Ilustracja: Lia Den

Iza i Tomek (XII). Iza w sieci (IV)

7 maja 2025

Opowiadanie z serii:
Iza i Tomek

58 min

To już ostatnia część cyklu "Iza w sieci" i — moim zdaniem — najbardziej emocjonalna. Przyznam szczerze, że pisząc to opowiadanie, miałem niezły ubaw, co zresztą widać po jego długości. Początkowo planowałem stworzyć jeden mocny, zwarty tekst, ale historia zaczęła się rozrastać. Gdybym opublikował całość jako jedno opowiadanie, w konwencji tego portalu, mogłoby być trudne do przyswojenia. Ostatecznie powstały cztery części, które można czytać zarówno jako kolejne rozdziały jednej opowieści, jak i jako osobne historie — starałem się, by każda z nich miała własny punkt kulminacyjny.

Mam nadzieję, że Iza zostanie z Wami na dłużej.

Iza uznała, że Jakub czekał już wystarczająco długo. W końcu dojrzała do decyzji, by wprowadzić swój plan w życie. Potrzebowała czasu, by dopracować każdy szczegół, zadbać o najdrobniejsze elementy, ale teraz wszystko było gotowe. Nie było już odwrotu. Chciała, aby przyjechał na spotkanie do Wrocławia – zgodził się bez zastanowienia. Długo szukała odpowiedniego miejsca, aż w końcu znalazła to, które idealnie pasowało do jej niecnych zamierzeń. Ustaliła termin i zarezerwowała apartament, niemal identyczny jak poprzednio: jeden przestronny pokój z aneksem, ogromnym łożem, wygodną kanapą i z tym jednym, konkretnym fotelem, ustawionym tak, jakby zapraszał do oglądania tego, co miało się wydarzyć na łóżku.

Gdy Jakub przekroczył próg mieszkania, zobaczył ją przy oknie, w tej samej pozie, co za pierwszym razem. Iza stała spokojnie, jej sylwetka odbijała się w szybie na tle migoczących świateł miasta. Miała na sobie błyszczącą, elegancką sukienkę – nie wyzywającą, a jednak magnetyczną. Odsłonięte ramiona przyciągały wzrok, dekolt pozostawał skryty, a materiał kończył się w połowie uda, subtelnie podkreślając jej nie okryte rajstopami nogi. W dłoni trzymała szklankę whisky. Wyglądała klasycznie, niemal dystyngowanie, a przez to nieprzyzwoicie seksownie. Maseczka na twarzy dodawała jej jeszcze więcej tej aury tajemnicy.

– Od samego patrzenia na ciebie, robi mi się gorąco – powiedział, ale jego głos nie był taki pewny, jak poprzednio.

„Co, brak ci wrażeń? Chcesz więcej autentycznych przeżyć?” – Słowa, przepełnione sarkazmem, które mu napisała, teraz wisiały między nimi jak ciężka, niewidzialna zasłona. Były jak mur, który choć niewidoczny, wciąż skutecznie trzymał go na dystans.

Jakub zdjął marynarkę, rzucił ją na oparcie kanapy i podszedł do stolika, gdzie czekała druga szklanka whisky.

– Nie byłem pewien, czy w ogóle będziesz chciała się ze mną jeszcze spotkać – dodał cicho, nie odrywając od niej wzroku.

W jego głosie słychać było skruchę, a może nawet niepokój.

– Szczerze… nie wiem, co właściwie powinienem ci teraz powiedzieć – ciągnął z lekkim, nerwowym uśmiechem. – Wtedy… chyba trochę to wszystko spieprzyłem. Powiedziałem parę rzeczy, których nie przemyślałem do końca.

Iza nawet się nie poruszyła. Stała przy oknie z tą samą, niewzruszoną miną, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

– Ale potem… po naszym ostatnim spotkaniu… wszystko zaczęło się we mnie mieszać.

Upił łyk whisky, próbując zamaskować napięcie.

– Wiem tylko jedno – dodał, niższym głosem. – Nie mogłem przestać o tobie myśleć i cholernie za tobą tęskniłem.

Wypił do końca i nalał sobie drugiego drinka. Chciał coś jeszcze dodać, może rzucić żart, ale ona go wyprzedziła.

– Usiądź – rzuciła miękko, ale z nutą władzy, wskazując ruchem podbródka fotel.

Jakub uniósł brwi, ale posłuchał. Usiadł, opierając się o miękką skórę i spojrzał na nią z nieśmiałym uśmiechem. Spodziewał się niespodzianki – może ciętej riposty, może gry, którą znał z ich wcześniejszych spotkań. Ale to, co zobaczył chwilę później, sprawiło, że serce podskoczyło mu do gardła. Iza odstawiła szklankę na parapet i powoli ruszyła w jego stronę. W dłoniach trzymała dwie jedwabne apaszki – czarne i lśniące. Zatrzymała się tuż przed nim, tak blisko, że czuł jej zapach – whisky zmieszane z jej perfumami.

– Co zamierzasz? – zapytał niepewnie.

Nie zdążył powiedzieć więcej, bo ona pochyliła się nad nim i chwyciła go za nadgarstek.

– Nie ruszaj się – szepnęła, głębokim, hipnotycznym głosem, po czym owinęła apaszkę wokół jego ręki. – Chciałeś czegoś prawdziwego, pamiętasz? Dam ci to. 

Zaciągnęła materiał z precyzją, przywiązując nadgarstek do poręczy fotela. Jakub drgnął, napinając odruchowo mięśnie.

– Iza… – wydusił, a ona poznała od razu, że zaskoczenie miesza się w nim z rosnącym podnieceniem.

Próbował uchwycić jej spojrzenie, ale ona skupiła się na drugim nadgarstku, oplatając go apaszką z tą samą spokojną pewnością.

– Myślałeś, że to ty piszesz tę powieść? – mruknęła, zawiązując węzeł. Jej usta, widoczne spod maseczki, wygięły się w niebezpiecznym uśmiechu. – Mylisz się.

Jakub pociągnął lekko za więzy, testując ich siłę. Jedwab trzymał mocno – nie miał szans się uwolnić. Oddech przyspieszył mu mimowolnie, a krew zapulsowała w żyłach.

– Zamierzasz mnie teraz torturować, czy tylko mnie wykorzystasz? – zapytał, próbując brzmieć żartobliwie, ale głos mu się załamał, zdradzając, że traci kontrolę.

– Rozpalam cię – odparła cicho, pochylając się tak blisko, że jej oddech popieścił jego ucho. – Zobaczymy, ile zniesiesz.

Iza wyprostowała się nagle i odwróciła, sięgając po coś ze stolika. Gdy wróciła, w jej dłoniach pojawiła się kolejna rzecz – maseczka. Materiał wyglądał na grubszy niż jej apaszki. Jakub zmarszczył brwi, jego oddech na moment się zatrzymał.

– Co to jest? – zapytał, nie ukrywając niepokoju.

– Cicho – mruknęła, pochylając się nad nim. – To dla twojego dobra.

Zbliżyła maseczkę do jego twarzy, a on instynktownie cofnął głowę, na ile pozwalały mu więzy i oparcie fotela.

– Iza, czekaj… – zaczął, ale ona nie dała mu dokończyć.

Z wprawą nałożyła maseczkę, zasłaniając mu pół twarzy. Otwory na oczy odsłoniły jego błyszczące od mieszanki zdumienia i adrenaliny spojrzenie. Jakub zamrugał szybko, próbując oswoić się z nowym doznaniem. Oddech stał się płytszy, utrudniony przez materiał, a serce zaczęło mu walić jak oszalałe.

– Po co to? – wydusił, buntując się. 

Czuł się jak w pułapce, a jednocześnie coś w tej sytuacji budziło w nim chore podniecenie. Iza odsunęła się o krok, przyglądając mu się z lekkim uśmiechem, jakby oceniała swoje dzieło.

– Żeby cię nie rozpoznali – wyjaśniła spokojnie, niemal pieszczotliwie. – Zaraz tu przyjdą inni panowie. Nie chcę, żeby wiedzieli, kim jesteś. W końcu… – zawiesiła głos, przechylając głowę – jesteś kimś znanym, prawda?

Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.

– Inni? – powtórzył, a w jego głosie pojawiła się panika.

Szarpnął się lekko w fotelu, ale apaszki nie ustąpiły.

– O czym ty mówisz? Co ty planujesz?

– Spokojnie – szepnęła. – Nie bój się. Ta maskarada jest po to, aby zapewnić ci anonimowość. Nikt się nie dowie, że to ty – słynny pisarz, spragniony mocnych doznań.

Jej szept, choć zapewne miał go uspokoić, tylko spotęgował narastający w nim lęk.

Jakub przełknął ślinę, ale gardło miał suche jak papier. Maseczka uciskała mu twarz, a  zapach Izy oszałamiał go. Nie wiedział, czy się boi, czy pragnie tego, co przed nim. Myśl o „innych” – obcych mężczyznach, którzy mieli tu przyjść – sprawiła, że krew zapulsowała mu w skroniach. Chciał zaprotestować, wyrwać się, ale jednocześnie jej słowa, jej władza nad nim przyciągały go jak magnes. Siedział, spięty, z oczami błyszczącymi spod maski, a w głowie miał tylko jedno pytanie: co ona zrobi?

Iza odsunęła się, przeszywając go wzrokiem na wylot.

– Jesteś gotowy? – zapytała, a Jakub dostrzegł w jej oczach coś dzikiego.

Zamrugał, próbując zebrać myśli.

– Gotowy na co? – odparł gwałtownie.

Chciał brzmieć pewnie, rzucić coś sarkastycznego, ale nie potrafił się otrząsnąć.

– Nie wiem, co ty zamierzasz zrobić, Iza, ale osiągnęłaś cel. Dobra, jestem zainspirowany, zadowolona?

Iza pomyślała, że Jakub czuje się jak zwierz w klatce, ale widziała również, że zżera go chora ciekawość. Uśmiechnęła się i nie odpowiedziała. Zamiast tego sięgnęła po telefon leżący na stoliku. Jej palce przesunęły się po ekranie, napisała coś szybko, a potem odłożyła urządzenie z powrotem. Cisza w pokoju zgęstniała, przerywana tylko jego przyspieszonym oddechem. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi – ostre, zdecydowane. Iza rzuciła mu krótkie spojrzenie,

– Bądź grzeczny. Nic ci nie grozi, naprawdę. I uwierz mi, robię to wszystko dla ciebie.

Spojrzała wymownie na więzy i maseczkę.

– To żebyś wczuł się w rolę i nie przeszkadzał. 

Otworzyła drzwi, a do środka weszło dwóch mężczyzn. Byli wysocy, ubrani w ciemne koszule i poruszali się z pewnością siebie, jakby dokładnie wiedzieli, po co tu są. Iza przywitała ich z uśmiechem. Najpierw podeszła do pierwszego, uniosła się na palcach i dotknęła wargami jego warg, w krótkim, zmysłowym pocałunku. Jej dłoń musnęła jego kark, a potem odwróciła się do drugiego, powtarzając ten sam gest.

– Napijcie się – rzuciła miękko, wskazując ruchem ręki na butelkę whisky na stoliku.

