Poker z Wiktorią
12 sierpnia 2021
18 min
Jednocześnie chciałbym zareklamować stronę z innymi moimi historiami.
Adres znajduje się w profilu.
Dziękuję i pozdrawiam.
Od przystanku autobusowego do domu mielimy zaledwie kilkaset metrów, ale nagły i niespodziewany deszcz zdążył przemoczyć nas "do suchej nitki". Ulicą natychmiastowo zaczęła płynąć rwąca rzeka, a z nieba lała się istna ściana wody. Nie mieliśmy gdzie się schować, więc wybraliśmy szybki bieg. Stanęliśmy mokrzy przed drzwiami. Wyglądaliśmy jaby ktoś wrzucił nas w ubraniach do basenu. Obraz nędzy i rozpaczy.
- Wyglądamy, jak zmokłe kury - stwierdziła Wiktoria odgarniając grzywkę z czoła.
- Chyba ty - roześmiałem się - mów za siebie. Ja bardzo lubię deszcz, bo tylko on na mnie leci.
- Faktycznie - zgodziła się z moim twierdzeniem.
Nie ma to, jak słowa otuchy i wsparcia.
Nie złościłen się jednak. Zawsze traktowaliśmy się z dużym dystansem i jajem. Nie było o co się złościć.
- Dzisiaj cię chyba nieźle przeleciał - dodała z uśmiechem.
- Nie bardziej niż ciebie – odciąłem się - Głodnej chleb na myśli.
- Ha, ha, ha... Ale się ubawiłem. Idę się wysuszyć - powiedziała ściągając z siebie mokrą podkoszulkę.
Nie miała na sobie stanika, ale nie zobaczyłem jej piersi, bo zdążyła odwrócić się i ruszyła w stronę swojego pokoju. Ja po chwili zrobiłem to samo..
Szkoda, bo z chęcią bym je zobaczył. Zobaczyć jej cycuszki, to by dopiero było coś!!!
W kwestii wyjaśnienia: nie miałem żadnych odlotów na Wiktorię. Nie marzyłem o niej skrycie i nie pożądałem. Była moją siostrą, do tego bliźniaczką, więc absolutnie nie wchodziło to w rachubę. Jeżeli nawet coś, gdzieś, kiedyś, przez przypadek pomyślałem, to tylko w charakterze czysto sportowego wyzwania. Tak dla jaj.
Zobaczyć nagą siostrunię. To byłoby bardzo ciekawe doświadczenie i tylko doświadczenie bez żadnych konsekwencji genetyczno-moralnych.
Nie byłem na jej punkcie sfiksowany. Nie podglądałem jej, nie onanizowałem się mając ją na myśli, nie kradłem bielizny, nie próbowałem obmacywać. Żadnych odpałów nie miałem.
Takie coś byłoby zupełnie nie do pomyślenia.
Incest zupełnie mnie nie bawił, ani nie pociągał, a nawet wywoływał obrzydzenie. Fakt, że jest popularny, ale ja byłem daleki od popularnych nurtów. Zawsze szedłem własnymi drogami. Nawet jeśli było to pobocze, to było to moje własne pobocze. Nigdy nie płynąłem z prądem. Z prądem bowiem płyną tylko zdechłe ryby.
Bez zbędnych filozofii: nie podniecała mnie.
Usiadłem na kanapie i wziąłem laptopa na kolana. Zaserwowałem sobie pokaz slajdów.
Te wszystkie nagie i piękne dziewczyny, które patrzą na mnie z ekranu komputera są obietnicą nieziemskich doznań seksualnych. One same są jedną wielką rozkoszą. Są bardzo chętne do erotycznych igraszek i oczekują z pewnością na takiego ogiera, jak ja Pełnego siły i werwy, napakowanego hormonami oraz niespożytą energią.
Przede mną prezentował się cały przekrój żeńskiej części populacji: azjatki, czarnoskóre, arabki, hinduski, blondynki, czarnowłose, rude, o dużych piersiach, z małymi piersiami, wydepilowane, zgrabne, puszyste...
