I co biedny Tejot ma teraz napisać? Strach się odezwać, bo zaraz znów od @Agnessa_Nowak „fałszywą skromnością” w łeb dostanę, jak przy Tinderze.
Stara się Tejocina tworzyć historie dopracowane i raczej spójne wewnętrznie, ale z uporem maniaka będzie twierdził, że Tejot i proza wciąż jeszcze obchodzą się z dystansem, na sztywnych łapach, niczym dwa, obce sobie, burki w parku.
Tak czy owak, za dobre słowo szczerze dziękuję.
Ps.
Tejot, jako stworzenie chaosem podszyte (a właściwie wypchane) ma to do siebie, że pisze to, co mu akurat leży, a nie to, co powinien. Opowiadania o Jagodzie od początku miały tworzyć cykl, ale że Tejot jest z chronologią mocno na bakier, to uznał, że całość jako cykl określi i właściwą kolejność ustawi, wraz z publikacją ostatniego opowiadania.
Wreszcie znalazłem trochę czasu, by przeczytać @Ario twoje drugie opowiadanie i z zadowoleniem stwierdzam, że był to czas bardzo przyjemnie spędzony w towarzystwie Anne i Chrisa. Dla mnie ta opowiastka to takie trochę przypominanie wołowi czasów, gdy był cielęciem, z motywem "przedwczesnego" powrotu rodziców na czele (oni, qurła, zawsze wracają za wcześnie😆).
Przepraszam, że się wtrącam. @Anita18 przerosnąć to cię może drzewo, ewentualnie dziecko!
Porwałaś się z motyką na słońce, bo debiutowanie epopeją nie jest niczym innym, ale jak już zaczęłaś, poświęciłaś czas i energię, to do jasnej ciasnej nie po to, by po jednej, niezbyt udanej próbie lekką ręką uznać ten czas za zmarnowany. Zwłaszcza że, mimo ŻYCZLIWIE wykazanych przez @Agnessę, @XXXLorda czy @Jamera106 błędów i niedoróbek, ten tekst wciąż „coś w sobie ma”, o czym najlepiej świadczy awans na główną.
Dlatego, w krótkich, żołnierskich słowach. Weź sobie do serca feedback, jaki dostałaś, siadaj i pisz i nawet Tejota nie denerwuj, bo będę zdenerwowany i mi tak zostanie.
Do niektórych kwestii ciężko mi się obecnie ustosunkować, bo za dużo musiałbym na tym etapie zdradzić. Jedno tylko powiem, to jeszcze nie koniec „sagi” o Jagodzie, co (mam nadzieję) będzie dla Ciebie dobrą wiadomością. Mam też nadzieję, że gdy cykl zostanie domknięty i uszeregowany według chronologii wydarzeń, droga Jagody stanie się czytelna.
Modelka była wyzwaniem pod wieloma względami, ale szczególnym było stworzenie sensownego opisu sesji fotograficznych. Jak bowiem nie tyle opisać ile „przemówić obrazem” w utworze literackim? Na pewno można to zrobić lepiej, ale metoda, którą przyjąłem, to przynajmniej na chwilę obecną, maks co byłem w stanie osiągnąć.
Postać Mai jest specyficzna i rozumiem, że jej postawa życiowa może się nie podobać. Dziś tacy ludzie są passe, wiem to aż za dobrze. Kontrast i katalizator, tym miała być w Modelce. Mam nadzieję, że udało mi się sprawić, by to wybrzmiało.
"Rzut beretem" to odległość i czas, jaki sobie wyznaczymy. Sam z Paszowej do Bezmiechowej Górnej szedłem niemal cały dzień. Dlaczego? Bo mogłem i chciałem, zaś pobyt w Ośrodku Szybowcowym do dziś wspominam z wielkim sentymentem, dlatego te miejsca znalazły się w opowiadaniu.
@MikeEcho i co ja mogę napisać, oprócz po raz kolejny, podziękowań. Może kilka słów wyjaśnień.
