Miłość jest ślepa (II)
2 września 2025
Miłość jest ślepa
47 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
– Wszystko to zrobiłaś dzisiaj, po pracy? – Roman zdziwił się niezmiernie.
– No nie, cudotwórcą nie jestem.– odrzekła Kayla. – Dzisiaj wszystko skończyłam, tak to ujmę. Sałatki z jarzyn i świeżych owoców zrobiłam przed twoim przyjściem, to zrozumiałe. Poczekaj, przebiorę się. Chcesz coś posłuchać? Klasyka, jazz, metal?
– Lubię dźwięk fortepianu. Uwielbiam Chopina. Czasem słucham Liszta.
– Mam, poszukaj wśród dysków. Jestem trochę staromodna.
Roman usiadł na kanapie.
Mieszkanko miało swoje lata, ale było z pewnością po remoncie. Dostrzegł kwiaty na parapetach. Dopiero teraz zobaczył kota. Siedział pod biurkiem i bacznie go obserwował. Kot był cały czarny i nawet oczy takie się zdawały, ale oczywiście miały brązowy kolor. Mężczyzna wstał i podszedł do regału.
Kayla utrzymywała porządek, nawet dyski posegregowała gatunkami. Dostrzegł też kilka płyt, ale nigdzie nie widział adapteru. Znalazł kilka koncertów Chopina w dobrym wykonaniu. Wsunął dysk do właściwego wejścia. Chwilę zastanawiał się jak uruchomić wieżę i w końcu znalazł odpowiedni przycisk. Brunetka miała dobry sprzęt i super głośniki. Usiadł spowrotem na kanapie, przymknął oczy i zaczął słuchać. Relaksował się może pięć minut, bo tyle zajęło młodej kobiecie, aby się przebrać.
Do tej pory widział ją zawsze w spodniach, poza pierwszym razem. Teraz miała ładną, żółto-złotą kreację, lekko za kolana.
– I jak?
– Wyglądasz dobrze.
– Miło, że ci się podoba. Zapraszam do stołu.
– Pomogę wszystko przynieść.
– Spoko, dam radę sama, poza tym jesteś gościem, ale jak chcesz pomóc, to zapraszam.
Po kilku minutach mieli wszystko na stole.
– Później będzie wino. Lubisz?
– Nie za bardzo, ale kieliszek wypiję.
– Cenię, że jesteś szczery.
Jedli w ciszy, bo zanim zasiadali do stołu, Roman wyłączył muzykę. Obiad smakował wyśmienicie, prawdę mówiąc, dawno nie jadł czegoś tak dobrego. Pomógł jej zanieść talerze, sztućce i salaterki do zmywarki. Kiedy wracali, Kayla zabrała ze stołu w kuchni dwie butelki wina. Roman zrobił wielkie oczy, ale nic nie powiedział. Usiedli na kanapie.
– Nie byłeś więcej w tej restauracji? Nie widziałam cię później – powiedziała.
Dopiero sobie przypomniał.
– Byliśmy z Renatą w hinduskiej i na śmierć zapomniałem o jedzeniu, ale to nic, w poniedziałek zjem. Zostawiłem w lodówce w biurze.
– Nie zjadłeś?
– W sumie miałem duży stres związany z rozmową, a częściowo chciałem zrobić miejsce na twoje pyszności. Szczerze mówiąc, super ci wyszło.
– Chcesz powiedzieć, że przebiłam Marka?
– Trudno powiedzieć, smakowało świetne. Masz zdolności kulinarne.
– I nie tylko – uśmiechnęła się subtelnie.
Szatyn rozejrzał się po salonie.
– Szukasz czegoś?
– Widziałem kota.
– To Nokturn, pewnie śpi na fortepianie.
– Serio? Tak się nazywa? Na fortepianie, gdzie jest, nie widzę?
– W drugim pokoju. Tam gram. Nie zauważyłeś, że mam długie palce? Przydają się i tu i tam.
Pominął uwagę, chociaż oczywiście załapał.
– Musisz zatem lubić Chopina – rzekł tylko.
– Również.
Nastąpiła chwila ciszy.
– To opowiesz?
– Jeszcze nie zaczęłam pić, ty możesz powiedzieć najpierw coś o sobie.
– Ja? Miałem usłyszeć tajemnicę dotyczącą ciebie.
– Usłyszysz. O buziaku też nie zapomniałam. Zgaduję, że nie miałeś żadnej koleżanki.
– To prawda. Raczej byłem odludkiem, natomiast wczoraj wieczorem, Marek mi powiedział…
Zaczął i dopiero pomyślał, że może nie powinien o tym mówić.
– Jeśli to tajemnica, nie mów.
– Nie myślę, że to aż tak ważne. Powiedziałem mu o tym, że mamy się zobaczyć i z tego to wyszło. Opowiedział mi, że kiedy miał szesnaście lat, czyli jakieś jedenaście lat temu, miał koleżankę, której się podobał, mimo że wiedziała o nim…
– I?
– Pocałowała go…
– O! I jak to odebrał?
– Okropnie! A jej ponoć się podobało.
– Bywa.
– A ty?
– Roman, proszę, żebyś ty zaczął. Wyglądam na wyzwoloną i bez stresu, ale wierz mi, że będzie mi trudno o tym mówić. Będziesz pierwszym, któremu powiem. I jeżeli możesz, zachowaj dla siebie.
– Nie mamy z Markiem sekretów.
– W takim razie nie mogę…
– Dobrze, zachowam dla siebie.
Spojrzała na niego krótko.
– Dziękuję.
Odwróciła się i pocałowała go w policzek.
– Zgodnie z umową.
– Jednostronną.
– Chyba nie było obrzydliwe.
– Nie powiedziałem tego.
Czuł, że patrzy.
– Co?
– Ja również nigdy nie całowałam mężczyzny.
– Co masz na myśli?
– Jak mi powiedziałeś o doświadczeniu Marka, coś pomyślałam, ale w prawdzie i już wcześniej chodziło mi to pod czupryną.
– Rozumiem, aczkolwiek raczej bym nie chciał.
– Widzisz, teraz jesteś sobą, mądrym chłopcem. Nie starasz się gadać pierdoł, tylko rozumiesz wszystko w mig. Jesteśmy zbyt dojrzali na próby. Jednak nie sądzę, bym miała ochotę zrobić to z kimkolwiek innym, z męskiej rasy.
Oczywiście Roman zrozumiał. Postanowił więcej nie udawać podczas rozmów z Kaylą.
– Czy dlatego, że jestem gejem?
– Nie. Dlatego, że jesteś.
– Jestem? Kim jestem?
– Sobą. Jak nie rozumiesz, to moje tłumaczenie nie zmieni twojego poznania.
– Mogę chwilkę pomyśleć?
– Jasne.
Zaczął znowu się czuć zdenerwowany. Podobnie jak w chwilę przed spotkaniem z Renatą, chociaż daleko mniej. Nie miał pewności czy Kayla rozumie, o czym chciał myśleć. Nie o ewentualnym pocałunku. O tym, że Jest.
Co miała na myśli? Prawdopodobnie żadnych kryteriów. Wobec tego musiał jej pasować, jako człowiek. Całościowo? A to, że był gejem, było drugoplanowe lub trzecioplanowe. I od razu przyszła konkluzja. Jak on ją odbiera? Jak dalece ma to dla niego znaczenie, że ona lubi dziewczyny.
W jednej chwili zrozumiał. Obok siedział człowiek, przyjaciel. Dusza. Bratnia dusza.
– Rozumiem. To jaki jestem, nie ma znaczenia. To, że jestem gejem, również. Zrozumiałem, kim ty jesteś. Jesteś. To jest głębokie.
Pokiwała głową.
– Pozwól mi spróbować, wolę teraz. Potem prawdopodobnie się wstawię i będziesz sądził, że dlatego.
– Rozumiesz, że czuję się jak hetero, którego gej prosi o pocałunek.
– To nie jest tak. Ja jestem kobietą, a ty mężczyzną.
– Nie wiem. Pewnie będzie obrzydliwe. Może i dla ciebie. Nie czujesz żadnego podniecenia, mniemam?
– Nie. Traktuję to czysto duchowo. I nie mam oczekiwań, ale…
Zrozumiał.
– Tak czy tak, nie powiem Markowi. Kayla, ty nie wiesz, co robisz! Zawsze jesteś taka? Czuję się z tobą, jakbym chodził po krawędzi wulkanu.
– Lubisz przesadzać. Uwielbiasz dramatyzować na darmo i robić problemy na zapas. Postaram się nauczyć cię, abyś tego nie robił. Innym razem…
Wzięła jego policzki w dłonie i spojrzała mu w oczy.
– Boisz się. Dlaczego?
– Obiad był dobry – uśmiechnął się subtelnie.
– Coś wiem, czego ty nie wiesz. Nie zwymiotujesz.
Nie czekała, bo faktycznie się bał i nie rozumiał dlaczego. Gdyby zwlekała, chociaż minutę dłużej, pewnie by odmówił.
Poczuł najpierw usta. Trzymał swoje zamknięte, a ona nie naciskała. Czekała. Delikatnie je rozsunął. Jak na razie nic. Poczuł jej język na górnej wardze. Nadal żadnych negatywnych odczuć. Zjechała językiem na dolną część ust i nadal bez zmian. Podjął decyzję. Przypuszczał, a raczej nawet się spodziewał, że może odczuć to, co Marek jedenaście lat temu. W sumie nie pytał go, czy wówczas dotknął języka Ani.
Wysunął i poczuł język Kayly… Zaczęło narastać. Z miejsca. Jak wyścig koni. Nie, raczej jak reakcja łańcuchowa! Oderwał pospiesznie usta.
– To był kurwa, bardzo zły pomysł. Chyba już pójdę.
– A więc jednak się nie myliłam, a niektórzy nie wierzą w kobiecą intuicję!
