Ilustracja: Tony Pham

Iza i Tomek (XV)

30 września 2025

Opowiadanie z serii:
Iza i Tomek

41 min

Zwlekałem trochę z publikacją, bo miałem dylemat, w którą stronę dalej pójść. Ostatecznie zdecydowałem, że nie rezygnuję jeszcze z wątku Izy w sieci, ale dam sobie i Wam chwilę oddechu. Zanim pojawił się pomysł z Jakubem, miałem w planach dwa kolejne opowiadania — i właśnie teraz nadszedł czas, żeby je opublikować.

Dzisiejszy tekst skupia się przede wszystkim na spotkaniu Tomka i Izy po dłuższej rozłące, więc łatwo się domyślić, w jakim kierunku to zmierza. Uprzedzam jednak: nie znajdziecie tu skomplikowanej intrygi ani subtelnych, poetyckich opisów. To część przeznaczona głównie dla miłośników prostego, bezpośredniego erotyzmu — i ci raczej nie będą zawiedzeni.

 

 

Dzień po powrocie z Wrocławia, po nagraniu tego ostatniego, spontanicznego filmiku kipiącego emocjami i wyuzdaniem, Iza podjęła decyzję: koniec z Jakubem. Niech się dusi, pisze, rozmyśla – ona nie zamierzała już nawet otwierać jego wiadomości. Kilka miesięcy aktywności na OnlyFans przyniosło jej masę intensywnych doświadczeń, sporo lekcji, a przy tym sporo ran. Była zmęczona, ale też… mocniejsza. I jeszcze te pieniądze – paradoksalnie najmniej istotny aspekt całej przygody, a jednocześnie dowód, że naprawdę w tym była.

Zsumowała wszystko. Liczby zlały się w jedną, ciężką jak ołów kwotę. Aż się wzdrygnęła. To były brudne pieniądze – lepka mieszanka wstydu i niesmaku. Przypominały o tym, jak nisko zeszła, jak łatwo przeszła granice, które kiedyś wydawały się nieprzekraczalne. Nie potrzebowała ich. Pod wpływem impulsu, może odruchu sumienia, może chęci oczyszczenia, zaczęła przeglądać zbiórki charytatywne. Jedna przemówiła do niej szczególnie. Wpisała automatycznie kwotę, tak jakby miała ją wypalić ze swojego sumienia. Ale kiedy palec zawisł nad myszką, coś ją zatrzymało. Zawahała się. Cichy, ironiczny głos w jej głowie spytał: „Naprawdę? Tak po prostu oddasz wszystko?”

Chwilę walczyła ze sobą – ta sama ona, która jeszcze wczoraj bez mrugnięcia okiem publikowała treści z pogranicza pornografii, teraz toczyła bój o coś znacznie trudniejszego. Z lekkim wyrzutem, ale i pewną ulgą, zmniejszyła kwotę przelewu. Odjęła równowartość, która w przybliżeniu mogła pokryć jakieś szalone wakacje w tropikach. Kliknęła.

– A co, cholera, należy mi się – mruknęła, uśmiechając się półgębkiem do swojego odbicia na ekranie.

Odetchnęła głęboko. Ten jeden ruch nie wymazał przeszłości, ale był zamknięciem. Symbolicznym odcięciem pępowiny, która łączyła ją z siecią. Nie czuła się lepsza, ale pierwszy raz od dawna – czuła się lżej. Jednak, żeby zadzwonić do Tomka, musiała jeszcze ochłonąć. „Jutro” – obiecała sobie, usprawiedliwiającym tonem.

– Teraz to ci już nie odpuszczę, nie ma mowy! – rzuciła do słuchawki, a ja zamarłem zaskoczony.

Przez ułamek sekundy ogarnęła mnie panika. Czy o czymś zapomniałem? Rocznica ślubu, urodziny … nic z tych rzeczy.

– Kiedy dokładnie możesz wziąć urlop? – dodała po chwili, jakby celowo się nade mną pastwiła.

– A co? Nic się nie zmieniło – odpowiedziałem z ulgą i od razu przypomniałem jej datę, którą wspólnie ustaliliśmy kilka tygodni wcześniej. Miała przylecieć do mnie i zwiedzać Stany.

 – Ale w czym właściwie mi nie odpuścisz? – dopytywałem, próbując odgadnąć, co tym razem wymyśliła.

– Słuchaj, zrobiłam sobie ostatnio maraton z „Białym Lotosem” i doszłam do wniosku, że najwyższy czas zacząć wypoczywać jak normalni ludzie. Nie uważasz? – wyrzuciła z siebie z entuzjazmem, który znałem aż za dobrze.

Ten jej lekki, figlarny, ale jednocześnie stanowczy ton nie pozostawiał złudzeń. Tym razem mówiła poważnie. Wyraźnie dała się ponieść klimatowi luksusowego kurortu z serialu. I chociaż doskonale wiedziała, że latanie to dla mnie ostatnia deska ratunku, zarezerwowana na sytuacje graniczne, była zdeterminowana i nie miała zamiaru odpuścić.

– Nie przylecę do ciebie do Stanów. To ty przylecisz do mnie – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Właśnie przeglądam oferty i wpadł mi w oko obłędny kurort na Zanzibarze. Co ty na to?

– Co ja na to? Świetny pomysł – odparłem bez wahania.

Wiedziałem, że jeśli coś sobie postanowi, nie ma siły, która by ją zatrzymała, a ja usychałem z tęsknoty i pożądania.

– Super, bo tak się składa, że będziemy tam mogli świętować rocznicę ślubu. Nie mogę się doczekać.

Przewróciłem oczami, ale ona na szczęście tego nie mogła zobaczyć. W tym całym kołowrotku, zapomniałem, że to już tak blisko.

– Na Zanzibarze? Ale czy nas stać? – przekomarzałem się, bo dobrze wiedziałem, że przeciętny hotel z katalogu to dla Izy żadna opcja.

– Zafunduję ci ten wyjazd – rzuciła z zadziornym przekąsem. – Zapracowałam na to swoim ciałem. Dosłownie. A teraz mam ochotę przepuścić tę kasę na coś, co sprawi mi prawdziwą przyjemność. A co!

Parsknąłem śmiechem, ale to był odruch, nic więcej. Ten śmiech momentalnie zastygł mi w gardle, kiedy przypomniałem sobie film, który wysłała mi kilka dni temu. To nie był jej zwykły styl i materiał, do jakich przywykłem. To było surowe, bezwstydne, jak profesjonalne porno. Leżała naga na pogniecionej pościeli, uda szeroko rozchylone, Srebrne dildo, wbite głęboko w tyłek, połyskiwało, rozciągając napięte pośladki, które drgały, kiedy jej palce pieściły cipkę. Rozchylała nabrzmiałe fałdy, drażniąc się z lubieżną precyzją, nie miała przed niczym zahamowań. Patrzyła w kamerę, prosto w moje oczy, z wyzywającym, zamglonym spojrzeniem. Biodra falowały, oddech rwał się, a z ust wyrywał się chrapliwy jęk, który wbijał się we mnie jak ostrze. Doszła naprawdę, bez udawania. Ten obraz palił mnie żywcem. Złapałem się na tym, że obejrzałem to nagranie kilka razy, z każdym razem coraz mniej myśląc, a coraz bardziej czując.

– Iza, ten film… co to, do cholery, miało być? – warknąłem do słuchawki, z trudem tłumiąc drżenie głosu.

Wyobrażałem sobie, że jej Jakub, też go dostał.

 – To za mocne, nawet jak na ciebie.

W odpowiedzi usłyszałem jej niski nieprzyzwoicie intymny śmiech.

– Zgorszyłeś się, mężusiu? – zapytała z udawaną niewinnością, której nie było już ani odrobiny w jej głosie.

Milczałem. Nie dlatego, że brakowało mi słów. Po prostu nie ufałem swojemu głosowi.

– Skarbie… – westchnęła – …taka właśnie teraz jestem. Bez ciebie. Sam widzisz, co się ze mną dzieje… i przyznaj… – szepnęła niemal rozkosznie – …że ci się podobało.

Nie odpowiedziałem. Ale wiedziała. Cholernie dobrze wiedziała.

– A wracając do tematu … jak wszystko podopinam, wyślę ci namiary na hotel, ale czuję, że już znalazłam. Pa.