Głos Izy był słodki, ale jednocześnie pewny i rozkazujący. Mężczyźni posłusznie podeszli do stołu, nalali sobie po solidnej porcji trunku i oparli się o ścianę, popijając w milczeniu. Ich pełne wyczekiwania spojrzenia powędrowały ku Izie. Jakub siedział jak skamieniały, jego dłonie szarpnęły się w więzach. Patrzył, jak Iza odwraca się od mężczyzn i powoli, z niemal teatralną precyzją, zsuwa sukienkę z ramion. Błyszczący materiał spłynął na podłogę, odsłaniając jej ciało – została tylko w czarnych, koronkowych stringach. Światło lampy rzucało cienie na jej krągłości, a ona stała wyprostowana, świadoma swojej urody i władzy. Mężczyźni odstawili szklanki, ich oczy przesunęły się po niej z głodem, ale żaden się nie ruszył – czekali na jej znak.

 

Organizacja tej nocy we Wrocławiu nie była przypadkiem. Tu miała Ulę, koleżankę ze studiów, która w takich sprawach była niezastąpiona. Ula była singielką z wyboru, kobietą, która mężczyzn potrzebowała tylko do jednego – seksu. Nie interesowały jej związki, romantyczne kolacje czy słodkie słówka. Znała świat facetów gotowych na takie układy i korzystała z niego bez skrupułów. Czasem brała na noc jednego, czasem dwóch, w zależności od nastroju. Dla niej to była transakcja – jasna, prosta, bez zbędnych emocji.  Kiedy Iza zadzwoniła do niej kilka dni wcześniej, Ula nie pytała o szczegóły.

– Potrzebuję dwóch. Dyskretnych, ale takich, którzy wiedzą, co robią – rzuciła rzeczowym tonem, jakby zamawiała catering na imprezę.

Ula tylko się zaśmiała.

 – Jasne, coś znajdę.

Nie chciała wiedzieć, po co Izie tacy faceci, ani co planuje. Znała ją od lat, widziała, jak świetnie układa jej się z Tomkiem, i założyła, że to nie ma nic wspólnego z buntem przeciwko mężowi. Może to był jakiś eksperyment, może sposób na odreagowanie – Ula nie wnikała. Dla niej liczyło się tylko to, że Iza wie, czego chce, a ona może dostarczyć odpowiednich ludzi.

Dzień przed spotkaniem Ula wysłała Izie krótką wiadomość ze zdjęciami: „Ciemnowłosy i blondyn. Obaj sprawdzeni.” Umówiła ich w pubie, ponieważ Iza chciała najpierw obejrzeć „towar”, objaśnić im plan i swoje wymagania. Obaj byli idealni – posłuszni, ale nie ulegli, gotowi grać według zasad, które im się narzuci.

Iza zerknęła na Jakuba, a w jej oczach mignęła satysfakcja.

– Patrz – szepnęła surowym tonem.

Mężczyźni zbliżyli się do niej, ich dłonie zawisły w powietrzu, czekając na pozwolenie. Ona uśmiechnęła się, a potem skinęła głową – i wtedy zaczęło się.

Ciemnowłosy chwycił ją za biodra z taką siłą, że jej ciało drgnęło. Ugięła się lekko w kolanach, a jej plecy wyprostowały się, eksponując piersi. Przyciągnął ją do siebie i wtedy rzucił palącymi oczami wyzwanie Jakubowi. Blondyn nie pozostawał w tyle. Stanął tuż za nią, jego palce musnęły jej kark, a potem pochylił się, przyciskając usta do jej skóry. Iza nie odezwała się ani słowem, ale jej ciało mówiło za nią – głowa odchyliła się jeszcze bardziej, odsłaniając przed nimi linię szyi, którą blondyn polizał z łapczywą precyzją, sprawiając, że jej usta wygięły się w szerokim, lubieżnym uśmiechu zadowolenia.

– Dlaczego mi to robisz? – wycedził Jakub, a w jego głosie wybrzmiała złość, ale też coś bardziej kruchego – ból, zazdrość. 

Iza spojrzała na niego i wtedy jej oddech mimowolnie przyspieszył. Ciemnowłosy przyłożył dłoń do jej brzucha, a blondyn zacisnął palce na jej piersi.

– Bo chcę, żebyś poczuł, jak to jest… bawić się kimś – odparła chłodno, a w jej głosie drgało napięcie. – W końcu marzysz, żeby twoje książki były autentyczne, prawda?

Jakub szarpnął się w fotelu, ale nie odwrócił twarzy. Widział, jak ciemnowłosy zsunął dłoń niżej, między jej uda – jego długie palce zahaczyły o koronkę stringów, przesunęły się po materiale, a potem wsunęły pod niego. Najpierw badał ją powoli, rozchylając wargi, drażniąc ją opuszkami. Iza drgnęła, jej oddech pogłębił się, a on, wyczuwając to, wsunął palce w jej cipkę – głęboko i bez ostrzeżenia. Wyprężyła się na moment, jakby chciała zaprotestować, ale fala emocji uderzyła szybciej, niż zdążyła pomyśleć. Otworzyła usta, lecz zamiast słów wyrwał się z nich cichy, urwany jęk. Zacisnęła palce na jego przedramieniu, a on poruszał rytmicznie dłonią, wchodząc i wychodząc, a mokre odgłosy jej podniecenia wypełniły pokój. Jej biodra zadrżały, pchając się w jego dłoń. Blondyn nie zamierzał pozostawać biernym obserwatorem. Gdy tylko zauważył, jak ciało Izy drży pod dotykiem ciemnowłosego, zacisnął obydwie dłonie na jej piersiach, drażniąc kciukami twardniejące brodawki. Przygryzł delikatnie płatek jej ucha, chcąc usłyszeć, jak z jej ust wyrywa się kolejny jęk.

Jakub zacisnął zęby, jego oddech stał się urywany, stłumiony przez maseczkę. Patrzył, jak ciemnowłosy unosi wzrok na Izę, a potem, z drapieżnym uśmiechem, jednym brutalnym ruchem zrywa stringi. Materiał pękł z cichym trzaskiem, odsłaniając jej cipkę – mokrą, nabrzmiałą, z wargami rozchylanymi przez podniecenie, lśniącymi od soków, które mężczyzna rozsmarował po jej kroczu. Ukląkł przed nią, jego ręce rozsunęły jej nogi szerzej, palce wbiły się w miękką skórę, zostawiając czerwone odciski, a jego oddech owiał jej rozchyloną szparę.

Blondyn przesunął dłonie na jej brzuch, a potem niżej, zatrzymując się tuż nad miejscem, gdzie ciemnowłosy wciąż ją bezlitośnie drażnił. Najpierw zlizał z niej lepką wilgoć, a potem wdarł się w nią głęboko, liżąc z chrapliwym pomrukiem. Mokre mlaskanie rozbrzmiewało w ciszy jak wystrzały – jego usta pracowały z namiętnością, ssąc jej łechtaczkę, a potem zagłębiając się w nią raz za razem, jakby chciał ją pochłonąć.

– Jakub, oni są obłędni.  – Jej usta wykrzywił powolny, drapieżny uśmiech,. Oczy miała zamglone, rozszerzone od przyjemności, ale w ich głębi błyszczało coś jeszcze – prowokacja.

Poruszyła instynktownie biodrami, pchając się na twarz ciemnowłosego. Wplotła dłonie w jego gęste włosy, ciągnąc lekko – gest, który zdawał się jednocześnie zachęcać i karać. Westchnęła znowu, tym razem głośniej, a jej oczy, na moment, spotkały się ze spojrzeniem Jakuba. W tym spojrzeniu było wszystko – władza, rozkosz. Jakub szarpnął się jeszcze raz, ale nie mógł oderwać wzroku. Jego ciało płonęło – złość mieszała się z zazdrością, a podniecenie, którego nie chciał przyznać, ściskało mu żołądek. Chciał krzyknąć, wyrwać się, ale był uwięziony – nie tylko przez apaszki, ale przez nią, przez to, co robiła, i przez to, co zmuszała go czuć.

– Co ty ze mną robisz? – sapnął, z trudem łapiąc oddech.

– Daję ci gotowy materiał – odpowiedziała kuszącym tonem, z lekką zadyszką, która zdradzała jej własne poruszenie, ale też niezdrową satysfakcję, że on pokazał słabość. – Będziesz potrafił to wszystko opisać?

Blondyn masował jej piersi szerokim okrężnym ruchami, szorstko i zachłannie. Sutki, które stwardniały w sekundę, były teraz czerwone i pulsujące pod jego dotykiem. Pochylił się, jego język ślizgał się po jej karku, zostawiając wilgotny, gorący ślad – lizał ją powoli, delektując się smakiem jej skóry, a potem przygryzł ją lekko w miejscu, gdzie szyja przechodzi w ramię, wydobywając z niej ostry, namiętny jęk. Jego twardy kutas, napierał na jej tyłek przez spodnie, a ona ocierała się o niego. Jej ruchy były wyzywające, pełne władzy, jakby chciała, żeby Jakub zobaczył, jak bardzo panuje nad tym, co się dzieje.

– Chodź – mruknął w końcu ciemnowłosy. Podniósł się z klęczek i chwycił ją za rękę, a blondyn skinął głową w milczącej zgodzie. Zaprowadzili ją na łóżko – Iza uklękła na czworakach, jej biodra uniosły się wyzywająco, a plecy wygięły w łuk. Ciemnowłosy wspiął się na materac, klękając przed jej twarzą – jego spodnie już opadły, kutas wyskoczył. Był gruby, nabrzmiały, z sinymi żyłkami, główka lśniła od preejakulatu. Chwycił ją za włosy i z władczą pewnością szarpnął jej głowę w dół.

– Pokaż, co potrafisz! – wychrypiał i wepchnął kutasa w jej usta. Iza objęła go ciasno wargami, język zawirował wokół główki, a w pokoju rozniósł się odgłos mokrych cmoknięć i ssania.

Blondyn stanął za nią na podłodze, stawiają szeroko stopy, jakby przymierzał się do ciężkiej roboty. Rozchylił jej tyłek, a jego palce wdarły się w jej cipkę – najpierw dwa, potem trzy, rozciągając ją z sadystyczną cierpliwością. Iza jęknęła wokół kutasa w ustach, jej głos wibrował, rozpalając obu mężczyzn i jednocześnie raniąc Jakuba. Blondyn wyciągnął palce, po czym oblizał je z lubieżnym uśmiechem. Jej smak najwyraźniej go podniecał, bo oczy mu zapłonęły z pożądania. Zsunął spodnie i z zadowoleniem zmierzył wzrokiem swój oręż, który był naprawdę imponujący. Długi, gruby, z różową, nabrzmiałą główką. Chwycił go u nasady i ustawiając się  lepiej, naparł na jej cipkę. Wszedł w nią powoli, jakby to miało być na pokaz. Oczy Jakuba rozszerzyły się w dzikim niedowierzaniu, gdy zobaczył, jak Iza bez oporu pochłania coś tak olbrzymiego. Mokre odgłosy ssania i mlaskania szybko zagłuszyły ich ciężkie oddechy. Wbił palce w jej biodra, ściskając je brutalnie, aż skóra pod jego dłońmi zbielała. Poruszał się coraz szybciej, bez litości, a każdy jego ruch sprawiał, że ich ciała zderzały się z głośnym, mokrym plaśnięciem. Jego jaja uderzały o jej uda, a tyłek Izy, mimo że sprężysty i wypięty — falował od siły pchnięć. Nie mieli prezerwatyw. Iza ich nie chciała. „Bez gumek” – rzuciła na spotkaniu, wiedząc, że są profesjonalni, czyści, sprawdzeni. To dawało jej pewność, ale nie o bezpieczeństwo tu chodziło. Iza chciała ich tak, jak natura stworzyła mężczyzn. To była potrzeba – surowa i dzika, ale też wyrachowana. Chodziło o Jakuba. O to, żeby patrzył, jak ją biorą i wypełniają prawdziwymi, przeraźliwie żywymi kutasami, jak zostawiają na niej lepki, pachnący ślad. Żeby ich zapach, każda kropla spermy, każdy dźwięk wilgotnych ciał, wbijał się w jego umysł jak sztylet. Chciała ciepła, które miało ją zalać, rozlać się po jej cipce, spłynąć po udach, wsiąknąć w prześcieradło. To miał być akt władzy, pokaz, który miał go złamać – dowód, że oddaje się im całkowicie, bez żadnych barier, a on może tylko ją oglądać,

– Patrz na mnie, Jakub – rzuciła zadyszana, na moment wyjmując kutasa ciemnowłosego z ust.