Tak Siedlisko (zwróć uwagę, że jest pisane wielką literą, jako nazwa własna, nie określenie „gwarowe”) miało być zarówno miejscem, jak i filozofią, przestrzenią wykraczającą poza ramy realnego świata, żyjącą według własnego rytmu, dziwną, tajemniczą, z równie „niepasującymi do rzeczywistości” mieszkankami. Może, choć w pewnym stopniu, koncepcję tej opowieści rozjaśnią nazwiska dwóch pisarzy: Carl Staples Lewis i Lewis Carroll.
Brakuje rozwinięcia niektórych postaci, nie mam zamiaru się tłumaczyć, czy usprawiedliwiać. Pierwotna wersja Drogi była niemal dwukrotnie dłuższa. Nieudolnie tnąc i skracając historię (zależało mi bowiem na upchnięciu jej w jednej części) za bardzo skupiłem się na zachowaniu w pełni wątków Maliny i Bozy, na czym ucierpiały pozostałe bohaterki. Ponadto, w odróżnieniu od Trawy czy Tindera, w Drodze próbowałem „zmusić” czas, by biegł jak najwolniej, a niemal niezmienny schemat poszczególnych dni, w zamyśle, miał być jednym z elementów tworzących ten rytm. Być może z tym przesadziłem.
Powtórzenia. Niestety są, zdaję sobie z tego sprawę. Występowanie np. imion kilkukrotnie w jednym akapicie jest po części pokłosiem wspomnianego powyżej nieudolnego cięcia tekstu. Wciąż chcę z nimi coś zrobić, niestety jak dotąd nie znalazłem wystarczająco czasu, by przysiąść i z nimi powalczyć, a przy tej obszerności tekstu, nie jest to zadanie na przysłowiowe 5 minut.
Góry Słonne. Nie zostaje nic innego, jak uderzyć się w pierś. Poleciałem dość, niestety powszechnym, sposobem myślenia (tu dodatkowo sypię łeb popiołem, bo przecież doskonale wiem, co jest gdzie), według którego w Polsce mamy tylko Tatry, Karkonosze i Bieszczady.
Dobrnąłem wreszcie i ja do końca tej epopei i cóż mogę powiedzieć? Ano właściwie tylko tyle, że śledząc losy bohatera i jego wybranki znów znalazłem się w ogólniaku w tych nieco siermiężnych, nieco przaśnych, pachnących fajkami, piwskiem i innymi trunkami (w moim przypadku to były głównie wina "rocznik: wczoraj") niezapomnianych i cudownych latach dziewięćdziesiątych, za co serdecznie ci @Lordzie dziękuję.
Jedyne co zgrzytnęło, to (błagam nie liczujcie) zakończenie, Wybaczcie ale dla mnie zbyt mocno trąci tanim harlequinem.
Choć jak na gust Tejota dzieje się tu nieco za dużo i za szybko, (Dla jasności, to nie zarzut. Po prostu Tejot tak ma, że bardziej interesuje go wszystko, co wokół, niż sam seks) to jednak historia całkiem sympatyczna i zgrabnie napisana. Jedno, co nieco zgrzyta to trącący komercją blurb poprzedzający opowieść. Zdecydowanie wolę odkrywać i interpretować fabułę samodzielnie podczas zagłębiania się w lekturę niż na wejściu dostawać streszczenie i narzuconą interpretację, ale to tylko takie, tejotowe, marudzenie.
Czekam na następne epizody.
@MikeEcho i co ja mam po takim komentarzu odpowiedzieć? Zwłaszcza że muszę się pilnować, bo mnie zaraz @Agnessa znów walnie w łeb „fałszywą skromnością” 😉.
Pozostaje tylko szczerze podziękować, w szczególności za wytknięcie potknięć i pomyłek. Tak, widzę u siebie tę zgubną manierę „zawieszania się” w jednym schemacie porównawczym (czy jak kto woli metaforze) i staram się ten, w poezji przydatny, w prozie niekoniecznie, nawyk jakoś opanować. Jak widać niestety, przynajmniej na razie, bez spektakularnych sukcesów.
Mam szczerą nadzieję, że Droga do... siebie i Modelka Cię nie rozczarują, choć zaznaczyć muszę, że proza jest dla mnie wciąż niczym terra nova. Uczę się jej, poznaję, próbuję oswoić, lecz wciąż poruszam się nieco na oślep.
