Australian Air (III)
5 stycznia 2016
Australian Air
10 min
Nie widziałam go niecałe trzy dni, a dopiero widok jego osoby uświadomił mi, że lekko za nim zatęskniłam. Na podłodze przy nogach położył torbę z laptopem, najwidoczniej walizkę zostawił przy drzwiach. Ubrany w drogi garnitur, błękitną koszulę rozpiętą pod szyją i lśniące, czarne buty. Jego zielone oczy lustrowały całe moje ciało, chociaż i tak znał je już na pamięć. Włosy w odcieniu ciemnego blondu nadawały się już do lekkiego podcięcia, a na brodzie kilkudniowy zarost. Zatopił jedną dłoń w moich gęstych włosach, przez co zamknęłam oczy. Sama oparłam ręce o jego umięśniony brzuch, wyczuwając pod materiałem zarys jego mięśni. Jego wygląd był idealny, temu nie mogłam zaprzeczyć. Gorzej jednak wypadał pod względem charakteru. Dużo gorzej. Odgiął moją głowę do tyłu i wpił się w moje usta. Z agresją. Jednak właśnie tego było mi teraz trzeba. Smakował whiskey z lekką nutą mięty. Przywarłam do jego ciała, zostawiając mokre ślady na materiale. Jedną nogą drażniąc jego podbrzusze. Jego zarost lekko podrażniał moje usta, kiedy kierowałam się od szyi w stronę jego ucha.
- Jak minęła podróż? - zamruczałam.
- Nie tak wspaniale, jak zaczyna się przywitanie w domu - odparł tym swoim głosem, który zawsze przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
Błądząc dłońmi po jego torsie odpinałam guziki koszuli. Zacisnął mi jednak palce na nadgarstkach i pchnął w stronę łóżka. Po drodze sam zrzucił z siebie marynarkę i rozerwał resztę guzików, które ze stukotem rozsypały się po podłodze. Wylądowałam na mokrej pościeli dokładnie wiedząc o czym myśli Eric. Obserwowałam go jednak uważnie. Podszedł do głowy łóżka i z jednego rogu wyciągnął czarną taśmę zakończoną pętlą na dłoń. Złożył mi ręce jak do modlitwy i przywiązał w taki sposób, że leżałam do niego tyłem. To mogło znaczyć tylko jedno. Piękna blondi rzuciła go dla innego. W sposobie w jaki chciał mnie zerżnąć mogłam odczytać jaki miał nastrój. Tym razem był wkurzony i chciał pokazać, że ma nad kimś władzę. Były chwile, w których się sprzeciwiałam, jednak dzisiaj takie traktowanie było mi potrzebne. Oglądając się do tyłu zauważyłam jak zrzuca z siebie całą resztę ubrań. Przygryzłam dolną wargę patrząc mu w oczy. Nie uśmiechał się. Był skupiony na tym, co chciał zrobić. Jedyne co ja mogłam zrobić w tym momencie to się rozluźnić i napawać doznaniami, chociaż dobrze wiedziałam, że działa tylko na siebie, nie po to, aby sprawić przyjemność mojej osobie. Rozchylił moje pośladki i przejechał językiem przez szparkę aż do anusa. Słyszałam jak oblizuje palce i po chwili poczułam je w sobie.
- Brakowało ci tego, co?
- Nie masz pojęcia jak bardzo - odparłam nabijając się mocniej na jego dłoń.
