St. Grey’s High School Diaries (III): Listopad - Mia
4 grudnia 2025
St. Grey’s High School Diaries
21 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Trzecia druga cyklu St. Grey’s High School Diaries. W ciasnym mieszkanku pełnym różowych świateł i zapachu tuszu do tatuaży, nieśmiała Mia w szkolnym mundurku i rozpiętym krawacie szepcze swojej dziewczynie, że od miesięcy marzy o kimś tak kobiecym i delikatnym jak z anime, ale z gorącym, pulsującym „dodatkiem”.
St. Grey’s High School Diaries
Dziesięć miesięcy, dziesięć opowiadań, dziesięć historii pełnoletnich uczniów jednej angielskiej szkoły średniej. St. Grey’s High School Diaries to zbiór opowieści o odkrywaniu bycia dorosłym, pragnieniach i przekraczaniu granic.
St. Grey’s High School Diaries
Listopad – Mia
Rozdział I
4 listopada
Mia
Klucz drżał mi w dłoni, gdy przekręcałam go w zamku. Było już po dziewiętnastej trzydzieści — a mama będzie wściekła, jeśli wrócę po dziesiątej. Ale kiedy Sarah napisała: „przyjdź od razu po szkole” — nie mogłam odmówić.
Wbiegłam na trzecie piętro bez windy. Oddychałam ciężko, policzki piekły od mrozu. Mundurek St. Grey’s był w opłakanym stanie: spódniczka podwinięta, krawat przekrzywiony, podkolanówki zsunęły się prawie do kostek. Twin-tails rozdmuchane przez wiatr, a plecak z naszywką Asuki obijał mi biodra.
Drzwi otworzyły się, zanim zdążyłam zapukać. Zamarłam.
Stała tam w samych czarnych koronkowych stringach i białych, puchatych króliczych uszach. Krótkie, potargane włosy, błysk kolczyka w dolnej wardze, światło lampy rzeźbiło jej sylwetkę jak miękki cień.
— No nareszcie, moja mała spóźnialska – wymruczała, chwytając mnie za krawat. Pociągnęła delikatnie, aż znalazłam się w środku. Drzwi zatrzasnęły się z kliknięciem.
Jej usta pochłonęły moje. Pocałunek był głęboki, zachłanny, wilgotny od pragnienia. Smakowała jak mięta i coś więcej… jak czyste napięcie.
— Tęskniłam tak bardzo, że aż bolało – szepnęła. – Ja też… – wydusiłam, czując, jak między udami rozlewa się ciepło.
Chwyciła krawat mocniej i poprowadziła mnie do pokoju. Na łóżku leżał Lovense Lush 3 — różowy, pękaty, z króliczymi uszkami. Obok — telefon z otwartą aplikacją.
— Siadaj. – Wskazała krzesło.
Usiadłam posłusznie. Serce biło mi jak oszalałe. Sarah uklękła przede mną, rozchyliła moje kolana i z niemal rytualną precyzją podwinęła spódniczkę. Jej palce musnęły wnętrze uda. Zadrżałam.
— Już jesteś mokra – uśmiechnęła się, ledwo słyszalnie. – A przecież cię jeszcze nie dotknęłam.
Przejechała palcem po materiale majtek. Przemoknięte. Twarz płonęła mi jak po szklance wina.
— Proszę… — szepnęłam.
— Proszę co, kochanie? — Nachyliła się tak blisko, że jej oddech drażnił mnie przez tkaninę.
— Powiedz ładnie.
— Proszę… zrób ze mną, co chcesz.
To wystarczyło. Zsunęła mi majtki, patrząc prosto w oczy. Oblizała zabawkę powoli, od podstawy po uszka, i wsunęła ją we mnie, centymetr po centymetrze. Poczułam się wypełniona do granic, jakby cały świat skurczył się do tej jednej eksplozji napięcia. Kiedy królicze uszka dotknęły łechtaczki, jęknęłam niekontrolowanie.
Sarah wstała, usiadła na łóżku i uruchomiła aplikację.
Pierwsza wibracja — ledwie zauważalna, drażniąca. Druga — intensywniejsza. Trzecia… zmusiła mnie do chwycenia się krawędzi biurka.
— Otwórz podręcznik – powiedziała z uśmiechem. – Strona 142. Czytaj na głos.
Próbowałam. Naprawdę. Ale jak skupić się na fotosyntezie, gdy ciało tonie w falach przyjemności?
— „Chloroplasty… och… znajdują się… Boże, Sarah…”
— Skup się, skarbie – zaśmiała się cicho. – Bo inaczej nie dojdziesz.
Po kilku minutach byłam mokra nie tylko tam. Pot lał mi się po karku, koszula rozpięta, krawat przylgnął do szyi. Zaciskałam zęby na wardze.