No cóż, trudno właściwie jednoznacznie ten tekst ocenić. Jako dysortogaf i dysgrafik nie będę się czepiał strony technicznej, bo to stanowczo nie moja działka. Co do fabuły zaś, w wielu momentach miałem nieodparte skojarzenie, z jedną z najlepszych w moim mniemaniu personifikacji śmierci we współczesnej literaturze, stworzoną przez Terry’ego Pratchetta (przy zachowaniu wszelkich proporcji).
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do sporu o narratora. Niestety, drogi @Indygo77, ale bronisz przegranej sprawy i nawet wchodząc na grunt religijno-metafizyczny nie masz racji. Śmierć, wbrew obiegowej opinii, w żadnej kulturze ani religii nie jest wszystkowiedząca/y. Nie będę tu wchodził w szczegóły dogmatów religijnych, bo ani czas, ani miejsce, powiem tylko tyle, że powszechne wyobrażenie śmierci jest niemającym nic wspólnego z religią folklorem, a i ten folklor jest daleki od zakładania wszechwiedzy śmierci. W kanonie chrześcijańskim nie ma jednoznacznie wskazanego anioła/demona śmierci. Dość często (choć nie jest to dogmat) utożsamiano z nią/nim Archanioła Michała, jako tego, który przeprowadza dusze do nieba. Niektórzy przypisywali rolę anioła śmierci Archaniołowi Gabrielowi, jako wieszczącemu koniec czasów. Z religii monoteistycznych, w islamie anioł śmierci jest wskazany wprost i jest nim Azrael, w tekstach starojudaistycznych zaś aniołem śmierci jest Samael.
Z której strony jednak na zagadnienie nie spojrzeć, jak się do tematu nie zabierać, w żadnej z tych religii archaniołowie i aniołowie nie są istotami wszechwiedzącymi. Dogmatem wszystkich religii monoteistycznych jest bowiem istnienie tylko jednej istoty wszechwładnej i wszechwiedzącej — boga (Jahwe w przypadku judaizmu i chrześcijaństwa, Allaha w przypadku islamu). Podsumowując, Twojego uporu, że pierwszoosobowy narrator jest wszystkowiedzący, bo to śmierć, nie da się w żaden sposób obronić również tą argumentacją.
Trafiła by do mnie zwykła i prosta argumentacja pt. licentia poetica, ale próba dorabiania, opartej na fałszywych przesłankach teorii, do faktów, do mnie nie przemawia.
@XXXLordzie śpieszę z wyjaśnieniem. Ani mi w głowie nie postało sugerować, jakobyś rzeczywiście napisał powyższe opowiadanie z zamiarem podpięcia się pod Wycieraczkę! Być może nieudolnie się wyraziłem, a tuptało mi jedynie o to, że taka myśl sama wzięła i przylazła w trakcie lektury, co (podkreślam raz jeszcze) wcale nie oznacza, że się pod rzeczoną myślą podpisuję.
Ponadto, ponieważ zostało to w komentarzach zasugerowane (tak na marginesie jestem TEJOT, nie Teyot) muszę stanowczo zdementować, jakobym był przeciwny powyższemu opowiadaniu, podobnie jak nie jestem przeciw Wycieraczce. Nie mój gust, nie mój klimat, tylko tyle. Dlatego powstrzymuję się od wystawienia oceny. Radziłbym również na przyszłość nie próbować autorytarnie stwierdzać, co Tejot myśli, bo to dość karkołomne zadanie.
Ps. Świat Tejota również nie składa się z samych buziaczków, mistyki i oniryzmu, ale o tym, na razie, cicho sza.
Kolejne opowiadanie z tych, dla Tejota nieocenialnych, Po lekturze, przyznam także, że podejrzenia, które zasugerowała @Agnessa narzucają się same, w sposób wręcz nachalny.
Z jednej strony doceniam umiejętność posługiwania się słowem, budowania zdań, tworzenie klimatu, z drugiej, jak dla mnie, historia pro wymiotna. Zdaję sobie jednak sprawę, że są gusty, gusta i guściki i nie to ładne, co ładne, tylko co się komu podoba. Dlatego dla mnie ten tekst należy do kategorii nieocenialnych.