Rozłączyła się. Uśmiech, który kosztował ją tyle wysiłku, zgasł jak zdmuchnięta świeca. Po ostatniej nocy z Jakubem, kiedy osiągnęła wszystko, co skrupulatnie zaplanowała, gdy z zimną precyzją upokorzyła go, poraniła i wycisnęła z niego każdą kroplę emocji, jakby był dojrzałym owocem, który sama hodowała tylko po to, by go zgnieść – powinna czuć satysfakcję. Zostawiła mu w głowie obraz, którego nie zapomni. Pokazała, że nie była tylko przelotnym rozdziałem w jego życiu. Że jego “zabawka”  nauczyła się kąsać. Ale ta noc znów wymknęła się spod kontroli. Zasady, które sobie narzuciła – chłód, dystans, przewaga – rozsypały się jak cienkie szkło. Bo kiedy spojrzał na nią z tą cichą desperacją i powiedział, że nie potrafi o niej zapomnieć, coś w niej się złamało. Pękło w najgorszym możliwym miejscu. Pozwoliła mu na wszystko, a nawet więcej. Oddała mu się bez reszty, skusiła do wyuzdania, o którym nie śmiał nawet marzyć. Wpuściła go znów za blisko. Za głęboko.

I teraz płaciła za to każdym oddechem.

Minęły zaledwie kilka dni, a ona była jak napięta struna. Czuła, jak narasta w niej napięcie – fizyczne, psychiczne. Obezwładniające. Potrzebowała męża tak, jak ćpun potrzebuje działki. Jej ciało domagało się jego ciężaru. Jego dłoni zaciskających się na jej biodrach, jego zębów na jej szyi. Chciała, żeby ją złapał, przyparł, rozciął paznokciami. Żeby rżnął ją do bólu, do krwi, do szału. Żeby przypomniał jej, do kogo należała, zanim zaczęła udawać, że może należeć do kogokolwiek innego. Żeby wlał w nią swoje nasienie jak brutalny znak własności. Chciała jego furii i jego miłości. Chciała być jego dziwką i królową.

– Kurwa… – Przeklęła, zszokowana własnymi myślami.

 

Lot dłużył mi się niemiłosiernie. Minuty ciągnęły się jak godziny, a każda kolejna wiadomość od Izy tylko potęgowała we mnie niecierpliwość i głód. Była od wczoraj na Zanzibarze – promieniała radością, wysyłała mi zdjęcia kurortu, palm, plaży i siebie. Cieszyła się jak dziecko. Kiedy w końcu, po nieznośnej jeździe busem, wysiadłem przed bramą ośrodka, Iza czekała tam. Uśmiechnęła się i wtedy wszystko – zmęczenie, zniecierpliwienie, godziny w podróży – zniknęło. Stała przy bramie, oparta biodrem o mur. Miała na sobie tylko górę od bikini  i długą, cienką spódnicę, z rozcięciem prawie do samej gumki, przez które wystawiła nogę, jakby nieświadomie pozowała. Cholera – wyrwało mi się bezwiednie.  Była zjawiskowa. Tak piękna, że przez moment zamarłem w miejscu, jakbym nie wierzył, że naprawdę tam jest. Iza przez chwilę nie ruszyła się z miejsca. Tylko patrzyła. Ten uśmiech, który malował się na jej twarzy, nie był już dziecinny ani radosny – był spokojny, głęboki, jakby w jednej chwili zobaczyła we mnie wszystko, czego jej brakowało. A potem zrobiła krok. Jeden. Wystarczający, żeby znaleźć się na wyciągnięcie dłoni.

– Jesteś – szepnęła.

Jej palce dotknęły mojej szyi, delikatnie, jakby się upewniała, że naprawdę przed nią stoję.

– Jestem – odpowiedziałem.

Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Czułem pod palcami rozpaloną skórę, zapach soli, słońca i czegoś tylko jej – tej mieszanki obietnicy i niebezpieczeństwa. Pocałowała mnie bez słowa, ale nie był to łagodny pocałunek na powitanie. Był dziki, natarczywy, wilgotny od pożądania.

– Iza… – wychrypiałem, przygniatając ją do siebie. Jej biodra otarły się o mnie z brutalną szczerością, jakby jej ciało błagało: „Weź mnie. Tu. Teraz.”

Przesunęła usta do mojego ucha.

– Mam ci tyle do powiedzenia – wyszeptała, muskając językiem płatek ucha.

– Ja tobie też – powiedziałem twardo. – Ale najpierw się przyznaj … Okłamywałaś mnie?

Myślałem, że potrafię się powstrzymać i zostawię te trudne pytania na później, ale nie.

– Tak… – potwierdziła, bez wstydu. – Opowiem ci wszystko. Tylko… jeszcze nie w tej chwili.

Poczułem jej palce pod koszulą.

– Najpierw chcę ciebie – syknęła ostro, tonem który nie dopuszczał sprzeciwu. – I będziemy się kochać tak, żebym jutro nie mogła siedzieć. Rozumiesz?

Wybuchłem niepohamowanym śmiechem, ale kiedy dotarło do mnie, co powiedziała zamarłem i przesunąłem palcami po jej żebrach, zatrzymując się na krawędzi spódnicy, gdzie materiał napinał się na jej biodrach, kusząc, by pójść dalej.

– Mów tak, a na pewno jutro nie usiądziesz.

Trzy miesiące bez niej. Nagrania i rozmowy wideo były tylko marną namiastką. Teraz, dotykając jej chętnego ciała, naprawdę bałem się, że oszaleję. 

– Boże, Iza, nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłem – jęknąłem, czując, jak dudni mi serce.

– Pokaż mi – warknęła, poruszając biodrami w powolnym, prowokującym rytmie, który odbierał mi zmysły. – Pokaż swojej napalonej żonce, jak bardzo ci mnie brakowało.

– Nie można cię zostawić samej, o nie.

Była czystą pokusą. Żywym grzechem.

Bagaże pojechały meleksem, a my poszliśmy na pieszo, bo Iza chciała, abym po drodze przesiąkł atmosferą luksusu i próżności. Ośrodek, który wybrała, był nieprzyzwoicie drogi, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumieć, że było warto. Skusiła ją przede wszystkim możliwość zamieszkania w tradycyjnej chacie na plaży. Kryte strzechą domki, ustawione na palach, miały przestronne tarasy wychodzące wprost na ocean. Wszystko było rozstawione z wyczuciem – żadnego tłoku, żadnych sąsiadów za ścianą. Cisza, spokój i totalna prywatność. – luksus, na który trudno było liczyć w zatłoczonych kurortach. Były też eleganckie pawilony, restauracje i kilka basenów, ale otoczona wodą chata była ponad wszystko. Jednak w tamtej chwili to piękno i luksusy nie miały dla mnie znaczenia. Moja żona była obok, dotykałem jej, obejmowałem, a mimo to nie potrafiłem w pełni oddać się tej chwili – czułem dziwne napięcie. Miałem wrażenie, że ta gorąca, kurewsko atrakcyjna kobieta to nie moja Iza, a tajemnicza i niebezpieczna pokusa z sieci, z którą musiałem skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością.  Wiedziałem, że coś ukrywa, ale teraz jej ciało było tak gotowe, a moja wyobraźnia wariowała. Nie pojmowałem, czy jej grzeszne sekrety bardziej mnie raniły, czy podniecały. Zapomniałem, że miała mi się „wyspowiadać”.

Nasze ciała domagały się seksu – nie delikatnego, nie grzecznego. Potrzebowałem jej dzikiej, spoconej, rozpalonej żądzą. Chciałem wgryźć się w jej kark, przycisnąć ją do ściany, poczuć jej paznokcie wbijające się w moją skórę. Obawiałem się, że stracę nad sobą kontrolę. Że nie powstrzymam się przed żadną fantazją, żadną pokusą, żadnym jej jękiem, który mógłby wyrwać się z ust. Wiedziałem, że dziś nie wystarczy zwykła bliskość. Dziś pragnąłem jej bezwstydnie. Brutalnie. Prawdziwie. I nie musiałem pytać, bo byłem pewien, że ona chce tego samego.

– Wezmę kąpiel – syknąłem, zrzucając koszulkę, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi. – Nadal czuję na sobie samolot.

Nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie poczuję na sobie dotyk jej rozgrzanej skóry, ale musiałem zmyć z siebie pot i ten okropny zapach podróży.

– Na co czekasz?  – spytałem, bo wcale się nie kwapiła, aby do mnie dołączyć.

Iza zmarszczyła brwi, rozbawiona i lekko zdezorientowana. Podszedłem bliżej, aż nasze twarze prawie się zetknęły. Palcem musnąłem jej obojczyk.

– Chcę, żebyś czuł zapach mojej skóry, nie mydło – wyszeptała, a jej palce poprowadziły moją dłoń ku cienkiej pętelce przy górze bikini.

