Ilustracja: Jenny Ueberberg

Robert (I)

3 lutego 2023

Opowiadanie z serii:
Robert

11 min

Witam, jest to pierwsza część cyklu opowiadań.

                                                             –– Rozdział 1 ––

Ta historia jest jak dzień i noc.

Każdy wyczekuje dnia, a tak naprawdę, zawsze po nim, następuje noc.

 

Witajcie. Mam na imię Robert i chciałbym opowiedzieć Wam moją historię.

***

Z Oleńką pobraliśmy się pięć lat temu i z dwoma naszymi synami tworzyliśmy bardzo szczęśliwą rodzinę, a wielka miłość codziennie nas wzmacniała.
Było więc pięknie, spokojnie i nawet romantycznie.


Tylko że było coś, co tkwiło głęboko we mnie i nie dawało mi spokoju.
Na początku próbowałem tłumić te myśli, bojąc się jej reakcji. Ale po kilku latach kumulacji stresu i pragnień, odważyłem się zaryzykować.

 

Teraz muszę zamknąć oczy i wziąć głębszy oddech, bo mimo wszystko, jest to dla mnie krępujące.

Ok, zaczynamy…

 

Postanowiłem, że poproszę moją żonę, aby zrobiła dla mnie coś wyjątkowego.

Coś, co spowoduje, że będę ją kochać jeszcze bardziej i oddam się jej bezwarunkowo.


Niestety, było to w pewnym sensie… niemoralne. Wybrałem więc jeden z poranków po cudownej nocy, gdy leżała przytulona i odpoczywała.
Serce, oczywiście, waliło mi jak młot, ale powiedziałem sobie: teraz albo nigdy – i zadałem jej trzy pytania:


Najpierw – czy mnie kocha?

Potem – czy kocha mnie naprawdę mocno?

Na koniec – czy byłaby gotowa poświęcić się dla mnie tak jak, ja dla niej?
 

Odpowiedziała, że tak, a ja – patrząc jej głęboko w oczy – zobaczyłem prawdę. Zrobiłem więc to, czyli… poprosiłem, aby przespała się ze Sławkiem.


Oczywiście, od razu dodałem, że moja miłość do niej jest niezmienna i że ciągle ją pożądam. To zaś nie będzie kategorią zdrady, tylko formą zabawy.

Powiedziałem również, że dla jej wygody oraz skrępowania nie muszę przy tym być obecny. A jedyna moja prośba to, aby po wszystkim opowiedziała mi, jak było.

I oczywiście… jeśli nie będzie chciała – nadal będę ją bezgranicznie kochać. Jeśli zaś powie: TAK – będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

 

O dziwo, zgodziła się bez większego oporu. Wtedy zrozumiałem, że niepotrzebnie się bałem, bo kocha mnie tak samo mocno, jak ja ją.
I wie, że również zrobiłbym dla niej wszystko.

Ucałowałem ją więc i szybko zrobiłem śniadanie, a potem poszedłem kupić kwiaty.

Gdy zaś wręczałem je ze słowami wdzięczności, zapytała tylko:
– Rozmawiałeś już ze Sławkiem?
 

Odpowiedziałem, że dla mnie najważniejsza była jej zgoda – i że po śniadaniu pojadę do niego.

Co prawda zdziwiłem się trochę jej opanowaniem, bo mnie aż rozsadzało…
Ale kto zna kobiety.

 

Teraz wyjaśnię, że Sławek od wielu lat był przyjacielem naszej rodziny i niepisanym wujkiem dla naszych dzieci.
Na dodatek był przystojny i miał ważną dla mnie cechę. Otóż… często zmieniał dziewczyny.
Pomyślałem więc, że jego niestałość w uczuciach – wobec siły naszej rodziny – będzie dodatkową gwarancją powodzenia.


Pojechałem zatem i wytłumaczyłem mu moje pragnienie, z naciskiem, że ma to być tylko zabawa i że jako przyjacielowi – ufam mu bezgranicznie.

Następnie zapytałem, czy nie będzie problemu z jego aktualną dziewczyną. Odpowiedział, że z Kasią ma pewien układ i nie muszę się niczym martwić.
Zresztą… zrobi to z przyjemnością. 


Teraz powiem Wam dlaczego.

Otóż moja żona stanowiła uosobienie piękna – i to nie tylko w moim mniemaniu.
Miała zgrabną sylwetkę, kobiecość w każdym geście, a jej spojrzenie potrafiło zatrzymać czas.
Do tego emanowała seksapilem, który działał na mężczyzn jak magnes.