Zostaje tylko podziękować, za docenienie, tym bardziej że ta opowiastka, w zamyśle miała być lekka, łatwa i przyjemna do napisania, a okazała się drogą przez mękę. Ubzdurał sobie Tejot, że historia ma się dziać, a nie być opowiadana... i wdepną w kanał, z którego sam nie wie, czy do końca się wygrzebał.
Koncepcja dość niespotykana, odrzucająca i intrygująca zarazem. To tyle pozytywów. Sam do mistrzów słowa nie należę i braki warsztatowe jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć, ale nie znoszę niedbałości i niechlujności w tekstach. Czytając powyższe opowiadanie miałem niestety wrażenie, że nie poświęciłeś/aś nawet pięciu minut na choćby pobieżną korektę. Błędne końcówki osobowe i rodzajowe, zdania pozbawione jakiegokolwiek sensu, powtarzanie dwa razy opisu tego samego wydarzenia. Wybacz, ale przy lekturze miałem wrażenie, że czytam coś przetłumaczonego przez translator Google.
Krótko, zwięźle, na temat, ale za to z jakim smakiem i jak świetnie przyprawione! Gwiazdka Michelin jak nic się należy (oprócz oczywiście gwiazdek pokątnych).
W sumie opowiadanie całkiem fajne, choć jak na mój gust nieco zbyt dosadne i dosłowne. Niestety literówki rażą i momentami wręcz uniemożliwiają imersję. Drogi autorze bądź uprzejmy skorzystać z edytora i je poprawić, zwłaszcza że już wcześniej zwrócono Ci na nie uwagę.
Przede wszystkim @Agnessa_Novvak wielkie i serdeczne podziękowania za pomoc i przekształcenie potworka w coś czytalnego.
@MikeEcho wiem, że od faceta może to brzmieć dziwnie, ale twój komentarz wprawił mnie w szczere zakłopotanie.
„To tylko Tinder” było eksperymentem. Sprawdzeniem, czy jestem w stanie sklecić coś w miarę sensownego, składającego się z więcej niż kilkunastu, kilkudziesięciu słów. Publikując, dawałem mu szanse na ocenę w granicach 4-5, a wyjście z Poczekalni nie znajdowało się nawet w sferze marzeń. Mam świadomość swoich braków i ograniczeń, zmagam się z nimi od zawsze i wiem, że pewne kwestie, bez pomocy osób życzliwych, są poza moim zasięgiem.
Cóż.
Przy takim przyjęciu nie pozostaje mi nic innego, jak solennie obiecać, że w miarę możliwości będę konsekwentnie dążył do osiągania jak najlepszych efektów i nadal szukał metod nauki pozwalających tworzyć mniej potworkowate potworki.
Obiecuję ponadto, że następnym razem prędzej nie opublikuję opowiadania, niż ponownie wrzucę wersję roboczą, zamiast finalnej.
PS
„No i te estetyczno-muzyczne nawiązania do epoki dzieci-kwiatów jako wisienka na torciku! Aż chce się dokładkę!”
@Agnessa_Novvak śmiem się bezczelnie zaliczać do tego, zanikającego niestety, gatunku dlatego takich nawiązań, odwołań i aluzji będzie raczej więcej niż mniej.
Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich. Decydując
się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.
Pliki cookies i polityka prywatności
Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO).
Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich
danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych
parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.
Tejot · 17 godzin temu · "Wzór"
Przeczytane.
Klapsologia preindustrialna zrobiła mi dzień. 🤣 Dzięki.
Tejot · 1 dzień temu · "Tatuaż"
I co biedny Tejot ma teraz napisać? Strach się odezwać, bo zaraz znów od @Agnessa_Nowak „fałszywą skromnością” w łeb dostanę, jak przy Tinderze.
Stara się Tejocina tworzyć historie dopracowane i raczej spójne wewnętrznie, ale z uporem maniaka będzie twierdził, że Tejot i proza wciąż jeszcze obchodzą się z dystansem, na sztywnych łapach, niczym dwa, obce sobie, burki w parku.
Tak czy owak, za dobre słowo szczerze dziękuję.
Ps.
Tejot, jako stworzenie chaosem podszyte (a właściwie wypchane) ma to do siebie, że pisze to, co mu akurat leży, a nie to, co powinien. Opowiadania o Jagodzie od początku miały tworzyć cykl, ale że Tejot jest z chronologią mocno na bakier, to uznał, że całość jako cykl określi i właściwą kolejność ustawi, wraz z publikacją ostatniego opowiadania.