Zatrzymała się tam, pozwalając, bym dopełnił obowiązku. Chciałem ująć jej pierś i poczuć w dłoni jej obłędny kształt, ale Iza odtrąciła ją delikatnym, żartobliwym plaśnięciem.

– Idź już, bo za chwilę sama zrobię sobie dobrze. Wiesz, że potrafię – powiedziała niskim, prowokującym tonem, a na jej ustach pojawił się wyzywający uśmiech.

Rzuciła spojrzenie w stronę ogromnego łóżka, naprzeciwko którego rozsuwały się drzwi prowadzące na zalany słońcem taras. W jej głosie nie było groźby, lecz czysta, lepka od napięcia obietnica. Jeszcze zanim wszedłem do łazienki, zobaczyłem kontem oka, jak zrzuca  z siebie spódnicę.

Wyszedłem tak szybko, jak tylko mogłem. Nagi, z penisem, który już łapał twardość, ale bujał się jeszcze przy każdym kroku, jakby nie mógł się zdecydować. Krople wody spływały po mojej piersi, chłodząc rozgrzaną skórę. Iza siedziała na łóżku, z nogami podkulonymi pod brodę, z kieliszkiem białego wina z lodem. Kiedy zobaczyła mnie nagiego, prześliznęła się wzrokiem po moim ciele i na moment uśmiechnęła się z tym drapieżnym pazurem.

– Jeszcze nie gotowy? Nie wierzę – zamruczała tak, że momentalnie mnie zmrowiło, zatrzymując wymownie wzrok na członku.

Odłożyła kieliszek i podniosła się, wychodząc mi na spotkanie.

– Cierpliwości, skarbie – odparłem z wymuszonym spokojem, choć w środku wrzałem. – Wiesz przecież, że nie chcę odbierać ci tej przyjemności.

– Myślałam, że po tak długiej rozłące nie potrzebujesz dodatkowej stymulacji.

Oczy Izy błyszczały jak u kocicy,  napięte sutki sterczały wyzywająco, obiecując rozkosz. Musnęła palcami moje ramię, lecz zaraz wbiła je w skórę i wtedy niespodziewanie pchnęła mnie na łóżko. Padłem na plecy, tracąc na chwile orientację, co natychmiast wykorzystała. Diablica wskoczyła na mnie, okraczając moje biodra, a potem, uśmiechając się chytrze spytała:

– Jesteś pewny, że mam się nim zająć? Bo mam ochotę na coś kurewsko perwersyjnego.

– Z tobą … zawsze – rzuciłem, rozbawionym głosem, już bez udawania.

Byłem napalony, gotowy, głodny, bez względu na to, jak mroczne miały być jej pomysły.

Wtedy sięgnęła pod poduszkę, a jej tajemniczy uśmiech stał się teraz nieprzyzwoicie lubieżny. Po chwili zakołysała mi przed twarzą dwiema parami kajdanek – stalowymi, lśniącymi, z aksamitnym wyściełaniem, które obiecywało rozkosz i niewolę. Ich metaliczny brzęk przeszył mnie dreszczem, penis drgnął, krew zapulsowała w lędźwiach.

– O cholera, przykujesz mnie? – wychrypiałem, z mieszanką zaskoczenia i przerażenia.

Patrzyłem na nią, jakby nagle stała się kimś zupełnie innym – bardziej niebezpieczną, bardziej kuszącą niż kiedykolwiek wcześniej.

– Nie żartowałaś… – dodałem, jakby ta świadomość dopiero teraz do mnie docierała. Nigdy jeszcze nie próbowaliśmy takich gadżetów.

Iza nachyliła się, muskając oddechem moje ucho.

–  O tak, przykuję cię … żebyś mi nie uciekł – szepnęła pieszczotliwie i zwinnie zatrzasnęła pierwszą parę kajdanek na moim nadgarstku, po czym pchnęła ramię za głowę, przykuwając rękę do poręczy łóżka.

Zaraz zrobiła to samo z drugą. Aksamit amortyzował stal, ale więzy były nieustępliwe.

– I jak? Podobają ci się?

Spojrzałem teatralnie w lewą, potem w drugą stronę.

– Dobrze, że nie są różowe – wysiliłem się na żart, ale czułem, że moja żona ma na dzisiejszą noc gotowy scenariusz.

– Bo to model dla dorosłych – zachichotała i nachyliła się nade mną.

Jej usta znalazły moje. Były gorące, mokre, smakowały winem i czystym pożądaniem. Całowała łapczywie – język wdzierał się głęboko, zęby przygryzły moją wargę, wyrywając syk, który połknęła z lubieżnym pomrukiem. Zsunęła się niżej, smagając wargami moją szyję, klatkę piersiową, zostawiając wilgotne, palące ślady. Gdy dotarła do krocza, jej oddech owiał penisa, a ja napiąłem się, czując, jak krew rozrywa mi jądra. Bez słowa wzięła go w usta. Tylko czubek, ale ssąc powoli, prawie z lubieżną czcią, wydusiła ze mnie głośny, chrapliwy jęk.

– Będziesz błagał o więcej – mruknęła i zsunęła się niżej, wciskając się kolanami między moje uda, które rozłożyłem szeroko, bezwiednie oddając jej kontrolę. Jej skąpe majtki zsunęły się niżej, odsłaniając krągłości bioder, a w jej dłoniach, jak za sprawą magii, pojawiły się dwie czarne apaszki.

– Czas skrępować cię na dobre, skarbie – szepnęła drżąc z podniecenia, jakby sama delektowała się tą władzą.

Chwyciła moją lewą kostkę, a jej palce owinęły aksamit wokół skóry, zaciskając go w mocny węzeł. Pociągnęła apaszkę, przywiązując nogę do dolnej poręczy łóżka, rozciągając mnie jeszcze bardziej.

– Podoba mi się – rzuciła z chytrym uśmiechem i powtórzyła to z prawą kostką, wiążąc ją równie pewnie.

Napięcie w udach i ta bezbronność, sprawiły, że mój penis zapulsował gwałtowniej, a ona miała mnie teraz całego dla siebie. Odsłonięte klejnoty bezwstydnie wystawione na jej spojrzenie i dotyk. Teraz to ona decydowała, kiedy i jak sięgnie po to, co już należało do niej.

– Iza, cholera, mam nadzieję, że nie zrobisz mi nic złego – stęknąłem, szarpiąc kończynami i dotarło do mnie, że moje nagie ciało, staje się jej zabawką.

Zapomniałem, że minutę wcześniej, chciałem jedynie wbić w nią kutasa i po prostu brutalnie rozładować to chore, wyuzdane napięcie, które paliło mnie od środka, tylko po to, by potem kochać ją namiętnie przez resztę nocy.

– Cicho – syknęła przez zaciśnięte zęby, pochylając się nisko. Gorący oddech owionął wnętrze mojego uda, a zaraz potem poczułem, jak jej usta muskają skórę tuż przy jądrach – miękko, ale z obietnicą czegoś znacznie ostrzejszego.

– Musiałam cię związać – szepnęła, mrocznym, nieznoszącym sprzeciwu głosem. – Bo kiedy będę ci o wszystkim opowiadać, mógłbyś nad sobą nie zapanować.

– Aż tak? – mruknąłem, na co ona posłała mi drapieżny uśmieszek, po czym  przesunęła paznokciem po linii mojego podbrzusza – powoli, jakby znacząc terytorium.

Jej oczy błyszczały perwersyjną ciekawością, a dłoń sięgnęła pod poduszkę, wyciągając kolejny rekwizyt – buteleczkę z olejkiem. Małą, szklaną, z bursztynową cieczą, zapowiadającą grę, która miała wynieść nas na zupełnie nieznany poziom. Odkręciła korek i wtedy powietrze wypełnił ciężki, korzenny zapach. Kilka kropel spłynęło na jej dłoni. Rozprowadziła je powoli, patrząc mi prosto w oczy, a potem dotknęła penisa, rozsmarowując olejek zmysłowymi, drażniącymi ruchami.

– To, co usłyszysz, będzie bolało – powiedziała cicho. – Ale zanim zaczniesz się szarpać… pamiętaj, że sam mnie w to wciągnąłeś. Ja tylko się w tym… trochę zgubiłam.

Jej dłoń poruszała się leniwie na penisie, torturując mnie delikatnym dotykiem.

- Wiesz, że kiedy tak robisz, nie myślę racjonalnie – syknąłem.

- Na to liczę.

