Rdzawe anioły

27 lipca 2025

17 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Klaudia stała już prawie pół godziny przy projektorze prezentując strategię kryzysową. Pomimo późnych piątkowych nadgodzin mówiła spokojnie, chociaż głos co kilka zdań tracił rytm. Ewa siedziała w fotelu, ze skrzyżowanymi nogami, dłonią podpierając głowę, co jakiś czas serdecznym palcem dotykając ust. Na razie nie przerywała młodej podwładnej.

– … jeśli zaakceptujesz ten kierunek, mogę przesłać wersję do zarządu jutro rano. – Klaudia zakończyła prezentację, odwracając się w stronę szefowej.

– Pani Prezes – weszła jej w słowo Ewa. – Tak mówisz do mnie na zebraniach, prawda?

– Tak. Formalnie. – Klaudia lekko się speszyła. – Ale tutaj…

– A tutaj jesteśmy tylko we dwie. Więc?

– Ewo. Niepewny uśmiech zagościł na twarzy asystentki.

Ewa również wykonała grymas. Precyzyjny, nie za szeroki. Uśmiech testujący.

Zobaczyła ją już pierwszego dnia rekrutacji — niepewną, zbyt miękką, zbyt czystą. Nie była najlepszą kandydatką, ale Ewa nie szukała kompetencji. Szukała podatności, a ta mała była uległa. Od samego początku. Zatrudniła młodą dziewczynę na ostatnim roku zarządzania świadomie jako projekt długoterminowy.

Jako jej przełożona (Prezes w Precise Charity Poland, skądinąd własnej dużej firmy), zadbana, elegancka i piekielnie opanowana kobieta po czterdziestce, przez rok prowadziła ją subtelnie. Czasem chwaliła przy wszystkich, czasem publicznie ignorowała, lub karciła trochę ostrzej niż na to zasłużyła. Drobne gesty sympatii przeplatała chłodnym dystansem. Kara i nagroda, bliskość i chłód, spojrzenie i cisza. Klaudia nie wiedziała, że z każdym dniem staje się bardziej krucha — i bardziej zależna.

Ewa szybko dostrzegła też błysk w oczach Klaudii — ten zbyt długi moment milczenia, gdy ich spojrzenia się spotykały, to nerwowe poprawianie koszuli, gdy Ewa przechodziła obok. Wiedziała, że Klaudia się w niej podkochuje, jeszcze zanim Klaudia sama to pojęła. I właśnie to czyniło ją idealnym celem. Miłość, niewinna i nieuświadomiona, była najskuteczniejszym więzieniem. Nie trzeba było kajdan — wystarczyła nadzieja. Ewa tylko ją pielęgnowała: spojrzeniem, gestem, półsłówkiem. Uczucie, które dla Klaudii było sekretem, dla Ewy było narzędziem.

Gdy nadszedł wieczór w gabinecie, Ewa już wszystko zaplanowała. Klaudia była gotowa — nie przez przypadek, ale przez projektowanie systematycznego złamania. Wystarczyło uchylić drzwi.

– Widzisz? Wcale nie było trudno. – Ewa obdarzyła nieznacznym uśmiechem swoją asystentkę.

Klaudia uśmiechnęła się lekko, jak uczennica, która zgadła odpowiedź, ale nie wie dlaczego. Ewa wstała z wygodnego skórzanego fotela należącego do Prezeski i powoli podeszła do okna, ustawiając się jednocześnie za plecami Klaudii. Zbyt blisko by nie wywołać napięcia.

– Zawsze jesteś taka poprawna. – Stwierdziła miękkim tonem głosu. – Schludna, cicha, konkretna. Aż człowiek się zastanawia, czy pod tym porządkiem nie pali się żaden ogień.

Klaudia odwróciła głowę, ale tylko tak, żeby widzieć przełożoną kątem oka.

– Nie wiem, o co Pani…, o co ci chodzi.

– Och, nie bądź taka skromna. Ja wszystko widzę. – Ewa wciąż wpatrywała się w światła miasta za szybą.

– Na przykład to, jak długo zostajesz w biurze po moim wyjściu. Albo jak nie spuszczasz wzroku, kiedy jesteśmy same. A potem spuszczasz, ale już za późno, prawda?

