Drogi Autorze.
Zgodnie z zasadą, nie to ładne co ładne, lecz co się komu podoba, nie będę się rozwodził nad treścią i stylem. Powiem tylko tyle: jakakolwiek twórczość (nawet amatorska) nie powinna się cechować pośpiechem i niedbalstwem. Jestem w stanie zrozumieć potrzebę pisania, ogarniam chęć podzielenia się swoimi przeżyciami. Nie ogarniam natomiast strzelania sobie w kolano poprzez wrzucenie tekstu niedopracowanego. Do czego piję? Myślę mości @Vatrogasci, że gdybyś po napisaniu tego tekstu, zapomniał o nim na kilka - kilkanaście dni, a następnie jeszcze raz przeczytał, dostalibyśmy utwór być może nieco krótszy, ale z całą pewnością pozbawiony tej masy powtórzeń, powieleń myśli i zdań zbudowanych według schematu: "moja chcieć banan".
Jak ja uwielbiam te debaty loży autorsko-moderatorskiej 😁
Do meritum jednak.
Drogi Autorze.
Sympatycznie napisane. Krótko, zwięźle i na temat, Może i emocjonalnie trochę płaskie, ale to nie zarzut, jedynie efekt tejotowego postrzegania erotyki jako takiej.
@MikeEcho grafika jest moim dziełem i wyborem i nie obraź się, ale zostanie. Co prawda nieco przesadziłem z rozmiarem i parę kluczowych elementów znajdujących się w dole zdjęcia jest nieco przyciętych, ale dokładnie takiej grafiki dla Modelki chciałem.
Może i w tekście są jakieś potknięcia, czy mniej lub bardziej „boskie” kontrowersje, ale to kompletnie nie ma znaczenia.
Nie wiem, @Lordzie, jaki jest twój stosunek do szeroko rozumianej fantastyki i czy znana jest ci postać niejakiego Marka S. Hubreratha. Dlaczego o nim wspominam? Autor ten opublikował w 1991 r. opowiadanie pod tytułem „Kara większa". Tekst wielokrotnie nagradzany a dziś uznawane za jeden z najważniejszych w historii polskiej fantastyki. Ja „Karę większą” przeczytałem w 1991 r. w Nowej Fantastyce i zostałem rozjechany walcem. Dokładne tak samo rozjechał mnie „Ghosting".
Serdecznie dziękuję, za wypuszczenie Modelki na wolność. Jeszcze dzisiaj przyjrzę się wspomnianym przez Ciebie potknięciom i postaram się je skorygować.
Również jeszcze dzisiaj. postaram się przesłać grafikę (już na właściwy adres).
Ps.
Mój dość zabytkowy i dość prymitywny cyfrowy Canon, mimo że jest lustrzanką, nie „trzaska” sam z siebie, chyba że robi to bardzo cicho, W każdym razie, dla mnie, osoby „wychowanej” na niezniszczalnym Zenicie 11, jest to niesłyszalne bez generowanego dźwięku. Uznajmy więc ten fragment za licentia poetica, a nie błąd rzeczowy.
Jak zawsze serdecznie dziękuję za komentarz i wytknięcie potknięć.
To nie tak, że próbuję na siłę tworzyć, jak najdłuższe opowiadania, wręcz przeciwnie. Wersje „beta” moich tekstów są średnio około półtora, dwa razy dłuższe niż to, co ostatecznie na Pokątne trafia. Przymierzając się do prozy, miałem świadomość, że warsztat prozaika musi się znacząco różnić się od warsztatu wierszoklety, jednak nie spodziewałem się, że różnica jest tak ogromna. Może dla niektórych to zabrzmi dziwnie, ale dziś, mając porównanie, mogę stwierdzić, że poezja nie narzucając ścisłych reguł gramatycznych, interpunkcyjnych czy stylistycznych, jest łatwiejsza od prozy i to nie poetów, lecz właśnie prozaików powinno się określać mianem: „mistrz słowa".
Zanim zabrałem się, za pisanie tego opowiadania, moim jedynym kontaktem z tatuażem była obserwacja mniej lub bardziej udanych wzorów na mniej, lub bardziej przyjemnych dla oka ciałach mijanych na ulicy czy widzianych na plaży, wychodzę jednak z założenia, że autor powinien wiedzieć, o czym pisze, aby się nie wygłupić.
