#332
23 października 2025
Ważny moment miał miejsce na początku 2024 r. kiedy z niezapowiedzianą wizytą wpadł mój brat z rodziną i potrzebował jakiegoś dysku, żeby zrzucić fotki z uroczystości rodzinnej. Wziął bez pytania mój dysk, który leżał na biurku i w ten sposób dowiedział się, co na nim jest. Nikomu nie powiedział, ale oddając mi dysk, powiedział, że jestem hipokrytą (wiele lat temu podczas jakiegoś wspólnego picia piwa wyznałem mu, że mnie porno brzydzi, co w tamtym czasie było szczerą prawdą). Niby nic wielkiego się nie wydarzyło, ot mój brat dowiedział się, że posiadam gigantyczną kolekcję pornoli, ale mnie to potężnie zabolało, dużo bardziej niż możecie sądzić. Wywołało to nienawiść do samego siebie i stan depresyjny. Wtedy też zacząłem czytać w internecie różne artykuły o uzależnieniach, zamówiłem parę książek na ten temat i przede wszystkim odstawiłem z dnia na dzień porno. To były okropne dni, miałem nastrój szorujący po dnie. W końcu po 2 tygodniach nie wytrzymałem i znów sięgnąłem do mojego dysku z pornosami i przez kolejne dni każdego dnia jeden raz dziennie się onanizowałem, starając się zachować względny umiar. Co kilka tygodni miałem postanowienia, że teraz to już na pewno wytrzymać i kończę z tym definitywnie, ale cały czas było tak, że po kilku dniach wstrzemięźliwości znów do tego wracałem.
23 października 2024 to jeden z najważniejszych dni w całym moim życiu. Przebywałem wtedy na urlopie, była brzydka pogoda, więc praktycznie cały dzień spędziłem na stronie z pornosami. Onanizowałem się tego dnia chyba z 6 razy. Wieczorem poszedłem do lasu na spacer i zacząłem znów rozmyślać, jakie chore jest to, co robię, jak bardzo mój mózg jest zatruty i że marnuje najlepsze lata mojego życia na bezustanne walenie konia. Zacząłem w głowie układać plan jak „naprawdę” z tym zerwać. Wróciłem do domu i zacząłem od następujących rzeczy: po pierwsze rozwaliłem młotkiem mój dysk, po drugie zamówiłem dużo sprzętu do ćwiczeń: (hantle, sztangi, obciążenia), po trzecie na ścianie zapisałem tę datę markerem.
Od tego czasu ani razu nie włączyłem żadnego filmu porno, a każdego dnia przyklejam na ścianie karteczkę samoprzylepną z liczbą dni w trzeźwości, aby wiedzieć ją cały czas. Onanizuję się co prawda, ale tylko 3-4 razy w miesiącu i tylko do soft opowiadań erotycznych. Gdy mam „zjazd” i chcę odpalić film, to natychmiast rozpoczynam trening siłowy albo idę pobiegać do lasu i pozwala mi to przetrwać kryzysy. Zacząłem też jeździć po Polsce na speed datingi. Pozwala mi to na razie na luźno rozmawiać z kobietami. Nie jestem jeszcze gotów, żeby iść na pełnoprawną randkę, która mogłaby zakończyć się w łóżku, ale czuję, że jeszcze trochę i znów będę mógł normalnie uprawiać seks i mój członek znów będzie normalnie funkcjonował. Przez pierwsze miesiące cały czas powracały natrętne myśli, żeby jednak na chwilkę zerknąć na jakiś film, nawet bez masturbacji, ale udało mi się to przetrwać i teraz już w zasadzie w ogóle o tym nie myślę. Czuję się dużo lepiej i psychicznie i fizycznie i chociaż proces do zupełnego wyzdrowienia jeszcze długi to teraz naprawdę wierzę, że się uda.
Jeśli jesteście też w takiej sytuacji, w jakiej byłem ja, to nie będę wam ściemniał: będzie ciężko, będzie mnóstwo kryzysów i momentów zwątpienia, ale jesteście sami w stanie z tym wygrać, nie trzeba koniecznie wydawać tysięcy złotych na seksuologów, chociaż z pewnością niektórym będzie łatwiej, mając fachową pomoc z zewnątrz.
Komentarze (0)
brak komentarzy