Można było całkiem utopić się w tych megabajtach piękna. Czasami więc topiłem się aż po same uszy. Tak, jak dzisiejszego wieczoru.
Nie usłyszałem cichego stukania do drzwi mojego pokoju. Gdy otworzyły się, zobaczyłem Wiki.
- Co robisz? - spytała.
- Właściwie nic - odpowiedziałem odkładając laptopa obok.
Nie zrobiłem tego w panice. Nie wyszedłem nawet z prezentacji slajdów. Wiktoria przez chwilę przyglądała się zdjęciom.
- Fajne laski - stwierdziła - ta ma fajne cycki - dodała wskazując jedno zdjęcie.
Co, jak co, ale na cyckach, to chyba się znała. Sama była właścicielką pary bardzo zgrabnych.
Usiadła przy mnie i razem oglądaliśmy zdjęcia. Od czasu do czasu wymienialiśmy rzeczowe komentarze na temat.
- A facetów jakichś nie masz? – spytała.
- Nie moja bajka - odpowiedziałem.
- Szkoda.
- Ja nie żałuję... A tak właściwie, to czemu mam zawdzięczać twoją wizytę?
- Miałeś nauczyć mnie gry w pokera - odezwała się.
- A na cholerę Ci to?
- Gdyby kiedyś był potrzebny.
- To juz gra w Słoneczko ci nie wystarczy?
- Jeszcze nie grałam, ale w rozbieranego pokera, to zawsze można zagrać.
- Też prawda - zgodziłem się.
- No, to?
- Dawaj - przesunąłem się - ale nie przyniosłeś kart do Czarnego Piotrusia przypadkiem? – pozwoliłem sobie na małą złośliwość.
- Wyobraź sobie, że nie.
Wziąłem od Wiktorii przyniesioną przez nią talię kart i zacząłem ją tasować. Potem rozłożyłem ją i zacząłem tłumaczyć wszystkie zawiłości tej gry.
Dość szybko załapała zasady.
Graliśmy najpierw w "otwarte" karty.
Jeżeli istnieje coś takiego, jak fart nowicjusza, to w jej przypadku potwierdziło się to w pełni. Karta jej szła, jak świeże bułeczki. Jeżeli mnie trafił się full, to Wiktorii kareta. Mnie dwie pary, to jej trójka albo strit.
- O, strit - ucieszyła się - jak ulica...
To nie takie dziwne, bo ogólnie, to mogłem zaliczyć się do tych, co mają pod górkę. Nie miałem szczęścia ani w kartach, ani w miłości, a kiedyś w drewnianym kościele omal nie zarobiłem w głowę cegłówką. W karty więc nie grałem, do kościoła nie chodziłe, a jeśli chodzi o uczucie, to..
Teraz akurat pod wozem. Niedawno rozstaliśmy się Sylwią. Byliśmy razem prawie pięć miesięcy. Kupa czasu.
Byłem więc wolny i taki status miałem też na Facebooku.
Jeśli chodzi o Wiktorię, to też raczej nie miała nikogo na stałe.W każdym razie nic mi o tym nie było wiadomo, a raczej zaliczyłem się do tych, co wiedzą.
– No to co? Zagramy na poważnie – zaproponowała Wiktoria.
– Przecież cały czas gramy na poważnie – odpowiedziałem.
– Może zagramy o coś?
– O co?
– Nie mam bladego pojęcia.
– Może o kieszonkowe? W sumie przydałoby mi się trochę więcej kasy.
– To kuszące. Mnie też by się przydało. Ale może jednak o coś mniejszego?
– Na przykład?
Przez dłuższą chwilę myślała zastanawiając się nad tą kwestią.
- Może w rozbieranego?
– Nie wiem czy bym to przeżył bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym i vice versa.
– Jak nie spróbujemy, to się nie przekonamy. Tchórzysz?
– Ja nie, ale nie wiem, jak ty.
– Ja na pewno nie – mówiąc to podniosła na chwilę swoją koszulkę.
Moim oczom na krótką sekundę ukazał się jej biust. To był moment, ale zarejestrowałem wszystko, co było do zarejestrowania.