— Sarah… błagam… pozwól mi…
— Jeszcze nie.
Włączyła maksimum. Orgazm eksplodował we mnie jak burza — brutalny, gorący, oślepiający. Trzęsłam się cała, a wibrator wciąż pracował, rozciągając przyjemność do granic wytrzymałości.
W końcu go wyłączyła. Opadłam bez sił.
Podeszła powoli, pewnym krokiem. Wyjęła zabawkę (gorącą, wilgotną), oblizała ją leniwie. Odłożyła i stanęła między moimi udami.
— Dobra dziewczynka – wymruczała.
Pocałowała mnie w czoło, potem w skroń, w kącik ust. Jej oddech był gorący, usta miękkie, palce znów sięgnęły do mojego krawata. Owinęła materiał wokół dłoni i przyciągnęła mnie do siebie, aż nasze czoła się zetknęły.
— Jeszcze czterdzieści pięć minut – szepnęła. — I zamierzam cię całować… lizać… gryźć… aż będziesz błagać, żebym przestała.
Pociągnęła mnie w stronę łóżka. Wpadłam na materac — rozpięta, otwarta. Wpełzła na mnie powoli, jak ktoś, kto wie, że już wygrał.
Jej usta odnalazły moje. A dłonie…
Rozdział 2
18 listopada
Sarah
Siedziałam na kanapie, rozkładając szablony do tatuaży na stoliku: folia, marker transferowy, tablet z otwartym Procreate. Mia od pół godziny kręciła się po mieszkaniu — szkicowanie tak mnie pochłonęło, że niemal zapomniałam o jej obecności.
Najpierw otworzyła szafę i zaczęła grzebać w moich ubraniach.
— Mogę? — zapytała, już wyciągając czarną mini i kabaretki.
Wyciągała rzeczy z zawadiackim uśmiechem, jeden ciuch za drugim: najkrótsza mini, ta, która ledwo zakrywa tyłek; kabaretki z dużymi oczkami, zostawiające wzór na skórze; czarny crop-top z napisem „Tattooed & Rude”, opinający się na piersiach i odsłaniający brzuch. Z szuflady wygrzebała białe uszka neko z różowym wnętrzem i puchaty ogonek na klipsie. Poprawiła warkoczyki, zostawiając tylko jeden element z mundurka — bordowy krawat St. Grey’s, luźno zawiązany, końcówka kołysała się między piersiami. Stanęła naprzeciwko mnie i wykonała powolne kółko.
— No i? — rzuciła, wypinając pupę.
Spódniczka podwinęła się tak wysoko, że zobaczyłam dolny brzeg stringów. Wyglądała jak ekskluzywna figurka kolekcjonerska — taka, którą trzyma się w gablocie, z dala od kurzu i codzienności.
— Revy bunny approved? — zapytała z udawanym niewiniątkiem, już się uśmiechając tym swoim zadziornym grymasem.
— Approved tak mocno, że zaraz rzucę szablony i biorę cię na blacie — mruknęłam.
Zachichotała, zrobiła jeszcze jedno okrążenie, tym razem wolniejsze. Potem zrzuciła obcasy, zdjęła kabaretki i, jak zwykle, zostawiła wszystko na podłodze. Wskoczyła z powrotem w mundurek, rozwaliła się obok mnie na kanapie, położyła głowę na moich kolanach i chwyciła mój telefon. Leżała z rozpiętą koszulą, nogi zarzucone na oparcie, podkolanówki zsunięte. Scrollowała Pinterest, co chwilę podsuwając mi ekran.
— A to?
— Za dużo detali, nie przebije się na skórze.
— Mhm… A to?
— Za słodkie. Chcę coś ostrego. To ma być dominujący element na rękaw.
Przewijała dalej. Ja w tym czasie rysowałam kontur Revy: krótkie spodenki, dwie Beretty, dym z lufy. Nagle się zatrzymała.
— A może… takie?
Pokazała mi grafikę. Zamarłam.
Na ekranie — zjawiskowa dziewczyna z platynowymi włosami, idealnymi piersiami w rozmiarze C i bardzo widocznym, nabrzmiałym penisem. Klasyczna futanari w pozycji półleżącej, dłoń leniwie obejmująca trzon. Przygryzła wargę.
— Ostatnio… oglądałam takie filmiki — powiedziała cicho, jakby wyznawała grzech. — I są… naprawdę super. Strasznie mnie to nakręca.
Nie czekała na moją reakcję. Włączyła zapisany filmik.
Cichy dźwięk: jęki, mokre odgłosy, kadr z bliska — futanari wbija się powoli w jęczącą dziewczynę. Każda żyła widoczna. Jej policzek na moich udach robił się coraz gorętszy.
Kurwa — pomyślałam. — Ona naprawdę jest w to po uszy.
Filmik się skończył. Zapadła cisza.
