Wakacje Ireny (IV). Burza

3 września 2014

Opowiadanie z serii:
Wakacje Ireny

14 min

Mężczyzna wysiadł z auta. Przeszedł na drugą stronę drogi i wszedł między drzewa, doszedł do zakrętu i ostrożnie wysunął głowę zza grubego pnia. Zobaczył stojące na poboczu auto, pary, którą minął.

- Ten pokurcz ją macał publicznie - pomyślał - Może lubi jak go inni widzą?

- Ekshibicjonista jakiś? Jeśli tak, to pewnie są w aucie, a jego rajcuje, że przejeżdżający obok mogą ich zobaczyć.

Przyszło mu na myśl by podkraść się do auta albo po prostu wyjść na drogę i podejść będąc widocznym z daleka.

Ewentualnej scysji, gdyby im przeszkodził, nie obawiał się. Takiego niedorostka załatwi nawet jedną ręką i to lewą. Fizyczne podobieństwo wąsatego do pewnego naziola sprawiało, że czuł do niego, całkowicie irracjonalną, niechęć i z miłą chęcią obiłby mu pysk. Za sam wygląd.

Uczynił jednak coś innego, wrócił do auta, przepuścił przejeżdżające i wykonał zwrot. Pobocze pod drugiej stronie szosy było na tyle szerokie, że wykonał ten manewr od razu. Jechał najwolniej jak mógł. Gdy dotarł na miejsce zobaczył, że stojący pojazd jest pusty. Nie zdziwiło go to, przedtem nie zwrócił uwagi, teraz widział dokładnie - mały, dwudrzwiowy, niezbyt przydatny do uprawiania seksu, jeśli w ogóle.

Nieco rozczarowany, przejechał paręnaście metrów, zjechał w bok na pobocze i stanął.

- Może są gdzieś blisko drogi?

Auto stoi, może przecież być zepsute. W razie czego spytam, czy pomocy nie potrzebują - zaśmiał się w duchu.

Czuł lekkie podniecenie, dziwną zazdrość oraz rodzaj złości, że ten "wyrób męskopodobny", tak wąsatego pogardliwie w myślach nazwał, zapewne właśnie w tej chwili, obrabia piękną kobietę. Chciał koniecznie jeszcze ją zobaczyć, czy faktycznie jest taka śliczna jak mu się zdawało przejeżdżając obok nich.

A może to nie prostytutka a żona? Różnie bywa, może to wąsate gówno ma jakieś walory? Może oboje to seksualni ekshibicjoniści?

Dotarł do auta Ireny, popatrzył uważnie wokół, nic jednak nie widział, nic nie słyszał. Rozejrzał się jeszcze i daleko zauważył coś białego, chyba talerz anteny na małym domku. Gdyby nie słońce to pewnie by tego nie dojrzał. Chwilę wcześniej idąc w kierunku auta Ireny spostrzegł odchodzącą od drogi ścieżkę, pewnie wiedzie do tej chałupki.

- Może tam poszli? Mam jeszcze czas, zabawię się w Sherlocka - powiedział do siebie w myślach.

Wszedł na ścieżkę i powoli ruszył, czujnie i bacznie patrząc przed siebie. Przeszedł może z 250 metrów gdy nagle usłyszał, niezbyt głośny, ale wyraźny, krzyk kobiety, potem drugi, trzeci i jeszcze kilka.

Wąsaty i jego starszy towarzysz ledwo zdążyli umknąć przed burzą, dotarli do rybaczówki w ostatniej chwili, pierwsze krople deszczu spadły gdy byli kilkanaście metrów od wejścia. Po kilku minutach rozpętało się prawdziwe piekło, zrobiło się ciemno, wiał huraganowy wiatr, niebo rozświetlały błyskawice, a spokojne jezioro zaczęło wyglądać jak morze, pojawiły się sporej wysokości fale, które wściekle rozbijały się o brzeg, lało przy tym jak z przysłowiowego cebra. Fale były tak potężne, że rozbijająca się o brzeg woda docierała aż do okna domku, ochlapując je.

Stojący, przy oknie wychodzącym na jezioro, mężczyźni patrzyli na to widowisko z fascynacją ale i niepokojem.

- A niech to chuj na rogi weźmie, sztorm prawdziwy. Teraz być na łódce... - starszy aż otrząsnął się na te słowa.

- Kurwa, mam nadzieję, że ta chałupa wytrzyma - rzekł zaniepokojony młodszy - kurewsko wieje. Oby dachu nie zerwało, a okna wytrzymały.