- No, no, no... Gra wydaje się być warta świeczki. Takiego obrazu nigdy w życiu nie widziałem i pewnie nigdy nie zobaczę, więc okej...
– To rozdawaj – podała mi talię kart.
Przez cały czas patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem na ustach. Ja zrewanżowałem się jej kamienną twarzą. Skupiłem się na tasowaniu kart.
I poszło. Pięć kart dla niej i pięć dla mnie.
Kiedy je zobaczyłem, to zacząłem zastanawiać się co za penis te karty rozdawał. W końcu doszło do mnie, że ja to zrobiłem.
– Dla mnie trzy – odezwała się Wiktoria odkładając na bok karty do wymiany.
Aha. To była dla mnie ważna informacja. Miała parę. Tylko pytanie jaką?
Zresztą to nie było ważne, bo ja miałem każdą z innej parafii i nic na "dzień dobry" nie mogłem dopasować. Zostawiłem sobie najsilniejszego króla, a resztę postanowiłem wymienić. Trafiła się para dziewiątek, czyli: praktycznie nic, ale zrobiłem dobrą minę do złej gry.
– No, to chwal się, co masz – powiedziałem.
Okazało się że posiadała trójkę dam. Wygrała więc. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dobra. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć też B i C, żeby nie być D.
Jednym ruchem ściągnąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją obok. I tak robiło się przecież coraz goręcej.
Przeliczyłem szybko co tam jeszcze miałem na stanie. Skarpety, spodnie, w nich pasek oraz slipy. Nie było więc aż tak źle. U Wiki sprawa przedstawiała się podobnie.
Drugie rozdanie zakończyło się moim zwycięstwem, podobnie trzecie. Wiki cwaniacko pozbyła się skarpetek. Po chwili ja straciłem jedną, za nią podążyła druga. Dość szybko to szło i zbliżaliśmy się do gwoździ programu.
Rozgrywka numer sześć. To miała być kluczowa rozgrywka.
Wiki zaczęła rozkładać karty. Gdy tylko spojrzałem na pierwsze trzy, zrobiło mi się gorąco. Trójka asów to całkiem niezły układ, a gdy do nich doszedł jeszcze czwarty, nie mogłem opanować wewnętrznej radości, która nagle rozlała się po całym moim ciele. Kareta asów, to nie w kij pierdział. Musiałoby się zdarzyć jakieś trzęsienie ziemi albo poker, żebym przegrał. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Spojrzałem z triumfującym uśmiechem na Wiki. Teraz ruch należał do niej i ciekaw byłem: co to będzie za ruch? Spodziewałem się, że zabawa zakończy się właśnie w tej chwili.
Myliłem się.
Wiki bez żadnego skrępowania chwyciła za dół koszulki.
Wow...
Jej cycki były naprawdę zjawiskowe. Niezbyt duże, kształtne, jędrne i sterczące... W kształcie cytrynek. Gładka i podejrzewam, że miła w dotyku skóra opinała je delikatnie. Miodzio.
Zrobiło się naprawdę gorąco. To był naprawdę wspaniały widok, którego wcale się nie spodziewałem. Ciężko było oderwać od niego wzrok, ale w końcu udało mi się. Zatkało mnie jednak z wrażenia i nie dało się tego ukryć. Nie każdy brat ma okazję oficjalnie widzieć piersi siostry. To chyba ten fakt pływał najbardziej na moje wrażenia i odczucia. Miałem czuć się szczęściarzem? Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi.
Niesamowite, naprawdę były niesamowite.
Wiktoria była niezwykle zadowolona z wrażenia, jakie na mnie zrobiła. Uśmiechnęła się pod nosem.
– No i jak? - spytała.
– Co jak? – odwróciłem pytanie.
– Jak ci się podobają?
– Bardzo fajne – stwierdziłem – ale nie mnie je oceniać.
– A to niby dlaczego?
– Bo po prostu. Zresztą sam nie wiem...