— No i co myślisz? — zapytała nieśmiało.
Pogłaskałam ją po włosach.
— Myślę, że to cholernie gorące — powiedziałam szczerze. — Ale mamy przecież strapon. Mogę cię wziąć tak samo mocno.
Pokręciła głową, wpatrzona w sufit.
— To nie to samo. Strapon jest zimny. Plastikowy. A ja… chciałabym poczuć coś żywego. Gorącego. Co pulsuje. Co może… dojść we mnie.
Zamilkła. Potem jeszcze ciszej:
— I chciałabym, żeby to była dziewczyna. Taka idealna. Tylko z tym jednym dodatkiem. Przesunęłam palcem po jej dolnej wardze.
— To może… warto ogarnąć coś więcej niż strapon?
Podniosła na mnie wzrok. Wielkie, błyszczące oczy — pełne wstydu i nadziei.
— Myślisz, że… da się znaleźć kogoś takiego? Na żywo? Uśmiechnęłam się szeroko.
— Kochanie, dziś da się znaleźć wszystko, jeśli się naprawdę chce. Musnęłam jej czoło ustami.
— Zaczniemy szukać jutro z rana. I nie spocznę, dopóki nie znajdziemy własnej, oddychającej futanari, gotowej pieścić cię jak w tych filmach. Nie odpowiedziała. Po prostu zsunęła się z kanapy na podłogę i położyła dłonie na moich udach.
— Dziękuję — wyszeptała.
A potem rozpięła mi pasek. I zaczęła naprawdę dziękować.
Rozdział 3
19 listopada
Mia
Dzwonek kończący chemię rozdarł powietrze, a tłum uczniów zalał korytarze. Przeciskałam się między nimi, z telefonem w dłoni, wzrokiem w ekranie, palcami na Messengerze.
Sarah (12:01): Pierwsze dwa zgłoszenia z dzisiaj. Uwaga, boli od samego patrzenia.
Dwa screeny.
Pierwszy: „Chloe”, 27. Lustro w łazience, zielone kafelki, filtr z pieskiem i body z wycięciem w najbardziej oczywistym miejscu. Twarz przerobiona, usta jak nadmuchane pontony. Niżej — dickpic z fleszem. Penis gruby, żyłkowaty, w tle brudna umywalka.
Mia (12:02): Nieee… dominatrix vibes, do tego ten piesek? I horrorowa łazienka.
Sarah (12:02): No to trzymaj się, druga jest jeszcze lepsza.
Drugi screen: „Vicky”, 19. Rozmazane selfie z przedniego aparatu, twarz w połowie kadru, reszta to odbicie w lustrze z Ikei. Tylko stringi i podkolanówki. Podpis: „20+ cm, przygotujcie się na ból i przyjemność ;)”
Mia (12:03): O matko. Nie to. Ja chcę słodko i czule :( Pocałunki w czoło, przytulanie…
Sarah (12:03): Wiem, kotku. Spokojnie. Szukam dalej. Jak trafi się coś wyjątkowego — wysyłam.
I wtedy — bum. Wpadłam na kogoś.
Telefon wyślizgnął się z dłoni i upadł ekranem do góry — dokładnie na zdjęciu Vicky.
— Ej, Mia, patrz pod nogi! — zaśmiała się Maddie, chwytając mnie za łokieć. Obok niej Natalie, z wielkim plakatem Comic Conu w Londynie.
Maddie była szybsza. Podniosła telefon, rzuciła okiem.
— Oho… — brew uniosła jej się niemal w grzywkę. — Co my tu mamy?
Natalie zajrzała przez ramię i pisnęła.
— O MATKO, TO JEST! Oh…
Wyrwałam telefon z jej ręki.
— To… eee… Sarah szuka… to znaczy… klient wysłał jej inspirację do tatuażu! — wyjąkałam, chowając go do kieszeni.
Maddie parsknęła śmiechem.
— Jasne, jasne. Z podpisem „20+ cm”.
Natalie machnęła plakatem.
— Comic Con za dwa tygodnie! Mają być chłopaki z „Pamiętników Wampirów”! Maddie, błagam, jedź ze mną!
— Nat, kocham cię, ale mam zaległości. Cały weekend z nosem w książkach.
— No weeeź… — Natalie włączyła tryb kota ze Shreka.
— Poproszę Josha. I tak narzeka, że nigdzie nie wychodzimy.
— Josh w cosplayu? Biorę!
Przysłuchiwałam się z boku, z uśmiechem, który zdradzał wszystko. W myślach widziałam nas z Sarah na grudniowym Comic Conie w naszych cosplayach.
— A ty, Mia? — Maddie zmrużyła oczy. — Też jedziesz?
— Jasne — odpowiedziałam, czując, jak policzki płoną mi żywym ogniem.
