Sapere Aude! (I) Egzamin Zerowy

4 czerwca 2025

7 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Zapraszam Was do przeczytania mojego debiutu! Każdy krytyczny komentarz mile widziany.

Studia wspominam niezwykle miło. Natomiast, gdy zaczęłam pracować na uczelni, sytuacja zmieniła się diametralnie.

Jak role się odwróciły i to ja przyjęłam gębę tej wrednej wykładowczyni, całość obrazu uległa zmianie. 

Pozostałam w murach uczelni, aby oddać się pracy naukowej. Jako historyczka, interesowałam się okresem dekady lat osiemdziesiątych w kontekście przemian bloku wschodniego. Obok doktoratu, zostałam zmuszona do zrobienia paru podyplomówek. W innym przypadku ciężko byłoby uzyskać uczelniany etat.

Wykładałam tylko jedną godzinę w tygodniu studentom historii. Resztę pracy spędzałam na lataniu od wydziału, do wydziału, prowadząc przedmioty przeróżne. Studenci kategorię tych zajęć ujęli niezwykle celnie mianem „gówno przedmiotów”, które im do szczęścia, wcale nie były potrzebne.

No i tak dobrych parę lat spędziłam, uprawiając etat naukowczyni. Gdy wkroczyłam w trzydziestkę, całkowicie straciłam rachubę do dokładniejszego dbania o figurę. Wcześniej, prowadziłam wysportowany tryb życia ze ścisłą dietą, a od dłuższego czasu nic, tylko siedzę i gnuśnieje, ku chwale nauki!

Ubrana w zwiewną, kwiatową sukienkę, obejrzałam się w lustrze w gwoli upewnienia się, czy aby nie wyglądam jak głąb. Blond włosy spięłam w kok, kasztanowe oczy ukryłam za okularami przeciwsłonecznymi, a niemały biust o mało co nie wypadał z dekoltu sukienki.

Nie powinnam przychodzić tak ubrana na zajęcia w murach uczelni o katolickich korzeniach, ale cóż począć?

Humorek wiecznej buntowniczki najwyraźniej i objawiał się po trzydziestce, tylko w mniej wybuchowy sposób.

We względnie dobrym humorze, opuściłam swoją klitkową kawalerkę. Windą zjechałam na parter, a następnie komunikacją miejską dojechałam na główny kampus uczelni. Pomimo wczesnego poranka, studenci przechadzali się we wte i wewte, żywo rozmawiając między sobą. Nie bez wewnętrznej satysfakcji zauważyłam, że kilkoro z nich obejrzało się za „panią profesor”. Nie musiało ze mną być najwyraźniej tak źle, skoro spuszczano na mnie wzrok w takim kontekście!

Skierowałam się prędko do opasłego budynku wydziału historii. Odebrałam klucze od przemiłego portiera i truchtem powędrowałam na pierwsze piętro. Skręciłam natychmiast w lewo, gdzie znajdował się rząd małych pokoików, gdzie pracownicy naukowi mieli swoje pomieszczenia robocze. 

Sala o numerze tysiąc jeden, wielkością przypominała przerośnięty składzik na miotły. Oprócz biurka z parą krzeseł, dwóch półek na książki i koszu w rogu, nie dało się już niczego więcej wcisnąć. Na jednym z krzeseł postawiłam torbę. Wyjęłam z niej laptopa, a następnie usiadłam za biurkiem.

Gdy tylko odpaliłam dziennik zadań na dzisiejszy dzień, westchnęłam ciężko.

Zapomniałam na śmierć, że właśnie tego dnia umówiłam się na egzamin zerowy ze studentami!

Wśród wcześniej wspomnianych „gówno przedmiotów”, swoistym „faworytem” studentów została powszechnie znienawidzona „historia filozofii”. Uczęszczali na nią jednak, nie sami zainteresowani, czyli studenci filozofii, a każdy kierunek związany z naukami społecznymi.

– Można?!

Co za tym idzie, tego dnia, miałam przed sobą ciężki orzech do zgryzienia.