I co biedny Tejot ma teraz napisać? Strach się odezwać, bo zaraz znów od @Agnessa_Nowak „fałszywą skromnością” w łeb dostanę, jak przy Tinderze.
Stara się Tejocina tworzyć historie dopracowane i raczej spójne wewnętrznie, ale z uporem maniaka będzie twierdził, że Tejot i proza wciąż jeszcze obchodzą się z dystansem, na sztywnych łapach, niczym dwa, obce sobie, burki w parku.
Tak czy owak, za dobre słowo szczerze dziękuję.
Ps.
Tejot, jako stworzenie chaosem podszyte (a właściwie wypchane) ma to do siebie, że pisze to, co mu akurat leży, a nie to, co powinien. Opowiadania o Jagodzie od początku miały tworzyć cykl, ale że Tejot jest z chronologią mocno na bakier, to uznał, że całość jako cykl określi i właściwą kolejność ustawi, wraz z publikacją ostatniego opowiadania.
Wreszcie znalazłem trochę czasu, by przeczytać @Ario twoje drugie opowiadanie i z zadowoleniem stwierdzam, że był to czas bardzo przyjemnie spędzony w towarzystwie Anne i Chrisa. Dla mnie ta opowiastka to takie trochę przypominanie wołowi czasów, gdy był cielęciem, z motywem "przedwczesnego" powrotu rodziców na czele (oni, qurła, zawsze wracają za wcześnie😆).
Przepraszam, że się wtrącam. @Anita18 przerosnąć to cię może drzewo, ewentualnie dziecko!
Porwałaś się z motyką na słońce, bo debiutowanie epopeją nie jest niczym innym, ale jak już zaczęłaś, poświęciłaś czas i energię, to do jasnej ciasnej nie po to, by po jednej, niezbyt udanej próbie lekką ręką uznać ten czas za zmarnowany. Zwłaszcza że, mimo ŻYCZLIWIE wykazanych przez @Agnessę, @XXXLorda czy @Jamera106 błędów i niedoróbek, ten tekst wciąż „coś w sobie ma”, o czym najlepiej świadczy awans na główną.
Dlatego, w krótkich, żołnierskich słowach. Weź sobie do serca feedback, jaki dostałaś, siadaj i pisz i nawet Tejota nie denerwuj, bo będę zdenerwowany i mi tak zostanie.
Do niektórych kwestii ciężko mi się obecnie ustosunkować, bo za dużo musiałbym na tym etapie zdradzić. Jedno tylko powiem, to jeszcze nie koniec „sagi” o Jagodzie, co (mam nadzieję) będzie dla Ciebie dobrą wiadomością. Mam też nadzieję, że gdy cykl zostanie domknięty i uszeregowany według chronologii wydarzeń, droga Jagody stanie się czytelna.
Modelka była wyzwaniem pod wieloma względami, ale szczególnym było stworzenie sensownego opisu sesji fotograficznych. Jak bowiem nie tyle opisać ile „przemówić obrazem” w utworze literackim? Na pewno można to zrobić lepiej, ale metoda, którą przyjąłem, to przynajmniej na chwilę obecną, maks co byłem w stanie osiągnąć.
Postać Mai jest specyficzna i rozumiem, że jej postawa życiowa może się nie podobać. Dziś tacy ludzie są passe, wiem to aż za dobrze. Kontrast i katalizator, tym miała być w Modelce. Mam nadzieję, że udało mi się sprawić, by to wybrzmiało.
"Rzut beretem" to odległość i czas, jaki sobie wyznaczymy. Sam z Paszowej do Bezmiechowej Górnej szedłem niemal cały dzień. Dlaczego? Bo mogłem i chciałem, zaś pobyt w Ośrodku Szybowcowym do dziś wspominam z wielkim sentymentem, dlatego te miejsca znalazły się w opowiadaniu.
@MikeEcho i co ja mogę napisać, oprócz po raz kolejny, podziękowań. Może kilka słów wyjaśnień.
Tak Siedlisko (zwróć uwagę, że jest pisane wielką literą, jako nazwa własna, nie określenie „gwarowe”) miało być zarówno miejscem, jak i filozofią, przestrzenią wykraczającą poza ramy realnego świata, żyjącą według własnego rytmu, dziwną, tajemniczą, z równie „niepasującymi do rzeczywistości” mieszkankami. Może, choć w pewnym stopniu, koncepcję tej opowieści rozjaśnią nazwiska dwóch pisarzy: Carl Staples Lewis i Lewis Carroll.