– O co chodzi?
– Tak myślałam. Nie wiem, co ty czułeś, ale ja zaczęłam wchodzić na wyższe poziomy rozkoszy. Z wielką prędkością. To się nawarstwiało, ale nie jestem tchórzem, jak ty. Miałeś prawo przerwać i to zrobiłeś. Chcesz, to idź, ale wolałabym byś został – wypowiedziała to wszystko spokojnie i bez widocznej emocji.
Tym razem podjął natychmiast decyzję.
– Zostanę. Racja, nie było obrzydliwie. Było rozkosznie. Niebezpiecznie rozkosznie.
– Witam w klubie. Nie mówię, że przepraszam. Nie mówię, zapomnij…
– Pedał i lezba mieli prawie razem orgazm, no ładnie! – jeszcze nie doszedł do siebie.
– Mówiłam ci, że dramatyzujesz. Jesteś przewrażliwiony, a właściwie trochę przeciągasz, bo nie jesteś naprawdę taki.
– Istotnie. Dobrze. Jesteś wyjątkowa. Nie sądzę, że kobiety są takie, na ten przykład, Renata.
– Niebezpieczna. Nieprzewidywalna, prawda?
– Tak, ale nie będziemy obrabiać jej dupy.
– Ja mam zamiar, ale w realny sposób – uśmiechnęła się do niego.
Spojrzała na Romana.
Zdążył chyba już przywyknąć do jej odzywek, bo nie zareagował zupełnie na jej wypowiedź.
– Mów – powiedziała krótko.
Zobaczył, że otwiera wino i leje do swojej szklanki.
– Zagram ci kiedyś, ale nie dzisiaj. Dzisiejszy wieczór jest specjalny – powiedziała z delikatnym uśmiechem.
Położyła łokcie na stole i podparła brodę na dłoniach.
Roman poczuł ulgę. Zrobiłby wielki błąd, gdyby wyszedł. Kayla była niesamowita. Pewnie dla innych również, ale dla niego w specjalny sposób. I ucieszył się, że może taka jest tylko dla niego. W jeden chwili uwierzył w przyjaźń między kobietą i mężczyzną. O ile spełnione są warunki.
Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać… Od momentu jak daleko pamiętał. Wspomniał oczywiście Tomasza. Oględnie opisał pierwszy raz z Bolesławem. Czuł, że Kayla nie jest zainteresowana szczegółami, bo i po co miałaby być. Prawdopodobnie wiedziała co i jak robią ze sobą mężczyźni. Mówił długo, może półtorej godziny. Dotarł do wczoraj i dzisiejszego dnia.
Patrzyła długo mu w oczy.
– Na przerwie obiadowej byłam w N 31 i rozmawiałam krótko z Różą. Mamy się spotkać w niedzielę lub jutro, o ile zadzwoni. Nie mam pewności czy dotrzymam obietnicy.
– Jakiej obietnicy?
– Powiedziałam jej, co powinieneś pamiętać, że pierwsze spotkanie nie będzie miało erotycznego charakteru.
– Tak, teraz sobie przypominam. Nabrałaś na nią apetytu?
– No niezupełnie. To pewnie wyjdzie od niej. Nie rozumiesz pewnych mechanizmów.
– Czyli darujesz sobie Renatę, to po co było tyle zachodu?
– Kto powiedział, że sobie daruję? Ona mnie chce i Róża również. Potraktuję to fizycznie, ale jest drugie dno, o którym ci nie powiem.
– A to dlaczego?
– Bo nie jestem Bogiem. Przypuszczam. Jeżeli to się stanie, to bądź pewny, że się dowiesz pierwszy i tylko ty.
Gwizdnął.
– Czym zasłużyłem na takie łaski.
– Roman, przestań pierdolić. Lubię cię, kiedy nie udajesz. Jak musisz, to rób to z innymi. Ze mną, bądź szczery. To znaczy, mów co czujesz, bez względu na to, co ja mogę pomyśleć o tobie. Comprendo?
– Rozumiem. Jestem dla ciebie kimś wyjątkowym. Może to dla mnie zbyt szybko.
– Nie. Kiedy poczułeś, że Marek jest specjalny?
– Od razu.
– A widzisz!
– Ale ja go nie kocham. Przynajmniej do tej pory.
– Wiem.
– Wiesz?
– Tak, a ponieważ zaczniesz znowu swoje pierdoły, to zacznę już lepiej opowiadać. Słuchaj i nie przerywaj.
– Despota.
– Whatever.
– Znasz angielski?
– Angielski, francuski, hiszpański, włoski i chiński. Znaczy mandaryn, tak trochę. Tamte perfekt.
– O! Zdolniacha jesteś.
– Gram na fortepianie, nieźle maluję i jak wiesz, dobrze gotuję. I dobrze strzelam.
– Masz broń, dobre sobie – nie bardzo wierzył…
Wstała i podeszła do regału. Otworzyła szufladę i wyjęła pistolet.
– P-99 Walther. Mam jeszcze Glocka 17.
– Impressive.
– Grazie, Danke, Merci, Gracias, Xie xie. Thank you. Dziękuję.
– Mów – rzekł poważnie.
Kiedy to powiedział, twarz Kayli zmieniła się momentalnie. Dostrzegł ten sam grymas, który zobaczył wczoraj, w N 31.
– Tak jak i ty, od razu wiedziałam, że jestem inna. Zanim zaczęłam dojrzewać. Odkryłam to w sobie, kiedy skończyłam pięć lat. Mam teraz dwadzieścia sześć. Miałam i mam dobrych rodziców i o sześć lat starszego brata. Ojciec nas nie wyróżniał. Mama chyba zawsze kochała bardziej mnie, może nieznacznie więcej. Kiedy dostałam pierwszego okresu, już miałam pewność, co ze mną jest. Niemniej jednak lubiłam bawić się z chłopcami, bardziej niż z dziewczynkami. Można powiedzieć, że jestem typem męskim. Dominuję, ale jestem również bardzo kobieca. Potrafię przyjąć. Czasem umiem być posłuszna, ale to zależy od drugiej strony, jaka jest. Nie jestem kapryśna. Wierz mi, dziewczyny są. Sądzę, że dotyczy to całej żeńskiej rasy, nie tylko tych, typu L.
Mimo inności radziłam sobie dobrze. Nikt nie wiedział. Nikt się nie domyślał. Miałam kolegów i jedną koleżankę, Kasię. Spokojną i wrażliwą. Miałyśmy czasem spanie. Sleep-over. I wierz mi, że potrafiłam się pohamować. Nie było to, jak w twoim przypadku, że Tomasz był dla ciebie specjalnie inny. Uważałam Kasie za przyjaciółkę, ale jednocześnie fantazjowałam o niej. Tak. Więc możesz, sobie wyobrazić co czułam, kiedy razem spałyśmy. Ona się do mnie tuliła, a czasem nawet całowała mnie w usta. Rozumiesz, bez języka, oczywiście. To było coś normalnego, uważam, że mogło to zaistnieć między bardzo dobrymi koleżankami, a może przyjaciółkami. Miałyśmy jedenaście, a potem dwanaście lat. Wszystko się zmieniło jednego lipcowego dnia…
– Doszło do czegoś?
– Miałeś nie przerywać. Pamiętaj!
– Przepraszam.
– Nie musisz przepraszać, ale nie przerywaj. Potem możesz pytać. Później możesz wszystko. Mieszkałyśmy nie tak daleko stąd. Trochę bliżej Wilanowa. Spakowana, z plecaczkiem, przyszłam do Kasi. Rodzice pojechali ze Staśkiem nad wodę, nad Zegrze. Mieli wrócić wieczorem. Planowałam spędzić cały dzień z Kasią. Aha, później coś dodam, bo żeby nie komplikować, pominęłam ważną kwestię. Bardzo istotną. Poprzedniego dnia Kasia pojechała z tatą do babci i popsuł im się tam samochód. Jej tata sądził, że naprawi rano i wrócą. Niestety nie zdołał. Nie zadzwonili do moich rodziców i nie powiadomili o zaistniałej sytuacji. Trochę się zmartwiłam i nie wiedziałam co zrobić. W zasadzie chciałam wrócić do domu, ale pozostawała mi wówczas perspektywa bycia samej aż do wieczora.
Lubiłam jej rodziców. Pan Tadeusz był fajny, a mama Kasi, cudowna. Powiedziałam, że chyba wrócę do domu. Zaproponowała, że mnie odprowadzi. Nie mieli drugiego samochodu, inaczej być może mama Kasi by po nich pojechała, a dziadek przyjechał z babcią ich autem, kiedy samochód zostałby naprawiony, a dziadkowie mogliby wrócić swoim. W rezultacie zostałam. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się, że Maja, czyli mama Kasi chciała, żebym została. Nie wiedziałam, że tego dnia zmieni się moje życie. Zjadłam coś, a potem rozmawiałyśmy. Było pięknie i ciepło, więc się opalałyśmy. Mogłam już coś wyczuć i właściwie czułam, ale chciałam spróbować. Maja była piękną kobietą o brązowych włosach i zielonych oczach. Nienagannej figurze. Nie mogę powiedzieć, że mnie uwiodła, bo to ja zaczęłam. Opowiem ci naszą rozmowę, zaraz przed tym, bo dokładnie pamiętam jak do tego doszło.
Jak wspomniałam poprzednio, hamowałam się, kiedy spałam z Kasią. Miałam dwanaście lat i w moich fantazjach były pocałunki, dotknięcie jej małych piersiątek lub ewentualnie cipki. To wszystko zmieniło się na początku maja. Dostrzegłam, dosłownie pojedyncze spojrzenia Mai. I wówczas obiekt moich fantazji, się zmienił. Tak!
Rozmowa miała taki przebieg
– Jest miłe słońce, chciałam się poopalać – powiedziała Maja.