– Można! – odpowiedziałam, zrywając się ku torbie. – Zapraszam!

Z torby wyjęłam teczkę z dokumentami z „historii filozofii”, a z niej protokoły egzaminów ustnych. Musiałam się nachylić, aby po nie sięgnąć, więc gdy do salki wparował ponad dwumetrowy mężczyzna, momentalnie się speszyłam.

– Dzień dobry proszę pani – oznajmił niskim tonem głosu Grzegorz, student dziennikarstwa. Nie omieszkał, wchodząc do pomieszczenia, odwrócić ode mnie wzroku. – Mógłbym podejść teraz do egzaminu?

– Oczywiście.

Prędko wróciłam za biurko, próbując przyjąć posturę surowej wykładowczyni. Według zasłyszanych plotek podobno studenci mnie nie znosili. Bo pytania durne wymyślam, bo egzaminy są za trudne. 

– Mam nadzieję, że mi się poszczęści.

A, że studenci w dzisiejszych czasach, nie przejawiają choćby elementarnej wiedzy, to już inna sprawa.

– Zaraz zobaczymy – odpowiedziałam, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. – Niech mi pan powie… na czym polegała koncepcja jaskini platońskiej?

Grzegorz nie przyjął tego pytania zbyt dobrze. Jego łobuzerski uśmiech, zniknął w mig! Zaczął pocierać nerwowo swoje duże dłonie. Gdy tak pocił się, próbując odpowiadać, nie omieszkałam się przyjrzeć przyszłemu dziennikarzowi. Oprócz gargantuicznego wzrostu mężczyzna posiadał niezwykle wyraźne zarysowane mięśnie klatki piersiowej. Jeszcze jego ręce… niezwykle zbudowane, sama klasa!

Gdyby mnie tak wzięły w obroty…

– Proszę pani, dobrze powiedziałem?

Cholera jasna… nie słuchałam go choćby przez moment. Myśl Gocha, myśl, co mu na to odpowiedzieć! 

– Nie czuję się tokiem pana argumentacji przekonana.

– Dlaczego? – zapytał zdziwiony Grzegorz. Wydął wargi i przyjął zdziwioną minę. – Niech mi pani powie, co ci Grecy musieli brać, żeby takie dyrdymały wymyślać?!

Mimowolnie, zachichotałam w duszy. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na takie spoufalanie ze studentem, więc utrzymując kamienne oblicze, odpowiedziałam:

– Może lepiej panu pójdzie tłumaczenie pojęć ego, superego i id u Freuda?

– A w życiu! – oznajmił z rozbrajającą szczerością Grzegorz. Tym razem, nie mogłam powstrzymać skromnego uśmieszku. – Ten, to już wciągał coś naprawdę mocnego.

– A widzi pan! – Rozszerzyłam swój uśmiech jeszcze bardziej. – Najwyraźniej wszyscy wybitni myśliciele coś zażywali… w przeciwieństwie do pana. – Ciężko westchnęłam. – Co ja mam z panem począć, jak pan nic nie umie? 

– Jakby się pani rozluźniła, to bym zdał na pewno.

Moje brwi momentalnie podskoczyły ku górze. Naturalnie, odzywka nie dotykała żadnego poziomu przyzwoitości. Jednak wstałam dzisiaj z dobrym humorem. Miałam ochotę zgłębić tok myślenia takiego, pożal się Boże, „inteligenta”! 

– A widzi pani, pani to chyba od paru miesięcy, to w ciągłym stresie żyje – oznajmił z całą powagą Grzegorz, gestykulując żwawo. – Nic, tylko, praca, praca i praca! Zero chwili dla siebie, nawet na drobne przyjemności! A to nie jest tak, że Arystoteles chciał, aby człowiek w każdej dziedzinie życia, odnalazł złoty środek, nie?

– Już się nie wymądrzaj – odpowiedziałam, porażona prawdą argumentacji studenta. Wybuchnęłam czerwienią, a moje spojrzenie na chwilę spadło na biurko. – Skup się lepiej na swoim egzaminie, bo…

– A może ja chcę się skupić na pani?