Dzwonek na kolejną lekcję wyrwał mnie z opresji.
— Do zobaczenia na konwencie! — rzuciłam przez ramię i uciekłam w tłum.
Telefon zawibrował znowu.
Sarah (12:05): Mia! OTWIERAJ ALEX! TERAZ!!!
Wpadłam do toalety, zamknęłam się w ostatniej kabinie i kliknęłam link, który przesłała.
Alex, 23 — Ancoats. 19 km od nas
„Hej, słodkie! Wasza wiadomość była najpiękniejszym prezentem, jaki dostałam od miesięcy. Myślę, że jestem dokładnie tym, czego szukacie.”
Zdjęcia ładowały się jedno po drugim.
Platynowe włosy. Twarz jak z mangi. Ogromne, niebieskie oczy, ramiona wyciągnięte w zapraszającym geście. Potem — ciało. Biała koronkowa bielizna, zmysłowa poza na boku, smukłe biodra.
Kolejne zdjęcie — bez niczego. Idealne piersi. Różowy czubek między nogami.
Podpis: „Aktualne testy (wszystko czyste). Lubię powoli, czule, rozkoszować się pocałunkami i przytulaniem.”
Zamarłam. Przestałam oddychać.
Mia (12:08): SARAH! TO JEST ONA! TO JEST DOKŁADNIE ONA!
Sarah (12:08): Bingo, kochanie! Może być w piątek o 17:05. Szykuj się na najsłodszy wieczór w życiu.
Opadłam na deskę klozetową, przycisnęłam telefon do piersi. Uśmiech miałam tak szeroki, że bolały mnie policzki.
Za tydzień. 17:00. Moja najskrytsza fantazja stanie się rzeczywistością.
A choć Maddie zobaczyła tylko tragicznego dickpica… nie miała pojęcia, co naprawdę nas czeka.
A ja?
Ja nigdy, przenigdy nie byłam bardziej szczęśliwa.
Rozdział 4
26 listopada
Sarah
Piątek, 16:47
Siedziałam na łóżku z telefonem w dłoni, sprawdzając godzinę co trzydzieści sekund.
Pokój był przygotowany na ostatni detal: różowe LED-y rozświetlały kąty, pościel świeża i miękka, trzy kieliszki czekały na stoliku, a butelka prosecco chłodziła się w lodówce. Obok truskawkowy lubrykant, na poduszce puszyste uszka neko. Mia miała pojawić się punkt 17:00. Alex pięć minut później.
16:49
Włączyłam znów filmik, który nagrała dla nas poprzedniego wieczoru. Tylko dla nas.
Na ekranie ona — bluzeczka rozpięta na dwa guziki, krótka spódniczka, rozpuszczone platynowe włosy. Siedziała na łóżku, w świetle ring lighta, głos cichy, zmysłowy, jak szept do ucha:
Cześć, moje słodkie kotki…
Wiem, że jedna z was przyjdzie w mundurku, a druga już gryzie wargi z niecierpliwości.
To dla was. Żebyście wiedziały, co was czeka.
Powoli rozpięła kolejny guzik. Potem następny. Koronka stanika balconette prześwitywała na sutkach.
Jestem już mokra, tylko myśląc o was — wyszeptała z uśmiechem. — Zwłaszcza o tej małej w krawacie…
Podciągnęła spódniczkę. Cienkie, białe stringi napięte na wybrzuszeniu. Przesunęła palcami, westchnęła cicho.
To wszystko będzie wasze. Powoli, czule… będę całować, tulić… i wypełniać, aż będziecie płakać z rozkoszy.
Na koniec pochyliła się do kamery i musnęła szkło ustami.
Do zobaczenia za kilka godzin.
16:55
Odtworzyłam film po raz piąty. Byłam już tak rozpalona, że ledwo panowałam nad oddechem.
16:58
Trzy krótkie puknięcia do drzwi. Mia.
Mundurek St. Grey’s — luźny krawat, dwa warkoczyki, rumieńce na policzkach, oczy rozświetlone ekscytacją.
— Sarah… — szepnęła i wtuliła się we mnie natychmiast.
— Wiem, kochanie — odpowiedziałam, oplatając ją ramionami. — Ja też się trzęsę.
17:04
Dzwonek do drzwi.
Otworzyłam. Alex stała dokładnie tak, jak obiecała: biała bluzeczka, krótka spódniczka, podkolanówki z kokardkami, platynowe włosy opadające na ramiona.
W dłoni mała torebeczka.
— Cześć, dziewczyny — powiedziała tym samym, aksamitnym głosem z filmiku.
Wpuściłam ją do środka i zamknęłam drzwi. Klik.
I już wiedziałam: to nie będzie zwykły wieczór. To będzie coś więcej. Coś, co zapamiętamy każdą komórką ciała.