– Super, mam ciemną karnację i lubię słońce – rzekłam.
– Przygotuję picie, bo trzeba pić, jak jest ciepło.
– Mam kostium i się przebiorę.
– Dobrze Kayla. Ja zrobię picie i też się przebiorę.
Zrobiłam to szybko i wyszłam na dwór. Koc leżał na trawie. Przyszła w kostiumie. Miała śliczne ciało. Bóstwo. Oliwkowa cera, kaskady miedzianych, falistych włosów i wielkie zielone oczy. Założyła jasnozielony kostium. Patrzyłam na nią jak na boginię. Ona posłała mi znowu to spojrzenie.
– Opalała się pani nago?
– Nigdy, czemu pytasz?
– Chciałabym.
– Chciałabyś sama?
– Chciałabym z panią.
– Dobrze, ale to będzie tajemnica.
– Pani tak czasem patrzy…
– I ty tak patrzysz, od początku maja, prawda?
– Prawda.
Leżałyśmy na trawie, w oddali widziałam ogród. Kwiaty, jarzyny, owocowe drzewa i krzewy, wszystko otaczał wysoki żywopłot. W okolicy Wilanowa posesje oddalone były wówczas o kilkaset metrów. Zdjęła górę, a potem dół. Patrzyłam i czułam, że wszystko we mnie drga. Zdjęłam swój kostium. Leżałyśmy chwilkę. I znowu to wyszło ode mnie. Jestem pewna, że ona tego też chciała, ale nie zrobiła ruchu. Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jej szyi, a potem piersi. Sama odczuwałam gęsią skórkę na swoim ciele, mimo upału.
– Nie – szepnęła.
Poczułam skurcz. Wiedziałam przecież, że chce… Nie pojmowałam, dlaczego powiedziała to słowo, ale natychmiast mnie ucieszyła i uspokoiła.
– Nie tu. Ktoś zobaczy.
Założyła kostium i poszła do środka. Ja zabrałam swój i poszam nago do mieszkania. Kiedy weszłam do domu, ona już siedziała nago na wersalce, kolana miała blisko siebie, a dłonie oparte na nich.
– Jest pani taka piękna.
– Skoro to już mamy, mów na mnie Maja.
– Oczywiście jak będziemy same – rzekłam.
– Jesteś bardzo mądra na swój wiek. Tak, jak będziemy same, Kayla.
– Tak, chyba tak. Nie jestem głupia. To przez to, że musiałam cały czas ukrywać, co jest ze mną. Ty masz męża. Lubisz dziewczyny, dziewczynki?
Patrzyła na mnie. Tak inaczej.
– To jest dziwne. Kobiety na mnie nie działają, młode dziewczynki również. Tylko ty. Co czułaś, kiedy spałaś z moją Kasią?
Wiedziałam, że mogę być z nią całkiem szczera.
– Walczyłam z sobą, żeby jej nie dotknąć, żeby się niczego nie domyśliła. To trwało do maja. Wówczas moje fantazje zmieniły obiekt.
Uśmiechnęła się krótko i o nic nie zapytała, musiała wiedzieć, kogo mam na myśli.
– Wiesz z pewnością, że jeśli do czegoś dojdzie, a ktoś to odkryje, mogę iść do więzienia.
Poczułam się tak, jakbym miała otrzymać super gwiazdkowy prezent, w środku lata. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to się zaraz stanie.
– Ty mnie nie zmuszasz, to ja chcę. Nikt się nie dowie.
– Boję się, ale nie tego.
– Nie bój się Maja, mogę?
– Wszystko.
Przymknęła oczy.
A ja? Chciałam wszystkiego.
Podeszłam do niej. Zaczęłam ją całować. Usta, piersi, brzuch i jej intymność. Dotykałam. Robiłam to intuicyjnie. Słyszałam jej westchnienia, kilkanaście szczytów. Potem ona pieściła mnie. To było niezapomniane. Do tej pory nikt nigdy nie dał mi takiej rozkoszy. Może dlatego, że ją kochałam...i kocham.
Tego dnia całowała mnie wszędzie. I ja ją. Dotykałyśmy się. Powiedziała, że pragnie mnie od roku. Nie czułam się w żaden sposób uwiedziona czy wykorzystana.
Potem się to powtarzało…
To trwało dwa lata. Musiałyśmy bardzo uważać i szukać okazji. Nie miałyśmy łatwo. Kasia chyba się domyślała. Wyobraź sobie taki związek. Trzynastoletnia dziewczynka z jednej strony i dobra matka i żona, z niezaspokojonym pragnieniem. Nie myśl, że to była żądza, nie. Kochała mnie… bardzo. A ja ją…
Nie tak zaraz, może na początku września, poszłam do spowiedzi. Rodzice naciskali, rozumiesz… Katolicy. Oczywiście wymyślałam coś, na odczepkę. Żeby było za co dać pokutę. Trafiłam na księdza Bogumiła. Ach! Bogumił. Dobre imię sobie przybrał!
Kiedy skończyłam, powiedział przez kratkę.
– A co dziecko, nic nie mówisz mi o grzechu szatańskim! Robisz te rzeczy z kobietą!
Zamarłam. Grom z jasnego nieba nie zrobiłby większego spustoszenia. Jak mógł to wiedzieć?! Istniało tylko jedno wytłumaczenie. Maja wyznała mu na spowiedzi. Dorosła kobieta, a zrobiła tak kardynalny błąd. I powiedziała to właśnie Bogumiłowi. Wówczas, wierz mi, stałam się już zupełnie dorosła.
– A ksiądz, co?! Tylko ktoś się dowie! Wiem, że ksiądz obmacuje dziewczynki. Znam imiona trzech. Dobrze, że ksiądz mnie nie próbował dotknąć. Zabiłabym.
– Precz szatanie. Więcej do mnie nie przychodź do spowiedzi.
– Bardzo dobrze. Jesteś gorszy od nas. Ja kocham i ona kocha, a ty gwałcisz! Pójdziesz się smażyć w piekle! – wybiegłam z kościoła.
Wkrótce został przeniesiony. Nic nie powiedział nikomu.
W końcu ojciec Kasi nas nakrył. Na szczęście nie zawiadomił policji. Kasia nie wiedziała aż do końca. Rozwaliłam małżeństwo i rodzinę. Tak, czułam się winna, jak ty w przypadku Tomasza, tylko bardziej. Czy miłość może usprawiedliwić wszystko?
Maja odeszła od męża. On chciał, by została, ale postawił warunek. Wiesz jaki. A ona na to nie przystała. Mnie nikt nie pytał… Kasia mnie znienawidziła. A ja? Kochałam Maję. A Maja kochała mnie. Używałyśmy tylko ciał. Nigdy nie stosowałyśmy niczego innego. Moja rodzina się ode mnie odwróciła. To znaczy, mieszkałam z nimi nadal. Nie wyrzucili piętnastolatki na bruk. Nikt nigdzie niczego nie zgłosił. Widywałam Maję, jak często mogłam. Cud, że nikt nie doniósł. A kiedy chciał, właśnie mój ojciec, było za późno. Maja zachorowała na raka piersi. To trwało pięć tygodni. Z pięknej kobiety rak pozostawił skórę i kości. Byłam jedyną, która ją odwiedzała. Kochała mnie do końca. Umarła w moich ramionach. Po jej śmierci nie mogłam się pozbierać. Znienawidziłam ludzi, bo mówili, że Bóg ją skarała za grzech. Na szczęście nienawiść mi przeszła, a rodzice jakoś zaakceptowali kim jest ich córka. Zawaliłam karierę pianistki. Przestałam malować. Uczyłam się tylko języków. To trwało dwa lata. Zmieniłam się. Zaczęłam uciekać w ramiona kobiet. Miałam ich setki. Dwie na dzień. Nie byłam głupia. Dzieliłam moje kochanki na dwie grupy. Te, z którymi miałam rozkosz i te, którym ja dawałam wszystko. Oczywiście też miałam, ale czułam niewielką różnicę. Starsze kobiety, wpływowe, bogate. Nie masz pojęcia, ile ze znanych osób znam od tej strony. Nigdy nie robiłam tego za pieniądze. Zawsze była tam odrobina uczucia. Może i mojego…
Dlatego Wacław mnie przyjął. Załatwię każdą sprawę. Facet jest głową, a kobieta szyją. One miały osiemdziesiąt procent przyjemności z mężami, a ja dawałam im wszystko, czego potrzebowały. Wiem, kiedy zacząć, a kiedy się zatrzymać. Potrafię wyczuć, która ze mną pójdzie do łóżka. Jeszcze nigdy się nie pomyliłam. Dlatego wiedziałam, że zarówno Renata jak i Róża są moje. Do wczoraj liczyła się tylko Maja.
Kayla przytuliła się do Romana i zaczęła płakać. Płakała długo. Mimo zapewnień, że wypije sporo, wypiła tylko pół szklanki…
– Chcesz, żebym z tobą został, znaczy na całą noc?
– Nie śmiałam prosić. Tak, potrzebuję twojego towarzystwa.
Brunetka położyła się na kanapie, a głowę oparła na kolanach mężczyzny. Zanim się zorientował, zasnęła. W domu było ciepło, więc Roman nie obawiał się, że Kayla zmarznie.
W ciągu kilku godzin bił się z myślami czy jednak nie iść do domu, ale przecież obiecał i został. Wstał kilka razy za potrzebą. Myślał też, czy nie zadzwonić do Marka, ale w końcu uznał, że dzisiejszy wieczór należy się tylko Kayli.
Obudziła się około dziesiątej wieczorem.
– Jesteś. Dziękuję – powiedziała cicho.
– Czy to nie będzie kłopot, że zostanę. Nie mam piżamy. Masz dwa łóżka?