Powiem więcej… taka kobieta to kąsek dla facetów. Więc jeśli ona się zgodziła – reszta była formalnością.

***

Wróciłem więc uradowany i po krótkiej rozmowie z Oleńką ustaliliśmy, że zrobią to w piątek wieczorem.


Tyle że już w czwartek zaczęła wariować. Czyli… przez kilka godzin dosłownie wyrzucała wszystkie rzeczy z szafy i cały czas była niezadowolona. Przymierzała bowiem i… zawsze coś jej nie pasowało. Nawet sukienka z ostatniej gwiazdki była za słaba na to spotkanie.


Chodziła więc nerwowa. Mnie z kolei zwalało z nóg, bo patrzyłem na jej ciało i marzyłem. Pytania zaś, które powstawały w mojej głowie, były coraz bardziej wspaniałe:

– Jak to będzie wyglądać?

– Jak zaczną?

– Jak bardzo się podnieci?

– I co on jej zrobi?

 

Tyle że zostałem z tych marzeń wyrwany dość prozaicznie, za to mocnymi słowami:

– Jedziemy do galerii, bo nie mam się w co ubrać. Do tego muszę kupić nową bieliznę.

 

Niestety, nie zwróciłem wtedy uwagi na ton jej polecenia, bo… kolejne motyle w brzuchu zaczęły swój wariacki taniec.
Jedyną rzeczą, o której pomyślałem, było to, że esencja moich pragnień właśnie się realizuje.

 

Pojechaliśmy więc, a pierwsze kroki skierowała do sklepów z bielizną.
Tam, przez godzinę przebierała – i cały czas było tak samo, czyli… za mało seksowne.

Co prawda nie zwracała na mnie uwagi i nie pytała o zdanie, jak do tej pory, ale mi to nie przeszkadzało.


A wiecie dlaczego?
Bo sam fakt bycia z nią był dla mnie nagrodą. Świadomość zaś, że pomagam żonie ubierać się na randkę z kochankiem – działał jak zapalnik.

I głupio mi się przyznać, ale byłem wniebowzięty.

A ona… szukała i szukała, aż w pewnym momencie zawołała:
– O, w tym na pewno spodobam się Sławkowi.

Szybko zerknąłem i zobaczyłem zupełnie przeźroczysty stanik oraz tak malutkie stringi, że aż ścisnęło mnie w gardle.
Niestety, nie zdążyłem nawet skomentować jej wyboru, bo od razu poszła do kasy, mówiąc:
– Poproszę.
– Piękny komplet, prawda? – wtrąciła sprzedawczyni.
– Tak. I jest idealny na spotkanie z kochankiem.
– To może jeszcze pończochy? – zapytała.
– Wolę jasne, cieliste rajstopy – wtrąciła moja – bo to pierwsza randka, więc muszę być porządna.

I zaczęły się śmiać. Ja zaś – jedyne, co zarejestrowałem – to wzrok pogardy od sprzedawczyni.

Wtedy poczułem smutek.
Miałem bowiem nadzieję, że to będzie takie… „nasze.” I że Ola zrobi to bardziej dyskretnie.
Niestety, zachowywała się nie tylko wyzywająco, ale i była z tego dumna.

No cóż… moja prośba, mój wybór – a jej decyzje.

Następnie poszliśmy po sukienkę i podejrzewałem, że wszystko odbędzie się tak samo. Na szczęście poszła do najdroższego butiku i dziewczyny, w dwadzieścia minut, znalazły jej tak zwiewną i piękną sukienkę, że aż mi dech zaparło.

 

Oczywiście zostałem przed sklepem, aby nie spłonąć ze wstydu – jak przy bieliźnie.
Ale i tak złapały mnie ich spojrzenia oraz uśmieszki.

 

Za to w drodze powrotnej, jak katarynka, mówiła o wszystkim i o niczym. Ale… mi to nie przeszkadzało, bo chłonąłem ton jej głosu i emocje, które w nim rozbrzmiewały.

I niestety – które… również działały, w wiadomy sposób.

Ale postanowiłem to zignorować, bo dla mnie ona była najważniejsza, a nie ja i moje pragnienia.

***

Tylko że to był początek, bo makijaż i włosy robiła w samej bieliźnie. Moje serce więc waliło jak oszalałe. Gdy zaś naciągnęła rajstopy na swe zgrabne nogi i ubrała szpilki – prawie zwariowałem.