Uśmiechnęła się chytrze i zacisnęła palce mocniej

– Co byś zrobił, gdybym cię zdradziła? – zapytała nagle, zmieniając ton.

Jej głos zrobił się ostry, niemal lodowaty.  Zamarłem. Choć jej dłoń nie przestała się poruszać, cała przyjemność nagle przybrała inny smak.

A zdradziłaś? – rzuciłem bezwiednie, wijąc się w spazmach przyjemności, która wciąż była silniejsza od jej bezlitosnych słów. – Zabiłbym go – dodałem po chwili, widząc, że ona nie żartuje.

– A mnie? – prowokowała, starając się nie dać po sobie znać, jak bardzo się denerwuje, ale jej badawczy wzrok wbity we mnie mówił wszystko.

Miała dużo na sumieniu.

Jej palce na penisie zwolniły, ślizgając się powoli w górę i w dół. Kciuk krążył po czubku, rozsmarowując wilgoć i drażniąc go z sadystyczną precyzją. Czułem, jak krew huczy w mi skroniach, jak każdy nerw błaga o więcej, ale ona nie przyspieszała, torturując mnie bez cienia litości. Patrzyłem na jej piękne wyciągnięte ramiona, z mięśniami drgającymi pod gładką skórą, na piersi, które kołysały się w rytm jej ruchów. Była jednocześnie bezwzględna i  urocza. Uśmiechnęła się, widząc, jak się wiję.

– Tomek… ja… – zaczęła i zawahała się – ja naprawdę to zrobiłam. Spotkałam się z Jakubem jeszcze raz. Ale tym razem… to nie był tylko taniec. Zamilkła, pozwalając, bym przetrawił jej słowa.

– Kochałam się z nim przez pół nocy i nie miałam dosyć. Nie wiem, ile razy doszłam, ale za każdym razem było mi obłędnie.

Mówiła powoli, patrząc uważnie jak moje oczy rozszerzają się od niedowierzania. Zazdrość eksplodowała jak granat, a obrazy Izy z Jakubem palił mi wnętrzności niczym kwas. 

– Cholera, Iza, powiedz, że to nieprawda! – ryknąłem, szarpiąc się bezsilnie w kajdankach. – Powiedz, że to jakaś chora gra. Że to tylko fantazja, że wymyśliłaś to wszystko, żeby mnie pobudzić… tak?!

– Nic nie wymyśliłam, skarbie – zaprzeczyła bez skruchy, kręcąc głową.

Powiedziała to nienaturalnie spokojnym głosem, jakby mówiła o czymś oczywistym.

– Całowałam się z nim. I nie czułam wstrętu.

Zamarłem. Każde jej słowo uderzało we mnie jak fala – najpierw szok, potem wściekłość, a potem… ta cholerna, wstydliwa fala podniecenia, której nie mogłem zatrzymać.

– To było prawdziwe, Tomek – ciągnęła. – Było mi dobrze, tak jak z tobą. Nie musiałam nic udawać, po prostu zapomniałam o wszystkim.

Nachyliła się tak, że czułem na twarzy jej oddech.

– Pozwoliłam mu na wszystko, w każdej pozycji. Posuwał mnie jak tylko chciał, a ja paliłam się z podniecenia i wstydu, że mu na to pozwalam.

Zacisnąłem szczękę, czując, jak buzują we mnie sprzeczne impulsy. Nienawiść i pożądanie biły się we mnie jak dwie dzikie bestie Chciałem ją uderzyć, przekląć, ale jednocześnie czułem, że tylko w tym rozkosznym upodleniu mogłem ocalić własne szaleństwo. Miało być perwersyjnie, tak obłędnie zakazane tak, że żaden normalny związek nie mógłby tego unieść. Iza spełniła wszystko, a nawet dała mi coś, o czym nie odważyłem się fantazjować.  Teraz nie byłem pewien, czy udźwignę ciężar tej mrocznej ekstazy. Ona już dawno wyrwała się spod mojej kontroli, a teraz czułem jak tracę kontrolę nad sobą, stając się jej więźniem. 

– Iza… błagam… – wychrypiałem. – Po co mi to mówisz? Teraz? W takiej chwili?

– Po co? – powtórzyła jak echo. – Bo nie potrafię nic przed tobą ukryć. Wiesz, że czasami robię głupie rzeczy, ale liczysz  się tylko ty. Muszę to wszystko z siebie zrzucić, żebyś oszalał dla mnie tak, jak ja wariuję dla ciebie.

Kilka gwałtownych ruchów jej dłoni spięło moje ciało, wyrywając mi z ust bezwstydne „Aaaa!”.  Penis pulsował, na granicy erupcji.

– Widzisz? – pastwiła się, z triumfalnym błyskiem w oczach, jakby diablica chciała przywołać mnie do porządku. – Przyznaj się, że w swoich brudnych fantazjach brałeś to pod uwagę. Zawsze chciałeś, żebym zrobiła coś wbrew tobie.

Wyobraziłem sobie, jak rżnęła się z Jakubem i chociaż jej słowa paliły mnie żywym ogniem, chciałem, żeby nie przestawała.

– Chcesz wiedzieć, jak mnie brał? – szepnęła, jakby czytała w moich myślach.

Jej głos zmiękł, nabrał aksamitnej głębi, ale w oczach płonęła mieszanka winy i chorego żaru. – Chcesz usłyszeć, jak krzyczałam?

Zacisnąłem powieki, ale obrazy nie znikały. Naga, rozpalona, oddawała się innemu facetowi, a mnie tam nie było. Ale to nie kutas Jakuba wciśnięty w szparkę mojej żony zabolał najbardziej.  To ich usta. Złączone. Głodne. Całujące się tak, jakby nie istniał nikt więcej.

I właśnie, jakimś pieprzonym cudem, to podnieciło mnie najbardziej.

– Mów… – jęknąłem. – Co jeszcze? Każdy szczegół. Co ci robił?

Czułem, jak moje ciało błaga o ulgę, ale umysł… umysł chciał bólu. Chciał go więcej. Potrzebował go jak dowodu, że ona jeszcze coś dla mnie znaczy. Że nasza miłość, choć brudna, pęknięta, spalona – wciąż istnieje. Tylko w nowej, wypaczonej formie.

Zapomniałam się jak naiwna gówniara – syknęła bez wstydu. – Ujeżdżałam go, Tomek, jak dzika klacz. Siadłam na jego kutasie i jeździłam, aż zabrakło mu spermy.  Wzięłam go w usta i ssałam go jak ciebie, a potem wszystko połknęłam. Później brał mnie od tyłu … Jeszcze mówić?

Spojrzała mi prosto w oczy. Nie uciekła wzrokiem, jakby wiedziała, że musi wszystko powiedzieć do końca.

– Nie myślałam, że to będzie tak banalnie proste – syknęła, a jej niski, niemal złowieszczy głos wdarł się w moje żyły. – Fascynowało mnie, jak na mnie patrzył, jak jego oczy rozrywały moje ubranie, zanim sama je z siebie zrzuciłam. Pożądał mnie jak bestia, głodny i nienasycony, a mimo to cierpliwie czekał na moje skinienie, by móc mnie dotknąć i w końcu dać upust swoim pragnieniom. To było takie rozkoszne, Tomku. Nie mogłam go tak zostawić – musiałam wynagrodzić mu cierpienie, które dla mnie znosił, i sama zanurzyć się w tym zakazanym szaleństwie. Ale przez cały czas wyobrażałam sobie, że stoisz z boku i patrzysz. Robiłam to dla nas.

– Co ty bredzisz? – jęknąłem.

– Wiem dokładnie, co cię kręci, kochanie – odpowiedziała z lodowatym spokojem w głosie. – Lubisz, kiedy bzykam się z innymi facetami… i wiem, jak to cię podnieca. Twój kutas robi się wtedy taki twardy, prawda? Nie zaprzeczysz.

Miała cholerna rację. Gdyby chodziło jej jedynie o seks, o zdradę, nigdy by się nie przyznała. Potrafiła kłamać. Ale ona zdradziła, żeby spróbować czegoś nowego, pójść na całość i później mi o tym opowiedzieć. Znała mnie lepiej niż ja samego siebie.

– Czujesz, coś do niego?

– Nie wariuj – ucięła krótko. – Może dałam się porwać emocjom, ale przecież tylko tak mogło cię zaboleć, prawda?

Zacisnąłem powieki. Czułem, jak ze sobą walczę. Z bólem. Z pożądaniem. Z obrazami, które malowała mi w głowie.

– To jest chore, Iza – wydusiłem w końcu.