Mia
Przez sekundę zapadła cisza, jakbyśmy wszystkie trzy zapomniały, jak się oddycha. Alex stała w przedpokoju z małą torebką przewieszoną przez ramię. Biała bluzeczka i krótka spódniczka wyglądały jak z cosplayowego snu, ale to już nie był ekran. Stała przede mną. Żywa. I chyba trochę onieśmielona. Dużo bardziej niż na filmikach.
Uśmiechnęła się lekko, jakby sama nie dowierzała, że tu jest.
— Cześć… — powiedziała cicho, głosem tak kobiecym, że nikt nie poznałby jej „dodatku”. — Jestem Alex. Naprawdę… trochę się denerwuję.
Nie mogłam powstrzymać się od rozczulonego dźwięku. Zrobiłam krok do przodu.
— Ja też – przyznałam, cała zarumieniona. — Jestem Mia.
Nasze spojrzenia się spotkały. W jej oczach pojawiło się coś miękkiego, szczerego. Uśmiechnęła się szerzej – bez pozy.
— Jesteś jeszcze słodsza niż na zdjęciach — powiedziała, wyciągając dłoń, jakby chciała mnie dotknąć, ale się zawahała.
Nie czekałam. Sama chwyciłam ją za rękę. Spojrzałam przez ramię na Sarah. Stała z boku i patrzyła na nas z ciepłem w oczach. To nie była „seksbomba z internetu”. To była dziewczyna. Piękna, trochę nieśmiała, z rumieńcami i głosem, który drżał tak samo jak moje serce.
— Chodźmy — rzuciła subtelnie Sarah i poprowadziła nas do pokoju.
Weszłyśmy. Alex rozglądała się z zaciekawieniem.
— Ładnie tu macie — powiedziała cicho. — To światło… bardzo przytulnie.
Usiadła na brzegu łóżka, ręce ułożone na kolanach, jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić. Przysiadłam obok — tak blisko, że nasze uda się zetknęły. Sarah usiadła z drugiej strony.
Na chwilę zapadło milczenie. Trzy dziewczyny, które przez tydzień pisały do siebie najbrudniejsze rzeczy, a teraz nie wiedzą, jak zacząć.
Alex wzięła głęboki oddech.
— Wiem, że to może zabrzmieć głupio… ale… możemy najpierw się przytulić? — zapytała niepewnie. — Bo… bardzo chciałam was poznać. Nie tylko… to.
Przytuliłam ją pierwsza. Mocno. Wtuliłam twarz w jej szyję.
— Ja też — wyszeptałam.
Alex objęła mnie ramionami, po chwili spojrzała na Sarah. Wyciągnęła do niej rękę.
Sarah dołączyła. Objęcia były miękkie, ciepłe, drżące. I nagle wszystko stało się proste. Trzy dziewczyny na łóżku. Trzy oddechy. Trzy serca bijące tym samym rytmem.
— To się naprawdę dzieje — szepnęła Alex, gładząc mnie po plecach.
— Jesteście prawdziwe.
Spojrzałam jej w oczy i uśmiechnęłam się.
— A ty jesteś piękniejsza niż na zdjęciach — powiedziałam.
Sarah uśmiechnęła się do nas.
— Witaj w domu — powiedziała cicho.
I wtedy już wiedziałam — to nie będzie tylko seks. To będzie coś znacznie piękniejszego.
Sarah
Leżałyśmy na łóżku, otulone światłem LED-owych pierścieni. Mia była pod nią, oddychała krótko, nerwowo, z twarzą wtuloną w poduszkę pachnącą truskawkowym lubrykantem. Ona była nad nią. Platynowe włosy opadały wodospadem na policzki Mii, przesuwając się z każdym ruchem.
Nie wtrącałam się. Obserwowałam. Każde muśnięcie, każdy oddech.
— Hej, mały króliczku… — wyszeptała. — Patrz na mnie.
Mia uniosła wzrok, cała drżąca.
— Jeśli chcesz przestać… jedno słowo. Obiecuję.
Pokręcenie głową. Warkocze załaskotały ramiona.
— Nie chcę przestawać. Nigdy.
Uśmiech. Delikatny, ale prawdziwy. I pocałunek. Najpierw lekki, potem głębszy. Język powoli przesunął się po ustach Mii, wypełniając je smakiem miętówki i truskawkowych landrynek.
Jej dłoń przesunęła się do piersi. Głaskała. Bez pośpiechu, jakby zapamiętywała każdą linię, każdą wypukłość. Palcem zataczała coraz węższe kręgi, aż dotknęła sutka. Mia wygięła się z jękiem.
Potem niżej. Usta na szyi. Na obojczykach. Na piersiach. Ciepły oddech, potem język. W końcu — ssanie. Mia chwyciła ją za włosy, a ja zobaczyłam, jak jej udo wsunęło się między uda dziewczyny.