Rzeczywiście nie wiedziałem co mam myśleć, ani tym bardziej co mówić. Dziwne to trochę.
Wspominałem już, że nie byłem zwariowany na jej punkcie, ale to, co działo się w tej chwili całkowicie wywróciło do góry nogami wszystko.
Pomyślałem nawet, że najlepiej by było, gdyby ta zabawa skończyła się właśnie w tej chwili. Sam jednak nie zamierzałem przerywać jej jako pierwszy. Chociaż może, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli, to na pewno pierwszy podniosę ręce do góry w geście poddania się i cofnięcia na wcześniej zajmowaną pozycję.
Co jednak musiałoby się wydarzyć?
Na to pytanie także nie znalazłem odpowiedzi. Miałem w głowie taką kołomyję, że nawet nie odpowiedział bym na pytanie ile to jest: dwa razy dwa.
– Zawstydzony? - spytała Wiktoria.
– Może trochę – przyznałem się.
– Gramy dalej?
– Jasne, że gramy.
Nagle poczułem przypływ energii. Po pierwszym szoku, jaki niewątpliwie nastąpił, teraz wszystko uspokoiło się i wróciło do normy. To znaczy: prawie do normy. W każdym razie pierwsze sztaby puściły.
Potasowałem karty i rozłożyłem je.
Wygrałem.
Tym razem to był full. Trzy dychy z dwoma waletami. Było nieźle. Przewaga była zdecydowanie po mojej stronie.
Wiki popatrzyła na mnie, potem wzruszyła ramionami i zaczęła ściągać swe dresowe spodnie. Z wrodzonej skromności odwróciłem wzrok. Oprócz tego, że miała śliczne piersi,to jeszcze bardzo zgrabne nogi. Cała reszta też była, jak najbardziej ok.
Miała na sobie ciemne majtki z jakimś bliżej nieokreślonym wzorkiem, które ściśle opinały jej pupę.
- Źle się czujesz? – spytała z przesadną troską.
- Nie - pokręciłem głową – Dlaczego tak sądzisz?
- Tak się nagle zmieniłeś na twarzy - uśmiech nie schodził z jej buzi.
- Gorąco dziś.
- Ja myślę- roześmiała się.
Zawtórowałem jej, ale bez zbytniego przekonania. Krew jeszcze szybciej zaczęła przepływać przez moje żyły. Podnosiło mi się także ciśnienie. No cóż... Krew nie woda... Stwardniałem poniżej brzucha. To w sumie normalna reakcja, ale tu nic nie było normalne.
Tego bałem się najbardziej. Bałem się, że Wiktoria zobaczy moje podniecenie. Poczułem się trochę głupio. Dziwne to było uczucie.
Nie miałem jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo zaczęliśmy kolejne rozdanie. Trzeba było kuć żelazo póki gorące.
Ups..
Przegrałem. Miałem bardzo słabe karty. Para dziesiątek nie gwarantuje wygranej. Z ciężkim sercem rozpiąłem pasek spodni. Wiktoria patrzyła z uśmiechem na to, co robię.
Jakoś pozbyłem się tej części garderoby. Nie było to tak tragiczne. Wszystko mieściło się jeszcze w granicach dopuszczalnej normy. Dochodziliśmy jednak coraz bliżej cienkiej linii. Oboje rozebrani do połowy.
Tego jeszcze nie grali. To było dla mnie całkowitą nowością. Dla Wiki chyba też, ale ona była zdecydowanie mniej skrępowana i wydawała się być rozbawiona całą sytuacją.
Tego nie dało się powiedzieć o mnie. Targały mną różnorakie uczucia. Wewnątrz rozgrywała się prawdziwa wojna. Ja byłem w samym jej środku. Czułem się trochę zagubiony. To wszystko było bardzo niesamowite i niezwykłe. Takie bardzo ambiwalentne. Niby taka zwykła, prosta oraz nieskomplikowana gra, ale spowodowała wielkie zamieszanie. Nie wiem czy dojdę do siebie po tym wszystkim.