– Może. Ale to ty mnie taką stworzyłeś – odparła łagodnie. – Chciałbyś, żebym była tą grzeczną Izunią, zanim sobie ubzdurałeś, że inni faceci chcą się ze mną przespać? Pamiętasz, co się z tobą stało, po tym, jak tańczyłam z Adamem? Przeleciałeś mnie wtedy, jakbyśmy grali w jakimś pieprzonym porno, pamiętasz?

Pochyliła się bliżej, jej oczy błyszczały dzikim wyzwaniem.

– Zdecyduj się – chcesz grzecznej Izuni, czy tej, która pieprzy się dla ciebie z innymi i doprowadza cię do obłędu? Wybieraj.

Zbliżyła twarz do mojej. Pachniała grzechem i miłością.  Jej palce nadal błądziły po penisie. Byłem twardy jak skała i pragnąłem ją z rozpaczliwym pożądaniem. Jakby dopiero teraz była cała moja – właśnie taka, brudna, szczera, otwarta.

– Iza… – wyjęczałem, nie panując nad własnym ciałem, które wiło  się pod wpływem jej delikatnej dłoni. – Zawsze cię taką chciałem … zwłaszcza taką.

Moje serce waliło, zazdrość wciąż kąsała, ale do cholery, byłem w stanie wybaczyć jej wszystko. I tak należała tylko do mnie. Jej miłość i głód były silniejsze.

– Grzeczny chłopiec – mruknęła z lubieżnym zadowoleniem, a w jej głosie był triumf.  

Wyprostowała się, sadowiąc się wygodniej między moimi rozsuniętymi udami. Jej oczy błyszczały pewnością, a palce, wciąż zaciskające się na penisie, drażniąc czubek kciukiem w powolnych, okrężnych ruchach. Drugą dłonią musnęła jądra i zaraz zaczęła je ugniatać z delikatną, ale władczą siłą, jakby chciała przypieczętować moją bezbronność. Jej paznokcie drapały delikatnie ich spód, dodając subtelny dreszcz, który mieszał się z gorącem jej ciała, ciepło olejku potęgowało każdy bodziec, jakby moja skóra stała się nadwrażliwa na jej pieszczoty.

– Iza… Boże… – westchnąłem, szarpiąc się w więzach, które wrzynały się w nadgarstki i kostki. Moje uda drżały, brzuch falował, a biodra podrywały się w coraz bardziej desperackich, gwałtownych ruchach, pokazując dobitnie, że moje ciało błagało o uwolnienie. Czułem, że lada chwila eksploduję, ale jej dłoń na pulsującym penisie zamarła.

– Wytrzymaj jeszcze, skarbie – szepnęła, posyłając mi przebiegłe spojrzenie.

Była mistrzynią mojej rozkoszy, która z sadystyczną precyzją trzymała mnie na granicy obłędu.

– Dlaczego? – krzyknąłem, złamany desperacją, bo jedyne, o czym wtedy marzyłem, to wreszcie wyrzucić z siebie ten palący, niepohamowany żar, który gromadził się w moich lędźwiach, gotów rozerwać mnie na strzępy.

Chciałem eksplodować w jej dłoni, zalać ją spermą, uwolnić się od tortury, którą tak perfekcyjnie mi serwowała.

– Bo zamierzam ci coś dać, czego jeszcze nie próbowałeś. Wynagrodzę ci moje grzechy. Nie pożałujesz.

Zamknęła śliską dłoń na jądrach i gniotła je z niemal nabożną czcią. Palce zataczały kręgi, ściskały je i głaskały jednocześnie. Drugą dłonią, która była jak stalowa obręcz, unieruchomiła członka i nie pozwalała na nic, potęgując napięcie do poziomu, który stawał się nieznośny.

Iza… cholera, dokończ – warknąłem, trzęsąc się, rozdarty między podnieceniem a niepokojem.

Uśmiechnęła się tylko i wtedy jej palec musnął skórę między udami, tuż przy wejściu do odbytu. Zadrżałem, jakby prąd przeszył mnie od lędźwi po kark, mięśnie brzucha skurczyły się, a oddech stanął mi w gardle. 

– Boże, Iza… – jęknąłem, sam nie wiedząc, czy z zawstydzenia, czy z rozkoszy.

Jej ciepły, śliski od olejku palec krążył coraz bliżej, drażnił, lecz nie penetrował – igrał z nerwami, których istnienia dotąd nie przeczuwałem.

– Co ty robisz?

Moje słowa brzmiały jak błaganie, ale i zaproszenie.

– Cicho, skarbie. Zaufaj mi – mruknęła stanowczo, choć w jej głosie drżała ekscytacja, jakby sama nie mogła się oprzeć ciekawości.

Pchnęła delikatnie i jęknęła razem ze mną. Poczułem ciepło, ciasnotę, obcość tego doznania – przerażającą, a zarazem niespodziewanie podniecającą. Moje ciało napięło się jak struna, a penis zadrżał gwałtownie. Iza patrzyła na mnie, oblizując dolną wargę z fascynacją.

– Boże… jesteś taki wrażliwy – szepnęła, jakby właśnie odkrywała sekret.

Wsunęła palec ostrożnie,  trafiając nagle w punkt, który sprawił, że zamarłem i całe ciało na moment przestało należeć do mnie – tylko to miejsce, ten impuls, to oszałamiające, pulsujące epicentrum przyjemności, w którym rozum rozmywał się w czystym doznaniu. Fala gorąca rozdarła mnie od środka, jakby ktoś podpalił mi kręgosłup.

– Iza, do diabła! – Głos mi się załamał, wstyd mieszał się z ekstazą.

– Przestać? – wyszeptała łobuzersko, ale jednocześnie  zaczęła rytmicznie poruszać palcem, masując prostatę z precyzją, która odbierała mi rozum.  – Nie wiedziałam, że to może być takie podniecające – dodała, bo odkrycie mojej reakcji było jej własnym orgazmem.

Drugą dłonią zaczęła poruszać członkiem w tym samym rytmie, a ja, krzycząc z rozkoszy, unosiłem biodra, instynktownie potęgując doznania, które mi dawała. Byłem na granicy – mięśnie napięte jak stal, apaszki i kajdanki wrzynały się w skórę, pot spływał po brzuchu, penis pulsował boleśnie, jądra ściśnięte, gotowe eksplodować.

– Iza… Boże, nie wytrzymam! – ryknąłem, jak zwierz.

– Tak, skarbie. Teraz! – syknęła, chłonąc oczami każdy skurcz mojej twarzy.

Wytrysk był apokalipsą, najbardziej druzgocącym w moim życiu – jakby moje ciało rozdarło się w eksplozji. Gorące, gęste strumienie spermy wystrzeliły z niszczycielską siłą, poszybowały wysoko w górę, po czym zalały jej dłoń, mój brzuch, pościel. Niekończące się pulsowanie wstrząsało każdym mięśniem, biodra szarpnęły się, krzyk uwiązł mi w gardle.  Palec w moim tyłku przedłużał ekstazę, a każda fala wytrysku, przynosiła ulgę. Iza zamarła, wstrzymała oddech, oczy rozszerzyły się jej w szoku i nabożnym zachwycie, jakby była świadkiem objawienia.

– Tomek… o mój Boże…

Jej pierś falowała gwałtownie, rumieniec spalił policzki, a w oczach lśniły łzy podniecenia i miłości – to nie było tylko odkrycie, to była więź, głębsza, niż kiedykolwiek.  Wyciągnęła powoli palce, ale jej dłoń wciąż ściskała penisa, jakby bała się przerwać tę świętość. Była wstrząśnięta i rozpalona. Powoli, z gracją drapieżnika, który wie, że zdobył wszystko, pochyliła się i położyła na mnie. Jej gorące, miękkie ciało przylgnęło do mojego, mokrego od potu i wytrysku.

– Wszystko dobrze? – zapytała szeptem.

Przytaknąłem, z trudem znajdując słowa.

Przytuliła się mocniej, wtulając się we mnie całym ciałem. Czułem jej ciepły oddech na szyi i rytmiczne bicie serca, przyciśniętego do mojego torsu.

– Rozepniesz te kajdanki? – zapytałem błagalnym szeptem.

– Jeszcze nie – odparła z figlarnym uśmiechem. – Chcę cię tak czuć… jeszcze przez moment.

Szarpnąłem lekko nadgarstkami, naprężając mięśnie.

– Uwolnij mnie, muszę cię objąć… zwariuję, jeśli tego nie zrobię.

– Jeszcze z tobą nie skończyłam. – Pokręciła głową.

