Lepszy od wycieraczki (I)
7 września 2025
7 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Leżałem w łóżku, świtało. Była piąta trzydzieści, a ja nie mogłem już spać. Żadnych powiadomień, niepokoiłem się. Zwykle wracała przed drugą i kochaliśmy się jeszcze przez dwie, trzy godziny. Piątkowe wieczory, raz w miesiącu, kiedy była jeszcze kilka dni przed okresem. Bezpieczny czas, choć nie brała tabletek. Czas, w którym jeszcze chciało jej się pieprzyć, ale raczej nie zaszłaby już w ciążę. Raczej. To małe ryzyko też dodawało nam adrenaliny. Ciekawe, czy wychowywałbym nie swojego bachora, tylko należącego do jakiegoś typa z dyskoteki, który przeleciał ją w kiblu? Zastanawiałem się nad tym przez kilka pierwszych miesięcy, ale ku mojemu zdziwieniu, natura działała jak w zegarku. Nie wpadliśmy…
Tylko gdzie ona mogła być? Umówiliśmy się, że kiedy jest „na nocce”, to do niej nie dzwonię, ale zaczęło mnie korcić. Nie była to jakaś żelazna reguła, ale potrzebowała swobody i chciałem to uszanować. Poza tym dawało mi to dodatkowy dreszczyk zupełnego braku kontroli.
Tego wieczoru wyszła kilka minut przed jedenastą. Miała na sobie jednolitą, czarną sukienkę oraz delikatne, sandałowe szpilki. Szła w staniku, bez majtek. Kręciło ją to – mnie też.
W czasie, kiedy czekała na taksówkę, robiłem jej przed wyjściem minetę pod drzwiami. Zaczynałem w chwili zamówienia, gdy mówiła „już”. Czasem to była minuta, czasem piętnaście. Zawsze tyłem. Opierała się o drzwi, podwijała niedbale sukienkę i odciągała pośladki. W tym momencie z ukochanego partnera stawałem się jej wycieraczką. Nie myła swojej figi przez cały dzień – ani po pracy, ani po toalecie. Przed wyjściem brała prysznic, ale cipkę zostawiała brudną. To ja przygotowywałem ją pod imprezę – tam, gdzie nikt jej raczej nie wąchał, tylko ruchał.
Była wygolona, ale nie dla mnie. Ja wolałem, kiedy była zarośnięta, jednak przekonała mnie, że „nieznajomi wolą gładkie kurwy” i dlatego musi się ogolić. Między jedną „nocką” a kolejną w ogóle się nie goliła i najbardziej lubiłem jej cipkę w te dni przed wyjściem, w czwartki. No i sobotnią, kiedy wracała. Tę, naturalnie, lubiłem jeszcze bardziej.
Podobało mi się też, jak się zachowywała, odkąd wracała z pracy, aż do wyjścia. Powietrze było naelektryzowane, chodziła po mieszkaniu w większym napięciu, była tajemnicza – no i podniecona. Dobierała ciuchy pod swój nastrój, włączała odpowiednią muzykę i sączyła delikatnego, kolorowego drinka. Malowała się, przebierała, wąchała perfumy. Chciała się podobać i to nie tylko mnie.
Te kilka godzin w domu przed wyjściem – przed moim lizaniem jej przy drzwiach – chodziła jeszcze w kulkach gejszy, żeby wzmocnić mięśnie pochwy i mieć ciaśniejszą cipkę podczas zabawy. Kiedy wracała… wiedzieliśmy, że trening trzeba będzie kiedyś powtórzyć.
W piątki już się nie bzykaliśmy, ewentualnie przed pracą. Po jej powrocie z biura nie miałem, że tak powiem, do niej dostępu. Kucając za nią przy drzwiach, mogłem jej dotknąć po raz pierwszy i ostatni. Powoli wyciągałem zębami kulki, a potem czyściłem całe jej krocze swoimi ustami, językiem i twarzą. Tak, by na imprezie nie czuła się przeze mnie brudna.
