Zakazane pożądanie Anny (II)
8 września 2025
Zakazane Pożądanie Anny
11 min
Poniższe opowiadanie zawiera wyjątkowo kontrowersyjne sceny!
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Zapach kawy i świeżo upieczonego chleba wypełniał kuchnię, ale dla Anny powietrze było gęste od nierozwiązanych napięć i wspomnień z poprzedniej nocy. Stała oparta o blat, jej dłonie lekko drżały, gdy próbowała skupić się na krojeniu chleba. Ciało wciąż pamiętało dotyk Tomasza – szorstkość jego dłoni na skórze, głębokie, niemal brutalne pchnięcia, które wypełniły ją jego esencją. I te słowa: – To był dopiero początek.
Dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, mieszanina wstydu i niepohamowanego podniecenia.
Maria poruszała się po kuchni z pozorną nonszalancją, ale jej spojrzenia były niczym ostrza.
– Spędziłaś niespokojną noc, Anno? – rzuciła, nalewając kawę do filiżanek.
Głos miał miękki, ale w oczach kryła się podejrzliwość.
– Stary dom potrafi być… hałaśliwy. Zwłaszcza gdy ktoś nie jest przyzwyczajony do jego odgłosów.
Anna poczuła, jak krew napływa jej do twarzy.
– Tak, trochę się kręciłam – odparła, starając się, by głos nie drżał. – Niecodzienne otoczenie.
Drzwi do kuchni otworzyły się i wszedł Tomasz. Ubrany był tylko w dżinsy i biały podkoszulek, który uwydatniał umięśnioną klatkę piersiową i szerokie ramiona. Włosy miał wilgotne, jakby właśnie wyszedł spod prysznica, a zapach mydła i czystej męskości unosił się wokół niego. Jego oczy natychmiast spotkały się ze wzrokiem Anny, a w ich głębi zapłonął ten sam ogień, który rozpalił się poprzedniej nocy.
– Ranek, kobietki – mruknął, jego głos niski i chropowaty.
Podszedł do stołu, sięgnął po kubek z kawą, a palce celowo musnęły dłoń Anny.
– Śpisz dobrze, Anno? Po wczorajszym… zamieszaniu?
Maria obserwowała ich uważnie, jej usta zacisnęły się w cienką linię.
– Tak, właśnie o tym rozmawiałyśmy. O nocnych hałasach.
Tomasz uśmiechnął się, ale nie było w tym uśmiechu ciepła – tylko wyzwanie i pewność siebie.
– Stare domy mają swoją historię. I swoje sekrety. Czasami te sekrety są głośniejsze niż się wydaje.
Krzysztof wszedł do kuchni, przeciągając się. Młody, atletyczny, zaspany jeszcze, ale jego oczy błysnęły ciekawością, gdy spojrzał na grupę.
– O czym rozmawiamy? O duchach? – zażartował, sięgając po kawałek chleba.
– O czymś w tym rodzaju – odparła Maria sucho.
Jej wzrok wciąż był utkwiony w Annie i Tomaszu.
Anna poczuła, że się dusi. Potrzebowała uciec, ochłonąć, zmyć z siebie ślady nocy – zarówno fizyczne, jak i emocjonalne.
– Pójdę wziąć prysznic – powiedziała cicho, odkładając nóż. – Jeszcze się nie rozgościłam.
Tomasz skinął głową, a w jego oczach pojawił się błysk.
– Łazienka na piętrze ma najlepsze ciśnienie wody. Polecam.
Anna wyszła z kuchni, czując na plecach ciężar trzech par oczu. Schody skrzypiały pod jej stopami, a każde skrzypnięcie wydawało się ogłaszać jej winę. Dotarła do łazienki, zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, dysząc. Jej odbicie w lustrze było blade, oczy rozszerzone, pełne strachu i… podekscytowania. Ciało wciąż pulsowało wspomnieniem Tomasza.
Rozebrała się szybko, pozwalając, by ubrania opadły na podłogę. Jej skóra była wrażliwa, miejscami zaczerwieniona od szorstkości jego dotyku. Stanęła pod prysznicem, odkręciła wodę i pozwoliła, by strumienie gorącej wody spływały po jej ciele, zmywając pot i ślady jego spermy. Zamknęła oczy, opierając czoło o chłodną płytkę. Myśli kotłowały się: Paweł, dzieci, dom w mieście… i tu, ten stary dom, pełen zakazanych pokus.