Jej głos był miękki jak jedwab, ale kryło się w nim coś drażniąco prowokującego, celowo igrała z moją desperacją.

– Co ty jeszcze przygotowałaś, mała sadystko? – zapytałem z uśmiechem, wpatrując się w jej oczy, w których zatańczył ogień.

Czułem się rozluźniony, lekki, jakby świat poza tym pokojem nie istniał. Tego wieczoru mogłem zrobić z nią wszystko – i oboje o tym wiedzieliśmy. Patrzyłem, jak Iza wstaje na kolana, a potem powoli unosi się, stawiając stopy po obu stronach mojego ciała. Każdy ruch był wyzywający, ponieważ ona chciała mnie spalić samym widokiem.

– Popatrz sobie – powiedziała ze śmiechem.

Jej nogi drżały od napiętych mięśni, a ja zatrzymałem wzrok na jej piersiach – pełnych, ciężkich, zawieszonych nade mną jak obietnica, unoszących się spokojnie z każdym powolnym oddechem. Stała nade mną okrakiem, poruszając zmysłowo biodrami, świadoma, że patrzę pomiędzy rozchylone uda. Cienki, mokry pasek bikini wbijał się w skórę. Był tak napięty, że niemal zniknął między jej wargami. Tkanina nie ukrywała nic. Wręcz przeciwnie – podkreślała wszystko. Nabrzmiałe wargi sromowe wyraźnie rysowały się pod materiałem. Widziałem zarys łechtaczki napierającej na tkaninę, jakby sama chciała się uwolnić. Poczułem, jak wszystko się we mnie napina. Penis drgnął, od razu, serce rozsadzało mi klatkę. W głowie mieszało się pożądanie, gniew, zazdrość, obsesyjna potrzeba dotyku. Chciałem ją. Natychmiast. Surowo, bez słów, bez łagodności. Chciałem zerwać z niej to cholerne bikini zębami, zanurzyć się w niej bez pytania. Ale mogłem tylko patrzeć. Patrzeć i płonąć, przykuty, uwięziony, zależny od jej kaprysu. A ona o tym wiedziała. W każdym ruchu była pewność. Dominacja. Bezwstyd.

Iza stała na nade mną, jak królowa, napawając się swoją władzą i moim cierpieniem. Potem, powoli, z lubieżną precyzją, sięgnęła do bioder i za chwilę cienki materiał bikini zsunął się z jej skóry, opadając bezszelestnie na pościel.

Zamarłem.

Goła cipka była dokładnie nad moją twarzą. Gładka, wilgotna i różowa. Wyeksponowana łechtaczka zdawała się drgać w odpowiedzi na moje urywane westchnienia. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany, sparaliżowany mieszanką wściekłości, bólu zazdrości i palącego pożądania, które ściskało mi jądra. Oczy Izy zapłonęły dzikim blaskiem, a kąciki ust uniosły się w przewrotny, ledwie zauważalny uśmiech, pełen władczej satysfakcji. Przesunęła dłonią po napiętym brzuchu, wzdłuż krągłego biodra, aż palce musnęły wewnętrzną stronę uda, drażniąc skórę tuż obok jej lśniącej szparki.

– Podoba ci się, co? – szepnęła, z nutą wyższości, która wbiła się we mnie jak szpilka. – Widzisz, jaka jestem mokra? To przez ciebie.

Jej palec musnął wargi sromowe, rozsmarowując wilgoć, a potem zakrążył wokół łechtaczki, wyrywając z jej gardła cichy pomruk.

– Chciałbyś mnie tu polizać, prawda?

Jej głos był przesycony perwersyjną słodyczą, ale była w nim również nuta drwiny, bo wiedziała, że już dawno postradałem zmysły. Dwoma palcami rozchyliły wargi, otwierając dziurkę jeszcze szerzej.

– Hmm. Chciałbyś włożyć tu język i mnie possać? Chciałbyś sprawdzić, jak smakuję?

– Iza… cholera… – warknąłem, szarpiąc kajdanki, które zabrzęczały o poręcz łóżka.

Tak, kurwa, chciałem ją chwycić, zatopić język w tej gorącej, mokrej szparze, poczuć jej smak, ciepło, pulsowanie. Zazdrość o Jakuba i pożądanie mieszały się, rozrywając mnie od środka.

– Poproś – syknęła, a jej oczy ponownie błysnęły triumfem. Palec musnął łechtaczkę, wywołując drżenie jej ud.  – Błagaj, Tomek, powiedz, jak bardzo chcesz to zrobić.

Jej uśmiech był jednocześnie kochany i okrutny, jakby wiedziała, że ta perwersyjna tortura, jest tym, co nas scala.

– Proszę, Iza… – wychrypiałem z żałosną desperacją, ale w tamtej chwili byłem jej poddanym.   – Zwariuję, jeśli jej nie poliżę. Zerżnę cię samym językiem. 

Moje słowa były jak kapitulacja.  

– Grzeczny chłopiec – mruknęła, a jej głos zmiękł i stał się pełen czułości.

Kucnęła nade mną. Jej uda rozchyliły się szeroko, a cipka zawisła tuż nad moją twarzą – otwarta jak rozkwitły kwiat. Cholera, jak ona pachniała. Jej słodki, cielesny zapach  wdzierał się w moje zmysły, wywołując zawrót głowy. Iza zdawała się mieć wszystko zaplanowane. Chwyciła oparcie łóżka nad moją głową, a jej soczysta cipka opadła prosto na moje usta, przyciskając mnie do materaca. Wciągnąłem ją bez wahania, rozchylając językiem wargi, smakując wilgoć, która spływała mi po brodzie. Była miękka, rozpalona i cała drżała. Czułem to przez każdy centymetr jej ciała, przez napięte uda, przez pulsowanie, przez ledwo kontrolowane oddechy.

– Tak… – westchnęła cicho. – Tak właśnie…

Zaczęła się poruszać, falując leniwie biodrami. Kołysała się na mojej twarzy, ocierając się o mój język, o nos, o brodę. Wydawała z siebie ciche pomruki, jakby chciała je stłumić, ale nie mogła.

– Liż… chcę go mieć wszędzie – powiedziała głucho. – Głębiej… mocniej… Nie zatrzymuj się.

Była spokojna, ale w tym spokoju czaiła się siła. Prowokacja. Zmysłowa pewność siebie. Jej dłonie zaciskały się na oparciu, a uda zaczęły drżeć coraz mocniej. Każdy ruch językiem spotykał się z jej westchnieniem, z delikatnym pchnięciem bioder, z napięciem w ciele. Zasłaniała mi oddech, ale nie przestawałem. Pracowałem wargami i językiem z całą precyzją, z jaką tylko potrafiłem, czując z satysfakcją, jak moja kochana kobieta się napina. Jej oddech stał się szybszy i urywany, ruchy bioder gwałtowniejsze. Chciałem ja chwycić za  biodra, wbić palce w jej tyłek, ale byłem tylko skazany na jej grę.

– Nie przestawaj… Ała… jest obłędnie… – wyrwało się jej gardłowo, niemal bezwiednie.

Oddychała płytko, urywanie, ciało drżało w konwulsjach rozkoszy, jeszcze sekunda, jeszcze jeden ruch i byłaby po drugiej stronie. Wtedy szarpnęła biodrami do góry. Z wściekłym, gardłowym jękiem, bardziej z  frustracji niż ulgi, uniosła się z mojej twarzy i  zaraz opadła ciężko na kolana, wciąż trzymając się za poręcz łóżka nad moją głową. Drżała, jej ciało jeszcze żyło tamtym momentem, ale umysł złapał resztki kontroli. Przez chwilę tylko oddychała. Głośno. Głęboko. Jakby próbowała wypluć z siebie ten orgazm, który prawie ją porwał.

– Iza, co, do diabła? – wrzasnąłem. Głos zadrżał mi w gardle, rozbity między błaganiem a rozkazem.

Leżałem przez chwilę, oszołomiony nagłym zastrzykiem powietrza, a może po prostu zwykłym obłędem. Serce tłukło się w piersi jak zwierzę w klatce. Nie mogłem pojąć, co właśnie się wydarzyło. Iza zawisła nade mną, zaledwie kilkanaście centymetrów od moich ust, nie zdając sobie pewnie sprawy, jaką była dla mnie torturą. Jej napięte uda rozchyliły się jeszcze szerzej, odsłaniając całe krocze – arcydzieło wyuzdanej piękności. Szarpnąłem głową, ale na próżno. Bezwstydna, niemal obscenicznie otwarta szczelina była poza zasięgiem. Rozciągnięte wargi ukazywały płonącą czerwienią od tarć głębię, a gorący śluz zmieszany ze śliną skapywał mi na twarz.

