Lepszy od wycieraczki (II)
15 września 2025
Lepszy od wycieraczki
11 min
Komunikat!
Drodzy czytelnicy, opowiadanie ma tagi między innymi: cuckold, creampie, szczegółowe i minetka, podobnie jak poprzednie. Tutaj będzie między innymi o tym, jak facet liże cipkę po czyimś spuście, a nawet dotyka czyjegoś penisa. Będzie też o kobiecie, która to lubi i mówi do faceta tak, żeby go jeszcze nakręcić. Nie ma tu i nie będzie przemocy – bywa wulgarnie, momentami ostro, ale zawsze za zgodą i ku przyjemności uczestników sceny.
Jeśli kogoś takie rzeczy brzydzą, to zachęcam do zrezygnowania z lektury. W tej serii jest tego sporo, a widzę po komentarzach, że czytają ją osoby, które nie gustują w takich fantazjach, a potem bardzo nisko je oceniają. Proszę, nie róbcie sobie kłopotu, przecież jest wiele innych kategorii. Mnie też brzydzą niektóre popularne fantazje, np. tortury czy dominacja, więc po prostu ich nie czytam.
Kiedy tamci faceci już wyszli, zrobiło się przed ósmą. Uwinęli się w zasadzie w trzy godziny – nie przeciągali struny. Kasia leżała na kanapie i była bardzo zadowolona. Po tym, jak zamknąłem za nimi drzwi, spojrzała na mnie z dużą czułością. Była naga – nie chciało jej się ubierać ani ruszać nogami. Jej plecy wsparte były o duże poduchy, a łydki leżały na dwóch, szeroko rozstawionych krzesłach.
Wcześniej – po tym, jak obsłużyłem ją z poduszką „na kanale”, podczas gdy ona obciągała nieznajomym – poszliśmy się wykąpać. Faceci zgłodnieli i poszli buszować w lodówce, a my braliśmy ciepły prysznic i całowaliśmy się i obmacywaliśmy stęsknieni.
Żeby zwiększyć ich apetyt, puściłem im do śniadania jeden z naszych utworów. Delikatny house z dialogami i jękami Kasi z zeszłorocznego, leśnego grilla. Było to ciekawe wyzwanie, ponieważ dopasowanie instrumentów do dźwięków smażonej kiełbasy i karkówki oraz śmiechów w tle wcale, z pozoru, nie było takie proste. Na tamtym grillu Kasia nie była jedyną kobietą, a samochodów zjechało się aż pięć. Były tam trzy kobiety i prawie piętnastu mężczyzn. Pamiętam, że tamtej nocy wróciła bardzo zadowolona – i tego ranka miała podobny wyraz twarzy.
– Ale było…
Mrugnęła do mnie i się uśmiechnęła. Wypuściła przy tym powietrze ustami tak, że aż zatrzepotały jej wargi.
– Rewelacja… fajni goście! No i ty, skarbie, byłeś jak zwykle bezbłędny.
Lubiłem ten czas – po akcji, po odegraniu ról – kiedy dawaliśmy sobie więcej bliskości i raczyliśmy się dobrym słowem. Bo w trakcie zabawy bywało różnie. Mogliśmy być dla siebie ostrzy, często też mężczyźni nie dawali Kasi wytchnienia – zresztą, mnie też.
Mieliśmy daleko przesunięte granice, ale nie zgadzaliśmy się na przemoc. Kasię kręciła czasem fantazja gwałtu, ale umówiliśmy się, że zostawiamy ją właśnie tam – w krainie fantazji. Mogliśmy sobie o niej pogadać – robiłem jej na przykład takie kawałki, gdzie zbierałem właśnie różne chamskie odzywki z jej wycieczek i jeszcze dodawałem swoje. Wychodził z tego taki… podkład pod wyobraźnię? Zakładała słuchawki, naciskała play, a ja przywiązywałem ją do łóżka i pieprzyłem na wszystkie strony – ale mimo wszystko z wyczuciem i uważnością na umówiony wcześniej znak stop. Mieliśmy swoje granice i dawało nam to poczucie ogromnego zaufania i bezpieczeństwa.