Jej głos przeciął powietrze jak bicz.  Odwróciła głowę, spoglądając na niego spod rzęs, jej oczy błyszczały, usta rozchyliły się w uśmiechu, który był jednocześnie słodki i okrutny. – Widzisz, jak mnie biorą?

Ciemnowłosy nie zwracał uwagi, na to, co mówiła, skupiony na swoim zadaniu. Przycisnął jej głowę niżej, wbijając się głębiej. Jej gardło wydało dławiący odgłos, ale nie przestawała — ssała go z jeszcze większą pasją, jej usta zaciskały się wokół niego z namiętnością, która miała go doprowadzić do granic wytrzymałości. Blondyn nie zwalniał; jego pchnięcia stawały się coraz głębsze, coraz brutalniejsze. Iza wygięła się pod nim na łóżku, a jej jęki przeszły w krzyk — dziki, wysoki, przesycony ekstazą. Posuwał ją z furią, jego biodra raz za razem uderzały o jej tyłek, sprawiając że jej skóra pokryła się czerwonawymi śladami.

Jakub szarpnął się mocniej, jego oddech stał się chaotyczny, a oczy zapłonęły – furia, ból i pożądanie mieszały się w nim jak trucizna. Ciemnowłosy chwycił Izę mocniej za włosy, jego ruchy stały się gwałtowne, zwierzęce – wysunął się z jej ust w ostatniej chwili, tryskając na jej twarz, na maskę. Gorące strużki spłynęły po jej policzkach, ustach, kapały na łóżko, a ona oblizała wargi, patrząc na Jakuba z dziką, bezlitosną rozkoszą. Blondyn doszedł chwilę później, On również wyciągnął kutasa, tryskając na jej tyłek. Gorący strumień jego nasienia spłynął po skórze, lśniąc w świetle jak płynne srebro.

Iza dyszała, jej ciało drżało na czworakach, a oni odsunęli się, zostawiając ją nagą, rozpaloną, ze spermą spływającą po udach i smugami śliny na twarzy – obraz, który miał wypalić się w pamięci Jakuba na zawsze.

– To dla ciebie, Jakub – wysapała między spazmami rozkoszy, jej głos drżał, ale był pewny, przesycony mocą. – Żebyś nigdy nie zapomniał, co tracisz.

Ciemnowłosy podniósł się z łóżka. Oddychał ciężko, ale na jego twarzy malował się leniwy uśmiech triumfu. Rzucił Izie przelotne spojrzenie i skinął głową blondynowi. Blondyn, wciąż dysząc, otarł pot z czoła, jego ostre rysy rozluźniły się w zadowoleniu – klepnął ją lekko w tyłek, jakby pieczętując swoje dzieło, po czym obaj ruszyli do drzwi, zostawiając ją w centrum pokoju. Ich kroki odbijały się echem, a potem zniknęli, bo ich rola dobiegła końca – wykonali, co mieli, a teraz scena należała do kogoś innego.

Iza wyprostowała się powoli. Jej twarz była mokra – usta lśniły śliną i resztkami spermy ciemnowłosego, policzki błyszczały od wilgoci, a jasne włosy, potargane i wilgotne, przykleiły się do karku i ramion, tworząc wokół niej dziką aurę. Oddychała ciężko, unosząc piersi w rytm przyspieszonego pulsu. Czerwone i nabrzmiałe od ściskania sutki, sterczały wyzywająco, a jej cipka, wciąż rozchylona i mokra, pulsowała z niewypełnionym pragnieniem. Oblizała wargi, powoli, celowo, jej język zebrał resztki smaku ciemnowłosego, a potem uśmiechnęła się – ten uśmiech był słodki, ale drapieżny, pełen mrocznej zachęty. Nie powiedziała nic, ale jej spojrzenie mówiło wszystko:

„Widziałeś, co zrobili. Teraz twoja kolej. Pokaż mi, co czujesz”.

Podniosła ręce, przeczesała włosy palcami, eksponując nagie ciało. Jej biodra poruszyły się lekko, jakby nie mogły ustać w miejscu, a oddech przyspieszył, zdradzając, że to, co się stało, tylko rozpaliło jej pożądanie. To był moment kulminacyjny, zwieńczenie jej precyzyjnie utkanej gry. Ciało Izy drżało w oczekiwaniu, a w głębi duszy tliła się pewność – Jakub nie oprze się tej prowokacji. Chciała, by rzucił się na nią z furią, by jego dłonie zacisnęły się na jej skórze, by wylał na nią całą zazdrość, ból i żar, który w nim wzbierał. Pragnęła, by wziął ją z siłą, jakiej nawet tamci nie mieli, by jego dotyk był gwałtowny i brutalny. By udowodnił, że nie jest obojętny, że jej ciało, jej bliskość, to coś więcej niż tylko inspiracja dla jego literackich fantazji. Wierzyła, że Jakub, z całą swoją wrażliwością i łagodnością, nie jest zdolny do takiego cynizmu. Nawet jeśli przez cały czas próbował pokazać, że nie ma w nim uczuć, mylił się.

Stanęła przed nim, tak blisko, że czuł gorąco bijące od jej skóry i ostry, duszący zapach seksu i władzy. Jej ciało niemal wibrowało od napięcia i niewypowiedzianej prośby: „Weź mnie. Teraz”. Nachyliła się, jej dłonie nakryły jego dłonie, przywiązane do podłokietników fotela, a twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jego maski.

– To lepsze niż cokolwiek, co mogłeś sobie wyobrazić, co? – rzuciła głębokim, pożądliwym tonem – Widziałeś wszystko, prawda?

Uśmiechnęła się, a jej usta, wciąż lepkie od śliny i nasienia, rozciągnęły się w grymasie, który był jednocześnie piękny i przerażający.

– Było ci obojętne, że zerżnęli mnie z taką ochotą? A może chciałeś ich pozabijać?

Gdy tylko więzy opadły, a maska zsunęła się z jego twarzy, Jakub zerwał się z fotela jak uwolnione z klatki zwierzę. Nie czekał. Nie myślał. Jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach z siłą, która obiecywała więcej niż tylko gniew. Teraz, kiedy sam mógł ją dotykać, gdzie tylko chciał, oszalał. Furia i pragnienie kipiały w nim jak magma, gotowe spalić wszystko na swojej drodze. Gniew zderzył się z pożądaniem, a granica między nimi rozmyła się w jednej chwili.

Było w niej ciepło. Czuł je pod palcami, gdy sunął dłońmi po jej ciele, czuł je w napięciu jej mięśni, w drżeniu, które nie było strachem, tylko wyzwaniem. Ale było w niej coś jeszcze – coś, co paliło jego skórę, wypalało go od środka, zostawiało po sobie smak goryczy i nieposkromionej żądzy. Może to był gniew. Może zazdrość, której nie chciał nazwać. Może sam fakt, że widział ją uległą z tymi dwoma, a teraz czuł tę samą uległość pod swoimi dłońmi i nie wiedział, czy to zwycięstwo, czy klęska.

Pochylił się, aby pocałować ją w usta, ale ona się uchyliła.

– Iza – warknął.

Oddychał ciężko, serce waliło mu w piersi jak oszalałe. Obrócił ją gwałtownie, sprawiając, że jej plecy uderzyły o jego tors. Była drobna, miękka i cholernie świadoma tego, co z nim zrobiła. Przyciągnął ją do siebie, a biodra instynktownie przycisnęły się do jej tyłka. Oszałamiający zapach mieszaniny spermy i perfum był tak gęsty i naturalistyczny, że Jakub zaciągnął się nim, jakby chciał się nim upić. Poczuł, jak jej ciało napina się pod jego dotykiem, jak drży z tej samej dzikiej energii, która teraz władała również nim.

– Nadal tylko zapisujesz tę scenę w głowie? – zapytała nieśmiało, niemal z czułą drwiną – Nadal jestem tylko twoją muzą?

Jakub zacisnął powieki, próbując stłumić wzbierającą w nim falę pożądania.

– Przestań – warknął, chociaż jego dłonie, jakby w sprzeczności z tym, co mówił, wbiły się w jej biodra mocniej.

Iza przekręciła głowę, jej włosy musnęły jego policzek. Była blisko, zbyt blisko.

– Przestać? – Jej szept był niemal czuły, pełen wyzywającej delikatności, jakby chciała go całkowicie wciągnąć w swoją grę. – Więc czemu mnie tak trzymasz? Jesteś zazdrosny? O nich?

Za każdym jej słowem brzmiała drwina, ale w jej oczach była także dziwna, pociągająca pewność.

– Jakub… chciałam, żebyś mnie taką zobaczył.

Zadała mu tymi słowami cios. Bo kiedy patrzył, czuł zazdrość, której nie umiał okiełznać. Teraz chciał ją odzyskać. Albo zniszczyć.

– Ty suko – warknął, a jego głos drżał od wściekłości i desperacji. – Nienawidzę cię!

Był jak rozszalały zwierz, napędzany pierwotnym instynktem.

– Naprawdę? – Iza nawet przez sekundę nie dala się nabrać na jego słowa. – To pokaż mi, jak bardzo mnie nienawidzisz.

Zawył i pchnął ją mocno. Iza upadła na łóżko, twarzą w pościel. Jej tyłek uniósł się lekko – pełny, sprężysty ze śladami nasienia w zaokrągleniach pośladków.

– Lubisz się nade mną znęcać, tak? – syczał z wściekłości i pożądania, które teraz całkowicie zawładnęły jego rozwalonym umysłem.

Jednocześnie ten widok był zbyt silny, aby mógł go unieść.  Naga, z rozchylonymi nogami, między którymi migała zaczerwieniona cipka, wciąż nabrzmiała od twardego kutasa blondyna, który dopiero co ją wypełniał, wyglądała jak ucieleśnienie grzechu i pokusy. Jakub był na krawędzi, drżał od napięcia, widział wciąż, jak rżnęła się z tamtymi dwoma na jego oczach, jak ich brała, jak jęczała, a on mógł tylko patrzeć, przywiązany i bezradny. Teraz, wolny, rzucił się na nią jak zwierzę. Okraczył ją, a jego kolana wbiły się w materac, który pod ciężarem, zaskrzypiał. Szarpnął spodnie, rozpinając je w chaotycznym pośpiechu. Wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, rozdarł opakowanie zębami i naciągnął ją na siebie.

