#331
23 października 2025
Obecnie mam 33 lata i tak moje życie się potoczyło, że po 5 latach studiów w Lublinie, w 2016 r. musiałem wrócić do mojej rodzinnej miejscowości – totalnego zadupia. To wiocha położona z dala od cywilizacji, a w promieniu 30 km nie ma żadnych rozrywek (np. kino, siłownia, basen, jakaś restauracja, cokolwiek, gdzie młody człowiek mógłby wyjść). Co gorsza, nie ma tutaj też w zasadzie żadnych młodych kobiet, praktycznie każda dziewczyna, gdy tylko skończy szkołę średnią, ucieka stąd jak najdalej i nie wraca, czemu się nie dziwie, bo gdyby nie sprawy rodzinne też by mnie tutaj od lat nie było.
W czasach studenckich miałem kilka dziewczyn, ale od czasu powrotu do mojej wiochy nie uprawiałem seksu. Gdy miałem 20 lat, to filmy porno mnie odrzucały przez tą swoją sztuczność i byłem ich wielkim wrogiem, a że w czasach studiów miałem normalny seks co parę dni, to nawet nie korciło mnie, żeby odpalać w tamtym czasie jakiś film porno. Ale sytuacja zmieniła się po powrocie w rodzinne strony. Pod koniec 2016 r. po kilkunastu tygodniach życia w celibacie odpaliłem pierwszego od lat pornosa i sobie zwaliłem. Przez kolejne 2-3 lata było tak, że 1-2 razy w tygodniu wieczorem po pracy dla rozluźnienia włączałem jakiś film, na co poświęcałem jakieś 30 minut (20 min. na znalezienie odpowiedniego filmu i z 10 min na zwalenie sobie do niego). Jakoś w 2019 r. zauważyłem, że wybranie odpowiedniego filmu to już nie 20 minut, ale nieraz i godzina, bo coraz mniej filmów wywołuje u mnie podniecenie. Zauważyłem też, że onanizuję się już jakieś 5 razy w tygodniu. W 2020 r. wybuchł COVID i pogłębiło to mój problem. Przez lockdown nie chodziłem do pracy, nie miałem kompletnie, co robić w domu, co sprawiło, że zacząłem zaglądać na strony ze streamami typu cha***bate. Była to zupełna nowość, więc z początku mocno mnie to nakręcało. Miałem mnóstwo wolnego czasu, wiec spędzałem na tych stronach po 4-5 godzin dziennie każdego dnia. Z czasem założyłem pełnoprawne konto i sam robiłem coś, co parę lat wcześniej bym kompletnie wyśmiał: płaciłem wirtualnymi napiwkami kobietom tam streamującym za różne rzeczy albo za pokazy na priv.
Gdy świat powrócił na swoje tory i znów zacząłem chodzić do pracy, to na streamach spędzałem mniej czasu, ale nadal ok. 1-2 godziny po pracy każdego dnia + niemal całe weekendy. Ustaliłem sobie limit, że nie mogę wydać w napiwkach więcej niż 300 zł miesięcznie i dawałem radę się tego trzymać. Oczywiście jak każdy uzależniony znalazłem sobie uzasadnienie: gdybym poszedł na zwykłe prostytutki, to przecież jednorazowo wydałbym mniej więcej tyle samo, więc w sumie to w skali miesiąca oszczędzam.
Jakoś ok. 2021 r. zauważyłem, że nie miewam już erekcji. Nadal się onanizowałem, ale na wpół sztywnym członkiem, bo osiągałem tylko częściowy wzwód. Inna sprawa, że w tamtym czasie onanizowałem się już co najmniej 2 razy dziennie i to dosłownie każdego dnia. W pracy, jak było mniej roboty, to na pół godzinki odpalałem pokryjomu streama, pooglądałem trochę, a potem szedłem do łazienki w pracy sobie zwalić, no i potem obowiązkowa 2-3 godzinna wieczorna sesja w domu. Oprócz tego zacząłem pobierać na dysk ulubione filmy porno. Przez parę miesięcy zapełniłem dysk zewnętrzny 2 terabajty.
W maju 2022 r. kończyłem 30 lat i wtedy nastąpiło pierwsze opamiętanie. Zacząłem myśleć o swoim życiu i pierwszy raz sam przed sobą przyznałem, że jestem poważnie uzależniony i to jest żałosne, co robię. Wiedziałem, że tego od razu nie rzucę, więc starałam się na początek ograniczyć do 2-3 razy w tygodniu i nie wchodzić na żadne streamy, ani nie szukać nowych filmów, a wyłącznie korzystać z zasobności mojego dysku zewnętrznego. Udawało się raz lepiej, raz gorzej, zwykle gorzej, ale jednak zdecydowanie mniej czasu poświęcałem na porno. No i zupełnie odpuściłem streamy, przestałem na to wydawać kasę. Był to jakiś początek, ale nadal słaby.
Dalsza część wpisu w kolejnym wyzwaniu
Komentarze (0)
brak komentarzy