– Chodź tu do mnie – powiedziała. – Chcę się do ciebie przytulić.
Odłożyłem przygotowania herbaty i położyłem się na niej, ale nie wchodziłem w nią. Mówiliśmy sobie do ucha, że się kochamy i cieszymy, że mamy siebie i cały wolny weekend. Lubiłem te sobotnie poranki i Kasia dobrze o tym wiedziała. To na te okazje przygotowywała dla mnie swoją twórczość.
O ile ja robiłem słuchowiska do jej fantazji, ona pisała mi teksty, które później chętnie nam czytała – w odpowiednim momencie.
Gdy już poczuliśmy przypływ endorfin, uwolniliśmy uścisk. Wstałem i spojrzałem na jej ciało, za którym szalałem już od ośmiu lat. Na jej rozmazany makijaż, rozchodzące się na boki, średniej wielkości piersi i na zaschnięte plamy tu i tam oraz kilka świeżych. No i jej cipka – moje stanowisko do odsłuchiwania napisanych przez nią listów.
Kasia wzięła z kanapy dwie poduszki i rzuciła je niedbale na podłogę, pomiędzy swoje nogi.
– Wiesz, że mnie kręci, kiedy robisz to wszystko tak niedbale?
– Wiem, kotku, wiem. Aż czasem muszę się skupić, żeby to tak zrobić, bo bardzo lubię o ciebie dbać, wiesz?
Szykowałem napoje w kuchni i przytaknąłem mruknięciem.
– Nie miałam za bardzo czasu tego poranka, żeby się na tobie skupić. A w nocy, wybacz, tym bardziej. Chociaż pamiętam, że czasem o tobie myślałam.
– Tak? – Słodziłem. – Kiedy?
– Oj, przecież wiesz… – przyłożyła sobie palec do ust. – Zawsze myślę o tobie w tych najprzyjemniejszych chwilach.
– Kiedy masz orgazm?
– Nie, niekoniecznie. Wtedy to już raczej zapominam o całym świecie, ze sobą włącznie.
Oblizała palec i przyłożyła go do swojego podbrzusza. Roztarła świeżą plamę na swoim pępku, a potem wsadziła opuszek z powrotem do ust.
– Chodzi mi o te momenty, kiedy dochodzą – rzuciła ze smakiem.
– Mogłabyś jaśniej? – Drażniliśmy się w ten sposób. – Dochodzą do czego? Do właściwych wniosków, tak? Że na przykład jesteś najlepszą laską na świecie?
– Tak, to na pewno!
Ucałowała powietrze, a ja już szedłem w jej kierunku z kubkiem ciepłej herbaty.
– Ale zwłaszcza wtedy, kiedy się we mnie rozładowują. Aż im się głos zmienia. Wiesz, ja nie zawsze dochodzę razem z nimi, ale kiedy czuję, jak ich ciepło się we mnie rozlewa albo gdy opada mi na twarz czy biust… kiedy skapnie mi do ust… wtedy naprawdę myślę o tobie.
Podałem jej herbatę i zająłem swoje ulubione miejsce.
Wzięła kubek do obu rąk i przyłożyła do niego prawdziwie spragnione usta. Po tym, jak herbata się naciągnęła, wyjąłem z niej torebkę, a potem dolałem zimnej wody, tak, by od razu mogła się napić. Zawsze tak robiłem i była tym zachwycona, a ja swój kubek postawiłem na podłodze.
Siedziałem przed jej cipką i się jej przyglądałem. Była wciąż mokra, nabrzmiała, mocno ukrwiona. Miała nienachalny kształt, pulchne wargi sromowe na zewnątrz i niezbyt wystające wewnętrzne. Była ładna, lubiłem jej zapach, smak i wszystko, co się jej tyczyło – no, może prawie wszystko.