Gdy to powiedział rozległ się błysk i potężny huk rozdarł powietrze, obaj się wzdrygnęli i wydawało im się że domek zadrżał.

- Ja pierdolę, chyba walnęło w nas?! - powiedział, ze strachem w głosie, starszy.

Nacisnął kontakt i ku jego zaskoczeniu zapaliło się światło.

- Może nie w nas...

To chyba huraganowy wiatr sprawił, że drżenie domku czuli.

- Muszę się napić - podszedł do stołu i wziął jedną z butelek kupionych przez Irenę. Odkręcił nakrętkę i pociągnął parę mocnych łyków z gwinta. Odłożył flaszkę.

Wąsaty, też wystraszony przez szalejący żywioł, sięgnął po butelkę, przetarł wierzch dłonią i solidnie sobie golnął. Za solidnie, bowiem zrobiło mu się niedobrze i omal wypitej wódki nie zwrócił. Po kliku minutach gdy alkohol zaczął działać poczuli się trochę pewniej. Pioruny waliły, światło migało, przygasało i spodziewali się, że w każdej chwili może dojść do awarii i faktycznie doszło.

- Pierdolona, jebana burza - zaklął wąsaty - chuj by ją strzelił.

W ciemnościach, niemal jak w nocy, rozświetlanych tylko błyskawicami, strach znów zaczął w obu rosnąć.

Butelkę dla uspokojenia i dodania sobie odwagi opróżnili dość szybko, zaszumiało im w głowach, a że burza zaczęła się stopniowo oddalać to odzyskali pewność siebie.

- Przy kolacji obejrzymy film ze mną w roli głównej i obgadamy plan działania - powiedział wąsaty.

- Dobry miałem pomysł by wczoraj kupić kamerę, wydatek się zwróci i to wielokrotnie.

- Jak nawałnica przejdzie, to trzeba będzie zadzwonić na pogotowie energetyczne. Chuj wie, jak tu gdzie, po drodze, druty zerwało, to możemy długo prądu nie mieć. - dodał.

Gdy burza odeszła, zadzwonił.

- Na razie trudno dokładnie powiedzieć, ale chyba nie jest tragicznie - usłyszał w odpowiedzi - za kilka godzin światło powinno być. Skoro pan jest na takim odludziu to proszę jeszcze zadzwonić gdyby za pięć, sześć godzin nadal brak było energii.

Starszy rzucił okiem na termometr za oknem. Słupek stał na 8.

- Nie do wiary, spadło o dwadzieścia pięć stopni - powiedział.

Wąsaty odłożył telefon i poinformował kolegę o sytuacji. Wyciągnął z szuflady szafki nocnej elektryczną golarkę.

- Po co ci ona? Prądu nie ma - zdziwił się kolega.

- Ma też akumulator, starczy na pół godziny golenia po załadowaniu.

Ustawił lusterko, włączył maszynkę, przestawił z golenia na trymer i powoli zaczął usuwać szczecinę znad górnej wargi.

- Kurwa, co tobie?! Golisz wąsa?! - zdumiał się starszy.

- Golę, znudził mi się. Trza coś zmienić.

- Mówiłeś, że miałeś go od zawsze, a bez czułbyś się nagi. Co cię napadło?

- Nic. Od jutra też nie palę - dodał młodszy - Jak zmiana to zmiana!

- Kurwa, co jest grane? - starszy nie dowierzał temu co widzi i słyszy - A gorzałę może też odstawisz?

- Kto wie...może i odstawię.

- Palenie niezdrowe, a już próbowałem, z niezłym skutkiem, rzucić - kontynuował - Gdyby nie powrót... wiesz gdzie, to nie byłoby powrotu do kurzenia.

- Niespodzianki dziś raczej nie będzie - dodał - Po alkoholu nie zaryzykuję jazdy do miasta, musiałbym wziąć taksówkę.

Irenę burza złapała w trakcie jazdy. Nie znosiła burz, piorunów i huku, napawało ją to lękiem, ale tym razem, mimo iż burza była potężna nie zwracała na nią uwagi. Myślami była gdzie indziej. Dojechała do celu, zaparkowała swój mały pojazd. By dostać się do pensjonatu musiała przejść z 50 metrów. To wystarczyło by przemokła. Odebrała swoje klucze, dziewczyna podająca je, popatrzyła na nią dziwnym wzrokiem. Nadszedł jakiś facet i też obrzucił ją zdumionym spojrzeniem. Zachwyconym również, ale tego nie dostrzegła.

- Muszę mieć zapuchnięte oczy - pomyślała.