Klaudia zadrżała nieznacznie. Może od chłodu biurowej klimatyzacji. A może nie.

– Staram się być… profesjonalna.

– Profesjonalizm jest przereklamowany – uśmiech Ewy stał się ostrzejszy. –Czasem warto być po prostu… prawdziwą. Choćby na chwilę.

Klaudia chcąc osłabić napięcie, spróbowała wycofać się o krok, ale zrobiła to zbyt szybko, zbyt niezdarnie, uderzając biodrem o ciężki drewniany stół, przy którym w ciągu dnia odbywały się spotkania.

– Przepraszam. To chyba nie było… właściwe.

– A kto ci wmówił, że musisz być właściwa? – Tym razem Ewa odwróciła się od okna i zrobiła pół kroku w stronę podwładnej, ponownie znajdując się tuż za nią. Nie dotykała jej, ale głos brzmiał blisko, bardzo blisko.

– Powiedz szczerze, Klaudio. Myślałaś kiedyś o tym, co by się stało, gdybym cię dotknęła?

Klaudia odwróciła z trudem głowę. Oczy jej błyszczały, a drżenie mięśni zaczynało boleśnie utrudniać każdy kolejny ruch.

– Nie wiem, co odpowiedzieć. – wypowiedziała półszeptem, pół-jękiem.

– Nie musisz wiedzieć. Wystarczy, że nie skłamiesz.

Ta chwila to było dla Klaudii zbyt wiele. W panice pozbierała notatki, za szybko i zbyt nerwowo i ruszyła do drzwi. Ale zanim wyszła, z niezrozumiałego dla niej powodu zamarła z dłonią na klamce. Nie miała odwagi odwrócić się do Ewy, ale zdołała wydukać. – Zostawiłam długopis.

Ewa nieśpiesznie podeszła do biurka i usiadła z powrotem w swoim wygodnym fotelu.

– Jest na stole. – rzuciła niedbale. – Ale zostałaś z innego powodu, prawda?

Drzwi zostały uchylone na wszelki wypadek. Klaudia cofnęła się do wnętrza gabinetu szefowej z głową spuszczoną w dół i cicho biorąc długopis ze stołu nagle zrozumiała, że nie może już wyjść. Zaczęła mówić, łamiącym się głosem.

– Czasem… po prostu nie wiem, gdzie jestem. Czy to praca, czy coś więcej. A ty… utrudniasz mi zrozumienie.

– A może ja wcale nie chcę, żebyś rozumiała. Może chcę, żebyś czuła. Bo jesteś w tym bardzo dobra. – Ewa podkreśliła ostatnie zdanie z niemal matczyną troską.

Tym razem Klaudia spojrzała w skupione na niej oczy. Nie uciekła, nie wybiegła załzawiona na korytarz. Patrzyła, a w jej oczach niepewność zamieniała się w coś więcej. Prośbę, oczekiwanie, jakby liczyła na pozwolenie, by się pogubić. Jej ciało do tej pory napięte do granic już zaczynało się gubić. Nieśmiałość, strach i niepewność spływały gorącym strumieniem do podbrzusza, które rozgrzewało się niczym piec. „Co… Co się ze mną dzieje?” pomyślała spanikowana, jednocześnie kierując wzrok na dekolt Ewy widoczny z powodu rozpiętego wcześniej guzika.

– Jeśli zrobię coś głupiego…?

– To zrobię to razem z tobą – dokończyła Ewa z uśmiechem wygłodniałego wampira. – Ale wcześniej powiem ci, czy to naprawdę głupie.

Oddech Klaudii stał się ciężki. Po miesiącach cierpień i uniesień, które przeżywała w pokornym milczeniu nagle, Ewa stała się bliższa niż kiedykolwiek, chociaż nie zbliżyła się nawet o milimetr. Nie musiała. Klaudia z każdym wciąganym z trudem oddechem stawiała też krok, który kosztował ją kolejny, wręcz nadludzki wysiłek.

– Powiedz mi, co mam zrobić.

– Na dziś? Zamknij drzwi. I nie zapinaj marynarki.