Z jej szczęśliwej pochwy, wypływała strużką na odbyt, a potem dalej, na kanapę, ostatnia runda chłopaków z imprezy. Byli różnych temperamentów – jeden doszedł raz, inny dwa, a trzeci aż cztery razy i chętnie wchodzili w to, co pozostawili w niej poprzednicy. Czasami robiliśmy sobie przerwę i piliśmy piwo i opowiadaliśmy o swoim życiu. A kiedy któregoś z nich naszła ochota, montował się na Kasię i zapinał ją tak, jak to sobie wymarzył – chyba, że ona akurat chciała czegoś innego.
Stało się też tak, jak wspomniał jeden z nich. Dostałem szansę, by wyczyścić mu pałę. Kasi nawet się to spodobało i patrzyła z niemałą ciekawością, gdy wycierałem mu kutasa wilgotną ściereczką. Był też ciekaw, jakby to było, gdybym wziął do ust. Kasia mnie zachęcała i spróbowałem, ale jakoś robiłem to bez przekonania.
– Przykro mi – powiedziała do tego faceta – ale lubię to zdecydowanie bardziej, niż on.
– Tak, tak, da się wyczuć – odpowiedział, a potem zwrócił się do mnie. – Idź, szeryfie, i popatrz sobie z bliska, jak ci tam pompują kobietę. Z tego, co widzę, zaraz będziesz miał coś do roboty.
Chodziło mu o taką grę, którą wymyśliliśmy tego poranka. Kiedy któryś z nich kończył w Kasi, ta odwracała się na kolana i wypinała (chyba że już brał ją od tyłu). Wtedy ja przywierałem ustami do jej cipki i włączaliśmy jakąś rytmiczną piosenkę. Jeden z nich dociskał mi lekko głowę, a pozostali dawali jej klapsy albo wytrząsali tyłek. Kibicowali nam jak na weselu. Tak mnie to podniecało, że musiałem uważać, żeby samemu nie skończyć, bo wtedy jakoś czar… „tryskał”.
– Dalej, wyssij to z tej swojej kurwy – powiedział do mnie jeden z nich. – Bo chcę ją chociaż raz zapiąć na czysto.
Nie miałem wyboru. Przymocowany do jej cipki, czułem, jak pochłaniam wszystkie smaki świata. Słyszałem jej jęki i czułem pod brodą jej palce, którymi energicznie dotykała się po wyślizganej piździe.
– Wystarczy – oderwał mi głowę ten z największymi jajami. – Kładź się teraz pod nią. Będziesz patrzył od dołu, jak ją posuwam.
Często się tak kładłem, ale oni o tym nie wiedzieli. Kaśka miała swoje zabawki, dość spore dildo, do których mój kutas się nie umywał. Oglądała sobie nieraz porno i chciała, żebym ją takim zerżnął, od góry, samemu leżąc zaraz pod jej pośladami – często z językiem w dupie albo blisko mokrej szpary. Widok był zajebisty, jak ten grubas wchodził w jej ciało. Do tego te dźwięki z pornosa w uszach i świadomość tego, że ona go ogląda i co parę minut ma orgazm… sztos!
Facet ustawiał się za nią, a ja się przyglądałem. Jej szpara był tak gotowa na bolca, że ciężko byłoby znaleźć podobną na całym osiedlu, jeśli nie na całej dzielnicy. Swoją drogą, ciekawe czy czyjaś inna laska z okolicy była aż taką dziwką? Chciałbym, żeby się kiedyś spotkały, tak na kawę, a potem odsłuchać ich rozmowy.
– I teraz patrz, frajerze, jak to się robi – rzucił typ. – Patrz, jak w nią wchodzę… Sorry, jak w nią wpycham, kurwa!
Kaśka zajęczała tak, że musiał jej przymknąć mordę, ale na szczęście wyręczył go jeden z kumpli, ładując jej do ust równie sprężystego fiuta. Pały mieli duże i dobrze się na nie patrzyło. Mocne, grube i z dużymi torbami na koktajl.