Poczułam dotyk jego gorącej skóry na podbródku. Skierował swoje błękitne oczy wprost na moje, a sekundę, może dwie później, połączył nasze usta pocałunkiem.

Całość działa się tak niezwykle szybko, że nie myśląc, oddałam panowanie odczuciom ciała. Ciało najwyraźniej przyznało przyszłemu dziennikarzowi rację.

Prędko zerwaliśmy się z krzeseł. Objęliśmy się namiętnie, a nasze usta na całego oddały się ponętnym pocałunkom. Stawały się one coraz to bardziej zachłanne do tego stopnia, że student chwycił mnie mocno za talię i przywarł do drzwi. Kątem oka zauważyłam, że zamknął salę na cztery spusty.

W trakcie pocałunków, bez problemu rozprawiłam się z paskiem, a następnie rozporkiem Grzegorza. Gdy moim oczom ukazał się gruby, wielki kutas, na moment oniemiałam. Dawno nie spałam z kimkolwiek, więc ponowny widok pokaźnego przyrodzenia, podziałał na świeżo rozbudzoną wyobraźnię.

Masowałam prawą ręką kutasa Grzegorza, gdy wciąż się całowaliśmy. Cicho stękał mi prosto w usta, a jego przyrodzenie tylko twardniało. Nim się obejrzałam, a przy mojej pomocy, zrzucił kwiatową sukienkę. Momentalnie odpięłam stanik, obnażając jędrny biust. Mężczyzna chwycił moje piersi i zaczął się nimi bawić, jak dziecko klockami lego. 

Po chwili beztroskiej zabawy przerwałam ją. Pragnęłam poczuć w sobie swojego kochanka…

Opierając się o biurko, wypięłam swoje pełne pośladki ku górze. Może i straciły z dawnej rzeźby, ale na pewno dalej prezentowały się przyzwoicie. Podobnie musiał pomyśleć Grzegorz, bo niemal natychmiast zsunął moje majtki, a następnie jednym, zamaszystym ruchem, załadował kutasa do pragnącej porządnego rżnięcia cipki. 

Ostatkami sił, stłumiłam głośny jęk. Znajdowaliśmy się jednak na uczelni, więc musieliśmy tonować odgłosy naszych doznań. Stanowiło to jednak niezwykłą trudność, ponieważ werwa i siła, z którą na mnie napierał Grzegorz, odbierała mi dech w piersiach. 

Mój kochanek z przypadku penetrował mnie pełnymi, dosadnymi ruchami. Przez myśl przemknęła mi myśl, że jakby chociaż w połowie tak dobrze się nauczył, jak mnie ruchał, wyszedłby z zerówki z piątką! Jednak alternatywna forma zaliczenia, bynajmniej nie sprawiała Grzegorzowi żadnego problemu, co to, to nie!

Wstyd przyznać, ale jego twardy kutas był mi w życiu potrzebny, jak głodnemu człowiekowi chleb.

– Proszę pani… – wydukał z siebie zdyszany student. – Zaraz dojdę…

W duszy uśmiechnęłam się. Długi marsz to nie był. Ale na tróje w sam raz?

– Spuść mi się na tyłek, Grzesiu… – odpowiedziałam, panując nad swoim podnieconym głosem. – Wiem, że chcesz zalać moją dupę spermą…

Najwyraźniej kokieteryjny ton, przyśpieszył nieuniknione. Grubo stękając, student dziennikarstwa doszedł. 

Później, to już poszło z górki. Doprowadziliśmy się prędko do stanu używalności, udając, jakby przed momentem do niczego między nami nie doszło. Odwrócona do Grzegorza plecami, prędko ubrałam sukienkę. Otwarłam na oścież okna, a następnie usiadłam i sporządziłam protokół egzaminu. Gdy tylko Grzegorz ujrzał upragnioną trójczynę, jego oblicze rozanieliło się nie do poznania.

Choć kto wie? Może bardziej się cieszył z faktu, że zaliczył swoją wykładowczynię?

 

1,274
6.71/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.71/10 (12 głosy oddane)

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.