Klaudia wykonała polecenie tym razem bez wahania, chociaż wciąż nie wiedząc, czy zostaje po właściwej stronie drzwi do gabinetu.

Ewa niczego jej nie obiecywała. Nie składała żadnych deklaracji. Ale w tym pokoju nie trzeba było słów.

Klaudia w jednej chwili przestała być pracownicą i stała się obserwatorką samej siebie – i Ewy, która pozwalała jej na bycie wszystkim, czego się bała.

Podświadomie wyczuwała, że to napięcie, które gęsto zaległo między nią a jej przełożoną to coś tak samo niezwykłego co niebezpiecznego. Napięcie było jej, ale to Ewa trzymała przewód, od którego Klaudia drżała.

Drzwi cicho kliknęły. Klaudia wciąż przy nich stała – dłoń na klamce, jakby próbowała jeszcze cofnąć czas. W oczach miała to coś, co Ewa rozpoznawała z łatwością: nie było to zakochanie. Była to gotowość do uległości, która jeszcze nie znała swojej formy. Ewa wciąż siedziała w fotelu. Ciało wyprostowane, spokojne, opanowane do granic irytacji. Ani jedna fałdka na bluzce, ani jeden przypadkowy ruch.

Tylko spojrzenie, którego nie dało się zignorować.

– Powiedziałam, żebyś nie zapinała marynarki. – ton jej głosu nabrał chłodniejszego, bardziej władczego charakteru. Słowa spadły w ciszę i docierały do młodej kobiety jako polecenie. Niewypowiedziana alternatywa brzmiała: „albo się poddasz, albo nie mamy o czym mówić”.

Klaudia spuściła wzrok. Nie z poczucia winy, ale w dziwnym przypływie wstydu, że w ogóle potrzebowała przypomnienia. Palce powoli, niemal z czcią, rozpięły guziki. Ciemny materiał rozszerzył się jak zasłona, za którą nie było niczego poza emocjonalną bezbronnością.

– Na podłogę – rozkaz był stanowczy. – Przodem. Nogi złączone. Dłonie na udach. – Nie było w tym tonie agresji. Nie było też pytań. Klaudia przysiadła na stopach przed fotelem dyrektorki, jakby siadała do modlitwy. Równo, symetrycznie. Z kolanami dotykającymi podłogi. Dłonie oparła na udach z kciukami schowanymi pod spód w geście gasnącego oporu. Wtedy Ewa poruszyła się. Zsunęła buty. Ruch był powolny. Pantofle opadły na bok z miękkim stuknięciem skóry spotykającej się z panelami podłogowymi.

Jej stopy były nagie, jasne, wypielęgnowane niemal obsesyjnie, z pomalowanymi paznokciami w delikatnym, mlecznym odcieniu. Gładka skóra. Żadnych skaz.

Klaudia wcześniej nie zauważyła brakującego elementu układanki, teraz tak oczywistego. Na nogach nie było pończoch, które Ewa uwielbiała i zawsze nosiła do spódnicy. „Czy to część jakiegoś planu?”. To pytanie tylko na ułamek sekundy zmąciło coraz bardziej rozpalone myśli asystentki. Uniosła wzrok. Powoli. Bez wstydu, ale z czymś na kształt nabożności.

– Nie spuszczaj wzroku – powiedziała Ewa. – Nie jesteś tu, żeby się zawstydzać. Jesteś tu, żeby się nauczyć jak pieścić te stopy.

Podsunęła jedną nogę w stronę Klaudii. Zatrzymała stopę na kilka centymetrów od jej rozpalonej twarzy. Nie dotykała jej. Jeszcze nie.

– Ludzie myślą, że dominacja to kwestia gestu. – kontynuowała władczo choć spokojnie. – Ale to tylko końcówka procesu. Najpierw jest obserwacja – to moje zadanie. Potem nauka. A Twoja zaczyna się teraz. – Klaudia milczała. Zaczerwienione policzki piekły, napięty żołądek kłuł niemiłosiernie, pobudzona całą sytuacją cipka wylewała z siebie coraz więcej wilgoci. Klaudia czuła powiększającą się plamę na majtkach. Proces, którego nie potrafiła i nie chciała zatrzymać. Wzrok wbiła w stopy Ewy. Pochyliła lekko głowę i pocałowała tuż nad palcami, z czymś bliższym czci niż zwykłej pieszczoty. Ale i to się miało zmienić. Z każdym kolejnym, pocałunki stawały się szybsze i bardziej niecierpliwe aż przerodziły się w taniec języka pomiędzy wypielęgnowanymi palcami. Ewa przyjmowała pieszczoty młodej dziewczyny z pełnym satysfakcji uśmiechem jeszcze przez chwilę. W końcu jednak się znudziła i cofnęła nogę.