Chwycił ją w talii, a mnie dochodziły jej stłumione fiutem jęki i próby łapania powietrza. Koleś pizgał biodrami o jej pośladki tak, że leciały wióry – czyli jej soki na moją twarz. Nie zwalniał ani nie głaskał, trzepał ją po dupie z liścia i jebał bez ustanku.
– Ty szmato pierdolona, lubisz to, co? – warczał do niej. – Kurwa, ale z was pojebańcy. A ty tam patrz tam na dole… Ożesz kurwa, jak dobrze. Zajebistą masz tę dupę…
Kasia odpowiadała twierdząco na wszystkie ich przekleństwa, wyzwiska, chamstwo i oczywiście na samo ostre pieprzenie. Nie byłem w stanie jej zapewnić takich wrażeń i dobrze się składało, bo wcale tego ode mnie nie oczekiwała. Grunt pod dobry związek – realistyczne oczekiwania.
– Wypnij się mocniej, ty cipo, kurwa… Ooo tak, elegancka szmata, a teraz sama, sama tańcz tą dupą na moim wielkim skurwysynie, no, dawaj!
Kaśka ssała fiuta, a obok niego sterczał już drugi, bo ten trzeci facet, który jeszcze niedawno w niej kończył, znowu był gotowy do akcji. Nie widziałem tego, bo miałem lepszy widok – patrzyłem jak kręci nade mną tyłkiem. Jej pizda była jak doskonałe usta, które pochłaniały całego pytonga, aż po owłosione kule. Tańczyła do rytmu, kręciła miednicą na boki, a z jej cipy tryskała ciecz spełnienia.
Facet w końcu nachylił się nad nią i złapał ją za cycki. Przyspieszyła – waliła w jego biodra pośladkami już na pełnej kurwie, jęcząc przy tym i stękając z pełną buzią.
– Ty mała, ciasna, pizdo, tak… Kurwa, do końca, robisz mi do końca dupą! Tak!
Widziałem, jak zaczynają mu drżeć nogi i jak Kaśce puszczają ostatnie hamulce. Kręciła się na jego fiucie, zaciskała mięśnie brzucha, pochwy i trzaskała go pośladkami do utraty tchu, którego i tak nie mogła zbyt łatwo złapać.
– Dochodzę! Tak… tak, ty szmato, kurwa, dochodzę!!!
Ona to uwielbiała. Nieraz chciała, żebym wyzywał ją właśnie od szmat, gdy była blisko orgazmu. Różne były wyzwiska, ale szmata pasowała jej najbardziej. Nie wiem dlaczego – może dlatego, że nią była? Nie, dla mnie była kochaną Kasią. Kochaną Kasią, którą właśnie wypełniał mięsisty chuj jakiegoś ziomka z dyskoteki. I pompował – ale już nie ostrymi ruchami, tylko spermą. Facet dochodził, jęczał i sapał, a Kaśka zwolniła galopadę dupą i uwolniła sobie usta.
– Jesteś tam, Krzysiek? – spytała.
Nie widziałem jej ust, ale były pewnie dobrze ukrwione.
– No, jestem. Co tam?
– Przygotuj się.
Powoli podciągnęła tyłek i wyskoczył z niej na wpół twardy, mokry członek. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Zobaczyłem, jak ten wąż opuszcza jej szparę, jego kosmatą głowę i jej rozchylone, szeroko otwarte wargi sromowe. Duża, wyruchana dziura – piękny widok. A chwilę później pojawił się spust. Ciepły kompot o gruszkowym smaku, który zaczął spadać mi na twarz i usta.
– O, tak… Smacznego, koteczku…
Było co wspominać.
– To co, gotowy? – zapytała mnie już o poranku z kubkiem herbaty, kiedy byliśmy całkiem sami. Siorbnęła łyk. – To weź mi podaj jeszcze ten liścik, tam leży na półce.