Tejot · 3 dni temu · "St. Grey’s High School Diaries (II): Październik - Chris" ·
Wreszcie znalazłem trochę czasu, by przeczytać @Ario twoje drugie opowiadanie i z zadowoleniem stwierdzam, że był to czas bardzo przyjemnie spędzony w towarzystwie Anne i Chrisa. Dla mnie ta opowiastka to takie trochę przypominanie wołowi czasów, gdy był cielęciem, z motywem "przedwczesnego" powrotu rodziców na czele (oni, qurła, zawsze wracają za wcześnie😆).
Tejot · 2 tygodnie temu · "Trawa"
@anita18
Bardzo dziękuję za komentarz. Uchylę nieco rąbka tajemnicy. Staram się, by w moich opowiadaniach nic nie było przypadkowe.
Tejot · 2 tygodnie temu · "Inspekcja (I)" ·
Przepraszam, że się wtrącam.
@Anita18 przerosnąć to cię może drzewo, ewentualnie dziecko!
Porwałaś się z motyką na słońce, bo debiutowanie epopeją nie jest niczym innym, ale jak już zaczęłaś, poświęciłaś czas i energię, to do jasnej ciasnej nie po to, by po jednej, niezbyt udanej próbie lekką ręką uznać ten czas za zmarnowany. Zwłaszcza że, mimo ŻYCZLIWIE wykazanych przez @Agnessę, @XXXLorda czy @Jamera106 błędów i niedoróbek, ten tekst wciąż „coś w sobie ma”, o czym najlepiej świadczy awans na główną.
Dlatego, w krótkich, żołnierskich słowach. Weź sobie do serca feedback, jaki dostałaś, siadaj i pisz i nawet Tejota nie denerwuj, bo będę zdenerwowany i mi tak zostanie.
Tejot · 2 tygodnie temu · "Modelka"
@MikeEcho
Jak zawsze dziękuję za komentarz.
Do niektórych kwestii ciężko mi się obecnie ustosunkować, bo za dużo musiałbym na tym etapie zdradzić. Jedno tylko powiem, to jeszcze nie koniec „sagi” o Jagodzie, co (mam nadzieję) będzie dla Ciebie dobrą wiadomością. Mam też nadzieję, że gdy cykl zostanie domknięty i uszeregowany według chronologii wydarzeń, droga Jagody stanie się czytelna.
Modelka była wyzwaniem pod wieloma względami, ale szczególnym było stworzenie sensownego opisu sesji fotograficznych. Jak bowiem nie tyle opisać ile „przemówić obrazem” w utworze literackim? Na pewno można to zrobić lepiej, ale metoda, którą przyjąłem, to przynajmniej na chwilę obecną, maks co byłem w stanie osiągnąć.
Postać Mai jest specyficzna i rozumiem, że jej postawa życiowa może się nie podobać. Dziś tacy ludzie są passe, wiem to aż za dobrze. Kontrast i katalizator, tym miała być w Modelce. Mam nadzieję, że udało mi się sprawić, by to wybrzmiało.
Tejot · 3 tygodnie temu · "Droga do... siebie"
"Rzut beretem" to odległość i czas, jaki sobie wyznaczymy. Sam z Paszowej do Bezmiechowej Górnej szedłem niemal cały dzień. Dlaczego? Bo mogłem i chciałem, zaś pobyt w Ośrodku Szybowcowym do dziś wspominam z wielkim sentymentem, dlatego te miejsca znalazły się w opowiadaniu.
Tejot · 3 tygodnie temu · "Droga do... siebie" ·
@MikeEcho i co ja mogę napisać, oprócz po raz kolejny, podziękowań. Może kilka słów wyjaśnień.
Tak Siedlisko (zwróć uwagę, że jest pisane wielką literą, jako nazwa własna, nie określenie „gwarowe”) miało być zarówno miejscem, jak i filozofią, przestrzenią wykraczającą poza ramy realnego świata, żyjącą według własnego rytmu, dziwną, tajemniczą, z równie „niepasującymi do rzeczywistości” mieszkankami. Może, choć w pewnym stopniu, koncepcję tej opowieści rozjaśnią nazwiska dwóch pisarzy: Carl Staples Lewis i Lewis Carroll.