Czułam jak je zagina i po chwili drażni mój punkt G. Tak Eric, tego mi brakowało, pomyślałam w momencie kiedy zaczął przyspieszać. Całe moje ciało zaczęło oblewać się potem. Miałam wrażenie, że zaraz się zapalę. Było mi tak dobrze. Automatycznie dopasowałam się ruchami do niego, wydając przy tym ciche jęki. W szybkim tempie doprowadził mnie do granicy. Krzyknęłam kiedy rozpoczął się ten specyficzny orgazm. Eric przyklęknął i zlizał wszystkie soki, które wytrysnęły z mojego wnętrza. Podczas naszych stosunków nigdy nie padały czułe słówka. Nie przeszkadzało to ani mi, ani jemu. Do czasu. Zaczynałam jednak zauważać, że czegoś mi brakuje. Wypięłam się jeszcze bardziej w jego stronę, żeby miał lepsze wejście. Byłam już taka mokra i gotowa na wszystko. To zdecydowanie nie było to samo co seks z Robertem. Tutaj nie musiałam być spięta, że nagle ktoś nam przerwie. Wszedł we mnie zdecydowanym ruchem od razu narzucając szybkie tempo. Jedną wolną ręką ściskał moją pierś, a drugą drażnił łechtaczkę. Pchał mocno i głęboko, a ja miałam wrażenie, że zaraz odpłynę. Trzy dni bez jego ciała to zdecydowanie za długo. Kiedy zwolnił wiedziałam, że się hamuje. Dawno nie traktował mnie w ten sposób i wiedziałam, że właśnie to sobie uświadomił.
- Zrób to. Nie powstrzymuj się.
Zacisnął mi dłonie na biodrach i wznowił swój rytm. Dopasowałam się do niego automatycznie ściskając mięśnie pochwy, aby zwiększyć jego przyjemność. On również oblał się potem i wydawał z siebie ciche pomruki. Przy ostatnim pchnięciu poczułam jak jego nasienie rozlewa się w moim wnętrzu. Otrzepał resztki spermy o mój tyłek i rozwiązał moje ręce. Sam położył się na pościeli z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Przylgnęłam do jego ciała jeżdżąc palcem po jego klatce piersiowej. Eric głaskał mnie po włosach, jakby całe zajście, które przed chwilą się wydarzyło, nie miało miejsca. Z szafki wyciągnął paczkę papierosów i włożył sobie jednego do ust. Podałam mu zapalniczkę, która leżała po mojej stronie. Już po chwili lekki, nikotynowy dymek unosił się nad łóżkiem.
- Chcesz?
Wzięłam z jego palców tę trującą przyjemność i zaciągnęłam się głęboko. Na co dzień nie paliłam, jednak czasami zdarzało mi się popalać. Wszystko było jego winą, namówił mnie na jednej, firmowej imprezie.
- Mamy w domu jakiś alkohol?
- Czasami mam wrażenie, że żyjesz na innej planecie, oczywiście, że mamy. Chciałbyś to, co zawsze?
Pocałował mnie tylko w skroń. Ruszyłam więc do kuchni po szklanki i lód. Z salonu wzięłam butelkę szkockiej i nalałam złoty płyn do szkła. Jedną podałam Ericowi. Palący napój przelał się przez moje gardło. Oblizałam usta. Uwielbiałam ten smak. Eric położył się na boku przyglądając mi się uważnie. Palcem zaczął wodzić po moim udzie.
- Wyjedźmy gdzieś razem. Mam dość tego zasranego Melbourne.
- Dopiero wróciłeś z Tokyo. Miesiąc temu byłeś w Bangkoku, wcześniej w Wellington. Wydaje mi się, że aż tak ci się nie nudzi - uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Razem, tylko we dwoje.
- Nie wiem czy dostanę urlop...
- Potrafisz wyciągnąć od Roberta wszystko co zechcesz, po za tym po przyjeździe możesz mu odpłacić tygodniową nieobecność.
- Przestań tak robić...
- A powiedz chociaż, że kłamię, co? Nie powiesz, bo dobrze wiesz, że to prawda. To jak?
- Zgoda, jedynym warunkiem jest to, żebyśmy wrócili do ślubu Chloe.
- Wiedziałem kocie, że się zgodzisz.
Jego pocałunek w tym momencie był taki inny niż zawsze, pełen uczucia i podziękowania, że aż mnie tym przestraszył.
- Pragnę jakiegoś innego klimatu, innej temperatury, męczy mnie ten upał trochę.
Przez głowę zaczęły przelatywać mi widoki Mont Everest. Nie mam pojęcia dlaczego pomyślałam akurat o tym.