Siedzieliśmy naprzeciw siebie w samych majtkach. Taki widok nie zdarza się często. Właściwie prawie wcale się nie zdarzało. Dziś po raz pierwszy byliśmy ważnymi elementami tego obrazka.
Zacząłem się zastanawiać na cholerę mi to było. Z początku wydawało się być całkiem okej, ale teraz czułem się dziwnie. Lecz może właśnie dla takich chwil warto żyć.
- Ciekawie wyglądamy - stwierdziła Wiktoria.
- No... Właśnie - bąknąłem pod nosem.
- Tylko mi nie mów, że jesteś zawstydzony?
– Może trochę – wyznałem.
– Tego bym się po tobie nie spodziewała.
– Ja po sobie też nie.
– Ale numer jest nie z tej ziemi, co nie?
– Właśnie. Nie wiem czy nie za gruby?
- Daj spokój. To jeszcze nic takiego. Inne rodzeństwa robią gorsze rzeczy. My tylko mamy taką lekcję poglądową.
– Nie mów że nigdy nie widziałaś nagiego faceta?
– Na żywo nie. Zresztą jeszcze nie jesteś goły.
Fakt. Jeszcze nie byłem, ale do tego brakowało już bardzo niewiele.
– No, to jak? Ostatnie partie?
Wziąłem głęboki oddech.
Patrząc prosto w oczy Wiktorii zacząłem tasować karty.
Po chwili wszystko było już jasne, klarowne, przejrzyste i widoczne gołym okiem. Pierwsze rozdanie przegrałem. Nie udało mi się dopasować żadnej figury. Szit!!! Ja wiedziałem, że tak będzie. To było pewne. No, cóż...
Wiktoria patrzyła na mnie troszkę kpiąco. Pewnie spodziewała się, że stchórzę, że odejdę mówiąc: "ja już się nie bawię". Nic jednak bardziej mylnego. Nie zamierzałem się poddać. To nie było w moim stylu. Zawsze walczyłem do końca mimo, że wcześniej wiadome było że przegram. Teraz też zamierzałem dobiec do mety.
To było jak igrzyska olimpijskie. Ważny był udział i to żeby dokończyć konkurencję. Nieważne z jakim wynikiem. Podjąłem więc bardzo trudną decyzję. Postanowiłem mimo wewnętrznych oporów ściągnąć majtki przed Wiktorią. Tylko ja wiem ile trudu mnie to kosztowało.
Spojrzałem badawczo na Wiktorię. Siedziała z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
Powoli wstałem. Odwróciłem się tyłem do Wiki i sięgnąłem za gumkę moich majtek. Zsuwałem je powoli w dół. Przez ten czas nie oddychałem. Zatrzymałem powietrze w płucach, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc.
Wreszcie zsunąłem moje majtki do kostek i przysłaniając dłońmi moje klejnoty usiadłem naprzeciwko Wiktorii. Nie odważyłem się tak od razu spojrzeć jej prosto w oczy. Raptownie się zawstydziłem. Poczułem się trochę nieswojo. To uczucie pojawiło się nagle i nie wiem skąd zadziwiając mnie niezwykle. Zawsze bowiem prezentowałem tą drugą stronę barykady. Myślałem więc, że i teraz tak będzie, ale pomyliłem się.
To było bardzo dziwne uczucie i nie potrafiłem go dokładnie opisać.
Jeszcze jedna sprawa. Nie byłem tak szaleńczo podniecony, jak mi się wydawało, że będę. Mój mały nie przybrał jeszcze takich wymiarów, jakie zwykle przybierał w sytuacjach nudystycznych.
- A więc tak wyglądasz – odezwała się moja siostrunia – Całkiem nieźle muszę przyznać. Spodziewałam się, że będzie dużo gorzej.
Ja milczałem. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Jakbym w gardle miał wielką kulę. Uszy wręcz spłonęły mi z gorąca. W płucach zabrakło tlenu. Ogólnie jednak było fajnie. Bardzo fajnie chociaż trochę dziwnie.
Czy naprawdę ja i Wiktoria jesteśmy tutaj? Czy może to wszystko mi się śni?