Brakuje rozwinięcia niektórych postaci, nie mam zamiaru się tłumaczyć, czy usprawiedliwiać. Pierwotna wersja Drogi była niemal dwukrotnie dłuższa. Nieudolnie tnąc i skracając historię (zależało mi bowiem na upchnięciu jej w jednej części) za bardzo skupiłem się na zachowaniu w pełni wątków Maliny i Bozy, na czym ucierpiały pozostałe bohaterki. Ponadto, w odróżnieniu od Trawy czy Tindera, w Drodze próbowałem „zmusić” czas, by biegł jak najwolniej, a niemal niezmienny schemat poszczególnych dni, w zamyśle, miał być jednym z elementów tworzących ten rytm. Być może z tym przesadziłem.
Powtórzenia. Niestety są, zdaję sobie z tego sprawę. Występowanie np. imion kilkukrotnie w jednym akapicie jest po części pokłosiem wspomnianego powyżej nieudolnego cięcia tekstu. Wciąż chcę z nimi coś zrobić, niestety jak dotąd nie znalazłem wystarczająco czasu, by przysiąść i z nimi powalczyć, a przy tej obszerności tekstu, nie jest to zadanie na przysłowiowe 5 minut.
Góry Słonne. Nie zostaje nic innego, jak uderzyć się w pierś. Poleciałem dość, niestety powszechnym, sposobem myślenia (tu dodatkowo sypię łeb popiołem, bo przecież doskonale wiem, co jest gdzie), według którego w Polsce mamy tylko Tatry, Karkonosze i Bieszczady.
Tejot · 3 tygodnie temu · "Spalam się"
Dobrnąłem wreszcie i ja do końca tej epopei i cóż mogę powiedzieć? Ano właściwie tylko tyle, że śledząc losy bohatera i jego wybranki znów znalazłem się w ogólniaku w tych nieco siermiężnych, nieco przaśnych, pachnących fajkami, piwskiem i innymi trunkami (w moim przypadku to były głównie wina "rocznik: wczoraj") niezapomnianych i cudownych latach dziewięćdziesiątych, za co serdecznie ci @Lordzie dziękuję.
Jedyne co zgrzytnęło, to (błagam nie liczujcie) zakończenie, Wybaczcie ale dla mnie zbyt mocno trąci tanim harlequinem.
Tejot · 3 tygodnie temu · "St. Grey’s High School Diaries (I): Wrzesień - Natalie"
Choć jak na gust Tejota dzieje się tu nieco za dużo i za szybko, (Dla jasności, to nie zarzut. Po prostu Tejot tak ma, że bardziej interesuje go wszystko, co wokół, niż sam seks) to jednak historia całkiem sympatyczna i zgrabnie napisana. Jedno, co nieco zgrzyta to trącący komercją blurb poprzedzający opowieść. Zdecydowanie wolę odkrywać i interpretować fabułę samodzielnie podczas zagłębiania się w lekturę niż na wejściu dostawać streszczenie i narzuconą interpretację, ale to tylko takie, tejotowe, marudzenie.
Czekam na następne epizody.
Tejot · 3 tygodnie temu · "Trawa" ·
@MikeEcho i co ja mam po takim komentarzu odpowiedzieć? Zwłaszcza że muszę się pilnować, bo mnie zaraz @Agnessa znów walnie w łeb „fałszywą skromnością” 😉.
Pozostaje tylko szczerze podziękować, w szczególności za wytknięcie potknięć i pomyłek. Tak, widzę u siebie tę zgubną manierę „zawieszania się” w jednym schemacie porównawczym (czy jak kto woli metaforze) i staram się ten, w poezji przydatny, w prozie niekoniecznie, nawyk jakoś opanować. Jak widać niestety, przynajmniej na razie, bez spektakularnych sukcesów.
Mam szczerą nadzieję, że Droga do... siebie i Modelka Cię nie rozczarują, choć zaznaczyć muszę, że proza jest dla mnie wciąż niczym terra nova. Uczę się jej, poznaję, próbuję oswoić, lecz wciąż poruszam się nieco na oślep.