Raz w miesiącu, od piątku popołudnia do mniej więcej połowy soboty, przybieraliśmy takie role. Robiliśmy to od około dwóch lat i jeszcze nam się nie znudziło. Kasia poznała w tym czasie chyba wszystkie dyskoteki w centrum i z tego, co czasem opowiadała, zaczęła w nich zdobywać nawet pewną renomę – i raczej nie utrudniało jej to znalezienia partnerów do zabawy…
I właśnie tego wieczoru, po raz pierwszy, nie wróciła o zwyczajnej porze. Z reguły wracała o drugiej, maksymalnie o trzeciej, kiedy naprawdę miała mocne rwanie. Wtedy wiedziałem, że będzie czego posłuchać. Kaśka zawsze miała w torebce porządny, poręczny dyktafon. Był włączony non-stop, od momentu, kiedy opierała się o drzwi przed wyjściem i mówiła do mnie jak do ścierki. Dzięki temu mogłem sobie odsłuchiwać wszystkie te imprezy, od najnowszych setów techno, po jej rozmowy przy barze, na dworze, czy w toaletach, a czasem też w mieszkaniach facetów, do których jeździła. Albo w ich samochodach, na parkingu, niekiedy w lesie. No i jasne, to nie były tylko rozmowy. Przede wszystkim zbierała dla mnie odgłosy pieprzenia. I mówię tu o ostrym pieprzeniu, bo to nie były romanse, chociaż zdarzali się i tacy, co ją podrywali – nie miała dla nich litości i odrzucała wszelkie propozycje kolejnych spotkań. A jeśli jechała gdzieś poza centrum, gdzie było mniej tłoczno, puszczała się nawet w bramie czy na klatce schodowej albo w osiedlowej piwnicy.
Mieliśmy kolekcję takich nagrań. Lubiłem je edytować i podkładać pod nie muzykę. Słuchaliśmy ich później w łóżku i sami się przy tym bzykaliśmy. Uwielbiałem, kiedy wracała do domu taka zerżnięta, pełna nowych przygód. Nie wiem, co mnie w tym tak naprawdę kręciło. Własne przejścia? Upodobania? Jakaś fiksacja? Na szczęście nie byłem w tym sam. Ona lubiła jedną część tej zabawy, a ja drugą. I nawzajem dbaliśmy o to, żeby każdy był zadowolony.
Kiedy dla uspokojenia porannych nerwów wspominałem sobie niektóre z tych nagrań – to, gdzie posuwali ją po kolei w lesie – nie wytrzymałem i chwyciłem za telefon, żeby do niej zadzwonić. Było już bardzo późno – martwiłem się. Wybierałem już numer, gdy nagle dobiegł mnie szczęk zamka drzwi wejściowych. Wtedy odetchnąłem z ulgą. Przebiegł mnie upragniony dreszcz przyjemności i niepewności. Ogromna ciekawość tego, co przeżyła tej nocy i czym się ze mną podzieli.
Ku mojemu zaskoczeniu… nie była sama. Wraz z nią weszło do naszego domu jeszcze trzech mężczyzn. Mieszkaliśmy w bloku, więc trochę mnie to zmroziło, choć nie mieliśmy z sąsiadami bliskich kontaktów. Kojarzyliśmy tylko tych zza ściany, ale wciąż. Wcześniej się z tym kryliśmy, a teraz? Coś się zmieniło.
– Tak jak mówiłam, nie zwracajcie na niego uwagi – powiedziała do nich, kiedy zamykała drzwi. – A ty, Krzysiek, podaj nam cztery piwa z lodówki. Aha, i jeszcze jedna rzecz… – Pstryknęła palcami. – I przynieś sobie wygodną poduszkę.
Zatkało mnie, ale ona nie czekała na moją reakcję. Stałem tam i patrzyłem, co tu się w ogóle dzieje. Ci goście, krótko ścięci, w dresach, stanęli wokół niej, a ona kucnęła pośrodku, pomiędzy nimi. Największemu z nich powoli odciągnęła spodnie i zaczęła całować go po nabrzmiałych bokserkach. Pozostali sami zsunęli materiał i wyciągnęli swoje kutasy na wierzch.