- No, pokaż co tam masz. Pochwal się – Wiktoria próbowała odciągnąć moją rękę od przysłoniętych klejnotów.
- Ejże, ejże... - strofowałem ją.
- Przegrałeś, więc...
- Gra jeszcze się nie skończyła.
- Czyli: co? Jeszcze jedno, ostatnie rozdanie. Jeżeli wygram, to nie ściągam majtek. Kończymy i wracamy do swoich pokojów.
- Ok - zgodziłem się – niech i tak będzie. To jest chyba najlepsze rozwiązanie.
– Ale nie będziesz miał pretensji, jakby co?
– Co najwyżej do swojego garbatego szczęścia, które nie pozwoli mi zobaczyć mojej siostrzyczki w stroju Adama.
Wiktoria roześmiała się. Zaczęła kasować i rozdawać karty, co mnie było bardzo na rękę, bo nie musiałem odsłaniać tego, co zastanawiałem.
Rozdawanie kart też szło Wiktorii już coraz lepiej. Była zdolną bestią i bardzo szybko się uczyła.
"Oby tylko nie za szybko" - przemknęło mi przez głowę.
Po chwili trzymałem w ręku pięć kart, a każda tradycyjnie, była z innej parafii. Nawet ani jednej pary. Szlag by to trafił!
Chwilę zastanawiałem się jaką kartę sobie zostawić i wreszcie zdecydowałem się na samotną damę karo. Pozostałe cztery odłożyłem przed sobą.
Mała nadzieja zagościła we mnie, gdy Wiktoria postanowiła także wymienić aż cztery karty. Sytuacja nie przedstawiała się źle, ale oczywiście będę mógł o tym powiedzieć dopiero wtedy, gdy dopasuję inne karty.
Gdy je otrzymałem aż jęknąłem z zawodu. Karty ułożyły się źle. Bardzo źle. Nic z nich nie wynikało.
Nadeszła pora pochwalenia się zestawem kart, chociaż ja nie miałem się czym chwalić. Żadnej figury. Szlag by to trafił.
Wiktoria mogła pochwalić się nieco lepszą "zdobyczą". Posiadała aż dwie pary. Dwie dziewiątki i dwa króle. Nawet ta skromna para dziewiątek wystarczyła by do wygrania tego rozdania.
Szlag by to trafił!
Wiki uśmiechnęła się i rozpromieniła radośnie.
- Jeees... – usłyszałem jak przez mgłę - Wygrałam! Wygrałam! – cieszyła się, jak ze zdobycia mistrzostwa świata.
No, to dupa...
Jak zwykle musiałem obejść się smakiem. Szkoda. Naprawdę bardzo chętnie zobaczył bym ją bez niczego. Chociaż nawet w samych majteczkach prezentowała się niezwykle zmysłowo i myślę, że ten obraz długo pozostanie przed moimi oczami. Ten widok był równie inspirujący i niesamowity.
Z drugiej strony może to i dobrze, że tak się stało...
Nawet widok Wiktorii w samej bieliźnie był zbyt wielkim dopustem szczęścia. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie był on zbyt wielki i czy będąc jego świadkiem nie przegiąłem zbytnio pałki. Mam bardzo rozbudowane poczucie przyzwoitości i tego wieczora brało ono tęgie baty.
- Dobra jestem – stwierdziła wyprostowywująć się - I co pan powie?
– Szczęście nowicjusza – stwierdziłem – ale serdecznie gratuluję.
– Bomba!
Dla kogo była to bomba, dla tego bomba. Ja stałem po przeciwnej stronie i byłem w zupełnie innym nastroju. Tak widocznie chciał los.
– To okej – odezwała się Wiktoria – w takim razie zabieram swoje zabawki i wracam do swojej piaskownicy. Jesteś wściekły?
- Nie. Dlaczego?
- Bo ja wiem...
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zebrała swoje ciuchy i trzymając je w rękach ruszyła w stronę drzwi.
