Public sex (II)
30 września 2025
Public sex
5 min
Poniższe opowiadanie zawiera wyjątkowo kontrowersyjne sceny!
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Ostatni i jedyny pociąg odjechał. Jedyne co nam pozostało to podróż autostopem do pobliskiego miasta znajdującego się piętnaście kilometrów od nieszczęsnego dworca. Jednak w tym rejonie ruch samochodowy prawie nie istniał. Musieliśmy zatem iść w wyznaczonym kierunku z nadzieją na złapanie stopa. Niebawem usłyszeliśmy odgłos pracującego silnika. Jak się okazało był to znany nam samochód dworcowych podrywaczy. Zdziwili się na nasz widok. Próbowali zachęcić mnie, żebyśmy wsiedli do samochodu.
- Ewelina, przepraszamy.
- Spierdalaj! - to mówiąc pokazałam środkowy palec.
- Wygłupialiśmy się. Możemy was podwieźć bezinteresownie.
- Możesz zapomnieć, że wsiądziemy do samochodu.
Częstokroć nie jestem w stanie uwierzyć, że różne zbiegi okoliczności dzieją się przypadkiem. Wydaje mi się, że stoi za nimi jakaś siła wyższa, której nie potrafię określić ani nazwać. W tym momencie zaczął padać deszcz. Kilkanaście kilometrów w marszu w takich warunkach to coś, czego zdecydowanie wolałam uniknąć. Byłam w stanie wiele zaryzykować na rzecz zapewnienia nam jak największego komfortu. Ciało było jedynie ofiarą, którą byłam w stanie ponieść, choć oczywiście nie mogłam pozwolić sobie na każde zachowanie w obecności syna. Intensywność ulewy wzrastała z każdą sekundą. Postanowiłam schować do kieszeni urażoną dumę.
Koniec końców wsiedliśmy, choć synowi nie podobał się ten pomysł. Na szczęście to ja o wszystkim decydowałam.
Wytłumaczyłam im gdzie mają nas zawieźć. Odległość wynosiła około stu trzydziestu kilometrów. Chłopaki nie oponowali, aczkolwiek wyczuwałam, że to wcale nie koniec przygód. Po około czterdziestu minutach przestało padać, a mi zachciało mi się siku.
- Zatrzymaj się na poboczu. Muszę na stronę.
Samochód stanął, a ja udałam się w ustronne miejsce, żeby nie było widać mnie z jezdni. Kucnęłam pod drzewem oddając mocz silnym strumieniem. Już podcierałam sobie cipkę chusteczką, kiedy nagle poczułam, że ktoś chwycił mnie za biodra. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, twardy członek Marka wsunął się w moją jaskinię rozkoszy, która nie zdążyła jeszcze zrobić się mokra. Każdy ruch jego męskości sprawiał rozrywający ból rozdzierający mnie od środka. Wiedziałam, że opór nie ma sensu. Lepiej pozwolić mu dobrze się wyżyć aniżeli wracać do domu piechotą. Tym bardziej, że już i tak zrobili ze mnie chodzący dodatek do pizdy.
Z każdym kolejnym ruchem szparka stawała się coraz bardziej wilgotna, zatem dyskomfort stawał się nieco mniejszy. Marek rżnął mnie agresywnie, z pasją, bez jakiejkolwiek delikatności. Za każdym razem używał całej swojej siły aby dobić do końca. Można by go nazwać seksualnym egzekutorem.
Miałam tylko nadzieję, że kopulacja szybko się skończy i będę mogła wrócić do samochodu. Jednak kilka minut ostrego seksu nie doprowadziło go do szczytowania. Natomiast poczułam jak splunął na moje kakaowe oczko, a następnie rozprowadzał tam ślinę.
- Nie, tylko nie to! Tylko nie tam!!