Nie potrzebowałam zgadywać. Wiedziałam, co czuje Mia — ciało całe napinało się, wilgoć łączyła się z ruchem. Mokre, miarowe uderzenia. Łechtaczka przecierana raz po raz przez napięte udo. Każde pchnięcie głośniejsze, bardziej wilgotne.
— Słyszę cię — mruknęła, przygryzając sutek. — Zaraz zrobisz plamę na pościeli.
Mia ścisnęła ją mocniej.
— Proszę… — wydusiła. — Chcę… spróbować. W ustach.
Zamarła. Uśmiech na jej twarzy był tak czuły, że serce ścisnęło mi się w piersi.
— Na pewno?
— Tak.
Uklękła, penis tuż nad twarzą Mii. Skóra lśniła. Różowy czubek, lekko wilgotny, drżał.
— Otwórz się, króliczku. Powoli.
Mia rozchyliła usta. Język dotknął czubka. Ciepły, słonawy smak. Wessała go lekko.
— Tak… właśnie tak…
Zaczęła go ssać, ostrożnie, z narastającą śmiałością. Każdy ruch języka był płynniejszy, bardziej zdecydowany. Palce wplątały się we włosy Mii, ciało napięte, biodra drżały.
Obserwowałam z boku. Każdy z ich oddechów, każdy dźwięk. Westchnienia. Głębsze wejścia. Jak ją uczyła. Jak przyjmowała. Jak poddawała się uczuciu.
Było piękne. I prawdziwe.
I kiedy wreszcie zapytała, gdzie chce to poczuć — Mia nie odpowiedziała. Po prostu wzięła Alex głębiej i zamruczała.
A jej ciało zadrżało.
Siedziałam na brzegu łóżka, z nogami podciągniętymi pod brodę, i patrzyłam, jak moja Mia — mała, nieśmiała Mia — bierze do ust pierwszy w życiu penis.
Różowe światło oplotło je delikatnie: platynowe włosy spływały po plecach Alex jak płynna rtęć, biodra drżały przy każdym poruszeniu głowy Mii, a sama Mia… Boże. Wyglądała jak aniołek z najbardziej niegrzecznej fantazji — potargane kucyki, policzki zapadnięte od ssania, bordowy krawat zwisający między piersiami. Ślina błyszczała na jej brodzie, skapując na prześcieradło.
Czułam, że zaraz eksploduję. Palce nieposłusznie sunęły mi między uda, choć próbowałam się powstrzymać. Jeszcze nie moja kolej. Jeszcze moment…
Spojrzenie Alex odnalazło mnie przez ramię — powieki przymknięte, usta rozchylone.
— Sarah… podejdź… proszę…
To wystarczyło. Przesunęłam się na kolanach, aż znalazłam się tuż za Mią. Objęłam ją od tyłu, przytuliłam policzek do jej gorących pleców.
— Moja dobra dziewczynka — wyszeptałam do ucha, muskając zębami jego płatek.
Zamruczała wokół Alex, a ta pisnęła i ścisnęła wezgłowie.
Pocałowałam Mię w kark, potem w ramię i zsunęłam się niżej.
— Rozchyl się dla mnie, kochanie — mruknęłam, zanurzając się pod nogami naszej koleżanki.
Mia spełniła prośbę bez zawahania. Biodra uniosły się, uda rozchyliły, zapraszając mnie w najcieplejsze miejsce. Jej cipka była spuchnięta i cała w sokach. Liznęłam ją powoli, jednym pociągnięciem języka od dołu do góry. Smak miała jak niebo.
Zadrżała, niemal wypuszczając Alex z ust.
— Nie przestawaj, skarbie — powiedziałam, wsuwając język głębiej. — Baw się dalej, a ja zajmę się tobą.
Zatopiłam się cała w smaku i cieple jej ciała. Kolejne pociągnięcia języka były powolne, uparte, zatrzymujące się na łechtaczce. Ssanie, małe kółeczka, znów głębiej. Zeagowała instynktownie — biodra wyginały się, oddech przyspieszał.
Dwa palce wsunęły się wewnątrz niej bez trudu. Była tak mokra, że każdy ruch sprawiał, że cała lizałam ją z własnego cienia. Zakrzywiłam palce i zaczęłam pieścić punkt, który znałam najlepiej.
Mia wyła. Naprawdę wyła, z ustami pełnymi Alex.
Z góry spojrzała na mnie nasza platynowa koleżanka. Oczy szkliły się, usta szeptały nieme zaklęcia.
— Sarah… jak ty to… ona zaraz… ja…
Uśmiech pojawił się sam. Przyspieszyłam. Palce, język, ssanie.
Przez Mię przechodziły dreszcze. Nie puszczałam. Nie teraz. Chciałam, by eksplodowała.