– Cała góra jest wolna. Mam cztery pokoje na górze i dwie sypialnie na dole. Tylko łażę po nocy. Mogę wylądować w twoim łóżku – posłała ciepłe spojrzenie.
– Jestem niegroźny dla ciebie – odwzajemnił uśmiech.
– Nie pytałam, ale teraz to zrobię. Powinnam się czuć winna, że zniszczyłam małżeństwo i zdradziłam przyjaciółkę?
– To nie twoja wina. Nawet nie wiem, czy Maję należy winić.
– Nie sądzę. Jej mąż był zimny. Pomijając to wszystko, może odebrałeś, że głównym motorem naszego związku kierowała rozkosz fizyczna. Nie. Najpierw tak myślałam. Obie byłyśmy dla siebie spełnieniem. We wszystkim. Rozumiałyśmy się bez słów. Wzajemnie znałyśmy swoje myśli. Czyż to nie dziwne, że nikt nie doniósł? Ja myślę, że coś nas chroniło. Możesz nie wierzyć, ale jak w przypadku Tomasza, on mógł mieć żal, ja przeciwnie. Nawet nie wierzę, że Bóg ją zabrał za karę. Wierzę inaczej. Co prawda wcześniej miałam różne myśli. Przyniosę ci piżamę. Jesteś trochę wyższy ode mnie. Mam kilka ubrań do spania. Na wszelki wypadek.
– Przydały się dotychczas?
– Do dzisiaj, nie.
– Kayla?
Już po sposobie, w jaki na niego spojrzała, wiedział, że ona wie, o co chce zapytać.
– Siedzi ci to cały czas, więc zapytaj.
– To była pedofilia.
Podeszła do niego bardzo blisko, tak blisko, że czuł powietrze, jakie wydychała z ust. Nie chodziło o zapach, bo ten był przyjemny, ale o dotyk powietrza, jako taki.
– Powiedziałeś to jako stwierdzenie. Znaczy, tak uważasz?
– Myślę jeszcze o tym.
– Twoja odpowiedź jest dla mnie ważna. Tyle ci powiedziałam, że twój osąd powinien być prawdziwy.
– Rozumiem, albo lepiej odczuwam, że ty chciałaś. Byłaś na tyle dojrzała umysłowo, że wiedziałaś, na co się decydujesz, ale ona? Skąd ona mogła to wiedzieć? Po prostu ci uwierzyła?
– Nigdy nie kochałeś, dlatego twoja ocena jest fałszywa. Nie proszę, byś zrozumiał. Chodzi o to, żebyś to odczuł. A nie będziesz tego potrafił, aż nie odczujesz miłości. Moją i jej.
Brunetka odeszła, a on stał przed największym problemem, z jakim się dotąd zetknął, ale wiedział, że da sobie z tym radę i to już niedługo.
Roman umył się i położył w jednej z sypialni na górze. Kayla spała na dole. Rozmyślał. O ewentualnej winie, o Bogu, o ludziach i o życiu. Tylko nie o tym, co mu powiedziała, zaraz, zanim poszła spać. W końcu, przed samym zaśnięciem, przypomniał sobie miłe chwile z Markiem.
Zaczęli poważnie myśleć o wyjeździe do Niemiec, a może do Holandii, tylko to jeszcze pozostawało w formie roboczej. Co naprawdę przeszkadzało? Pozornie nic, tworzyli super związek. Rozumieli się. Oboje byli wierni, lecz prawdopodobnie czegoś brakowało. Wiedział, podświadomie czego. Roman go nie kochał. Brakowało jednego milimetra, a to stanowiło odległość miliona mil.
Obudził się w nocy. Czuł się dziwnie i nie rozumiał przyczyny, ale po chwili to się wszystko wyjaśniło. Ktoś obok leżał. Kayla. Sądził, że żartuje z tym lunatykowaniem. Spała zwinięta w kłębuszek, a tylko jej prawa dłoń obejmowała mu kark. Delikatnie odsunął kołdrę, bo coś odczuł. i jego przypuszczenia okazały się słuszne. Kayla spała tylko w małych figach, którego koloru Roman nie chciał dojrzeć. Cóż, gdyby był hetero, mógłby różnie myśleć. Traktował brunetkę bardzo serio i tak odbierał jej słowa. To nie miało nic z fizyczności. Widocznie potrzebowała bliskości. Okrył ją ponownie. Obudziła się.
– Masz same kłopoty przeze mnie.
– Nie. Jesteś najbardziej delikatną istotą, jaką znam. Śpij.
Ku zaskoczeniu, objęła go mocniej i tak wtulona zasnęła natychmiast. Zrozumiał. Najważniejsze pytanie wieczoru otworzyło się przed nim jak zwój papirusu z wyraźnymi hieroglifami, którego znaczenie odczuł. Bo on nie zrozumiał. Odczuł, a to uczucie runęło na niego jak huragan, ale trwało tylko ułamek chwili. Poczuł się jak niemowlę, które matka tuli do swojego serca. Zasnął, a ostatnim obrazem przed zaśnięciem była uśpiona buzia czarnowłosej nimfy.
Obudził się na dobre. Nie, coś mu w tym pomogło. Koncert e–mol opus 11, Fryderyka Chopina. Brunetka miała talent.
Szybko poszedł do łazienki. Umył zęby przygotowaną przez nią szczotką. Ubrał się i zszedł na dół.
Zobaczył ją. Stopiona z fortepianem. W pięknej długiej, koronkowej sukni. Obok na stoliczku stały w kryształowym wazonie, konwalie, a w rogu pokoju siedział Nokturn. Spojrzał na Romana, jakby chciał powiedzieć: Tylko bądź cicho.
Mężczyzna usiadł na skórzanym stołeczku i pozostał tam aż do końca koncertu. Kiedy ucichła muzyka, usłyszał ciszę. A w tej ciszy usłyszał coś, czego nigdy wcześniej nawet nie umiał sobie wyobrazić.
– Grałaś świetnie. Możesz zagrać coś na bis.
– Masz na myśli „Etiudę rewolucyjną”?
– Dokładnie to miałem na myśli.
Po chwili zabrzmiał, krótki, ale dynamiczny utwór, c– moll opus 10 nr 12.
Szatyn siedział urzeczony.
– Dziękuję.
– Zrobiłam śniadanie. Później możesz iść.
– Jasne. Sobota. Masz randkę z Różą.
– Spotykamy się na Krakowskim Przedmieściu. Napisała w nocy sms-a, a odczytałam go rano. Połazimy, a potem zobaczymy.
Chciał zapytać o noc, ale zaniechał. Poczuł, że Kayla wypełniła w nim jakąś ważną przestrzeń, o której istnieniu nawet nie wiedział…
Kilka kilometrów dalej i kilka godzin wcześniej,
Renata siedziała w ciemnym pokoju. W jednym z kilku miejsc należącym do Johna Renkera. Miała klucze i znała alarm.
Mógł spotkać się z tą smukłą szatynką w każdym innym miejscu, ale jej intuicja mówiła, że spotkają się właśnie tutaj. Oficjalnie załatwiał ważne interesy w hotelu Bellotto. Przecież tam mógł zrobić, co chciał, lub pewniej, oboje chcieli. Renata zastanawiała się, w czym nie była doskonała? Czego mu nie mogła dać?
Jak to kobieta wie, kiedy jej luby idzie w bok? Renata nie wiedziała jak, ale wiedziała, kiedy i wyczuła dzisiaj, gdzie. Nie czuła nigdy innych damskich perfum. Nie miał bólu głowy, brzucha, nie przetrenował się na korcie. Zawsze sprawny, doskonały…
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Musieli być nieźle napaleni, bo zaczęli zaraz przy wejściu. Zanim ją zobaczyła, poczuła perfumy. Chyba Giorgio Armani, Si. Mogłaby z powodzeniem pracować jako pies do wykrywania narkotyków na lotnisku. Rozległ się szelest ściąganych stringów, a potem delikatny zgrzyt suwaka, męskich spodni. Głębokie i przyspieszone oddechy napełniły ciszę pomieszczenia.
Zastanawiała się przez chwilę, że pewnie zepsuje im chwilę. Cóż, nie ma dymu bez ognia i są wióry, kiedy piłuje się drzewo. Zapaliła światło.
– Hej Johny. Chcesz trójkącik?
Zamarli.
– Co… co tu robisz, Rentko?
– Kto to? – usłyszała kobiecy głos.
– To… to moja siostra. Nie wiem, co tu robi.
Blondynka podeszła bliżej. Jej były narzeczony próbował zapiąć spodnie, ale powiększona męskość wciąż to utrudniała.
– Tak, jestem jego siostrą, którą posuwa od czterech lat. Zrobić wam drinka?
– Nie, dziękujemy. Johny, zadzwonię po taksówkę – powiedziała cicho dziewczyna.
– Ja już idę, skoro nie chcecie się napić. Johny jest w tym dobry, dopiero po moim trzecim, miewał, ale biorąc pod uwagę zaistniałe fakty, muszę się zbadać i tobie bym też radziła.
– Przepraszam, jestem Ewa – rzekła, już tylko nieco zaszokowana dziewczyna.
– Miło mi i dobrej zabawy.
– Kurwa! Poczekaj.
– No wiesz, kochanie. Na razie się nie puszczałam. Mam dopiero zamiar, ale nie z zemsty. I z pewnością nie zrobię tego za pieniądze. Dostaniesz wszystko, co twoje. Oczekuję tego samego od ciebie, kotku. Nie próbuj dzwonić, posyłać kwiatów i tak dalej. Było mi miło się z tobą ruchać, ale poważny związek, jakim jest małżeństwo, to coś więcej, niż w twoim przypadku kilkadziesiąt, a może więcej, tych śmiesznych ruchów.