- Tak naprawdę już zabukowałem bilety...
- W takim razie gdzie jedziemy?
- Lecimy do Szwecji!
W tym momencie zakrztusiłam się whiskey. Szybko odkaszlnęłam i spojrzałam na niego czy aby się nie przesłyszałam.
- Wiem, że twoja firma współpracuje z jednym przedsiębiorstwem tam na miejscu, więc chyba nie będziesz miała problemów, żeby załatwić nam jakiś nocleg w Sztokholmie, co?
- Czemu akurat tam? - miałam wrażenie, że mój głos stał się nienaturalnie wysoki.
- Zawsze chciałem zwiedzić to miasto - w jego oczach było takie rozmarzenie, że nie potrafiłabym mu odmówić.
- Jasne, nie będzie problemu - odparłam sztywno, gapiąc się w ścianę.
Wtorkowy dzień w pracy dłużył mi się niesamowicie. Poprosiłam, a w zasadzie oznajmiłam Robertowi, że wyjeżdżam na parę dni. Jak to przewidział Eric nie było najmniejszych problemów. Teraz jednak wyczekiwałam końca pracy aby jak najszybciej porozmawiać z Chloe. Kiedy wybiła 17 wręcz wybiegłam z biurowca i wsiadłam do samochodu, który odebrałam dzisiaj rano od mechanika. Miesiąc temu jakiś idiota wjechał mi w zderzak, jednak już koniec katorgi z taksówkami. U przyjaciółki byłam po 30 minutach. Ze zbyt dużą energią pukałam w drzwi od jej domu.
- Pali się czy co? Właź.
Skierowałam się od razu do jej sypialni, rzucając w drodze cześć do Coopera, który siedział w salonie. Usiadłam na łóżku, zrzucając ze stóp swoje szpilki. Jej niebieskie oczy lustrowały mnie dokładnie.
- No co tym razem?
- Eric wczoraj wrócił.
- No to zdążyłam zauważyć, jednak po nocy z nim jesteś jakoś taka bardziej... Dobra no, nie zabijaj mnie wzrokiem, co takiego zrobił?
- Chyba jego urocza sekretarka się na niego wypięła, ale ja nie o tym. Chciałam cię poinformować, że wyjeżdżamy na tydzień, ale nic się nie martw, jak tylko wrócę będę ci dalej pomagać!
- Wyluzuj mała, przecież się nie pali, nie? - uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- No niby tak...
- No to chwal się, gdzie cię zabiera!
- Do Sztokholmu.
- Gdzie?! - utkwiłam wzrok w oknie przez zbyt długą chwilę - a czy czasami, nie wróć, na pewno, przecież stamtąd jest ten no, jak on się nazywa?
- Gunnar...
- No, właśnie! Ciekawie, ciekawie.
- Wiesz co mi jeszcze bezczelnie powiedział? Że skoro mamy kontrakt z firmą w Szwecji to na pewno bez problemu załatwię nocleg w stolicy. Zachciało mu się zmiany klimatu.
- Zabawna jesteś jak się tak denerwujesz, mówił ci to już ktoś?
- Chloe! Ale może masz rację, może niepotrzebnie się martwię, ale sama ta świadomość...
Gunnar Sörensson jest przedstawicielem firmy, z którą współpracuje moja firma już od jakiegoś czasu. Nasze ścieżki połączyły się przez kompletny przypadek i cała nasza znajomość jest dość specyficzna. Widujemy się raz w roku, zawsze w styczniu i zawsze z takim samym skutkiem. Kontakt utrzymujemy tylko przez Internet, co również jest ograniczone zważywszy na strefy czasowe. Jednak nie narzekam, wydaje mi się, że on też nie. Co roczna, jednodniowa przygoda, a w zasadzie jednonocna. Jak w przypadku Roberta, Eric coś wiedział bądź też się domyślał, o Gunnarze nie miał zielonego pojęcia i wolałabym, aby tak jednak zostało.
Jak Ci się podobało?