– Wracaj, słyszysz! – ryknąłem i wtedy mój głos załamał się pod ciężarem desperacji. – Błagam.

Patrzyłem na nią jak na pieprzoną boginię porno. Jej szaleństwo, bezwstydność, to, jak się przede mną otwierała… to wszystko mnie rozrywało. I wtedy coś w niej zadrgało. Oczy zwęziły się jak u drapieżnika, który nagle wyczuł zmianę. 

– Jeszcze nie teraz – wyszeptała, siadając na mojej piersi. – Takiego cię potrzebuję, bo najlepsze dopiero przed nami.

Wsunęła dłoń pod poduszkę i wyjęła mały klucz. Spojrzała mi prosto w oczy, wzrokiem, który obiecywał rozkosz i niebezpieczeństwo.

– Teraz cię uwolnię, Tomek – mruknęła cicho. – Ale nie szalej… bo wszystko zepsujesz.

Każde słowo wibrowało w powietrzu jak perwersyjna obietnica. Jej palce, wciąż lepkie od soków, musnęły moje usta z okrutną czułością. Kajdanki zazgrzytały i po chwili z cichym, metalicznym brzękiem opadły na łóżko. Uniosłem ramiona, ale uczucie swobody było tak nagłe, że przez sekundę nie wiedziałem, co zrobić z rękami. Iza ujęła moje nadgarstki, pomasowała je delikatnie, jakby chciała złagodzić ślady zniewolenia. Potem powoli przyłożyła moje dłonie do swoich piersi.

– Jak się czujesz? – zapytała miękko, z uśmiechem, który wcale nie przynosił ulgi, tylko jeszcze bardziej mnie pogrążał.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, obróciła się tyłem, celowo przekładając udo nad moją twarzą, jakby każdy ruch był wyreżyserowanym tańcem perwersji. Oparła dłonie między moimi biodrami, pochylając nisko tułów, dotykając piersiami mojego podbrzusza. Wypięła się, a jej pośladki bezwstydnie się rozchyliły. Zamarłem, oddech uwiązł mi w gardle. Tyłek mojej żony był dziełem sztuki, ale to, co zobaczyłem między pośladkami, sprawiło, że zawyłem.  W jej odbycie połyskiwał metalowy korek, otoczony delikatną, zaróżowioną skórą, która drgała lekko, gdy napięła mięśnie. Wilgotna cipka poniżej lśniła sokami, wzmacniając słodki, cielesny zapach.

Wciągnąłem powietrze.

– Co to jest?… – wyrwało mi się, bardziej jak szept.

Iza spojrzała przez ramię, a potem celowo napięła pośladki, eksponując go jeszcze bardziej.

– Noszę go od rana – mruknęła z satysfakcją, po czym zakołysała biodrami, raz w prawo, raz w lewo. – Bo obiecałeś, że mnie zerżniesz w tyłek, zapomniałeś już?

– Jesteś… cholera, jesteś niemożliwa – wychrypiałem i chwyciłem ją instynktownie za biodra, wbijając palce głęboko w jej miękkie ciało.

To dlatego nie chciała się ze mną wykapać. Nie chciała zbyt wcześnie zdradzić, co zaplanowała.

Nie mogłem oderwać wzroku od tego, jak jej odbyt obejmował metalowy gadżet, który lśnił i zapraszał mnie do perwersyjnej gry. Pochyliłem się bliżej, owiewając oddechem jej pośladki, po czym musnąłem brzeg korka. Iza zadrżała, wydała cichy, gardłowy jęk, a ja, wciąż w szoku, polizałem ją, drażniąc skórę wokół zatyczki, czując,  jak jej mięśnie zaciskają się wokół metalu.

– Chcesz mnie tam, prawda? – syknęła, drżąc z podniecenia.

Spojrzała na mnie przez ramię, a jej oczy płonęły wyzywającym blaskiem.

– Chcę? – wyjęczałem, ledwo panując nad oddechem. – Pamiętam, co mówiłem – dodałem, ledwo łapiąc oddech, bo w głowie pojawił mi się obraz naszej rozmowy sprzed kilku dni, kiedy drażniła mnie przez telefon, szepcząc obsceniczne rzeczy, a ja, bezsilny i wściekły, chciałem ją wtedy posuwać tak, żeby zapamiętała to do końca życia.

– Tylko czemu do cholery najpierw mnie zgwałciłaś – jęknąłem, czując, że moje ciało jeszcze nie doszło do siebie. – Teraz, kurwa, nie dam rady.

Pięć minut po wytrysku, który omal nie rozerwał mi jąder, ciało wciąż nie nadążało.

– Zrobiłam to specjalnie – odparła z tą swoją przebiegłą minką. – Pozwoliłam ci się rozładować, napaleńcu. Teraz będziesz silny i twardy – rzuciła bez cienia wstydu, nadal wpatrując się we mnie przez ramię. – Znam cię. Za pierwszym razem nie zdążyłbyś go nawet włożyć. Wiem, jak działa na ciebie ta mała dziurka. A ja, kochanie, nie zadowolę się byle czym.

– O wszystkim pomyślałaś – rzuciłem, bardziej rozbrojony niż zaskoczony.

A ona tylko się uśmiechnęła. Miała pieprzoną rację. Jej tyłek to nie był codzienny towar. To był luksus, rarytas, zakazany owoc, którego pozwalała mi skosztować jedynie od święta. Właśnie dlatego błyszczący korek, wbity w ciasną, zaróżowioną dziurkę, działał jak pieprzona petarda. Gdy dawała mi ten rarytas, nie dochodziłem – detonowałem, w mgnieniu oka, jakby naciskała jakiś ukryty guzik, który uwalniał we mnie pierwotny wybuch.

Tak. Byliśmy zepsuci. Ale dla siebie.

Iza klęczała nade mną, opierając się na dłoniach, z twarzą zawieszoną tuż nad półtwardym penisem. Czułem, jak krew znów wali mi do lędźwi, dochodziłem do siebie, ale do pełnej formy było jeszcze daleko.  Bez słowa objęła mnie ustami, zacisnęła wargi i bez problemu nasunęła się do połowy jego długości.

– Mmm… obłędnie smakujesz. Tak, jak lubię – mruknęła. – Mam ochotę go odgryźć, ale… jeszcze mi jesteś potrzebny.

– Nawet nie żartuj – wychrypiałem, napinając mięśnie brzucha i wciskając odruchowo biodra w materac, jakby to mogło mnie obronić.

Odpowiedziała tylko krótkim, cichym chichotem. Po chwili poczułem, jak jej zęby, zaciskają się, sunąc w górę i w dół – drażniąc z perwersyjną delikatnością, grożąc rozkosznym niebezpieczeństwem, pieszcząc z wyuzdaną wprawą. Z każdym ruchem jej głowy stawałem się twardszy, a moja kochana była jak bezwzględna władczyni. Jej usta zaciskały się coraz mocniej, język krążył po szczelinie, śliskie od olejku palce, musnęły jądra, delikatnie je masując. Byłem znów twardy. Naprężony do granic. Gotowy by wbić się w ciasną, zakazaną otchłań jej odbytu.

– A widzisz? – szepnęła zmysłowo, unosząc spojrzenie, w którym czaił się ogień. – Mówiłam, że dasz radę, ty mój niegrzeczny chłopczyku.

Wciąż z penisem w ustach, sięgnęła dłonią do swoich pośladków. Zacisnęła palce na końcówce korka i powoli go wyciągnęła. Cichy, mokry dźwięk rozdarł ciszę, a jej tyłek zadrżał. Mięśnie wokół zaróżowionego, ciasnego odbytu napięły się i rozluźniły, odsłaniając otwartą głębię.

– Jakub mnie tam miał – rzuciła nagle i bez ostrzeżenia. – Rżnął, mnie w tyłek i spuścił się we mnie, a ja wyłam z rozkoszy.

I wtedy pociągnęła za węzły na apaszkach, a ja poczułem nagłą ulgę i swobodę.

– Iza, co ty, ze mną robisz?!” – ryknąłem, trzęsąc się od szoku i furii.

Jej słowa były jak ostrze, które cięło moje serce na krwiste plastry, ale jednocześnie podpalające pożądanie.

– Udowodnij, że jesteś od niego lepszy – warknęła, wijąc tyłkiem w wyzywającym tańcu. –Wyładuj się, ukarz mnie za wszystko, ostro!

