@Mjishi dziękuję za uwagi - trafne i moim zdaniem. Raczkuję w pisaniu i już zauważyłem ciekawą zależność - im więcej czasu mija od napisania tekstu, tym więcej rzeczy bym w nim zmienił po czasie. Teraz tylko się zastanawiam, czy faktycznie przy starych tekstach grzebać, poprawiać, czy zostawić jak jest, a skupiać się nad większą poprawnością przy nowych.
"Był spokojny, jakby po drodze, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie był przypadek."
Wyrwane z kontekstu może być jeszcze trudniejsze do zrozumienia, ale fakt, jest to trochę trudne do przetrawienia.
Jakby wstąpił do restauracji, mając do niej po drodze do innego miejsca. Był spokojny, jakby nie przeżywał spotkania tak samo, jak bohaterka, która się do tego spotkania przygotowywała i długo o nim myślała. Nie dawał po sobie poznać, że spotkanie było celem, a nie przypadkiem.
Za mało dialogu, ponieważ pisałem to wyłącznie z mojej perspektywy. Opisałem to, co widziałem. To nie fikcja, a rzeczywiste zdarzenie. Zapamiętane i po jakimś czasie opisane. Nie było w tej historii zbyt wiele dialogów, wszystkie umieściłem w opowiadaniu.
Kolejna część opowiadania jest niejako tą samą historią, ale opowiedzianą oczami mojej żony. Tam z racji na zmianę narratora, dialogów jest więcej. Tam są też detale i wynikające z nich emocje, o których wspominałeś, ze ich brakuje. Tam już pojawia się fikcja budowana na moich domysłach, choć same domysły oparte na znajomości własnej żony, jej reakcji na bodźce, reakcji na różne sytuacje, jej doświadczenie, fantazje, to co lubi itd. A to wszystko połączone z tym, co udało mi się ustalić po całym wydarzeniu, zarówno podczas rozmów z żoną, jak i na podstawie jej zachowania, łączenia różnych faktów.
Cały obraz sytuacji jest więc ciekawym (według mnie) spleceniem rzeczywistości z tym, co mogło się wydarzyć, jak to mogło wyglądać, choć nigdy pewnym nie będę, że wyglądało dokładnie tak lub podobnie (prócz tego, co widziałem na własne oczy), dopóki żona sama mi tego nie opowie, a póki co, jeszcze się to nie wydarzyło.
Myślę, że odrobinę rozjaśniło to całą sytuację. Mogę rozwinąć jakiś wątek bardziej, jeśli masz pytania. Jeśli chcesz bardziej wejść w szczegóły, możesz do mnie napisać wiadomość.
Jest poniedziałek 24 listopada 2025 roku. To powie 10 lat później ale muszę przyznać ,że to było napisane tą dekadę wcześniej jest tak samo piękne i mocne jak wtedy. Dobre rzeczy z biegiem czasu jak dobre wino nabierają smaku i aromatu i są bardzo słodkie. Może coś z innej beczki dzisiaj jak woda na młyn na odczucia czytelnika i są jak dobre wino mocne i pełne podziwu dla Twojej autorko twórczości. Dziękuję
Niejako czuję się w obowiązku dorzucić swoje trzy grosze, bo tematyka opowiadania jest mi bliska. O języku nie będę się wypowiadał, bo nie czuję się w tej kwestii autorytetem, ale atmosfera i klimat są naprawdę udane — momentami potrafią wywołać ciarki.
Żeby jednak nie było tylko lukrowania, podzielę się tym, czego mi jako czytelnikowi i miłośnikowi podobnych historii trochę zabrakło. Przede wszystkim jest za mało dialogu między bohaterami. Fajnie byłoby poznać, co myślą, nie tylko z opisu mężczyzny, ale również z ich rozmowy. Reakcja męża na zdradę — i to tak oczywistą — wydaje się nienaturalnie stonowana, bo tak naprawdę nie wiadomo, co kieruje bohaterką: czy realizuje fantazję męża, czy sama ma inne motywacje. Jeśli tak, to czy ona naprawdę go kocha?
Zastanawiający jest również opis sceny w samochodzie — wygląda tak, jakby narrator znajdował się tuż obok nich, a nie obserwował wszystko z dystansu. Brakuje mi tych detali, aby w pełni poczuć ich emocje, ale to jedynie moja opinia. Mimo to, jak na pierwsze próby, całość wypada naprawdę dobrze.
P.S. Wspominasz, że opisujesz prawdziwe wydarzenia. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?
Pełen szacun za próbę oddania drugiej strony. Choć wg mnie nieco gorzej poszło niż z Twoją osobą, to i tak bardzo rozbudowane i dobre przedstawienie tematu. Nie czuć, żeby było wyssane z palca. Są żywe emocje i narastające napięcie.