Brakuje rozwinięcia niektórych postaci, nie mam zamiaru się tłumaczyć, czy usprawiedliwiać. Pierwotna wersja Drogi była niemal dwukrotnie dłuższa. Nieudolnie tnąc i skracając historię (zależało mi bowiem na upchnięciu jej w jednej części) za bardzo skupiłem się na zachowaniu w pełni wątków Maliny i Bozy, na czym ucierpiały pozostałe bohaterki. Ponadto, w odróżnieniu od Trawy czy Tindera, w Drodze próbowałem „zmusić” czas, by biegł jak najwolniej, a niemal niezmienny schemat poszczególnych dni, w zamyśle, miał być jednym z elementów tworzących ten rytm. Być może z tym przesadziłem.
Powtórzenia. Niestety są, zdaję sobie z tego sprawę. Występowanie np. imion kilkukrotnie w jednym akapicie jest po części pokłosiem wspomnianego powyżej nieudolnego cięcia tekstu. Wciąż chcę z nimi coś zrobić, niestety jak dotąd nie znalazłem wystarczająco czasu, by przysiąść i z nimi powalczyć, a przy tej obszerności tekstu, nie jest to zadanie na przysłowiowe 5 minut.
Góry Słonne. Nie zostaje nic innego, jak uderzyć się w pierś. Poleciałem dość, niestety powszechnym, sposobem myślenia (tu dodatkowo sypię łeb popiołem, bo przecież doskonale wiem, co jest gdzie), według którego w Polsce mamy tylko Tatry, Karkonosze i Bieszczady.
Dobrnąłem wreszcie i ja do końca tej epopei i cóż mogę powiedzieć? Ano właściwie tylko tyle, że śledząc losy bohatera i jego wybranki znów znalazłem się w ogólniaku w tych nieco siermiężnych, nieco przaśnych, pachnących fajkami, piwskiem i innymi trunkami (w moim przypadku to były głównie wina "rocznik: wczoraj") niezapomnianych i cudownych latach dziewięćdziesiątych, za co serdecznie ci @Lordzie dziękuję.
Jedyne co zgrzytnęło, to (błagam nie liczujcie) zakończenie, Wybaczcie ale dla mnie zbyt mocno trąci tanim harlequinem.
Choć jak na gust Tejota dzieje się tu nieco za dużo i za szybko, (Dla jasności, to nie zarzut. Po prostu Tejot tak ma, że bardziej interesuje go wszystko, co wokół, niż sam seks) to jednak historia całkiem sympatyczna i zgrabnie napisana. Jedno, co nieco zgrzyta to trącący komercją blurb poprzedzający opowieść. Zdecydowanie wolę odkrywać i interpretować fabułę samodzielnie podczas zagłębiania się w lekturę niż na wejściu dostawać streszczenie i narzuconą interpretację, ale to tylko takie, tejotowe, marudzenie.
Czekam na następne epizody.
@MikeEcho i co ja mam po takim komentarzu odpowiedzieć? Zwłaszcza że muszę się pilnować, bo mnie zaraz @Agnessa znów walnie w łeb „fałszywą skromnością” 😉.
Pozostaje tylko szczerze podziękować, w szczególności za wytknięcie potknięć i pomyłek. Tak, widzę u siebie tę zgubną manierę „zawieszania się” w jednym schemacie porównawczym (czy jak kto woli metaforze) i staram się ten, w poezji przydatny, w prozie niekoniecznie, nawyk jakoś opanować. Jak widać niestety, przynajmniej na razie, bez spektakularnych sukcesów.
Mam szczerą nadzieję, że Droga do... siebie i Modelka Cię nie rozczarują, choć zaznaczyć muszę, że proza jest dla mnie wciąż niczym terra nova. Uczę się jej, poznaję, próbuję oswoić, lecz wciąż poruszam się nieco na oślep.
No cóż, trudno właściwie jednoznacznie ten tekst ocenić. Jako dysortogaf i dysgrafik nie będę się czepiał strony technicznej, bo to stanowczo nie moja działka. Co do fabuły zaś, w wielu momentach miałem nieodparte skojarzenie, z jedną z najlepszych w moim mniemaniu personifikacji śmierci we współczesnej literaturze, stworzoną przez Terry’ego Pratchetta (przy zachowaniu wszelkich proporcji).