– Rozbierz się. – rozkazała spokojnie, głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Klaudia wstała. Ściągając bluzkę, przez chwilę zastanawiała się nad konsekwencjami tej sytuacji, jeśli ktoś by je nakrył. Co by o niej powiedzieli, gdybym musiała tu wrócić i…

– Patrz na mnie – polecenie Ewy przecięło powietrze niczym świst bicza.

Ze wzrokiem wbitym w kobietę, którą od roku skrycie wielbiła, o której marzyła i przez którą nie mogła spać, w Klaudii znikała jakakolwiek wola, a kolejne części garderoby lądowały na podłodze. Aż do końca. Teraz stała naga i całkowicie oddana swojej Pani, która dokładnie przyglądała się ciału młodej asystentki.

– Pełne i jędrne piersi, większe niż się spodziewała. – oceniała Ewa w myślach. – Płaski, chociaż bez oznak wysportowania brzuch. Wzgórek z dwudniowym zarostem. Błyszczące od śluzu wargi sromowe, delikatnie tylko wystające z wnętrza i układające się w kształt motyla. Oprócz skóry, o którą mogłaby bardziej zadbać, dziewczyna była ładnym nabytkiem. Przedłużająca się chwila, w której Ewa oddawała się przyjemności podziwiania jej ciała, zaczęła peszyć Klaudię. Ręce bezwiednie dążyły do zakrycia najwrażliwszej części ciała.

– Masz śliczną cipkę. Nie zasłaniaj jej. – Ewa wydawała się nieco bardziej ożywiona. – Odwróć się, chcę zobaczyć z tyłu.

Klaudia bez oporów odwróciła się plecami do szefowej, eksponując jędrne pośladki. Nigdy nie była fanką ich gruszkowego kształtu, ale podniecenie pozwalało jej zapomnieć o tym małym mankamencie.

– Wypnij się. – To polecenie jeszcze bardziej rozgrzało już gotującą się krew dziewczyny. Wykonała polecenie. – Bardziej. Chcę zobaczyć wszystko. Rozchyl pośladki. – Klaudia poczuła wstyd, ale tylko na moment.