Początkowe akapity, podobnie jak w pierwszej części, trochę mam wrażenie, że są przerabianiem tego samego, tylko opowiedzianego innymi słowami. Tam był opis Patrycji ukazanej jakby pod każdym kątem, tu jest opis jej początków z Michałem. Podkreślanie, że decyzja, że postanowiła, że coś się zmieniło etc.
Trochę, jakbyś się rozkręcał z pisaniem i próbował przedstawić to w różnych odsłonach, ale się w tym lekko zamotał.
Przyznaję jednak, że spójność w tekście może też wskazywać, że taka właśnie Twoja konwencja. Jak tak, to się nie wtrącam. No, może troszkę 😉 bo wciąż uważam, że wycięcie kilku zdań o tym samym, zwiększyłoby lekkość czytania.
Powtórzenia i nieścisłości:
Z początku myślałam, że to przypadek, ale im częściej to się powtarzało, tym mniej było przypadkowego w tym, jak mnie słuchał, jak się do mnie zwracał. Były chwile, gdy zostawaliśmy sami. Coraz częściej, już nie tylko przypadkiem
Raz, że przypadek, a dwa, że... mniej było przypadkowego... czego?
Był spokojny, jakby po drodze, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie był przypadek.
Jakby po drodze? Nie bardzo pojmuję o co chodziło w tym zdaniu...
literówka:
ale ie musiał kończyć
Niemniej, uważam, że może spokojnie lecieć na główną.
Wiem, wiem. Tak samo, jak powinno się odmieniać "pokroję ogorek", a nie "pokroję ogórka". Niemniej nie będe o takie rzeczy lać po łapach. Ani siebie, ani nikogo innego, bo poprawność poprawnością, a uzus uzusem. Zresztą polecam zerknąć na pierwszą z brzegu dyskusję: https://e-polish.eu/forum_e-polish.eu_dla_nauczycieli/nalesnik_m_nalesnika_b
"...usmaży naleśnika. Dobrego naleśnika, którego zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugiego."
Purystko, która często krytykujesz język, formę, interpunkcję i inne elementy tekstu. Pewnie i tym razem stwierdzisz, że błędnie oceniam tan fragment Twojego tekstu, ale uważam, że poprawnie winien on brzmieć jak poniżej.
"...usmaży naleśnik. Dobry naleśnik, który zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugi."
Natomiast w osobnym komentarzu odniosę się do uwag, jakie nieraz otrzymujemy od autorów - nie tylko początkujących - a bywa, że także czytelników. Od tych drugich zwykle dosadniej 😉 Mianowicie przychodzicie do nas, szanowni autorzy (i autorki), z tekstami dużymi, nieraz tworzącymi całe cykle. I macie na dzień dobry wymagania, żebyśmy rozwijali przed wami czerwony dywan i promowali na stronę główna tylko i wyłącznie z powodu "bo żeśmy się napracowali i nam się należy". Tymczasem wciąż tkwicie w poczekalni, podczas gdy promocję dostaje coś, co niewiele przekracza rozmiar wyznania i mogłoby być bez żadnych zmian wrzucone w post na grupie facebookowej.
Czemu?
Ano temu, że jest (w swojej kategorii oczywiście) po prostu solidnie napisane. Nie wybitnie, bez przesady, ale i nie ma co się na siłę czepiać, a już na pewno nie sięgać po argument "ale ten, kto napisał 100 stron, napracował się bardziej niż ten, co napisał 10". Zgadzam się, tylko co w zasadzie wtedy oceniamy?
Przyrównam to obrazowo do kuchni: jeden kucharz porwie się na cały obiad, straci pół dnia, zostawi w kuchni anarchię (której nie posprząta, no bo po co?), a na koniec dostaniemy zimną zupę, przypalonego kotleta, niedogotowane ziemniaki, mdłą surówkę, zakalca na deser i kawę nadającą się co najwyżej do podlania nią kwiatków. A inny weźmie trzy składniki na krzyż i w kwadrans usmaży naleśnika. Dobrego naleśnika, którego zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugiego. I teraz - który z kucharzy jest "lepszy" i którego należy docenić? Tego, kto się narobił jak dziki osioł, ale ostatecznie wyszło "wszystko źle", czy tego, kto poszedł po linii najmniejszego oporu (nie mylić z robieniem na 30% jak dla obcego), ale z maksymalnym efektem, jaki tylko mógl uzyskać? Odpowiedzcie sobie sami, a ja tymczasem wracam klepać schabiki. Niekoniecznie te w kuchni 😛
W razie potrzeby upomnimy się o owo bycie godnym. Na przykład moferatorskim pejczem 😛
A poważniej, to z okazji awansu daję w prezencie małą redakcję i korektę. Małą, bo dotyczy w zasadzie jedynie usunięcia części zbędnej zaimkozy i tu i ówdzie koametycznych poprawek szyku zdania. Więcej nie robię, żeby wskazać Ci, autorze, kierunek, w jakim powinieneś iść. Bo o ile z interpunkcją sobie w zasadzie radzisz, o tyle na przykład wstawiasz wszędzie jej/jego, co w wielu miejscach niczemu nie służy. Po pierwsze: w scenie dwuosobowej zazwyczaj wynika z kontekstu, jaka część ciała do kogo należy, a po drugie: wystarczy zwykle nieco zmienić formę zdania (np. "powiedziała drżącym głosem" zamiast "powiedziała, a jej głos drżał") i wtedy w ogóle nie jest to potrzebne.