Coś tam powiedział, że to słowo, to była emocja związana z sytuacją, niedotycząca jej, ale blondynka nie chciała dłużej tu być. Zrobiła, co miała zrobić…
Renata wyminęła ich i wyszła, a zaraz za drzwiami rzuciła klucze od tego domu, na betonowe schodki. Spokojnie szła dobrych dziesięć minut do swojego Mercedesa. Jej Mercedesa. Kupionego za własne pieniądze.
Nie była nawet zła. W końcu co by to dało? „To już drugi raz” – pomyślała.
Ewa była niczego sobie, ale do niej jej, wiele jej brakowało. Dlaczego drugi facet zdradził tak ładną, niegłupią i do tej pory, porządną dziewczynę?
– No cóż, w ramach odstresowania wyląduję, w łóżku tej kruczoczarnej nimfy. Może mnie czymś zaskoczy – powiedziała cicho do siebie.
Chciała nawet zadzwonić, ale zrezygnowała. W końcu to Kayla miała ją poderwać, a nie odwrotnie.
Ruszyła. Pomyślała o dobrej kąpieli w pianie. Wiedział, że John nie jest aż tak głupi, żeby coś złapać. Ewa również wyglądała na porządną dziewczynę… Słowa o przebadaniu, były może niepotrzebne, aczkolwiek dosadne i z całą pewnością zabolały Renkera.
*
Roman otworzył drzwi do mieszkania. Pomyślał o Marku. Prawdę mówiąc, trochę tęsknił, może tylko ta fizyczna jego część.
W tym czasie, w innej części miasta, bliżej Zamku Królewskiego Róża przygotowywała się do spotkania. Zastanawiała się, czy Kayla wie, że nie ma żadnego narzeczonego.
Miała kilka krótkich relacji. Sądziła, że z Leszkiem coś wypali, ale okazał się niedojrzałym do związku. Pozostawał dwunastoletnim chłopcem w ciele dwudziestolatka. Róża nie potrzebowała być nianią. Nie umiał załatwić najprostszych spraw, co potrafił używać, to coś w spodniach, lecz też raczej wyglądało, że jego przyjemność się bardziej liczyła niż jej.
Od trzech miesięcy nie miała nikogo. Zastanawiała się tylko nad mężczyzną, który jadł z bruneką obiad. Co robił z lesbijką? Dobrze ubrany, zadbany. Czy to możliwe? Wyglądał na stuprocentowego geja.
Może się dowie od brunetki. Nie wiedziała, co myśleć. Nigdy nie myślała, że może umówić się z dziewczyną. A tu taka sprawa! Od chwili kiedy zobaczyła ją przy stoliku, czuła niekontrolowane prądy w dolnej części pleców. Miała dwadzieścia jeden lat. Dwa lata studiów. Zabezpieczoną przyszłość przez rodziców i zero miłości. Same porażki. Nie załamywała się tylko musiała przeskanować swoją osobowość. Do tej pory uważała się za porządną dziewczynę. Kto mógł przypuszczać, że Kayla na nią tak podziała. Dla pewności poprzedniego wieczoru otworzyła komputer i weszła na stronę dziewczynek, które lubią inne dziewczynki. Oglądała zdjęcia, bez większej sensacji. Puściła krótki filmik. Była podniecona, ale w normalny sposób. Ponoć kobieta reaguje podobnie, niezależnie czy widzi dwóch mężczyzn, dwie kobiety czy kobietę i mężczyznę. Jakaś psycholog zrobiła badania i potwierdzono je wielokrotnie. Czemu Kayla na nią tak działała, tego nie pojmowała?
Dojechała na Plac Zamkowy pięć minut przed południem. Uspokoiła się.
A co jak ją wystawi, może robiła sobie tylko jaja? Jakaś jej część szeptała, że Kayla przyjdzie i będzie pięknie.
– Hej, czekasz na kogoś? – usłyszała głos brunetki.
– No na ciebie.
– Na mnie? To miłe, idziemy wobec tego na jakieś dobre rzeczy. Dzisiaj ciebie obsłużą i ja płacę.
– A gdzie idziemy?
– To zależy od ciebie. Dzisiaj ty rządzisz. Jesteś głodna?
– Nie tak bardzo.
– Ale zjesz jakąś dobrą i lekką sałatkę, a potem ciacho?
– Dobrze, tu jest milion kawiarni.
– Masz rację. Studiujesz coś, prawda?
– Takie sprawy z zarządzaniem przedsiębiorstw.
– Czyli umiesz liczyć i przewidywać.
– Trochę.
– Twój narzeczony nie był zły, że nie masz dla niego czasu w sobotę?
Dziewczyna się lekko zarumieniła.
– Wiesz, nie powiedziałam ci całej prawdy.
– Tylko żartuję. Znam się na ludziach. Nie masz nikogo od wielu miesięcy. Czterech?
– Trzech.
– I zastanawiasz się, dlaczego tak jest, ale jesteś dobrej myśli, prawda?
– Dokładnie.
Weszły do kafejki. Kelnerka mogła mieć tyle lat co Róża albo rok mniej. Zamówiły dwie sałatki grecki i dwa piwa.
– To ciastko nie będzie potem bardzo pasować – powiedziała Róża.
– Mnie nie przeszkadza.
Kiedy dziewczyna przyniosła, zaczęły jeść. Kayla patrzyła wszędzie, ale nie na dziewczynę, ta natomiast zerkała na nią co chwilkę.
– Ten młody mężczyzna, to twój znajomy?
– Tak, pracujemy razem. Fajny gość. Podoba ci się?
– Niczego sobie, tylko…
– Tak? – kruczowłosa spojrzała w oczy.
– Może nie powinnam…
– Nic się nie stanie, jeśli zapytasz, skoro jest to ważne.
– Nie jest. Wydawał się bardzo wrażliwy. Czy on…
– Masz trudności z wyrażaniem pytań. Tak, on nie jest dla kobiet.
– Aha, czyli dobrze myślałam. Dziwne, prawda?
– Nie. Ja jestem zgrabna i ładna. Nawet bardzo. I większość facetów by chciała ze mną być bliżej, a jestem teraz z tobą.
Róża znowu się zawstydziła.
– Ja jeszcze nie byłam nigdy z dziewczyną i muszę przyznać, że sprawdzałam wczoraj, czy na mnie działają.
– Tak i co?
– Wszystko normalnie. Tylko z tobą dziwnie się czuję.
– Rozluźnij się. Dzisiaj sobie tylko poplotkujemy.
– Och. A ja myślałam…
Kayla popatrzyła na nią wnikliwie.
– Miło wyglądasz, kiedy się rumienisz. Co myślałaś?
– Że, może. To, tak nie wypada…
– Róża, odwagi. Powiedz. Widzisz, że jestem miła. Jestem taka, nie udaję i nie pogrywam sobie z nikim, a już napewno z tobą.
– Masz czas później, bo ja właściwie mam całą sobotę wolną…
– Zjemy i wypijemy piwko, a potem zobaczymy. Też mam czas.
Kayla delikatnie ujęła dłoń brunetki, a Róża zadrżała.
– Pamiętasz, co powiedziałam o pierwszym spotkaniu. Dzisiaj ty rządzisz.
– Jesteś taka zdecydowana… U mnie są rodzice.
– Ja mieszkam sama.
– To możemy pojechać do ciebie.
Zabrzmiało to jak stwierdzenie, a nie jak pytanie.
– Jasne.
Dziewczyna od razu się rozluźniła i Kayla to wyczuła. Wahała się z tym, co chciała powiedzieć.
– Nie będziemy na zawsze. To przygoda. Czegoś cię nauczy, a może zdecyduje o twoim życiu. Ja już podjęłam postanowienie, tylko zobaczę, jak się to potoczy. Robimy coś świadomie i próbujemy osiągnąć zamierzenia, ale to nie zależy od nas. Niektórzy nie wierzą w przeznaczenie. Plan. Ja wierzę. Pewien facet uratował życie dziecku. Za dwadzieścia lat wybuchł pożar. I uratował go strażak, z narażeniem życia. Okazało się, że strażakiem było to dziecko, które tamten wówczas uratował.
– To prawdziwa historia?
– Tak, całkowicie.
Siedziały w milczeniu. Starsza z brunetek zapłaciła i poszły w dół, w kierunku Nowego Światu.
Godzinę później weszły do jej domu na Sadybie.
– Kayla ja nie wiem…
– Wiesz. Wyluzuj. Tylko powiedz.
– Chciałabym tego z tobą. Jestem kompletną nogą.
– Żadna kobieta nie jest. Możesz wszystko. Pójdzie dobrze.
– To nie będzie jeden raz, prawda?
– Nie, maleńka, ale nie na życie. Szanuję ludzi, ale nie jesteś jedyna.
– Rozumiem, nie będę chciała cię wiązać, to wybór, a nie przymus.
– Jesteś pewna?
– Najzupełniej.
Podeszła do Kayli i pocałowała ją delikatnie w usta. Poczuła, że nogi ma z waty, a majteczki w kroku są całkiem mokre.
– Myjemy się najpierw? – zapytała Róża.
– A jak wolisz? – zapytała kruczowłosa nimfa.
– Wolałabym nie.
– Zgoda.
Róża poczuła pewność. Z każdą chwilą czuła większe podniecenie i chyba dostrzegła to u młodszej brunetki. Ku własnemu zdziwieniu to Róża zaczęła ją rozbierać. W końcu, gdy brunetka była nago, zaczęła sama zdejmować swoje ubranie. Po chwili stały nago naprzeciw siebie. Ciało Róży zdawało się drobniejszej postury. Zaczęła całować Kayle tak namiętnie, że tej brakowało tchu. Na szczęście zajęła się jej piersiami, więc gospodyni odzyskała oddech. Róża odważnie popchnęła ją na łóżko. Dawała z siebie wszystko i szło jej to super, a Kayla w mig odczuła, że drobna brunetka ma wrodzone zdolności, by dawać rozkosz drugiej kobiecie. Pomyślała też, że nikt nie rodzi się lesbijką, ale Róża pewnie już nią zostanie. (Dziesięć stron opisu co Kayla i Róża robiły, jest dla tych, których to interesuje)
Około dziesiątej Róża zadzwoniła do domu i powiedział, że nocuje u koleżanki i że będzie jutro rano albo koło południa. Rodzice nie mieli zastrzeżeń.