Zacząłem zatem pożądać ją każdą komórką mojego ciała i w pewnym momencie, w totalnym uczuciu szczęścia, powiedziałem z małą nadzieją:

– Kochanie, tak pięknie wyglądasz, że ciężko mi wytrzymać.

– To sobie zwal, bo nie mam czasu. Zresztą sam mnie o to poprosiłeś.

 

No tak… poprosiłem. Tylko dlaczego odezwała się tak agresywnie?

Ok – miała prawo być nerwowa, ale przecież byłem jej mężem i mogła to zrobić bez problemu.
 

Nieważne – pomyślałem – bo wiedziałem, że za kilka godzin wróci, opowie swoje doznania i będziemy je razem przeżywać od nowa. A nasza miłość jeszcze bardziej nas połączy.

 

Niestety, potem było jeszcze gorzej, bo do wieczora paradowała bez sukienki.
Ja z kolei – patrząc na nią i jej stojące brodawki – cały czas traciłem zmysły.

Po dziewiętnastej zaś, gdy wyszła ubrana w perły – padłem zupełnie, bo
wyglądała tak bosko, że nawet na ślubie nie była tak piękna.


Co prawda, mój głos z tyłu głowy… jakby chciał coś powiedzieć, ale byłem już w świecie bez kontroli.

Patrzyłem bowiem na jej rozjaśnioną twarz oraz promieniujące oczy – i wiedziałem, że sama zdaje sobie sprawę, iż ten wieczór będzie jej rozkoszą.
 

Zresztą, od zawsze była świadoma swojego wpływu na mężczyzn. Wyglądając więc… jak milion dolców, nikt nie musiał jej mówić, że będzie pięknie.

A ja – choć pewnie będzie to trudne do zrozumienia – byłem szczęśliwy jej szczęściem.
I zrobiłbym wszystko, aby trwało ono jak najdłużej.

Na dodatek rozpierała mnie duma, że mam tak piękną żonę i że jest moja.
A ja… jej.

***

No nic, zbliżała się dwudziesta, a ja traciłem zmysły. Wiedziałem bowiem, że za chwilę odprowadzę ją, ostatni raz spojrzę w oczy i powiem: KOCHAM.
A potem nastąpi spełnienie.
 

Tyle że zdarzyło się coś zupełnie innego. Otóż… gdy powiedziałem, że Sławek już parkuje, usłyszałem:

– Zrób kolację, połóż dzieci, a potem zmyj naczynia.

 

I… nie zdążyłem nawet zrobić kroku, a jej już nie było. Stałem więc jak sierota z otwartą buzią i patrzyłem na zamknięte drzwi.
Ale… rozumiałem, że ona jest już w świecie pożądania i eksplozji podniecenia.
I myśli tylko o facecie, z którym się zabawi.

 

Szkoda jedynie – pomyślałem – że w tym momencie zapomniała o mnie. O mężu, który sam jej to zaproponował, potem pomógł się przygotować i który zajmie się dziećmi, czekając, aż wróci.
 

Ale… zrzuciłem to na podniecenie i emocje, które spadły na nią dwa dni temu.

Bo ja, na przykład, z tymi myślami żyłem wiele lat i zdążyłem się przyzwyczaić. Ponadto – tak ją kochałem, że wybaczyłbym jej wszystko.

 

No nic, refleksje refleksjami… bo i tak podglądałem zza firany, jak Sławek otworzył jej drzwi, a ona – wsiadając – celowo odsłoniła prawie całą nogę.
A potem… jak całowali się długo i namiętnie.

Wtedy – po raz pierwszy, na jawie – usłyszałem głos, który zadał mi pytanie:
– Czy aby dobrze zrobiłem?
 

Ale… stało się, a oni odjechali. Wróciłem więc do dzieci i zrobiłem kolację, a po bajce położyłem je spać.
Tyle że – gdy zrobiła się cisza – usłyszałem bicie własnego serca, które waliło jak oszalałe i ani na sekundę nie chciało zwolnić.

 

Do tego, w pewnym momencie, zacząłem widzieć obrazy, jak Sławek podnosi jej sukienkę, jak dotyka piersi i je całuje.
A następnie, jak wsuwa dłoń poniżej.

I to było najgorsze, bo kusiło, aby pójść do łazienki i zmniejszyć napięcie.
Ale… opanowałem się, bo chciałem przeżyć to razem z nią – po powrocie.

 

Tylko że czas mijał, a ich nie było. Na dodatek wszędzie było ciemno i spokojnie – jakby to była zwyczajna noc.
A przecież nie była.
Ja zaś zacząłem rozumieć, że jeśli się uda, to tak właśnie będzie wyglądać moje życie.
Czyli: nerwy i wariactwo serca.