Zaskakująco przyjemna i co najmniej przyzwoicie napisana miniatura. Oczywiście ma swoje wady i niedociągnięcia, niemniej większość z nich wynika z przyjęcia tak krótkiej formy i braku wprawy autora, więc można przymknąć na to oko. A że nie samymi epopejami moralnego niepokoju człowiek żyje, to w zasadzie nie widzę powodu, by nie dać głosu za wyjsciem z poczekalni.
@jamer106 - to dotyczy każdego zawodu, który jest już obecny "w rodzinie" lub daje jako taką gwarancję zatrudnienia. Różnica jest taka, że żeby zostać np. dentystą trzeba mieć i ogarnietą głowę, i już na dzień dobry kasę na urządzenie gabinetu, a w woju starczy ktoś wyjety z tego dialogu "mam wuja, generała, który nigdy nie odmawia mi takich rzeczy" 😉
Przy czym moje czepialstwo dotyczyło raczej "kiedyś to były trepy, dzisiaj to same pizdeusze w rurkach". Zapewne te same dzielne geniusze, dzięki którym wciąż jeździmy na bewupach, strzelamy z pisiontej modernizacji kałacha (o ile dobrze kojarzę, decyzja wprowadzenia MSBS była polityczna, a nie typowo wojskowa) i tak dalej.
Przy czym nie oznacza to, że tak "grubo ciosani bohaterowie" to coś złego. Ostatecznie w tego typu opowiadaniach nikt nie oczekuje niuansów psychologicznych 😛
@Agnessa_Novvak
Te dwie części (poprzednia i ta) rzeczywiście pędzą na złamanie karku, lokalizacji, punktów widzenia, drugo-trzecioplanowych bohaterów nagenerowanych jest sporo. Jedni to lubią, innych może przyprawić o zawrót głowy i mogą się chwilowo zagubić.
Wątek z kacapską sekretarką dość mocno wpłynie na dalszy przebieg akcji, można powiedzieć że diametralnie, no i daje on wtręt erotyczny, bo w poprzednich odcinkach erotyki jak na lekarstwo, tylko miziania, całuski, masturbacje itp.
Poprawiaj @Agnesso, nawet się mnie nie pytaj, a ja Ci za ową korektę bardzo dziękuje i jak zawsze pozdrawiam serdecznie, mając nadzieję że zagościsz pod kolejnymi częściami.
@Agnessa_Novvak
"Na temat opinii "powołanie i praca" - pełna zgoda, mnie jednak bardziej chodziło o fakt że do wojska dość często trafiają ludzie, którzy nie mają pomysłu na życie (często synalkowie i córeczki trepów) , na zasadzie ojciec załatwi, pieniądze niezłe, nie narobisz się bo rodzic zapewni cieplutkie stanowisko, a i zadba o to byś się piął w górę i to nie tylko się dzieje w wojsku. Podobną sytuację mamy w służbie zdrowia (idź na lekarza, bo dobrze płacą) lub w branży IT (bo to przyszłość). Naciski rodziców, bliskich, kolegów powodują że dana osoba nie idzie tam z przekonania, tylko jakby na siłę, bo ktoś tak chcę.
Takie osoby się męczą, pracują na odwal, nie widzą sensu doskonalenia rzemiosła, a i współpracownicy męczą się z nimi okrutnie.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
@Agnessa_Novvak
A jednak jak to śpiewała Majka Jeżowska "Marzenia się spełniają", zagościła pod moim opowiadaniem sama Agnessa.
Z zarzutem że moje postacie są kreślone grubą kreską (albo dobre,albo złe) już się spotkałem i zgadzam się z tym. Brak odcieniu szarości.
Co do polityków - oj nie trawie owych, może dlatego tak ich przedstawiam.
Trepy- zważ że Sebastian i Klaudia to młody narybek, a chyba ich przedstawiam jako kompetentnych, choć pewnie zbyt wyidealizowanych.
Mam nadzieję że lektura kolejnych części Cię wciągnie.
Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Akcja się zagęszcza i to mocno, co ma swoje plusy, jak i minusy, bo chwilami można się zgubić w kolejnych wątkach, punktach widzenia, nowych bohaterach, pojawiających się tylko na chwilę (patrz kacapska sekretarka). Niemniej na razie jakoś nadążam 😉
PS @jamer106 - przy okazji tak zauważę gdzieś jakiegoś babola, choć raczej technicznego niż np. stylistycznego, to w miarę możliwości staram się go poprawić. Bo widać, że kolejne części są napisane lepiej i im początkowe mniej od nich odstają, tym... też lepiej. Dla wszystkich.
Jakby moderatorzy chcieli, to by zjedli tak, że kosteczka by nie została 😉
Do tej części mam jedną małą ni to uwagę, ni to obserwację - choć nie znam procedur wojskowych, to po latach pracy w dużych firmach i kontaktach z równie dużymi instytucjami zauważam, że niezależnie od nazwy tworzy się w takim tworze pewna bezwładność. I nie można już "wiem, co trzeba zrobić, więc to robię", ale "muszę zapytać lidera, żeby on zapytał menedżera, żeby on dostał zgodę od kierownika, ten od dyrektora, a babcia klozetowa zrobiła audyt całości". Wstawcie teraz stopnie zamiast stanowisk i wcale się nie zdziwię, że wyjdzie dokładnie to samo.
Na temat opinii "powołanie i praca to zupełnie co innego" też mam swoje zdanie, bo o ile nie tylko można, ale wręcz należy w pewnych sytuacjach być ideowcem, to ideami garnka nie napełnisz ani rachunku nie zapłacisz. Do tego podchodzący "na chłodno" do swoich obowiązków fachowiec może być wcale nie gorszym, a być może nawet lepszym żołnierzem niż ktoś "z powołaniem" i jednocześnie brakami w całej reszcie. Ale to raczej dyskusja, której nie chcę rozwijać za bardzo.
Zgodnie z obietnicą nadrabiam cykl, ale jako że nie pamiętam już za bardzo jego początków, to zaczynam od zera. I choć nie jest to może jakaś wielka wada, a bardziej moje prywatne czepialstwo po przeczytaniu pierdyliona różnych historii, to stężenie stereotypów jest tutaj nieco zbyt duże, by nie rzucało się w oczy. Bo wiecie: zawodowe stare trepy dobre, politykiery złe, honor uber alles i tego typu rzeczy. Niemniej wciąż doceniam wysiłek autora i tym chętniej zabiorę się za kolejne części, których jeszcze nie znam, by przekonać się, czy to nie celowe działanie, mające na celu zwieść czytelników 😉
@Amorek2023. To nie jest brak konsekwencji. Opisuję przeróżne sytuacje, starając się nie powtarzać, ale wątek, o którym wspomniałeś na pewno jeszcze powróci. Pozdrawiam.
Dodając do mojego poprzedniego. Miałem podobną sytuację patrząc na żonę z kolegą w nocy po imprezie, któremu się poddała i oddała a on wziął ją jak swoją własność.
Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich. Decydując
się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.
Pliki cookies i polityka prywatności
Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO).
Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich
danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych
parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.
Diabełwgłowie · 3 dni temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe okno"
A ja się zastanawiam, czy nikt nie ma ochoty wypuścić z poczekalni kolejnych części? Zgrabna lektura i nie warto, żeby się tam kurzyły 😉
Smoke · 3 dni temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (II). Przez balkonowe okno - jej oczami"
@Mjishi dziękuję za uwagi - trafne i moim zdaniem. Raczkuję w pisaniu i już zauważyłem ciekawą zależność - im więcej czasu mija od napisania tekstu, tym więcej rzeczy bym w nim zmienił po czasie. Teraz tylko się zastanawiam, czy faktycznie przy starych tekstach grzebać, poprawiać, czy zostawić jak jest, a skupiać się nad większą poprawnością przy nowych.
"Był spokojny, jakby po drodze, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie był przypadek."
Wyrwane z kontekstu może być jeszcze trudniejsze do zrozumienia, ale fakt, jest to trochę trudne do przetrawienia.
Jakby wstąpił do restauracji, mając do niej po drodze do innego miejsca. Był spokojny, jakby nie przeżywał spotkania tak samo, jak bohaterka, która się do tego spotkania przygotowywała i długo o nim myślała. Nie dawał po sobie poznać, że spotkanie było celem, a nie przypadkiem.
Smoke · 3 dni temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe okno"
@koko dzięki za Twoje trzy grosze 😉
Za mało dialogu, ponieważ pisałem to wyłącznie z mojej perspektywy. Opisałem to, co widziałem. To nie fikcja, a rzeczywiste zdarzenie. Zapamiętane i po jakimś czasie opisane. Nie było w tej historii zbyt wiele dialogów, wszystkie umieściłem w opowiadaniu.