Nagle drzwi łazienki otworzyły się bez ostrzeżenia. Anna zastygła, przerażona, ale gdy odwróciła głowę, zobaczyła Tomasza wchodzącego do środka. Zamknął drzwi na klucz, jego oczy płonęły dzikim pożądaniem.
– Tomasz… nie… – wyszeptała, ale jej protest był słaby, pozbawiony przekonania.
– Nie? – powtórzył, podchodząc do kabiny.
Jego wzrok wędrował po jej mokrym ciele, zatrzymując się na pełnych piersiach, wąskiej talii, krągłych biodrach.
– Twoje ciało mówi co innego, Anno. Wciąż jesteś wilgotna dla mnie. Wciąż pragniesz.
Odsunął szybę i wszedł do kabiny, mimo że był ubrany. Woda natychmiast zmoczyła jego dżinsy i podkoszulek, przylepiając materiał do muskularnego torsu i nóg. Był większy, potężniejszy niż w ciasnej przestrzeni, a zapach jego skóry zmieszany z zapachem mydła i wody był oszołamiający.
– Maria… Krzysztof… – próbowała protestować, ale on przycisnął ją do ściany, jego ciało twarde i gorące przy jej miękkości.
– Nie dbam o nich – warknął, pochylając się, by przytulić usta do jej szyi.
Język ślizgał się po jej skórze, gorący i wilgotny.
– Widzieliśmy się wczoraj. Wiedzą, do czego zmierzamy. A ty? Wciąż udajesz, że tego nie chcesz?
Jego dłonie sunęły po jej mokrym ciele, szorstkie palce ściskały piersi, kciuki pocierały twardniejące sutki. Anna jęknęła, jej głowa opadła do tyłu, a opór topniał z każdym dotykiem. Woda spływała po nich, tworząc mgłę parową, która wypełniała kabinę, czyniąc świat miękkim, nierealnym.
– Proszę… – wyszeptała, nie wiedząc nawet, o co prosi – by przestał, czy by kontynuował.
Tomasz uśmiechnął się, świadomy swojej władzy nad nią. Jedną ręką rozsunął jej nogi, zmuszając, by stanęła szerzej. Druga dłoń sunęła w dół brzucha, pomiędzy wilgotne fałdy jej cipki.
– O to prosisz? O to? – szepnął, jego palce dotykając łechtaczki, już spuchniętej i wrażliwej.
Anna krzyknęła, gdy jego palce wsunęły się głęboko, napełniając ją, przypominając o tym, co zrobił poprzedniej nocy. Jej ręce chwyciły jego ramiona, paznokcie wbijając się w mokry materiał koszulki.
– Tak, tak… – jęczała, jej biodra poruszały się rytmicznie, współgrając z ruchami jego dłoni.
Tomasz pochylił się, by przytulić usta do jej sutka, ssąc go mocno, zębami delikatnie gryząc wrażliwą skórę. Język krążył, a ona czuła, jak fala rozkoszy rozprzestrzenia się od tego punktu w głąb brzucha. Był brutalny w swojej czułości, dominujący, ale i dający niesamowite doznania.
– Chcę cię poczuć – warknął, odsuwając się na moment, by zdjąć mokre ubranie.
Jego kutas był już twardy, pulsujący, imponujący rozmiarem i żyłkami. Przycisnął go do jej brzucha, a ona poczuła jego ciepło i twardość nawet przez strumienie wody.
Obrócił ją, przyciskając przodem do zimnej płytki.
– Nie wydawaj głośnych dźwięków – ostrzegł, ale w jego głosie było wyzwanie.
Jedną ręką przytrzymywał jej biodro, druga poprowadził kutasa do jej wejścia.
– Chcę usłyszeć, jak jęczysz cicho, tylko dla mnie.
I wszedł w nią jednym, głębokim pchnięciem. Anna wrzasnęła, ale on przyłożył dłoń do jej ust, tłumiąc dźwięk. Penetracja była intensywna, głęboka, wypełniająca ją całkowicie. Jego biodra uderzały o jej pośladki, wodne odgłosy mieszały się z ich ciężkimi oddechami.
– Tak… ciasna… mokra… – mamrotał, pochylając się nad nią, jego usta przy jej uchu. – Należałaś do mnie od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem na stacji. Wiedziałem, że tu przyjdziesz.
Jego ruchy przyspieszały, każde pchnięcie sprawiało, że Anna traciła kontakt z rzeczywistością. Jej ręce oparły się o płytki, palce ślizgając się po mokrej powierzchni. Czuła każdy cal jego kutasa, każdą żyłkę, każdy puls. Jej własne ciało odpowiadało, kurcząc się wokół niego, ciągnąc go głębiej.