I choć teoretycznie zgodziłem się z tym – nie przypuszczałem, że będzie aż tak ciężko.

Ale i… w cierpieniu można znaleźć ukojenie, prawda?

***

Na szczęście przyjechali koło pierwszej – i skończył się ból, a zaczęło spełnienie, bo wróciła do mnie. Do swojego męża.
Czyli całkowite poświęcenie małżonków stało się faktem, a moje wyobrażenie miłości zostało dopełnione.


Tu pewnie, wielu z was tego nie zrozumie, ale widok jej radości, podniecenia, oderwania od codzienności i uśmiechu – zawsze był dla mnie najpiękniejszym obrazem.
I to takimi, że oddałbym za niego życie. Byleby tylko była szczęśliwa.

Oczywiście, ten wieczór był również dla mnie. Ale – tak naprawdę, zawsze chodziło mi tylko o jej radość.

Gdyby zaś tego nie zrobiła – zrezygnowałbym z siebie i swoich marzeń.
I oczywiście nadal ją kochał.


Na szczęście… zrobiła. Stojąc więc w ciemnym pokoju, patrzyłem, jak ostatni raz się całują.

A potem – jak ona nachyla się i ponownie nie myśli o sąsiadach. Bo przecież… wiadomo było, co robi.

 

W końcu wyszła. Ja zaś – z sercem chcącym wyskoczyć z piersi – otworzyłem drzwi i zawołałem:

– Witaj, kochanie.


Niestety, ona jedynie chłodno rzuciła:
– Dzieci śpią?

– Tak.
– Naczynia zmyte?
– Oczywiście. A u ciebie wszystko w porządku? – szybko zapytałem.

– Tak – odpowiedziała.

– Może więc pocałujesz mnie na przywitanie?

– A chcesz poczuć jego? – syknęła zdziwiona.
 

No i zwaliło mnie z nóg, ale… wyszeptałem:

– Dla mnie to bez znaczenia, bo ciebie będę całować.

 

Wtedy nachyliła się, a ja – choć wiedziałem, że przed chwilą jej usta należały do innego – dotknąłem je, aby moja dusza doznała spełnienia.
Potem musnąłem policzek, a był gorący.

Następnie włosy, po czym przyciągnąłem mocniej jej głowę i włożyłem język w usta.

I poczułem go, jako delikatnie inny smak. Ale… przecież to moja żona, moja ukochana.


Na szczęście odwzajemniła pocałunek. I… to dość namiętnie.
Aż naszły mnie wątpliwości, czy czasami nie myśli, że jest nadal ze Sławkiem.

Przestałem więc i zjechałem ręką na pierś, na co jęknęła:

– Bolą.


Wtedy odsunąłem sukienkę i dotknąłem majteczki, czyli… mój skarb, który oddałem innemu.

I tu nastąpił szok, bo… były mokre.


Odsunąłem się więc i krzyknąłem:
– Masz spermę w środku?!

– Tak – odpowiedziała.

– Przecież dałem ci prezerwatywy.

– Sławek chciał zlać się we mnie.

– Ale nie tak miało być. A na pewno nie na pierwszym spotkaniu – dodałem.

– Nie przesadzaj.

– A co by było, gdybyś… zaszła w ciążę?

 

Wtedy nastąpiła cisza, po której odpowiedziała z dumą:
– To mu urodzę.
 

W tym momencie moje zmysły oszalały i chciałem krzyknąć:
– Jak urodzę?!
– Przecież jesteś moją żoną!

Niestety, nie zdążyłem, bo odwróciła się i poszła do łazienki. Ja zaś – stojąc w przedpokoju jak zbity pies – walczyłem z myślami:
Przecież mieliśmy się kochać… szaleć.
Ona zaś miała mi wszystko mi opowiadać, a ja – podniecać się i pieścić.
Zresztą, miał to być nasz najpiękniejszy wieczór.
I to pierwszy z wielu.

Chciałem oczywiście sprawę od razu wyjaśnić, ale wyszła i bez słowa zamknęła się w pokoju dzieci.

Położyłem się więc sam w naszej sypialni i zacząłem płakać. Gdy zaś kolejny raz zadźwięczały mi w głowie te straszne słowa:

– To mu urodzę.


Poczułem… jakbym właśnie stracił życie.

 


Zapraszam do sklepu wiernoscwniewiernosci.pl

41,616
8.59/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.59/10 (67 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.