Kolejna część opowiadania jest niejako tą samą historią, ale opowiedzianą oczami mojej żony. Tam z racji na zmianę narratora, dialogów jest więcej. Tam są też detale i wynikające z nich emocje, o których wspominałeś, ze ich brakuje. Tam już pojawia się fikcja budowana na moich domysłach, choć same domysły oparte na znajomości własnej żony, jej reakcji na bodźce, reakcji na różne sytuacje, jej doświadczenie, fantazje, to co lubi itd. A to wszystko połączone z tym, co udało mi się ustalić po całym wydarzeniu, zarówno podczas rozmów z żoną, jak i na podstawie jej zachowania, łączenia różnych faktów.
Cały obraz sytuacji jest więc ciekawym (według mnie) spleceniem rzeczywistości z tym, co mogło się wydarzyć, jak to mogło wyglądać, choć nigdy pewnym nie będę, że wyglądało dokładnie tak lub podobnie (prócz tego, co widziałem na własne oczy), dopóki żona sama mi tego nie opowie, a póki co, jeszcze się to nie wydarzyło.
Myślę, że odrobinę rozjaśniło to całą sytuację. Mogę rozwinąć jakiś wątek bardziej, jeśli masz pytania. Jeśli chcesz bardziej wejść w szczegóły, możesz do mnie napisać wiadomość.
Hart61 · 4 dni temu · "Pianista"
Jest poniedziałek 24 listopada 2025 roku. To powie 10 lat później ale muszę przyznać ,że to było napisane tą dekadę wcześniej jest tak samo piękne i mocne jak wtedy. Dobre rzeczy z biegiem czasu jak dobre wino nabierają smaku i aromatu i są bardzo słodkie. Może coś z innej beczki dzisiaj jak woda na młyn na odczucia czytelnika i są jak dobre wino mocne i pełne podziwu dla Twojej autorko twórczości. Dziękuję
koko · 4 dni temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe okno"
Niejako czuję się w obowiązku dorzucić swoje trzy grosze, bo tematyka opowiadania jest mi bliska. O języku nie będę się wypowiadał, bo nie czuję się w tej kwestii autorytetem, ale atmosfera i klimat są naprawdę udane — momentami potrafią wywołać ciarki.
Żeby jednak nie było tylko lukrowania, podzielę się tym, czego mi jako czytelnikowi i miłośnikowi podobnych historii trochę zabrakło. Przede wszystkim jest za mało dialogu między bohaterami. Fajnie byłoby poznać, co myślą, nie tylko z opisu mężczyzny, ale również z ich rozmowy. Reakcja męża na zdradę — i to tak oczywistą — wydaje się nienaturalnie stonowana, bo tak naprawdę nie wiadomo, co kieruje bohaterką: czy realizuje fantazję męża, czy sama ma inne motywacje. Jeśli tak, to czy ona naprawdę go kocha?
Zastanawiający jest również opis sceny w samochodzie — wygląda tak, jakby narrator znajdował się tuż obok nich, a nie obserwował wszystko z dystansu. Brakuje mi tych detali, aby w pełni poczuć ich emocje, ale to jedynie moja opinia. Mimo to, jak na pierwsze próby, całość wypada naprawdę dobrze.
P.S. Wspominasz, że opisujesz prawdziwe wydarzenia. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?
Mjishi · 4 dni temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (II). Przez balkonowe okno - jej oczami"
Pełen szacun za próbę oddania drugiej strony. Choć wg mnie nieco gorzej poszło niż z Twoją osobą, to i tak bardzo rozbudowane i dobre przedstawienie tematu. Nie czuć, żeby było wyssane z palca. Są żywe emocje i narastające napięcie.
Początkowe akapity, podobnie jak w pierwszej części, trochę mam wrażenie, że są przerabianiem tego samego, tylko opowiedzianego innymi słowami. Tam był opis Patrycji ukazanej jakby pod każdym kątem, tu jest opis jej początków z Michałem. Podkreślanie, że decyzja, że postanowiła, że coś się zmieniło etc.
Trochę, jakbyś się rozkręcał z pisaniem i próbował przedstawić to w różnych odsłonach, ale się w tym lekko zamotał.
Przyznaję jednak, że spójność w tekście może też wskazywać, że taka właśnie Twoja konwencja. Jak tak, to się nie wtrącam. No, może troszkę 😉 bo wciąż uważam, że wycięcie kilku zdań o tym samym, zwiększyłoby lekkość czytania.
Powtórzenia i nieścisłości:
Raz, że przypadek, a dwa, że... mniej było przypadkowego... czego?