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do sporu o narratora. Niestety, drogi @Indygo77, ale bronisz przegranej sprawy i nawet wchodząc na grunt religijno-metafizyczny nie masz racji. Śmierć, wbrew obiegowej opinii, w żadnej kulturze ani religii nie jest wszystkowiedząca/y. Nie będę tu wchodził w szczegóły dogmatów religijnych, bo ani czas, ani miejsce, powiem tylko tyle, że powszechne wyobrażenie śmierci jest niemającym nic wspólnego z religią folklorem, a i ten folklor jest daleki od zakładania wszechwiedzy śmierci. W kanonie chrześcijańskim nie ma jednoznacznie wskazanego anioła/demona śmierci. Dość często (choć nie jest to dogmat) utożsamiano z nią/nim Archanioła Michała, jako tego, który przeprowadza dusze do nieba. Niektórzy przypisywali rolę anioła śmierci Archaniołowi Gabrielowi, jako wieszczącemu koniec czasów. Z religii monoteistycznych, w islamie anioł śmierci jest wskazany wprost i jest nim Azrael, w tekstach starojudaistycznych zaś aniołem śmierci jest Samael.
Z której strony jednak na zagadnienie nie spojrzeć, jak się do tematu nie zabierać, w żadnej z tych religii archaniołowie i aniołowie nie są istotami wszechwiedzącymi. Dogmatem wszystkich religii monoteistycznych jest bowiem istnienie tylko jednej istoty wszechwładnej i wszechwiedzącej — boga (Jahwe w przypadku judaizmu i chrześcijaństwa, Allaha w przypadku islamu). Podsumowując, Twojego uporu, że pierwszoosobowy narrator jest wszystkowiedzący, bo to śmierć, nie da się w żaden sposób obronić również tą argumentacją.
Trafiła by do mnie zwykła i prosta argumentacja pt. licentia poetica, ale próba dorabiania, opartej na fałszywych przesłankach teorii, do faktów, do mnie nie przemawia.
@XXXLordzie śpieszę z wyjaśnieniem. Ani mi w głowie nie postało sugerować, jakobyś rzeczywiście napisał powyższe opowiadanie z zamiarem podpięcia się pod Wycieraczkę! Być może nieudolnie się wyraziłem, a tuptało mi jedynie o to, że taka myśl sama wzięła i przylazła w trakcie lektury, co (podkreślam raz jeszcze) wcale nie oznacza, że się pod rzeczoną myślą podpisuję.
Ponadto, ponieważ zostało to w komentarzach zasugerowane (tak na marginesie jestem TEJOT, nie Teyot) muszę stanowczo zdementować, jakobym był przeciwny powyższemu opowiadaniu, podobnie jak nie jestem przeciw Wycieraczce. Nie mój gust, nie mój klimat, tylko tyle. Dlatego powstrzymuję się od wystawienia oceny. Radziłbym również na przyszłość nie próbować autorytarnie stwierdzać, co Tejot myśli, bo to dość karkołomne zadanie.
Ps. Świat Tejota również nie składa się z samych buziaczków, mistyki i oniryzmu, ale o tym, na razie, cicho sza.
Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich. Decydując
się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.
Pliki cookies i polityka prywatności
Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO).
Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich
danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych
parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.
Tejot · 14 godzin temu · "Ola - moje pierwsze opowiadanie" ·
Drogi Autorze.
Zgodnie z zasadą, nie to ładne co ładne, lecz co się komu podoba, nie będę się rozwodził nad treścią i stylem. Powiem tylko tyle: jakakolwiek twórczość (nawet amatorska) nie powinna się cechować pośpiechem i niedbalstwem. Jestem w stanie zrozumieć potrzebę pisania, ogarniam chęć podzielenia się swoimi przeżyciami. Nie ogarniam natomiast strzelania sobie w kolano poprzez wrzucenie tekstu niedopracowanego. Do czego piję? Myślę mości @Vatrogasci, że gdybyś po napisaniu tego tekstu, zapomniał o nim na kilka - kilkanaście dni, a następnie jeszcze raz przeczytał, dostalibyśmy utwór być może nieco krótszy, ale z całą pewnością pozbawiony tej masy powtórzeń, powieleń myśli i zdań zbudowanych według schematu: "moja chcieć banan".
Tejot · 2 dni temu · "Biblioteka"
Jak ja uwielbiam te debaty loży autorsko-moderatorskiej 😁
Do meritum jednak.