Patrzyłem na nią, jak wychodzi. Dość długo siedziałem na tapczanie bez ruchu. Próbowałem zebrać wszystkie myśli i jednocześnie siebie do kupy, więc trochę mi to zajęło. Dopiero po pewnym czasie, gdy usłyszałem jak zamyka drzwi swojego pokoju byłem w stanie wykonać jakikolwiek ruch. Opornie i ciężko to jednak szło.
Powoli wstałem i sięgnąłem po swoje slipy. Nie zdążyłem ich jednak założyć gdy usłyszałem przy wejściu jakiś dźwięk. Spojrzałem więc w tę stronę i zamarłem...
W progu stała całkiem naga Wiktoria. Po prostu mnie zatkało z wrażenia. Moja kopara opadła nisko i musiałem bardzo śmiesznie wyglądać. Oczy zrobiły mi się wielkie i nie wierzyłem temu, co widziałem. Ten obraz był tak nierealny, jakby został wycięty z mojej najbardziej rozhukanej fantazji.
To było tak nieoczekiwane i niezwykłe i uderzyło we mnie z całą mocą. Przez moment czułem się jakby trzepnął we mnie trolejbus.
A Wiktoria wciąż się uśmiechając zrobiła kilka kroków w moją stronę.
– Pomyślałam, że będzie bardzo miło, jak zakończymy to spotkanie remisem. W sumie oboje na niego zasłużyliśmy.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nadal byłem, jak skamieniały.
Ło, kurde... Co tu się wyprawiało? Co tu się działo? Jakim cudem znalazłem się w samym środku tych wydarzeń?
Normalnie szok połączony z niedowierzaniem.
- Coś tak zdębiał? Aż tak bardzo na ciebie działam? To chyba trochę niemoralne i niezbyt zgodne z prawem, co?
- Ciekawe, jak ty byś zareagowała, gdybyś była na moim miejscu? - nie wiem jak zdołałem stworzyć takie pytanie i zadać je Wiktorii.
- Jestem w podobnej sytuacji.
- Oboje chyba troszeczkę przesadziliśmy.
- Nie, no. Bez jaj. Nic takiego się przecież nie dzieje i nie zdarzy się zapewne.
- Zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, aby nie przekroczyć tej bardzo cienkiej linii.
- Faktycznie. To bardzo cienka granica. Stąpamy po kruchym lodzie.
Naprawdę stąpaliliśmy po bardzo kruchym lodzie.
Wiadomo przecież ogólnie, że krew nie woda, a majtki nie pokrzywy, więc... Poza tym oboje nie mieliśmy majtek. Byliśmy nadzy, jak nas Pan Bóg stworzył. Trochę na pewno zawstydzeni, ale jednocześnie bardzo siebie ciekawi i ta ciekawość popchnęła nas do tego szalonego kroku. Bo to było szalone!
To była z pewnością najbardziej szalona rzecz na jaką się zdecydowaliśmy w całym swoim życiu.
Ja piórkuję! Ale czad! Ale niesamowita jazda!
- I jak ci się podobam? - spytała Wiktoria.
- Mogę nie odpowiadać na twoje pytanie?
- Dlaczego? Jestem tego bardzo ciekawa.
Ze świstem wypuściłem z płuc nagromadzone tam powietrze.
- Bardzo mi się podobasz. Jesteś bardzo ładna i zgrabna. Masz wszystko na miejscu, a ja jestem z ciebie bardzo dumny. Jestem dumny z tego że mam taką siostrę. To wielkie szczęście i jednocześnie przekleństwo, że jesteś siostrą - mówiłem jak automat wyrzucając z siebie kolejne zdania - Pewnie, gdyby było inaczej, to byłoby inaczej, całkiem inaczej, a tak, to...
- To co?
- Nic.
- Aleś mi odpowiedział – roześmiała się.
- Bo to nie takie łatwe, aby prosto odpowiedzieć.
Nic nie było proste. Szczególnie tutaj i teraz kiedy staliśmy naprzeciwko siebie goli, jak święci tureccy.
Wpatrywaliśmy się uważnie w siebie pragnąc zapamiętać każdy szczegół.
Jak Ci się podobało?