Widząc, że Iza nie zamierza się bronić, padł obok niej, chwytając dłonią za jej kark. Jego usta rzuciły się ku jej wargom, ale ona znowu się uchyliła.  Zagryzł jej włosy, szarpnął zębami za szyję, dysząc jak ranny byk. Ostatkiem woli powstrzymał się, aby nie ściągnąć z niej maski, ale wiedział, czym ona dla niej jest. Druga ręka wcisnęła się między jej pośladki, palce przesunęły po śliskiej jak olej cipce. Poruszył dłonią w dół i w górę, a jej wilgoć kleiła się do jego skóry. Iza jęknęła i prowokacyjnie zakołysała biodrami. Jej tyłek uniósł się, jakby chciała go zwabić, rzucić mu kolejne wyzwanie. Wtedy jego palec trafił na mniejszą dziurkę – mokrą, lepką, ciepłą od śladów blondyna. Wessała go do środka, nawet nie musiał się wciskać. Jakub poczuł nagły skok adrenaliny, jakby jego ciało przeszył prąd. Ciasnota, wilgoć i gorąco pod opuszkami były jak iskra. To nie był tylko dotyk, to była obietnica, zakazana granica, którą nagle zapragnął przekroczyć. Jego oddech zadrżał, serce załomotało mocniej, a w głowie zawirowało od mieszanki pożądania i furii.

Iza napięła się jak struna, mięśnie wokół jego palca zacisnęły się instynktownie, a z jej gardła wyrwał się ostry, dziki jęk. Poczuła go – szorstki, nieproszony dotyk w miejscu tak intymnym, tak wrażliwym – i to było jak nagłe ukłucie, które rozlało się w niej falą gorąca. Lekki ból zmieszał się z zaskoczeniem, ale pod spodem czaiła się iskra rozkoszy, coś, co kazało jej biodrom drgnąć jeszcze raz, bo instynktownie chciała sprawdzić, jak daleko się posunie. Odwróciła głowę, jej oczy błysnęły w półmroku, a usta rozchyliły się w kpiącym, zdyszanym uśmiechu.

– Co ty wyprawiasz, Jakub? – warknęła, ale w jej głosie nie było strachu, tylko prowokacja.

Uniosła tyłek, minimalnie, niemal niezauważalnie i czekała, napięta, gotowa na jego odpowiedź. Ten kpiący uśmiech, ten wyzywający ton – działały na niego jak płachta na byka, rozpalając w nim coś nieposkromionego. Nie cofnął ręki – zamiast tego wsunął palec głębiej, z niecierpliwą siłą, czując, jak jej ciało reaguje, jak się zaciska wokół niego w gorącym, wilgotnym uścisku. Palce drugiej dłoni wplotły się w jej włosy i szarpnęły lekko, przechylając głowę Izy w jego stronę. Przywarł policzkiem do jej twarzy – chciał być bliżej, wchłonąć ją całą. Nie pozwalała mu na pocałunek, ale on się nie poddał. Zamiast tego przycisnął twarz mocniej, jego oddech mieszał się z jej własnym, a on chłonął ciche kwilenie, które wymykało się z jej gardła, stłumione westchnienia, które zdradzały więcej, niż chciała przyznać. Czuł, jak jej ciasny, zakazany tunel ustępuje, jak się rozluźnia, a to tylko podsyciło jego głód. Nie czekając, dołożył drugi palec, wcisnął go obok pierwszego, rozchylając ją szerzej. Drgnęła, a z jej ust wyrwał się cichy, zduszony jęk, który odbił się echem w jego uszach. Trzeci palec przyszedł zaraz po tym, pchany impulsem, nie myślą. Wślizgnął się w nią z trudem, rozciągając ją do granic, a łóżko ponownie zaskrzypiało, gdy w odpowiedzi wcisnęły się w nie jej biodra. Iza zacisnęła dłonie na prześcieradle, a jej oddech przyspieszył, stając się urywanym sapaniem. Ocierała się miękkim policzkiem o jego szorstką skórę. Czuła jego palce w sobie, brutalne, nieustępliwe, i choć jej ciało zadrżało od napięcia, jej usta wykrzywiły się w tym samym kpiącym uśmiechu.

– Myślisz, że to wystarczy? – wychrypiała.

Wciąż prowokowała, wciąż rzucała mu wyzwanie, nawet gdy jej oczy zamgliły się od bólu i rozkoszy. Nie odpowiedział słowami. Poruszał się w niej szybciej, głębiej, zagarniając każdy skurcz jej ciała. Iza walczyła ze sobą, by nie dać mu pełnej satysfakcji, ale jej biodra, unoszące się w rytmie jego ruchów, mówiły co innego. On napierał jeszcze mocniej, jego pierś wgniatała się w jej plecy, a palce rozciągały ją bez litości, jakby chciał ją złamać. Był pobudzony – tak bardzo jej chciał, że to pragnienie stało się niemal bolesne. Nie chodziło już tylko o złość, o to, co mu przed chwilą zrobiła.  To był głód – głęboki, emocjonalny, który wyrywał się z jego trzewi i domagał się spełnienia. Chciał ją kochać – inaczej, głębiej, w sposób, który przekroczy wszystkie granice, które między nimi istniały. Chciał ją naznaczyć, posiąść tak, by nie mogła o nim zapomnieć, by każdy jej oddech, każdy skurcz jej ciała należał do niego.

– Iza, co my robimy? … To jest niewyobrażalne … Cholera – jęczał, chrapliwym, łamiącym się od emocji głosem. Sam nie mógł uwierzyć, jak daleko się posunął.

– Co my robimy? – odparła, odwracając głowę na tyle, by spojrzeć mu w oczy.  – To ty wsadzasz palce, gdzie chcesz, nie ja – dodała, a jej usta wykrzywiły się w prowokującym uśmiechu, który tylko podsycił jego chaos.

– Dlaczego, kurwa, mi na to pozwalasz… to takie… – urwał, jego głos zadrżał, a palce znów ruszyły, głębiej, jakby szukał w niej odpowiedzi, której nie umiał nazwać.

Czuł jej wilgoć, jej ciepło, i to go rozrywało. To, co robił, było dzikie, zakazane, a jednocześnie tak naturalne w tej chwili.

– Wiem, że to cię kręci – wysapała, głosem przepełnionym rozkoszą i kpiną. – Czego się boisz? Wsadź go tam … czekam na ciebie. Chcesz tego, prawda?– wysyczała, a jej biodra drgnęły, zapraszająco, niemal błagalnie.

Jej spojrzenie przeszyło go na wylot, a ta cicha, paląca prośba,  tak kontrastująca z jej wcześniejszą kpiną, sprawiła, że oszalał. Oddech stał się rykiem, a w głowie zaszumiało od pragnienia, które odebrało mu rozum. Rzucił się na nią, jego kolana wcisnęły się między jej uda, rozchylając je brutalnie. Chwycił jej nadgarstki, przygważdżając je do łóżka po obu stronach głowy. Ustawił się za nią, czubek penisa naparł na mokrą, ciepłą dziurkę, a ona wstrzymała oddech. Wtedy pchnął i zrobił to z sadystyczną precyzją, aż sam nie mógł zrozumieć, skąd mu się to wzięło. Jej ciało stawiło opór, ale on nie ustępował.

– Cholera, jaka jesteś ciasna – wyjęczał.

Jego głos drżał od wysiłku, pożądania i niedowierzania, że to się dzieje. Wepchnął się głębiej, centymetr po centymetrze, rozciągając ją powoli, ostrożnie, ale z niepowstrzymaną siłą. Oddech mu przyspieszył, serce waliło w piersi, a ręce ściskały jej nadgarstki, jakby bał się, że mu się wymknie. Iza jęknęła, głośno i gwałtownie, a potem zagryzła pościel, szarpiąc ją z cichym szelestem.

– Czujesz mnie teraz? – warknął i wtedy jego biodra naparły na nią w tym ostatnim akcie podboju. Wepchnął się aż po nasadę, sklejając podbrzusze z jej pośladkami.

 Iza odwróciła głowę. Oddychała szybko, gwałtownie, a w jej oczach nie było już kpiny, tylko coś surowego, prawdziwego.

–  Wątpisz?  – odpowiedziała zadyszana. – A teraz dokończ.

To go rozjuszyło. Wycofał się prawie całkowicie, a potem wbił się w nią z niekontrolowaną siłą i głośnym jękiem, który dodał mu odwagi. Jego jaja klasnęły o jej skórę, a w pokoju rozbrzmiały mokre plaśnięcia. Rżnął ją brutalnie, jego ruchy były szybkie, głębokie, jakby chciał ją ukarać. Tyłek falował jak wtedy, kiedy posuwał ją blondyn, ale teraz ten widok był silniejszy. Tym razem falował z jego powodu. Iza pojękiwała, dziko, z ekstazą, która miała go zmiażdżyć.

– Nienawidzę cię – wycedził przez zęby. – Tak bardzo cię nienawidzę, słyszysz? Przywarł wargami do jej szyi, całując ją zachłannie, jakby jego członek, pulsujący głęboko w jej odbycie, wciąż nie zaspokajał palącego głodu.

Iza rzuciła głową w bok – jej oczy płonęły dzikim blaskiem, usta rozchyliły się w grymasie rozkoszy zmieszanej z bólem. Jakub czuł, jak jej ciasny tunel reaguje na każdy jego ruch, ściskając go z obezwładniającą, pierwotna pieszczotą.  Wsunął dłoń pod jej biodra, jego palce odnalazły cipkę i wdarły się w nią, drażniąc ją z przodu z nieustępliwą precyzją, podczas gdy jego członek wciąż rozwiercał ją od tyłu.

Jakub czuł wszystko – jej ciepło, jej opór, jej wilgoć, która spływała po jego dłoni, jej tyłek, który poddawał się jego pchnięciom. Rosło w nim napięcie, mięśnie brzucha zacisnęły się, a oddech stał się urywany, jakby zaraz miał pęknąć. Pochylił się jeszcze niżej, jego zęby wbiły się w jej ramię, a ona odpowiedziała mu wysokim, rozdzierającym wrzaskiem.

– Boże, Iza, nie wytrzymam tego – ryknął.

Jego śliski od potu tors przywarł do jej pleców, a usta gryzły jej kark, ssały skórę, zostawiając mokre, czerwone ślady. 

– Ja też – rzuciła między spazmami, a on eksplodował.

Jego biodra zadrżały, pchnięcia stały się chaotyczne, desperackie, i doszedł w niej z siłą, która niemal go przewróciła. Czuł, jak jego ciało się spina, jak gorąco wypełnia prezerwatywę, a ona pod nim drży, tyłek zacisnął się w ostatnim, konwulsyjnym skurczu i … poczuł, że spada w przepaść.

Osunął się na nią, jego pierś przykleiła się do jej pleców, oddech szarpał mu płuca, a pot spływał na jej skórę, łącząc ich w wilgotnym uścisku. Leżał na niej przez moment, dysząc ciężko, usta wciąż przy jej karku, delektując się, jak jej ciało drga pod nim, a oddech uspokaja się powoli, pełen cichych, zmęczonych westchnień. Jej dłonie rozluźniły się na poszarpanym prześcieradle, oddech zwolnił, ale powietrze wokół nich nadal niosło zapach ich zwierzęcego zrywu – potu, bliskości i tego, co między nimi zapłonęło i wciąż tliło się w ciszy. Wyglądali jak scena z filmu – dzika, nieokiełznana, brudna i piękna zarazem.

Jakub powoli uspokoił oddech i  wtedy w jego głowie zaczęły kłębić się myśli.  To, co się stało, było dla niego nowe, intensywne, niemal przytłaczające. Powędrował dłonią do jej wilgotnych włosów, delikatnie je gładząc, jakby chciał złagodzić to, co przed chwilą między nimi zaszło.