Odpoczęły trochę i zaczęły nowe zmagania. Róża przestała liczyć szczyty. Nie sądziła, że może być tak miło. Na początku nie mogła jednej rzeczy otrzymać, ale mogła ją dać. Sądziła, że za kilka dni albo góra tydzień, to się zmieni, lecz ku jej zadowoleniu stało się po dwóch godzinach. Kayla był szczerze zdziwiona, lecz oczywiście ucieszona z tego powodu. Zasnęły po trzeciej.
Przyjaciółka Romana obudziła się nad ranem, zanim listopadowe słońce zaczęło prześwitywać przez jesienne chmury..
– Jesteś cudowna, kochanie. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Przypominasz mi Maję, ale już wybrałam – szepnęła do śpiącej słodko jak dziecko, młodszej nieco brunetki.
Przytuliła się do niej i zasnęła ponownie.
Po śniadaniu odwiozła Różę do domu.
– Podam ci dni, kiedy będę mogła cię widzieć. Poza tymi dniami, pytaj. Może też będę wolna.
– Masz kogoś, tak?
– Będę miała, ale ty masz priorytet.
– Okej, pasuje mi. Jeśli poznam kogoś, też ci powiem.
– Jasne.
– Tak. Szkoda, że muszę iść.
– Zobaczymy się w środę.
– Fajnie. Do środy.
Pocałowała ją delikatnie w policzek.
– Wiesz, gdzie bym chciała buziaka, ale ściany mają oczy.
– Jasne. Miłego dnia. Uważaj na siebie, Różyczko.
– Dzięki. Było miło mi się z tobą kochać.
– Wzajemnie.
*
Renatka spotkała się z Kaylą zaraz po pracy. Blondynka nie była zawstydzona ani nie zadawała pytań.
– Pojedziemy do ciebie, dobrze? – w końcu zadała proste pytanie.
– Dobrze. Zrobiłam wczoraj obiad, powinien ci smakować. Słuchaj Renatko, możemy pojechać moim samochodem.
– Taaak. Mój wóz może zostać na parkingu, szef nie będzie miał nic przeciwko, tylko jak wrócę?
– Wrócimy razem, jutro przecież dzień pracy.
– To znaczy, zostanę do rana? – policzki blondynki nieco się zarumieniły.
– To zależy od ciebie. Jeżeli zechcesz wyjść wcześniej, odwiozę cię do domu, lub weźmiesz taksówkę.
Blondynka nie była kompletnie głupia i pojęła. Postanowiła powrócić do meritum sprawy.
Wsiadły do samochodu Kayli. Blondynka poznała, że to Skoda.
– Rozmawiałam z Romkiem. – powiedziała zaraz po zapięciu pasów.
Brunetka ruszyła bardzo spokojnie i od pierwszej sekundy robiła wrażenie, że jest dobrym kierowcą.
– Tak, wiem. Powiedziałaś mu, że jesteś do zdobycia.
– Jestem.
– A kto ma cię zdobywać?
Renata spojrzała na nią dziwnie.
– W piątek nie spojrzałaś na mnie ani razu, nie rozumiem…
– I ja nie rozumiem. Wytłumacz mi zatem, o co chodzi. Zadzwoniłaś wczoraj, że chcesz się spotkać, to się zgodziłam.
Blondynka poczuła się dziwnie.
– Patrzyłaś na mnie zalotnie…
– Jesteś ładna, nawet bardzo, dlatego patrzyłam. Potrafię dostrzec piękno – brunetka spojrzała w oczy sekretarki, bo Renatka miała odwrócona twarz w jej kierunku.
– Wiesz już, że możesz mnie mieć.
– Tak, wiedziałam to już wcześniej, od pierwszego dnia pracy.
– Zatem nie rozumiem – Renata powiedziała to bez zwykłej pewności siebie.
Dojechały.
– Teraz to już sama nie wiem…
– Czego nie wiesz, Renatko? Czy wy wszyscy macie jakieś trudności z określaniem tego, co chcecie?
– Dobrze, zapytam wprost. Chcesz mnie?
– A jak czujesz?
– Nie czuję. Popatrzyłaś i nic.
– Zaprosiłam cię na obiad.
– To po to patrzyłaś tak zalotnie, żeby mnie zaprosić na obiad? – blondynka zaczęła czuć się niezbyt komfortowo.
– Idziesz? Przywiozłam cię do mojego domu. Skoda zatrzymała się przed wjazdem do garażu, widać, że dobudowanego później.
– Dobrze, zjemy obiad.
– Relax. Zjemy, a potem porozmawiamy.
– Porozmawiamy?
– Nie chcesz mnie poznać?
– Chcę i to blisko.
– To się postaraj. Jak na razie zachowujesz się dziwnie.
– Dziwnie? Ja? Myślałam, że mnie chcesz przelecieć. Że chcesz mi wylizać cipkę lub że będziesz wolała, żebym ja to zrobiła tobie.
– Oglądasz filmy porno?
– Ja? Czemu bym miała? Oglądałam jeden. Nie za bardzo mi się podobał.
– To był pomysł Johna, mniemam.
– Facet z dwiema babkami. Tak, jego pomysł.
– Posłuchaj. Zjemy i porozmawiamy. Dobrze?
– A potem?
– Pracujesz długo w agencji i znasz się na tym.
– Co to ma do rzeczy? Chcę wiedzieć, czy mnie chcesz zdobyć.
Kayla się uśmiechnęła. Nie chciała przeciągać, ale bawiło ją obserwowanie Renatki lekko wyprowadzonej z równowagi.
– Drażnisz się ze mną?
– Nie. Zapytałam cię o pracę, a ty odkryj dlaczego.
Weszły do domu.
– Ładnie mieszkasz. O, masz kota. Jak się wabi?
– Nokturn. Widzę, że cię polubił. Podobnie jak Różę.
– Róża? Kto to jest Róża?
– Moja aktualna kochanka.
– Och więc masz kogoś i patrzyłaś na mnie zalotnie? Nie mogłaś powiedzieć wcześniej? Nie jesteś wierna.
– Roman ci nie przekazał?
– Wspominał.
– To, czego oczekiwałaś?
– Że mnie zarwiesz. A ja mu powiedziałam, że jestem do zdobycia. Nie przekazał ci?
– Myśl. Lubię myślące osoby.
– Pomogę ci przy obiedzie i pomyślę.
– Już lepiej. Odpręż się. Dobrze gotuję.
– Czy mogę pomagać i mówić? – poczuła pierwszy raz w życiu, że traci grunt pod nogami.
– Oczywiście.
Renata zdjęła palto. Ubrana była z klasą. Koronkowe pończochy, biała sukienka ze sztucznego jedwabiu. Biała bielizna. Pachniała miło. Brunetka umiała oddzielić zapach perfum od samego zapachu blondynki.
– Ładna sukienka.
– Dziękuję.
– Pachniesz ładnie. Czy to Lacome Idole?
– Tak. Sądziłam, że ja jestem specem od perfum.
– Zobaczymy. Usiądź sobie, jak wszystko przygrzeję, to wówczas mi pomożesz przynieść jedzonko do salonu.
– Mogę posiedzieć z tobą w kuchni?
– Oczywiście. Będę przygrzewać sos do spaghetti. Specjalizuję się w sosach. Czasem strzela, nie chcę, żeby kropla padła na twoją kreację.
– Czy długo będziesz mnie dręczyć? Chce być blisko ciebie. Daj mi fartuszek albo wszystko zdejmę.
– O!
Renata popatrzyła na brunetkę inaczej. Prawdopodobnie Archimedes miał taką minę, gdy odkrył prawo o wyporności, tylko on wówczas wyskoczył z wanny. Renatka powstrzymała się od wykrzyknięcia: Eureka.
– Och, pojęłam. Leżę jak ciastko na tacy. Nie możesz mnie zdobyć, bo się sama podkładam. O to chodzi?
– No nareszcie. Co pozostaje?
– Mam zdobyć ciebie.
– Mądra dziewczynka. To może również rozumiesz aluzję do filmów porno.
– Nie bardzo.
– No tak, oglądałaś tylko jeden. Tam robią te rzeczy, zanim poznają swoje imiona.
– Rozumiem, chciałam za szybko… John mnie zdradzał, odkryłam to. Koniec z nim. Potrzebuję się odstresować.
– To znaczy?
– Wybacz. Pomyliłam się. Sądziłam, że jestem dobrą i uczciwą osobą. Pomyślałam, że mnie chcesz, a ja potrzebuje zmiany. To było bardzo egoistyczne.
– Troszkę.
– Wybaczysz mi?
– Już ci wybaczyłam. Mam bordowy szlafrok z jedwabiu. Możesz założyć i jak strzeli sos to nie będzie widać, a ja i tak później upiorę. Chcesz mi więcej powiedzieć o Johnie?
– Nie ma o czym. Koniec. Odda mi wszystko, co moje, ja już wysłałam kurierem jego prezenty. Nie ma o czym mówić.
– Nie czujesz smutku, będąc zdradzoną?
– Nie rozpoznałam, mój błąd. Nie powiem, że straciłam cały czas. Nieźle mnie posuwał. Wytrzymywał z wytryskiem do trzech moich orgazmów.
– Nie musiałaś dodawać „z wytryskiem”, zrozumiałam – pogładziła blondynkę po plecach, żeby nie poczuła, że ją koryguje. – Ale?