Tejot · 12 września 2025 · "Czarne i białe" ·
No cóż, trudno właściwie jednoznacznie ten tekst ocenić. Jako dysortogaf i dysgrafik nie będę się czepiał strony technicznej, bo to stanowczo nie moja działka. Co do fabuły zaś, w wielu momentach miałem nieodparte skojarzenie, z jedną z najlepszych w moim mniemaniu personifikacji śmierci we współczesnej literaturze, stworzoną przez Terry’ego Pratchetta (przy zachowaniu wszelkich proporcji).
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do sporu o narratora. Niestety, drogi @Indygo77, ale bronisz przegranej sprawy i nawet wchodząc na grunt religijno-metafizyczny nie masz racji. Śmierć, wbrew obiegowej opinii, w żadnej kulturze ani religii nie jest wszystkowiedząca/y. Nie będę tu wchodził w szczegóły dogmatów religijnych, bo ani czas, ani miejsce, powiem tylko tyle, że powszechne wyobrażenie śmierci jest niemającym nic wspólnego z religią folklorem, a i ten folklor jest daleki od zakładania wszechwiedzy śmierci. W kanonie chrześcijańskim nie ma jednoznacznie wskazanego anioła/demona śmierci. Dość często (choć nie jest to dogmat) utożsamiano z nią/nim Archanioła Michała, jako tego, który przeprowadza dusze do nieba. Niektórzy przypisywali rolę anioła śmierci Archaniołowi Gabrielowi, jako wieszczącemu koniec czasów. Z religii monoteistycznych, w islamie anioł śmierci jest wskazany wprost i jest nim Azrael, w tekstach starojudaistycznych zaś aniołem śmierci jest Samael.
Z której strony jednak na zagadnienie nie spojrzeć, jak się do tematu nie zabierać, w żadnej z tych religii archaniołowie i aniołowie nie są istotami wszechwiedzącymi. Dogmatem wszystkich religii monoteistycznych jest bowiem istnienie tylko jednej istoty wszechwładnej i wszechwiedzącej — boga (Jahwe w przypadku judaizmu i chrześcijaństwa, Allaha w przypadku islamu). Podsumowując, Twojego uporu, że pierwszoosobowy narrator jest wszystkowiedzący, bo to śmierć, nie da się w żaden sposób obronić również tą argumentacją.
Trafiła by do mnie zwykła i prosta argumentacja pt. licentia poetica, ale próba dorabiania, opartej na fałszywych przesłankach teorii, do faktów, do mnie nie przemawia.
Tejot · 11 września 2025 · "Domino Dancing (I)" ·
@XXXLordzie śpieszę z wyjaśnieniem. Ani mi w głowie nie postało sugerować, jakobyś rzeczywiście napisał powyższe opowiadanie z zamiarem podpięcia się pod Wycieraczkę! Być może nieudolnie się wyraziłem, a tuptało mi jedynie o to, że taka myśl sama wzięła i przylazła w trakcie lektury, co (podkreślam raz jeszcze) wcale nie oznacza, że się pod rzeczoną myślą podpisuję.
Ponadto, ponieważ zostało to w komentarzach zasugerowane (tak na marginesie jestem TEJOT, nie Teyot) muszę stanowczo zdementować, jakobym był przeciwny powyższemu opowiadaniu, podobnie jak nie jestem przeciw Wycieraczce. Nie mój gust, nie mój klimat, tylko tyle. Dlatego powstrzymuję się od wystawienia oceny. Radziłbym również na przyszłość nie próbować autorytarnie stwierdzać, co Tejot myśli, bo to dość karkołomne zadanie.
Ps. Świat Tejota również nie składa się z samych buziaczków, mistyki i oniryzmu, ale o tym, na razie, cicho sza.
Tejot · 11 września 2025 · "Domino Dancing (I)" ·
Kolejne opowiadanie z tych, dla Tejota nieocenialnych, Po lekturze, przyznam także, że podejrzenia, które zasugerowała @Agnessa narzucają się same, w sposób wręcz nachalny.
