał, że zarezerwuje stolik. W tych randkowych czatach trzeba jeszcze wcisnąć informacje o tym, że ma się lub nie ma dzieci. Zawsze przypomina to podchody, jest trochę niezręczne i otoczone ryzykiem, bo ktoś poświecił godzinę na rozmowę, ale może nie być zainteresowany związkiem z kimś, kto inny poważny związek już za sobą ma, a z tego związku bąbelka. Ale jak to się mówi, facet będzie się z tobą umawiał nawet jeśli masz męża, więc dziecko było zdecydowanie mniejszym problemem. Doktor muminek przyjął to dobrze.

Umówiliśmy się we Włoskiej restauracji. Przyjechałam uberem, bo w domu z tego stresu wypiłam już pół butelki wina. Pierwsza randka odkąd wyszłam z długiej, patologicznej relacji. Może się nakręcę i będę gadać o moim byłym? Albo co gorsza, rozpłaczę się jak dziecko, bo pierwszy raz od dawna ktoś okaże mi życzliwość i będzie dla mnie dobry. Żenujące, nie, to się na pewno się zdarzy, ale lubię sobie stworzyć kilka czarnych scenariuszy, żeby mieć się czym torturować. Wyglądałam chyba nieźle, obcisłe jeansy, bluzka w kwiaty odsłaniająca ramiona, bez biustonosza, bo jeszcze mogę, beżowe szpilki. Ktoś z obsługi otworzył mi drzwi i weszłam do środka restauracji. Było przytulnie i pachniało świeżymi pomidorami. Światło było słabe, ale wystarczające. Usiadłam przy stoliku z idealnie wyprasowanym, białym obrusem. Podano mi menu ze świeżo robionym makaronem i od razu spodobał mi się ten z truflą. Nerwowo wypiłam szklankę wody. Lekarz spóźniał się już piętnaście minut.

Później kolejne piętnaście.

I kolejne.

Już miałam wstać i wyjść, gdy pod same drzwi restauracji podjechał czerwony, sportowy samochód cabrio. Nie znam się na markach, ale musiał wyglądać interesująco, bo wszyscy goście zwrócili na niego wzrok i szeptali coś z uśmiechami zachwytu na twarzach. Mężczyzna, który wysiadł z tego sportowego wozu, pasował do niego jak świnia jak do karety. Wysoki, ale lekko pucowaty, pod białą polówką rysował się lekki brzuszek i nawet trochę piersi. Ciemne włosy zaczesane do tyłu, w sposób by jak najbardziej ukryć zakola. Uśmiechnął się, ukazując białe, delikatnie krzywe zęby. – Strasznie cię przepraszam- przywitał się- musiałem się zatrzymać na stacji i odpisać na ważne wyniki badań. Dziękuję, że czekałaś.

- Nie ma sprawy – odpowiedziałam. Widziałam po sposobie, w jaki na mnie patrzył, że bardzo mu się spodobałam. Nie widziałam tego już tak dawno, gdy żyję się jak więzień we własnym domu, zapomina się naprawdę wielu rzeczy. Ten błysk w oczach doktora był pierwszą taką wiadomością od lat. Jestem hot. Jestem w grze. Podobam się mężczyznom. Obrosłam w piórka i niczym dumna kwoka zamówiłam ten truflowy makaron i oznajmiłam, że chętnie napiłabym się czerwonego wina. Zamówił najlepszą butelkę i ten sam makaron dla siebie. Rozmowa szła świetnie, choć doktorek trochę się denerwował. Wiedziałam, bo zdradzały go rumiane policzki, które świeciły niczym nos Rudolfa w dzień świąt Bożego Narodzenia. To było bardziej urocze niż żenujące, postanowiłam więc o tym nie wspominać. Nie chciałam mu już dokładać po tym, jak do naszego stolika podszedł szef, by zapytać, jak nam wszystko smakowało, ale mój towarzysz był tak zdenerwowany, że zamiast odpowiedzieć, poprosił o rachunek. Zastanawiało mnie, skąd u niego taki stres, jestem ładna, no ale bez przesady, Angelina Jolie to ze mnie nie jest. Nie musiałam długo czekać, żeby się dowiedzieć. Gdy odkryłam, o co chodziło, sama się zdenerwowałam. Mogę nawet powiedzieć, że bardzo się wkurwiłam.

387
8/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8/10 (1 głosy oddane)

Z tej serii

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.