Drogi Autorze.
Sympatycznie napisane. Krótko, zwięźle i na temat, Może i emocjonalnie trochę płaskie, ale to nie zarzut, jedynie efekt tejotowego postrzegania erotyki jako takiej.
Tejot · 3 tygodnie temu · "Spotkanie" ·
@Agnessa, @Pokątne_uściski
Bardzo dziękuję za komentarze i za uznanie (zaczynam się naprawdę bać 😅).
To, co było oczywiste, poprawiłem od razu; nad pozostałymi „aniołkami” muszę się jeszcze chwilę zastanowić.
Tejot · 20 października 2025 · "Modelka"
@MikeEcho grafika jest moim dziełem i wyborem i nie obraź się, ale zostanie. Co prawda nieco przesadziłem z rozmiarem i parę kluczowych elementów znajdujących się w dole zdjęcia jest nieco przyciętych, ale dokładnie takiej grafiki dla Modelki chciałem.
Tejot · 18 października 2025 · "Modelka"
@ichtiolog
Dzięki za komentarz i wytknięcie baboli, chyba znalazłem i poprawiłem wszystkie.
Tejot · 17 października 2025 · "Ghosting" ·
Może i w tekście są jakieś potknięcia, czy mniej lub bardziej „boskie” kontrowersje, ale to kompletnie nie ma znaczenia.
Nie wiem, @Lordzie, jaki jest twój stosunek do szeroko rozumianej fantastyki i czy znana jest ci postać niejakiego Marka S. Hubreratha. Dlaczego o nim wspominam? Autor ten opublikował w 1991 r. opowiadanie pod tytułem „Kara większa". Tekst wielokrotnie nagradzany a dziś uznawane za jeden z najważniejszych w historii polskiej fantastyki. Ja „Karę większą” przeczytałem w 1991 r. w Nowej Fantastyce i zostałem rozjechany walcem. Dokładne tak samo rozjechał mnie „Ghosting".
Tejot · 15 października 2025 · "Modelka" ·
@Agnessa_Novvak
Serdecznie dziękuję, za wypuszczenie Modelki na wolność. Jeszcze dzisiaj przyjrzę się wspomnianym przez Ciebie potknięciom i postaram się je skorygować.
Również jeszcze dzisiaj. postaram się przesłać grafikę (już na właściwy adres).
Ps.
Mój dość zabytkowy i dość prymitywny cyfrowy Canon, mimo że jest lustrzanką, nie „trzaska” sam z siebie, chyba że robi to bardzo cicho, W każdym razie, dla mnie, osoby „wychowanej” na niezniszczalnym Zenicie 11, jest to niesłyszalne bez generowanego dźwięku. Uznajmy więc ten fragment za licentia poetica, a nie błąd rzeczowy.
Tejot · 15 października 2025 · "Tatuaż"
@MikeEcho
Jak zawsze serdecznie dziękuję za komentarz i wytknięcie potknięć.
To nie tak, że próbuję na siłę tworzyć, jak najdłuższe opowiadania, wręcz przeciwnie. Wersje „beta” moich tekstów są średnio około półtora, dwa razy dłuższe niż to, co ostatecznie na Pokątne trafia. Przymierzając się do prozy, miałem świadomość, że warsztat prozaika musi się znacząco różnić się od warsztatu wierszoklety, jednak nie spodziewałem się, że różnica jest tak ogromna. Może dla niektórych to zabrzmi dziwnie, ale dziś, mając porównanie, mogę stwierdzić, że poezja nie narzucając ścisłych reguł gramatycznych, interpunkcyjnych czy stylistycznych, jest łatwiejsza od prozy i to nie poetów, lecz właśnie prozaików powinno się określać mianem: „mistrz słowa".
Zanim zabrałem się, za pisanie tego opowiadania, moim jedynym kontaktem z tatuażem była obserwacja mniej lub bardziej udanych wzorów na mniej, lub bardziej przyjemnych dla oka ciałach mijanych na ulicy czy widzianych na plaży, wychodzę jednak z założenia, że autor powinien wiedzieć, o czym pisze, aby się nie wygłupić.
Tejot · 12 października 2025 · "Tatuaż"
I co biedny Tejot ma teraz napisać? Strach się odezwać, bo zaraz znów od @Agnessa_Nowak „fałszywą skromnością” w łeb dostanę, jak przy Tinderze.