– Przepraszam cię – szepnął cicho, jakby się wstydził. – Przepraszam, że ci to zrobiłem.

Iza uniosła głowę, odwracając się na tyle, by na niego spojrzeć.

– Za co mnie przepraszasz? – odpowiedziała z uśmiechem, czającym się w kącikach ust. – Nie podobało ci się?

– Podobało? – powtórzył, a w jego głosie zabrzmiało niedowierzanie, jakby szukał słów, które oddałyby to, co czuł. – Iza, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. To było… nie wiem, jak to nazwać, coś niesamowitego. Ale nie chciałem, żebyś przeze mnie cierpiała – dodał, a jego dłoń zatrzymała się na jej włosach, gdy przypomniał sobie jej jęki, jej napięte ciało.

Zaśmiała się cicho. Wciąż drżała, jakby ciało jeszcze nie nadążało za spokojem słów.

– Gdyby mnie bolało, nie pozwoliłabym ci, Jakub – rzuciła z lekką nutą triumfu. – Może trudno ci to pojąć, ale w tę drugą dziurkę też może być miło. Chciałam tego – dodała, a jej spojrzenie przeszyło go jak strzała: szczere, nagie, ale wciąż tlące się tym zadziornym błyskiem, który jasno mówił, że nie ma w niej cienia żalu.

Potem jej usta rozciągnęły się w rozbawionym uśmiechu, a w oczach rozbłysła figlarna iskra. Jakub, choć nie był już młodzieniaszkiem, leżał z miną, jakby dopiero co odkrył tajemnice seksu, zmieszanie malujące się na jego twarzy tylko podsycało jej przewrotną radość.

– Ale teraz, skoro już nie możesz nic więcej, to może byś ze mnie wyszedł, co? Nie jestem materacem – rzuciła z przekornym uśmiechem, a jej żartobliwy i ciepły ton, sprawił, że ciężar chwili rozproszył się jak mgła.

Jakub parsknął cichym śmiechem, zaskoczony jej humorem i powoli uniósł się na łokciach, wysuwając się z niej ostrożnie, niemal z namaszczeniem. Gdy się wycofał, jego spojrzenie odruchowo powędrowało w dół. W przytłumionym świetle zobaczył jej tyłek – pełny, kształtny, z zaczerwienioną skórą od ich gwałtownych ruchów, lśniący wilgocią, która ściekała po jej udach w cienkich, błyszczących smugach. Jego wzrok zatrzymał się na małej dziurce, z której się wysunął – była lekko rozchylona, wciąż ciepła i wilgotna, otoczona delikatną, różowawą skórą, która pulsowała nieznacznie, jakby pamiętała jego obecność. Zaskoczył go ten surowy widok, lecz jednocześnie sprawił, że krew znów zaczęła krążyć w jego żyłach. Mała, napięta obręcz, która chwilę wcześniej ściskała go tak mocno, teraz powoli się zamykała, a resztki wilgoci, zmieszane z potem, lśniły wokół niej, tworząc obraz, który wrył mu się w pamięć. Jej ciało wyglądało jak żywy dowód ich obłędu.

Odsunął się na bok, kładąc się obok Izy, a jego dłoń instynktownie powędrowała do jej ramienia, gładząc je delikatnie, jakby chciał podziękować za to, co mu dała. Leżał obok niej, oddychając wciąż niespokojnie. Iza przekręciła się na bok. Jej twarz była skryta pod koronkową maseczką, zostawiając mu tylko widok ust i podbródka. Wystarczyło, by wzbudzić w nim tęsknotę i ból. Te wilgotne, pełne usta i delikatna linia szczęki działały na niego jak magnes. Wyciągnął rękę, musnął jej włosy, a potem palcem przejechał po krawędzi maseczki.

– Chciałbym cię zobaczyć naprawdę, Iza – szepnął nagle. – To, co mi dajesz… to za mało. Chcę cię całą.

Iza odwróciła głowę. Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.

– Wiesz, że nie mogę zdjąć maski – powiedziała cicho, lecz stanowczo. – Pokazałam ci wystarczająco dużo. – Zachichotała, bo nadal czuła, ile mu dziś dała. – Ale twarzy nie zobaczysz. Muszę zostawić sobie choć odrobinę anonimowości.

– A może już nie musisz? – zapytał z desperacją w głosie. – Może czas przestać się chować? Chcę cię dla siebie, Iza. Bez tych wynajmowanych mieszkań, bez masek, bez tajemnic. Ty wiesz o mnie wszystko.

Jego palce drżały. Oddech przyspieszył. W oczach pojawił się błysk – coś, co przypominało nadzieję, chociaż wiedział, że może się na niej sparzyć.

– Naprawdę tego chcesz? – zapytała sucho, jakby coś w niej pękło. – Po tym, co widziałeś? Po tym, ilu facetów patrzyło na mnie na OnlyFans? Ilu śniło o mnie, wyobrażało sobie, że mnie mają?

– Ale żaden z nich nie miał cię tak, jak ja – rzucił gwałtownie.

Jego dłoń powędrowała na jej pierś, zacisnęła się, jakby chciał upewnić się, że mówi prawdę.

– To mnie wybrałaś. Nie ich. To coś znaczy, Iza. I dobrze o tym wiesz.

Zapadła cisza. Gęsta jak mgła. Dusiła.

– A ja myślałam, że jestem tylko materiałem do twojej książki – syknęła.

Miała ostry, zimny głos, ale słychać w nim było kpinę i sarkazm. – Co się zmieniło, Jakub?

– To nie tak… – zaczął, wodząc kciukiem po jej podbródku.  – Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, na OnlyFans, pomyślałem o powieści. To był impuls. Ale z każdym filmem, z każdą rozmową… wciągałem się. Może się oszukiwałem, że to tylko dla książki. Tylko, że książkę już prawie skończyłem, a z tobą …

Iza westchnęła, a jej spojrzenie przygasło.

– Jakub… Ja nie jestem taka, jak myślisz – powiedziała spokojnie. – OnlyFans, to, co tu robimy… to tylko odskocznia. Kaprys. Chwila, kiedy mogę być kimś innym. Ta maska to bilet powrotny do mojego, prawdziwego życia. Do mnie samej.

Zawiesiła głos, jakby czekała, aż dotrze do niego, co właśnie usłyszał.

– Może będzie lepiej, jeśli pozostanę dla ciebie tylko muzą. Inspiracją do tych twoich kryminałów – roześmiała się lekko, figlarnie, jakby chciała uspokoić jego emocje. – Ty przecież wiesz najlepiej, że życie to nie powieść. I dlatego, kiedy opuścimy ten pokój… już się nie spotkamy.

Jej słowa uderzyły w niego jak zimny prysznic – ostre, ale przesiąknięte bolesną szczerością.

– Dlaczego? – zapytał z trudem. – Nie chcę tego kończyć, Iza. Może nie musimy nic zmieniać. Możemy zostać na tym etapie…

– Wiesz, że to niemożliwe – przerwała mu natychmiast. Jej głos był twardy, niepozostawiający miejsca na nadzieję. – I tak dałam ci więcej, niż zamierzałam.

Na moment zawahała się, jakby chciała coś dodać. Uśmiechnęła się do niego słodko i zalotnie, jakby przed chwilą nic nie powiedziała. Wróciła jej pewność i spokój. To ona znów miała kontrolę. I właśnie w tej chwili poczuła coś więcej niż ulgę – satysfakcję. To właśnie kochała najbardziej – ten moment, gdy mężczyzna przestaje panować nad sobą, gdy cały świat kurczy się do jednego jej słowa, gdy ona wyznacza granice gry. Może w ich głowach była tylko fantazją, iluzją stworzoną dla przyjemności. Ale nie była zabawką. Nigdy. To oni byli pionkami na jej planszy. A dziś znów zwyciężyła. I choć mogłaby odejść, zatrzasnąć za sobą drzwi, nie zamierzała tego robić. Jeszcze nie. Bo teraz zabawa dopiero się zaczynała. A miała na nią ogromną ochotę.

Słowa Izy uderzyły go jak lodowaty wiatr. Były zimne, zdecydowane. Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ona uniosła głowę, a na jej ustach pojawił się uśmiech – nieoczywisty, jakby niósł ze sobą obietnicę czegoś więcej. I nagle wszystko w nim znów zapłonęło.

– Nie mogę pokazać ci twarzy – mruknęła miękko, z nutą prowokacji. – Ale mogę dać ci coś w zamian.

Podniosła się bez pośpiechu i stanęła do niego tyłem.

Jakub wstrzymał oddech. Jej naga sylwetka rysowała się w półmroku niczym żywa rzeźba. Iza odwróciła głowę przez ramię, a jej palce powędrowały do cienkich tasiemek maski. Zaczepiły o koronkę z namysłem, niemal teatralnie. Posłała mu spojrzenie pełne tajemnicy, podszyte czymś dzikim, niebezpiecznym… a potem powoli, bez słowa, odwróciła głowę i jednym, pewnym ruchem zsunęła maskę, która opadła bezszelestnie na podłogę.

Ale nie odwróciła się. Zamiast tego podeszła do ściany i nacisnęła wyłącznik. Pokój natychmiast zatonął w ciemności. Tylko ciche światło diod – od telewizora, ładowarki, zegara, rozlało się po ścianach nikłą poświatą. I w tym ledwie widocznym blasku Jakub dostrzegł zarys jej policzka, cień nosa, błysk oka. Tak niewiele, a jednak wystarczająco, by wiedzieć, że to prawdziwa ona. Wróciła do łóżka i bez słowa wsunęła się pod jego ramię. Przytuliła się do niego, wtapiając się w ciepło przesiąkniętego ich wspólnym zapachem ciała. Jakub uniósł dłoń i dotknął jej twarzy. Jego palce delikatnie przesunęły się po gładkim czole, potem po łuku brwi, po miękkich policzkach, które ustąpiły pod dotykiem. Czuł każdy detal, jakby jego zmysły wyostrzyły się w ciemności. Iza milczała. Ale w środku bawiła się jak nigdy dotąd. Zaskoczona tym, jak wszystko się potoczyło, pozwoliła sobie na luz. Beztroskę. Prawdziwe poddanie się chwili – bez kalkulacji, bez masek. I właśnie dlatego postanowiła na pożegnanie dać mu coś, czego nie zapomni. Coś, co zostanie z nim do końca życia. W końcu… to dla takich chwil żyła. Dla takich momentów grała, flirtowała, karmiła wyobraźnię mężczyzn. To była jej nagroda.

– Jesteś piękna – wyszeptał Jakub.

Głos mu drżał, jakby te dwa słowa kosztowały go więcej niż wszystkie wcześniejsze wyznania razem wzięte.

Usta Izy uniosły się w figlarnym uśmiechu.

– Skąd wiesz? – szepnęła, ocierając się nosem o jego szyję. – Przecież mnie nie widzisz.

– Widzę cię lepiej niż ci się wydaje.

– Serio? – szepnęła z udawaną powagą.

Uniosła dłoń i przycisnęła ją do jego dłoni. Prowadziła jego palce powoli – przez linię szczęki, gładkie czoło, łuk nosa, aż do ust. Tam pocałowała opuszki – jeden po drugim, delikatnie, z czymś pomiędzy czułością a zmysłowym okrucieństwem.

– A teraz powiedz – spojrzała mu w oczy, choć w ciemności widać było jedynie błysk. – Zamierzasz mnie w tej swojej książce uśmiercić?

Jakub roześmiał się cicho. Zaskoczyła go tym pytaniem. 