Krzyk. Palce zaciskające się na zagłówku. Ruchy bioder, jakby chciała mnie w sobie zatrzymać na zawsze.
Ssała Alex zachłannie, jakby to była ostatnia rzecz na świecie.
— Kurwa… zaraz… — wyszeptała tamta.
Mia nie przestawała. Język, usta, tempo.
Alex była na skraju. Jej ciało drgało, włosy kleiły się do twarzy, usta rozwarte w niemym krzyku.
— Mia… kochanie… zaraz dojdę… gdzie chcesz…?
Mia wypuściła ją na moment z ust, ślina spływała z niej ciągnąc się aż poczułam na sobie tę wilgoć. Nie przestawałam lizać.
— Na mnie… — wyszeptała, cała roztrzęsiona.
Jeden, dwa ruchy i gorąca struga spadła na jej ciało. Kolejne, kolejne, a ja lizałam Mię, aż całe ciało mojego skarbu drży w ekstazie.
Doszła. Krzyk, skurcz, ciepło. Jej sok spłynął na moje usta.
Wysunęłam się powoli, cała mokra. Alex opadła obok. Penis miękł powoli, lśniąc jeszcze od nas.
Pochyliłam się nad Mią. Zlizałam smugę z piersi, potem drugą. Słony, słodki smak nas obu.
Pocałowałam ją głęboko, dzieląc się całym doświadczeniem.
— Alex musi odetchnąć — szepnęłam jej w usta. — A my… my jeszcze nie skończyłyśmy.
Skinęła tylko głową.
— Chodź tu, kochanie. Teraz twoja kolej na mnie.
Mia
Alex leżała przy krawędzi łóżka, z policzkiem opartym na dłoni, otulona miękkością pościeli. Oddech jeszcze niespokojny, włosy rozsypane jak srebrzysty wachlarz, piersi unoszące się powoli. Pomiędzy udami spoczywała jej półtwarda erekcja — lśniąca od wspólnych chwil, cicha i spełniona. Obserwowała nas spod przymkniętych powiek, uśmiechnięta, zanurzona w półśnie.
Sarah siedziała oparta o wezgłowie, nogi rozchylone z naturalną pewnością siebie, dłonie rozluźnione, gotowa mnie przyjąć. Jej spojrzenie ślizgało się po mojej skórze — uniosła brew i uśmiechnęła się tym znajomym, nieprzyzwoicie zmysłowym grymasem.
— No dalej, króliczku. Pokaż, jak bardzo mnie pragniesz.
Odpowiedziałam uśmiechem. Ruszyłam ku niej na czworakach — powoli, prowokacyjnie. Bordowy krawat zwisał między moimi piersiami, a na skórze błyszczały ślady rozkoszy, które jeszcze nie zdążyły wystygnąć.
Zaczęłam od pocałunku — głębokiego, przesyconego winem, potem i pożądaniem. Wędrowałam niżej, całując szyję, obojczyki, aż dotarłam do jej piersi. Ssałam sutek, drażniąc językiem i zębami, a drugą dłonią pieściłam bliźniaczą krągłość.
— Dobra dziewczynka…
Palce odnalazły jej wnętrze bez słów. Była gorąca, otwarta, głodna. Wsunęłam się w nią głęboko — jedno mokre westchnienie i czułam, jak zaciska się wokół mnie, napięta i drżąca. Znałam tę drogę. Wiedziałam, dokąd prowadzi.
Rozchyliłam kolana, wypięłam się wyżej — wiedziałam, że nasza koleżanka na nas patrzy.
Nie usłyszałam kroków. Poczułam tylko dłoń — ciepłą, świadomą, rozrysowującą mnie dotykiem. Odsłoniła mnie delikatnie, a potem jej kciuk przesunął się leniwie od łechtaczki po wejście, mieszając moją wilgoć ze swoją uważnością.
Zadrżałam. Sarah jęknęła, czując mój dreszcz na swoich ustach.
I wtedy — napięcie. Oddechy rwane, nieregularne.
A potem — dotyk. Czubek musnął miejsce, za którym tęskniłam. Nie wchodziła od razu. Gładziła, drażniła, sunęła po mnie powoli, aż moje biodra same zaczęły jej szukać.
— Alex… — wyszeptałam w ciało ukochanej, głos stłumiony i miękki.
Za plecami — cichy, drżący śmiech. A potem wypełniła mnie, cała, jednym długim, przeciągłym ruchem. Nasze ciała połączyły się bez reszty. Pasowała idealnie. Jakbyśmy zostały stworzone właśnie na tę chwilę.
Sarah przyciągnęła moją twarz.
— Nie przestawaj, maleńka — szepnęła. — Chcę dojść, kiedy ona jest w tobie.
Wtedy zaczęło się naprawdę.