Stara się Tejocina tworzyć historie dopracowane i raczej spójne wewnętrznie, ale z uporem maniaka będzie twierdził, że Tejot i proza wciąż jeszcze obchodzą się z dystansem, na sztywnych łapach, niczym dwa, obce sobie, burki w parku.
Tak czy owak, za dobre słowo szczerze dziękuję.
Ps.
Tejot, jako stworzenie chaosem podszyte (a właściwie wypchane) ma to do siebie, że pisze to, co mu akurat leży, a nie to, co powinien. Opowiadania o Jagodzie od początku miały tworzyć cykl, ale że Tejot jest z chronologią mocno na bakier, to uznał, że całość jako cykl określi i właściwą kolejność ustawi, wraz z publikacją ostatniego opowiadania.
Tejot · 10 października 2025 · "St. Grey’s High School Diaries (II): Październik - Chris" ·
Wreszcie znalazłem trochę czasu, by przeczytać @Ario twoje drugie opowiadanie i z zadowoleniem stwierdzam, że był to czas bardzo przyjemnie spędzony w towarzystwie Anne i Chrisa. Dla mnie ta opowiastka to takie trochę przypominanie wołowi czasów, gdy był cielęciem, z motywem "przedwczesnego" powrotu rodziców na czele (oni, qurła, zawsze wracają za wcześnie😆).
Tejot · 29 września 2025 · "Trawa"
@anita18
Bardzo dziękuję za komentarz. Uchylę nieco rąbka tajemnicy. Staram się, by w moich opowiadaniach nic nie było przypadkowe.
Tejot · 26 września 2025 · "Inspekcja (I)" ·
Przepraszam, że się wtrącam.
@Anita18 przerosnąć to cię może drzewo, ewentualnie dziecko!
Porwałaś się z motyką na słońce, bo debiutowanie epopeją nie jest niczym innym, ale jak już zaczęłaś, poświęciłaś czas i energię, to do jasnej ciasnej nie po to, by po jednej, niezbyt udanej próbie lekką ręką uznać ten czas za zmarnowany. Zwłaszcza że, mimo ŻYCZLIWIE wykazanych przez @Agnessę, @XXXLorda czy @Jamera106 błędów i niedoróbek, ten tekst wciąż „coś w sobie ma”, o czym najlepiej świadczy awans na główną.
Dlatego, w krótkich, żołnierskich słowach. Weź sobie do serca feedback, jaki dostałaś, siadaj i pisz i nawet Tejota nie denerwuj, bo będę zdenerwowany i mi tak zostanie.
Tejot · 24 września 2025 · "Modelka"
@MikeEcho
Jak zawsze dziękuję za komentarz.
Do niektórych kwestii ciężko mi się obecnie ustosunkować, bo za dużo musiałbym na tym etapie zdradzić. Jedno tylko powiem, to jeszcze nie koniec „sagi” o Jagodzie, co (mam nadzieję) będzie dla Ciebie dobrą wiadomością. Mam też nadzieję, że gdy cykl zostanie domknięty i uszeregowany według chronologii wydarzeń, droga Jagody stanie się czytelna.
Modelka była wyzwaniem pod wieloma względami, ale szczególnym było stworzenie sensownego opisu sesji fotograficznych. Jak bowiem nie tyle opisać ile „przemówić obrazem” w utworze literackim? Na pewno można to zrobić lepiej, ale metoda, którą przyjąłem, to przynajmniej na chwilę obecną, maks co byłem w stanie osiągnąć.
Postać Mai jest specyficzna i rozumiem, że jej postawa życiowa może się nie podobać. Dziś tacy ludzie są passe, wiem to aż za dobrze. Kontrast i katalizator, tym miała być w Modelce. Mam nadzieję, że udało mi się sprawić, by to wybrzmiało.
Tejot · 21 września 2025 · "Droga do... siebie"
"Rzut beretem" to odległość i czas, jaki sobie wyznaczymy. Sam z Paszowej do Bezmiechowej Górnej szedłem niemal cały dzień. Dlaczego? Bo mogłem i chciałem, zaś pobyt w Ośrodku Szybowcowym do dziś wspominam z wielkim sentymentem, dlatego te miejsca znalazły się w opowiadaniu.
Tejot · 20 września 2025 · "Droga do... siebie" ·
@MikeEcho i co ja mogę napisać, oprócz po raz kolejny, podziękowań. Może kilka słów wyjaśnień.