– Poczekaj, aż ją wydam – odparł. – Może przeżyjesz … jeśli będziesz grzeczna.

– Grzeczna? – powtórzyła z udawaną obrazą. – Czy ja wyglądam na grzeczną?

Zanim odpowiedział, pochyliła się i pocałowała go w usta. Bez ostrzeżenia. Bez gry wstępnej. Po prostu wpiła się w niego, miękko, delikatnie, ale z drapieżną pewnością, że to ona robi pierwszy krok. Jakub zamarł. Iza nigdy nie przekroczyła tej granicy, a teraz jej usta przywarły do jego, język zaczął sunąć po jego wargach, czule i mocno, zbierając smak pożądania. Gdy wślizgnął się między zęby, poczuł, jak jego myśli rozmywają się w gorącej mgle – nie mógł już myśleć, nie chciał. Oddał się jej całkowicie, pozwalając, by go całowała, by brała, co tylko chciała, nie dlatego, że brakowało mu siły, czy chęci, by przejąć kontrolę. Jej miękkie słodkie wargi  smakowały tak intensywnie, że każdy dotyk rozlewał się po nim falą gorąca. Czubek jej języka drażnił go, śliski i zwinny, sunął po jego podniebieniu, ocierał się o zęby, a jej odurzający oddech wdzierał się w jego płuca, odbierając mu resztki panowania.

Nie walczył z tym – nie chciał psuć tej chwili, tego, jak jej usta pieściły jego, jak jej język tańczył w jego ustach z taką pewnością, taką umiejętnością, że czuł, jakby mogła doprowadzić go do orgazmu samym pocałunkiem.

– Nie powinnam… – wyszeptała Iza, a w jej głosie była świadomość, że przekroczyła linię, z której nie ma powrotu.

– Nie mów tak. – Jakub pękał od emocji, od żaru, który rozrywał mu pierś. – Nie chcę, żebyś przestawała.

Chwycił ją za ramiona, przyciągnął bliżej, a ich usta zderzyły się tak gwałtownie, że świat wokół zniknął. To nie był już delikatny pocałunek – to była eksplozja. Głód. Walka. Iza rozchyliła wargi, wysuwając język naprzeciw jego. On sunął po nich, smakując ją, badając ich kształt. Języki masowały się nawzajem, walcząc i poddając się jednocześnie. Czuł jej ciepłą, słodką ślinę, jak miesza się z jego własną, jak spływa na podniebienie, wypełniając go jej smakiem. Jakub wplótł dłonie w jej włosy, szarpał je, przyciągając ją jeszcze bliżej, jakby bał się, że zaraz zniknie. Iza jęknęła, odurzając go mokrym oddechem, po czym wślizgnęła swój język głębiej, napierała na jego, masując go w spiralnym ruchu, a on odpowiedział, ssąc jej czubek, smakując ją z desperacją, która rozrywała mu pierś. Kiedy na chwilę się oderwali, oboje dyszeli, ich wargi były wciąż blisko, drżące od tej intensywności. Iza spojrzała na niego przez chwilę z błyskiem w oczach i przesunęła palcami po jego piersi.

– To się robi niebezpieczne, Jakub.

– Wiem – szepnął. – Ale chcę tego.

 – Ja też – odparła, drżąc z emocji, bo w głębi wiedziała, że popełnia błąd.

Pochyliła się nad nim, jej włosy musnęły mu pierś, a potem jej usta dotknęły jego skóry. Całowała go powoli, z pasją, która budziła w nim dreszcze. Najpierw wokół sutków, gdzie jej język zaledwie go muskał, smakując sól jego potu, potem coraz niżej. Mięśnie brzucha zadrgały pod jej dotykiem. Każdy pocałunek był jak płomień, który zostawiał po sobie ślad gorąca, a jej oddech, owiewał go, rozpalając go od nowa. Sunęła w dół, pieszcząc linię jego brzucha, aż dotarła do bioder. Jej palce musnęły prezerwatywę, zsunęły ją ostrożnym, niemal czułym gestem, odsłaniając penisa. Był miękki, mokry i pachniał nasieniem. Chwyciła go delikatnie, a potem pochyliła się nad nim, muskając jego czubek wilgotnym oddechem. Jakub wstrzymał oddech, jego ciało napięło się.

  – Iza… – wychrypiał, pełnym pragnienia i niepokoju głosem. – Nie jestem już młody… nie wiem, czy dam radę.

Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szelmowsko, choć tego nie zobaczył.

– Cicho – szepnęła, niemal śpiewająco, a jej głos był jak pieszczota, która rozplatała jego lęki. – Zaufaj mi.

Otuliła go palcami i z surową czułością zaczęła masować wiotkiego penisa, sunąc od nasady w górę. Każdy ruch był pewny, natarczywy, a jej miękkie dłonie, sprawiały, że znowu poczuł mrowienie. Tymczasem ona zsunęła dłoń jeszcze niżej, a jej palce objęły  jądra – ścisnęła je z wyczuciem i pomasowała, śmiejąc się z satysfakcją bo moszna pod jej dotykiem stwardniała i stała się szorstka. Jakub miał starannie przycięte włosy łonowe, które teraz przyjemnie łaskotały jej skórę.

– Boże, Iza… – wycharczał, a jego biodra uniosły się, łaknąc jej dotyku i ciepła.

Iza uśmiechnęła się drapieżnie i pochyliła się bliżej. Jej ciepłe usta rozchyliły się i zanim Jakub zdążył powiedzieć, jak bardzo tego chce, nasunęła je na czubek penisa. Był nadal miękki i smakował spermą, ale dla Izy był to słodki smak seksu. Ssała go delikatnie, sycąc się jękiem i sapaniem Jakuba, drażniła go językiem, a kiedy ostry smak nasienia wymieszał się z jej śliną, wciągnęła go głębiej. Jej wargi zacisnęły się na nim ciasno, język przesuwał się po spodzie, naciskając i smakując. Jakub jęknął:

– O tak… – Głos mu się łamał, ręce szarpnęły prześcieradło, a mięśnie napięły się, bo czuł napływającą krew, czuł jak rośnie w jej ustach.

– Wiedziałam, że dasz radę – mruknęła, gdy na moment uniosła głowę. – Czujesz, jak cię pragnę? – rzuciła i zaraz jej usta objęły go jeszcze mocniej, a dłoń nie przestawała ściskać jąder, drażniąc je w rytmie, który odbierał mu rozum.

„Wybacz mi, Tomek.” – Przemknęło jej przez myśl ze wstydem, bo zaczęła odczuwać autentyczną, dziką przyjemność. Słony smak jego preejakulatu robił się coraz mocniejszy, a ona nie mogła się nim nasycić. Brała go głęboko, wargi ślizgały się po mokrym, grubym trzonie, a język lizał go mocno, delektując się każdym ruchem.

Penis Jakuba napiął się gwałtownie, drżąc z podniecenia. Iza oderwała od niego usta z cichym, mokrym westchnieniem, zostawiając go twardego, błagającego o więcej. Przesunęła się wyżej, a jej uda ścisnęły jego biodra. Okraczyła go, a gdy nad nim zawisła Jakub poczuł na penisie żar bijący od jej cipki. Chwyciła go dłonią, zaciskając mocno palce wokół trzonu, a potem skierowała go ku sobie. Śliski czubek otarł się o jej rozchylone wargi, aż jęknęła z pragnienia. Opuszczała się powoli, próbując go w siebie włożyć, a jej lepka cipka zaciskała się na żołędzi, jakby chciała go wessać.

Jakub zadrżał gwałtownie, całe jego ciało napięło się jak struna. Jej miękkie, pulsujące wnętrze, które oplatało penisa, pozbawiło go rozsądku i jedyne czego teraz pragnął, to wbić się w nie do samego spodu. Nagle dotarło do niego, co się dzieje.

– Iza… nie mam prezerwatywy – wychrypiał, pełen paniki, ale i dzikiego podniecenia.

To tabu, ta cienka granica, której o krok nie przekroczyli, wyrwało go z otępienia, jak nagły cios. Strach ścisnął mu gardło, ale jednocześnie mieszał się ze zwierzęcym pragnieniem, którego nie potrafił zdusić. Jego kutas rwał się do niej, spragniony tego zakazanego, surowego kontaktu – bez zabezpieczenia, bez kontroli, tylko czysta, nieokiełznana przyjemność. Jej rozchylone, śliskie wargi drażniły czubek, muskając go z perfidną precyzją – to była tortura, słodka i nie do zniesienia. Pochyliła się nad nim, a kiedy szepnęła jej usta niemal dotykały jego ust.

– Nie bój się, Jakub. Jestem czysta, nic ci nie grozi. – Niski, hipnotyczny głos Izy, sprawił że serce zaczęło walić mu jak młot, a podniecenie ścisnęło go za jądra.

– Chcę cię w sobie… prawdziwego. Chcę poczuć, jak wlewasz we mnie twoją spermę.

Te słowa były jak iskra na proch. Jakub poczuł, że traci kontrolę. Jego umysł tonął w gorączce, a ciało rwało się do niej z nieposkromioną siłą.

– Iza… cholera, chcę cię. Nie widzisz?

Chwycił ją za biodra, wbijając palce w jej sprężyste, ciepłe ciało, a ona opuściła się niżej, otulając drgającego penisa aż po samą nasadę. 

– Boże, jak dobrze – wychrypiał, bo bez prezerwatywy czuł ją tak intensywnie, jakby każdy nerw w jego ciele płonął na wierzchu.

Każdy ruch był jak eksplozja wrażeń – wilgoć spływała po jego trzonie, a miękkie ścianki pochwy masowały go, ocierały się o każdą żyłkę, każdy skrawek jego nagiej skóry.

– Iza… – wyjęczał.

Jego biodra uniosły się same, pchając się w nią, spragnione tego zakazanego połączenia.

– Czujesz mnie? – szepnęła gorąco, torturując go powolnym kołysaniem bioder, które odbierały mu oddech.

Jego penis wsuwał się w nią i wysuwał, nagi, otoczony jej ciepłem, jej sokami – jej wargi sromowe ślizgały się po nim, a pochwa zaciskała się na nim rytmicznie, jakby chciała go zatrzymać.

– Tak… jesteś wszędzie… cała…

Iza przyspieszyła, kołysząc biodrami energiczniej. To było tabu, coś, czego nigdy nie robił z nieznanymi kobietami, a teraz, doświadczając jej tak bezpośrednio, tak prawdziwie, tracił kontrolę – wypełniał ją całą, twardy i napięty. Ona brała go głębiej, drżąc nad nim, jakby i ona przeżywała ten zakazany, nagi dreszcz, który ich w tej chwili łączył. Nie wytrzymał dłużej tej gry i jej panowania. Z nagłym rykiem przewrócił ją na plecy, rozchylił jej uda szerzej, a penis bez wahania trafił ponownie w cipkę. Wbił się w nią jednym mocnym pchnięciem – głęboko, aż po nasadę, czując, jak rozstępują się jej wargi, a gorąca szparka oplata go i wchłania. 

– Boże, Iza…

Jego biodra ruszyły same. Pieprzył ją z furią, penis wsuwał się i wysuwał z jej cipki, biodra uderzały o siebie z mokrym plaśnięciem. Jego ruchy stały się dzikie – wbijał się w nią do samego końca, napawając się tym, jak jej pochwa zaciska się na nim w konwulsjach, a jej oddech przechodzi w krzyk. Nagle Iza uniosła nogi, jej uda zadrgały z napięcia i wtedy zwinnie go nimi oplotła. Skrzyżowała łydki na jego plecach, zamykając go w uścisku.