Ruchy były głębokie, rytmiczne, powolne. Każde pchnięcie wypychało moje palce w głąb Sarah, każdy powrót kierował mój język w najczulsze miejsce. Czułam, jak twardnieje w środku, pulsując w rytmie naszej wspólnej rozkoszy.
Ciało mojej dziewczyny drżało. Biodra unosiły się w odpowiedzi, dłonie oplatały mnie jak zaklęcie.
Pchnięcia stawały się bardziej zdecydowane. Jej biodra uderzały o moje z nową siłą, dłonie trzymały mocno, prowadząc mnie jak taniec.
Sarah pierwsza przekroczyła granicę. Jęknęła jak w modlitwie. Jej ciało zadrżało, potem zsunęło się z napięcia. Pocałowała mnie głęboko, pragnąc posmakować samej siebie.
W tym samym momencie Alex przyspieszyła i rozpadłam się — fala przyjemności eksplodowała we mnie jak burza. Zacisnęłam się na niej, a moja kochana przytuliła mnie mocno, próbując zatrzymać chwilę.
Wysunęłam się z niej z czułością. Spojrzałam na moją ukochaną — jej oczy mówiły wszystko. Bez słowa zeszłyśmy z łóżka i uklękłyśmy przed naszą koleżanką.
Sarah objęła ją ustami — delikatnie, jakby oddawała cześć. Brała powoli, głęboko, językiem tańcząc, gardłem przyjmując. Gładziłam włosy mojej ukochanej, patrząc, jak jej usta poruszają się w rytmie czyjejś ekstazy.
Alex chwyciła nas za włosy — drżąc, prawie nieświadomie z rwącym oddechem w urywanych falach.
— Dziewczyny… ja już…
Sarah odsunęła się, a nasze twarze uniosły się razem — policzek przy policzku, usta rozchylone, języki czekające.
Ciepło spadło na nas — gorące strumienie ulgi i drżenia. Ściekały po skórze, po brodach, po szyjach. Zlizałyśmy je z siebie nawzajem — powoli, z łagodnym śmiechem i niemal czułą czułością.
Wróciłyśmy do łóżka — trzy ciała splecione. Ona w środku, my po bokach. Głaskałyśmy ją — po brzuchu, udach, włosach. Zasłuchane w ciszę, która pachniała potem, śmiechem i spełnieniem.
Rozdział 5
26 listopada
Mia
Różowe światła LED przygasły prawie do zera. Został tylko bursztynowy blask lampki nocnej. Pościel pachniała nami — potem, szeptami, sekretem dotyku. Była wilgotna, nasycona czymś, czego nie da się nazwać.
Alex leżała pośrodku, rozluźniona. Ja wtulona w jej lewy bok, Sarah w prawy. Jej ciało było spokojne — otwarte, ciepłe, miękkie. Czułam każdy oddech pod palcami.
Nie chciałyśmy, by to się kończyło. Ale nasze ciała szeptały: „Wystarczy”.
— Muszę się zbierać – powiedziała cicho. – Pociąg do Manchesteru o północy… a czas ucieka.
Sarah uniosła się na łokciu, ucałowała ją w policzek.
— Wiesz, że zawsze możesz wrócić. Drzwi są otwarte.
Jej uśmiech zadrżał, oczy lśniły obietnicą.
— Wiem. I wrócę. Obiecuję.
Wstałyśmy powoli. Pomagałyśmy sobie nawzajem — ja podałam jej bluzkę, Sarah znalazła majtki. Alex, dla żartu, założyła uszka neko i zrobiła słodkie „OWU”. Śmiałyśmy się, jak śmieją się tylko ci, którzy dotknęli czegoś prawdziwego.
Zeszłyśmy razem do przedpokoju. Znów nastała ta krępująca cisza. Sarah podeszła do mojej fantazji obejmując ją długo i czule.
— Dziękuję – wyszeptała jej do ucha. — Za zaufanie. Za to, że przyszłaś.
Potem ja. Zanurzyłam twarz w jej szyi. Pachniała nami.
— To był najpiękniejszy wieczór mojego życia — powiedziałam niemal bezgłośnie.
Pocałowała mnie w czoło.
— I dopiero pierwszy — mruknęła z uśmiechem.
Sarah otworzyła drzwi. Chłód z klatki schodowej musnął nas jak przypomnienie, że noc się kończy.
Zrobiła krok, jeszcze raz się odwróciła.
— Dobranoc, moje słodkie kotki.
Drzwi zamknęły się cicho.
Zostałyśmy w ciszy, splecione dłońmi, wtulone w siebie.
— No, mała — szepnęła w moje włosy. — Jak było?
Uśmiechałam się tak szeroko, że aż zabolały mnie policzki.
— Było… wspaniale — wyszeptałam. — Najwspanialej na świecie.
Jak Ci się podobało?