Po tych słowach przyspieszyła, potrząsając energicznie głową, biorąc mnie głębiej i głębiej. Jej ruchliwy język chłostał napęczniałą główkę, tnąc jak bicz. Penis pulsował w jej ustach, naprężony do granic wytrzymałości. To był ten moment – ostatni, desperacki zryw, kiedy zdołałem się jeszcze poderwać i dać upust szaleństwu.

– Cholera! Zerżnę cię, jak na to zasługujesz! – ryknąłem, chwytając jej biodra.

Ustawiłem ją na czworaka, a wtedy jej obłędny tyłek wypiął się tak kusząco, że nic nie mogło mnie już powstrzymać. W jednej chwili przestałem analizować i wszystko zaczęło się dziać poza świadomością, jakby mój umysł się wycofał, oddając stery czystemu impulsowi. Byłem w transie, poruszany siłą, której sam do końca nie rozumiałem. Każdy ruch był gwałtowny, niemal agresywny, a świat zawęził się do kształtów, dźwięków i napięcia jej ukochanego ciała. Widziałem tylko ją – istniała wyłącznie po to, by wyzwolić ze mnie tę dzikość. I chyba o to jej chodziło. Celowo zdegradowała mnie do roli prymitywnego brutala. Katem oka dostrzegłem jeszcze kajdanki, które leżały na pościeli, a ich stalowy połysk był jak zaproszenie do zemsty. Bez wahania wygiąłem jej ręce na plecy i zacisnąłem metalowe obręcze na jej nadgarstkach.  Iza zawyła, a jej głos był dzikim koktajlem rozkoszy i podniecenia. Jej ciało zadrżało, a pośladki napięły się, eksponując otwarty odbyt jeszcze bardziej.

– O  tak! – krzyknęła, wyginając kręgosłup w łuk, aż sutki, musnęły pościel.

– Zachciało ci się Jakuba? — warknąłem, ledwie poznając własny głos.

Był niski, chropowaty i  przesycony zniecierpliwieniem.

– To pokażę ci, do kogo należysz.

Emocje były nie do opanowania. Były jak iskra, która wpadła w beczkę prochu. Resztką świadomości zarejestrowałem ruch ręki — uniosłem ją i z całą siłą opuściłem na jej pośladek, zostawiając na napiętej, lśniącej skórze wyraźny, czerwony ślad. Powietrze przecięło soczyste plaśnięcie, a ciało Izy zadrżało pod uderzeniem jak rozedrgana struna.

— O tak… o taaak! — jęknęła, przeciągle, a ja odpłynąłem.

Kolejny klaps, mocniejszy, posłał bolesną falę przez jej biodra. Zawyła, lecz jej głos łamał się na krawędzi rozkoszy i ekstazy.

– Tomek! Jesteś obłędny!

– I kto jest lepszy? – ryknąłem, chwytając butelkę olejku i wylewając go na jej pośladki.

Płyn spłynął w dół, otaczając otwarty odbyt, lśniąc na zaróżowionej skórze.

– Ty, tylko ty!  – wrzasnęła, bo główka penisa dotykała już zakazanej przyjemności. Zaostrzony jak grot włóczni czub, rozciągnął sprężyste mięśnie, które natychmiast się na mnie zacisnęły. Czułem, jak tyłek mojej żony ustępuje, błaga o każdy centymetr, aż wreszcie moje podbrzusze skleiło się z jej rozpalonymi pośladkami. Krzyk Izy przeszył powietrze, a jej ciało napięło się w ekstazie. Szarpnęła nadgarstkami, lecz jedyne, co uzyskała, to metaliczny brzęk kajdanek.

– Rozerwiesz mnie!

– Zasłużyłaś sobie.

Nie dałem jej chwili oddechu. Wysunąłem się z jej tyłka i z westchnieniem czystej rozkoszy wcisnąłem się z powrotem, nie mogąc oderwać oczu od tego zajebistego widoku. Pośladki Izy lśniły od olejku, falując przy każdym uderzeniu, a pulsująca dziurka, rozciągnięta wokół mojego kutasa, wyglądała jak pieprzony raj, który nigdy mi się nie znudzi. Wbijałem się w nią z furią, z zazdrością wyobrażając sobie jej zduszone piski, gdy ten przeklęty Jakub brał ją w ten sam sposób. Kurwa! – zakląłem w myślach, w wirze wściekłych emocji. Ta szparka była moja, tylko moja. Nikt, do diabła, nie miał prawa jej tknąć, ot tak, bez mojego przyzwolenia. Zazdrość paliła jak kwas, ale to mnie tylko podkręcało – chciałem, żeby każdy jej krzyk, każdy dreszcz, należał do mnie. Kolejny klaps sprawił, że jej tyłek zacisnął się mocniej.

– Jesteś moja. Tylko moja. Rozumiesz? – warknąłem, wbijając się w nią po same jądra, bez litości i uczucia.

Była całkowicie uległa, ale nie miała wyboru. Schwyciłem ją za nadgarstki, skrzyżowane za plecami i mocnymi, rytmicznymi pchnięciami doprowadziłem nasze ciała do drżenia i skurczy. Iza zaparła się głową o materac, wtulając policzek w pościel, która tłumiła jej gardłowe pojękiwania.  I wtedy, jakimś instynktownym odruchem, pochyliłem się i odnalazłem palcami łechtaczkę. Miażdżące, okrężne ruchy dłoni, złączyły się z brutalnymi pchnięciami, wtedy powietrze przeciął dziki, urwany krzyk Izy.

– Tomeeeek!

Wrzasnęła, a jej ciało napięło się w niemocy. W samą porę, bo moje jądra skurczyły się w obezwładniającej eksplozji. Mięsnie odbytu zacisnęły się na kutasie, jakby Iza chciała zatrzymać mój wytrysk, ale jej obłędnym tyłkiem wstrząsały już spazmy.

– Kocham cię, słyszysz? – ryknąłem i w tym samym momencie odniosłem wrażenie, że mój penis się rozrywa.

 Strumienie gorącej, lepkiej cieczy wystrzeliły w nią niczym lawa wulkanu. Każdy skurcz był jak cios, rozsyłając po mnie dreszcze, które odbijały się echem w lędźwiach i kręgosłupie. Orgazm uderzył głęboko i gwałtownie, wciągając nas w jakąś otchłań, pozostawiając tylko surową falę przyjemności. Mokre plaśnięcia uderzających o siebie ciał mieszały się z moim gardłowym rykiem i rozkosznym skomleniem Izy.

Oddychałem ciężko, czując, jak zlane potem ciała, przylegają do siebie, drżąc jeszcze resztkami szalonego uniesienia. Iza nie miała siły klęczeć, a ja natychmiast padłem na jej wymęczone ciało, wciskając ją swoim ciężarem w wilgotną pościel. Delikatnie odpiąłem kajdanki, uwalniając jej nadgarstki, naznaczone czerwonymi śladami. Przytuliła się do mnie, a ja, wysuwając penisa, nie mogłem powstrzymać się, aby nie spojrzeć. Z ciemnej, rozchylonej czeluści leniwie sączyła się sperma. Otarłem ją, przesunąłem dłonie po jej wciąż rozpalonych pośladkach, a wtedy cicho syknęła.

– Bolało? – spytałem z troską, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo dziki i brutalny był nasz seks.

– Nie wiem – odmruknęła cicho. – Za dużo bodźców … ale chciałam tego, naprawdę.

Objąłem ją mocno przesuwając dłonie jej brzuchu. Jej oddech, wciąż urywany, powoli się uspokajał.
– Dopiero będzie boleć – dodała po chwili z lubieżnym chichotem, po czym odwróciła głowę, a jej usta odnalazły moje w powolnym, wilgotnym pocałunku, który, mimo całej naszej dzikiej furii, pulsował głęboką intymnością.

– Tomek… – szepnęła, głosem pełnym bliskości, który tak kontrastował z jej wcześniejszą wyzywającą zadziornością.  – Wybaczysz mi?

– Może – odparłem z gardłowym pomrukiem, udając, że nie pójdzie jej łatwo, bo wiedziałem, że ta noc scaliła nas w jedno – rozkosz, ból, wszystko stopiło się w tej chwili w coś niepowtarzalnego. Jednocześnie zastanawiałem się, czy będę w stanie żyć ze świadomością tego, co zrobiła, i czy kiedykolwiek wyrzucę to z pamięci.

Nagle w mojej głowie zakiełkował mroczny, perwersyjny pomysł – plan, który mógł ukoić wszystkie rany. Ale o tym miałem jej powiedzieć dopiero po powrocie do Polski.

224
10/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 10/10 (2 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (0)

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.