Odwróciłem się i poszedłem do kuchni po piwo. Pomimo szoku zacząłem czuć, że mi staje. Po krótkiej chwili wróciłem do przedpokoju i podałem każdemu z facetów otwarty browar. Podziękowali mi skinieniem głowy. Czwarte postawiłem przed Kaśką, która ssała właśnie jednemu z nich, a dwóch pozostałych głaskała po twardniejących fiutach. Stałem tam z poduszką w ręku i patrzyłem. I w końcu sam zacząłem się dotykać.
– Chodź tu, Krzysiek – powiedziała nagle z dużym kutasem przy ustach. – Chodź, położysz się pode mną.
Cały twardy, zacząłem się układać tak, żeby wejść w jej mokrą i zużytą po całej nocy cipkę.
– Nie, nie, skarbie – powiedziała. – Źle mnie zrozumiałeś. Twarzą. Masz wejść twarzą pod moją dupę. – Spojrzała mi w oczy i wskazała ją palcem, a potem znów niedbale podwinęła sukienkę. – I lepiej weź sobie tę poduszkę pod głowę.
Mężczyźni się zaśmiali, a ona zwiększyła tempo obciągania. Słyszałem, jak zmienia kutasy i słyszałem ich docinki, śmiech i jęki. Położyłem się tak, jak chciała. Trzymałem głowę pomiędzy jej szpilkami i patrzyłem w górę.
– Chłopaki, włączcie mu światło – powiedziała radośnie. – Niech sobie zobaczy, co się działo…
– Masz – powiedział do mnie jeden z nich i podał mi swój telefon z włączoną latarką. – Poświeć sobie. – Reszta zarechotała.
Zobaczyłem jej cipkę, uda i brzuch. Ślady po spermie były wszędzie, a po bokach nóg ściekała jej najświeższa dostawa. Sukienka lepiła się od środka i mocno pachniało samczym spustem. Przez chwilę zrobiło mi się niedobrze, ale byłem już tak podniecony, że zapomniałem o tej wstępnej niedogodności.
– Co, Krzysiek? – zapytała. – Śmierdzi kutasem, co? Lubisz to, prawda? – A potem zwróciła się do nich. – Zobaczcie, co ten facet potrafi. Będzie teraz wycierał po wszystkich. Przed imprezą też mnie tak przygotował.
– Przecież to nie jest facet, tylko szmata – powiedział jeden z nich.
– Nie, nie – powiedziała Kasia. – On jest lepszy od szmaty. Szmatą można się podetrzeć, a on wylizuje. I to jest bardzo, bardzo przyjemne, bo macha tym językiem…
– Dobra, już nie pierdol – uciszył ją wesoło jeden z nich i przyciągnął ją do siebie za włosy. – I sama wyliż mi jaja, a on niech tam, kurwa, sprząta, bo chce mi się ruchać. – Reszta mu przytaknęła. Stuknęli się butelkami i wzięli potężny łyk piwa.
To wszystko ją nakręcało. Zobaczyłem, jak jej cipka pulsuje i wycieka z niej kolejna porcja nasienia. Jęknęła głośno – wpychali jej fiuty głębiej do buzi, a jej biodra zaczęły poruszać się tak, jakby kogoś ujeżdżała.
– Smacznego, kotku – powiedziała wreszcie, gdy miała chwilę wytchnienia. Zniżyła krocze na moją twarz. Poczułem jej ciężar i od razu zrozumiałem, dlaczego poleciła mi wcześniej wziąć poduszkę – nie była w stanie w pełni kontrolować swoich ruchów. Jeździła mi pizdą po twarzy bardzo, chwilami, gwałtownie. – Ty moja prywatna szmato – dodała. – Wyliż mnie dla tych panów, bo zaraz będą mnie pierdolić. Twoją dziewczynę, ruchać ją na zmianę. Słyszysz tam? Fajnie, co?
– A ty, kurwa, będziesz patrzył – rzucił któryś i znowu się zaśmiali. – Patrzył i się oblizywał. Zobaczymy, może jeszcze pałę wyczyścisz, jak zasłużysz.
Słysząc to, Kaśka doszła po raz pierwszy – ale nie po raz pierwszy tej nocy. Pierwszy raz na moją twarz, a było tego sporo.
Jak Ci się podobało?