Tak Siedlisko (zwróć uwagę, że jest pisane wielką literą, jako nazwa własna, nie określenie „gwarowe”) miało być zarówno miejscem, jak i filozofią, przestrzenią wykraczającą poza ramy realnego świata, żyjącą według własnego rytmu, dziwną, tajemniczą, z równie „niepasującymi do rzeczywistości” mieszkankami. Może, choć w pewnym stopniu, koncepcję tej opowieści rozjaśnią nazwiska dwóch pisarzy: Carl Staples Lewis i Lewis Carroll.
Brakuje rozwinięcia niektórych postaci, nie mam zamiaru się tłumaczyć, czy usprawiedliwiać. Pierwotna wersja Drogi była niemal dwukrotnie dłuższa. Nieudolnie tnąc i skracając historię (zależało mi bowiem na upchnięciu jej w jednej części) za bardzo skupiłem się na zachowaniu w pełni wątków Maliny i Bozy, na czym ucierpiały pozostałe bohaterki. Ponadto, w odróżnieniu od Trawy czy Tindera, w Drodze próbowałem „zmusić” czas, by biegł jak najwolniej, a niemal niezmienny schemat poszczególnych dni, w zamyśle, miał być jednym z elementów tworzących ten rytm. Być może z tym przesadziłem.
Powtórzenia. Niestety są, zdaję sobie z tego sprawę. Występowanie np. imion kilkukrotnie w jednym akapicie jest po części pokłosiem wspomnianego powyżej nieudolnego cięcia tekstu. Wciąż chcę z nimi coś zrobić, niestety jak dotąd nie znalazłem wystarczająco czasu, by przysiąść i z nimi powalczyć, a przy tej obszerności tekstu, nie jest to zadanie na przysłowiowe 5 minut.
Góry Słonne. Nie zostaje nic innego, jak uderzyć się w pierś. Poleciałem dość, niestety powszechnym, sposobem myślenia (tu dodatkowo sypię łeb popiołem, bo przecież doskonale wiem, co jest gdzie), według którego w Polsce mamy tylko Tatry, Karkonosze i Bieszczady.
Tejot · 19 września 2025 · "Spalam się"
Dobrnąłem wreszcie i ja do końca tej epopei i cóż mogę powiedzieć? Ano właściwie tylko tyle, że śledząc losy bohatera i jego wybranki znów znalazłem się w ogólniaku w tych nieco siermiężnych, nieco przaśnych, pachnących fajkami, piwskiem i innymi trunkami (w moim przypadku to były głównie wina "rocznik: wczoraj") niezapomnianych i cudownych latach dziewięćdziesiątych, za co serdecznie ci @Lordzie dziękuję.
Jedyne co zgrzytnęło, to (błagam nie liczujcie) zakończenie, Wybaczcie ale dla mnie zbyt mocno trąci tanim harlequinem.
Tejot · 17 września 2025 · "St. Grey’s High School Diaries (I): Wrzesień - Natalie"
Choć jak na gust Tejota dzieje się tu nieco za dużo i za szybko, (Dla jasności, to nie zarzut. Po prostu Tejot tak ma, że bardziej interesuje go wszystko, co wokół, niż sam seks) to jednak historia całkiem sympatyczna i zgrabnie napisana. Jedno, co nieco zgrzyta to trącący komercją blurb poprzedzający opowieść. Zdecydowanie wolę odkrywać i interpretować fabułę samodzielnie podczas zagłębiania się w lekturę niż na wejściu dostawać streszczenie i narzuconą interpretację, ale to tylko takie, tejotowe, marudzenie.
Czekam na następne epizody.
Tejot · 16 września 2025 · "Trawa" ·
@MikeEcho i co ja mam po takim komentarzu odpowiedzieć? Zwłaszcza że muszę się pilnować, bo mnie zaraz @Agnessa znów walnie w łeb „fałszywą skromnością” 😉.
Pozostaje tylko szczerze podziękować, w szczególności za wytknięcie potknięć i pomyłek. Tak, widzę u siebie tę zgubną manierę „zawieszania się” w jednym schemacie porównawczym (czy jak kto woli metaforze) i staram się ten, w poezji przydatny, w prozie niekoniecznie, nawyk jakoś opanować. Jak widać niestety, przynajmniej na razie, bez spektakularnych sukcesów.