Tejot · 9 września 2025 · "Lepszy od wycieraczki (I)"
Z jednej strony doceniam umiejętność posługiwania się słowem, budowania zdań, tworzenie klimatu, z drugiej, jak dla mnie, historia pro wymiotna. Zdaję sobie jednak sprawę, że są gusty, gusta i guściki i nie to ładne, co ładne, tylko co się komu podoba. Dlatego dla mnie ten tekst należy do kategorii nieocenialnych.
Tejot · 7 września 2025 · "Trawa"
Zostaje tylko podziękować, za docenienie, tym bardziej że ta opowiastka, w zamyśle miała być lekka, łatwa i przyjemna do napisania, a okazała się drogą przez mękę. Ubzdurał sobie Tejot, że historia ma się dziać, a nie być opowiadana... i wdepną w kanał, z którego sam nie wie, czy do końca się wygrzebał.
Tejot · 16 lipca 2025 · "Fałszywy byk"
Koncepcja dość niespotykana, odrzucająca i intrygująca zarazem. To tyle pozytywów. Sam do mistrzów słowa nie należę i braki warsztatowe jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć, ale nie znoszę niedbałości i niechlujności w tekstach. Czytając powyższe opowiadanie miałem niestety wrażenie, że nie poświęciłeś/aś nawet pięciu minut na choćby pobieżną korektę. Błędne końcówki osobowe i rodzajowe, zdania pozbawione jakiegokolwiek sensu, powtarzanie dwa razy opisu tego samego wydarzenia. Wybacz, ale przy lekturze miałem wrażenie, że czytam coś przetłumaczonego przez translator Google.
Tejot · 12 czerwca 2025 · "Przetarty szlak"
Krótko, zwięźle, na temat, ale za to z jakim smakiem i jak świetnie przyprawione! Gwiazdka Michelin jak nic się należy (oprócz oczywiście gwiazdek pokątnych).
Tejot · 25 kwietnia 2025 · "Kim była Alicja?"
W sumie opowiadanie całkiem fajne, choć jak na mój gust nieco zbyt dosadne i dosłowne. Niestety literówki rażą i momentami wręcz uniemożliwiają imersję. Drogi autorze bądź uprzejmy skorzystać z edytora i je poprawić, zwłaszcza że już wcześniej zwrócono Ci na nie uwagę.
Tejot · 20 marca 2025 · "To tylko Tinder"
Przede wszystkim @Agnessa_Novvak wielkie i serdeczne podziękowania za pomoc i przekształcenie potworka w coś czytalnego.
@MikeEcho wiem, że od faceta może to brzmieć dziwnie, ale twój komentarz wprawił mnie w szczere zakłopotanie.
„To tylko Tinder” było eksperymentem. Sprawdzeniem, czy jestem w stanie sklecić coś w miarę sensownego, składającego się z więcej niż kilkunastu, kilkudziesięciu słów. Publikując, dawałem mu szanse na ocenę w granicach 4-5, a wyjście z Poczekalni nie znajdowało się nawet w sferze marzeń. Mam świadomość swoich braków i ograniczeń, zmagam się z nimi od zawsze i wiem, że pewne kwestie, bez pomocy osób życzliwych, są poza moim zasięgiem.
Cóż.
Przy takim przyjęciu nie pozostaje mi nic innego, jak solennie obiecać, że w miarę możliwości będę konsekwentnie dążył do osiągania jak najlepszych efektów i nadal szukał metod nauki pozwalających tworzyć mniej potworkowate potworki.
Obiecuję ponadto, że następnym razem prędzej nie opublikuję opowiadania, niż ponownie wrzucę wersję roboczą, zamiast finalnej.
PS
„No i te estetyczno-muzyczne nawiązania do epoki dzieci-kwiatów jako wisienka na torciku! Aż chce się dokładkę!”
@Agnessa_Novvak śmiem się bezczelnie zaliczać do tego, zanikającego niestety, gatunku dlatego takich nawiązań, odwołań i aluzji będzie raczej więcej niż mniej.
Joanna i wizyta u ginekologa
Wzór
Tatuaż
Higienistka
St. Grey’s High School Diaries (II):…
Człowiek witruwiański (II) [Remastered]
Człowiek witruwiański (I) [Remastered]
Iza i Tomek (XIII)
Naturystyczna przygoda
Pan z pokoju 443