Doszli gwałtownie – Jakub wylał się w niej z pierwotną siłą, wypełniając ją ciepłem, które stopiło się z jej sokami w lepką, palącą jedność.

– Tak, mocniej! – Głos Izy rozdarł powietrze, wysoki i dziki.

Wygięła się pod nim w łuk, a on ryknął dziko, wbijając się w nią jeszcze kilka razy, aż jego kutas przestał drżeć. Upadł na nią, dysząc ciężko. Przycisnął śliską od potu pierś do jej ciała, a ich oddechy złączyły się w jeden. Jakub przysunął twarz bliżej, desperacko szukając ustami jej warg. Iza nie odsunęła się, lecz jej usta rozchyliły się zapraszająco. Wsunął w nie zachłannie język i wtedy poczuł to: słony, ostry smak, intensywny i obcy, który nim wstrząsnął. Oderwał się od niej, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. Iza wyczuła jego zaskoczenie, uśmiechnęła się zmysłowo, i szepnęła:

– To twój smak, Jakubie. Nie podoba ci się?

Wyciągnęła dłoń i musnęła jego policzek palcami. Jakub zamarł, lecz zbliżył się do niej ponownie, niezdolny, by się temu oprzeć. Przesunął językiem po jej wargach, powoli, smakując ich miękkość i ciepło. Zlizał resztki swojej spermy zmieszanej z jej śliną, a każdy dotyk jej ust budził w nim dreszcz. Potem odnalazł jej język i ssał go zachłannie, rozkoszując się tym pierwotnym, obłędnym posmakiem, który wciągał go jak narkotyk. Chwycił jej twarz obiema dłońmi, przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta tak głęboko, że świat wokół niego zawirował. 

– Smakujesz jak moja najbrudniejsza fantazja… – szepnął głosem, który drżał od niepohamowanej żądzy. – Nie miałem pojęcia, że to może być tak wciągające. Jest jeszcze coś, czego nie spróbowaliśmy?

Jego słowa były sprośne i surowe. Iza zachichotała cicho i nawet w tym mroku Jakub zauważył, że jej oczy błysnęły figlarnie.

– Jest jeszcze wiele rzeczy, których nie spróbowaliśmy – odpowiedziała kuszącym, grzesznym tonem, a on wyobraził sobie perwersje, o których dotąd nawet nie marzył. Tak. Z nią mógłby zanurzyć się w najmroczniejsze głębiny zakazanych rozkoszy.   

– Iza, nie wiem …  ale przy tobie nie jestem sobą.

Wysunął penisa z jej cipki, powoli i leniwie, jakby nie chciał opuszczać jej ciepła, a wtedy Iza jęknęła cicho. Ciepła, gęsta sperma wypłynęła z rozchylonych warg sromowych, spływając wolno po jej kroczu. Krople wsiąkały w prześcieradło, zostawiając mokre, lepkie ślady ich szaleństwa. Jakub nie widział tego w ciemności, ale czuł wszystko każdym zmysłem. Ten brudny widok rozpalił w nim coś dzikiego i nieokiełznanego, coś, czego wżyciu nie próbował robić. Zsunął się niżej, rozchylił jej uda szeroko, jakby chciał ją otworzyć na oścież, i zanurkował między jej nogi z dziką desperacją, jak odkrywca, który znalazł zakazany skarb. Przywarł ustami do jej cipki, odnalazł gorącą, słoną mieszankę jego spermy i jej soków i zaczął ją lizać. Smakował siebie, spijał każdą kroplę, ssał jej wargi sromowe, jakby chciał wyssać z niej całą ich wspólną rozkosz.

Iza najpierw pisnęła, zaskoczona, a potem wybuchła śmiechem, który szybko przeszedł w krzyk rozkoszy.

– Jakub, ty wariacie! – zawołała głosem, który drżał rozbawieniem i ekstazą.

Wiła się pod nim, jej biodra unosiły się mimowolnie, pchając się ku jego ustom, jakby jej ciało samo domagało się więcej.

– Co ty wyprawiasz. Zboczeniec jeden! – krzyknęła znowu, śmiejąc się, ale jej rozbawienie mieszało się z jękami.

Jakub szorował językiem po jej kroczu, zachłannie, długimi, łapczywymi ruchami, wślizgiwał się głębiej, muskając jej nabrzmiałą łechtaczkę, a potem wracał do ciepłej, lepkiej mieszanki. Jego usta pracowały z dziką determinacją, smak ich wymieszanych płynów był obłędny – słony, ostry i działał na niego jak afrodyzjak, mimo że oboje mieli już za sobą gwałtowne orgazmy. Dyszał chrapliwie, rozchylając jej uda jeszcze szerzej, jakby chciał się w niej utopić. Ściskał je, czując, jak jej mięśnie drżą, jak jej ciało, wciąż rozpalone po wcześniejszych ekstazie, zaczyna reagować na niego z nową siłą. Iza chwyciła go za włosy i szarpnęła, ale nie odciągnęła – raczej przyciągnęła bliżej, dopasowując falowanie bioder do rytmu jego ruchów.

- Boże, Jakub, ty nigdy nie masz dość, co? – wysapała z rozkoszą i niedowierzaniem.

Przestała się śmiać, a jej oddech przeszedł w urywane westchnienia.  Wyginała się pod nim, jej plecy unosiły się z łóżka, a nogi, zacisnęły się mocniej wokół jego ramion. Jakub uniósł na moment głowę, jego usta lśniły od ich wspólnych soków, a oczy płonęły niepohamowanym głodem. Nie widział jej w ciemności, ale czuł ją całym ciałem i każdym zmysłem.

– Nie mogę przestać, Iza… nie mam cię dosyć – wysapał, zaskoczony swoim zachowaniem.

Wrócił do niej, zanurkował językiem głębiej i ssał cipkę z taką zajadłością, że Iza wrzasnęła jak dzika. Szarpała prześcieradło w konwulsjach, zaciskając na nim dłonie, jakby miała je rozerwać. Drżała, zbliżając się do orgazmu, choć po tym, co już przeszli, wydawało się to nie do pomyślenia. Jakub wyczuwał, że niedługo się podda. Napinała mięśnie, dyszała coraz bardziej chaotycznie, a jej cipka pulsowała pod jego językiem, ociekająca, gorąca, nasycona ich wspólnym szaleństwem. Wsunął w nią dwa palce, rozchylając ją i tańczył językiem wokół łechtaczki, aż wygięła się w łuk, rozdzierając powietrze wrzaskiem.

– Jakub, ty pieprzony … nie przestawaj! – wrzasnęła i eksplodowała, zakleszczając w sobie jego palce. Fala gorąca zalała mu dłoń, a on lizał dalej, smakując ją, siebie, ich – aż w końcu uniósł się, dysząc ciężko, roześmiał się z triumfem i obłędem w oczach. Iza leżała pod nim, rozczochrana, zlana potem, z piersiami unoszącymi się w szybkim rytmie.

– Ty jesteś nienormalny… – wyszeptała, ale w jej głosie słychać było zadowolenie i wdzięczność.

Leżeli przez jakiś czas, odpoczywając, w końcu Jakub podniósł się i poszedł do łazienki. Kiedy otworzył drzwi, obejrzał się z nadzieją, że chociaż przez sekundę zobaczy jej twarz, ale ona zakryła ją ramieniem.  Wrócił do pokoju po minucie może dwóch, ale coś było nie tak – cisza była za gęsta, za pusta. Zmarszczył brwi, jego wzrok padł na łóżko. Puste. Prześcieradło wciąż nosiło ślady ich ciał, mokre plamy i zapach szaleństwa, ale jej nie było. Rozejrzał się – drzwi były lekko uchylone, a smuga światła z korytarza sączyła się do środka, oświetlając podłogę. Iza wyszła. Bez słowa, bez pożegnania, jak mówiła.

 

Weszła do mieszkania, zamykając drzwi z cichym kliknięciem, które w porannej ciszy odbiło się jak wystrzał. Jechała z Wrocławia całą noc, zatrzymując się tylko na czarną kawę na stacji benzynowej, ale zmęczenie jej nie dotykało. Była nabuzowana, jakby wciągnęła kreskę koksu – adrenalina i podniecenie wciąż pompowały jej krew. Na szczęście kolejny dzień był wolny, długi weekend rozciągał się przed nią obietnicą odpoczynku. Teraz, w bezpiecznym zaciszu domu, mogła poskładać myśli, choć wcale nie była pewna, czy nad wszystkim panowała. Ta noc wymknęła się spod kontroli, a ona wciąż czuła jej żar. Zdjęła buty, cisnęła je niedbale w kąt przedpokoju i przeszła do salonu, rzucając torebkę na kanapę. Jej ciało pulsowało, nogi drżały, ale nie z wyczerpania jazdą, lecz pod ciężarem wspomnień, które dopiero teraz ją przygniatały. Najpierw dwóch ogierów, którzy rżnęli ją jak zwierzęta, a potem maraton z Jakubem, który wyssał z niej ostatnie tchnienie rozkoszy.

Nie poszła do łazienki, choć zazwyczaj po takich numerach od razu zmywała z siebie ślady. Tym razem zatrzymała się w pół kroku – na skórze wciąż miała zapach tej nocy, lepki i dziki. Ściągała sukienkę – powoli, niemal ceremonialnie, a jej nozdrza wypełnił pierwotny aromat potu, śliny, spermy i jej własnej wilgoci, który osiadł na niej jak druga skóra. Wciągnęła go głęboko, jakby chciała się nim odurzyć i usiadła na brzegu fotela, przeczesując palcami splątane włosy. Nie mogła się uwolnić od tego, co zostawiła za sobą.

To miała być zabawa, kolejna gra w ich kontrolowaną zdradę – coś, co wymyślili z Tomkiem, dla dreszczyku, dla pogłębienia ich związku. Ale ta noc… cholera, ta noc była inna. Iza czuła się odurzona rozkoszą, rozpalona do szpiku kości, a jednocześnie zagubiona, ponieważ niczego nie żałowała. Jej myśli powędrowały do męża – zastanawiała się, jak mu to opowie, czy w ogóle opowie. Może rzuci mu tylko drobny kawałek tej historii, żebyś się nakręcił i prosił o więcej, a może ukryje przed nim niewygodne fakty. Zamknęła oczy, a obrazy napłynęły same. Jakub ściskał jej biodra, zostawiając na skórze czerwone ślady, nurkował językiem między jej nogi, liżąc ją z taką pasją, jakby robił to po raz pierwszy. A wcześniej ten moment, kiedy rozchylił jej pośladki i posuwał ją analnie – wchodził w jej intymne obszary, brał wszystko, a jej ciało drżało z podniecenia, domagając się więcej.

Westchnęła głęboko, a jej dłoń mimowolnie zsunęła się niżej, na brzuch, potem jeszcze niżej, gdzie wciąż czuła pieczenie. Rozchyliła uda i wsunęła dłoń między nogi. Nie miała na sobie majtek. Zostały gdzieś w apartamencie, porwane i bezużyteczne, jak jej samokontrola. Teraz też nie próbowała się powstrzymywać. Przesunęła palcem po łechtaczce i jęknęła głośno. Jej ciało natychmiast odpowiedziało gorącem, która rozlało się po niej przyjemną falą. Przymknęła oczy, przypominając sobie po kolei sceny z Jakubem.