Mam szczerą nadzieję, że Droga do... siebie i Modelka Cię nie rozczarują, choć zaznaczyć muszę, że proza jest dla mnie wciąż niczym terra nova. Uczę się jej, poznaję, próbuję oswoić, lecz wciąż poruszam się nieco na oślep.
Tejot · 12 września 2025 · "Czarne i białe" ·
No cóż, trudno właściwie jednoznacznie ten tekst ocenić. Jako dysortogaf i dysgrafik nie będę się czepiał strony technicznej, bo to stanowczo nie moja działka. Co do fabuły zaś, w wielu momentach miałem nieodparte skojarzenie, z jedną z najlepszych w moim mniemaniu personifikacji śmierci we współczesnej literaturze, stworzoną przez Terry’ego Pratchetta (przy zachowaniu wszelkich proporcji).
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do sporu o narratora. Niestety, drogi @Indygo77, ale bronisz przegranej sprawy i nawet wchodząc na grunt religijno-metafizyczny nie masz racji. Śmierć, wbrew obiegowej opinii, w żadnej kulturze ani religii nie jest wszystkowiedząca/y. Nie będę tu wchodził w szczegóły dogmatów religijnych, bo ani czas, ani miejsce, powiem tylko tyle, że powszechne wyobrażenie śmierci jest niemającym nic wspólnego z religią folklorem, a i ten folklor jest daleki od zakładania wszechwiedzy śmierci. W kanonie chrześcijańskim nie ma jednoznacznie wskazanego anioła/demona śmierci. Dość często (choć nie jest to dogmat) utożsamiano z nią/nim Archanioła Michała, jako tego, który przeprowadza dusze do nieba. Niektórzy przypisywali rolę anioła śmierci Archaniołowi Gabrielowi, jako wieszczącemu koniec czasów. Z religii monoteistycznych, w islamie anioł śmierci jest wskazany wprost i jest nim Azrael, w tekstach starojudaistycznych zaś aniołem śmierci jest Samael.
Z której strony jednak na zagadnienie nie spojrzeć, jak się do tematu nie zabierać, w żadnej z tych religii archaniołowie i aniołowie nie są istotami wszechwiedzącymi. Dogmatem wszystkich religii monoteistycznych jest bowiem istnienie tylko jednej istoty wszechwładnej i wszechwiedzącej — boga (Jahwe w przypadku judaizmu i chrześcijaństwa, Allaha w przypadku islamu). Podsumowując, Twojego uporu, że pierwszoosobowy narrator jest wszystkowiedzący, bo to śmierć, nie da się w żaden sposób obronić również tą argumentacją.
Trafiła by do mnie zwykła i prosta argumentacja pt. licentia poetica, ale próba dorabiania, opartej na fałszywych przesłankach teorii, do faktów, do mnie nie przemawia.
Tejot · 11 września 2025 · "Domino Dancing (I)" ·
@XXXLordzie śpieszę z wyjaśnieniem. Ani mi w głowie nie postało sugerować, jakobyś rzeczywiście napisał powyższe opowiadanie z zamiarem podpięcia się pod Wycieraczkę! Być może nieudolnie się wyraziłem, a tuptało mi jedynie o to, że taka myśl sama wzięła i przylazła w trakcie lektury, co (podkreślam raz jeszcze) wcale nie oznacza, że się pod rzeczoną myślą podpisuję.
Ponadto, ponieważ zostało to w komentarzach zasugerowane (tak na marginesie jestem TEJOT, nie Teyot) muszę stanowczo zdementować, jakobym był przeciwny powyższemu opowiadaniu, podobnie jak nie jestem przeciw Wycieraczce. Nie mój gust, nie mój klimat, tylko tyle. Dlatego powstrzymuję się od wystawienia oceny. Radziłbym również na przyszłość nie próbować autorytarnie stwierdzać, co Tejot myśli, bo to dość karkołomne zadanie.
Ps. Świat Tejota również nie składa się z samych buziaczków, mistyki i oniryzmu, ale o tym, na razie, cicho sza.
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (IV). Na dywaniku…
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (III). Plan -…
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (II). Przez balkonowe…
Biblioteka
Rąbek małżeńskiej tajemnicy (I). Przez balkonowe…
Impact Factor
Spotkanie
Strażniczka Bałtyku (XI) "Hydra"
Posłuszeństwo jest użyteczne
Pieniądze za nagość (I)