Ewa wstała z fotela i podeszła wolnym krokiem. Kucnęła tuż za Klaudią tak, że dziewczyna poczuła ciepło jej ciała. Dreszcze, wilgoć spływająca po udach, nagość, jej władcza obecność. Doznania były już nazbyt silne. Ciałem dziewczyny targnął spazm, eksplozja ekstatycznej przyjemności rozeszła się falami z cipki na całe ciało. Klaudia z trudem ustała na nogach, wydając z siebie przeciągły cichy jęk. – No proszę! – w głosie Ewy dało się wyczuć nutę ironii. – Nie wiedziałam, że trafiła mi się taka ździra. – Klaps w pośladek był stanowczo zbyt mocny dla delikatnej dziewczyny, ale zdusiła jęk. – Mała szmata ze wsi, cicha woda, ale jakbyś mogła przeszorowałabyś pół biura tą cipką. – Szyderstwo zabolało. – Nie bój się suko, zadbam o ciebie lepiej niż wszystkie kurwy, którym wylizałaś. – Tym razem zabolało inaczej. Może przez otwartą obietnicę, a może przez to, że ciało i psychika przyzwyczajały się do tej sytuacji. Klaudia znowu poczuła wypływającą wilgoć spomiędzy warg. Dziewczyna próbowała zmienić pozycję, zapanować nad ciałem i potrzebą parzenia się jak dzikie zwierzę, ale Ewa była szybsza. Energicznym, płynnym ruchem znalazła się obok asystentki. Silnym chwytem złapała ją za kark, dociskając głowę mocniej w kierunku kolan, uniemożliwiając dziewczynie ruch. W pozycji zgiętej tak mocno Klaudia była jeszcze bardziej bezbronna, a gdy spróbowała wyartykułować sprzeciw, dojrzalsza kobieta z impetem wsunęła dwa palce w jej pochwę. Klaudia jęknęła, tym razem głośno. Palce Ewy wysuwały się i wsuwały do gorącego, mokrego wnętrza z niepohamowaną siłą, wręcz brutalnie. Ruchy były perfekcyjnie powtarzalne niczym mechaniczne. – Wypnij mocniej dupę. – Precyzyjne polecenie nie pozostało bez reakcji. – Klaudia znów zaczęła drżeć. Mimo niedawnego orgazmu znowu czuła, że wzbiera w niej energia uśpionego wulkanu. Doznania wzmocnił jeszcze kąt natarcia dłoni Ewy. Teraz rytmicznie nie tylko uderzała dłonią w nabrzmiałe wargi sromu, ale pocierała palcami wewnętrzne ścianki macicy, doprowadzając cały układ rozrodczy dziewczyny do istnego szału. Klaudią znowu wstrząsnął spazm, tym razem silniejszy, intensywniejszy niż kiedykolwiek. Ale zanim ekstaza zalała ciało, poczuła coś innego – nowego. Ewa, z niemałą wprawą i pewnością siebie, wsunęła palec w dupę dziewczyny. Teraz posuwała ją intensywnie dwoma w cipce i jednym w dupie, powodując naprężanie się zwieracza i przedsionka pochwy.

Klaudia nigdy nie próbowała tego typu pieszczot, chociaż kilka kochanek jej proponowało. To zawsze było zbyt wiele, zbyt intymnie jak na porządną dziewczynę z małej miejscowości. Może gdyby któraś bardziej się upierała, Klaudia znacznie wcześniej doświadczyłaby tego boskiego uczucia. Bo gdy tylko pierwszy szok przeminął, rozkosz znowu zaczęła wygrywać. Biodra asystentki automatycznie zaczęły odpowiadać ruchom ręki jej szefowej. Jęki coraz śmielej wydobywały się z jej gardła, a wilgoć coraz obficiej spływała po jej udach. Ewa w końcu zmęczona tą pozycją puściła kark dziewczyny i nie wyciągając z niej palców, podprowadziła ją bliżej stołu. Wręcz rzuciła ją na blat, ale dzięki temu dziewczyna mogła się zaprzeć. Teraz stojąc pewnie za swoją niewolnicą, Ewa mogła nadać zupełnie nowy ton tej zabawie. Bez większego ociągania się wznowiła pracę ręki tym razem jak maszyna. Niezmordowana, precyzyjna, silna maszyna do pieprzenia.

– Tak. – Klaudii wyrwało się ciche jęknięcie. – O Boże, tak. – tym razem głośniejsze przyozdobione ciężkim oddechem i pojękiwaniem. – Lubisz tak Suko? – Ewa dyszała z wysiłku.

– Lubisz być jebana w obie dziury?

– Tak.

– Lubisz ostro się kurwić dla swojej Pani? – klaps.

– Tak! – poprzedzone jęknięciem.

– Chciałabyś tak częściej ździro? – klaps.

– Tak!! – jęczenie przeszło prawie w krzyk.

– Od tej pory będziesz grzecznie wystawiać dupę do pieprzenia, zawsze jak sobie tego zażyczę! – rozkaz i mocne uderzenie w pośladek niemal zwaliły Klaudię z nóg. Ostatnie hamulce puściły, do oczu nabiegły łzy ekstazy, w głowie silne doznania niemal doprowadziły dziewczynę do szaleństwa. Śmiejąc się, płacząc, jęcząc, szepcząc, błagając i żądając ostatnimi siłami, zawyła jak zwierzę. – Tak! Kurwa tak! Pieprz mnie! Wsadź mi je głębiej, mocniej, chce tego! Chcę być Twoją brudną suką, kurwić się dla ciebie! Wyruchaj mnie jak maszyna, jakbym była niczym, kawałkiem mięsa, błagam! Jestem twoją jebaną niewolnicą! – Jęki i błagania Klaudii musiały nieść się daleko poza gabinet, w którym doznawała ekstazy, ale nie było już miejsca na wątpliwości. Ewa jeszcze bardziej wzmogła starania, podkręcając orgazm dziewczyny do maksimum. A gdy już osiągnęła ostateczny wynik, nagle i bez ostrzeżenia wyszarpnęła palce z wnętrza asystentki i z brutalną siłą uderzyła dłonią w jej pulsującą cipkę. Tego było zbyt wiele dla Klaudii. Jej mózg odłączył ciało od funkcji motorycznych i pozbawił ją świadomości, sprawiając, że dziewczyna padła na podłogę w spazmach, nie mogąc opanować drgawek, osiągając ekstazę jak po najmocniejszych narkotykach, i zasikując obfitym strumieniem podłogę i stopy Ewy.