Idąc do siebie trafiła na teścia.

- Niesamowita burza, dawno takiej nie było, ale zmokłaś! Nie zimno ci?

Nie czekając na odpowiedź dodał: - Marcin jest tu z kolegami, grają w piłkarzyki. Nie musisz się o niego martwić.

Kilka minut po wejściu Ireny, do pensjonatu wkroczył potężny mężczyzna, pod 40. Też jak ona przemoczony. Podszedł do recepcji.

- Jest może wolny pokój?

- Niestety nie ma.

- A kiedy będzie?

Dziewczyna sprawdziła.

- Za dwa dni będą wolne i to nawet dwa. Z tym, że nie na długo, góra to tydzień. Ale trafiają się odwołania rezerwacji, więc...

- To ja zarezerwuję sobie ten wolny na tydzień - przerwał jej.

Dziwna rezerwacja, szybka, bez zastanowienia, pytania o cenę. Popatrzyła na niego uważniej.

Irena weszła do swojego apartamentu. Spojrzała w lustro i dopiero teraz zorientowała się jak wygląda. Mokry T-shirt dokładnie okleił jej piersi i było doskonale widać, że nie ma nic pod nim. Równie dobrze mogłaby paradować topless. Teść, dziewczyna, ten facet przy recepcji widzieli ją tak, bez stanika. Z tego wszystkiego zapomniała go ubrać, jest w aucie na tylnym siedzeniu.

A niech to diabli - westchnęła - przecież powinnam poczuć, że coś nie tak z ubiorem, zauważyć. Gdybym była normalna takie coś by się nie zdarzyło.

Taki wstyd, co oni sobie o mnie pomyślą?

Zrzuciła z siebie mokre ubranie i poszła pod prysznic. Czuła się brudna i fizycznie i psychicznie. Mocno odkręciła prysznic i skierowała silny strumień wody na podbrzusze. Chciała wypłukać z siebie ile się da nasienia tego skurwiela.

Ciąża raczej nie grozi, ale pewności niestety nie ma. Nigdy się nie bawiła w watykańską ruletkę, zdarzały się nieregularne cykle.

To już kilka lat jak Andrzej zrobił sobie wazektomię i mogli się kochać bez obaw o niechcianą ciążę i właściwie to zapomniała o istnieniu środków antykoncepcyjnych.

Nie zna tu nikogo... W normalnym, cywilizowanym kraju, w całej w zasadzie Europie, bez problemu zdobyłaby, dostała pigułkę.

Tu jest spora szansa, że trafi na nawiedzonego albo zakłamanego, zastraszonego przez fanatyków lekarza czy aptekarza. To mimo wszystko dziura i jeszcze się rozniesie co próbowała zdobyć.

- Niby XXI wiek, środek Europy, a mentalnie to średniowiecze - pomyślała ze złością.

Przypomniała sobie, że kiedyś czytała iż dawno temu kobiety używały soku z cytryny albo octu jako środka antykoncepcyjnego, plemnikobójczego.

Trzeba będzie wyjść na zakupy. Przy okazji kupi coś mocniejszego. Pijana była w życiu może ze dwa lub trzy razy, dawno, dawno temu. Teraz miała ochotę, czuła przymus, by choć na kilka godzin oderwać się od rzeczywistości.

Gdy wyszła spod prysznica burza przeszła dalej, słychać było od czasu do czasu jej pomruki. Padało nadal, ale chylące się ku zachodowi słońce zaczynało się przebijać przez chmury.

Zarzuciła szlafrok na siebie, otworzyła laptopa i sprawdziła co też ta rybaczówka oferuje. Internetu tam brak. To pierwsza dobra wiadomość. Zawsze coś, choć pewnie mają dostęp telefoniczny.

- Przeklęte wifi, jeszcze parę lat temu tego nie było. Cudów nie ma, na pewno jakoś dadzą radę film z kamery skopiować - pomyślała zrezygnowana.

Przyszło jej do głowy by jednak do męża zadzwonić i opowiedzieć co zaszło.

Powinien uwierzyć. Na pewno by uwierzył gdyby nie to nagranie. Że też straciła zupełnie kontrolę nad sobą i zapomniała, odrzuciła to z kim i w jakich okolicznościach uprawia seks. To niemożliwe co się stało, stosunek z tym nienawistnym bydlakiem sprawił jej przyjemność fizyczną i to sporą. Świadomość tego była nie do zniesienia. To chore, nienormalne.