– Mieliśmy wziąć ślub. Małżeństwo to coś więcej, a zdrada w takiej sytuacji tylko coś udowodniła.
– Zgadzam się z tobą całkowicie. Poczekaj chwilkę, przyniosę szlafrok.
– Ciepło u ciebie. Nie wolisz, żebym się rozebrała?
– Wolę cię sama rozebrać… o ile mnie zdobędziesz.
– Zdobędę.
– Pozytywne myślenie ma przyszłość.
Kayla poszła, a Renata siedział już nieco bardziej uspokojona. Zbierała myśli. Uświadomiła sobie, że dała ciała.
– Idiotka ze mnie. Egoistka.
– Mówiłaś coś, Renatko? – brunetka wróciła dość szybko.
– Tak, że jestem idiotką i egoistką.
– Ja lubię mądre i altruistki, ale bez przesady.
Blondynka założyła szlafroczek.
– Jaki miły, pewnie świetnie leży na nagim ciele.
– Dokładnie. W lodówce są kluseczki.
Renata wyjęła makaron i jeszcze inne artykuły spożywcze.
– Masz alkohol. Umiem robić dobre drinki.
– Innym razem zrobisz.
Sekretarka poszła do salonu. Na wyczucie otworzyła szafkę i wyjęła talerze, potem sztućce. Porcelanowe talerze, dobrej klasy i pozłacane noże i widelce. Wróciła do kuchni.
– Znalazłam w salonie. Roman to bardzo uczciwy i dobry człowiek. Szkoda, że jest gejem.
– On tego nie żałuje.
– Tak, chyba nie. Byłoby mu ciężko żałować i z tym żyć. Do tej pory sobie radziłam. Jestem miła i dobra, ale potrafię urobić faceta. Tylko dotąd nie potrzebowałam. Z Johnem to był mat w dwóch posunięciach, lecz zupełnie nie wiem, jak mam ciebie zdobyć. Pomożesz mi?
– Nie. Wykaż się. Nie jestem aż tak wymagająca. Daj mi odczuć, że robisz coś w tym kierunku.
– Cholera. W sumie miałaś kilka kobiet, to czym mam ci zaimponować?
– Miałam ich ponad czterysta. Każdy człowiek jest indywidualny. Raczej mi nie zaimponujesz. Potrzebuję czegoś innego. Gotowe, idziemy jeść.
Po chwili siedziały i zaczęły konsumować posiłek.
– Wspaniałe. Dasz przepis. Niebo w gębie.
– Dziękuję. Napisze ci przepis, ale to nie wystarczy, trzeba obserwować przygotowanie. Z uwagą, a ciebe wówczas absorbowałao co innego.
– Super. Mogłabyś otworzyć restaurację, pewnie i inne potrawy ci wychodzą.
– Całkiem nieźle, nie przeczę.
– Możemy potańczyć po obiedzie?
– Chętnie.
– Tylko muszę umyć zęby, ty też byś mogła.
– Zawsze to robię. Nadal myślisz pozytywnie, ale wszystko ma granice.
– Tak, oczywiście. Masz coś ładnego? Chciałabym zobaczyć cię w sukni. Najlepiej długiej.
– Tak? Masz dokładniejsze wymagania?
– Żeby była delikatne, z koronki, założona na gołe ciało.
– I tak będziemy tańczyć?
– Tak.
– Puść jakąś dobrą muzykę. Mam coś odpowiedniego.
Kayla zobaczyła rozluźnienie na buzi Renaty. W sumie chciała i tak odpuścić. Wiedziała, że blond bóstwo nie będzie błagać, lecz również się nie obrazi i nie zadzwoni po taksówkę. Poszła na górę. Zdjęła wszystko i założyła kreację, w której grała dla Romana. Tylko wówczas miała bieliznę pod spodem. Przewidziała, co zrobi Renata i wcale się nie pomyliła. Czuła intuicyjnie, że sekretarka jednak coś zdejmie. Kiedy zeszła zobaczyła, że blondynka została tylko w sukience i pończochach. Bieliznę zostawiła na kanapie, jakby nie chciała mieć wątpliwości, że Kayla to dostrzeże.
Z głośników rozbrzmiewała muzyka lat dziewięćdziesiątych. Renata wyciągnęła dłoń.
– Chodź.
Po chwili tańczyły.
– Jesteś piękna. Jestem podniecona.
Bez pytania zaczęła ją całować po szyi.
– Jesteś pewna, że wolisz mężczyzn.
– Teraz jestem napalona. Nie mam doświadczenia, ale się postaram.
– Wiem.
Zaczęła ją całować. Od razu namiętnie. To potrafiła dobrze.
– Czy już zdobyłam punkty?
– Kilka.
Czarnowłosa zobaczyła podniecenie w oczach blondynki.
– Popieść mnie, proszę.
– To tak mnie, zdobywasz?
– Nie potrafię inaczej. Układałam scenariusze, ale wszystko na nic.
– Jestem pewna, że masz potencjał.
– Obiecuję nie naśladować, ale proszę. Zrób to pierwsza. Spraw mi rozkosz, o jakiej nie śniłam. Zrób coś, czego jeszcze nikomu nie robiłaś.
– Pierwsze jest możliwe, drugie… niemożliwe i na razie niemożliwe.
– Nie, a dlaczego? Nie rozumiem.
– Wszystko, co jest możliwe, już robiłam, dlatego nie jest możliwe, żebym zrobiła coś, czego jeszcze nie robiłam, a na razie nie jest możliwe z tobą, bo raczej nie jesteś gotowa.
Brunetka szepnęła jej na ucho.
– Och, ludzie to robią?
– Czasami.
– A dlaczego tylko czasami? Czy to może być miłe?
– Jest, ale trzeba tego chcieć i ciało musi być przygotowane. Od razu się nie da – pomyślała o Róży.
Też tak sądziła, że od razu się nie da, a się dało. Renatka wyglądała na większą dziewczynkę, ale w tej specjalnej rzeczy nawet wielkość waginy nie ma znaczenia, tym bardziej rozmiary reszty ciała. Liczyła się tylko elastyczność pochwy a głównie pragnienie by to zrobić.
– A częściowo? Miałbym namiastkę, czy lubię.
– Dobrze, ale najpierw spełnij moją pierwszą prośbę.
– Sądziłam, że mnie odrzucisz i wrócę smutna. Co sprawiło, że będzie miło?
– Już jest, a dopiero się pocałowałyśmy.
– Tak. Było uroczo. To najlepsze słowo.
– Co sprawiło? Twoje nastawienie. Zrozumiałaś, że nie potrafisz mnie zdobyć i się poddałaś. Chcesz, żebym była nago?
– Tak i to bardzo.
– Zrobisz coś dla mnie, a prawie nigdy o to nie proszę.
– Zrobię.
– Jeszcze nie wiesz, o co poproszę i się zgadzasz?
– Ufam ci.
– To dobrze. Zrób to przede mną. Nie tak jak robisz czasem sama. Zrób to dla mnie. – Brunetka pomyślała ponownie, że Róża to sama zrobiła i to bez proszenia.
Kayla zaczęła być podniecona. Miała pewność, bo to podszeptywała intuicja, że blondynka woli mężczyzn i z pewnością nie zostanie amatorką kobiet jak Różyczka, jednak coś jej mówiło, że przeżyje dziki i szalony seks z piękną blondynką.
– Skąd wiesz, że się dotykam?
– A tak nie jest?
– Jest. Chcę ci pokazać, jak się pieszczę… chyba zanim o to poprosiaś, właśnie to pragnęłam zrobić dla ciebie.
Zaczęła podobnie jak robiła to czasem sama, ale już po chwili czuła, że jest inaczej. To, że dotykał cipkę przed Kaylą, wprost ją rozgrzewało to temperatury, kiedy wolfram paruje.
Rozumiały się bez słów. Po sześciu godzinach zmagań brunetka miała dość. Renata nie. Wobec zaistniałej sytuacji robiła to znowu sama, a brunetka tylko patrzyła. Podobnie jaki i z Różą pomyliła się w jednym. Renata już po dwóch godzinach miłości była gotowa na pełny fisting. Po pierwszym wprost szalała z rozkoszy. Po następnej godzinie zapragnęła podwójnego, ale do tego nie była gotowa. Co spowodowało, że ich kochanie było tak rozkoszne? Ze strony Kayli świadomość, że robi to z ostatnią kobietą jej życia. Nie postanowiła, że robi to ostatni raz, bo zamierzała jeszcze jakiś czas kochać się i z Róża i Renatką. Co do Renaty, ta oddawała siebie całkowicie, a jednocześnie brała brunetkę tak subtelnie, całkiem inaczej niż Róża, która podczas pierwszego kochania potraktowała Kaylę jak swoją własność.
Brunetka pozostawała dokładna nie tylko w segregowaniu płyt kompaktowych. Renata była jej 467 kochanką. Ostatnią. Tak postanowiła, wówczas kiedy rzekła, że już zdecydowała. Musiała przyznać, że ostatnie dwie, były najbardziej gorące. Renata nieznacznie przewyższała Różę. Od śmierci Mai Kayla wydoroślała i po pewnym czasie odkryła, że ma dar. Nigdy się nie myliła co do ludzi. Od razu wiedziała, co wybierze brunetka, a co blondynka. Odnośnie do życia. Jednak jak sama przyznała, nie była Bogiem, więc jednak istniała mała szansa, że może stać się inaczej.
W życiu najważniejsza jest miłość, a w miłości seks jest drugorzędny. Tak naprawdę nie ma nic wspólnego z miłością. Dla niej Maja plasowałaby się w drugiej dziesiątce gorących kochanek, ale ponieważ ją kochała, suma wszystkich orgazmów, jakie miała z kobietami, nie mogła się równać zwykłemu pocałunkowi Mai. W prawdziwej miłości wszystko ma jednakowe znaczenie. W związku, w którym jej nie ma, wszystko jest iluzją. Zamkiem z piasku czy chmurą, którą łatwo rozwieje wiatr.