– Czujesz? Tak pieprzy Cię Twoja Pani. – Ewa z widocznymi oznakami wysiłku stała nad Klaudią, z satysfakcją patrząc na swoje dzieło. – Wstań! – rozkazała, kierując się w stronę fotela. Pozbieraj się i wstawaj! – rozpięła suwak od spódnicy, która opadła na podłogę. Pod tą warstwą odzienia nie było nic więcej poza kształtnymi pośladki MILF-a. Upadła ciężko na fotel z szeroko rozłożonymi nogami i podciągnęła kolana do dorodnych piersi. Jej błyszcząca, doskonale zadbana cipka wręcz domagała się pieszczot. Nie czekając na reakcję Klaudii, pogładziła dłonią śliskie, wydatne wargi sromowe, poczekała aż pierwszy dreszcz przyjemności opuści jej ciało i bez gry wstępnej wsunęła do środka trzy palce na raz. Z zamkniętymi oczami i zadartymi do góry nogami pieprzyła sama siebie przez kilka minut, ale w końcu straciła cierpliwość. Widząc, że asystentka nadal nie potrafi pozbierać się z podłogi, Ewa wstała z fotela, podeszła, chwyciła mocno za włosy przy samej skórze i zaciągnęła dziewczynę siłą na czworaka bliżej fotela. Tym razem to ona miała mieć dobrze i to teraz, zaraz. Uklękła obiema nogami na fotelu, wypinając mocno pupę w stronę Klaudii i dociskając jej twarz do własnego wyeksponowanego odbytu. – Liż! – komenda nie poskutkowała, więc Ewa szarpnęła głową dziewczyny. – Liż! Wystaw język i wyliż mi dupę! Teraz!

Klaudia w końcu zaczęła odzyskiwać świadomość. Rozkosz, która pozbawiła ją świadomości, rozpływała się w bolesnym uścisku dłoni Ewy, ale nie zamierzała protestować. Z wyciągniętym językiem przylgnęła do tylnej dziurki swojej Pani jak szczeniak do miski mleka. Smakowała tak samo, jak pachniała. Drogie kosmetyki mieszające się z całodziennym zmęczeniem, słodko – gorzki smak grzechu. Bez czci i bez romantycznego zadęcie Klaudia postanowiła zadowolić Ewę w taki sposób, jaki tylko sobie zażyczy. Lizała więc łapczywie i bez pamięci dookoła pulsującej dziurki i samo wejście, wciskała język tak głęboko, jak tylko mogła, jak tylko pozwalał zwieracz. Ewa oparła się barkiem o oparcie fotela. Teraz jedną ręką dociskając twarz Klaudii do swojej kakaowej dziurki, drugą mogła masować własną cipkę. Intensywnie, tak jak lubi. A gdy to przestało wystarczać, znowu wsunęła do wnętrza trzy palce dłoni i szybko nimi poruszając powoli, zaczęła budować finał tej historii. Dziewczyna się starała, wręcz niewiarygodnie. Jej język pracował, jakby zależało od tego czyjeś życie. W niebywały, pomysłowy sposób znalazła nawet miejsce, by podsunąć delikatną dłoń w górne rejony cipki i pieścić łechtaczkę, wprawiając tym Ewę w trans. I to właśnie potęgowało doznania dojrzałej kobiety. Fakt, że z zakompleksionej, małomiasteczkowej brzydkiej kaczuszki wydobyła zepsutą, łaknącą jej dupy, uległą ździrę. Szczyt nadszedł szybko i z wielką siłą, tak jak chciała i jak to zaplanowała. Z intensywnymi pieszczotami oralnymi dupy, Ewa eksplodowała przeciągłym jękiem, uwalniając z uścisku Klaudię. Spazmy, dreszcze, białe plamy przed oczami i wciąż intensywne wylizywanie dupy przez młodą podopieczną dopełniły scenariusz rozkoszy. Rozchodzący się od palców stóp po czubek głowy fala gorąca i oszałamiających dreszczy lekko ją nawet zamroczyła. Pozwoliła sobie na sekundę przymknąć oczy. Ale ta chwila musiała być krótka. Miała rolę do odegrania, misję do spełnienia i musiała skupić się na celu. Jeszcze jedna lekcja. Ostatnia, prosta instrukcja dla złamanej woli.