Jakby po drodze? Nie bardzo pojmuję o co chodziło w tym zdaniu...
literówka:
Niemniej, uważam, że może spokojnie lecieć na główną.
Agnessa Novvak · 4 dni temu · "Biblioteka" ·
Wiem, wiem. Tak samo, jak powinno się odmieniać "pokroję ogorek", a nie "pokroję ogórka". Niemniej nie będe o takie rzeczy lać po łapach. Ani siebie, ani nikogo innego, bo poprawność poprawnością, a uzus uzusem. Zresztą polecam zerknąć na pierwszą z brzegu dyskusję:
https://e-polish.eu/forum_e-polish.eu_dla_nauczycieli/nalesnik_m_nalesnika_b
Aldona · 4 dni temu · "Biblioteka"
@Agnessa_Novvak
"...usmaży naleśnika. Dobrego naleśnika, którego zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugiego."
Purystko, która często krytykujesz język, formę, interpunkcję i inne elementy tekstu. Pewnie i tym razem stwierdzisz, że błędnie oceniam tan fragment Twojego tekstu, ale uważam, że poprawnie winien on brzmieć jak poniżej.
"...usmaży naleśnik. Dobry naleśnik, który zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugi."
Agnessa Novvak · 5 dni temu · "Biblioteka" ·
Natomiast w osobnym komentarzu odniosę się do uwag, jakie nieraz otrzymujemy od autorów - nie tylko początkujących - a bywa, że także czytelników. Od tych drugich zwykle dosadniej 😉 Mianowicie przychodzicie do nas, szanowni autorzy (i autorki), z tekstami dużymi, nieraz tworzącymi całe cykle. I macie na dzień dobry wymagania, żebyśmy rozwijali przed wami czerwony dywan i promowali na stronę główna tylko i wyłącznie z powodu "bo żeśmy się napracowali i nam się należy". Tymczasem wciąż tkwicie w poczekalni, podczas gdy promocję dostaje coś, co niewiele przekracza rozmiar wyznania i mogłoby być bez żadnych zmian wrzucone w post na grupie facebookowej.
Czemu?
Ano temu, że jest (w swojej kategorii oczywiście) po prostu solidnie napisane. Nie wybitnie, bez przesady, ale i nie ma co się na siłę czepiać, a już na pewno nie sięgać po argument "ale ten, kto napisał 100 stron, napracował się bardziej niż ten, co napisał 10". Zgadzam się, tylko co w zasadzie wtedy oceniamy?
Przyrównam to obrazowo do kuchni: jeden kucharz porwie się na cały obiad, straci pół dnia, zostawi w kuchni anarchię (której nie posprząta, no bo po co?), a na koniec dostaniemy zimną zupę, przypalonego kotleta, niedogotowane ziemniaki, mdłą surówkę, zakalca na deser i kawę nadającą się co najwyżej do podlania nią kwiatków. A inny weźmie trzy składniki na krzyż i w kwadrans usmaży naleśnika. Dobrego naleśnika, którego zjemy ze smakiem i jeszcze poprosimy o drugiego. I teraz - który z kucharzy jest "lepszy" i którego należy docenić? Tego, kto się narobił jak dziki osioł, ale ostatecznie wyszło "wszystko źle", czy tego, kto poszedł po linii najmniejszego oporu (nie mylić z robieniem na 30% jak dla obcego), ale z maksymalnym efektem, jaki tylko mógl uzyskać? Odpowiedzcie sobie sami, a ja tymczasem wracam klepać schabiki. Niekoniecznie te w kuchni 😛
Agnessa Novvak · 5 dni temu · "Biblioteka"
W razie potrzeby upomnimy się o owo bycie godnym. Na przykład moferatorskim pejczem 😛
A poważniej, to z okazji awansu daję w prezencie małą redakcję i korektę. Małą, bo dotyczy w zasadzie jedynie usunięcia części zbędnej zaimkozy i tu i ówdzie koametycznych poprawek szyku zdania. Więcej nie robię, żeby wskazać Ci, autorze, kierunek, w jakim powinieneś iść. Bo o ile z interpunkcją sobie w zasadzie radzisz, o tyle na przykład wstawiasz wszędzie jej/jego, co w wielu miejscach niczemu nie służy. Po pierwsze: w scenie dwuosobowej zazwyczaj wynika z kontekstu, jaka część ciała do kogo należy, a po drugie: wystarczy zwykle nieco zmienić formę zdania (np. "powiedziała drżącym głosem" zamiast "powiedziała, a jej głos drżał") i wtedy w ogóle nie jest to potrzebne.