Iza, ty szmato – skarciła się głośno, bo kiedy zamknęła oczy, oprócz Jakuba przed oczami stanął też Tomek. Nie poczuła wstydu ani wyrzutów sumienia – w jej głowie rodził się obraz znacznie bardziej grzeszny, brudny, niepowstrzymany. Podniosła się z fotela, sprawdziła zamki w drzwiach, zgasiła światło i ruszyła do sypialni. Stamtąd wspięła się schodami na poddasze – do pokoju, który od jakiegoś czasu stał się jej jaskinią rozkoszy, miejscem, gdzie kręciła filmy, gdzie obnażała się przed mrocznym światem internetu. Rzuciła się na łóżko, ale jej spojrzenie szybko padło na szafkę, gdzie trzymała małe, srebrne dildo – prezent od Moniki, pamiątka z wakacji, która wciąż budziła dreszcze. Wyjęła smukłą, lśniącą zabawkę i uśmiechnęła się zadziornie, czując, jak serce tłucze jej się w piersi. Przesunęła nim po dłoni, badając jego gładką powierzchnię i w tym momencie jej pamięć eksplodowała obrazem Jakuba – jak rozwarł jej pośladki, jak wcisnął się twardym kutasem w jej tyłek, rżnąc ją głęboko i bezlitośnie, wypełniając ją tak, że nadal czuła ślad tego brutalnego, palącego tarcia. Polizała dildo, powoli, smakując jego chłodną, metaliczną powierzchnię, a jej język zostawił na nim wilgotną smugę. I nagle wpadła na pomysł – a jeśli to uwieczni? Na wszelki wypadek, dla siebie, dla Tomka, dla tej chorej satysfakcji. Wstała, sięgnęła po kamerkę, ustawiła ją na statywie, naprzeciw łóżka. Podłączyła i sprawdziła kąt. Wybrała jedną z masek, które trzymała w szufladzie, zakrywającą górną część twarzy i założyła ją, czując, jak dodaje jej to perwersyjnej pewności siebie. Wróciła na łóżko, gotowa by zapaść się w mroczną głębię perwersji.

– No, pokaż, co potrafisz – mruknęła do siebie, uśmiechając się zadziornie pod maską

Wsunęła zabawkę między nogi, najpierw drażniąc cipkę. Przesuwała dildem wzdłuż warg sromowych, wolno, z precyzyjnie, czując, jak jej ciało budzi się na nowo. Krążyła czubkiem wokół łechtaczki, raz po raz, a jej oddech przyspieszył, bo delikatne tarcie zaczęło rozgrzewać jej skórę.

– Tak, właśnie tak… – wyszeptała, naciskając mocniej, rozchylając się lekko, aż jej cipka zaczęła odpowiadać – najpierw subtelną wilgocią, potem coraz obfitszym ciepłem, które wypłynęło na zewnątrz. Pieściła się tak, przeciągając smukłą zabawkę w górę i w dół, rozsmarowując soki, aż stała się tak mokra, że wsunęła je do środka. Weszło gładko i głęboko. Ale to nie wystarczyło. Wyjęła dildo z cipki i uniosła biodra, kierując je niżej.

– Teraz tyłek, kochanie – rzuciła do siebie, kierując czubek do odbytu. Podrażniła ostrożnie ciasne wejście, a potem, z głębokim wdechem, wsunęła je powoli, czując, jak jej ciało opiera się, a potem ustępuje. Weszło głęboko, rozciągając ją i wypełniając tak, że wstrząsnął nią dreszcz – ostry, palący, ale rozkoszny. Jej lewa ręka powędrowała do cipki, palce wsunęły się między wargi, rozchylając je szerzej. Zaczęła się pieścić – najpierw jednym palcem, krążąc wokół łechtaczki, potem dwoma, wślizgując się w mokre, gorące wnętrze. Poruszała nimi w rytmie, który znała na pamięć, raz szybko, raz wolno, drażniąc się, budując napięcie, podczas gdy dildo w jej tyłku poruszało się coraz śmielej.

– O tak, głębiej… – mruczała, bo czuła przy sobie Jakuba. Jego obraz zdominował jej umysł na nowo. Kutas w jej tyłku, jego oddech na karku, silne ręce ściskające jej biodra. Czuła go w tym dildo, w tym ostrym, bezlitosnym nacisku, który sprawiał, że jej oddech stawał się urywany. Ale potem wkroczył mąż. Zobaczyła jego spojrzenie, kiedy kochał się z nią po jej powrotach, jego szept, że chce ją taką, rozpaloną, naznaczoną innymi.

– Tomek, ty draniu, wiesz, co lubię – szepnęła, a jej palce w cipce przyspieszały. Uda drżały, brzuch napinał się boleśnie. Wsunęła trzeci palec w szparę, rozciągając się, a dildo w jej tyłku dotarło do granic – każdy ruch był teraz jak iskra, palił i drażnił.

– O tak, jeszcze! – krzyknęła na głos, czując zbliżający się orgazm. I wtedy, w szczycie tego chaosu, zobaczyła ich razem – Jakub za nią, posuwający jej tyłek, Tomek przed nią, wchodzący w jej cipkę, patrzący jej w oczy, jego usta na jej ustach, ich ciała splecione z jej w jednym, niemożliwym tańcu. Biodra uniosły się z materaca, palce ślizgały się w sokach, dildo rozciągało ją do granic.

– Głębiej, nie przestawajcie! – wrzasnęła w szczycie, zatopiona w myślach o nich, jakby naprawdę ją posuwali. Ciało eksplodowało, cipka zacisnęła się na palcach, odbyt ścisnął zabawkę, a ona trzęsła się jak w transie, krzycząc:

– Teraz, teraz, spuśćcie się we mnie do pełna!

Orgazm rozlał się po niej, długimi, rozdzierającymi falami, a jej głos odbijał się od ścian. Dochodziła, widząc ich obu, Jakuba i Tomka, w tej jednej, szalonej chwili. Iza opadła na łóżko i przekręciła się na brzuch, dysząc jak po biegu. Była mokra od potu, dygotała, ale na ustach wykwitł jej ten zadziorny, triumfalny uśmiech. Obaj ją tu doprowadzili. To nie była zdrada, nie w środku. Jakub był zabawką, chwilą, którą mogła wziąć i odłożyć, ale mąż był jej wszystkim. Wreszcie poczuła, że znowu gra dla Tomka. Jakub tylko migał w jej głowie jak gość, był narzędziem. Wypięła tyłek w górę, nogi rozsunęła na boki, wiedząc, że kamera łapie każdy ruch, każdy detal tej grzesznej sceny. Srebrne dildo nadal sterczało z tyłka, wbite po samą nasadę, rozchylając jej napięte pośladki, które jeszcze drgały. Prawa ręka zsunęła się między nogi, palce rozchyliły nabrzmiałe fałdy cipki  i zaczęła je ugniatać, przeciągać po mokrej skórze, drażniąc się bez opamiętania.

– Mmm, skarbie… Jestem twoją małą, bezwstydną grzesznicą, widzisz? Czułam was obu i … Boże, jak mi było dobrze – szeptała, pozwalają słowom płynąć leniwie, jakby sam ich dźwięk pieścił jej skórę. Wciąż drżała, powracając długo do rzeczywistości, jakby ten orgazm zostawił w niej echo, które nie chciało zamilknąć. – Jestem taka zepsuta, ale jestem taka dla ciebie, wiesz o tym, prawda?

W końcu wstała, drżały jej nogi, ale wyłączyła kamerę, a maska, opadła na podłogę. Powlokła się do kuchni i sięgnęła po kieliszek czerwonego wina. Było rubinowe, gęste, jak jej grzech. Ruszyła do łazienki, odkręciła kran nad wanną, a gorąca woda buchnęła parą, która zawisła w powietrzu, odgradzając ją od grzesznych pragnień. Wślizgnęła się do środka, zanurzając się po szyję, zamknęła oczy i dopiero w tym momencie poczuła, jak napięcie powoli ustępuje miejsca rozkosznej uldze. Czuła się spełniona, ale w jej piersi tlił się jeszcze niepokój – ta noc była zbyt intensywna, zbyt rozdzierająca, a ona wciąż próbowała poskładać swoje emocje w całość. Upiła łyk wina, chwilę się zawahała, zanim sięgnęła po telefon. Celowo wybrała połączenie głosowe. Wiedziała, że brak obrazu rozpali mi wyobraźnię, pozostawi zbyt dużo do interpretacji.

– Kochanie – zaczęła, a jej głos był miękki i przebiegły. – Chyba zrobiłam coś głupiego.

Cisza po mojej stronie była dla niej jak prezent.

– Co zrobiłaś? – rzuciłem głosem pełnym paniki.  – To ten twój Jakub? Znowu?

– Hmm – przytaknęła. – Ale właśnie to zakończyłam. Mam dość OnlyFans, tego całego szaleństwa. Na razie stop.

– Może to i lepiej – przyznałem, czując, jak ulga rozlewa się w mojej piersi, choć niepokój wciąż czaił się w tyle głowy.  – Za bardzo cię to wchłonęło. Nie będzie ci brak tych emocji?

– Wyjaśnię ci wszystko, Tomek, ale później, na spokojnie – obiecała.

Jej ciepły głos koił i uspokajał.  

– Iza, tęsknię za tobą. Kiedy przylecisz?

– Niedługo, kochanie, też tęsknię – odpowiedziała.

Czułem ją przy sobie, mimo tych kilometrów.

– Ale nie przestaniesz mi przysyłać swoich filmów, prawda? – zażartowałem, próbując ukryć napięcie. – One są jedynym powodem, dla którego nie tracę zmysłów.

– Nie wiem, czy po tym, co ci powiem, będziesz jeszcze chciał na mnie spojrzeć – odparła, a jej głos stał się mroczny i kuszący.

– Iza, w co ty się wpakowałaś?

W mojej głowie zawirowały obrazy, których nie chciałem widzieć, ale których nie mogłem odpędzić.

Westchnęła teatralnie.

– Iza, co zrobiłaś? – naciskałem.

– Może pokazałam mu twarz? – szepnęła.

Jej dłonie zanurzyły się w pianie, woda chlupotała cicho.

– A może pozwoliłam mu się kochać głębiej, niż powinnam? Albo oddałam mu się jak zwykła dziwka, aż zapomniałam, kim jestem? – Zaśmiała się miękko, zmysłowo.

– Powiedz mi, Tomek, co byś wolał usłyszeć?

– Iza, nie baw się mną, proszę – warknąłem, ale ona wiedziała, że jestem rozdarty, że pragnę wiedzieć więcej, chociaż jej słowa rozpalają mnie mimo złości.

– Boisz się, że twoja żona przestanie być tylko twoja? – droczyła się, popijając wino. – Nie powiem ci wszystkiego, kochanie. Wyobraź sobie najgorsze… albo najsłodsze. Zgaduj, ile razy się zapomniałam.

– Spalę się przez ciebie – rzuciłem, a ona wyczuła, jak próbuję stłumić śmiech, chociaż targały mną silne emocje.

– Śpij dobrze, kochanie.

Rozłączyła się, ale to nie był koniec. Odstawiła kieliszek, jej oddech przyspieszył. Sięgnęła po telefon i otworzyła galerię. Znalazła film, ten ostatni, bez cięć, bez edycji ostry i surowy. Kliknęła “wyślij” – bez słowa i bez ostrzeżenia, wiedząc, że gdy go otworzę, moje serce zatrzyma się na moment, a potem eksploduje.

 

 

3,018
9.88/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.88/10 (15 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.