Ewa wstała z fotela z zadziwiającą gracją. Spoglądając z litością na wpół leżącą teraz na podłodze, ledwie przytomną, pokrytą śliną, śluzem i moczem dziewczynę, uśmiechnęła się tylko drapieżnie. Złapała Kamilę za szyję i pchnęła plecami w stronę podłogi. Przełożyła jedną nogę nad ciałem asystentki, klękając tak, że jej cipka stykała się z mokrym brzuchem dziewczyny. Uderzyła otwartą dłonią w twarz. Raz, bo to wystarczy. Raz, bo tak trzeba. Spojrzała w przytomniejące oczy. – Twoja Pani mówi, ty słuchasz. – Zaczęła cedzić, lekko zwiększając zacisk na szyi asystentki, powodując objawy duszenia. – Twoja Pani karze, Ty robisz. – Nacisk na każde słowo był dosadny, ale wyważony. – Twoja Pani daje, Ty przyjmujesz. Zrozumiałaś? – Klaudia pokiwała głową, nie mogąc wydać z siebie dźwięku ani zaczerpnąć porządnie powietrza. Ewa wciąż ściskając jej szyję mocno, lekko uniosła biodra. Dziewczyna poczuła ciepło rozlewające się po brzuchu, między piersi i na boki żeber. Tym razem był to mocz Ewy, która bezceremonialnie załatwiała się na asystentkę. Z widoczną przyjemnością Ewa puściła szyję Klaudii stawiając jedną nogę stopą na podłodze, by dosięgnąć strumieniem piersi, później szyję i w końcu usta dziewczyny. Wstając, jeszcze postarała się, żeby ostatnimi kroplami moczu kapiącymi z cipki opryskać twarz swojej niewolnicy. Gdy nie patrzyła, Klaudia oblizała usta.

– Ubierz się. W mojej łazience są przybory do sprzątania. Ogarnij ten syf, zanim wyjdziesz. – Ewa zakładając spódnicę wskazała najpierw na drzwi do łazienki w głębi gabinetu, później na plamy wydzielin pozostawione na całej podłodze. – W poniedziałek też masz nadgodziny. – Dodała, zbierając swoje rzeczy z biurka i torebkę z szafki obok. – Domkniemy razem ten projekt. – Rzuciła, podchodząc do drzwi. – I jeszcze jedno Klaudio. – Dodała, zatrzymując się na chwilę i patrząc na wciąż nagą i lekko zamroczoną asystentkę. – Od tej pory staraj się bardziej.

Drzwi miękko kliknęły za Ewą, a stukot jej obcasów zaczął szybko się oddalać. Klaudia popłakała chwilę. Przez szok, z którego powoli wychodziła i przez upokorzenie które ją uwolniło. Czuła, że pozbawiona kontroli odzyskała część siebie, o której nie pamiętała, lub którą zbyt długo ignorowała. W końcu wstała z podłogi szczęśliwa choć obolała. Przetarła zmaltretowane ciało zamoczonym ręcznikiem, żeby nie roztaczać aż tak silnego zapachu w tramwaju, którym mus wrócić do domu. Posprzątała, jak jej Pani kazała i w końcu również wyszła, gasząc światło.

 

54
bd/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 0/10 (0 głosy oddane)

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.