Kiedy w końcu skończyły, przyszedł jej do głowy pomysł i wydał się całkiem dobry. Zastanawiała się, czy tak się stanie. No cóż, nie byłaby sobą, gdyby się pomyliła. Ale… No tak! Pomyliła się co do Róży, bo była pewna, że drobna kelnerka nie jest gotowa na branie pełnego fistingu. Podobnie stało się i z Renatką. Aktualna myśl dotyczyła nieco innego aspektu. Nie traktowała tego jako testu dla Romana. Co do niego miała całkowitą pewność.
„Bardzo wrażliwy pedał” – pomyślała i uśmiechnęła się w duchu.
Czwartek miała wolny i odczuła, że ma ochotę kogoś zobaczyć, ale wiedział, że jeszcze za wcześnie. Dobry myśliwy ma dużą cierpliwość. W zasadzie nie chodziło o polowanie. Wiedziała, że w tym się nie myli. Musiała czekać. Większość lunchów spędzała z Romanem. Unikała restauracji, w której pracowała Róża.
Rozmawiali z szatynem o wszystkim tylko nie o sobie. Uznała to za właściwe.
Dawno nie była tak wymęczona. Renata robiła wrażenie niewyczerpanej. Róża? Kayla obudziła w młodszej brunetce źródło energii. Tylko ciuteczkę ustępowała Renacie. Spotykała się już z nimi trzy tygodnie. Postanowiła to zrobić o czym pomyślała tygodnie temu. Istniało ryzyko, ale minimalne. Zarówno z blondynką, jak i Różą miała relację wyjątkowo intymną i tylko taką. Oczywiście, że je lubiła. Obie inaczej. I czuła, że one mniej więcej czują to samo do niej.
Wysłała sms–a do Róży.
– Masz czas w czwartek o siódmej wieczorem?
Szybko otrzymała pozytywną wiadomość.
Po chwili wysłała podobne pytanie do Renaty i również otrzymała podobną odpowiedź. Obie miały duplikaty kluczy i znały alarm. Nokturn polubił nie tylko Romana, ale dwie ostanie kochanki czarnowłosej nimfy. Napisała kartkę i zostawiła na stole w salonie. O siódmej weszła do hotelowego pokoju w centrum Warszawy.
Renata przyjechała pierwsza. Zadzwoniła do drzwi. Kiedy nikt nie otworzył drzwi, użyła kluczy, wystukała alarm i weszła. Po chwili przeczytała kartkę.
– Co takiego! Och! Dobrze, niech będzie.
Pięć minut później drzwi się otworzyły i weszła Róża.
– Och, przepraszam. Jestem umówiona z Kaylą.
– Wiem. Ty jesteś Róża.
– A ty Renata, prawda?
– Tak. Zostawiła dla nas kartkę. Przeczytaj.
Róża podeszła i wzięła krótki list z rąk blondynki.
– Cholera!
– Zaszokowana?
– Trochę. Jeszcze trzy tygodnie wcześniej bym wyleciała z płaczem.
– A teraz zostaniesz, prawda?
– Tak. W sumie coś nas łączy – powiedziała Róża.
– Tak, łączy nas Kayla. Wygląda na to, że chce nas zapoznać i to bliżej.
– Niespodzianka, ale miła. W końcu ma rację. Tobie też mówiła, że podjęła decyzję?
– Tak, ale coś mi się zdaję, że nie chodziło jej o to.
– Chcesz coś zjeść albo się czegoś napić?
– Wody – rzekła Róża.
– Dam ci soku z moreli.
– Dobrze, niech będzie.
Po chwili siedziały obok siebie na kanapie.
– I co myślisz? – zapytała Renata.
– A ty?
– Widzę, że nie masz nic przeciwko, ale jak się to ma stać, wolałabym, byś tego chciała.
– Nie pobiedziłam, że nie chcę.
– Nie powiedziałaś, że chcesz.
– Wiesz co, Renatko. Może to przedyskutujemy w czasie tańca. Masz ochotę na wolny kawałek?
– Tak. Znajdź coś.
Po małej chwili już tańczyły.
– Jesteś bardzo ładna – powiedziała Róża.
– Ty też.
– Kurcze, ale sprawa – drobna brunetka się uśmiechnęła.
– A jak przyjdzie?
– Nic nie wspominała o trójkąciku. O ile ją znam, jest dosyć precyzyjna.
Róża delikatnie wsunęła Renacie dłoń za tyłu głowy, a ich usta połączył gorący pocałunek…
Trzy godziny później…
– Jesteś jak wulkan – szepnęła Renata.
– A ty nie? Może za bardzo ją męczyłyśmy.
– Nie sądzę. Chciała nas połączyć. Z kartki wynika, że nadal będziemy się widywać.
– Nie lepiej we trójkę?
– Zapytajmy. Nie bardzo wiem do końca, o co jej chodzi.
Po chwili dwa wulkany zaczęły wyrzucać od nowa lawę.
*
W pierwszym tygodniu grudnia Marek miał ponowny wyjazd na cztery dni, tym razem do Amsterdamu. Roman nie omieszkał powiedzieć o tym Kayli.
– To możemy się spotkać. Pójdziemy gdzieś razem?
– Dobrze. Gdzie byś chciała?
– Ty jesteś facetem.
– Wiesz, że jest inaczej. Dobrze, może do klubu. Trzeba się odchamić.
– Może lepiej do kina.
– Dlaczego?
– Nie przepadam za tłumem. Poza tym muzyka tam jest taka głośna, że można ogłuchnąć.
– Dobrze, to w piątek po pracy.
– Jest tylko jedna sprawa. Mój dom jest zajęty.
– O! Możemy się zatrzymać u mnie. Jestem pewny, że Marek nie miałby nic przeciw.
– Skoro mówisz…
Ta rozmowa odbyła się w czwartek w czasie lunchu.
Następnego ranka Roman pożegnał Marka i pojechał do pracy. Marek miał lot o dziesiątej rano.
Praca się dłużyła, w końcu jak zwykle Wacław i Roman wyszli ostatni.
– Miłego weekendu, Romek.
– Dla pana również. I dla żony.
Wacław zrobił minę.
– Zostałem sam.
– O! Co się stało?
– Rozstaliśmy się. Dobre to, że nie zabrała pieniędzy. Widocznie nie byłem dla niej zbyt dobry.
– Takie życie.
– Przyjąłem to łatwo. Być może nie kochałem jej, tak jak sądziłem.
– Ja myślę, że albo się kocha, albo nie. Czasem żyjemy w iluzji.
– Szczerość za szczerość, to jak jest u ciebie, Roman.
– Jestem blisko z Markiem, ale ani on mnie, ani ja jego.
– Rozumiem. Nie każdego to spotyka.
– To dobrze i źle. Czasem miłość prowadza do śmierci – posmutniał.
– Wiem, co masz na myśli, Roman. Znikaj. Do poniedziałku.
Za pół godziny spotkał się z Kaylą. Poszli do kina. Film był z serii Marvel. Po filmie Roman zapytał.
– Dlaczego nie możemy jechać do ciebie. To zabrzmiało trochę dziwnie.
– Teraz jest tam Róża i Renata.
– Twoje kochanki?
– Od jakiegoś czasu są ze sobą.
– Ale przecież nadal się z nimi spotykasz…
– Jeżeli tak to nazywasz. Kiedyś ci wytłumaczę, ale jeszcze nie dzisiaj.
– Rozumiem.
Zobaczyli ich. Byli tak zajęci rozmową, że teraz było za późno, aby zmienić drogę. Na złość nie dostrzegli nikogo innego w pobliżu.
– Cholera – powiedziała Kayla – zapomniałam wziąć pistoletu, a coś mi mówiło, że będę go potrzebować.
Roman dostrzegł, że wyjęła małe pudełeczko wyglądające jak komórka i coś nacisnęła…
Powodem ich zdenerwowania był trójka ogolonych na łyso młodych facetów. Albo młodzi faszyści, albo skinheadzi. Pewnie to drugie. Wyjęli kije do baseballa, ukryte pod kurtkami.
– Umiesz się bić? – zapytała cicho.
– Nie tak bardzo, żeby pokonać te kije. Nigdy się nie biłem, tak w prawdzie, bo…
Roman chciał wspomnieć, pewnie o nastawieniu do agresji związanej z orientacją seksualną, ale znowu by się pomylił. Po prostu nie lubił przemocy i sądził, że w każdej sytuacji można się dogadać.
Tymczasem tamci podeszli całkiem blisko.
– No, wyskakiwać z forsy. A jak będziecie się źle zachowywać, to połamiemy gnaty.
– Nie mamy pieniędzy – rzekła.
– Całkiem ładna parka. On to ma gębę pedała, ale co taka niezła dziwka by z nim robiła? No dawaj to! – jeden z kolesi wyrwał jej torebkę.
– Zegarek i portfel – ponaglił drugi.
Nagle zobaczyli czerwone i niebieskie światła dwóch radiowozów.
– Policja, na ziemię! – usłyszeli ostrzegawczy strzał w powietrze i wszyscy znaleźli się w świetle policyjnych reflektorów.
– Przejebane – zaklął jeden z agresorów.
Inny, uderzył Romana w brzuch, chciał uderzyć Kylę, ale Roman ją zasłonił, przez to dostał i w twarz, na szczęście ręką i na tym się skończyło. Trzech policjantów rozprawiło się szybko z bandytami. Kiedy już leżeli, Dziewczyna kopnęła dość mocno końcem buta w krocze gościa, który uderzył Romana.
– Co pani robi! – krzyknął jeden z policjantów i chciał ją również zakuć.
Jak Ci się podobało?