Na nic zdały się moje protesty. Główka dotknęła przyjaciółki mojej myszki i zaczęła bezlitośnie pokonywać opór ciasności odbytu. Chciałam, żeby to wszystko już się skończyło. Pozostawienie Radka w samochodzie ze Sławkiem to nie był dobry pomysł. Bolało jak diabli, lecz zależało mi tylko na tym, żeby jak najszybciej wrócić do auta.
- Nie możemy teraz! Oni tam na nas czekają!
Co jakiś czas powtarzałam mu, żeby już skończył, jednak ruchał jak wściekły nie odzywając się ani słowem. Rozpędził się niemal już od pierwszych sztosów, kiedy tylko moja wymęczona odbytnica została nieco poluzowana. Zagryzłam zęby, żeby nie krzyczeć. Chciałam zachować pozory przed synem, choć nie uwierzyłabym, że niczego się nie domyślił.
Nieoczekiwanie Marek stał się nieco bardziej rozmowny.
- Czuję zapach twojej cipy. Nieźle szczyną jedzie.
Po tych słowach kindybał opuścił dziurkę nie przeznaczoną do przyjmowania nieproszonych gości. Bez ostrzeżenia wjechał w pizdeczkę, która na szczęście wcześniej zdążyła dobrze zwilgotnieć. Spodziewałam się ostrego rżnięcia z szybkim finałem, jednak zaledwie po przywitaniu się z moją szparką ponownie zagłębił się w jej sąsiadce. I znowu to samo. Tylko jedno pchnięcie i znowu w piczkę i tak na zmianę. Walczyłam sama ze sobą, żeby nie krzyknąć. Zawsze będę mogła “ściemnić” potomkowi, że tylko rozmawialiśmy, choć nieprawdopodobne, żeby uwierzył.
Owszem, było to na swój sposób ekscytujące, chociaż ból i pośpiech nie sprzyjały rozkoszy. Mimo tego osiągnęłam ekstazę. Zresztą on też w tym samym momencie. Salwy cieplutkiej spermy zalały moje plecy i pośladki. Masowałam dzyndzelek, żeby jak najbardziej przedłużyć orgazm. Mimo wielkiego wysiłku, jaki poniosłam, żeby tylko nie krzyknąć, z moich ust wydobył się przeciągły jęk - akustyczny symbol mojej porażki, jaką poniosłam sama ze sobą.
- Szybko mnie wytrzyj i wracamy.
- A po co wycierać?
- No co mam jechać taka ospermiona?
- Podobno sperma robi dobrze na skórę.
Wkurwiłam się niewyobrażalnie, lecz nie wdałam się w niepotrzebną kłótnię. Wytarłam się na ile byłam w stanie. Szybko wróciliśmy do samochodu. Sławek palił papierosa. Radek był nieco niespokojny, czemu trudno się było dziwić. Starałam się w żaden sposób nie pokazywać emocji, lecz nie sądzę, żeby mi się to udało. Natomiast triumfalna mina mojego drugiego, seksualnego pogromcy mówiła sama za siebie. Odczuwałam silne zdenerwowanie, upokorzenie, a także wstyd. Wprawdzie zarobiłam niezłą “kasiorkę” i udało nam się wrócić do domu nie ponosząc żadnych kosztów, lecz zapłaciłam za to słoną cenę. Obydwie dziurki zostały maksymalnie wyeksploatowane, a ból tej czekoladowej długo nie pozwolił o sobie zapomnieć. Jednak najbardziej dotkliwe było upokorzenie polegające na uczynieniu ze mnie seksualnej zabawki. Początkowe, miłe zainteresowanie moją osobą pod względem pozowania okazało się sprowadzeniem mnie do roli zestawu otworów służących mężczyznom do zaspokajania swoich chorych żądzy. Utrata autorytetu w oczach syna to już oddzielny temat, na który nie będę się tutaj rozpisywać. Nie łatwo było mi poradzić sobie z seksualnym zainteresowaniem z jego strony, które pojawiło się od pamiętnego powrotu do domu. Jednak to już temat na zupełnie inną opowieść…
Jak Ci się podobało?