Jeśli Andrzej to zobaczy to będzie jej słowo kontra obraz. A ten jeden wart więcej niż ich tysiąc. A to nie obraz, fotka, to cały film.

Nie uwierzy. Nikt jej nie uwierzy. Jedyna szansa to zdobyć, zniszczyć nagranie i jego ewentualna kopię. Trzeba będzie pomyśleć jak to uczynić.

Wstała, rzuciła okiem za okno na termometr. Wydało się jej, że zauważyła temperaturę o dziesięć stopni za niską, ale nie, faktycznie było poniżej dziewięciu stopni.

- Ale się ochłodziło. Nic dziwnego, że taka wściekła burza przeszła - pomyślała

Ubrała się cieplej - jeansy, buty sportowe, bluzka, na to sweter i jeszcze kurtka. O bieliźnie teraz nie zapomniała i wyruszyła na szybkie zakupy, do najbliższego supermarketu. Po pół godzinie była z powrotem, z dwoma butelkami octu i półlitrówką czystej wódki. Nie cierpiała czystej wódki, po wypiciu kieliszka nawet najlepszej robiło jej się niedobrze, żołądek miał ochotę odrzucić. Cóż, spróbuje się zmusić, po tym kac będzie mniejszy niż po brandy, które zazwyczaj pijała towarzysko w małych ilościach.

Nadal była sama, syn bawił się z kolegami. Zamknęła drzwi na zamek by nikt jej nie przyłapał, nie zaskoczył. Syn mógł zjawić się każdej chwili. Wzięła jedną butelkę octu i poszła z nią do łazienki. Nie miała nic przydatnego, jakaś spora strzykawka by się nadała.

- Chyba trzeba się położyć i wetknąć w siebie szyjkę butelki, nic lepszego nie wymyślę - pomyślała.

W łazience nie dała rady tego uczynić, brak miejsca, wzięła z niej tylko brudny ręcznik, wyszła i położyła się na gołej podłodze. Jak coś się wyleje to wytrze, a wyleje się na pewno. Łóżko by śmierdziało octem więc odpadało. Przeklinając tego gnoja i wszystkich nawiedzonych seksofobów wetknęła otwartą butelkę w siebie, a ocet zalał wnętrze jej pochwy. Poczuła silne pieczenie, zacisnęła zęby i wytrzymała tak około 10 minut. Może wystarczy? A może po kolacji wieczorem spróbuje tego znowu? Na myśl, że taki bydlak mógłby ją zapłodnić, była gotowa na wszystko, by do tego nie doszło.

W pociągu chciała go odstraszyć hivem. Diabli wiedzą, czy ten wąsaty gnój czym nie zarażony. To zmartwienie na potem, teraz najważniejsze to zdobyć film.

Wstała, wytarła ręcznikiem podłogę, ubrała się, a ręcznik powiesiła na balkonie. Ponoć owady, komary nie lubią zapachu octu więc jakby się pojawiło pytanie skąd ten intensywny zapach, syn pewnie wyczuje i spyta, to skłamie, że to dla odstraszenia komarów.

Do kolacji było trochę czasu, włączyła laptopa i sprawdziła nazwisko Fenech w wyszukiwarce. Obejrzała zdjęcia. Faktycznie była podobna do tej aktorki, albo ta aktorka do niej - jak komu pasuje. Podobieństwo spore, twarz na jakie 90 procent, reszta zresztą też - sporo z tych zdjęć roznegliżowanych, kilka było z nagą Fenech, więc porównanie miała nie tylko z jej twarzą.

Brzęknął telefon, nadszedł esemes, przeczytała mimowolnie nie patrząc od kogo: "Bylo nam cudownie, nie moge doczekac sie powtorki, kocham cie" . Bezczelny skurwiel, ze złością skasowała wiadomość.

W trakcie kolacji, przy jej stoliku, pojawił się, na chwilę, teść i zaprosił ją do siebie.

Miał do niej, jak to określił tajemniczo "mały interes" i poprosił by wpadła do niego za pół godziny. Nie miała chęci na rozmowę, ale nie bardzo mogła odmówić. Zgodziła się.

- Może to i lepsze niż samotnie bić się z myślami – pomyślała.

33,098
9.49/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.49/10 (25 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (2)

ja · 3 września 2014

0
0
jak rozumiem ta część to wstęp do kolejnych rozdziałów powieści.
czekam więc z niecierpliwością🙂
pozdrawiam

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mosquito · 15 września 2014

0
0
Autor robi nas w konia. Czekamy niecierpliwie na kolejną dawkę upokorzenia Irenki a tutaj nic.... 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.