– Tomasz… boję się… – wyjąkała, ale jej ciało mówiło co innego, unosząc się, by spotkać jego uderzenia.
– Nie bój się – odparł, jego głos ochrypły od namiętności. – Po prostu poczuj. Poczuj, jak cię wypełniam. Jak należysz do mnie.
Jego dłoń sunęła do przodu, by masować jej łechtaczkę, a fala orgazmu zaczęła się budować, nieubłagana, potężna. Anna krzyczała w jego dłoń, jej ciało drżało, gdy fale rozkoszy przetaczały się przez nią. Tomasz warknął, jego własny orgazm nadchodząc, i wypełnił ją gorącą spermą, jego ciało przyciskające ją do ściany, gdy się spuszczał.
Przez chwilę stali tak, dysząc, woda ciągle spływając po nich. Tomasz oparł czoło o jej plecy, jego oddech powoli wracał do normy. Wtedy odsunął się, jego kutas wysunął się z niej, a ona poczuła nagłą pustkę, zmieszaną z wilgocią jego spermy spływającą po jej nogach.
– To dopiero drugi raz, Anno – szepnął, obracając ją, by na nią spojrzeć.
Jego oczy były ciemne, pełne triumfu i czegoś więcej – czegoś, co przypominało głód.
– A już jesteś uzależniona, prawda?
Anna nie mogła zaprzeczyć. Jej ciało wciąż drżało, a umysł był mglisty od ekstazy. Skinęła głową, niezdolna do słów.
Nagle dobiegł ich odgłos – ciche westchnienie, ledwo słyszalne ponad szumem wody. Tomasz zastygł, jego oczy zwęziły się. Jednym ruchem wyłączył wodę, naciągnął ręcznik i otulił nim Annę. Sam narzucił drugi na biodra.
– Kto tam? – warknął, kierując się do drzwi.
Drzwi łazienki były zamknięte, ale przez szparę pod drzwiami widać było cień. Ktoś stał na zewnątrz. Ktoś słuchał. Ktoś podglądał.
Tomasz otworzył drzwi gwałtownie. Na korytarzu stała Maria, oparta o ścianę, jej twarz była zaczerwieniona, a oczy rozszerzone. Jej dłoń była wsunięta pod sweter, jakby właśnie coś robiła… lub przestała robić.
– Maria – warknął Tomasz, jego głos niski i niebezpieczny. – Podglądasz teraz?
Maria nie wyglądała na zawstydzoną. Jej oczy przeszły od Tomasza do Anny, która stała za nim, drżąca i zawstydzona, owinięta ręcznikiem.
– Hałaśliwi jesteście – odparła, jej głos drżący, ale nie z powodu strachu. – Cały dom was słyszy.
– To nie twój interes – odparł Tomasz, ale Maria się uśmiechnęła, dziwnie, niemal triumfująco.
– Och, Tomaszu, wiesz, że zawsze jest mój interes – powiedziała, jej wzrok znów przeszedł na Annę. – Zwłaszcza gdy wprowadzasz nowe… zabawki do domu.
Anna poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Była wystawiona, upokorzona. Maria wiedziała. Widziała. Może nawet… podglądała dłużej.
Tomasz warknął, ale Maria odwróciła się i odeszła w dół korytarza, jej kroki były ciche, ale pełne znaczenia. Gdy zniknęła, Tomasz zamknął drzwi i odwrócił się do Anny.
– Nie przejmuj się nią – powiedział, ale jego oczy były czujne. – Maria zawsze była… ciekawska.
– Ona wie – szepnęła Anna, jej głos drżał. – Ona wszystko wie.
– Wie więcej, niż myślisz – odparł Tomasz enigmatycznie.
Jego dłoń podniosła się, by pogładzić jej policzek.
– I nie jest tym przerażona, co myślisz. W rzeczywistości… jest podekscytowana.
Anna spojrzała na niego, nie rozumiejąc.
– Podekscytowana?
Tomasz uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się ten sam błysk, który widziała wcześniej – błysk tajemnicy, niebezpieczeństwa.
– Maria i ja… mamy długą historię. Bardzo długą. I ona zawsze lubiła obserwować. A czasami… dołączać.