Przyniosłem go, dałem jej do ręki i usiadłem z powrotem. Zaczęła czytać ciepłym, pogodnym i spokojnym głosem – bliskim szeptu. Nieraz miałem wrażenie, że smakuje całe frazy, a innym razem, że tylko pojedyncze słowa. Gdy miała ochotę westchnąć albo jęknąć, robiła sobie krótką przerwę. Pieściła się czasem po piersiach, chwilami dotykała swojej słodkiej figi. Czytała nie tylko po to, aby podniecić mnie, ale też dla siebie – między innymi dlatego, że wiedziała, że to podnieca mnie najbardziej.
– Wiesz, do czego mi służysz, kochanie? Spójrz na nią, proszę. Widzisz? To przyjemnie pachnące nasienie… ono nie jest twoje. Inni tam byli. Ja wcale nie jestem twoja, ale tak, ty należysz do mnie. Przypatrz się dokładnie, powąchaj ją, mój ty śliczny kochanku. To jest moje krocze, coś, co ma nad tobą niezwykłą, magiczną władzę. Ja… codziennie się tam pocę, chodzę sobie, jak gdyby nigdy nic, a wiesz, jest gorące lato. Pocę się w sklepie, pocę się w pracy. Kiedy przebieram papiery i myślę o moim szefie albo o klientach. Niektórzy z nich mają takie… duże pały. A ja im pozwalam, wiesz? Na zapleczu, na biurku, no i w kiblu, sam wiesz, że to moje ulubione miejsce. Lubię kłaść dłonie na spłuczkę, dobrze mi się to kojarzy. Czekam wtedy na ten moment, aż podwiną mi sukienkę. Odwracam się, żeby zobaczyć, jak go wyciągają ze spodni, jak im staje na widok mojego tyłka. Oni mnie tam nie liżą, wiesz, kotku? Nie zbliżają tam twarzy tak jak ty. Oni się tam spuszczają. Wyżywają się na mnie, tak w granicach rozsądku, ale mocno, rozumiesz? Wiesz, faceci… mężczyźni tak robią… wierzgają jak konie przy orgazmie, dopinają mnie wtedy, czasem aż tupią i trzęsą tymi biodrami do ostatniej kropli… a potem, potem jeszcze chwytają mnie w talii, uwielbiam to, rozumiesz, tak dla pewności szturchają mnie jeszcze ze dwa, trzy razy. Nazywam to „dorżnięciem suki”, bo tak to wygląda, tak się wtedy czuję. No… a teraz ty tutaj, skarbie, siedzisz sobie przede mną. Te wszystkie wspomnienia krążą w powietrzu… Chodź, chodź do mnie, zbliż do niej usta. Poczuj całą tę noc. Nikt inny mi tego nie robi, wiesz? Nikt tak o mnie nie dba, jak ty. I nie pozwolę, przysięgam, żeby ktoś cię zastąpił.
Odłożyła kartkę.
– I jak, skarbie, dobrze ci? – spytała.
– O matko, zaraz dojdę…
– Zaczekaj, zaczekaj, jeszcze chwileczkę. Chodź, kotuś, jeszcze sobie we mnie wejdź, co? Tak wiesz, po wszystkich, przypieczętuj. Chcę, żebyś to ty był tego dnia ostatni. A potem chcę... żebyś wstał. Staniesz sobie, tak pomiędzy moimi nogami, a ja będę patrzeć i pić herbatę, okej? Chcę, żebyś sobie dzisiaj zwalił konia tak jak na fajne zdjęcie porno. Może być? Wiesz, tak nade mną, tak po prostu, też tak niedbale, jak sam lubisz. I chcę, żebyś mi przy tym patrzył w oczy. Dojdziesz sobie, kiedy zechcesz, tryskaj, gdzie masz ochotę, byle nie do herbaty... ale tak na zupełnym luzie. I pamiętaj, skarbie, ja jestem twoja… i tylko twoja. Tamto to były żarty. I oddychaj przy tym, okej? Wiem, że jesteś już mega podjarany, ale oddychaj przy tym głęboko, proszę, bardzo głęboko.
– Wow… kochanie, jesteś wspaniała… Po prostu cię kocham.
WyrobnikNormy
Jak Ci się podobało?