Ogarniesz 😉
LaughingCoffin · 5 dni temu · "Biblioteka"
Dziękuję bardzo za docenienie. Będę się dalej starał sprostać wysokiemu poziomowi strony głównej by być jej godzien 😁
Agnessa Novvak · 5 dni temu · "Biblioteka"
Zaskakująco przyjemna i co najmniej przyzwoicie napisana miniatura. Oczywiście ma swoje wady i niedociągnięcia, niemniej większość z nich wynika z przyjęcia tak krótkiej formy i braku wprawy autora, więc można przymknąć na to oko. A że nie samymi epopejami moralnego niepokoju człowiek żyje, to w zasadzie nie widzę powodu, by nie dać głosu za wyjsciem z poczekalni.
Agnessa Novvak · 5 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (II) "828""
@jamer106 - to dotyczy każdego zawodu, który jest już obecny "w rodzinie" lub daje jako taką gwarancję zatrudnienia. Różnica jest taka, że żeby zostać np. dentystą trzeba mieć i ogarnietą głowę, i już na dzień dobry kasę na urządzenie gabinetu, a w woju starczy ktoś wyjety z tego dialogu "mam wuja, generała, który nigdy nie odmawia mi takich rzeczy" 😉
Przy czym moje czepialstwo dotyczyło raczej "kiedyś to były trepy, dzisiaj to same pizdeusze w rurkach". Zapewne te same dzielne geniusze, dzięki którym wciąż jeździmy na bewupach, strzelamy z pisiontej modernizacji kałacha (o ile dobrze kojarzę, decyzja wprowadzenia MSBS była polityczna, a nie typowo wojskowa) i tak dalej.
Przy czym nie oznacza to, że tak "grubo ciosani bohaterowie" to coś złego. Ostatecznie w tego typu opowiadaniach nikt nie oczekuje niuansów psychologicznych 😛
Rudy Plusk · 5 dni temu · "Górska pułapka (III)"
Chyba jednak następnej części nie będzie, a szkoda mógł młody zaliczyć. Kto wie może zmajstrowałby cioci bobaska? 🙂
jamer106 · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (III) "66 metrów""
@Agnessa_Novvak
Te dwie części (poprzednia i ta) rzeczywiście pędzą na złamanie karku, lokalizacji, punktów widzenia, drugo-trzecioplanowych bohaterów nagenerowanych jest sporo. Jedni to lubią, innych może przyprawić o zawrót głowy i mogą się chwilowo zagubić.
Wątek z kacapską sekretarką dość mocno wpłynie na dalszy przebieg akcji, można powiedzieć że diametralnie, no i daje on wtręt erotyczny, bo w poprzednich odcinkach erotyki jak na lekarstwo, tylko miziania, całuski, masturbacje itp.
Poprawiaj @Agnesso, nawet się mnie nie pytaj, a ja Ci za ową korektę bardzo dziękuje i jak zawsze pozdrawiam serdecznie, mając nadzieję że zagościsz pod kolejnymi częściami.
jamer106 · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (II) "828""
@Agnessa_Novvak
"Na temat opinii "powołanie i praca" - pełna zgoda, mnie jednak bardziej chodziło o fakt że do wojska dość często trafiają ludzie, którzy nie mają pomysłu na życie (często synalkowie i córeczki trepów) , na zasadzie ojciec załatwi, pieniądze niezłe, nie narobisz się bo rodzic zapewni cieplutkie stanowisko, a i zadba o to byś się piął w górę i to nie tylko się dzieje w wojsku. Podobną sytuację mamy w służbie zdrowia (idź na lekarza, bo dobrze płacą) lub w branży IT (bo to przyszłość). Naciski rodziców, bliskich, kolegów powodują że dana osoba nie idzie tam z przekonania, tylko jakby na siłę, bo ktoś tak chcę.
Takie osoby się męczą, pracują na odwal, nie widzą sensu doskonalenia rzemiosła, a i współpracownicy męczą się z nimi okrutnie.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
jamer106 · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (I) "Честь имею""
@Agnessa_Novvak
A jednak jak to śpiewała Majka Jeżowska "Marzenia się spełniają", zagościła pod moim opowiadaniem sama Agnessa.
Z zarzutem że moje postacie są kreślone grubą kreską (albo dobre,albo złe) już się spotkałem i zgadzam się z tym. Brak odcieniu szarości.
Co do polityków - oj nie trawie owych, może dlatego tak ich przedstawiam.
Trepy- zważ że Sebastian i Klaudia to młody narybek, a chyba ich przedstawiam jako kompetentnych, choć pewnie zbyt wyidealizowanych.
Mam nadzieję że lektura kolejnych części Cię wciągnie.
Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Psssst · 6 dni temu · "Joanna i wizyta u ginekologa"
To w końcu nazywał sie Marcin czy Marek😂
Agnessa Novvak · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (III) "66 metrów"" ·
Akcja się zagęszcza i to mocno, co ma swoje plusy, jak i minusy, bo chwilami można się zgubić w kolejnych wątkach, punktach widzenia, nowych bohaterach, pojawiających się tylko na chwilę (patrz kacapska sekretarka). Niemniej na razie jakoś nadążam 😉
PS @jamer106 - przy okazji tak zauważę gdzieś jakiegoś babola, choć raczej technicznego niż np. stylistycznego, to w miarę możliwości staram się go poprawić. Bo widać, że kolejne części są napisane lepiej i im początkowe mniej od nich odstają, tym... też lepiej. Dla wszystkich.
Agnessa Novvak · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (II) "828""
Jakby moderatorzy chcieli, to by zjedli tak, że kosteczka by nie została 😉
Do tej części mam jedną małą ni to uwagę, ni to obserwację - choć nie znam procedur wojskowych, to po latach pracy w dużych firmach i kontaktach z równie dużymi instytucjami zauważam, że niezależnie od nazwy tworzy się w takim tworze pewna bezwładność. I nie można już "wiem, co trzeba zrobić, więc to robię", ale "muszę zapytać lidera, żeby on zapytał menedżera, żeby on dostał zgodę od kierownika, ten od dyrektora, a babcia klozetowa zrobiła audyt całości". Wstawcie teraz stopnie zamiast stanowisk i wcale się nie zdziwię, że wyjdzie dokładnie to samo.
Na temat opinii "powołanie i praca to zupełnie co innego" też mam swoje zdanie, bo o ile nie tylko można, ale wręcz należy w pewnych sytuacjach być ideowcem, to ideami garnka nie napełnisz ani rachunku nie zapłacisz. Do tego podchodzący "na chłodno" do swoich obowiązków fachowiec może być wcale nie gorszym, a być może nawet lepszym żołnierzem niż ktoś "z powołaniem" i jednocześnie brakami w całej reszcie. Ale to raczej dyskusja, której nie chcę rozwijać za bardzo.
Agnessa Novvak · 6 dni temu · "Strażniczka Bałtyku (I) "Честь имею""
Zgodnie z obietnicą nadrabiam cykl, ale jako że nie pamiętam już za bardzo jego początków, to zaczynam od zera. I choć nie jest to może jakaś wielka wada, a bardziej moje prywatne czepialstwo po przeczytaniu pierdyliona różnych historii, to stężenie stereotypów jest tutaj nieco zbyt duże, by nie rzucało się w oczy. Bo wiecie: zawodowe stare trepy dobre, politykiery złe, honor uber alles i tego typu rzeczy. Niemniej wciąż doceniam wysiłek autora i tym chętniej zabiorę się za kolejne części, których jeszcze nie znam, by przekonać się, czy to nie celowe działanie, mające na celu zwieść czytelników 😉
Xe · 1 tydzień temu · "Impact Factor"
To jest po prostu piękne
TeddyBeer · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe okno"
@Justyna - koniecznie opisz wrażenia i wydarzenia! 🤤🤭
Justyna · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe okno"
Wspaniałe opowiadanie. Myślę od dawna o zdradzie kontrolowanej z moim mężem. Przekonałeś mnie! Będziemy działać
koko · 1 tydzień temu · "Iza i Tomek (XIV)"
@Amorek2023. To nie jest brak konsekwencji. Opisuję przeróżne sytuacje, starając się nie powtarzać, ale wątek, o którym wspomniałeś na pewno jeszcze powróci. Pozdrawiam.
TeddyBeer · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku u dyrektora - oczami jego i jej"
@Smoke tak i nie. Dłuższa historia też ale zdawała sobie sprawe ze jestem tuż obok. Chociaż nie miała pewności.
Smoke · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku u dyrektora - oczami jego i jej"
@Jorg kolejne części się piszą, bo i jest co opowiadać. Miło mi, że tak bardzo Ci się podoba to, co opisuję.
Smoke · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku u dyrektora - oczami jego i jej"
@TeddyBeer wiedziała, że jesteś obok i że patrzysz?
Jorg · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku u dyrektora - oczami jego i jej"
Kapitalnie się czyta … aż boli że koniec części … jedno z najlepszych opowiadań nie tylko tu. Oby niedługo ciąg dalszy
TeddyBeer · 1 tydzień temu · "Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku u dyrektora - oczami jego i jej"
Dodając do mojego poprzedniego. Miałem podobną sytuację patrząc na żonę z kolegą w nocy po imprezie, któremu się poddała i oddała a on wziął ją jak swoją własność.
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku…
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (III). Plan -…
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (II). Przez balkonowe…
Biblioteka
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe…
Impact Factor
Spotkanie
Strażniczka Bałtyku (XI) "Hydra"
Posłuszeństwo jest użyteczne
Pieniądze za nagość (I)