Słowa wisiały w powietrzu, pełne implikacji, które Anna ledwo mogła pojąć. Kazirodztwo? Maria, jego siostra? Jej umysł wirował, ale zamiast obrzydzenia, poczuła nową falę podniecenia – zakazanego, niebezpiecznego.
Tomasz pocałował ją szybko, brutalnie.
– Ubieraj się. Zejdź na dół. I nie ukrywaj się. Ona już wie. Wszyscy wkrótce się dowiedzą.
Anna ubrała się mechanicznie, jej myśli były chaotyczne. Gdy schodziła na dół, zobaczyła Marię w salonie, pijącą kawę i rozmawiającą z Krzysztofem. Gdy Anna weszła, rozmowa urwała się, a oboje spojrzeli na nią. Krzysztof wyglądał na zmieszanego, ale w jego oczach była ciekawość. Maria – na zadowoloną.
– Ach, Anno – powiedziała Maria, jej głos słodki jak miód, ale z trucizną pod spodem. – Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Myślałam, że… zniknęłaś na dobre.
Anna usiadła, jej dłonie spocone.
– Tylko… prysznic – wyjąkała.
– Tak, słyszeliśmy – odparła Maria, a Krzysztof poczerwieniał i spojrzał w dół.
Napięcie w pokoju było namacalne. Anna poczuła, że jest w pułapce, otoczona przez ludzi, którzy znali jej sekret – ludzi, którzy sami mieli swoje własne, ciemniejsze sekrety.
Później tego dnia, gdy Anna była sama w ogrodzie, próbując złapać oddech, Maria podeszła do niej. Słońce zachodziło, rzucając długie cienie, a powietrze pachniało kwiatami i ziemią.
– Anno – powiedziała Maria, jej głos cichszy teraz, mniej oskarżycielski. – Nie musisz się mnie bać.
Anna spojrzała na nią, nieufna.
– Co chcesz powiedzieć?
Maria westchnęła, opierając się o ogrodzenie.
– Wiem, co się dzieje między tobą a Tomaszem. Widziałam was wczoraj w spiżarni. I dziś… w łazience.
Anna poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła.
– Maria, proszę…
– Nie – przerwała jej Maria, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Jej dotyk był zaskakująco delikatny.
– Nie przepraszaj. Nie jestem zła. W rzeczywistości… jestem zazdrosna.
Anna zmrużyła oczy, nie rozumiejąc.
– Zazdrosna?
Maria uśmiechnęła się, a jej oczy stały się nostalgiczne.
– Tomasz i ja… jesteśmy blisko. Zawsze byliśmy. Po śmierci jego żony… po moim rozwodzie… zbliżyliśmy się jeszcze bardziej. Bardzo… blisko.
Słowa wisiały w powietrzu, a Anna poczuła, jak skóra cierpnie jej na ramionach.
– Co mówisz?
Maria podeszła bliżej, jej głos stał się szeptem.
– Mówię, że rozumiem twoje pożądanie do niego. Bo ja też go pożądam. Zawsze to robiłam. I on… on pożąda mnie.
Anna otworzyła usta, ale nie wydała z siebie dźwięku. Myśli o tym, co mówi Maria, były szokujące, obrzydliwe… i niesamowicie podniecające.
– Widzisz – kontynuowała Maria, jej palce delikatnie gładząc ramię Anny. – Ten dom… ta rodzina… mamy swoje sekrety. Swoje sposoby na… pocieszenie. I Tomasz… ma apetyt, który trudno zaspokoić jednej kobiecie. Nawet dwóm.
Jej oczy spotkały się ze wzrokiem Anny, pełne wyzwania i obietnicy.
– Nie musisz się tego bać. Możesz to zaakceptować. Możesz… dołączyć do nas.
Maria pocałowała Annę – nie czule, ale głęboko, namiętnie, jej język wtargnął do ust Anny, zmuszając ją do odpowiedzi. Gdy się odsunęła, jej oczy błyszczały.
– Pomyśl o tym, Anno. Pomyśl o wszystkich przyjemnościach, które możemy ci dać. Ty, ja, Tomasz… może nawet Krzysztof i Ewa, gdy przyjedzie. Jesteśmy rodziną, prawda? Powinniśmy się dzielić… wszystkim.
Odeszła, pozostawiając Annę samą w zapadającym zmroku, jej usta wciąż paliły się od pocałunku, a umysł wirował od szokujących propozycji i niebezpiecznych możliwości. Zdrada nie była już tylko między nią a Tomaszem – teraz stała się rodzinną sprawą.
Jak Ci się podobało?